4. PROVE IT TO ME

Gdy Taehyung w końcu uniósł swoje ciężkie powieki, wybudzony z głębokiego snu, do jego ciemnych oczu wkradły się promienie słońca, bezlitośnie wdzierające się przez nie zasłonięte okno. Skrzywił się i uniósł rękę, by zasłonić nią twarz, chroniąc oczy przed nadmiernym światłem poranka. Gdy jednak się poruszył, zdał sobie sprawę, że wcale nie znajduje się w swoim mieszkaniu, a co więcej...

Nie leży w łóżku sam.

Od razu przeniósł wzrok na mężczyznę, który leżał obok niego. Młody muzyk spał jak zabity. Jego lewa ręka wciąż obejmowała wąską talię Taehyunga, a nagie ciało przywierało do niego niemal na całej długości. Czuł emanujące od niego ciepło i równomierny oddech mężczyzny, który wydobywając się z rozchylonych delikatnie warg, rozbijał się o jego odsłonięte ramię. Prawie zapomniał już, jakie to uczucie budzić się obok drugiej osoby. Drugiego mężczyzny. Nie licząc oczywiście tych kilku razy, kiedy obudził się na kanapie w mieszkaniu Hoseoka, kiedy wspólne przeglądanie akt sprawy przeradzało się w nocne picie w domu jego partnera i w rezultacie kończyło się tym, że obydwaj zasypiali na wąskiej, niewygodnej kanapie w jego salonie.

Nie. Tym razem to było coś zupełnie innego.

Pchnięty jakąś dziwną siłą, przekręcił się ostrożnie, by móc mu się lepiej przyjrzeć. W świetle poranka chłopak wyglądał równie dobrze, jak w przyciemnionym świetle baru jego przyjaciela, a być może nawet jeszcze lepiej. Leżąc tak blisko, mógł się przyjrzeć jego twarzy z największą dokładnością. Dopiero teraz dostrzegł niewielką bliznę na jego policzku i uroczy pieprzyk zlokalizowany tuż pod łukiem dolnej wargi, teraz ułożonej w delikatny dzióbek. Patrząc na niego, miał ochotę ponownie go pocałować, ale wiedząc, że nie może sobie na to pozwolić, jedynie przyglądał mu się jeszcze przez chwilę z nieukrywanym zachwytem.

Gitarzysta wyglądał młodziej, gdy spał. Przez chwilę zastanawiał się, ile tak naprawdę mógł mieć lat. Jak się domyślał, nieznajomy mógł być trochę młodszy od niego. Przez chwilę uważnie studiował jego twarz, jakby chciał z niej wyczytać historię jego życia. Jego rzęsy były niewiarygodnie długie, skóra mleczna, pozbawiona jakichkolwiek skaz, kruczoczarne włosy rozrzucone na poduszce w nieładzie. Jeden z kosmyków opadał na jego policzek, przez co miał chęć wyciągnąć dłoń i, chwyciwszy go w swoje smukłe palce, odgarnąć go z tej pięknej twarzy, ale nie miał odwagi, by to zrobić. Przeniósł więc spojrzenie nieco niżej i zawiesił wzrok na jego miękkich wargach. Wciąż czuł ich dotyk na swojej skórze i na samo wspomnienie, mięśnie jego brzucha skurczyły się boleśnie.

Jego praca nauczyła go tego, że czasem za chwilę nieuwagi można zapłacić niezwykle wysoką cenę. Nie lubił poddawać się czyjejś woli i tracić panowania nad tym, co się działo. Nie czuł się dobrze, gdy w jego życiu działo się coś, nad czym nie miał kontroli. Być może dlatego w jego wcześniejszych relacjach to on dominował, mimo że nigdy nie miał uprzedzeń, by zamienić się rolami. Nigdy jednak nie czuł się wystarczająco komfortowo, oddając się w czyjeś ręce. Musiał przyznać, że chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze, będąc zdominowanym. Już dawno nikt nie dotykał go w taki sposób. Nikt go nie całował tak jak on. Podobało mu się to, że mimo że gitarzysta wchodził w niego szybko i głęboko, z premedytacją ocierając się o jego prostatę, by stymulować ją, kradnąc oddech z jego płuc, to jednocześnie składał na linii jego kręgosłupa mokre pocałunki, sunąc językiem po smagłej, rozgrzanej skórze lub przystawiał swoje miękkie wargi do płatka jego ucha i szeptał, jak cholernie cudowny jest. To połączenie siły, pewnej dzikości i zwierzęcego pożądania, mieszające się z niebywałą czułością, było wręcz odurzające. Do tego stopnia, że żałował, że jest już ranek, a ta magiczna noc dobiegła końca.

Wciągnął do płuc haust powietrza i przez chwilę jeszcze leżał w miejscu, rozkoszując się ciepłem ciała gitarzysty tuż przy swoim. W końcu jednak chwycił ostrożnie za jego nadgarstek i powoli uniósł jego rękę, by móc się wysunąć spod jej ciężaru. Nie chciał go budzić, kiedy chłopak wyglądał tak spokojnie, gdy spał. Gdy udało mu się wyswobodzić, powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Wciąż był całkowicie nagi. Gdy w nocy Jeongguk poprosił, by został i wtulił się w jego ciało, otaczając go swoimi silnymi ramionami, zasnął niemal od razu. Nie pamiętał nawet, kiedy ostatni raz przespał tak dobrze całą noc.

Wczoraj gitarzysta powiedział mu, że nie lubi spać sam. On też tego nie lubił, chociaż nie miał odwagi przyznać tego na głos. Odkąd sypiał sam, często budził się, czasem nawet spędzał niemal bezsenną noc, po prostu leżąc w łóżku i wpatrując się w cienie przesuwające się po suficie jego mieszkania. Wtedy też czuł się najbardziej samotny. W dzień zwykle robił wszystko, by zająć czymś myśli i ciało. Gdy leżał sam w łóżku, a obok niego znajdowało się jedynie zmiędlone prześcieradło, czuł pustkę, której nic nie mogło wypełnić.

Postawił bose stopy na drewnianej podłodze i powoli wstał z łóżka. Nie miał nawet pojęcia, która może być godzina. Rozejrzał się więc dookoła w poszukiwaniu zegara, ale nic takiego nie dostrzegł. Najwyraźniej młody muzyk nie przejmował się tym zbytnio. Odszukał więc wzrokiem swoje czarne jeansy, które wciąż leżały na podłodze obok kuchennej wyspy i, stawiając ostrożnie stopy na podłodze, ruszył w ich stronę. Podniósł je ostrożnie i szybko wsunął dłoń do kieszeni, gdzie powinien znajdować się jego telefon. Wyciągnął komórkę i jednym kliknięciem podświetlił ekran, by po chwili spojrzeć na wyświetlacz.

— Fuck — zaklął cicho pod nosem, gdy bezlitosny zegar pokazał mu, że jest już za dziesięć dziewiąta. — Fuck. Fuck. Fuck — powtarzał z frustracją, pospiesznie wsuwając na siebie bokserki i czarne jeansy.

Zapiąwszy suwak jeansów, wsunął dłoń w swoje ciemne loki i odgarnął włosy z twarzy, rozglądając się pospiesznie dookoła, by odnaleźć swoją koszulkę. Po podłodze wciąż walały się ich ubrania, które wczorajszej nocy pospiesznie z siebie zdejmowali, nie przejmując się nawet tym, gdzie wylądują. Już na jego wargi cisnęło się kolejne przekleństwo, gdy w końcu dostrzegł swój T-shirt. Zbliżył się do niego w dwóch długich krokach i, nie zastanawiając się, wsunął go przez głowę. Ściągając nieco nieporadnie białą tkaninę w dół, by zakryć nią płaski brzuch, ruszył w stronę swoich ciężkich, czarnych butów. Wsunął na nogi skarpetki, a po nich buty i nawet nie fatygując się, by je prawidłowo zawiązać, sięgnął z blatu kuchennego swoją baseballówkę. Jeszcze raz przeczesał palcami grube loki, odgarniając je do tyłu i ukrył je pod czapką. Dopiero gdy to zrobił, ponownie spojrzał w stronę łóżka.

Muzyk wciąż spał, ale gdy wyszedł z łóżka, najwyraźniej niezadowolony z braku bijącego od niego ciepła, chłopak wtulił się mocniej w poduszkę. Leżał teraz na brzuchu, a cienka kołdra, pod którą spali, niemal całkowicie zsunęła się z niego, przez co mógł podziwiać jego piękne, nagie ciało. Zagryzł dolną wargę i, robiąc krok w jego stronę, przeniósł wzrok na szerokie ramiona pokryte czarnym tuszem, po czym przesunął wzrokiem wzdłuż linii jego kręgosłupa, wygiętej seksownie tuż nad krągłymi pośladkami. Ciało gitarzysty było wręcz idealne. Szczególnie podobały mu się jego silne uda i wąska talia. Mimo że dawno nikt go tak dobrze nie zaspokoił, z chęcią zamieniłby się z nim rolami, by móc podziwiać, jak to zmysłowe ciało wije się pod nim jak jadowity wąż.

Odruchowo westchnął na myśl, że być może już nigdy więcej go nie zobaczy. Rozejrzał się dookoła, czując jakąś dziwną nostalgię. Na początku pomyślał, że to dobrze, że muzyk wciąż śpi. Dzięki temu mógł wymknąć się bez tej dziwnej, krępujące rozmowy, której spodziewał się po przebudzeniu. Teraz jednak z jakiegoś powodu żałował, że chłopak wciąż nie otworzył oczu. Być może gdyby się obudził, mogliby wymienić się numerami telefonów albo może umówić na wieczór.

Nie. To głupie — skarcił się szybko w duchu.

Jeongguk był cholernie przystojny i z tego co widział, na pewno nie narzekał na powodzenie. Ktoś taki jak on pewnie każdą noc spędza z kimś innym. Tym bardziej zważywszy na to, z jaką łatwością zaproponował mu seks. Nie wyglądał przy tym na skrępowanego ani onieśmielonego, co zapewne świadczyło o tym, że nie robił tego pierwszy raz.

Taehyung spojrzał na jego przystojną twarz ten ostatni raz i, odwróciwszy się na pięcie, ruszył w stronę drzwi. Na całe szczęście muzyk nawet nie zamknął ich na zamek, więc otworzył je niemal bezgłośnie i rozchylił na tyle, by móc się wymknąć. Gdy w końcu wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi z cichym trzaśnięciem, oparł się o nie plecami i wypuścił powietrze z płuc. Na kilka sekund zamknął oczy, starając się w końcu wziąć do kupy.

Był już spóźniony. Powinien być w siedzibie ich jednostki o dziewiątej. Uniósł powieki i szybko wyjął swoją komórkę. Uruchomił aplikację i zamówił Ubera, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Odepchnął się od gładkiej powierzchni drzwi i szybko zbiegł po schodach. Wybiegając z klatki, rozejrzał się dookoła. Nie znał dokładnie tej dzielnicy, chociaż wiedział, że wciąż znajdował się blisko Itaewon. Wyszedł więc na chodnik i rozejrzał się za taksówką. Na szczęście kierowca znajdował się w pobliżu, więc nawet nie musiał długo czekać. Po kilku minutach dostrzegł wskazane auto. Wsiadł na tylne siedzenie i wbił wzrok w szybę.

Dzielnica Itaewon znajdowała się całkiem spory kawałek od biura ich jednostki i, mimo że kierowca Ubera zapewne jechał z większą prędkością niż dozwolona, udał, że tego nie widzi. Wiedział, że już jest spóźniony, ale mimo to co chwilę spoglądał nerwowo na swoją komórkę, sprawdzając czas. Nienawidził się spóźniać. Jego ciotka zawsze mu powtarzała, że bycie spóźnionym to oznaka braku szacunku dla drugiej osoby, dlatego niemal na każde spotkanie przybywał z dosyć sporym zapasem czasu. Soohyun miał tendencję do spóźniania się i szczerze tego nienawidził.

Gdy w końcu dostrzegł budynek, w którym znajdowała się siedziba ich jednostki, wypuścił głośno powietrze z płuc, czując nieopisaną ulgę, że w końcu jest na miejscu. Wyprostował się nieco mocniej na swoim siedzeniu i uniósł dłoń, by wyjąć portfel i dopiero w tej chwili zorientował się, że wychodząc w takim pośpiechu z mieszkania gitarzysty, zostawił u niego swojego czarnego bombera.

— Kurwa — zaklął, zdając sobie sprawę z tego, że jego kurtka zapewne wisi wciąż na wieszaku, na który odwiesił ją Jeongguk, gdy tylko weszli do jego mieszkania.

W kieszeni znajdował się portfel z pieniędzmi, kartą kredytową i ze wszystkimi dokumentami. W dodatku zamówił kurs z płatnością gotówką, a nie miał przy sobie ani grosza. Rozejrzał się dookoła przez szybę auta i wskazał do kierowcy, by zatrzymał się naprzeciwko wejścia. Gdy dostrzegł znajomą sylwetkę, odetchnął z ulgą, obniżył szybko okno samochodu i zawołał w kierunku mężczyzny, by powstrzymać go przed wejściem do budynku.

— Lee!

Mężczyzna odwrócił się na dźwięk swojego imienia, a gdy go dostrzegł, zbliży się w stronę auta z szerokim uśmiechem na ustach.

— Hej, Tae — przywitał się. — Coś się stało z twoim autem? — zapytał, ściągając razem brwi, wyraźnie zdziwiony, że jego współpracownik przyjechał zupełnie innym samochodem.

— Tak, nie chciał rano odpalić. Tak się spieszyłem, żeby się nie spóźnić, że zostawiłem na siedzeniu kurtkę z portfelem. Pożycz mi hajs na Ubera. Oddam ci, jak tylko odzyskam portfel — wyjaśnił szybko.

Nie lubił kłamać, więc unikał patrzenia mu prosto w oczy. Nie chciał jednak tłumaczyć się komuś niemal obcemu, dlaczego spóźnił się do pracy i w dodatku dotarł tutaj w totalnej rozsypce. Na szczęście Lee zdawał się uwierzyć w jego tłumaczenie, bez słowa zbliżył się do kierowcy i podał mu należną sumę. Taehyung wysiadł z Ubera i uśmiechnął się do niego z wyraźną wdzięcznością.

— Dzięki, stary. Jestem twoim dłużnikiem — podziękował mu, klepiąc go lekko po plecach. — Widziałeś może Yoongiego?

— Wezwał wszystkich do sali odpraw. Jest nowa sprawa. Pytał o ciebie — odpowiedział tamten.

— Kurwa — zaklął Kim. — Okay, to nie przeciągam — dodał, po czym skinął do niego i ruszył biegiem w stronę wejścia do budynku.

Wbiegł po schodach, pokonując po dwa stopnie naraz, po czym pchnął drzwi i wszedł do środka. Nie rozglądając się dookoła, od razu ruszył w stronę sali odpraw, która znajdowała się w głębi korytarza. Gdy był już blisko, dostrzegł przez odsłonięte żaluzje, że wewnątrz jest zebrany cały zespół. Yoongi stał przed rzutnikiem i coś tłumaczył. Taehyung zaklął w duchu.

Dotąd nigdy wcześniej nie spóźnił się do pracy, a teraz nie dość, że zaspał i nie zdołał dotrzeć na czas, w dodatku musiał wejść na salę pełną agentów. Dobrze wiedział, że nie ma najmniejszych szans na to, by jego spóźnienie uszło niezauważone. Wciągnął więc haust powietrza, by dodać sobie odwagi i szybko nadusił na klamkę, otwierając drzwi na tyle cicho, jak bardzo było to możliwe. Mimo to gdy tylko uchylił drzwi, oczy wszystkich zebranych w tym jego szefa, zwróciły się w jego stronę. Taehyung zwilżył szybko wargi i wygiął je w niezręcznym uśmiechu.

— Przepraszam za spóźnienie, szefie — powiedział szybko, unosząc dłoń w geście przeprosin, po czym zamknął za sobą drzwi i wsunął się do kąta, stając obok Hoseoka jak skarcone dziecko.

— Okay, to skoro już jesteśmy w komplecie... — zaczął Min i przełączył slajd na rzutniku. — To nasza ofiara — wyjaśnił.

Taehyung przeniósł wzrok na ekran, na którym pojawiło się zdjęcie kobiety wykonane zapewne przez patologa. Ofiara była młoda i musiała być kiedyś bardzo atrakcyjna, chociaż z niemal białą skórą i sinymi ustami wyglądała na starszą, zmęczoną. Mimo że nie zdążył nic zjeść, miał wrażenie, że cała zawartość żołądka podchodzi mu do gardła. Czuł, że chyba nigdy nie będzie w stanie przywyknąć do widoku martwej ofiary. Szczególnie gdy zbrodnia dotyczyła kogoś tak młodego.

— Ofiarę zidentyfikowano jako Jo Yihyun. Dwadzieścia pięć lat. Od roku pracowała jako asystentka w Lin Corp. Jej ciało znaleziono w pobliżu Daesan-Ri. Wstępne oględziny wykazały, że prawdopodobną przyczyną śmierci było uduszenie. Miała przy sobie torebkę. Pieniądze, karty... Wszystko było na miejscu, więc wykluczono napaść na tle rabunkowym. Są też ślady napaści seksualnej. Najprawdopodobniej przed śmiercią została zgwałcona, chociaż czekamy jeszcze na szczegółowy raport — wyjaśnił Min. — Kwon, Chung, wy pojedziecie do jej miejsca zamieszkania. Trzeba porozmawiać z sąsiadami. Może ktoś coś widział. Może przyjmowała jakichś gości. Cokolwiek uda wam się dowiedzieć — to mówiąc, wyciągnął w stronę dwójki mężczyzn jakieś dokumenty. — W środku macie adres. Wypytajcie każdego, kogo tylko dacie radę namierzyć. — Jung i Kim, wy pojedźcie do jej biura. Porozmawiacie z jej współpracownikami. W firmie pracuje też jej najlepsza przyjaciółka. Ja... Ja pojadę do jej rodziców.

Min wyciągnął akta w stronę Junga, a on chwycił je w swoje dłonie i niemal od razu zaczął studiować. Yoongi podał jeszcze kilka dodatkowych informacji i w końcu pozwolił się wszystkim rozejść. Taehyung odwrócił się więc na pięcie i szybko ruszył w stronę wyjścia. Gdy wyszli na zewnątrz, przeniósł wzrok na swojego partnera, ale gdy to zrobił, napotkał spojrzenie jego ciemnych oczu, wpatrzone w niego. Na wargach Junga igrał łobuzerski uśmiech. Kim odwrócił szybko od niego swój wzrok i już miał zamiar ruszyć dalej, gdy Hoseok zacisnął dłoń na jego przedramieniu, powstrzymując go przed odejściem i zmuszając, by znowu odwrócił się w jego stronę.

— Chcesz mi powiedzieć, co się stało, że pan Kim „nigdy się nie spóźniam" zjawił się niemal pół godziny po czasie? — zapytał, przyglądając mu się uważnie.

Taehyung jednak zdawał się unikać jego wzroku, poruszył się nieco niepewnie, a z jego ust wyrwał się nienaturalny śmiech, który wskazywał na to, że chłopak czuje się niezręcznie. Uniósł prawą dłoń i pogładził nią swój kark.

— Zaspałem — odpowiedział wymijająco, co skłoniło Hoseoka jedynie do tego, by przyjrzeć mu się bardziej uważnie.

Ciemne włosy młodszego policjanta skryte były pod czarną baseballówką. Jej daszek zwrócony był do przodu, przez co nie mógł dokładnie dostrzec jego spojrzenia. Przesunął jednak wzrok niżej i dostrzegł, że koszulka jego przyjaciela jest dosyć mocno pognieciona, co było raczej nie w jego stylu. Taehyung lubił ubierać się swobodnie. Miał raczej sportowy styl, ale zawsze dbał o to, by nawet zwykły T-shirt był schludny i uprasowany. Ściągnął razem swoje brwi, przez chwilę zastanawiając się, dlaczego tym razem Kim nie zwrócił na to uwagi i w końcu zdał sobie sprawę, że chłopak jest ubrany dokładnie tak, jak wczoraj wieczorem, gdy widział go ostatni raz.

Czy to możliwe, żeby...?

— Czy mi się zdaje, czy ty masz na sobie wczorajsze ubranie? — zapytał, chociaż był niemal pewny, że jego spostrzeżenie jest trafne. Nie na darmo spędził w tej pracy tyle lat. — Ej, to dlatego wczoraj przepadłeś jak kamień w wodę? Poszedłeś po nasze drinki i gdzieś zniknąłeś. Myślałem, że może zdecydowałeś się już pójść do domu. Yoongi do ciebie dzwonił, ale nie odebrałeś.

— Spotkałem starego kumpla i nocowałem u niego — skłamał szybko, chcąc uciąć temat w zarodku.

— Hmm, starego kumpla? — powtórzył Jung, wciąż zdecydowanie nie dowierzając słowom przyjaciela.

— D-dasz mi piętnaście minut? Chciałem wziąć szybki prysznic i przebrać się. Mam tutaj zapasowe ciuchy.

Hoseok zmierzył go uważnie od stóp do głów, wyginając wargi w delikatnym uśmiechu, jednak nic więcej nie powiedział. Był przekonany, że Kim nie mówił mu prawdy, ale wiedział, że prędzej czy później i tak to z niego wyciągnie. Wiedział, że Taehyung nie należał do zbyt dobrych kłamców. Od razu było wiadomo, że chłopak coś kręci.

— Jasne. Tylko się pospiesz. Poczekam tutaj na ciebie — powiedział jednak. — W międzyczasie przejrzę akta.

Taehyung skinął i pobiegł w stronę szatni. Pospiesznie wyjął czyste ubranie ze swojej szafki. Po pracy często chodził na strzelnicę, która znajdowała się w podziemiach ich biurowca. Zawsze miał więc tutaj jakieś zapasowe ubrania. Wyjąwszy ciuchy, skierował się w stronę pryszniców. Położył ubranie i ręcznik na drewnianej ławce, po czym szybko zdjął z siebie ubranie i całkowicie nagi wszedł pod jeden z pryszniców. Umył ciało, starając się przy tym nie zamoczyć włosów. Nie miał czasu, by teraz je suszyć, a nie chciał jechać do biura ofiary z mokrymi. Gdy skończył, zakręcił kurek i, zaczesawszy włosy palcami do tyłu, wyszedł z kabiny. Osuszył ciało ręcznikiem, by po chwili ponownie się ubrać, tym razem zakładając na siebie czystą, czarną koszulkę i czarne bojówki. Nie lubił przydługich rękawów, więc zawinął nieznacznie jeden, a potem drugi rękaw, odsłaniając nieco mocniej swoje ramiona. Przewiesił przez wąską talię pas z kaburą i kajdankami, po czym założył czarne buty i zawiązał je niechlujnie. Wyszedł z łazienki i szybko schował ubranie, które wcześniej miał na sobie do szafki. Gdy je wrzucał do środka, do jego nozdrzy wkradł się zapach perfum gitarzysty. Jego zapach musiał przeniknąć na tkaninę, gdy dociskał swoje ciało do jego, jadąc z nim motocyklem w stronę jego mieszkania. Nie potrafiąc się powstrzymać, uniósł delikatnie koszulkę, by ją powąchać, wciągając do płuc ten zmysłowy zapach.

Gdy jechał do siedziby jednostki, czuł jego zapach na swojej skórze. Teraz jedynie wyczuwał delikatną drzewną nutę na swoich ciemnych lokach. Musiał przyznać, że trochę żałował, że zmył ten zapach ze swojej skóry. Przez to czuł, jakby przystojny gitarzysta był teraz już tylko pięknym wspomnieniem. Westchnął głośno i, zamknąwszy szafkę, ruszył do wyjścia z szatni. Wystarczyło, że wyszedł na korytarz, a dostrzegł, jak sfrustrowany Jung potrząsa automatem ze słodyczami, który znajdował się przy wyjściu. Jak się domyślił, najwyraźniej urządzenie połknęło jego pieniądze, a w zamian nie wyrzuciło wybranego towaru. Ten automat ciągle się zacinał, przez co już dawno zrezygnował z kupowania w nim czegokolwiek. Jung jednak najwyraźniej lubił ryzyko i po raz kolejny postanowił zmierzyć się z tą bezduszną maszyną. Prychnął delikatnie pod nosem i w kilku długich krokach zbliżył się do przyjaciela.

— Okradł cię? — zapytał, wyraźnie rozbawiony frustracją partnera.

Hoseok uderzył dłonią w przód automatu, po czym spojrzał na niego, karcąc go swoim wzrokiem.

— Nie wiem, jakim prawem ten złodziej wciąż tu jest. Kręci się tu tyle glin, a to gówno kradnie tuż pod naszym nosem! — krzyknął na automat, jakby ten mógł zrozumieć jego słowa. — Lepiej oddaj mi ten hajs, zanim...

— Masz zamiar go aresztować? — zażartował Kim. — No nie wiem, to całkiem potężny koleś, może lepiej zaczekaj na posiłki, hm?

— To nie jest śmieszne, Kim. Ten automat pożarł mój hajs i nie wypluł mojego snickersa. Ja uwielbiam snickersy i już się na niego napaliłem. Jak go nie zjem, będę mieć zły humor do końca dnia — odpowiedział, wydymając wargi w geście niezadowolenia. Wsunął dłoń do kieszeni i wyjął z niej kilka monet. Rozłożył je na dłoni i przez chwilę przeglądał, sprawdzając, czy ma odpowiednią sumę, by ponowić zamówienie. — Daj mi jakieś drobne — polecił jednak, wyciągając dłoń w stronę przyjaciela.

Taehyung zwilżył wargi, czując, jak jego puls przyspiesza.

— Z-zapomniałem portfela — odpowiedział Kim. — Zaspałem i zostawiłem kurtkę u... — zawahał się. — Mojego kumpla — dokończył jednak, ciągnąc dalej historię, którą podsunął przyjacielowi, zanim poszedł się przebrać.

Hoseok zaklął pod nosem, po czym jeszcze raz walnął ręką w automat. Gdy ten jednak wciąż nie wypluł jego zamówienia, odwrócił się na pięcie i przeniósł wzrok na swojego partnera.

— Okay, to jedźmy już, zanim puszczą mi nerwy i skopię mu tyłek — polecił i ruszył przed siebie.

Taehyung zaśmiał się pod nosem i ruszył w jego ślady. Razem wyszli z budynku i zbiegli szybko po schodach, by skierować się w stronę parkingu, gdzie znajdował się ich wóz. Zwykle jeździli w cywilnych ubraniach i posługiwali się nieoznakowanym autem. Ludzie chętniej rozmawiali z nimi, gdy nie mieli na sobie mundurów, bądź gdy ich auto nie krzyczało z daleka „policja". W ich jednostce ważna była dyskrecja. Jung otworzył auto i bez zbędnego pytania wsunął się na miejsce kierowcy. Kim nie protestował, mimo że lubił prowadzić. Wiedział jednak, że głodny Hoseok to marudny Hoseok. Wolał więc, by jego partner skupił się na jeździe, tym bardziej że jego myśli wciąż wracały do pewnego czarnowłosego mężczyzny.

Wskoczył na miejsce pasażera i szybko zapiął pasy, po czym wyjął komórkę z kieszeni spodni i podpiął ją, by podładować już niemal rozładowaną baterię i położył telefon na desce rozdzielczej, by w końcu opaść na oparcie, sadowiąc się wygodnie. Hoseok również zapiął pasy i uruchomił silnik auta. Ruszając powoli z miejsca parkingowego, rzucił akta na jego kolana.

— Przejrzyj sobie — polecił, a Taehyung zacisnął palce na papierowej teczce.

Miał świetną pamięć. Potrafił zapamiętać w krótkim czasie różne rzeczy niemal z fotograficzną dokładnością. Dobrze pamiętał zdjęcie dziewczyny, które chwilę temu pokazywał im Yoongi. Nie musiał na nie patrzeć, by dokładnie wiedzieć, jakie ślady znaleziono na jej ciele. Był niemal w stanie odtworzyć każde słowo ich szefa, które padło z jego ust odnośnie tej sprawy. Mimo to otworzył teczkę i ponownie zaczął studiować akta.

— Gdzie on mieszka? — zapytał nagle Hoseok, włączając się do ruchu, a Taehyung uniósł wzrok znad dokumentów i skrzyżował z nim spojrzenia we wstecznym lusterku, nie do końca rozumiejąc, o co jego partner pyta. — Ten twój kumpel — wyjaśnił więc Jung. — Jedziemy niemal na drugi koniec miasta, więc jeśli to gdzieś po drodze, możesz do niego wpaść po kurtkę i portfel — wyjaśnił.

Taehyung poruszył się nieco nerwowo, prostując się na swoim siedzeniu i przeniósł zaskoczone spojrzenie na przyjaciela.

— C-co? — wydusił. — Nie. Nie trzeba... To... Nie będziemy na to teraz tracić czasu — dodał.

— Daj spokój — odparł Jung, zbywając go ruchem dłoni. — Gdzie to? — powtórzył stanowczo.

— B-blisko Itaewon — odpowiedział w końcu Kim, nie będąc pewnym, czy dobrze robi, odpowiadając na pytanie partnera. Dodatkowo poczuł się dziwnie zdenerwowany na myśl, że miałby go znowu zobaczyć. Nie wiedział, czy jest gotowy ponownie spojrzeć w te czarne jak smoła oczy nieznajomego. — A-ale nie musimy... — dodał.

— Przecież to po drodze. I tak musimy tamtędy przejechać — rzucił Hoseok, spoglądając na odbicie przyjaciela we wstecznym lusterku. — Wejdziesz na górę, zabierzesz swoje rzeczy i pojedziemy dalej — to mówiąc, podał mu komórkę, którą Taehyung położył na desce rozdzielczej zaraz po wsunięciu się na fotel pasażera. — Zadzwoń do niego i powiedz, że będziemy za jakieś pół godziny. Może nawet szybciej.

Kim wziął od niego niepewnie swój telefon i przeniósł wzrok na wygaszony ekran, by po chwili ponownie spojrzeć na przyjaciela. Nie wiedział, co powinien zrobić. Tak naprawdę skłamałby, mówiąc, że z chęcią by go nie zobaczył, a jego portfel był całkiem niezłym pretekstem, by móc znowu go spotkać, ale nie był pewny, czy powinien tam teraz pojechać ani, czy ma odwagę na tę konfrontację. Być może obawiał się, że gdy tam pojedzie, gitarzysta po prostu odda mu jego rzeczy i już więcej go nie zobaczy?

— No — ponaglił go Jung, wyrywając z zamyślenia. — Czemu nie dzwonisz? — zapytał, ściągając razem swoje brwi.

Taehyung rozchylił wargi, by coś powiedzieć, ale ponownie je zamknął. Przeniósł spojrzenie na ekran telefonu i przez chwilę wpatrywał się w wygaszony wyświetlacz, by w końcu spojrzeć na przyjaciela.

— N-nie znam jego numeru — wyznał w końcu. — T-tak naprawdę... To nie mój kumpel — zrobił chwilową pauzę, jakby zastanawiał się, czy powinien to powiedzieć. W końcu jednak dodał: — I... Być może poznałem go wczoraj.

— Uuuu! — zawołał Jung, wyraźnie podekscytowany i na chwilę przeniósł na niego swój wzrok. — Czyżby grzeczny chłopiec w końcu zrobił coś niegrzecznego? — zapytał, poruszając swoimi brwiami w dwuznaczny sposób, a jego wargi wygięły się w szerokim uśmiechu. — To dlatego wczoraj tak nagle zniknąłeś?

— Poszedłem kupić nam drinki i spotkałem go przy barze. Chwilę rozmawialiśmy i... Tak jakoś wyszło.

— Poderwałeś go?

— Tak właściwie, to... Chyba bardziej pozwoliłem mu się poderwać... — odpowiedział Kim, prychając delikatnie pod nosem na wspomnienie tej bezwstydnej propozycji gitarzysty. — Pojechaliśmy do niego i... reszty sam się domyślasz. Zostałem u niego do rana, a gdy się obudziłem, okazało się, że już jestem spóźniony, więc szybko się ubrałem i wezwałem Ubera. Dopiero w taksówce zorientowałem się, że zostawiłem u niego swoją kurtkę z portfelem w kieszeni — wyjaśnił.

— Och, to cudownie! — zawołał Jung, na co Taehyung ściągnął razem swoje brwi i odwrócił się mocniej w jego stronę.

— Serio? Właśnie powiedziałem ci, że zostawiłem portfel i dokumenty u kogoś, kogo w ogóle nie znam, a ty mówisz, że to cudowne? — zapytał, parskając śmiechem.

— Nie przesadzaj — skarcił go Hoseok poważnym tonem, po chwili jednak jego wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. — Skoro spędziłeś tam całą noc, to zakładam, że poznałeś go całkiem dogłębnie — zażartował, a Kim wymierzył mu silny cios w ramię. — Hej! — jęknął Jung. — To czynna napaść na policjanta na służbie!

— Jak nie przestaniesz, to „napaść" zamieni się w „morderstwo z premedytacją" — zagroził, kręcąc głową.

— Ej, przecież seks na jedną noc to nic złego. Ty tego chciałeś, on tego chciał. I mamy o dwie szczęśliwe osoby więcej na tym szarym świecie — odpowiedział starszy, wzruszając ramionami. — Szerzenie miłości to nic złego, Tae.

— Wiem. Po prostu ja nie robię takich rzeczy. Wiesz, że odkąd zerwałem z Soohyunem... Sam nie wiem, jak to się stało.

— Pewnie to niezłe ciacho, co? Skoro już przerwałeś dla niego celibat, to musi być gorący, hm?

— Jest cholernie przystojny — przyznał w końcu młodszy, wracając myślami do tej idealnie wykrojonej szczęki gitarzysty, jego delikatnych warg i błyszczących oczu.

— Kim, czy ty się rumienisz? — zapytał starszy, wyraźnie się z nim drażniąc. — Ooo, widzę, że on naprawdę ci się podoba! — dodał jednak szybko, nie oczekując odpowiedzi. Uśmiech nie schodził z jego ust.

— Spadaj! — warknął Taehyung. — Jest przystojny, ale co z tego? Tym bardziej on może mieć co noc kogoś innego. A poza tym... To tylko seks na jedną noc. Pewnie nigdy więcej się nie spotkamy — dodał, czując nieprzyjemny gorzki smak tych słów na czubku swojego języka.

Ciężko było się przyznać, ale miał cichą nadzieję, że być może to jednak nie koniec ich znajomości. Dawno nie czuł się tak zaintrygowany. Wiedział jednak, że ktoś taki jak Jeongguk mógł z łatwością przebierać w partnerach i spędzać każdą noc z kimś innym.

— Jeśli ci się podoba, to czemu nie spotkacie jeszcze raz? — rzucił Jung, chociaż najwyraźniej wcale nie oczekiwał odpowiedzi, bo niemal od razu zaczął mówić dalej. — Życie jest za krótkie, żeby się przejmować. A ty przecież jesteś niedorzecznie przystojny. Serio. Wszystkie moje koleżanki się w tobie kochają. Przed każdą imprezą pytają, czy będzie ten „przystojniak z uroczym uśmiechem", a kiedy im przypominam, że lubisz penisy i tak mają nadzieję, że cię nawrócą...

— Żartujesz?

Chciałbym — odparł Jung, śmiejąc się. — A... Seks był dobry? — zapytał po chwili, ponownie zerkając w stronę Taehyunga.

— Hobi... — jęknął Kim, jakby chciał w ten sposób zmusić przyjaciela, by nie zadawał więcej takich niezręcznych pytań.

— No co? Przecież to normalne pytanie — odparł starszy, wzruszając ramionami. — Jeśli było kiepsko. To sprawa prosta. Było minęło. Ale jeśli było fajnie... To, czemu nie spróbować jeszcze raz?

Taehyung milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się, czy powinien odpowiedzieć na pytanie przyjaciela. Nigdy nie rozmawiał z nim tak otwarcie na temat seksu. Być może dlatego, że nie był z nikim od ponad roku. Już niemal zapomniał, jakie to uczucie być z kimś tak blisko.

— Było... — zaczął nieco niepewnie, jednak gdy znowu do jego głowy wkradły się wspomnienia wczorajszych wydarzeń, jego wargi ułożyły się w piękny łuk. — Było cholernie dobrze — przyznał więc, nie potrafiąc zdobyć się na kłamstwo.

— Noo — pochwalił go Hoseok, wyraźnie usatysfakcjonowany jego wyznaniem. — A... ty jesteś z tych, co wolą... No wiesz. Wolisz jak to ty jemu czy... — kontynuował nieco niezręcznie, nie patrząc na Kima. Jego wzrok skierowany był na drogę przed nim. — Nie to, żebym był uprzedzony. Po prostu jestem ciekawy... — dodał jednak szybko, jakby obawiał się, że milczenie Taehyunga może oznaczać, że poczuł się urażony jego pytaniem.

Jednak nic podobnego. Taehyung milczał, przyglądając mu się uważnie, ale czuł się rozbawiony tym, jak Hoseok niezręcznie próbuje go wypytać o jego preferencje. I o ile nie przepadał za opowiadaniem o swoim prywatnym życiu, to nie miał najmniejszego problemu ze swoją orientacją. Nigdy nie wstydził się tego, że jest homoseksualny. Gdy ktokolwiek podczas jego nauki w akademii drwił z tego, że jest gejem, a pcha się do takiego „męskiego" zawodu, szybko udowadniał im swoją determinacją i wynikami w jak wielkim błędzie byli. Nigdy nie pozwolił na to, by ktokolwiek poniżał go czy ujmował jego zasługom ze względu na jego upodobania seksualne.

— Widziałem cię pod prysznicem i masz... Nie to, żebym specjalnie podglądał... Mamy wspólne prysznice, więc... Widziałem niechcący, że... Więc jeśli to ty jego... Chyba powinien być zadowolony... — mamrotał Jung, coraz bardziej plącząc się w swoim wywodzie, gdy jednak Kim roześmiał się głośno, nie mogąc się dłużej powstrzymać, przeniósł na niego swój karcący wzrok. — Ej, no! Staram się być... Dyplomatyczny.

— Lepiej zostaw dyplomację innym, Jung — rzucił młodszy, prychając z rozbawienia. — Nie wiem tylko, jak mam teraz żyć z wiedzą, że podglądałeś mnie pod prysznicem i sprawdzałeś długość mojego penisa — dodał, wyraźnie się z nim drażniąc.

— Nie sprawdzałem! — zaprotestował szybko Hoseok, prostując sylwetkę na swoim miejscu i zaciskając mocniej dłonie na kierownicy. — Po prostu... Ciężko nie zauważyć... — urwał, czując, że coraz bardziej się pogrąża. — Nieważne — dodał więc, by skończyć ten temat, zanim palnie coś gorszego. — Chodziło mi o to, że jemu pewnie też się podobało...

— Jestem z tych, którzy lubią i to i to — wyznał w końcu Kim, ratując przyjaciela z opresji, a Jung przeniósł na niego zaskoczone spojrzenie.

— To tak można? — zapytał. — Myślałem, że...

Taehyung ponownie się roześmiał, wypełniając wnętrze auta swoim niskim, głębokim śmiechem.

— Oj, można. Zwykle to ja wolę być topem, ale lubię się zamieniać. To bardziej ekscytujące i urozmaica seks. Chociaż z moim eks... — urwał, na chwilę wracając myślami do Soohyuna. — Cóż... — westchnął. — Z nim nie było tak fajnie, ale ten chłopak...

— Och, więc to on... — wydusił Hoseok, gdy zdał sobie sprawę z tego, co właśnie wyznał mu przyjaciel. — To... To chyba fajnie, nie?

— Bardzo fajnie — potwierdził Kim, ponownie prychając, szczerze rozbawiony ich rozmową.

Przez chwilę jechali w zupełnej ciszy, chociaż Taehyung czuł w kościach, że to jeszcze nie koniec tego przesłuchania. Już zdążył się przyzwyczaić do tego, że jego przyjaciel był mocno dociekliwy. Być może dlatego był tak świetnym agentem. Od dawna wiedział też, że w jego słowniku raczej nie ma takiego słowa jak zawstydzenie. Jung zwolnił, widząc, że przed nimi jest czerwone światło i pozwolił, by auto powoli dotoczyło się do pasów. Gdy w końcu się zatrzymali, zaczął stukać palcami o obicie kierownicy i zwilżył wargi. Kim obserwował go uważnie. Czuł, że Hoseok chce go jeszcze o coś zapytać, więc kiedy dostrzegł, że wargi policjanta rozchylają się delikatnie, prychnął odruchowo pod nosem.

— To... Czy on też ma fajnego penisa? — zapytał nagle Jung, a słysząc jego pytanie, Taehyung niemal udławił się własną śliną.

— Co? — wydusił z trudem, wciąż kaszląc. — Jung! Jeeez! Czemu ty mnie pytasz o jego penisa? — jęknął.

— No nie wiem. Jak kumpel hetero opowiada mi o nowej dziewczynie, to mówi mi, że jest ładna i na przykład, że ma fajne cycki, więc...

— Nie — jęknął Kim, kręcąc głową. — Jesteś dla mnie jak starszy, nieznośny brat, ale... Nie będziemy rozmawiać o jego penisie — powiedział stanowczo.

Hoseok skinął, wypuszczając z ulgą powietrze z płuc, jakby i jemu ulżyło, że nie musi dalej wypytywać. Ruszył z miejsca i skręcił w kolejną przecznicę, kierując auto w stronę dzielnicy Itaewon.

— Okay, jesteśmy już blisko Itaewon. Pamiętasz, gdzie on mieszka? — zapytał.

— Tak. Jedź na razie prosto, a za jakieś pięćset metrów skręć w prawo. Jeśli się nie mylę, to powinno być zaraz za zakrętem — wyjaśnił.

Jung bez słowa wykonał jego polecenie. Gdy skręcił we wskazaną uliczkę, zwolnił, czekając na znak przyjaciela, by się zatrzymać.

— T-to tutaj — powiedział nagle Kim, niemal wypluwając te słowa przez zaciskające się gardło, a Hoseok zatrzymał auto.

Taehyung miał wrażenie, że zawartość żołądka podchodzi mu do gardła ze zdenerwowania. Nie pamiętał nawet kiedy ostatni raz czuł się podobnie. Czuł, że zasycha mu w gardle, więc szybko zwilżył wargi językiem, po czym przesunął dłońmi po skrytych za czarnymi bojówkami udach.

— Może jednak nie powinienem tam iść? — spytał nagle, zwracając twarz w stronę przyjaciela. — Co mam mu powiedzieć?

— Że przyszedłeś po portfel, głupku — zaśmiał się Jung. — I zaproś go na randkę. Albo seks... Cokolwiek masz ochotę. Podoba ci się, nie ma co się oszukiwać... — odpowiedział, wzruszając ramionami, po czym wysiadł z auta i rozejrzał się dookoła, uważnie skanując ulicę.

Młodszy policjant wciągnął haust powietrza do płuc i pchnął drzwi, by wysiąść z auta. Wygładził nerwowo czarną koszulkę i zdał sobie sprawę z tego, że jego talię wciąż opasa pas z kaburą i kajdankami. Szybko zdjął go i wrzucił na tylne siedzenie auta. Gdy ponownie się odwrócił, napotkał spojrzenie Junga.

— On nie wie, że jestem gliną — wyjaśnił, mimo że starszy nie powiedział ani słowa. — I... Chyba lepiej, żeby nie wiedział.

— Dlaczego? Nawet nie wiesz, jak to niektórych kręci — zażartował Jung, po czym znowu rozejrzał się uważnie dookoła. — Muszę przyznać, że ten koleś mieszka w fajnej dzielnicy. Mógłbym tu zamieszkać — przyznał, robiąc kilka kroków w przód. — O! Och, kurwa! Widzisz to? — zawołał nagle i ruszył szybko przed siebie, a Taehyung ściągnął razem swoje brwi i odprowadził go wzrokiem, gdy jednak zobaczył, gdzie zmierza jego przyjaciel, zaklął cicho i ruszył w jego ślady. — Och, mój Boże! Widzisz to cudo?! — zapytał Jung, wskazując na czarny motocykl, zaparkowany dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zatrzymał się wczoraj Jeongguk. — Możemy go zarekwirować?

— Nie. Nawet nie waż się go tknąć.

Hoseok wygiął wargi w uśmiechu i zwrócił twarz w stronę Taehyunga. Jego prawa brew uniosła się w pytającym geście.

— Uuu! Czy to jego motocykl?

— Jego — przyznał Kim, po czym zaśmiał się na wspomnienie wczorajszego wieczora. — Wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Gdy zaprowadził mnie, żeby wziąć motocykl, okazało się, że zaparkował na zakazie, a gdy go zapytałem, czy często łamie przepisy, zapytał, czy mam zamiar donieść na niego glinom — dodał, śmiejąc się na to wspomnienie.

— Trzeba było mu powiedzieć, że jak tak bardzo chce, to możesz go przykuć do kaloryfera — zażartował Jung, a Taehyung ponownie się roześmiał.

— Może kiedyś to wykorzystam — odpowiedział, nie przestając się uśmiechać. — Okay. Daj mi dziesięć minut — powiedział w końcu, spoglądając w stronę wejścia. — Zaraz wracam — dodał, po czym ruszył w stronę budynku.

Już miał zamiar zadzwonić domofonem, gdy nagle drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich jakaś kobieta. Taehyung odruchowo przytrzymał dla niej drzwi, a starsza pani uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu i ruszyła przed siebie. Kim wszedł więc do środka budynku i szybko wbiegł po schodach, zatrzymawszy się, dopiero gdy dotarł na samą górę. Stanął pod drzwiami i przesunął dłonią po swoich ciemnych lokach. Czuł się zdenerwowany, ale też dziwnie podekscytowany na myśl, że znowu go zobaczy. Gdy wychodził stąd rano, wybiegając w pośpiechu, nie wiedział, czy kiedykolwiek jeszcze go spotka, a teraz ponownie stał pod jego mieszkaniem.

Wstrzymując oddech, wyciągnął dłoń i zapukał do drzwi. Czuł, jak serce w jego piersi obija się chaotycznie o żebra. Czekał dosyć długo, ale nikt nie otwierał, wyciągnął więc dłoń, by zapukać jeszcze raz, ale zanim jego kłykcie zdążyły zetknąć się z drewnianą powierzchnią, drzwi mieszkania otworzyły się. Z mocno bijącym sercem uniósł wzrok i tak jak się spodziewał, jego oczom ukazał się młody gitarzysta. To, co zobaczył jednak, po raz kolejny przerosło jego oczekiwania.

Jeongguk musiał najprawdopodobniej przed chwilą skończyć brać prysznic. Jego ciemne, kruczoczarne włosy były rozpuszczone, nieco mocniej poskręcane niż gdy poznali się wczoraj, zapewne od nadmiaru wilgoci. Taehyung od razu dostrzegł, że ścieka z nich woda, spadając na kark i szerokie ramiona. Gitarzysta był nagi, jedynie jego pas opasał biały ręcznik. Nie potrafiąc się powstrzymać, młody policjant przesunął powoli swoim wzrokiem od bosych stóp, wyrzeźbionych łydek, przez silne uda znikające za białą tkaniną frotté, płaski brzuch i silną klatkę piersiową. Dopiero teraz zauważył, że pod lewą piersią chłopaka jest widoczna dosyć spora blizna. Miał ochotę wyciągnąć dłoń i przesunąć po niej opuszkami palców, badając ją ostrożnie. W swojej pracy widział podobne blizny. Mógłby przysiąc, że to blizna, jaką mógłby zostawić jedynie postrzał z broni palnej, ale zanim ta myśl na dobre zdążyła się zagnieździć w jego głowie, do jego uszu wkradł się głos mężczyzny, wciąż naznaczony tą niedorzecznie seksowną, poranną chrypką, której mógłby słuchać codziennie.

— Hej — przywitał się gitarzysta, a Taehyung od razu przeniósł wzrok na jego twarz i napotkał spojrzenie niemal czarnych tęczówek. Muzyk miał niebywale piękne oczy, okolone kurtyną grubych rzęs.

Jeongguk, oparłszy się biodrem o framugę drzwi, przeskanował go swoim wzrokiem, sunąc po jego sylwetce niemal z taką samą precyzją, z jaką on przyglądał mu się chwilę temu. Kim dostrzegł, że wargi muzyka wygięły się w nieco leniwym, seksownym uśmiechu, jakby odczuwał satysfakcję z tego, co widzi.

— Hej — wydusił, czując dziwny ucisk w dole brzucha pod jego intensywnym spojrzeniem. Rozchylił wargi, by wyjaśnić, dlaczego tu jest, jednak muzyk go ubiegł, odzywając się, zanim zdążył wydusić, chociaż jeszcze jedno słowo.

— Czy my się znamy? — zapytał, a Taehyung zamrugał kilka razy, zaskoczony jego pytaniem.

Gdy zdecydował się przyjąć propozycję muzyka, by pójść do jego mieszkania, dobrze wiedział, że to najprawdopodobniej przygoda na jedną noc. Wychodząc rano w pośpiechu, nie planował tu wracać i tak naprawdę był przekonany, że już nigdy więcej go nie zobaczy. Jeongguk zapewne myślał tak samo, więc domyślał się, że chłopak z pewnością będzie zaskoczony jego wizytą, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że mógłby go nie rozpoznać. Tym bardziej że gitarzysta był trzeźwy, gdy się poznali. Był pewny, że wczoraj nie wypił nawet łyka alkoholu, a seks z nim był zdecydowanie jednym z najlepszych, jakie przeżył, a być może nawet najlepszym. Wiedział, że długo o nim nie zapomni i skłamałby, mówiąc, że nie liczył na to, że muzyk również długo o nim nie zapomni, nawet jeśli kolejną noc miałby spędzić, trzymając w ramionach kogoś innego.

Chciał, by Jeongguk o nim pamiętał.

— J-ja... — zaczął więc niepewnie, wyraźnie zaskoczony pytaniem gitarzysty. Nie wiedział, jak ma mu teraz wyjaśnić, że to on jest tym chłopakiem, który wczoraj powtarzał jego imię jak mantrę, gdy kochali się w jego łóżku. — To znaczy... Ty... — plątał się dalej, czując, jak jego zdenerwowanie rośnie. Przeszło mu przez myśl, żeby po prostu się odwrócić i uciec, by mógł się zapaść pod ziemię w samotności, ale potrzebował odzyskać swoje dokumenty, więc jedynie przestąpił z nogi na nogę niezręcznie. — Wczoraj... My... — dodał po chwili, starając się znaleźć jakieś odpowiednie słowa, by wyjaśnić mu, dlaczego tu jest.

Zaschło mu w ustach, więc przesunął językiem po dolnej wardze i przeczesał nerwowo palcami swoje ciemne loki. Nie miał dzisiaj czasu, by ułożyć włosy, więc te nieposłuszne wpadły na jego ciemne oczy. Spojrzał na swoje buty, po czym rozchylił wargi i, wyciągnąwszy do płuc haust powietrza, zebrał w sobie odwagę, by w końcu powiedzieć, czemu tu jest, gdy nagle do jego uszu wkradł się głośny, melodyjny śmiech gitarzysty. Przeniósł więc na niego swój wzrok. Teraz twarz Jeongguka zdobił piękny, szeroki uśmiech, a czarne jak smoła oczy błyszczały żywo.

— Żartuję — przyznał, najwyraźniej szczerze rozbawiony jego zawstydzeniem. — Naprawdę myślałeś, że mógłbym zapomnieć tę noc? — zapytał, chociaż wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Otworzył szerzej drzwi i wskazał, by młody policjant wszedł do środka. — Wejdź.

Taehyung odetchnął z ulgą i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Gdy to zrobił, wszedł głębiej do mieszkania i rozejrzał się uważnie. Wnętrze wyglądało dokładnie tak, jak to zapamiętał. Gitarzysta musiał zapewne dopiero niedawno wstać, bo niemal od razu dostrzegł, że jego spodnie i koszulka wciąż znajdują się na ziemi dokładnie tam, gdzie wczoraj je rzucił, a pościel na łóżku wciąż była zmierzwiona od ich rozgrzanych ciał. Jeongguk zbliżył się do czarnych jeansów i podniósł je z ziemi, po czym to samo uczynił z białą bokserką, która wczoraj tak idealnie podkreślała jego umięśnione, wytatuowane ramiona i rzucił ubrania na łóżko. Dopiero gdy to zrobił, odwrócił się ponownie w jego stronę.

— Z-zostawiłem tu swoją kurtkę — wyjaśnił Kim, wskazując na czarnego bombera, który teraz wisiał na oparciu jednego z krzeseł, ustawionego przy kuchennej wyspie i zrobił ostrożnie kilka kroków w tę stronę. — Nie chcę ci przeszkadzać, więc...

— Nie przeszkadzasz — przerwał mu gitarzysta.

Przez chwilę obydwaj milczeli. Taehyung miał zamiar zabrać kurtkę i wyjść, ale gdy gitarzysta wpatrywał się w niego tak intensywnie, nie potrafił się poruszyć, jakby te piękne, ciemne oczy nieznajomego hipnotyzowały go i nie pozwalały odejść. Nie potrafił się ruszyć nawet wtedy, gdy dostrzegł, że muzyk zbliża się w jego stronę, minimalizując dystans między nimi. Długowłosy podszedł do wyspy i wyciągnął dłoń, by po chwili chwycić w palce jego kurtkę. Przez chwilę wpatrywał się w swoje dłonie dzierżące czarnego bombera, po czym odwrócił się w jego stronę i odszukał spojrzenie ciemnych oczu policjanta. Jego spojrzenie było tak intensywne, że na chwilę Taehyung niemal zapomniał, jak się oddycha. Serce w jego piersi przyspieszyło, z każdą kolejną sekundą obijając się coraz mocniej o żebra. Gitarzysta zrobił kolejny krok i zatrzymał się jedynie na centymetry przed nim, cały czas wpatrując się wprost w jego oczy.

— Muszę przyznać, że czułem się rozczarowany, gdy otworzyłem rano oczy, a ciebie już nie było — wyznał nagle, robiąc kolejny krok w jego stronę. Wyciągnął dłoń i odgarnął palcami jedno z niesfornych pasemek, które ciągle wpadało na oczy Taehyunga. Robiąc to jednak ani na chwilę nie przerwał kontaktu wzrokowego. — Byłem tak cholernie ciekawy, czy rano twoje wargi też będą smakowały tak niesamowicie dobrze jak zeszłej nocy — dodał, po czym ujął dłonią podbródek młodego policjanta i, pochyliwszy się delikatnie do przodu, przesunął wargami po jego wargach.

Nie pocałował go jednak. Jedynie muskał delikatnie jego wargi swoimi, pozwalając, by jego gorący, pachnący miętową pastą do zębów oddech, uderzał o ich miękką, gładką fakturę, wywołując dreszcze na całym ciele Taehyunga. Młody policjant, pchnięty jakimś dziwnym impulsem, uniósł prawą dłoń i, chwytając za kark gitarzysty, docisnął jego wargi do swoich, łącząc ich usta w powolnym, zmysłowym pocałunku. Niemal odruchowo rozchylił mocniej wargi, pozwalając, by język mężczyzny wsunął się do jego ust. Całowali się tak przez dłuższą chwilę, dopóki ich płuca nie zmusiły ich do tego, by w końcu przerwać pocałunek. Jeongguk oparł swoje czoło na czole policjanta i oddychał szybko, wprost w jego wargi.

Och, tak, smakujesz tak samo dobrze, jak to zapamiętałem — mruknął seksownie, wyginając wargi w zmysłowym uśmiechu.

— M-muszę zaraz wracać... — szepnął Kim. — Jestem w pracy, przyszedłem tylko po swoją kurtkę...

— Okay — odparł muzyk, jednak ująwszy jego podbródek w swoje palce, znowu go pocałował.

Tym razem nieco mocniej, szybciej, jakby obawiał się, że Taehyung za chwilę się odsunie. I mimo że młody policjant dobrze wiedział, że właśnie to powinien zrobić, ponownie zacisnął palce na mokrych kosmykach gitarzysty, pogłębiając pocałunek. W odpowiedzi czarnowłosy jęknął wprost w jego wargi, a jego dłonie odnalazły drogę do zapięcia czarnych bojówek Kima. Nie przerywając pocałunku, Jeongguk naparł na niego, zmuszając, by cofnął się o kilka kroków, dopóki jego plecy nie przywarły do jednej ze ścian.

— Chcę cię znowu posmakować — wyznał bezwstydnie gitarzysta, wymawiając te słowa wprost do ucha bruneta, po czym przygryzł zębami płatek jego ucha, podczas gdy jego biodra naparły silnie na jego lędźwie. — Chcę czuć twój smak na moim języku...

— Och, Jeongguk... — wydyszał Kim, między pocałunkami, gdy biodra muzyka naparły na niego, ocierając się o jego krocze. — Mój... — zaczął, ale urwał, nie chcąc nazwać Hoseoka swoim partnerem, żeby przypadkiem Jeongguk nie zinterpretował jego słów w niewłaściwy sposób. — Mój współpracownik czeka na mnie w aucie na dole... — wyjaśnił, z trudem wymawiając słowa między pocałunkami, kiedy poczuł, że palce gitarzysty pospiesznie rozpinają zamek jego spodni. Nie powstrzymał go jednak, pozwoliwszy, by chłopak kontynuował.

— W takim razie będę szybki — rzucił Jeongguk w odpowiedzi i ponownie go pocałował, zasysając się na jego dolnej wardze, podczas gdy jego dłoń bezwstydnie wysunęła się do bokserek policjanta.

Gdy długie palce gitarzysty odnalazły swój upragniony cel, owijając się wokół trzonu penisa Kima, ten rozchylił wargi, pozwalając, by wyrwało się z nich jakże erotyczne jęknięcie. Wystarczyło jednak kilka płynnych ruchów nadgarstka gitarzysty, by zwykłe jęknięcie przybrało nieco innego brzmienia, układając się w coś, co było najpiękniejszą melodią dla wyczulonych zmysłów czarnowłosego.

Och, Jeongguk!

Muzyk mimowolnie wygiął wargi w piękny łuk, rozkoszując się brzmieniem swojego imienia, wypowiedzianym w ten cudowny, jakże niezapomniany sposób. Mógłby go słuchać godzinami. Podobało mu się, jak jego język oplata czule każdą samogłoskę, pozwalając, by w końcu to erotyczne k zawisło na jego czubku. Za każdym razem gdy to słyszał, miał ochotę zassać się na jego języku, by posmakować go wprost z jego ust.

— Nie wiedziałem, czy powinienem zdradzać ci swoje prawdziwe imię, ale... Och, cholera. Ależ seksownie to brzmi... — wymruczał wprost do jego ucha, po czym przygryzł mocno jego płatek, jednocześnie przyspieszając ruchy swojej dłoni.

Nie wiedział, ile ma czasu, ale nie miał zamiaru tracić ani chwili na to, by się zastanawiać, czy powinien coś zrobić, czy nie. Nie miał najmniejszego zamiaru się powstrzymywać. A teraz nie pragnął niczego bardziej, niż znowu usłyszeć, jak jego imię układa się miękko na języku tego pięknego mężczyzny.

Taehyung zacisnął dłonie na jego nagich, wciąż wilgotnych od prysznica ramionach, wbijając palce w jędrną skórę i rozchylił wargi, pozwalając, by z jego ust wyrwało się kolejne westchnięcie. Wiedział, że nie powinien tu być, a tym bardziej nie powinien był dopuścić do czegoś tak nieprzyzwoitego. Miał inne ważniejsze rzeczy do zrobienia, ale to, w jaki sposób dotykał go gitarzysta, odbierało mu zmysły. Nikt nigdy nie dotykał go w taki sposób. Dłoń Jeongguka poruszała się w górę i w dół po jego gorącej, gładkiej skórze, dając mu przyjemność, jakiej nigdy wcześniej nie zaznał.

— Och! N-nie powinienem... Mój wspólnik na mnie czeka... — wydusił Kim z trudem, starając się przemówić do własnego zdrowego rozsądku, który zdawał się już dawno odejść w zapomnienie.

— Chcesz, żebym przestał? — zapytał gitarzysta, układając wargi w łobuzerski uśmiech.

Dobrze znał odpowiedź, zanim zadał to pytanie na głos, ale mimo to nie mógł się powstrzymać. Chciał to usłyszeć z jego ust, chociaż słyszał jego urywany oddech, czuł, jak jego ciało drży za każdym razem, gdy jego dłoń zsuwa się w dół jego męskości. Po raz kolejny zacisnął mocniej pięść i przesunął nią w dół nabrzmiałego członka, czując pod palcami nieco lepki preejakulat, po czym znowu wrócił ku górze.

— Chcesz tego? Chcesz, żebym się odsunął? — zapytał ponownie, z premedytacją napierając kciukiem na wrażliwą główkę.

— Och, kurwa, nie. Proszę, nie przerywaj — polecił młody policjant, a on jedynie zagryzł dolną wargę, powstrzymując się, by nie uśmiechnąć się jeszcze szerzej.

Bez pytania chwycił lewą ręką za czarne spodnie mężczyzny i zsunął je nieco mocniej, by mieć jeszcze lepszy dostęp i móc swobodniej poruszać dłonią. Pochylił się ponownie w jego stronę i chwycił wargami jego rozchylone wargi, całując go mocno, a jego lewa dłoń zacisnęła się na nagim pośladku. Młody policjant w odpowiedzi jęknął gardłowo wprost w jego usta, a jego biodra poruszyły się mimowolnie do przodu, napierając mocniej na zwinną dłoń gitarzysty.

— Och, zaraz dojdę — wydusił w końcu Kim, wymawiając te słowa tuż przy jego wargach. — To służbowe ubranie... Nie mogę go pobrudzić... — dodał, starając się powstrzymać nadchodzący orgazm, by czerpać z tej chwili jak najwięcej przyjemności.

— Na to też mogę coś zaradzić — to mówiąc, gitarzysta uśmiechnął się do niego z dziwnym błyskiem w oku, po czym bez najmniejszego zawahania, obniżył się, klękając przed nim.

Zwilżył swoje wargi i rozchylił je szeroko, dając mu tym samym do zrozumienia, czego oczekuje, a jego dłonie chwyciły za biodra mężczyzny. Taehyung zaklął pod nosem, szybko jednak chwycił za swojego penisa i zaczął poruszać dłonią w górę i w dół. Czuł, jak mięśnie jego brzucha się napinają, a orgazm powoli ogarnia jego ciało, zbierając się w splocie jego ud. Gdy był już blisko, chwycił dłonią za wciąż mokre włosy muzyka i pociągnął za nie, odchylając tym samym głowę Jeongguka do tyłu. Zrobił krok do przodu i, oparłszy główkę swojego penisa o wysunięty język muzyka, doszedł wprost w jego usta z głośnym westchnieniem. Gitarzysta wyczekał, dopóki nie był pewny, że brunet skończył i dopiero wtedy wsunął język do ust, połykając jego spermę, po czym ponownie owinął palce wokół trzonu, by przesunąć językiem po całej długości jego przyrodzenia, zbierając z jego gładkiej skóry resztki białej wydzieliny. Dopiero upewniwszy się, że spił każdą kroplę, odsunął się nieznacznie i podciągnął z powrotem czarne bokserki bruneta.

Taehyung ani na chwilę nie odwrócił od niego swojego spojrzenia. Jego oddech wciąż był niespokojny, a ciało niemal płonęło żywym ogniem. Gdyby tylko mógł, przyciągnąłby go do siebie, złączyłby ich wargi w namiętnym pocałunku, a potem przyparł go do ściany i kochał się z nim tak, jakby miało nie być jutra, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Zwilżył więc swoje wargi i wsunął ponownie spodnie na tyłek, po czym zapiął pośpiesznie pasek.

— N-nie mogę zostać dłużej. M-muszę iść — powiedział, czując dziwnie gorzki smak tych słów, po czym przesunął dłonią po swoich ciemnych włosach, przeczesując palcami grube loki, które i tak ponownie opadły na jego oczy.

Jeongguk przesunął językiem po swoich wargach, jakby chciał z nich zlizać jego smak, po czym wyciągnął dłoń i, chwyciwszy czarnego bombera, podał go Kimowi. Taehyung wziął od niego swoją kurtkę, ale gdy to robił, specjalnie przesunął palcami po dłoni gitarzysty.

— Ja... — zaczął niepewnie. — Naprawdę dobrze się wczoraj bawiłem — wyznał w końcu, mając nadzieję, że nie pożałuje tego, że powiedział to na głos.

— Ja też — odpowiedział muzyk. — Gdybyś jeszcze kiedyś miał ochotę... Wiesz, gdzie mnie znaleźć — dodał.

Taehyung prychnął delikatnie pod nosem, po czym założył na siebie swoją kurtkę i wycofał się w stronę drzwi. Nie patrzył na niego, ale dobrze wiedział, że gitarzysta śledzi go swoim spojrzeniem. Otworzył drzwi i, dopiero gdy przekroczył próg mieszkania, ponownie na niego spojrzał.

— Muszę przyznać, że jednak to, co mówią to prawda... — powiedział nagle, a czarnowłosy uniósł swoją prawą brew.

— Co? — zapytał.

Gitarzyści mają cholernie zwinne dłonie... — odpowiedział, po czym ruszył przed siebie, słysząc za plecami jego piękny, melodyjny śmiech.

***

Hoseok zaśpiewał kolejny wers piosenki i zerknął na zegarek. Jego palce zaczęły mimowolnie tańczyć na obiciu kierownicy, gdy nagle do jego uszu wkradł się dźwięk zatrzaskiwania drzwi. Spojrzał w prawo i w końcu dostrzegł sylwetkę swojego partnera. Taehyung wsunął dłonie do kieszeni czarnego bombera i rozejrzał się dookoła, by w końcu szybko podbiec w stronę auta. Otworzył drzwi i wskoczył na miejsce pasażera.

— Sorry... — rzucił Kim, nie patrząc na niego. Chwycił swój pas z kaburą i przewiesił go przez biodra, zapinając pospiesznie.

— Co tak długo? — zapytał Jung, uruchamiając silnik auta i zerknął na niego z ukosa.

— Nie mogłem znaleźć portfela — skłamał, wciąż unikając patrzenia na Junga.

Dokończył zapinać pas i chwycił za pasy bezpieczeństwa, by również i je wsunąć do zapięcia. Dopiero gdy to zrobił, oparł się o oparcie i uniósł głowę. Jego oddech wciąż był przyspieszony, rozchylił więc nieznacznie swoje wargi, starając się wyrównać puls.

— Przecież mówiłeś, że portfel jest w kieszeni kurtki — rzucił Hoseok, spoglądając na niego nieco podejrzliwie.

Przyglądając się mu, dostrzegł, że jego klatka piersiowa unosi się nienaturalnie szybko, a wargi są rozchylone, jakby starał się uspokoić oddech. Domyślał się, że chłopak zbiegał po schodach, ale budynek miał może ze cztery piętra, a Kim miał świetną kondycję, nie było więc powodu, by jego oddech był tak przyspieszony. Ściągnął razem swoje brwi.

— Czemu tak dziwnie oddy...? — zaczął, ale urwał szybko, gdy zdał sobie sprawę z tego, co mogło spowodować, że jego partner tak szybko oddycha. — Kim, czy ty właśnie robiłeś coś bardzo nieprzyzwoitego z tym chłopakiem? — zapytał.

— Jedź nieco szybciej, powinniśmy już być niemal na miejscu — odpowiedział, starając się zmienić temat, to jednak najwyraźniej jeszcze bardziej nakręciło Junga, bo jego wargi wygięły się w szerokim uśmiechu. — Nie patrz tak na mnie. Patrz na drogę — skarcił go więc Kim, czując na sobie baczny wzrok przyjaciela.

Nie zaprzeczyłeś — ocenił Jung. — Ja tu na ciebie czekam i denerwuję się, że może to jakiś seryjny morderca i właśnie ćwiartuje twoje ciało, a wy się bzykaliście? — zapytał, chociaż to bardziej zabrzmiało jak stwierdzenie, a nie pytanie.

— Nie bzykaliśmy się — zaprzeczył Kim. — Na to potrzeba nieco więcej czasu...

— Ale nie zaprzeczyłeś, że robiliście coś nieprzyzwoitego — to mówiąc, Hoseok szturchnął go w ramię. — Czy on...?

Może — potwierdził w końcu wymijająco, jednak gdy to powiedział, jego usta wygięły się w mimowolnym uśmiechu. Odwrócił twarz w stronę szyby, by jego partner tego nie zauważył, ale Hoseok i tak to dostrzegł.

— Czy to nie jest czynna napaść na policjanta na służbie? — zażartował Jung, kręcąc głową. — Chyba powinienem tam wrócić i dać mu mandat.

Och tak, z pewnością to, co on wyprawia, powinno być nielegalne — odparł Kim i przesunął dłonią po ciemnych lokach. Jego wargi rozchyliły się w pięknym uśmiechu, którego już nie potrafił powstrzymać.

— Muszę przyznać, że jeszcze go nie znam, ale już mi się podoba — powiedział nagle Jung, a Taehyung w końcu przeniósł na niego swój wzrok, zaskoczony słowami przyjaciela.

— Dlaczego? — zapytał, szczerze zainteresowany, dlaczego Hoseok to powiedział.

Jung należał raczej do osób, których zaufanie ciężko było zdobyć. Był otwarty i przyjacielski niemal do każdego, ale ufał niewielu. Rzadko kiedy przyznawał otwarcie, że kogoś lubi.

— Poznałeś go wczoraj, a już przez niego zrobiłeś tyle nieprzyzwoitych rzeczy, ile pewnie nie zrobiłeś przez całe swoje życie. Chłopak ma dar.

Kim prychnął na jego słowa, rozbawiony. Uniósł dłoń i przesunął opuszkami palców po swoich wargach, wciąż układających się w ten piękny łuk. Nadal czuł na nich dotyk warg Jeongguka i musiał przyznać, że cholernie mu się to podobało. Gdy o nim myślał, czuł ekscytację, jaką czuł jedynie podczas policyjnych pościgów. Adrenalina buzowała w jego żyłach. Nikt nigdy wcześniej nie wywoływał u niego takich emocji.

— Och, tak. Zdecydowanie ma dar — powiedział cicho, bardziej do siebie niż do Junga, który właśnie kierował auto na parking przed siedzibą Lin Corp.

Hoseok zatrzymał auto i wysiadł bez słowa. Uśmiech niemal od razu zniknął z jego ust, kiedy mężczyzna przybrał profesjonalną minę. Taehyung również od razu spoważniał. Teraz nie było miejsca na żarty i wygłupy. Przyjechali tutaj, by ustalić, kto mógł skrzywdzić tę biedną dziewczynę, by złapać sprawcę i pozwolić, by jej rodzina, chociaż w minimalnym stopniu poczuła, że ktoś wymierzył sprawiedliwość. Kim przesunął dłonią po swoich włosach, upewniając się, że wygląda wystarczająco profesjonalnie i ruszył szybko w ślady za swoim partnerem, kierując się do siedziby firmy, w której od roku pracowała ofiara. Wylegitymowali się recepcjonistce, po czym czekali, aż asystentka prezesa firmy oprowadzi ich po biurze i wezwie najbliższą współpracownicę zamordowanej. Chcieli z nią porozmawiać, bo wiedzieli, że to była najbliższa przyjaciółka ofiary. Gdy wskazano im jedno z biur, w którym mogli spokojnie porozmawiać z wezwaną, na chwilę zostali sami. Taehyung rozejrzał się po biurze i przez dłuższą chwilę wpatrywał się imponującą panoramę Seulu, która rozciągała się za oknem.

Siedziba Lin Corp. znajdowała się niemal w ścisłym biznesowym centrum Seulu. Znał tę nazwę ze słyszenia i wiedział, że firmę założono wiele lat temu. Prezesem był niejaki Lin Yoosung, który wkrótce miał przekazać firmę swoim synom. Nie pamiętał ich imion, ale dobrze wiedział, że młodszy z nich prowadził dosyć imprezowe życie. O ile się nie mylił, kilka miesięcy temu młodszy z braci był podejrzany o posiadanie i spożywanie narkotyków. Jednak jakimś dziwnym trafem sprawa szybko ucichła, więc jak się domyślał, zapewne stary Lin sprawnie zamiótł ją pod dywan, wyciągając z kieszeni czarną kartę albo obiecując inne korzyści. Nie wiedział, czy rodzina Lin miała jakieś dojścia w policji, ale dobrze wiedział, jak wygląda życie bogatych koreańskich elit. Być może dlatego nie lubił nigdy przebywać wśród znajomych Jimina lub swojego ex.

Ojciec jego przyjaciela przyjaźnił się wcześniej z jego ojcem. Dorastali na jednym podwórku. Każdy poszedł w zupełnie inną stronę, ale zawsze mieli ze sobą świetny kontakt. Być może dlatego po śmierci jego rodziców, pan Park zawsze dbał o to, by on i jego ciotka mieli wszystko, co potrzeba. Nie raz oferował mu pracę w swojej firmie farmaceutycznej, mimo że o lekach wiedział tyle, by wiedzieć, co należy zażyć na porannego kaca. Nigdy jednak nie skorzystał z jego propozycji. Nawet gdy oferował mu, że może szepnąć o nim słówko, by zrobił szybciej karierę w jednostce, nie miał zamiaru tego robić. Chciał wypracować sukces własną pracą, sprawić, że jego ojciec będzie z niego dumny. Gdziekolwiek teraz był. Nigdy więc nie wykorzystał znajomości z rodziną Parków czy rodziną swojego ex. Nie mówił też o tym, kim tak naprawdę był jego ojciec, mimo że mijał jego fotografię niemal codziennie, przechodząc korytarzem w siedzibie ich jednostki.

Gdy usłyszał otwieranie drzwi, w końcu oderwał spojrzenie od wieżowców za oknami i spojrzał za siebie. Do przeszklonego biura weszła młoda, drobna dziewczyna z ciemnymi włosami sięgającymi szczupłych ramion. To musiała być właśnie Jun Shinhye, najlepsza przyjaciółka i współpracownica Yihyun. Kobieta ukłonił im się i niepewnym krokiem przekroczyła próg gabinetu. Taehyung niemal od razu ruszył w jej stronę. Odwzajemnił jej ukłon i wyciągnął dłoń.

— Detektyw Kim Taehyung. A to jest mój partner Jung Hoseok — przedstawił ich szybko, starając się przy tym mówić spokojnym i ciepłym tonem. Nie pierwszy raz musiał rozmawiać z kimś, kto właśnie dowiedział się o śmierci bliskiej osoby, dobrze wiedział, że nic nie wskóra, jeśli nie zdobędzie jej zaufania. — Proszę usiąść. To nie potrwa zbyt długo.

Dziewczyna skinęła i, minąwszy go, zajęła miejsce przy biurku, które chwilę temu jej wskazał. Taehyung niemal od razu dostrzegł, że w lewej dłoni ściska paczkę chusteczek. Jej oczy były czerwone od płaczu. Domyślał się więc, że zapewne dopiero niedawno dotarła do nich informacja o śmierci Yihyun.

— Shinhye, czy mogę ci mówić po imieniu? — zapytał, zajmując miejsce na siedzeniu obok niej. Specjalnie nie usiadł po drugiej stronie biurka. Chciał, by dziewczyna traktowała go jako swojego przyjaciela, a nie przełożonego, który patrzy na nią z góry i ją ocenia. Dopiero gdy ta skinęła, kontynuował: — Wiem, że to dla ciebie bardzo ciężki okres, więc postaram się nie przedłużać naszej rozmowy dłużej niż to konieczne. Chcę, tylko żebyś wiedziała, że zależy mi na tym, żeby złapać tego, kto skrzywdził Yihyun, więc jeśli jest coś, co wydało ci się podejrzane, nawet jeśli wydaje się błahe, możesz śmiało mi o tym powiedzieć.

— D-dobrze — przytaknęła Shinhye.

— Wstępne ustalenia wskazują na to, że Yihyun mogła znać sprawcę. Tym bardziej że statystycznie osoby, które znamy, częściej dopuszczają się podobnych przestępstw niż ktoś, kto jest całkowicie obcy. To mógł być ktoś, kogo widziała raz, ale też i ktoś, kto był obecny w jej życiu od dłuższego czasu — wyjaśnił. — Czy... Czy Yihyun może spotykała się z kimś? Być może na poważnie albo na jakieś sporadyczne randki, wyjścia?

— N-nie — zaprzeczyła Jun. — Yi ma narzeczonego. To znaczy... — dziewczyna urwała, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała. Przełknęła z trudem i, spoglądając Taehyungowi prosto w oczy, poprawiła się: — Miała narzeczonego. Ona i Seonho zaręczyli się ponad rok temu, zanim on poszedł do wojska. Mieli się pobrać zaraz po jego wyjściu ze służby. Mają go zwolnić na cztery miesiące — wyjaśniła.

— Dwa lata rozłąki, to może być ciężkie. Szczególnie gdy jest się takim młodym... Czy Yi nie spotykała się z nikim innym pod nieobecność narzeczonego? — zapytał, ostrożnie dobierając słowa.

Wiedział, że sugerowanie niewierności może być drażliwym lub bolesnym tematem, z doświadczenia jednak wiedział, że niewierność była czymś powszednim, a zazdrosny kochanek mógłby mieć idealny motyw.

— Nie. Jasne, że nie. Ona nie widziała świata poza swoim narzeczonym. Już nawet miała upatrzoną suknię na ich ślub.

— To nie musiał być romans. Może po prostu przyjaźniła się z jakimś mężczyzną. Yihyun była piękną dziewczyną, z pewnością podobała się wielu mężczyznom — ciągnął dalej, uważnie obserwując mimikę i gesty Jun, by wyczytać z nich, czy przypadkiem dziewczyna nie kłamie.

— Nie. Nic nigdy mi nie mówiła, a ona mówiła mi praktycznie o wszystkim. Faktycznie miała różnych adoratorów. Była piękna. Niemal za każdym razem gdy gdzieś razem wyszłyśmy, ktoś próbował ją poderwać, ale zawsze pokazywała im pierścionek zaręczynowy i tamci szybko się poddawali. Czasem nawet mówiła, że już jest mężatką, bo tak łatwiej było ich spławić — wyjaśniła Shinhye, odgarniając za ucho kosmyk ciemnych włosów. — Gdyby miała romans albo chociaż poznała kogoś, wiedziałabym o tym. Ona nie widziała świata poza Seonho. Chciała za niego wyjść i założyć z nim rodzinę. Ona nigdy by go nie zdradziła.

Taehyung skinął i poprawił się na swoim siedzeniu. Wciągnął do płuc powietrze i przez chwilę zastanawiał się nad tym, co mogło się wydarzyć i jaki motyw mógł mieć sprawca.

— A jakie miała relacje ze współpracownikami? Dobrze się z nimi dogadywała? Były u was jakieś nieporozumienia? Może ktoś był zazdrosny o awans, który dostała kilka miesięcy temu?

— Tak naprawdę to niemal wszyscy jesteśmy tutaj jak jedna wielka rodzina. Pracujemy raczej w stałym składzie. Cieszymy się z awansów współpracowników. Yihyun ciężko pracowała na to, by dostać to stanowisko. Nie było lepszego kandydata na to miejsce. I świetnie sobie radziła. Osoby, które jej podlegały, cieszyły się, że mają takiego przełożonego, bo ona była taka jak my. Słuchała, a nie tylko rozkazywała.

— A może ostatnio wydarzyło się coś dziwnego, niecodziennego. Coś, co w jakiś sposób cię zaniepokoiło albo...

— J-jakiś czas temu była pewna sytuacja... Ale nie wiem, czy powinnam o tym mówić. Nie chciałabym mieć problemów... — powiedziała w końcu, ściszając głos, mimo że w pokoju nie było nikogo poza nimi.

Niemal odruchowo uniosła wzrok i spojrzała za przeszkloną ścianę i przez chwilę podążała wzrokiem za kimś, kto poruszał się po korytarzu. Taehyung podążył za jej wzrokiem i dostrzegł szczupłego mężczyznę. Mimo że tamten stał dosyć daleko, mógł z łatwością stwierdzić, że ma na sobie markowy garnitur, dostrzegł Rolexa na jego przegubie i zanim nieznajomy odwrócił się na tyle, by mógł dostrzec jego twarz, wiedział kto to.

— Czy to ma coś wspólnego z którymś z braci Lin? — zapytał, a na jego słowa Jun wyraźnie się spięła. Przeniosła na niego swój wzrok, ale wciąż milczała. Taehyung odruchowo wyciągnął dłoń i położył ją na jej dłoni. — Shinhye, rodzina Lin jest bogata, ale nie stoją ponad prawem. Jeśli któryś z nich jest odpowiedzialny za to, co spotkało Yihyun, nie spocznę, dopóki za to nie zapłaci — powiedział pewnym głosem, patrząc jej prosto w oczy.

Dziewczyna milczała przez długą chwilę, wpatrując się w jego ciemne oczy, by w końcu przełknąć z trudem i jeszcze raz zerknąć przez przeszkloną ścianę. Dopiero gdy ponownie na niego spojrzała, rozchyliła wargi i zaczęła mówić, zniżając głos, jakby w obawie, że ktoś mógłby ją usłyszeć.

— Młodszy z braci Lin... On często robi jakieś niesmaczne uwagi w kierunku młodych pracownic. Szczególnie upodobał sobie Yihyun. Ona chyba bardzo mu się podobała, bo nawet kilka razy zapraszał ją na randkę, ale ona za każdym razem odmawiała. Wszyscy tutaj dobrze wiedzieli, że ma narzeczonego. On również. Ale mimo to bywał natrętny. Wiem, że kilka dni temu znowu zapraszał ją na randkę. Nie byłam przy tym, ale Yihyun powiedziała mi, że zaszedł ją od tyłu, gdy była w kuchni i próbował jej wsunąć rękę pod spódnicę. Była przez to bardzo roztrzęsiona. Nie wiedziała, co z tym zrobić. Zastanawiała się, czy powinna powiedzieć o tym panu Lin, ale on wiecznie kryje występki swoich synów, więc bała się, że gdy to zrobi, to ona zostanie zwolniona, więc nikomu innemu o tym nie powiedziała.

Taehyung zacisnął mocniej szczękę, powstrzymując się, by nie wymówić soczystego przekleństwa, które z ochotą cisnęło się na jego usta.

— Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. To może pomóc w śledztwie — powiedział jednak. — To moja wizytówka — dodał, wyciągając w jej stronę niewielki kartonik. — Gdybyś jeszcze sobie coś przypomniała, zadzwoń.

Shinhye skinęła i podniosła się ze swojego miejsca. Taehyung odprowadził ją w stronę drzwi, po czym otworzył je i przytrzymał, by dziewczyna mogła wyjść. Odprowadził ją wzrokiem, by w końcu przenieść spojrzenie na eleganckiego mężczyznę. Gdy ten odwrócił się w jego stronę, ich spojrzenia się skrzyżowały.

Młodszy z braci Lin wydawał się nieco bardziej onieśmielający, niż gdy widział jego zdjęcie w brukowcach, opisujących jego imprezowy styl życia i liczne romanse. Taehyung jednak ani na chwilę nie przerwał tego dziwnego pojedynku wzrokowego. Mężczyzna wykrzywił wargi w zadziornym uśmiechu i ruszył w jego stronę. Zatrzymał się jedynie na krok przed nim i zmierzył go od stóp do głów, patrząc na niego z wyraźną pogardą. Być może dlatego, że miał na sobie czarne bojówki, zwykłą koszulkę i bombera, podczas gdy jego ciało zdobił garnitur od jakiegoś światowej sławy projektanta.

— A pan kim jest? — zapytał, wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy. Taehyung był wyższy od niego o kilka centymetrów, przez co Lin musiał patrzeć do góry, by wciąż utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego z tego powodu.

— Detektyw Kim — przedstawił się. — I Jung — to mówiąc, wskazał do wnętrza gabinetu, gdzie wciąż znajdował się Hoseok. — Prowadzimy śledztwo w sprawie zabójstwa państwa pracownicy, Jo Yihyun.

— Och, tak. Nie znałem jej za dobrze, ale słyszałem o tym. Biedna dziewczyna — odpowiedział Lin, ale Taehyung nie wyczuł w jego tonie nawet odrobiny szczerości.

— Och, doprawdy? — zapytał, unosząc brodę i patrząc mu prowokacyjnie w oczy. — A nam powiedziano, że całkiem dobrze pan ją znał i zdaje się, że nawet liczył pan na coś więcej. Urażona duma jest dobrym motywem, nie uważasz, Jung? — zapytał Hoseoka, mimo że ani na chwilę nie spuścił wzroku z młodszego z braci Lin.

Ten wykrzywił wargi w uśmiechu i prychnął pod nosem. Uniósł dłoń i przesunął kciukiem po swoich ustach, po czym na chwilę przeniósł wzrok na Hoseoka.

— Radziłbym panu zabrać swojego... partnera... zanim powie coś, co na pewno spodoba się mojemu prawnikowi — rzucił beznamiętnym głosem, ponownie wracając spojrzeniem do Taehyunga.

— Myślę, że warto powiedzieć swojemu prawnikowi, że kilka dni temu próbowałeś się dobierać do kobiety, którą teraz znaleziono zgwałconą i martwą. Niech lepiej zacznie szykować linię obrony... — odpowiedział Kim.

Lin roześmiał się głośno, chociaż w jego śmiechu nie było żadnej naturalności. Był to raczej teatralny gest, jakby chciał mu tym powiedzieć, jak niedorzeczne jest jego oskarżenie.

Śmiej się, póki możesz, bo kiedy się do ciebie dobiorę, już nie będzie ci do śmiechu...

— Grozisz mi? — prychnął biznesmen.

— Ostrzegam — odparł Taehyung.

Tacy jak ty, nie mogą mi nic zrobić.

— Mylisz się — zaprzeczył Kim. — Tacy jak ja, zamykają takich jak ty na długie, długie lata... Wiem, że to ty ją zabiłeś.

Lin jeszcze raz wykrzywił usta w prześmiewczym uśmiechu. Zrobił krok do przodu, minimalizując dzielący ich dystans i pochylił się, by powiedzieć coś, co jedynie Taehyung będzie mógł usłyszeć, po czym odszukał spojrzenie jego ciemnych oczu i zniżając głos niemal do szeptu, syknął:

Udowodnij mi to, psie...

***

Ayashee:

Kolejny rozdział za nami.

Relacja Taekooków nabiera tempa i romans powoli kwitnie. Młody muzyk jest mocno zafascynowany panem detektywem i wygląda na to, że również i on nie jest mu obojętny. Czy zdecydują się spotkać ponownie?

Sytuacja prywatna Taehyunga nabiera rumieńców, ale za to sprawy zawodowe zaczynają się komplikować. Czy nasz przystojny agent zdoła złapać winnego morderstwa Yihyun? A może ktoś mu w tym pomoże?

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top