28. LET'S GO HOME TOGETHER

Jeongguk przeszedł przez hol, a następnie minął rozpostarte na oścież drzwi z ozdobnego mahoniowego drewna, w których progu stała dwójka portierów ubranych w dokładnie taki sam garnitur, jak mężczyzna przed wejściem do Grand Hyatt, który powitał ich chwilę temu. Wystarczyło, że przekroczył próg, a jego oczom ukazała się przestronna sala. Z powodzeniem mogłaby posłużyć do zorganizowania przyjęcia weselnego jakiejś bogatej gwiazdy ekranu czy gwiazdy kpopu u szczytu kariery. Przystanął i zaczął powoli rozglądać się dookoła. Jego wzrok od razu padł na jeden z dużych kryształowych żyrandoli zwisających z sufitu nad jego głową. Wewnątrz dominowało drewno w mahoniowym kolorze, odcienie złota i bieli. Wystrój tego pięknego miejsca przypominał mu współczesnego Wielkiego Gatsby'ego. Sala wypełniona była stołami, na których poustawiano liczne przekąski, a także wysokie kieliszki wypełnione szampanem, wokół których gromadzili się goście w różnym wieku. W głębi dostrzegł też coś, co przypominało bar. Nie zdziwiło go to ani trochę. W końcu chyba dla nikogo nie było sekretem, że alkohol nie tylko rozwiązywał języki, ale też otwierał portfele, a w końcu o to właśnie chodziło w tej gali — by goście nie szczędzili pieniędzy. Mimo że był przyzwyczajony do tłumów, które zbierały się pod sceną w Awake, by podziwiać jego występy, w tłumie tych ludzi czuł się nieco przytłoczony. Mężczyźni wystrojeni byli w czarne smokingi, białe koszule i muchy lub krawaty, a kobiety w długie wieczorowe suknie lub koktajlowe sukienki do kolan i wysokie obcasy. Kilka metrów od niego po prawej stronie znajdował się mężczyzna w czarnym smokingu. Siedział przy śnieżno białym fortepianie, przeglądając kartki z nutami, by moment później zacząć grać delikatną melodię, która uzupełniała ciche rozmowy zebranych gości. Jeongguk był pod ogromnym wrażeniem.

— Miałem dokładnie taką samą minę, gdy przyszedłem tu pierwszy raz — szepnął niski głos wprost do jego ucha, w końcu wyrywając go z tego transu, a on przeniósł wzrok na stojącego obok mężczyznę.

Taehyung uśmiechnął się do niego delikatnie. Dłoń mężczyzny wciąż spoczywała w tej jego i poczuł, że policjant zaciska nieco mocniej palce, jakby chciał w ten sposób dać mu znać, że może na niego liczyć.

— Przepraszam. Pewnie zachowuję się jak głupek — odparł, zawstydzony. — Po prostu nigdy wcześniej nie byłem w tak eleganckim miejscu.

— Wcale nie — zaprotestował, zwracając mocniej swoje ciało ku niemu. — Może w tym smokingu nie wyglądam, ale ja też nie należę do tego świata. Dobrze, że nie każą nam tu jeść obiadu, bo pogubiłbym się z tymi widelcami i pewnie prędzej wydłubałbym komuś oko z frustracji, niż wybrał właściwy — zażartował.

— Ej! Gołąbeczki — zawołał nagle Jimin, podchodząc do nich. — Moja mama mi nie wybaczy, jeśli nie przyprowadzę cię do niej, chociaż na minutę. Pytała o ciebie już kilka razy — wyjaśnił, tym razem zwracając się bezpośrednio do przyjaciela. — Słowo daję, że ona kocha go bardziej niż swojego rodzonego syna — dodał, posyłając Jeonggukowi figlarny uśmiech.

Taehyung zaśmiał się lekko, po czym przeniósł spojrzenie na swojego towarzysza, jakby niemo prosił go o pozwolenie. Jeongguk, wyłapując jego intencje, skinął.

— Idź. Mną się nie przejmuj — zachęcił go, uśmiechając się łagodnie.

— Wracam za dwie minuty — rzucił szybko, pochylając się delikatnie ku niemu. Miał ochotę musnąć jego wargi, ale powstrzymał się i jedynie zacisnął palce na dłoni muzyka.

Moment później ruszył wraz z Jiminem w głąb sali, a Jeongguk odprowadził ich wzrokiem. Gdy dwójka młodych mężczyzn wymijała zebranych gości, oczy innych bezwiednie podążały w ich kierunku. Dostrzegł, że co jakiś czas kłaniali się komuś, wymieniając przy tym krótkie uprzejmości, aż w końcu zatrzymali się przed dwoma kobietami w długich wieczorowych sukniach. Jedno spojrzenie wystarczyło, by muzyk rozpoznał w jednej z nich matkę Jimina. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Była do niego niesamowicie podobna. Mieli takie same pełne usta, chociaż jej wargi zdobiła teraz czerwona szminka, identyczne nosy i to samo błyszczące spojrzenie. Mimo swoich lat kobieta była wciąż bardzo atrakcyjna i miała znakomitą figurę, którą podkreśliła długa prosta suknia w kolorze wina. Na jej ramionach spoczywał szal w tym samym kolorze.

Przez chwilę obserwował jak pani Park uśmiecha się do Taehyunga, by w końcu z czułością przyciągnąć go do swojej piersi i otoczyć jego szerokie ramiona w szczelnym uścisku. W tym obrazku było coś niezwykle kojącego. Kobieta wygląda tak, jakby traktowała Taehyunga jak własnego syna i na ten widok Jeongguk poczuł, jak ogarnia go pewnego rodzaju nostalgia i smutek. Czy jego matka byłaby dumna, widząc go teraz?

Młody policjant przez pewien czas rozmawiał z kobietą, aż w końcu ta nagle odwróciła twarz ku niemu i spojrzała dokładnie na niego. Tyle wystarczyło, by domyślił się, że zapewne to on stał się głównym tematem ich rozmowy. Skinął do niej delikatnie, a ta odpowiedziała mu uśmiechem. Dostrzegł, że jej usta się poruszają, ale z takiej odległości nie był w stanie wyłapać jej słów. Wiedział jednak, że te były skierowane do Taehyunga. Młody policjant spojrzał ponad swoim ramieniem ku niemu i na moment ich oczy się spotkały. Nie trwało to długo, wkrótce Taehyung powrócił do rozmowy ze swoimi towarzyszami, ale gitarzysta mógłby przysiąc, że dostrzegł na jego policzkach delikatny rumieniec. Był ciekaw, co kobieta powiedziała mu na jego temat. Czy doradziła mu, by trzymał się z daleka? A może wręcz przeciwnie — powiedziała, by nie wypuścił go ze swoich rąk?

Gdy chwilę później przesunął spojrzeniem po sali, dostrzegł, że kilka metrów od niego stoi grupka kobiet i bacznie mu się przygląda. Nieznajome wymieniały między sobą jakieś uwagi, chichocząc przy tym i spoglądając w jego stronę zalotnie. Udając, że ich nie dostrzega, zaczął się dalej rozglądać, gdy nagle zorientował się, że obok niego zatrzymał się starszy mężczyzna. Ubrany był jak pozostali goście — w elegancki czarny smoking. Wyglądał na mniej więcej pięćdziesiąt kilka lat, jego włosy delikatnie siwiały na skroniach. W dłoni trzymał tacę, na której znajdowała się resztka przystawek, chociaż zdecydowanie nie wyglądał na kelnera.

— Och, dobrze, że kogoś znalazłem — odezwał się.

Jeongguk zwrócił się mocniej ku niemu. Był zaskoczony tym, że mężczyzna zaczął z nim rozmawiać, bo nigdy wcześniej go nie wiedział, a miał zazwyczaj dobrą pamięć do twarzy. Odruchowo spojrzał za siebie, by sprawdzić, czy przypadkiem ktoś nie stoi za nim i upewnić się, czy nieznajomy na pewno mówi do niego, ale w pobliżu nie było nikogo innego.

— Trzeba przynieść dokładkę pasztecików — dodał mężczyzna, po czym złapał między kciuk a palec wskazujący jeden z pozostałych kąsków i, wsunąwszy go do ust, wcisnął tacę w dłonie Jeongguka. — Och, pyszne! — mruknął z uznaniem. Muzyk zamrugał kilka razy i rozchylił wargi, by coś powiedzieć, ale mężczyzna poklepał go po ramieniu i polecił: — No, chłopcze, do dzieła! Przystawki same się nie przyniosą.

Gdy dłoń mężczyzny zetknęła się z jego ramieniem, Jeongguk poczuł dziwny niepokój, którego nie potrafił wyjaśnić. Ten kontakt trwał jedynie kilka sekund. Zaraz nieznajomy odsunął się od niego, ale on jeszcze długo nie potrafił uspokoić oddechu. To nie było jak wizje, które miewał dotykając Byunga czy Lina. Nie widział ofiar ani morderstw. Zamiast tego w jego głowie pojawiła się gęsta czarna mgła, jaką czasem widział, gdy śniły mu się koszmary. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale czuł, że mężczyzna skrywa w sobie mrok. Jego oczy zaszły mgłą i niemal stracił równowagę. Wyciągnął szybko lewą dłoń, podpierając się na ozdobnym filarze, by przypadkiem nie upaść.

Mógłby przysiąc, że przez delikatne dźwięki klasycznej muzyki, przebija się głośne krakanie kruka i wkrótce poczuł znajomy ucisk w skroniach, jakby zaraz w jego głowie miała pojawić się nieprzyjemna wizja. Zacisnął mocno powieki, szykując się na najgorsze, ale nic takiego nie nadeszło. Widział tylko mrok, ale cała zawartość żołądka podeszła mu do gardła. Zrobiło mu się słabo, jakby zaraz miał zdawać niebywale trudny egzamin, do którego zapomniał się przygotować. Zacisnął palce na zdobieniach filaru, na którym się podpierał, starając się opanować atak. Obawiał się, że gdy uniesie powieki, dostrzeże kredowo białą twarz i wykrzywiony czarny uśmiech.

Nie wiedział, jak długo walczył sam ze sobą, zanim poczuł, że znowu może normalnie oddychać. Uniósł powoli powieki i zamrugał kilka razy. Odgłos krakania ucichł, ustępując łagodniej melodii fortepianu i dźwiękom radosnych rozmów zebranych gości. Nie było też czarnej mgły. Sala wciąż zatopiona była w przyjemnym złotym blasku bijącym z kryształowych żyrandoli.

Jeongguk rozejrzał się szybko dookoła w poszukiwaniu nieznajomego mężczyzny. Chciał wiedzieć, kim jest i dlaczego tak zareagował na jego dotyk, ale nigdzie go nie widział. Zrobił niepewny krok do przodu, z pewną desperacją skanując salę bankietową, by go odnaleźć. Chciał jeszcze raz spojrzeć na jego twarz, jakby dzięki temu był w stanie dowiedzieć się, co stoi za tym dziwnym mrokiem, który zdawał się otaczać nieznajomego mężczyznę. Był już przekonany, że nie znajdzie go w tłumie eleganckich gości, gdy nagle jego spojrzenie wyłapało sylwetkę starszego mężczyzny. Przeniósł na niego wzrok i dostrzegł, że ten rozchyla usta w szerokim uśmiechu, a następnie rozkłada ramiona, by moment później przyciągnąć do czułego uścisku młodego chłopaka w śnieżno białym smokingu...

Taehyung odwzajemnił uśmiech mężczyzny i pozwolił, by ten przyciągnął go do swojej piersi, jednocześnie klepiąc jego plecy otwartą dłonią w czułym geście, a Jeongguk poczuł kolejną falę mdłości. Jego serce kołatało w piersi, jakby przebiegł maraton, a wszystko wokół zdawało się wirować. Znowu usłyszał krakanie i ponownie podparł się na filarze, zaciskając mocno powieki. Nie miał pojęcia, jak długo stał w miejscu, nie będąc w stanie się poruszyć.

— Zostawiam cię na chwilę, a ty już zajadasz smutki pasztecikami? — zapytał nagle głos za jego plecami.

Ta niska, kojąca barwa przywróciła mu zmysły, powoli sprowadzając go znad brzegu przepaści. Uniósł powieki i odwrócił się za siebie. Gdy napotkał spojrzenie ciemnych tęczówek Taehyunga, ból, który uciskał jego pierś, zelżał. Policjant uśmiechnął się do niego, po czym wyciągnął dłoń i chwycił w palce ostatni pasztecik, który znajdował się na tacy, którą Jeongguk wciąż trzymał, by sekundę później wsunąć go do ust i oblizać smukłe palce z pozostałych na nich okruszków ciasta francuskiego.

— Hmm... W sumie nie zdziwiłbym się, gdybyś mnie teraz porzucił dla tych pasztecików, są naprawdę pyszne — zażartował, a Jeongguk zaśmiał się krótko.

— To nie ja je zjadłem — odpowiedział, w końcu stawiając pustą tacę na stolik, który znajdował się obok nich. — Jakiś facet wcisnął mi tę tacę i kazał dołożyć przekąski. Chyba jednak powinienem był założyć krawat — dodał, śmiejąc się lekko.

— Och, przepraszam — jęknął Taehyung w odpowiedzi. — Co za snob — mruknął. Uniósł dłonie i chwycił za poły czarnej marynarki muzyka, jednocześnie przyciągając go ku sobie, a Jeongguk pozwolił mu na to. Policjant uśmiechnął się do niego zmysłowo, patrząc mu prosto w oczy. Stali teraz tak blisko, że ich biodra niemal się stykały. — Mnie bardziej podobasz się bez krawata — wyznał, zagryzając dolną wargę. Opuszką palca przesunął po odsłoniętej skórze gitarzysty, ale ani na moment nie przerwał z nim kontaktu wzrokowego.

— W takim razie warto było zaryzykować bycie pomylonym z kelnerem — zaśmiał się muzyk.

— Pokaż mi tylko, kto to był, to aresztuję go za zniewagę największej gwiazdy rocka — zażartował policjant, a Jeongguk roześmiał się głośno, odrzucając głowę do tyłu.

Jego dłoń mimowolnie odnalazła drogę do talii Taehyunga, kiedy przyciągnął go bliżej siebie i, pochyliwszy się ku niemu, skradł z jego ust delikatny pocałunek. To trwało jedynie kilka sekund, ale wystarczyło, by Taehyung poczuł, jak wzdłuż jego kręgosłupa przemyka przyjemny dreszcz.

— Pani Park powiedziała, że dorwałem niezłego przystojniaka — wyznał, gdy muzyk odsunął się do niego nieznacznie.

Ramiona gitarzysty wciąż obejmowały jego talię, a ich klatki piersiowe stykały się ze sobą. Dłoń Taehyunga nadal spoczywała na wysokości rozchylonej koszuli, a opuszki smukłych palców bezwiednie sunęły po gładkiej skórze, gdy on spoglądał spod kurtyny ciemnych rzęs wprost w ciemne tęczówki Jeongguka.

— Technicznie rzecz biorąc... To ja dorwałem niezłego przystojniaka — odparł Jeongguk, drocząc się z nim, a Taehyung przewrócił oczami, po czym odwrócił się w jego ramionach, stając plecami do niego.

Nie odsunął się. Pozwolił, by muzyk wciąż dociskał jego ciało do swojej piersi, jednocześnie oplatając ramionami talię. Kuszący i nieco pikantny zapach Jeongguka drażnił jego nos, a ciepło jego ciała sprawiało, że miał ochotę, by ta chwila trwała wiecznie. Przez pewien czas stali w całkowitej ciszy, po prostu rozkoszując się swoją bliskością.

— Kim był ten mężczyzna, z którym się witałeś chwilę temu? — zapytał w końcu Jeongguk, a Taehyung zwrócił twarz w jego stronę i uniósł wzrok, by spojrzeć na jego profil.

— Ten starszy? — Gitarzysta skinął. — To pan Park. Ojciec Jimina — wyjaśnił, a źrenice muzyka rozszerzyły się w ewidentnym zaskoczeniu. Ściągnął razem brwi, krzywiąc się nieznacznie.

— Ojciec Jimina? — powtórzył.

Z jakiegoś powodu znowu poczuł, jak zawartość żołądka podchodzi mu do gardła. Miał nadzieję, że to ktoś obcy. Nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego. Taehyung wiele razy podkreślał, jak bliska jest mu rodzina przyjaciela. Nie miał przy nim typowej dla siebie wizji, ale czuł, że tego mężczyznę otacza mrok i nie podobało mu się, że jest tak blisko Tae.

— On jest dla mnie prawie jak ojciec — wyznał policjant. — Wiele mu zawdzięczam.

— Czym on się zajmuje? — pytał dalej muzyk. — Chyba kiedyś mówiłeś, że ma coś wspólnego z przemysłem farmakologicznym...

Nie chciał naciskać i wzbudzać podejrzeń u młodego agenta swoimi dociekliwymi pytaniami, ale nie potrafił zignorować tego, co się wydarzyło i udawać, że to nie miało miejsca. Miał nadzieję, że dowie się o nieznajomym mężczyźnie czegoś, co mogłoby wyjaśnić, to, co się zadziało chwilę wcześniej. Wyczekując na odpowiedź Taehyunga, wstrzymał oddech. Jego ramiona zacisnęły się szczelnie wokół talii policjanta, a on wtulił się mocniej w jego ciało, jednocześnie opierając brodę na jego ramieniu. Do jego nozdrzy wkradł się zapach perfum chłopaka o zmysłowej nucie piżma.

— Tak. Pan Park jest założycielem i właścicielem firmy farmaceutycznej JP Pharmaceutical. Wprowadzili na rynek wiele leków i suplementów. Głównie dorobił się swojej fortuny na jednym z leków wspomagających leczenie astmy, który jego firma opatentowała niemal dwadzieścia lat temu — wyjaśnił policjant. — Co roku organizuje tę galę, by zebrać pieniądze na jakiś szczytny cel. Jego żona, pani Park, jest założycielem fundacji dla dzieci chorych na raka. To dobrzy ludzie — kontynuował. W jego głosie słychać było podziw i wdzięczność.

— Znasz ich od dawna, prawda? — zapytał muzyk, przypominając sobie ich rozmowę o Jiminie sprzed kilku dni.

— Państwo Park przyjaźnili się z moimi rodzicami, zanim jeszcze się urodziłem. Znam ich całe swoje życie — odpowiedział, po czym przekręcił się delikatnie w jego ramionach, by móc lepiej spojrzeć na jego twarz. — Czemu pytasz? Coś się stało? — zapytał.

Nie wiedział dlaczego, ale pytania muzyka sprawiły, że poczuł dziwny niepokój. Jeongguk uśmiechnął się delikatnie i zaprzeczył, potrząsając głową.

— Nie — skłamał. Postanowił też przemilczeć fakt, że to właśnie ten mężczyzna potraktował go z góry, wciskając mu tacę po przekąskach. — Po prostu byłem ciekawy kto to...

Młody policjant przez chwilę wpatrywał się w niego uważnie, jakby nie był do końca przekonany, że to, co powiedział to prawda. Ciemne, nieco zbyt długie loki opadały na jego bystre oczy, kontrastując z bielą smokingu. Jeongguk uniósł dłoń i odgarnął delikatnie kosmyk za ucho Taehyunga, by zaraz pochylić się i złożyć na jego wargach czuły pocałunek.

— Przyniosę nam coś do picia, hm? — zaproponował, a gdy chłopak przytaknął, uśmiechnął się delikatnie. — Nie musisz zajadać smutków pasztecikami. Zaraz wracam — zażartował i, odwróciwszy się na pięcie, ruszył w kierunku stołu, na którym ustawiono kieliszki z szampanem.

Taehyung zachichotał, ale ani na moment nie odwrócił spojrzenia. Odprowadził go wzrokiem z uśmiechem na ustach. Mimo że większość mężczyzn miała na sobie czarne smokingi, nie sposób było nie wodzić za nim spojrzeniem. Jeongguk był niebywale atrakcyjnym mężczyzną, a dodatkowo otaczała go pewna aura tajemniczości, co sprawiało, że był niesamowicie intrygujący. Poruszał się jak rasowy model, jakby sunął po parkiecie. Gdy dostrzegł, jak grupka kobiet podąża za nim wzrokiem, zagryzł dolną wargę na myśl, że ten seksowny muzyk był dzisiaj tylko jego.

Odwrócił wzrok, dopiero gdy chłopak zniknął mu z pola widzenia. Spojrzał w kierunku stołu z przekąskami, który znajdował się po jego lewej stronie i zbliżył się do niego, by wziąć coś słodkiego na ząb. Już wyciągał dłoń, by chwycić jakieś ciastko, które wyglądało nadzwyczaj apetycznie, gdy nagle poczuł za plecami czyjąś obecność. Mimo że był odwrócony tyłem, mógłby przysiąc, że czuje na sobie czyjś wzrok. Jego wargi wygięły się w piękny uśmiech, gdy pomyślał, że, być może to Jeongguk już do niego wraca, ale za jego plecami odezwał się znajomy głos:

— Tae?

Gdy usłyszał tę barwę, uśmiech od razu zniknął z jego ust, a on o mało co nie zgubił ciastka z ręki. Udało mu się je złapać w ostatniej chwili, ale śmietankowy krem ubrudził jego palce. Pośpiesznie wyciągnął drugą dłoń, by sięgnąć kilka serwetek, ale dostrzegł, że ktoś go ubiegł. Uniósł wzrok i napotkał spojrzenie ciemnych oczu, które tak dobrze znał, a których nie widział od ponad roku. Zignorował dłoń wyciągniętą ku niemu i sam sięgnął serwetki, by szybko wytrzeć ubrudzone palce. Nie patrzył na Soohyuna, ale czuł na sobie jego wzrok. Dopiero gdy wyrzucił serwetki do stojącego w rogu kosza, ponownie uniósł spojrzenie, w końcu po raz pierwszy od roku napotykając wzrok swojego eks partnera.

Soohyun wyglądał prawie tak samo, jak wtedy, gdy widział go po raz ostatni ponad rok temu. Nawet jego ciemne włosy miały praktycznie taką samą długość. Jak zwykle miał idealną fryzurę i świetnie dobrany do sylwetki czarny smoking. Tym razem zdecydował się na czarną muchę, rezygnując z krawata, który miał na sobie w zeszłym roku, gdy byli razem na tej gali. Jego ciemne oczy w kształcie migdała obserwowały go uważnie, a na ustach igrał delikatny uśmiech, jakby był zadowolony tym, że go widzi.

— Prawie cię nie poznałem — odezwał się chirurg, gdy on wciąż milczał. Następnie przesunął wzrokiem po jego sylwetce, mierząc go powoli od stóp do głów, co sprawiło, że poczuł się dziwnie zdenerwowany. — Wyglądasz... — zaczął, ale zaraz urwał. Być może nie wiedział, co powiedzieć. A może po prostu przerwał ze względu na swojego towarzysza, który stał wiernie u jego boku, bacznie ich obserwując. — Nigdy nie widziałem cię w tak długich włosach i w tak odważnej stylizacji — przyznał w końcu, chociaż to zapewne były już słowa objęte cenzurą.

Taehyung przez moment zastanawiał się, czy to miała być obraza, czy komplement, ale szybko stwierdził, że to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia.

— Ty za to w ogóle się nie zmieniłeś — odpowiedział. Gdy to mówił, jako spojrzenie na kilka sekund powędrowało w kierunku mężczyzny, który stał u boku jego eks partnera. — A ciebie prawie bym nie poznał w ubraniu — dodał uszczypliwie.

Słysząc jego uwagę, nowy chłopak Soohyuna otworzył usta, chcąc mu coś odpowiedzieć, ale szybko znowu je zamknął, jakby zapomniał języka w gębie. Naburmuszył się i oparł dłonie na biodrach. Taehyung dostrzegł, że jego uszy poczerwieniały i mógłby przysiąc, że niewiele brakowało, by poszła mu piana z ust, ale to sprawiło mu dziwną satysfakcję. Ułożył wargi w subtelny uśmiech i wrócił spojrzeniem do chirurga.

— Wciąż jesteś na mnie zły — zauważył Soohyun. W jego głosie słychać było dozę zaskoczenia, jakby nie widział powodu, dla którego jego były wciąż mógł żywić do niego urazę.

— Skądże — zaprzeczył Taehyung. — Raczej zniesmaczony. Ale nie przyszedłem tu dla ciebie, a po to, by wspierać mojego przyjaciela i jego rodzinę. Jestem im to winien.

Soohyun milczał przez chwilę, ale jego wzrok ponownie przesunął po sylwetce Taehyunga, podążając powoli od białych butów, przez długie nogi, by w końcu zatrzymać się na przystojnej twarzy okolonej przez ciemne loki. Musiał przyznać, że jego były partner wyglądał niesamowicie dobrze. Zawsze był olśniewający, ale teraz wyglądał nawet lepiej, niż to zapamiętał.

— Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że będziesz miał odwagę przyjść tu sam — przyznał, zanim zdążył ugryźć się w język.

Taehyung rozchylił wargi, by odpowiedzieć na tę zaczepkę, gdy nagle poczuł, jak silne ramię odziane w czarny smoking oplata jego wąską talię i dosłownie w sekundę został przyciągnięty do szerokiej klatki piersiowej Jeongguka, a usta muzyka musnęły jego kark. Czując tę czułą pieszczotę na swojej skórze, na moment zamknął oczy, jednocześnie wciągając do płuc zmysłowy zapach jego perfum.

— Przyniosłem nam szampana, kochanie — mruknął gitarzysta zmysłowo tuż przy jego uchu. Jego głos był cichy, jakby był skierowany tylko do niego, ale na tyle głośny, żeby Soohyun dokładnie usłyszał jego słowa.

Młody policjant zagryzł dolną wargę, by powstrzymać uśmiech, który mimowolnie cisnął się na jego wargi. Wiedział, że to element gry, na którą zgodził się Jeongguk, przychodząc na tę galę jako jego chłopak, ale było w tym coś tak naturalnego, że przez moment sam czuł, jakby naprawdę byli parą. Wziął od muzyka jeden z kieliszków z szampanem i uniósł na niego wzrok, patrząc na tego przystojnego mężczyznę spod kurtyny długich rzęs, jednocześnie zagryzając dolną wargę. Przez kilka chwil wpatrywali się w sobie, jakby nagle wszystko dookoła zniknęło, aż w końcu gitarzysta ujął delikatnie jego podbródek, zwracając mocniej jego twarz ku sobie i pocałował jego wargi. Pocałunek zaczął się powoli i delikatnie, ale po chwili Jeongguk, nie przejmując się tym, że są obserwowani, rozchylił kciukiem usta Taehyunga i musnął językiem jego język. To nie był mocny, erotyczny pocałunek, jakie zwykli dzielić w sypialni. Język muzyka jedynie delikatnie musnął ten jego, ale tyle wystarczyło, by zakręciło mu się w głowie. Nagle głośne odchrząknięcie Soohyuna zwróciło ich uwagę. Jeongguk odsunął się niechętnie, by przenieść na niego wzrok i po raz pierwszy ich spojrzenia się skrzyżowały. Zmierzył go od stóp do głów, a chirurg nie pozostał mu dłużny.

— Jeśli próbowałeś go poderwać, to muszę cię rozczarować... Ta piękność jest tu ze mną — odezwał się muzyk, udając, że nie ma pojęcia z kim ma do czynienia. Mimo że Taehyung był przekonany, że z pewnością domyślił się, że to jego były partner.

Wargi Soohyuna ułożyły się w szyderczy uśmiech i prychnął cicho pod nosem, po czym zakręcił lekko resztką szampana, który trzymał w kieliszku, jakby za chwilę miał spróbować drogiego wina. Jego nowy partner westchnął ostentacyjnie, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Był wyraźnie niezadowolony z tego, że wciąż tutaj stoją, ale najwyraźniej Soohyun nie miał zamiaru tak szybko się oddalić.

— Kochanie, skończył mi się szampan — odezwał się chirurg, wyciągając pusty kieliszek w stronę swojego partnera. — Pójdź, proszę, wziąć dla nas dokładkę, a ja za chwilę do ciebie dołączę, hm? — zapytał, chociaż w jego ustach to wcale nie było pytanie. Raczej polecenie. Mężczyzna wywrócił oczami, ale w końcu wziął od niego kieliszek i, bąknąwszy coś niezrozumiałego pod nosem, ruszył przed siebie, zostawiając ich samych. Upewniwszy się, że jego partner oddalił się na bezpieczną odległość, Soohyun wrócił spojrzeniem do muzyka, po czym przykleił do twarzy szeroki uśmiech i wyciągnął ku niemu dłoń. — Chyba jeszcze się nie znamy... Ju Soohyun, doktor nauk medycznych. Chirurg plastyczny. Lekarz wykonujący zabiegi medycyny estetycznej. Jak zapewne dobrze wiesz, były partner Taehyunga.

Muzyk zaśmiał się lekko na jego słowa, ale wyciągnął rękę i uścisnął jego dłoń.

— Jeongguk — przedstawił się krótko. Prawa brew Soohyuna powędrowała do góry.

— Tylko Jeongguk? Nie masz żadnego nazwiska? — zapytał z wyraźną drwiną.

— Och, wybacz. Nie wiedziałem, że tutaj tak trzeba — wyjaśnił muzyk, śmiejąc się. — Kwan Jeongguk, gitarzysta samouk. Muzyk. Wokalista. Podobno mam niebywale zwinne palce, a mój głos wyleczył nie jedną zagubioną duszę. Jak zapewne dobrze wiesz, partner Taehyunga — wyrecytował z szerokim uśmiechem.

Taehyung, nie potrafiąc się powstrzymać, parsknął śmiechem, a gdy Soohyun posłał mu karcące spojrzenie, uniósł dłoń w obronnym geście, po czym schował twarz w ramieniu Jeongguka.

— Myślisz, że jesteś zabawny? — zapytał chirurg.

— Myślę, że nawet bardzo — odpowiedział muzyk. — Ale to tylko jeden z moich talentów.

— Jesteś cholernie arogancki — ocenił Soohyun. Patrzył na niego z wykrzywionymi ustami, uważnie mierząc go wzrokiem. Jego oczy się zwęziły jeszcze bardziej, jakby raziło go słońce.

— Zadziwiające, że mówi to ktoś, kto, przedstawiając się, musiał wyliczyć wszystkie swoje zawodowe osiągnięcia — prychnął Jeongguk w odpowiedzi.

Soohyun zacisnął mocniej szczękę. Wyglądał, jakby miał ochotę mu przywalić, szczególnie że uśmiech nie schodził z ust muzyka ani na chwilę. Mimo to nic nie powiedział i nie poruszył się nawet o milimetr. Przez chwilę jedynie mierzył go wrogim spojrzeniem, aż w końcu przeniósł wzrok na Taehyunga, który stał u boku Jeongguka.

— Nie myślałem, że kiedykolwiek będziesz się spotykać z kimś takim — powiedział z niesmakiem i pogardą.

Ciemne oczy Taehyunga na moment odszukały te muzyka, by zaraz powrócić do twarzy eks partnera.

— Masz rację — przyznał. Wargi Soohyuna wygięły się w zwycięskim uśmiechu. Taehyung znowu przeniósł wzrok na Jeongguka, a następnie wyciągnął ku niemu swoją dłoń i uśmiechnął się delikatnie, mówiąc: — Miałem niebywałe szczęście, że się poznaliśmy.

Jeongguk odwzajemnił jego uśmiech i ujął jego dłoń, a Taehyung pozwolił na to, by przyciągnął go ku sobie. Muzyk pochylił się ku niemu, a on zamknął oczy, gdy gitarzysta złożył delikatny, czuły pocałunek na jego ustach. Nie był to głęboki, namiętny pocałunek, o jakim marzył, ale chłopak całował go zmysłowo i nic nigdy nie wydawało mu się tak właściwe. Wiedział, że Soohyun z pewnością na nich patrzy, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. W jego głowie pojawiły się wspomnienia wspólnych, intymnych chwil, które dzielili z Jeonggukiem i odruchowo pogłębił pocałunek. Gitarzysta zawsze wspaniale całował, niezależnie od tego, czy pocałunek był gorący i pełen pasji, czy powolny i zmysłowy. Był niezwykle uważny, gdy go całował i pieścił. Nigdy wcześniej nie miał tak dobrego kochanka. Chłopak zaskakiwał go, elektryzował, sprawiał, że ich relacja była niebywale ekscytująca, a jednocześnie dawał mu poczucie bezpieczeństwa.

Gdy w końcu Jeongguk przerwał pocałunek i odsunął się od niego powoli, on jeszcze przez moment stał w tym samym miejscu z zamkniętymi oczami, rozkoszując się ciepłem, które pozostawił wargi muzyka na jego ustach. Dopiero po chwili otworzył oczy i zagryzł dolną wargę, by powstrzymać uśmiech. Jego spojrzenie powędrowało ku byłemu partnerowi. Tak jak się domyślił, Soohyun stał wciąż tam, gdzie chwilę temu.

— Och, tak. Świetne poczucie humoru to tylko jeden z jego talentów... — mruknął zmysłowo, patrząc Jeonggukowi prosto w oczy.

***

— Sprzedane! — zawołał elegancki jegomość, jednocześnie pozwalając, by piękny młotek aukcyjny z drewna palisandrowego uderzył o blok rezonansowy. — Szczęśliwym zwycięzcą zostaje doktor Lim. Gratulujemy — dodał i skinął do wymienionego mężczyzny z uznaniem.

Następnie przeniósł spojrzenie na młodą asystentkę, która ostrożnie zabrała ze stojaka wylicytowaną przez chirurga zastawę z japońskiej porcelany w odcieniu kości słoniowej z delikatnym motywem kwiatu wiśni na zewnątrz oraz wewnątrz. Zestaw składał się z niewielkiego imbryka oraz dwóch filiżanek. Każda z nich posiadała do kompletu stylowy i praktyczny spodeczek z drewna akacjowego. Gdy dziewczyna odstawiła porcelanę na bok, na scenę wszedł drugi asystent. Młody mężczyzna trzymał w dłoniach sztalugę, na której z pewnością znajdował się obraz.

Taehyung z zaciekawieniem powiódł za nim wzrokiem. Malowidło skryte było pod czarną płachtą, więc nie był w stanie dostrzec ani skrawka tego, co znajdowało się pod tkaniną, ale nie ukrywał swojego zainteresowania. Odkąd pamiętał, miał słabość do sztuki. Gdyby zarabiał lepiej i nie wynajmował mieszkania, zapewne ozdobiłby je pięknymi dziełami.

W mieszkaniu, które dzielił z Soohyunem w sypialni znajdował się obraz, który niesamowicie mu się podobał. Wypatrzył go kiedyś przez przypadek podczas jednej z randek ze swoim eks, który zabrał go do galerii sztuki w Seulu. Był nim zachwycony. Jego były partner nigdy nie interesował się sztuką, a przynajmniej nie w takim wydaniu, ale widząc jego zachwyt, kupił ten obraz dla niego. Taehyung go uwielbiał, ale gdy zabierał z mieszkania swoje rzeczy po zdradzie partnera, zostawił go tam. Nie chciał mieć nic, co należałoby do Soohyuna. Tym bardziej nic tak drogiego. W rezultacie zabrał tylko swoje ubrania i kilka zdjęć, do których miał sentyment. Resztę drogich prezentów, którymi obdarowywał go chirurg w trakcie trwania ich związku, zostawił.

Asystent postawił sztalugę na środku sceny i stanął po jej lewej stronie. Ułożył dłonie na czarnej płachcie i czekał na znak, by odsłonić dzieło. Jeongguk przeniósł wzrok na profil Taehyunga. Młody policjant był wyraźnie zaintrygowany tym, co działo się na scenie. Przez moment przyglądał mu się uważnie. Kątem oka dostrzegł też, że również Soohyun bacznie go obserwuje. Chirurg siedział w rzędzie za nimi dosłownie kilka krzeseł dalej. To nie pierwszy raz tego wieczora kiedy przyłapał eks partnera Taehyunga na śledzeniu go wzrokiem, co zapewne również nie umknęło uwadze obecnego partnera chirurga. Ten siedział u jego boku z obrażoną miną, wyraźnie niezadowolony.

— Kolejny eksponat to obraz na lnianym płótnie wykonany akrylami — odezwał się mężczyzna prowadzący aukcję, dając skinieniem głowy znak, by asystent odsłonił eksponat.

Gdy ten szybkim, zwinnym gestem zsunął czarną płachtę, ukazując obraz, z ust Taehyunga wyrwało się ciche westchnięcie. Obraz był piękny.

— Jest to obraz przedstawiający delikatny moment pocałunku młodej pary. Kochankowie stoją w czułym objęciu po randce, skąpani w strugach deszczu, a ich piękne sylwetki przedstawiono w blasku latarni ulicznych. Dzieło charakteryzuje się wyraźnymi pociągnięciami pędzla, zarówno ostrymi, jak i szerokimi, tworząc nowoczesny portret romansu. Jest to obraz idealny dla osób pragnących wnieść ciepło tej romantycznej sceny do swojego domu — opisał prowadzący. — Cena wywoławcza to trzydzieści pięć tysięcy won.

— Piękny — szepnął Taehyung z zachwytem.

Jego ciemne oczy uważnie śledziły każde pociągnięcie pędzla. Podobało mu się, jak autor obrazu przedstawił zakochanych. Namalował parę całującą się w deszczu, ale w sposobie, w jaki ich przedstawił, było widać, że mężczyzna jest tak zakochany w kobiecie, że nie zdaje sobie sprawy, że upuścił parasol. Cała jego miłość i oddanie zostały wyrażone w tym romantycznym pocałunku. A kobieta przywierała do niego całym ciałem, zaciskając palce na jego płaszczu, jakby chciała stopić się z nim w jedno. Była noc, deszcz lał tak mocno, że ulice wyglądały jak lustro. Wydawało się jednak, że żadne z nich nie ma nic przeciwko temu. Ich uczucie. Ta chwila. Były najważniejsze. Być może to było głupie, ale właśnie o takiej miłości marzył. Pragnął zaznać prawdziwej wzajemnej miłości i szczerego namiętnego uczucia, które zwaliłoby go z nóg.

— To prawda — zgodził się muzyk. — Jest naprawdę piękny — przyznał ściszonym głosem, nie chcąc zakłócać licytacji.

Podczas gdy Taehyung wpatrywał się w przedstawioną na płótnie parę, Jeongguk nie mógł oderwać wzroku od jego profilu. Dla niego to nie ten obraz, a Taehyung był jak dzieło sztuki. Od ciemnych loków opadających na czoło, przez prosty nos, skórę w kolorze karmelu, po miękkie wargi — teraz delikatnie rozchylone w zachwycie.

Najwyraźniej nie tylko młody policjant był pod wrażeniem tego obrazu. Zaraz po podaniu ceny wywoławczej trójka z zebranych gości zaczęła się o niego licytować. Taehyung od razu rozpoznał jednego ze znanych chirurgów w podeszłym wieku, który zapewne licytował dzieło na prośbę żony, która pracowała w galerii sztuki. Kolejnym licytującym był mężczyzna o szpakowatych włosach, u którego boku siedziała co najmniej o połowę młodsza kobieta w złotej sukni. Kojarzył go z widzenia, ale jego nazwisko wyleciało mu z głowy. Pamiętał, że był właścicielem sieci aptek, a także był pewny, że rok temu u jego boku siedziała zupełnie inna kobieta w równie młodym wieku. Ostatnią osobą, która licytowała obraz, była kobieta, którą również znał z widzenia. Jej ciemne włosy upięte były w elegancki kok, a w dłoniach trzymała kopertówkę w czerwonym kolorze. Pani Choi od kilku lat była właścicielką prywatnej praktyki lekarskiej. Był tak pochłonięty obserwacją, że nawet nie słuchał, jakie oferty padały z ust zainteresowanych. W końcu mężczyzna, który prowadził aukcję, zaczął finałowe odliczanie.

— Trzysta pięćdziesiąt tysięcy won po raz pierwszy! — zawołał donośnie. — Po raz drugi... — kontynuował, a mężczyzna z młodą kobietą u boku wyszczerzył zęby w zwycięskim uśmiechu, wiedząc, że udało mu się wylicytować obraz dla nowej ukochanej.

— I po raz...

Półtora miliona won! — odezwał się nagle jakiś nowy głos, który dotąd nie uczestniczył w licytacji.

Z ust zebranych wyrwały się westchnienia zaskoczenia. Do tej pory była to najwyższa oferta, jaką ktoś złożył ze wszystkich dotychczasowych aukcji. Oczy zebranych zwróciły się w kierunku młodego mężczyzny, z którego ust padła tak hojna propozycja. Taehyung nie musiał się odwracać, by wiedzieć, z czyich ust wydobyły się te słowa. Znał ten głos zbyt dobrze. Mimo to jego spojrzenie mimowolnie zwróciło się w stronę byłego partnera, a gdy to zrobił napotkał ciemne tęczówki Soohyuna wpatrzone wprost w niego, jakby mężczyzna już patrzył na niego, zanim w ogóle zdecydował się ku niemu odwrócić. Usta chirurga zdobił delikatny uśmieszek, jakby odczuwał satysfakcję z tego, co zrobił. Chociaż zapewne wcale nie chodziło o zebranie jak największej kwoty dla dzieci, dla których zorganizowano tę galę. Był pewny, że to uśmiech satysfakcji z faktu, że zwrócił tym jego uwagę.

— Widzę, że pan chirurg postanowił pokazać swoją wyższość — prychnął Jeongguk, patrząc, jak Soohyun pręży dumnie pierś, patrząc mu przy tym wyzywająco w oczy. Najwyraźniej chirurg nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić i postanowił udowodnić mu, kto jest górą.

— Półtora miliona won po raz pierwszy... — kontynuował prowadzący. — Czy dostaniemy wyższą ofertę?

— Dwa miliony won! — zaoferował mężczyzna, który do tej pory wygrywał aukcję, najwyraźniej nie chcąc się wycofać po tak ciężkiej walce z innymi licytującymi i dać za wygraną na oczach młodej kochanki.

Soohyun uśmiechnął się jeszcze szerzej, eksponując rządek równych zębów i uniósł prawą dłoń, dając w ten sposób znać, że za moment z jego ust wydobędzie się kolejna oferta. Nie patrzył wcale na mężczyznę prowadzącego galę. Jego spojrzenie wciąż było skierowane w stronę Taehyunga i siedzącego u jego boku Jeongguka.

Trzy miliony won!

Tym razem to z ust Taehyunga wyrwało się parsknięcie. Nie miał pojęcia, co Soohyun miał zamiar osiągnąć takim zachowaniem. Czy chciał w ten sposób pokazać, że jest lepszy od Jeongguka, bo ma grubszy portfel? A może myślał, że może go kupić tak jak ten obraz? Zacisnął szczękę, czując nagły przypływ złości na zachowanie eks partnera. Nie miał zamiaru dać mu tej satysfakcji, ani też pozwolić, by jego zachowanie zepsuło im ten wieczór. Pchnięty impulsem, wstał ze swojego miejsca, a gdy Jeongguk uniósł na niego zaskoczone spojrzenie, chwycił jego dłoń i, bez słowa wyjaśnienia, ruszył przed siebie, prowadząc muzyka za sobą. Wyminęli kilkoro gości, którzy siedzieli w tym samym rzędzie, a następnie pokierowali się w stronę wyjścia z sali, na której odbywała się aukcja. Taehyung nie zatrzymał się ani na chwilę, nie patrzył też za siebie, chociaż czuł na sobie wzrok eks partnera i kilku innych osób, którzy przyglądali się z zaciekawieniem dwójce mężczyzn trzymających się za ręce.

Jeongguk nie protestował ani nie dopytywał, czemu Taehyung nagle zdecydował się wyjść w trakcie licytacji. Po prostu pozwolił mu się prowadzić. Gdy opuścili salę, znaleźli się na wąskim korytarzu. Chłopak wciąż się nie zatrzymał. Szedł żwawym, pewnym krokiem, jakby dobrze wiedział, dokąd się kieruje. Być może znał drogę, zapamiętawszy ją dzięki poprzednim wizytom. Zatrzymał się przed drzwiami z ciemnego drewna i otworzył je, a następnie wciągnął Jeongguka za sobą, zanim ten w ogóle zdążył się zorientować, gdzie policjant go prowadzi. Wystarczyło jednak, że przekroczyli próg, a jego oczom ukazała się niezwykle ekskluzywnie urządzona łazienka z blatami wykonanymi z ciemnego marmuru i szerokimi lustrami pokrywającymi całkowicie jedną ze ścian. Wewnątrz znajdowały się cztery kabiny. Taehyung zbliżył się do nich i pospiesznie sprawdził, czy wszystkie są puste. Upewniwszy się, że są sami, zamknął na zamek główne drzwi i odwrócił się w stronę Jeongguka. Figlarny uśmiech zdobił jego usta. Odłożył kluczyk na gładką powierzchnię blatu, na którym znajdowały się umywalki, ale ani na moment nie przerwał z nim kontaktu wzrokowego.

Jeongguk od razu domyślił się, w jakim celu młody policjant go tu zwabił. Nie mógł jednak odmówić sobie przyjemności, by nieco się z nim nie podrażnić. Uwielbiał te ich przepychanki. Rozejrzał się więc dookoła, jakby zastanawiał się, co właściwie tu robią, by w końcu zatrzymać spojrzenie na przystojnej twarzy policjanta i jego ciemnych oczach płonących żywo.

— Czemu tu jesteśmy? — zapytał, z trudem powstrzymując uśmiech.

— Zwiedzamy — skłamał policjant, a kąciku ust muzyka drgnęły ku górze.

— Nigdy nie byłem w tak eleganckim miejscu — ocenił, ponownie omiatając spojrzeniem całe pomieszczenie. Czując wzrok policjanta na sobie, zbliżył się do blatu, gdzie znajdowały się cztery umywalki i, oparłszy się o niego pośladkami, przesunął dłonią po gładkiej, marmurowe powierzchni. — Przegapimy wyniki. Nie martwi cię, że nie dowiesz się, kto wygra tę zaciętą aukcję? — zapytał, odszukując spojrzenie oczu policjanta.

— Soohyun — odparł pewnym głosem. — Taki już jest — dodał, wzruszając ramionami. — Nie lubi i nie potrafi przegrywać. Gdy wyznaczy sobie coś za cel, dojdzie po trupach, byle by go osiągnąć.

— Powinienem się obawiać?

Taehyung zaprzeczył ruchem głowy, po czym zrobił kilka kroków ku niemu, w końcu pokonując dzielący ich dystans. Zatrzymał się tak blisko, że ich klatki piersiowe niemal się stykały. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż w końcu policjant wyciągnął prawą dłoń i musnął smukłymi palcami niewielką bliznę, która przecinała lewy policzek Jeongguka. Czując ten subtelny dotyk, muzyk na kilka sekund zamknął oczy, a gdy uniósł powieki napotkał spojrzenie ciemnych oczu Taehyunga. Odruchowo zwilżył wargi, a agent pochylił się ku niemu, w końcu łącząc ich usta. Całowali się wcześniej już wiele razy, ale kolejny raz był zaskoczony ciepłem i miękkością jego warg na swoich ustach. Pragnął go pocałować, odkąd wysiedli z limuzyny przysłanej przez Jimina, ale do tej pory jedynie wymienili kilka delikatnych pocałunków. Teraz w końcu byli całkowicie sami i nie miał ochoty się dłużej hamować.

Przesunął językiem po wargach gitarzysty. Najpierw poczuł smak szampana, którego pili chwilę wcześniej i słodkawy posmak truskawek, a potem usta Jeongguka się otworzyły, zapraszając go, by pogłębił pocałunek, a silne dłonie zacisnęły na jego pośladkach. Taehyung naparł na niego swoim ciałem, przywierając do niego tak mocno, jak tylko był w stanie, a jego język spotkał się z językiem muzyka i wtedy naprawdę poczuł jego smak. Smakował jak niebo. I jak sam grzech.

Pocałunek był intensywny i żarliwy. Zanim zdążył się zorientować, muzyk zamienił ich miejscami, podsadzając go tak, by usiadł na marmurowym blacie, a jego nogi oplotły biodra Jeongguka, przyciągając go bliżej. Gitarzysta nie pozostał mu dłużny. Jego prawa dłoń wsunęła się pod kolano Taehyunga i zacisnęła na oplatającym jego biodro udzie, a z ust policjanta wyrwało się zmysłowe jęknięcie. Wsunął dłonie w kruczoczarne włosy i docisnął usta kochanka jeszcze mocniej do własnych ust. Całując go, czuł się tak żywy i tak świadomy każdego centymetra swojego ciała przyciśniętego do tego gitarzysty. Jeongguk wywołał w nim głód, pragnienie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Jego ciało pragnęło go tak bardzo, że to pragnienie było wręcz przytłaczające. Nigdy wcześniej nie czuł nic podobnego. Jak mógł przez całe życie nie odczuwać do kogoś tak ekstremalnego pociągu fizycznego?

Przez chwilę wymieniali gorące pocałunki, ale zanim zdążyli się w sobie zbytnio zatracić, do ich uszu wkradł się dźwięk pukania do drzwi, a następnie ktoś zaczął szarpać za klamkę. Dopiero to zmusiło ich, by przerwali pocałunek. Jeongguk nie odsunął się od razu, jakby nie był w stanie tego zrobić. Oparł czoło na czole policjanta i jeszcze przez moment pozwolił, by ich gorące oddechy łączyły się w jedno.

— Chyba musimy stąd wyjść — wydyszał Taehyung, mimo że wcale tego nie chciał.

— Chyba tak — przyznał niechętnie muzyk, ale ani drgnął, na co policjant zachichotał.

Zagryzł dolną wargę i spojrzał wprost w oczy Jeongguka, piękne jak nocne niebo. Impuls, by go pocałować, był silniejszy niż zdrowy rozsądek. Pochylił się ku niemu i złożył na jego wargach kolejny pocałunek. Tym razem powolny, zmysłowy, jakby mieli cały czas świata. Gdy do ich uszu wkradło się wołanie zza drzwi i kolejne pukanie, przerwali pieszczotę.

— Jeszcze dokończymy tę rozmowę — obiecał Jeongguk, a następnie zrobił krok w tył i, chwytając za biodra policjanta, pomógł mu zsunąć się na ziemię. — Chyba nie powinniśmy razem wychodzić — dodał, wyciągając dłoń w kierunku klucza, który Taehyung położył na marmurowym blacie i powoli obrócił go w palcach.

— Pewnie nie — zgodził się. — Skorzystam jeszcze z toalety, a ty idź. Zaraz cię znajdę — poinstruował, po czym ruszył w kierunku jednej z kabin, a muzyk odprowadził go wzrokiem.

Przez moment wyglądał, jakby toczył wewnętrzną walkę, by za nim nie podążyć. Taehyung najwyraźniej to dostrzegł, bo zanim zniknął za drzwiami jednej z kabin, posłał mu zmysłowy uśmiech.

— Cholera — zaklął cicho i wciągnął do płuc haust powietrza, starając się ostudzić własne emocje.

Po kilku głębszych oddechach w końcu ruszył do drzwi, nie chcąc, by gość był zmuszony zawiadomić obsługę hotelu. Wsunąwszy klucz do zamka, otworzył je. Gdy tylko to zrobił, jego oczom ukazał się elegancki mężczyzna w średnim wieku. Jeongguk od razu rozpoznał w nim jednego z gości gali. Uśmiechnął się do niego przepraszająco.

— Przepraszam. Chyba z rozmachu przekręciłem klucz — skłamał i, nie dając mężczyźnie szansy na odpowiedź, wyminął go, po czym ruszył przed siebie wąskim korytarzem.

Jego serce wciąż biło silnie, sprawiając, że znowu czuł się żywy, a uśmiech nie schodził z jego ust. Podobało mu się to, jak nieprzewidywalny był Taehyung i jak się czuł, będąc z nim.

Przemierzył korytarz prawie do końca i już miał skręcić w stronę sali, gdzie wciąż trwała licytacja, gdy nagle dostrzegł dwójkę mężczyzn. Wyższy z nich stał do niego tyłem, ale nie miał najmniejszych wątpliwości, że to Soohyun. Znajdował się na tyle blisko, że bez najmniejszego wysiłku był w stanie usłyszeć ich wzburzoną rozmowę. Nie chciał ich podsłuchiwać, ale by wejść na główną salę, musiał ich minąć, więc odruchowo zatrzymał się w pół kroku.

— Nie bądź śmieszny, Younghoon — napomniał Soohyun swojego partnera, opierając dłonie na biodrach.

— Śmieszny? Chyba sobie ze mnie żartujesz — parsknął niższy w odpowiedzi. — Zapłaciłeś pięć milionów won za jakiś durny obraz... Dla niego!

— Nie kupiłem go dla niego. Kupiłem go, żeby pomóc dzieciakom. To aukcja charytatywna, gdybyś zapomniał.

— Te dzieci gówno cię obchodzą.

— Ja też lubię sztukę.

— W domu mamy jeden obraz — odparł Younghoon sarkastycznym tonem. — I dobrze wiem, że kupiłeś go dla niego, bo to ja pomogłem ci załatwić bilety na tę durną wystawę. Wydawało ci się, że jak zabierzesz go na romantyczną randkę i kupisz mu ten obraz, to nie domyśli się, że weekend spędziłeś w drogim hotelu ze mną w łóżku.

— To nie ma nic do rzeczy. Robisz mi scenę o jakąś głupotę.

— Kupiłeś obraz za pięć milionów won! — krzyknął Younghoon.

— Gdy wydałem dwa razy tyle na nasze wakacje na Karaibach, jakoś ci to nie przeszkadzało — żachnął się Soohyun.

— To były nasze wakacje, a ty kupiłeś obraz dla swojego eks — wycedził przez zęby. — Chcesz go odzyskać? O to ci chodzi?

— Nie. Słowo daję — roześmiał się chirurg. — Nie będę dłużej rozmawiał na ten temat. A już na pewno nie tutaj — dodał, zniżając głos i spojrzał ponad ramieniem partnera w stronę głównej sali, by się upewnić, że nikt nie słyszy tej awantury. Był wyraźnie zirytowany tym, że jego partner robi mu scenę zazdrości w miejscu publicznym. Tym bardziej wśród tak szanownej publiczności.

— W takim razie idę — odparł tamten.

— Gdzie idziesz?

— Do domu. Nie mam zamiaru tu dłużej zostać — wyjaśnił i odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę wyjścia. — Jak masz ochotę dalej próbować odzyskać swojego eks, to droga wolna — rzucił jeszcze, nawet na niego nie patrząc.

Soohyun nie próbował go zatrzymać. Rzucił pod nosem kilka przekleństw, po czym odwrócił się i oparł plecami o ścianę. Gdy uniósł wzrok i w końcu dostrzegł Jeongguka, a jego szczęka zacisnęła się mocno na widok. Muzyk ruszył więc przed siebie.

— Kłopoty w raju, hm? — zapytał, powoli zbliżając się w jego stronę.

— Pewnie dobrze się bawiłeś, co? Cieszysz się, że pokłóciłem się ze swoim partnerem?

Jeongguk przyglądał mu się przez chwilę, nic nie mówiąc.

— Nie obchodzi mnie, co robisz, ani co się z tobą dzieje, dopóki trzymasz się z daleka od Tae — odezwał się, mierząc chirurga twardym spojrzeniem.

— Och, czyżbyś się bał, że nie dorastasz mi do pięt? — zapytał, a z jego ust wyrwał się sarkastyczny chichot. — Spójrz na siebie i na tych wszystkich ludzi — kontynuował, wskazując w kierunku sali, gdzie wciąż trwała licytacja. Spojrzenie muzyka na kilka chwil powędrowało w kierunku eleganckich gości. — To światowej klasy lekarze, elita Seulu. Ja też do nich należę. Skończyłem najlepsze studia w stolicy, a teraz zarabiam w miesiąc tyle, ile ty nie zarobisz nawet w rok. — Soohyun zwrócił twarz ku niemu i zmierzył go wzrokiem od stóp do głów. — To smoking od Prady. Najnowsza kolekcja. Mam kilka innych równie pięknych garniturów w szafie i w każdej chwili mogę kupić kolejny. — Wyciągnął lewą dłoń, eksponując złoty zegarek. — A to Cartier, na którego nigdy nie będzie cię stać, a ty... — To mówiąc, wyciągnął dłonie i przesunął palcami po rozchylonym kołnierzyku czarnej koszuli muzyka. — Masz na sobie jakąś słabą podróbkę markowych ubrań, długie włosy jak jakaś śmieszna gwiazda rocka i nawet nie założyłeś krawatu na tak elegancką galę. Masz śmieszny akcent. Jesteś jakimś przeciętnym grajkiem w podrzędnym barze, bo tylko na to cię stać.

Jeongguk uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu, a następnie chwycił za nadgarstki chirurga i, patrząc mu prosto w oczy, strząsnął jego dłonie z siebie.

— Miałem nadzieję, że skoro już posiadasz te wszystkie swoje dyplomy i skończyłeś takie drogie studia, to chociaż powiesz mi coś, czego nie wiem — odpowiedział niewzruszonym głosem. Jego spokój najwyraźniej wcale nie spodobał się chirurgowi, bo bez problemu dostrzegł nabrzmiewającą ze złości żyłkę na jego prawej skroni. — Masz rację — zgodził się. — Mam śmieszny akcent, bo pochodzę z Busan, a nie z Seulu. Nie ukończyłem studiów. Nie mam dyplomów ani bogatego pochodzenia. Nigdy nie dostałem nic za darmo. Rodzice nie zapewnili mi startu, nie zapłacili za moją edukację, ani nie załatwili mi pracy. Wszystko, co posiadam, zdobyłem sam. Tak, jestem grajkiem i gram w barze, a ten smoking nie jest markowy. Krawata nie założyłem, bo w przeciwieństwie do ciebie nie lubię udawać kogoś, kim nie jestem. I tak być może wyglądam jak jakaś śmieszna gwiazda rocka, ale najwyraźniej Taehyungowi to się podoba.

Taehyung to nie twoja liga — sarknął Soohyun.

Gitarzysta zaśmiał się cicho na jego słowa. Szybko jednak spoważniał i spojrzał mu prosto w oczy.

— Masz rację. Taehyung to nie moja liga. Jest dużo lepszy niż ty i ja razem wzięci. Żaden z nas na niego nie zasługuje. Różnica jest taka, że ty już mu to udowodniłeś, zdradzając go i niszcząc jego zaufanie, a ja mam zamiar zrobić wszystko, by zasłużyć na to, by być u jego boku...

— Ile jesteście razem? Dwa tygodnie? Miesiąc? — dopytywał Soohyun. Przekręcił nieznacznie głowę na bok, spoglądając na niego z prześmiewczym uśmiechem. Jego oczy zwęziły się. — To, że pozwolisz mu włożyć kilka razy, nie znaczy, że mu na tobie zależy. Jesteś dla niego tylko odskocznią. Niczym więcej. Daję ci góra dwa, może trzy miesiące. Rzuci cię i znajdzie sobie kogoś lepszego...

— Kogoś takiego jak ty? — prychnął muzyk. — Zadziwiające jest to, że spotykałeś się z nim tyle czasu, a najwyraźniej nic o nim nie wiesz. — Jeongguk zrobił krok do przodu i zatrzymał się na kilkanaście centymetrów przed chirurgiem, a następnie spojrzał mu prosto w oczy i dodał: — W ogóle go nie znasz.

Soohyun uśmiechnął się, jakby właśnie usłyszał coś zabawnego, ale chwilę później spoważniał. Tym razem to on zrobił krok do przodu i zatrzymał się tak blisko, że ich ciała niemal się stykały, a muzyk mógł poczuć od niego zapach drogich perfum i słodycz szampana.

— Znam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że gdy dowie się, że bezinteresownie przeznaczyłem pięć milionów won na te biedne dzieciaki, tej nocy to ja będę ujeżdżać jego wielkiego kutasa — wysyczał.

Jeśli ktoś tej nocy będzie ujeżdżać mojego wielkiego kutasa, to z pewnością nie będziesz to ty, Soohyun — odezwał się nagle głos za ich plecami, a Soohyun odwrócił się za siebie zaskoczony.

Jego oczom ukazał się Taehyung. Policjant wyglądał wciąż tak samo dobrze jak w chwili, gdy się tu zjawił, chociaż jego ciemne włosy były lekko potargane, opadały miękkim falami na czoło, ale dzięki temu wyglądał jeszcze piękniej. Mimo delikatnej urody w ciemnych oczach policjanta dostrzegł zacięcie.

— Tae... — westchnął, zdając sobie sprawę, że zapewne jego były partner od dłuższego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie.

— Jeongguk ma rację — przerwał mu w pół słowa. Nie miał ochoty słuchać jego tłumaczeń czy wymówek. Nie interesowało go to. Już nie. — Po czterech latach związku nie masz nawet pojęcia, jakie są moje upodobania łóżkowe. Nic dziwnego, że wciąż myślisz, że róża to mój ulubiony kwiat. Nie mówiąc o tym, że z pewnością nie masz pojęcia, z kim chcę się spotykać... — Soohyun otworzył usta, chcąc coś odpowiedzieć, ale Taehyung powstrzymał go gestem dłoni. — Daruj sobie, Soohyun. — To powiedziawszy, przeniósł spojrzenie na gitarzystę. — Chodźmy razem do domu, kochanie.

Jeongguk skinął i, wyciągnąwszy dłoń, ujął tę Taehyunga, splatając ich palce razem. Ruszając przed siebie, nie odezwał się do eks partnera ani słowem, całą uwagę skupiając na długowłosym mężczyźnie, który nie odstępował go nawet o krok. Soohyun jeszcze długo stał jak sparaliżowany, jedynie odprowadzając ich wzrokiem. Przemierzając salę bankietową, zatrzymali się na chwilę przy barze i dostrzegł, że zabrali ze sobą butelkę jakiegoś alkoholu, a następnie skierowali się do wyjścia. Jeongguk powiedział coś do Taehyunga, a gdy ten roześmiał się, odrzucając głowę do tyłu, muzyk przyciągnął go ku sobie i złożył na jego szyi kilka pocałunków. Wyglądali na naprawdę zakochanych.

Nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział Taehyunga tak uśmiechniętego. Pod koniec ich związku niewiele się uśmiechał, jakby przeczuwałam, że coś jest nie tak. Być może domyślał się, że jest mu niewierny, jeszcze zanim przyłapał go na gorącym uczynku. Po raz pierwszy tego wieczora poczuł dziwny ból w klatce piersiowej. Wcale nie chciał się z nim rozstawać. Lubił mieć go obok, zasypiać z nim i budzić się w tym samym łóżku. Sam nie wiedział, dlaczego go zdradził. Po ich rozstaniu wiele razy żałował, że wszystko tak się potoczyło. Taehyung miał wszystko, czego mógłby chcieć od partnera.

— Miło widzieć, że jest taki szczęśliwy — powiedział nagle głos, wyrywając go z zamyślenia.

Przywiedziony głosem, spojrzał w bok i dostrzegł drobniejszego mężczyznę, który teraz stał u jego boku. Jimin nie patrzył na niego. Jego spojrzenie było utkwione w przyjacielu i jego długowłosym kochanku stojących kilka metrów od nich w czułym objęciu przypominającym ten pary kochanków z obrazu, który wylicytował.

— Kim jest ten typek? — zapytał. — Wiesz o nim coś więcej?

— A co? Chcesz sprawdzić swojego następcę? — odpowiedział pytaniem. Mimo że jego ton był lekki i melodyjny, w jego głosie słychać było nutę sarkazmu. — Wiem, że z pewnością ruchają się jak napalone króliki — zażartował, śmiejąc się głośno. — Gdy ostatnio dzwoniłem do Tae oni bezwstydnie zabawiali się podczas naszej rozmowy i jestem prawie pewny, że to samo robili w drodze na tę galę. Patrząc na nich teraz, zakładam, że to samo zrobią, gdy tylko stąd wyjdą... — dodał, wyraźnie chcąc się z nim podrażnić. Taehyung był dla niego jak brat. Wciąż nie wybaczył Soohyunowi tego, że go zranił i być może nigdy nie zdoła tego zrobić. — Niewiele o nim wiem, ale nawet gdybym wiedział i tak niczego byś się ode mnie nie dowiedział — oznajmił, a Soohyun przewrócił oczami, po czym spojrzał na niego.

— Martwię się o niego, Jimin. Byliśmy razem kilka lat. Nie chcę, żeby ten podrzędny grajek go skrzywdził — wyjaśnił, próbując w ten sposób usprawiedliwić swoją dociekliwość.

— Ten podrzędny grajek sprawia, że Tae jest szczęśliwy. To mi wystarczy. — To powiedziawszy, znowu przeniósł spojrzenie na przyjaciela, a widząc uśmiech na jego twarzy i on się uśmiechnął.

Soohyun nic nie odpowiedział. Spojrzenie jego ciemnych oczu wciąż było skupione na byłym partnerze, który teraz wychodził z Grand Hyatt, trzymając za rękę długowłosego muzyka, który już po pierwszym spotkaniu zdążył mu zajść za skórę. Jego szczęka była mocno zaciśnięta ze złości, podobnie jak dłonie opuszczone wzdłuż ciała, a w jego głowie wciąż wybrzmiewały ostatnie słowa byłego partnera skierowane do Jeongguka.

Chodźmy razem do domu, kochanie.

***

Ayashee:

Pierwsze spotkanie z Soohyunem za nami. Jakie są Wasze wrażenia? Co myślicie o panu chirurgu? Czy jego aktualny partner ma rację i Soohyun wciąż coś czuje do Taehyunga? Czy będzie próbował go odzyskać? A może po prostu będzie chciał skłócić Taekooki?

Czy Taehyung wciąż żywi do eks partnera jakieś uczucia i to spotkanie na nowo rozpali w nim ogień, który zdawał się przygasać? Czy wręcz przeciwnie — ten wieczór tylko wzmocni uczucie, które powoli rodzi się między Taekookami?

A co z tą dziwną wizją, którą miał Jeongguk po spotkaniu z panem Parkiem? Jaki mrok skrywa w sobie mężczyzna? Czy ma to coś wspólnego z Krukiem?

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top