27. A MAGICIAN NEVER REVEALS HIS SECRETS
Hoseok pokręcił głową na boki, żeby rozluźnić mięśnie szyi i karku, po czym przeciągnął się na łóżku, jednocześnie przesuwając spojrzeniem po sypialni, w której się znajdował, leniwie skanując każdy kąt. Był tu już tak wiele razy, że znał to mieszkanie na pamięć. Odkąd pojawił się tu pierwszy raz, niewiele się zmieniło. Jego przyjaciel nie miał tu wielu ozdób, a sama sypialnia była urządzona dosyć skromnie, utrzymana w ciemnej tonacji, ale w tym pokoju było coś niezwykle przytulnego. W powietrzu utrzymywał się delikatny zapach piżma tak charakterystyczny dla Taehyunga. Chociaż mógłby przysiąc, że tym razem dało się tu wyczuć też jakąś ostrzejszą, bardziej zdecydowaną nutę i dałby sobie rękę uciąć, że już wcześniej czuł ten zapach. Być może to za sprawą ostatniej wizyty niepokornego muzyka dotychczasowy zapach sypialni jego przyjaciela się zmienił? Gdy tak podążał wzrokiem, w końcu spojrzał w kierunku komody, która znajdowała się naprzeciwko łóżka, na którym siedział i nagle coś zwróciło jego uwagę. Zatrzymał wzrok i przez dłuższą chwilę przyglądał się zdjęciom, które jego przyjaciel ustawił na ciemnym blacie. Nie był pewny czego, ale wydawało mu się, że czegoś brakuje.
Czy przypadkiem nie było tu trzech ramek ze zdjęciami?
Gdy po chwili w końcu zorientował się, co to takiego, kąciki jego ust drgnęły, by zaraz unieść się w uśmiechu satysfakcji. Dźwignął się z łóżka i bez namysłu zbliżył do komody, zatrzymawszy się dosłownie na kilka centymetrów od mebla. Wyciągnął dłoń i chwycił zdjęcie, na którym znajdował się on sam wraz z Taehyungiem. Obejmował go mocno, wyglądając prawie tak, jakby próbował go udusić, ale obydwaj szczerzyli się do kamery. Dokładnie pamiętał ten dzień. To było kilka miesięcy po tym, jak zostali partnerami, ale już wtedy świetnie się dogadywali. Yoongi miał rację, tworząc z nich zespół. Od razu zaskoczyli. Zawsze bawili się świetnie w swoim towarzystwie, a dodatkowo uzupełniali się idealnie, tworząc niepokonany duet.
— Widzę, że w końcu pozbyłeś się zdjęcia tego dupka — odezwał się, słysząc za plecami kroki przyjaciela, a ten odpowiedział mu niskim, głębokim śmiechem, który przyjemnie pieścił zmysły.
— Nie chciałem, żeby nas podglądał, gdy będziemy się bzykać — odparł tamten, wyraźnie go prowokując.
— My? — zapytał Jung, udając zaskoczonego. — Skoro miałeś takie plany na ten wieczór, trzeba było mnie uprzedzić, założyłbym lepszą bieliznę — zażartował i, postawiwszy ramkę na szafce, odwrócił się ku niemu. Taehyung parsknął na jego słowa i pokręcił głową, a jego ciemne loki poruszyły się delikatnie, zaraz opadając na kocie oczy.
— Ja i Jeongguk — wyjaśnił, chociaż jego przyjaciel dobrze wiedział, kogo miał na myśli i cisnął w niego mokrym ręcznikiem. Jung złapał go w locie, a on rozłożył ramiona na boki, prezentując przyjacielowi swój finalny wygląd. — I jak? — zapytał niepewnie.
Był obecny na każdej gali zorganizowanej przez pana Parka, ale dotąd nigdy nie zdecydował się na tak odważny strój. Zwykle wybierał elegancki, czarny smoking, który wtapiał się w tłum pozostałych czarnych kreacji, do czego zakładał białą koszulę i muchę lub krawat. Gdy towarzyszył na gali Soohyunowi, pozwalał, by to jego ukochany był w centrum uwagi. Tej nocy jednak chciał błyszczeć. Chciał, by Jeongguk był pod wrażeniem tego, jak wygląda. Zdecydował się więc na dużo bardziej odważną stylizację. Zrezygnowawszy z typowej dla takich imprez czerni, założył na siebie śnieżnobiały smoking z szalowym kołnierzem w czarnym kolorze, a stylizację uzupełnił białymi butami z włoskiej skóry na czarnej podeszwie.
— Och, kurwa — zaklął starszy, patrząc na niego z wyraźnym zaskoczeniem. — O żesz kurwa — powtórzył. — Kim!
Taehyung przestąpił z nogi na nogę. Przesunął językiem po dolnej wardze i rozchylił ją nieznacznie, by o coś zapytać, ale Hoseok go ubiegł, ponownie się odzywając:
— Ale się odstawiłeś! Nigdy wcześniej nie widziałem, żebyś się tak dla kogoś postarał...
— To źle? — zapytał z konsternacją, jednocześnie przenosząc spojrzenie na własne odbicie, które pojawiło się w lusterku znajdującym się za plecami jego przyjaciela. Trwało to tylko chwilę, jego ciemne tęczówki zaraz wróciły do twarzy starszego mężczyzny. — Myślisz, że to za dużo? — jęknął. — Powinienem założyć coś innego? — zapytał zaraz, gotowy, by się przebrać, jeśli tylko starszy wyraziłby taką potrzebę. Tak naprawdę miał w szafie gotowy czarny smoking, który ubrał w zeszłym roku, ale z jakiegoś powodu nie mógł na niego patrzeć i tym bardziej nie miał ochoty go zakładać.
— Żartujesz?! Wyglądasz niesamowicie! — zawyrokował Hoseok, wciąż nie oderwawszy od niego spojrzenia. — Przysięgam, aż mój mały drgnął, gdy cię zobaczyłem — dodał, a Taehyung od razu zdzielił go w klatkę piersiową z otwartej dłoni.
— Jesteś okropny — skarcił go, opierając się pokusie przewrócenia oczami i pokręcił głową. Hoseok był niereformowalny, ale musiał przyznać, że dzięki takim żartom, czuł się mniej spięty.
Po chwili zrobił krok w stronę lustra i uniósł wzrok, by spojrzeć na własne odbicie. Biel smokingu podkreślała karmelowy kolor jego skóry i ciemnobrązowe włosy, które opadały na równie ciemne oczy. Przy takiej długości, jego włosy zaczynały się delikatnie kręcić, przez co układały się w miękkie loki. Uniósł dłoń i przesunął nieśmiało palcami po brązowych kosmykach, odgarniając je z czoła, ale zaraz uparcie opadły na swoje poprzednie miejsce.
— Myślisz, że...
— Będzie pod wrażeniem — przerwał mu Jung. — Całe szczęście, że ja tam nie idę, bo byś przyćmił moją urodę. Zapomniałem, że jesteś tak cholernie przystojny — przyznał lekkim tonem, po czym dodał szybko, od razu poważniejąc: — Ten dupek, Soohyun, też będzie zbierał szczękę z ziemi, gdy cię zobaczy.
— Nie przesadzaj — parsknął Taehyung w odpowiedzi, przewracając oczami. — Soohyun na pewno przyjdzie ze swoim chłopakiem. Chyba wciąż spotyka się z tym samym kolesiem, z którym... — urwał, krzywiąc się na wspomnienie niewierności partnera.
— Nie widzieliście się od rozstania... — zaczął ostrożnie Jung, przenosząc spojrzenie na przyjaciela. Dobrze pamiętał, jak bardzo przeżywał rozstanie ze swoim eks, więc szczerze się o niego martwił. — Jak się z tym czujesz?
Taehyung milczał przez chwilę, a jego myśli powędrowały do eks partnera. Do tej pory często o nim myślał. Szczególnie wtedy, gdy po ciężkim dniu wracał do pustego mieszkania, by wsunąć się do zimnego, pustego łóżka, które nagle wydawało się zbyt duże dla jednej osoby. Wpatrywał się w ich wspólną fotografię lub po prostu leżał bezczynnie na plecach i gapił się bezmyślnie w popękany sufit. Zastanawiał się wtedy, co robi Soohyun. Czy myśli o nim, leżąc w łóżku ze swoim nowym chłopakiem? Czy czuje smak jego ust, całując go? Czy żałuje swojej niewierności i chciałby móc cofnąć czas? Czy za nim tęskni i żałuje, że się rozstali? Czy chciałby, żeby do siebie wrócili? Te myśli sprawiały, że zatrzymał się w miejscu i nie potrafił ruszyć do przodu. Przez ten rok żył w jakimś zawieszeniu.
W ostatnim czasie jednak coś się zmieniło...
Przestał tak często wracać myślami do tego, co się wydarzyło, a zaczął skupiać się na tym, co było teraz. Prawdę mówiąc, ostatnio niewiele myślał o swoim eks, ale nie miał pojęcia, jak zareaguje, gdy znowu go zobaczy.
Czy wciąż coś do niego czuł? Czy jego serce zabije mocniej, gdy znowu go zobaczy?
— Nie wiem — przyznał, a sekundę później z jego rozchylonych wargi wyrwał się cichy śmiech. — Czy to źle, że przez ostatnie tygodnie w ogóle o nim nie myślałem? — zapytał, unosząc wzrok, by spojrzeć na przyjaciela, a ten odpowiedział mu uśmiechem, a z jego ust wydobyły się słowa, które w głębi duszy chciał i potrzebował usłyszeć:
— To bardzo dobrze.
Młodszy wyraźnie odetchnął z ulgą.
Uniósł dłonie i chwycił końcówki czarnego jedwabnego krawatu, który dotąd wisiał wciąż niezawiązany wokół jego smukłej szyi. Hoseok zbliżył się ku niemu i zatrzymał się dosłownie na kilkanaście centymetrów od niego.
— Pozwól — rzucił krótko, wyciągając ku niemu dłonie, a Taehyung opuścił ręce, by jego przyjaciel mógł dla niego zawiązać krawat. Jung chwycił jedwabny materiał i zaczął powoli tworzyć elegancki węzeł wokół szyi przyjaciela. — I co teraz? Jaki jest plan? Jeongguk przyjdzie po ciebie? — zapytał, na kilka sekund odszukując ciemne tęczówki partnera.
— A co to jest, Harlequin czy tani amerykański serial dla nastolatków? — parsknął w odpowiedzi Taehyung.
Przez chwilę panowała zupełna cisza, podczas której Hoseok skończył wiązać jego krawat. Następnie poprawił kołnierzyk białej koszuli, układając go na jedwabnej tkaninie i zrobił krok w tył, by upewnić się, że jego wiązanie wygląda tak, jak powinno.
— Dzięki — rzucił Taehyung i wygładził dłonią krawat, by zaraz przypiąć go do koszuli za pomocą złotej spinki, którą dobrał do guzików smokingu.
— Nie wiem. Po prostu pomyślałem, że byłoby miło, gdyby to on po ciebie przyjechał — odezwał się po chwili starszy, wzruszając ramionami. — To byłoby prawie jak bajka...
— Bajka — powtórzył kpiącym tonem.
— No wiesz... Romantyczny bal... Ty jak pięknie wystrojony Kopciuszek wyłonisz się ze swojej wieży samotności i rozpaczy, a na dole będzie czekał on... Przystojny rycerz na białym rumaku, który zakocha się w tobie od pierwszego wejrzenia, a potem będzie wielkie wesele i spłodzicie razem siedmiu krasnoludków... Czy jak tam dalej szła ta bajka... — opisał, modelując głos tak, by brzmiał jak lektor bajki dla dzieci. — Puff. Puff — dodał, imitując dłońmi fajerwerki, albo coś w tym stylu, a Taehyung spiorunował go wzrokiem.
— Ta bajka chyba nie do końca tak szła — prychnął i kolejny raz pokręcił głową. — Przypomnij mi jeszcze raz, czemu w ogóle ja się z tobą przyjaźnię? — zapytał, ale z jego ust wyrwał się mimowolny chichot.
— Przecież to oczywiste — odparł Hoseok, rozsiadając się wygodnie na jego łóżku. Przez moment milczał, jakby chciał, by jego kolejne słowa wywarły lepszy efekt. W końcu uniósł na niego swój wzrok i, ułożywszy wargi w szeroki uśmiech, dodał: — Kochasz mnie.
Taehyung znowu parsknął i, kręcąc głową, wyciągnął dłoń w kierunku niewielkiego pudełka, skąd uprzednio zabrał krawat i wyjął z niego poszetkę. Była wykonana z tego samego jedwabiu co krawat, ale pokryta przepięknym ornamentem w złotym kolorze, który pasował do spinek i złotych guzików smokingu.
— To nie jest randka, tylko zwykłe spotkanie dwójki kumpli — powiedział bardziej do siebie niż do niego i zaczął składać w dłoniach poszetkę. Kiedyś nie potrafił sobie z tym poradzić, ale teraz jego dłonie poruszały się szybko i płynnie, jakby działała pamięć mięśniowa. — Jimin przysyła po mnie auto, a ja zgarnę Gguka po drodze i razem pojedziemy do Grand Hyatt. To naprawdę nic takiego.
— Zapomniałeś dodać, że to zwykłe spotkanie dwójki kumpli, którzy ruchają się ze sobą jak napalone króliki — poprawił go Hoseok, chichocząc.
— Zaraz jak napalone króliki... — powtórzył młodszy, wywracając oczami. — Po prostu zachowujemy się jak dwójka zdrowych i młodych mężczyzn, którzy... lubią swoje towarzystwo... — wyjaśnił, a Jung roześmiał się głośno.
— Oj, bardzo lubią — zaśmiał się. — Ale tak serio... — wtrącił, gdy w końcu przestał się śmiać. Jego ciemne tęczówki podążały za ruchem smukłych dłoni przyjaciela, które z gracją składały poszetkę. — Gdybym to ja cię zabierał na tę galę, to byłaby najlepsza randka w twoim życiu.
— Przyniósłbyś moje ulubione kwiaty i otwierał mi drzwi? — drażnił się Kim prześmiewczym tonem. Wsunął złożoną poszetkę do kieszeni smokingu znajdującej się na jego lewej piersi i odwrócił ku rozmówcy.
— No jasne — potwierdził Hoseok, jakby to było więcej niż oczywiste. — Traktowałbym cię jak prawdziwą księżniczkę...
Taehyung kolejny raz spiorunował go wzrokiem.
— Jeszcze raz nazwiesz mnie księżniczką, a ta sypialnia będzie miejscem zbrodni — zagroził. — Bardzo krwawej — dodał, grożąc mu palcem. Hoseok w odpowiedzi uniósł obie dłonie, dając za wygraną, ale uśmiech wciąż zdobił jego usta.
— A jak tam Jeongguk? — zapytał po chwili. — Rozmawiałeś z nim później? — dopytywał dalej, gdy ten nie odpowiedział na jego pierwsze pytanie i przeniósł wzrok na przyjaciela.
Młodszy nie patrzył na niego, ale mógłby przysiąc, że jego policzki oblał rumieniec, mimo że to pytanie nie miało w sobie niczego nieprzyzwoitego. Zmrużył oczy, przypatrując mu się podejrzliwie. Lata pracy z przestępcami sprawiły, że był niebywale wyczulony na mimikę i wszelkie nietypowe gesty. Znał Taehyunga na wylot i widział go w przeróżnych sytuacjach. Dobrze wiedział, że jego partner nie należał do tych, których łatwo było zawstydzić czy onieśmielić.
— Napisał do mnie po skończonym występie — przyznał w końcu młodszy, jakby wiedział, że Jung tak łatwo się nie podda. Nie wdawał się w szczegóły. Nie patrząc na niego, odwrócił się w stronę lusterka, tak, że Hoseok mógł dostrzec tylko jego plecy i odbicie twarzy w gładkiej powierzchni lustra. — Założyć kolczyki? — zapytał, jakby próbował zmienić temat, co dodatkowo wzbudziło podejrzliwość starszego z policjantów. — Na co dzień ich nie noszę, bo trochę dziwnie wygląda policjant z kolczykami, ale wciąż mam przekłute uszy, więc mógłbym coś założyć — kontynuował, nawet na moment nie podnosząc spojrzenia, jakby obawiał się, że napotka wzrok uważnie obserwującego go Hoseoka. — Co myślisz, hm? Założyć coś?
— Tylko mi nie mów, że pojechałeś do niego i ruchaliście się jak króliki — rzucił Jung, przyglądając mu się podejrzliwie, ale słysząc jego słowa Taehyung roześmiał się mimowolnie i na kilka sekund ich spojrzenia się skrzyżowało w gładkiej tafli lustra.
Po wczorajszym dniu był niesamowicie padnięty, ale mimo to gdy już wracali ze stacji, Hoseok namówił go, by wpadł do niego na drinka, więc razem udali się do mieszkania Junga, po drodze robiąc „skok" na sklep monopolowy i obkupując się w soju. Nie zabawił u niego długo, ale gdy w końcu dotarł do swojego mieszkania, było już późno, a zmęczenie z całego tygodnia dało mu się we znaki. Wziął więc relaksujący prysznic, by zmyć z siebie ciężar tego dnia i rozluźnić mięśnie, a gdy wskoczył do łóżka, by w końcu położyć się spać, Jeongguk niespodziewanie wysłał mu wiadomość z zapytaniem, czy może do niego zadzwonić. Na samo wspomnienie, kąciki jego ust drgnęły, unosząc się nieznacznie, a w brzuchu poczuł przyjemny ucisk.
— Nie byłem u niego. Rozmawialiśmy tylko — sprostował. — Jeongguk brał dodatkowe zmiany, żeby mieć wolny weekend i pójść ze mną na tę galę, a dodatkowo wczoraj późno skończył... Chciałem, żeby odpoczął przed dzisiejszym wieczorem.
— Długo rozmawialiście? — drążył Hoseok.
— C-chwilę — skłamał Taehyung, wyraźnie się zawstydzając, co od razu zwróciło uwagę Junga. Starszy przekręcił głowę na bok i przez moment obserwował, jak jego przyjaciel udaje, że przeszukuje pudełko z kolczykami w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Był przekonany, że jego partner specjalnie unika jego wzroku.
— Chwilę? — powtórzył i mógłby przysiąc, że dostrzegł, że jego przyjaciel przełyka z trudem pod ciężarem jego spojrzenia. Moment później poruszył się nerwowo, tym samym potwierdzając jego wcześniejsze spostrzeżenia. — Coś kręcisz — skwitował więc, a słysząc jego słowa, Taehyung uniósł wzrok, a ich spojrzenia skrzyżowały się w gładkiej powierzchni lustra.
— B-być może skończyliśmy rozmawiać o czwartej, a-albo... piątej nad ranem... — przyznał w końcu, a na jego policzki wkradł się tak dorodny rumieniec, że ciężko to było ukryć.
Szybko odwrócił wzrok i wsunął do ucha kolczyk, zapinając go ostrożnie. Finalnie zdecydował się na biżuterię tylko w lewym uchu. Był to wiszący kolczyk imitujący białą różę.
— O piątej? Geez, o czym można rozmawiać przez tyle czasu? — jęknął Jung.
— O-o wielu rzeczach — odpowiedział wymijająco, kolejny raz unikając jego wzroku. Wyjął z kieszeni swoją komórkę i szybko spojrzał na wyświetlacz, uprzednio odblokowując telefon kciukiem. — Auto jest w drodze, więc kierowca zaraz powinien tu być — dodał szybko w desperackiej próbie zmiany tematu.
Hoseok wstał z łóżka i zbliżył się ku niemu. Taehyung na niego nie patrzył, ale mimo to czuł na sobie ciężar jego spojrzenia.
— Czy mi się zdaje, czy robiliście coś nieprzyzwoitego, agencie Kim? — zapytał podejrzliwie Jung, robiąc kilka kroków ku niemu i zatrzymując się tuż przed nim. Jego usta wygięły się w zadziornym uśmiechu.
— N-nie? — skłamał zapytany, ale jego zawstydzenie od razu zdradziło, że nie mówi prawdy. Jung uśmiechnął się szerzej.
— Agencie Kim, wie pan, co grozi za składanie fałszywych zeznań? — drażnił się, a Taehyung przewrócił oczami.
— Zadzwonił do mnie, gdy wrócił do domu po występie, zaczęliśmy rozmawiać i... — przyznał nieśmiało, ale urwał, gdy w jego myślach pojawiło się wspomnienie z poprzedniej nocy.
Na początku rozmawiali, jak dwójka przyjaciół, jedynie opowiadając o minionych dniach, ale ich rozmowa szybko przybrała zupełnie inny obrót...
To było coś zupełnie nowego.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się rozmawiać z nikim w taki sposób. Nigdy wcześniej nie dotykał się niespiesznie, leżąc w łóżku i słuchając, jak drugi mężczyzna mruczy do niego zmysłowo. To było cholernie nieprzyzwoite, ale nie dbał o to. Liczyło się tylko narastające ciepło, które paliło jego ciało, przyjemność, która napinała każdy mięsień. Pierwszy raz doszedł z taką siłą bez bezpośredniej stymulacji, wyłącznie pod wpływem doznań, które Jeongguk wywołał w nim swoją głodną namiętnością.
Po wszystkim długo rozmawiali, aż w końcu muzyk zasnął z telefonem w dłoni. Taehyung jeszcze przez moment wsłuchiwał się w jego spokojny, równomierny oddech. Dopiero gdy upewnił się, że chłopak śpi, wcisnął czerwony przycisk kończący połączenie.
— Tak jakoś wyszło...
— Nie poznaję pana, agencie Kim — zaśmiał się starszy. — Ten gitarzysta zawrócił ci w głowie, hm?
— Jeongguk jest...
Na moment zawiesił głos, jakby rozmyślał nad tym, jakim słowem najlepiej go opisać. Muzyk wywoływał u niego tak wiele różnych emocji, że ciężko to było wyjaśnić. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego. Lubił bliskość i czerpał przyjemność z seksu, ale przy Soohyunie nie odczuwał takiego pożądania i tak silnej potrzeby intymności. Jeongguk był niesamowicie zmysłowy, czuły. Był świetnym kochankiem, pełnym pasji. Był jak ogień — dziki i niesamowicie namiętny. Każdy jego dotyk rozpalał zmysły i ciało do tego stopnia, że Taehyung nie mógł się nasycić.
— Niesamowicie namiętny i zmysłowy... — dokończył. — On potrafi rozbudzić we mnie...
— Tygrysa — wtrącił Jung, a Taehyung roześmiał się głośno.
— Dokładnie — zgodził się, chichocząc.
— Oh, coś czuję, że dzisiaj polecą wióry, gdy się spotkacie — ocenił starszy, śmiejąc się delikatnie.
— Najpierw musimy przetrwać galę — sprostował Taehyung. — Jest szansa, że zanudzę go do tego stopnia, że sam ucieknie — zażartował.
— Na pewno nie — zaprotestował Hoseok. Jego głos był nadzwyczaj pewny, jakby nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, że jego przyjaciel będzie się świetnie bawić. Nie znał Jeongguka zbyt dobrze. Do tej pory widział go tylko kilka razy, ale coś mu podpowiadało, że on i Taehyung stanowiliby świetną parę. — Ale jeśli będzie tak beznadziejnie, że nie będziesz mógł dłużej wytrzymać, to zadzwonisz po mnie, powiesz mu, że idziesz się przewietrzyć i uciekniesz przez okno — zaproponował.
— Przyjedziesz po mnie? — zapytał Kim pół żartem pół serio.
— Będę na ciebie czekać jak wybawca na białym koniu — odparł Hoseok, układając usta w szeroki uśmiech. — Jak będzie trzeba, to ukradnę radiowóz i przyjadę po ciebie na sygnale.
Taehyung nie zdążył nic odpowiedzieć, gdy nagle odezwał się jego telefon, dając znać o dostarczonej wiadomości. Spojrzał na wyświetlacz, by sekundę później unieść wzrok na przyjaciela.
— To kierowca — wyjaśnił, wciągając do płuc haust powietrza. — Czeka na dole.
To powiedziawszy, wsunął telefon do kieszeni i, odwróciwszy się na pięcie, ruszył w stronę wyjścia, a Hoseok podążył za nim.
— Jeśli chcesz, możesz tu zostać dłużej, po prostu zatrzaśnij drzwi, jak będziesz wychodził — odezwał się po chwili, spoglądając ponad swoim ramieniem na przyjaciela, a Hoseok wyszczerzył zęby w uśmiechu i uniósł dłoń, pokazując mu klucz, którym następnie zakręcił na palcu wskazującym prawej ręki.
— Mam klucz — pochwalił się.
— Chyba wolę nie wiedzieć, czemu masz przy sobie klucz do mojego mieszkania — parsknął Taehyung.
— Nie byłem pewny, czy nie zaczniesz panikować i nie zabunkrujesz się w sypialni, więc wolałem się zabezpieczyć — odparł, a gdy młodszy skarcił go spojrzeniem, wzruszył ramionami, dodając: — No, co? Przezorny zawsze ubezpieczony.
Chłopak pokręcił głową, ale nic nie skomentował. Przez moment faktycznie miał ochotę schować się w łazience i udawać, że się w niej zaciął. Sam nie wiedział dlaczego, tak się denerwował. Chyba po prostu za bardzo zależało mu na tym, żeby ten wieczór się udał.
Moment później, wchodzili już do windy, by następnie zjechać na dół. Gdy znaleźli się na parterze, Hoseok ruszył przodem. Pchnął drzwi i wyszedł na zewnątrz, a Taehyung podążył tuż za nim, pozostając krok w tyle. Znowu czuł, jak podekscytowanie, które ściskało mięśnie jego brzucha, miesza się ze zdenerwowaniem chwytającym go za gardło. Na kilka chwil zamknął oczy i powoli wypuścił powietrze, starając się wyrównać oddech i opanować nerwy. Był tak zamyślony, że gdy jego przyjaciel, idący na dwa kroki przed nim, zatrzymał się gwałtownie, omal na niego nie wpadł.
— Och! Kurwa — zaklął starszy, stając jak wryty.
Taehyung, wyraźnie zdezorientowany, wyszedł zza pleców przyjaciela i podążył za linią jego wzroku. To, co dostrzegł, dosłownie odebrało mu mowę. Naprzeciwko jego bloku stała zaparkowana limuzyna marki Rolls-Royce z przyciemnianymi szybami i lśniącą, czarną karoserią. Jimin zawsze przysłał po niego auto z kierowcą, ale do tej pory nigdy nie pokusił się aż na taką ekstrawagancję. Zwykle wysyłał Mercedesa albo jakieś BMW. Samochód był niebywale elegancki, ale to nie to piękne auto sprawiło, że zmiękły mu kolana, a mężczyzna, który stał obok, opierając się nonszalancko o jego drzwi.
Jeongguk ubrany był całkowicie na czarno. Czarny smoking, który miał na sobie, leżał na nim, jakby był skrojony na miarę, przylegał do jego szerokiego, atletycznego ciała jak rękawiczka, sprawiając, że wyglądał jak spełnienie marzeń. Równie czarna koszula nie została uwieńczona krawatem, jakby można było się tego spodziewać. Zamiast tego dwa górne guziki zostały rozpięte, odsłaniając smukłą szyję, tym samym pozostawiając w tej stylizacji pełnej szyku i elegancji odrobinę jego buńczucznej natury, którą tak w nim uwielbiał. Kruczoczarne włosy opadały mu kaskadami na ramiona, a na jego pięknych ustach gościł zmysłowy uśmiech. Był tak przystojny jak zawsze, a może nawet bardziej. Wyglądał zjawiskowo. A dodatkowo w lewej ręce trzymał piękny bukiet lilii tygrysich.
Taehyung nie wiedział, czy to tylko zbieg okoliczności, czy zamierzone działanie, bo skąd niby gitarzysta mógł to wiedzieć, ale to były jego ulubione kwiaty. Przez cały czas, gdy spotykał się z Soohyunem, mężczyzna nie wiedział, że tak jest. Zawsze kupował dla niego róże, wybierając jedną z najczęstszych opcji, aby go zadowolić, a on nigdy nie wyprowadził go z błędu. Jego wzrok na nowo podążył wzdłuż obłędnej sylwetki muzyka ku jego twarzy, a gdy w końcu ich spojrzenia się skrzyżowały, Jeongguk uśmiechnął się do niego, ale w jego oczach kryło się coś zupełnie innego. Jego czarne tęczówki zdawały się płonąć, gdy przyglądał mu się uważnie, a serce Taehyunga zaczęło bić w jego piersi ze zdwojoną siłą.
— A jednak zagrasz dzisiaj Kopciuszka... No, idź do niego — zachęcił Hoseok, stając u jego boku i dopiero słysząc jego głos, zdał sobie sprawę z tego, że stoi w miejscu jak głupek.
Szybko przeniósł spojrzenie na muzyka, a następnie ruszył w jego stronę. Gdy zatrzymał się tuż przed nim, zagryzł dolną wargę, by powstrzymać uśmiech, który mimowolnie cisnął się na jego usta. Przez moment mierzyli się wzrokiem, a Taehyung mógłby przysiąc, że między nimi przelatują iskry, jakby zaraz miał wybuchnąć ogień.
I dosłownie marzył o tym, by dać mu się pochłonąć...
— Agencie Kim — przywitał się Jeongguk, a jego usta wygięły się w zadziornym uśmiechu.
Taehyung zachichotał, ale grając w jego grę, odparł:
— Moja Gwiazdko rocka.
— Wyglądasz zjawiskowo — przyznał muzyk, mierząc go powoli od stóp do głów, a w jego ciemnych oczach rozbłysły ogniki.
Policjant wyraźnie się zarumienił na ten komplement, a mięśnie jego brzucha skurczyły się. Mógłby przysiąc, że powietrze między nimi dziwnie zgęstniało, sprawiając, że oddech uwiązł mu w gardle, mimo że byli na dworze. Gdzie Jeongguk przesunął swoim intensywnym spojrzeniem, jego skóra zdawała płonąć, mimo to postanowił odwdzięczyć mu się tym samym. On również zmierzył go uważnie od czubków idealnie wypastowanych eleganckich czarnych butów, przez umięśnione nogi skryte za czarną tkaniną dopasowanych spodni smokingu, przez jedwabną koszulę, której materiał delikatnie błyszczał w świetle pobliskiej latarni, w końcu zawieszając wzrok na tęczówkach czarnych jak noc.
— Ty też wyglądasz wspaniale — ocenił, a jego prawa dłoń odruchowo powędrowała w stronę szyi mężczyzny, a smukłe palce przesunęły po rozchylonym kołnierzyku koszuli, niby przypadkiem muskając opuszkami odsłonięty obojczyk.
— Kupiony, nie kradziony — zażartował muzyk, a Taehyung zaśmiał się lekko.
— Czy mam przez to rozumieć, że byłeś grzeczny? — zapytał, unosząc zadziornie prawą brew.
— Można tak powiedzieć.
Młody policjant przez moment wpatrywał się wprost w jego ciemne oczy. Mógłby utonąć w ich głębi.
— W takim razie... Cieszę się, że nie dałeś się złapać — przyznał, nawiązując do ich rozmowy sprzed kilku dni.
— Nie darowałbym sobie, gdybym przegapił taki widok — wyznał, zniżając głos do seksownego mruczenia, które wywołało dreszcze w ciele Taehyunga. Zanim dorodny rumieniec zdążył oblać policzki policjanta, wyciągnął ku niemu bukiet, który dotąd trzymał w dłoniach i uśmiechnął się nieśmiało, mówiąc: — To dla ciebie.
Taehyung przeniósł spojrzenie na kwiaty. Bukiet był niezwykle piękny. Złożony z kilkunastu lilii tygrysich, których wywinięte, delikatne płatki w ciepłych odcieniach złota, pomarańczy i czerwieni, usypane były wyraźnymi czarnymi piegami.
— Dziękuję. Nie musiałeś... — zaczął, zawstydzony.
— Chciałem — przerwał mu muzyk. — Podobno to twoje ulubione... Wybrałem najpiękniejszy bukiet, jaki zdołałem znaleźć.
Gdy słowo „ulubione" wydobyło się z ust gitarzysty, źrenice Taehyunga rozszerzyły się z zaskoczenia, a serce w jego piersi zabiło dziwnie mocno.
Więc to wcale nie był przypadek...
— Skąd... Skąd wiedziałeś? — wydusił w emocjach, a muzyk obdarzył go łagodnym uśmiechem.
— Magik nigdy nie zdradza swoich tajemnic... — odpowiedział, patrząc mu prosto w oczy.
Taehyung pochylił delikatnie głowę i powąchał kwiaty. Pachniały nieziemsko. Nie wiedział, czy ich zapach był tak wspaniały, bo zawsze uwielbiał te kwiaty, czy dlatego, że dostał je właśnie od niego. Na kilka sekund zamknął powieki, rozkoszując się tym słodkim aromatem, aż w końcu otworzył oczy, by napotkać spojrzenie gitarzysty.
— Są przepiękne — szepnął.
Przez moment wpatrywali się w siebie w całkowitej ciszy. Taehyung miał ochotę ponownie pochylić się do przodu, ale tym razem nie po to, by powąchać lilie, a po to, by w końcu po tak długim czasie pocałować miękkie wargi muzyka. Jeongguk być może właśnie myślał o tym samym, bo na kilka sekund jego spojrzenie powędrowało w kierunku jego ust, ale żaden z nich nie odważył się zrobić tego kroku.
— Dasz mi sekundę? — zapytał policjant. — Poproszę, żeby Hoseok zaniósł je do mnie i zaraz możemy ruszać — wyjaśnił, a Jeongguk skinął na zgodę.
Taehyung uśmiechnął się do niego, po czym obrócił na pięcie i podbiegł do przyjaciela. Zbliżając się ku niemu, poruszył wargami, mówiąc bezgłośnie: O. Mój. Boże.
— A więc jednak Jeongguk to rycerz z długim, czarnym rumakiem — zażartował Hoseok.
— Nie spodziewałem się tego — szepnął w odpowiedzi, zniżając głos tak, by gitarzysta nie mógł usłyszeć jego słów. — Zabierzesz ten bukiet do mojego mieszkania? Nie chcę, żeby kwiaty zwiędły — zapytał zaraz, a Hoseok od razu wziął od niego bukiet.
— Jasne — przytaknął. — A ty idź i bawcie się dobrze — dodał z szerokim uśmiechem, po czym wyjął coś z kieszeni swojej kurtki i wsunął do kieszonki na lewej piersi Taehyunga. Gdy wzrok młodszego mężczyzny powędrował za dłonią przyjaciela, dostrzegł, że ten włożył do jego kieszeni prezerwatywę. — Jakby rozmowa się nie kleiła, to go rozbierz i do dzieła — zażartował, puszczając do niego oczko, a Taehyung parsknął mimowolnie. — Ale na wszelki wypadek... Mój telefon będzie cały czas włączony, okay?
— Dzięki — szepnął, odwzajemniając uśmiech przyjaciela.
Odwróciwszy się z powrotem do Jeongguka, ruszył szybko w jego stronę. Nie chciał dłużej zwlekać, by przypadkiem muzyk nie zmienił zdania. Wciąż ciężko było mu uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Zdawało mu się, że to tylko sen, z którego zaraz się obudzi. Jedynie silne bicie jego serca, potwierdzało, że wcale nie śni. Zatrzymał się na krok przed Jeonggukiem i spojrzał na jego przystojną twarz.
— Idziemy? — zapytał chłopak, a on skinął.
Gitarzysta wyciągnął dłoń, by otworzyć drzwi limuzyny, ale nagle dobiegł ich głos Hoseoka.
— Ej, dzieciaki! — zawołał, zwracając na siebie uwagę obu mężczyzn.
Gdy Taehyung odwrócił się za siebie i przeniósł spojrzenie na przyjaciela, dostrzegł, że ten wyciąga przed siebie swoją komórkę, przy okazji coś klikając na ekranie, nieco nieporadnie walcząc przy tym z utrzymaniem bukietu w swoich ramionach.
— Skoro już wybieracie się na bal, to chociaż pozwólcie, że wasz ojciec chrzestny zrobi wam zdjęcie! — zawołał, wciąż nawiązując do rozmowy, którą w żartach przeprowadzili z Taehyungiem chwilę wcześniej.
Młody agent posłał szybkie spojrzenie w kierunku muzyka, jakby chciał sprawdzić jego reakcję. Był wyraźnie zmieszany i zawstydzony zachowaniem przyjaciela. Najpierw z jego ust wyrwał się urywany, niezręczny śmiech, za którym podążyły krótkie słowa:
— Hoseok to wariat. P-przepraszam za niego. — Był wyraźnie zakłopotany i unikał patrzenia na Jeongguka, nie wiedząc, jak zachować się w tej sytuacji. — N-nie musisz tego ro... — dodał, ale urwał w pół słowa, gdy, ku jego zaskoczeniu, Jeongguk oplótł jego wąską talię swoimi silnymi ramionami, jednocześnie zwracając jego ciało tak, by Jung mógł zrobić im zdjęcie, a sam ustawił się za nim i oparł brodę na jego ramieniu, wtulając się w jego ciało, omiatając je zmysłowym, męskim zapachem.
Taehyung uniósł wzrok, wbijając spojrzenie w jego profil, wyraźnie zaskoczony tym, że muzyk bez wahania postanowił spełnić tak niedorzeczną prośbę jego przyjaciela. Jego wargi rozchyliły się nieznacznie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Zdawało mu się, że na moment czas zwolnił, a jego serce zaczęło bić jeszcze mocniej niż dotychczas.
— No! Ziemia do Kopciuszka — zawołał Hoseok, wyrywając go z tego dziwnego letargu.
Dopiero słysząc wołanie partnera, przeniósł na niego spojrzenie. Jeongguk zacieśnił uścisk swoich ramion wokół jego talii, a on oparł dłonie na jego przedramionach, odruchowo wtulając się mocniej w jego ciało, jakby przyciągała go jakaś magnetyczna siła. Przez moment zdawało mu się, że świat zwolnił, zamykając ich w jakiejś bańce, w której byli tylko oni. Nawet oddech w jego płucach zamarł, a serce przyspieszyło swoje bicie, dopasowując się do bicia serca muzyka.
Nie trwało to długo, Hoseok pstryknął kilka zdjęć, by zaraz unieść kciuk prawej dłoni, pokazując, że jego praca została wykonana, ale mimo to, ramiona Jeongguka obejmowały go kilka chwil dłużej, niż było to konieczne. Zanim muzyk się odsunął, pochylił się delikatnie, pozwalając, by jego usta musnęły kark Taehyunga, a ciepło ciała gitarzysty przeniknęło przez ubranie i wsiąkło w skórę. Taehyung miał wrażenie, że jego nogi są jak z waty i aż zakręciło mu się w głowie. W końcu zdołał opanować te dziwne emocje. Gdy muzyk wypuścił go ze swoich silnych ramion, uniósł na niego wzrok.
— Gotowy? — zapytał łagodnie gitarzysta, a on skinął, wciąż nie będąc pewnym, czy może się odezwać. Coś dziwnie ściskało jego gardło.
Jeongguk chwycił więc drzwi limuzyny, zaciskając na nich palce i otworzył je, wskazując do niego, by wszedł do środka. Tae skinął ponownie na znak podziękowania i wsunął się do wnętrza luksusowego auta, zajmując miejsce na fotelu. Jego ciało od razu zatopiło się przyjemnie w skórzanym obiciu w kolorze mocha. Gdy tylko muzyk zamknął za nim drzwi, oparł głowę o zagłówek, pozwalając, by z jego warg wyrwał się urywany oddech i na moment zamknął oczy, starając się uspokoić pędzące w piersi serce. Jeongguk obszedł auto i otworzył drzwi z drugiej strony, by dosłownie sekundy później wsunąć się na miejsce obok niego. Zamknął je za sobą i skinął do kierowcy na znak, że mogą jechać, a ten uruchomił silnik i powoli ruszył, pozwalając, by auto potoczyło się po asfalcie. Muzyk nie patrzył na niego długo, zaraz jego spojrzenie powędrowało w stronę młodego policjanta, który zajmował miejsce tuż obok niego.
— Wszystko w porządku? — zapytał zmartwiony, a Taehyung po raz kolejny wyraźnie się zawstydził.
— Tak — odparł niepewnie. — Po prostu... — urwał, przez moment zastanawiając się, co powiedzieć. — Trochę się stresuję — przyznał w końcu, stawiając na prawdę. Wysunął język ze swoich ust i przesunął nim po wargach, pozostawiając na nich cienką warstwę śliny, po czym wypuścił głośno powietrze z płuc i zaśmiał się delikatnie. — Tak naprawdę... To cholernie się stresuję... — poprawił się, wiedząc, że „trochę" nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje tego, co właśnie czuł.
Gdy to mówił, nie patrzył na Jeongguka, jakby obawiał się, że to, co powiedział, może mu się nie spodobać. Mógł to przemilczeć, albo skłamać, wymyślić na poczekaniu jakąś wymówkę, ale wiedział, że chłopak był zbyt bystry, by nie domyślić się, że kłamie. Ku jego zaskoczeniu, muzyk roześmiał się głośno, wypełniając wnętrze luksusowego auta swoim pięknym, melodyjnym śmiechem. Taehyung, nie potrafiąc oprzeć się pokusie, zwrócił twarz w jego stronę.
— Dzięki Bogu. Myślałem, że to tylko ja — wyznał, przenosząc spojrzenie na policjanta.
— Stresujesz się? — powtórzył Taehyung. — Dlaczego?
— Może nie wyglądam na takiego, który, by się przejmował czymkolwiek, ale to... — Pokazał na nich obu ręką. — To dla mnie coś nowego...
Tym razem to Taehyung się roześmiał. Jego śmiech był niski, ale nie było w nim nic z wcześniejszego zdenerwowania, jakby ta krótka wymiana zdań sprawiła, że cały jego niepokój gdzieś zniknął.
— To, że jesteśmy ubrani? — zapytał, chichocząc.
— Ty też? — odpowiedział muzyk pytaniem, a policjant skinął na potwierdzenie.
— Bałem się, że po piętnastu minutach będziesz miał mnie dosyć — przyznał.
— To i tak dałeś sobie większy kredyt zaufania niż ja — odparł Jeongguk. — Ja dawałem sobie pięć — zażartował.
— Nie, no? Pięć? — powtórzył Taehyung, uśmiechając się zadziornie. — Jestem pewny, że zdarzało nam się rozmawiać w ubraniu dłużej niż pięć minut.
Jeongguk znowu się roześmiał, odrzucając głowę do tyłu, a Taehyung mimowolnie przeniósł spojrzenie na jego smukłą szyję. Muzyk nie założył krawata, jego czarna koszula rozpięta była z górnych guzików, dzięki temu mógł podziwiać jego gładką skórę, delikatnie muśniętą przez słońce. Gdy gitarzysta przestał się śmiać, rozejrzał się dookoła, cmokając z uznaniem.
— Muszę przyznać, że twój przyjaciel nieźle się postarał. Rolls-Royce, hm?
— Tak naprawdę to pierwszy raz kiedy wysłał po mnie takie auto — przyznał. — Zawsze przysyłał coś eleganckiego, ale nigdy wcześniej nie wysłał limuzyny.
— Może wyczuł, że tym razem zabierasz ze sobą gwiazdę rocka — zażartował muzyk, a Taehyung roześmiał się na jego słowa.
— Najwyraźniej.
Jeongguk zawiesił wzrok na barku, który znajdował się przed nimi, po czym ponownie zerknął na swojego towarzysza, jednocześnie wyciągając dłoń w kierunku butelki, która przypominała swoim kształtem szampana.
— Czy myślisz, że twój przyjaciel będzie miał coś przeciwko jeśli się poczęstujemy? — zapytał, unosząc zadziornie jedną brew.
— Pan Park przygotował tego szampana specjalnie z myślą o panach — odezwał się nagle kierowca, wymieniając krótkie spojrzenie z Jeonggukiem we wstecznym lusterku, a usta muzyka wygięły się w pięknym uśmiechu.
— Och, więc nie będzie miał nic przeciwko — podsumował, przenosząc spojrzenie ponownie na Taehyunga. — Masz ochotę na drinka? — zapytał, uśmiechając się czarująco.
Nie czekał na odpowiedź. Sięgnął dwa wysokie kieliszki, które znajdowały się w niewielkiej szafce obok barku i podał je swojemu towarzyszowi, a sam spojrzał na etykietę trzymanej w dłoni butelki.
— Hmm, Louis Roederer — mruknął, kiwając delikatnie głową z uznaniem. — Chyba wolę nie wiedzieć, ile to kosztowało — zażartował, a potem zabrał się za otwieranie butelki.
Taehyung nie mógł oderwać spojrzenia od jego silnych dłoni. Obserwował jego poczynania z zapartym tchem. Praca za barem z pewnością na coś się przydała, bo wyglądał jak profesjonalny barman. Gdy dosłownie sekundy później korek wyskoczył z butelki z charakterystycznym kliknięciem, niemal podskoczył. Jeongguk świetnie poradził sobie z otwarciem butelki, ale mimo to cienka strużka złotego trunku spłynęła wzdłuż jego zwinnych palców, a on po raz kolejny miał wrażenie, że nie może oddychać. Gdy dłoń muzyka powędrowała do jego ust, a mężczyzna zlizał z własnej skóry resztkę alkoholu, który się na niej znajdował, Taehyung wciągnął gwałtownie powietrze, tym samym zwracając jego uwagę. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, gitarzysta uśmiechnął się zmysłowo, wpatrując się w niego intensywnie.
Trwało to dosłownie chwilę, ale tyle wystarczyło, by Taehyung miał wrażenie, że całe jego ciało płonie, a coś w spojrzeniu muzyka się zmieniło. Jeongguk wypełnił ich kieliszki złocistym trunkiem, po czym odstawił butelkę do wiaderka z lodem, w którym znajdowała się wcześniej i zwrócił się w stronę Taehyunga. Patrząc mu prosto w oczy, przesunął zmysłowo językiem po dolnej wardze. Gdy to robił, na kilka chwil jego wzrok powędrował ku jego wargom, a policjant nie marzył o niczym innym, jak to, by w końcu poczuć jego usta na swoich. Muzyk po raz kolejny spojrzał mu prosto w oczy. Tym razem jego spojrzenie było tak intensywne, że mięśnie brzucha Taehyunga skurczyły się mimowolnie, a on przełknął ciężko, z trudem zmuszając się, by pozostać na dotychczasowym miejscu. Gitarzysta uniósł nieznacznie własny kieliszek, przybliżając go w stronę tego, który trzymał brunet.
— Za to, żeby to był niezapomniany wieczór — odezwał się, zniżając głos do zmysłowego mruczenia.
— Za ten wieczór — powtórzył Taehyung.
Obydwoje unieśli szkło do ust, by upić kilka łyków przyjemnie schłodzonego szampana. Pijąc lekko musujący trunek o delikatnie owocowym posmaku, ani na moment nie przerwali kontaktu wzrokowego. Powietrze między nimi zgęstniało, a temperatura w limuzynie wzrosła, mimo że Taehyung mógł wyraźnie poczuć powiew klimatyzacji. Był pewny, że gdyby teraz wyjął zapalniczkę i ją podpalił, wszystko stanęłoby w płomieniach, takich, które zdawały się ogarniać jego wnętrze. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale był pewny, że Jeongguk też to czuje.
Muzyk odsunął kieliszek od ust, ale nie zwiększył dystansu między nimi. Wręcz przeciwnie, zdawało mu się, że ciało mężczyzny mimowolnie pochyliło się mocniej ku niemu, jakby przyciągała go jakaś niewidzialna siła. Jeongguk posłał szybkie spojrzenie w stronę kierowcy, by zaraz znowu spojrzeć na jego twarz, na kilka sekund pozwalając swoim ciemnym tęczówkom zatrzymać się na jego wilgotnych od szampana wargach.
— Czy myślisz, że ten przycisk obok siedzenia opuszcza szybę między nami a kierowcą? — zapytał nagle, zniżając głos do szeptu, a Taehyung podążył za linią jego wzroku i dostrzegł niewielki przycisk obok barku, z którego chwilę wcześniej wzięli butelkę szampana.
Powrócił wzrokiem do intensywnego spojrzenia Jeongguka.
— Chyba warto zaryzykować — odpowiedział. On również szeptał, ale mimo to nie był pewny, czy przypadkiem kierowca ich nie słyszy.
Jeongguk wyciągnął ostrożnie dłoń, powoli zbliżając ją w kierunku znalezionego przycisku, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi szofera, ale zanim jego palce zdążyły go dosięgnąć, kierowca odchrząknął głośno. Muzyk odruchowo cofnął dłoń i uniósł spojrzenie, napotykając wzrok starszego mężczyzny w lusterku nad jego głową.
— Ten przycisk rozkłada stolik obok barku — odezwał się kierowca. — Jak się domyślam, szuka pan zapewne przycisku, który zamyka szklaną przegrodę — kontynuował. — Ten znajduje się po prawej stronie, obok okna — poinstruował. Gdy do nich mówił, cały czas patrzył na drogę. Jedynie czasem posyłał porozumiewawcze spojrzenie w stronę lustrzanego odbicia Jeongguka. — I uprzedzając możliwe pytania... Tak. Szyba jest przyciemniana i w pełni dźwiękoszczelna. A dodatkowo pan Park zapewnił wam swojego najbardziej oddanego i dyskretnego szofera... — Jeongguk i Taehyung wymienili się spojrzeniami, a policjant docisnął dłoń do ust, powstrzymując chichot. — Czy w takim razie mam rozumieć, że lepiej pojechać do Grand Hyatt bardziej okrężną drogą? — zapytał szofer.
— Najdłuższą, jaką się da — odparł muzyk, posyłając mu szeroki uśmiech, a starszy mężczyzna skinął.
Jeongguk wyciągnął dłoń w stronę przycisku, a którym mówił kierowca i tym razem bez wahania wcisnął go mocno, a sekundę później do ich uszu wkradł się cichy szmer i dostrzegli wysuwającą się przegrodę. Muzyk przyglądał jej się przez chwilę, podobnie jak Taehyung, który dosłownie niemal zapomniał, jak się oddycha. Gdy tylko do ich uszu wkradł się charakterystyczny dźwięk kliknięcia, świadczący o tym, że przegroda całkowicie się zamknęła, odcinając ich dźwiękoszczelną barierą, zwrócił się w stronę Taehyunga.
Przez chwilę, która zdawała się trwać wieki, wpatrywali się w siebie, aż w końcu gitarzysta przysunął się bliżej z uwodzicielskim uśmiechem na ustach. Na ten widok serce Taehyunga stanęło w jego klatce piersiowej. Gitarzysta był tak cholernie przystojny. Przyciągnięty jakąś dziwną, nieodpartą siłą, on także przysunął się tak, że ich klatki piersiowe się dotknęły, a usta dzieliły centymetry. Jeongguk wstrzymał oddech i zbliżył się jeszcze bardziej. Czubek jego nosa dotknął nosa kochanka, a jego ciepły oddech uderzył o delikatnie rozchylone wargi. Po plecach młodego agenta przemknął dreszcz, a wszystko wewnątrz niego zatrzymało się w oczekiwaniu na pocałunek. Muzyk przysunął się bliżej, zatrzymując się tuż przed kontaktem, dając mu możliwość się wycofać, nie naciskając ani nie zmuszając go do pocałunku, co tylko wzmocniło jego pragnienie. Żaden z nich nie chciał się wycofać. Czuli niemal fizyczną potrzebę bliskości. Taehyung bez wahania zamknął dzielącą ich przestrzeń, w końcu łącząc ich usta w długo wyczekiwanym pocałunku.
Całowali się powoli, zmysłowo. Muzyk delikatnie musnął językiem dolną wargę kochanka, a on rozchylił usta, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Przez ostatni tydzień prawie zapomniał, jak bardzo lubił całować Jeongguka. Podobało mu się wszystko, co robił chłopak. Wszystkie te małe zmysłowe skubnięcia, delikatne podgryzania, każde smagnięcie języka wywoływały dreszcze pożądania w jego kręgosłupie. Uwielbiał to dokuczanie, kuszenie. Uwielbiał smak jego pocałunku, zaborczą siłę jego ramion przyciągających go bliżej. To było odurzające, dzikie i niezwykle pociągające.
Jak mógłby się mu oprzeć?
Otworzył usta szerzej i pozwolił gitarzyście pogłębić pocałunek, pożerając go, a drobne iskry, które poczuł na początku pocałunku, zamieniły się w płomienie. Wsunął dłonie w kruczoczarne loki muzyka i, jednocześnie popychając go do tyłu na oparcie siedzenia, wspiął się na jego kolana, siadając na umięśnionych udach okrakiem, a dłonie gitarzysty zacisnęły się na jego pośladkach.
— Ach — wydyszał Taehyung wprost w jego usta, przerywając pocałunek, by złapać oddech.
Siedział teraz na muzyku, który wpatrywał się wprost w niego ciemnymi jak noc oczami. Jego tęczówki zdawały się płonąć. Oddech był równie chaotyczny jak ten jego, usta lśniące od śliny.
— Tęskniłem za tym — wyznał, zanim zdążył się zorientować, że pozwolił sobie na to, by powiedzieć to na głos, ale tym razem nie przejął się tym ani trochę.
Przeniósł dłonie na policzki Jeongguka, ujmując delikatnie jego twarz i, pochyliwszy się ku niemu, przesunął językiem po jego wargach.
Smakowały słodkością szampana, którego zdołali wypić tylko parę łyków.
— Ja też za tym tęskniłem — odparł muzyk, wpatrując się prosto w jego oczy.
***
Jimin wyciągnął rękę i uścisnął wyciągniętą ku niemu dłoń starszego mężczyzny o włosach siwiejących na skroni.
— Cieszę się niezmiernie, że udało się panu przyjść, doktorze Han. Ojciec z pewnością bardzo się ucieszy — odezwał się, jednocześnie kłaniając się delikatnie w wyrazie szacunku.
— Ciebie też dobrze widzieć, Jimin. Świetnie wyglądasz — odparł lekarz, a chłopak wskazał dłonią drzwi, które przytrzymywał dla nich jeden z wynajętych przez jego ojca portierów.
Mężczyzna z pewnością był po czterdziestce, ale prezentował się niezwykle elegancko z gładko zaczesanymi włosami i w granatowym garniturze z kamizelką w nieco jaśniejszej tonacji. Wokół szyi miał przewiązaną muchę z bordowego jedwabiu.
— Zapraszam do środka — zachęcił Jimin. — Goście są już niemal w komplecie, więc niedługo będziemy zaczynać. W środku czeka powitalny drink.
Mężczyzna skinął i, podstawiwszy ramię swojej towarzyszce, poczekał, aż kobieta je chwyci. Ta nie zwlekała długo, ujęła ramię męża lewą ręką, a drugą poklepała Jimina czule po policzku.
— Pięknie wyglądasz, kochanie — oceniła, uśmiechając się do niego ciepło, a chłopak położył dłoń na piersi w geście podziękowania i odwzajemnił jej uśmiech.
— Ty zawsze jesteś najpiękniejsza, Soona — odparł, a kobieta zaśmiała się cicho i, prowadzona przez męża, zniknęła za drzwiami hotelu.
Jimin zaśmiał się pod nosem. Pani Han była wyjątkową kobietą. Zawsze gdy ją widział, jej poprzecinaną gdzieniegdzie zmarszczkami twarz zdobił szeroki uśmiech. Z tego co wiedział, państwo Han nie mieli dzieci. Zdaje się, że mimo szczerych chęci, by powiększyć rodzinę, nigdy nie było im dane doczekać się potomka. Być może dlatego Soona traktowała go z taką czułością, jakby to on był jej wnukiem.
Odwróciwszy się na pięcie, zwrócił się ponownie w stronę, z której podjeżdżały auta i przez chwilę wypatrywał kolejnych gości. Stał przez moment w tej samej pozycji, z dłońmi wsuniętymi do kieszeni spodni czarnego smokingu, aż w końcu uniósł jedną z nich, by skontrolować czas i z niepokojem spojrzał na wyświetlacz przepięknego zegarka w stylu vintage manufaktury Tiffany & Co wykończonego w białym złocie. Powoli wybijała godzina zero, a mimo to do tej pory nie widział nigdzie Taehyunga. Posłał po niego auto, ale gdy ostatnio z nim rozmawiał, jego przyjaciel wciąż nie był przekonany, czy w ogóle powinien się tu zjawić.
Czyżby jednak zrezygnował?
Gdy pogrążony w zamyśleniu obserwował kolejną parę zaproszonych gości, która właśnie wspinała się po schodach w wieczorowych strojach, kątem oka dostrzegł, że do hotelu zbliżyło się kolejne auto. Gdy zorientował się, że samochód, który właśnie zatrzymał się przed wejściem to limuzyna marki Rolls-Royce, taka, jaką zamówił dla Taehyunga, z zaciekawieniem przeniósł wzrok w stronę samochodu. Początkowo był przekonany, że to właśnie jego przyjaciel za chwilę wyłoni się z auta, więc jego usta wygięły się w szeroki uśmiech, a on zrobił kilka kroków, kierując się schodami w dół, ale zatrzymał się w pół kroku, gdy nagle drzwi limuzyny otworzyły się, a jego oczom ukazał się nieznajomy mężczyzna.
Przystanął zaintrygowany. Jego ojciec organizował tę galę każdego roku od wielu lat. Większość gości to byli światowej klasy lekarze różnych dziedzin medycyny i właściciele aptek lub koncernów farmakologicznych. Co roku gościli praktycznie te same twarze. Jedyny wyjątek stanowiły co rusz nowe towarzyszki nadzianych chirurgów bądź nowi kochankowie bogatych businesswoman. Już jedno spojrzenie wystarczyło, by wiedział, że nieznajomy z pewnością nie należy do przedstawicieli żadnej z wymienionych branży, a więc mogło oznaczać to tylko jedno — pojawił się tutaj, by komuś towarzyszyć.
I w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego. Już nie gorszył go fakt, że niektóre właścicielki koncernów farmakologicznych przychodziły na galę z chłopcami w jego wieku. Poza tym w końcu podobno jest równouprawnienie. Skoro więc bogaci, podstarzali panowie, mogli przychodzić na tego typu przyjęcia z kochankami młodszymi od siebie o dobre dwadzieścia lat, czemu kobiety miałby być traktowane inaczej? To, co go zdziwiło to fakt, że ten chłopak nie przypominał typowego karierowicza czy lowelasa, który uwiódł starszą kobietę dla jej pieniędzy, jak zdecydowana większość przyprowadzanych partnerów.
Odruchowo zrobił jeszcze kilka kroków w stronę mężczyzny, by lepiej mu się przyjrzeć i uważnie zmierzył jego sylwetkę. Nieznajomy miał na sobie czarny smoking tak typowy dla tego typu imprez, ale nie było w nim nic nudnego. Co więcej, nawet tak z pozoru niewyróżniający się strój, sprawiał, że nie można było go nie zauważyć. Jimin nie był do końca pewny dlaczego. Być może dzięki temu, że ktoś, kto dobrał mu ten smoking, odwalił kawał dobrej roboty — klasyczna czerń wręcz obłędnie podkreślała mleczny odcień jego skóry, a sam smoking leżał na jego ciele tak idealnie, jakby został dla niego stworzony i świetnie podkreślał atuty jego sylwetki.
A zdecydowanie było co podkreślać.
Nieznajomy wyglądał fenomenalnie. Ciemny smoking otulał jego ciało niczym druga skóra, a czarna koszula bez krawata, ledwie o odcień ciemniejsza od marynarki i spodni, podkreślała jego wspaniałą, atletyczną sylwetkę. Jego kruczoczarne włosy były długie i opadały na szerokie ramiona, tworząc gęstą falę, która, jak przypuszczał Jimin, była w dotyku jak najdroższy jedwab. Na jego anielskiej twarzy nie było zarostu, ale jego usta zdobił mały uśmieszek, a ciemne oczy płonęły, co nadawało mu wygląd nieco niebezpieczny i jednocześnie niezwykle seksowny.
Chłopak obszedł auto i skierował się do drugich drzwi, by otworzyć je dla towarzyszącej mu osoby, a Jimin aż przekręcił głowę, by lepiej się przyjrzeć temu, kto zaraz wyłoni się z limuzyny. Ku jego zaskoczeniu jednak, zamiast stóp ozdobionych wysokimi szpilkami jakiejś drogiej marki, pokazały się skórzane męskie buty. Z jego ust mimowolnie wydobyło się ciche westchnienie, a źrenice rozszerzyły się z zaciekawienia. To zdecydowanie nie był częsty widok. Wstrzymując oddech, patrzył, jak sekundy później z auta wysiada drugi mężczyzna. Znajdował się w takim miejscu, że był w stanie dostrzec jedynie jego plecy, ale tyle wystarczyło, by był pod równie dużym wrażeniem.
Drugi mężczyzna był tak samo wysoki. Jego sylwetka odziana w idealnie skrojony smoking w odcieniu bieli również była smukła, ale już nie tak umięśniona. Ciemne włosy krótsze, opadały miękkimi lokami, podkreślając smagłą skórę. Długowłosy coś powiedział, a Jimin, pchnięty impulsem, zrobił kilka kroków w ich stronę. Pragnął usłyszeć, o czym rozmawiają, mimo że być może powinien był powstrzymać swoją ciekawość. Był już na kilka kroków od nich, gdy nagle ten ubrany na biało roześmiał się głośno, odrzucając głowę do tyłu, a na dźwięk tej barwy, Jimin stanął jak wryty.
Znał ten śmiech.
Rozchylił usta, by coś powiedzieć, ale śmiejący się mężczyzna odkręcił się tak, że w końcu był w stanie zobaczyć jego twarz, co potwierdziło jego wcześniejsze przypuszczenia.
Taehyung.
Jimin, zaskoczony, zamknął usta i przez chwilę jedynie im się przyglądał. Taehyung śmiał się głośno, beztrosko, a jego prawa dłoń odnalazła drogę do szerokiej piersi długowłosego mężczyzny, układając się na niej na wysokości mostka, jakby to była najbardziej naturalna rzecz. Nieznajomy najwyraźniej nie miał nic przeciwko, bo jego usta zdobił zmysłowy uśmiech, a ciemne oczy ani na moment nie odrywały się od twarzy jego przyjaciela, jakby ten był jedyną osobą, jaką był w stanie zobaczyć. W tym jak na siebie patrzyli, było coś niesamowicie intymnego, przez co czuł się jak podglądacz.
— Och, czekaj! — zawołał nagle Taehyung, jakby czegoś zapomniał, wyrywając Jimina z zamyślenia, po czym na sekundę znowu zniknął wewnątrz limuzyny. Gdy się z niej wyłonił, jego usta zdobił mały uśmieszek, a w dłoni trzymał czarny krawat z pięknym, złotym ornamentem. — Zapomniałbym o tym — wyjaśnił, by zaraz przewiesić krawat wokół swojej szyi. Gdy to zrobił, zagryzł dolną wargę i wykonał krok w kierunku swojego towarzysza, patrząc mu śmiało w oczy, jakby rzucał mu wyzwanie. — A teraz napraw, co zepsułeś — zażądał, unosząc dumnie brodę, a Jimin prychnął odruchowo i pokręcił głową, tym samym zwracając na siebie uwagę dwójki zakochanych gołąbków.
— No, no — cmoknął, po czym pochylił się, by zajrzeć do wnętrza limuzyny, której drzwi wciąż były otwarte. Bez trudu dostrzegł, że butelka szampana, którą przygotował dla swego przyjaciela, jest pusta. Wyprostował się i ponownie spojrzał na Taehyunga, a chłopak odruchowo uniósł dłoń do ust i przetarł wierzchem dłoni swoje wargi, jakby obawiał się, że noszą znamiona namiętnych pocałunków. — Mam nadzieję, że szampan wam smakował — rzucił Jimin, wpatrując się wprost w swego przyjaciela delikatnie przymrużonymi oczyma. Taehyung był od niego wyższy o kilka centymetrów, przez co musiał zadzierać głowę, by spojrzeć mu w oczy, ale mimo swojej górującej sylwetki, to policjant wyraźnie się zarumienił.
— Tak — przyznał, zmieszany. — Dzięki.
Jimin odwrócił się na pięcie, by w końcu stanąć twarzą w twarz z mężczyzną, z którym przyszedł jego przyjaciel i zmierzył go uważnie od stóp do głów, ani trochę się z tym nie kryjąc. Ku jego zadowoleniu, nieznajomy utrzymał jego wzrok, stojąc cały czas z uniesioną brodą. Chłopak miał pazur. Podobało mu się to. Dodatkowo w końcu mógł przyjrzeć mu się z bliska i musiał przyznać, że z tak niewielkiej odległości wyglądał jeszcze lepiej.
— Hmm — mruknął z uznaniem. — A to zapewne jest powód, dlaczego ostatnio nie mogłem się do ciebie dodzwonić? — zapytał, chociaż nie potrzebował odpowiedzi. Jego słowa skierowane były do Taehyunga, ale mimo to ani na chwilę nie przerwał kontaktu wzrokowego z przystojnym nieznajomym. Dostrzegł, że kąciki ust chłopaka uniosły się w zadziornym uśmiechu. — Chociaż w sumie... Gdy tak na niego patrzę... — zaczął po chwili, posyłając ukradkowe spojrzenie przyjacielowi. — Nawet się nie dziwię, że nie byłeś w stanie skupić się na rozmowie ze mną, mając takiego przystojniaka między nogami — dodał, puszczając do niego oczko, a długowłosy mężczyzna roześmiał się głośno.
— Przysięgam, że nie wiem, czemu wszyscy moi przyjaciele są takimi zboczuchami — wtrącił Taehyung, patrząc na gitarzystę przepraszająco.
— Słyszałem o tobie co nieco, ale nie mieliśmy okazji poznać się oficjalnie... — kontynuował blondyn, ignorując słowa przyjaciela. — Jestem Jimin, przyjaciel Tae. — Wyciągnął rękę w kierunku muzyka, a ten ujął jego dłoń i uścisnął ją pewnie.
— Jeongguk — odpowiedział. — Ten, który był między jego udami, gdy dzwoniłeś — dodał, patrząc mu prosto w oczy, a sekundę później jego wargi wygięły się w niewielkim uśmieszku. — Przeprosiłbym, ale ani trochę nie żałuję... — Tym razem to Jimin roześmiał się głośno.
— Lubię go! — zawołał z zadowoleniem, jednocześnie posyłając długie spojrzenie w stronę swojego przyjaciela, by zaraz znowu przenieść wzrok na długowłosego mężczyznę. — Nie dość, że jest przystojny, to w dodatku ma cięty język — dodał, szczerze rozbawiony. Mimo że jego słowa wciąż skierowane były do Taehyunga, cały czas patrzył na stojącego przed nim przystojniaka. — Chociaż muszę przyznać, że spodziewałem się kogoś zupełnie innego...
— Kogoś, kto bardziej przypomina światowej klasy chirurga plastycznego? — zapytał Jeongguk sarkastycznie, a niższy mężczyzna zachichotał.
— Widzę, że dobrze się przygotowałeś na to spotkanie — mruknął z uznaniem.
— Warto znać konkurencję — przyznał muzyk. Gdy to mówił, na jego ustach wciąż igrał delikatny uśmieszek, który zdradzał, że wcale aż tak bardzo nie obawiał się swojego konkurenta.
Jimin prychnął odruchowo i przewrócił oczami.
— Proszę cię. Soohyun to żadna konkurencja.
Jimin roześmiał się głośno, a gdy w końcu przestał się śmiać, przeniósł wzrok na przyjaciela, który zdawał się walczyć z krawatem. Widząc jego zmagania, zbliżył się i wyciągnął dłonie, by chwycić za zdobiony jedwab. Pochodząc z bogatej rodziny, już jako dziecko nauczył się takich czynności. Mógłby zawiązać krawat nawet z zamkniętymi oczami. Gdy ujął w dłonie krawat, dostrzegł, że na szyi jego przyjaciela widoczne jest delikatne zaczerwienienie, którego źródłem mogła być tylko jedna rzecz — usta jego towarzysza. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, ale powstrzymał się przed komentarzem. Znali się z Taehyungiem od pieluch, a nigdy wcześniej nie widział, by jego przyjaciel zachowywał się tak swawolnie. Zwykle był dosyć spokojny, powściągliwy. Ostrożny.
Gdy bez słowa tworzył piękny węzeł na szyi przyjaciela, przyjrzał się uważnie jego twarzy. Taehyung promieniał. Wyglądał na szczęśliwego.
Skończywszy wiązanie, wygładził krawat, a młody policjant podał mu złotą spinkę. Przypiął ją, upewniając się, że wszystko wygląda dobrze i ułożył kołnierzyk koszuli, a następnie przeniósł dłoń do kieszeni na lewej piersi przyjaciela, by poprawić również poszetkę. Gdy ruszył jedwabną chusteczką, pod palcami poczuł coś twardego. Zaskoczony chwycił opakowanie w palce i wyjął je z kieszonki. Wystarczyło, że wysunął kawałek opakowania, by dobrze wiedział, co właśnie trzyma w swoich palcach, uniósł wzrok na przyjaciela, a jego prawa brew powędrowała do góry, podobnie jak kąciki ust, które rozciągnęły się w zadziornym uśmiechu.
— Och, widzę, że przyjechałeś dobrze przygotowany, hm? — zapytał, poruszając kokieteryjnie brwiami, a Taehyung przeniósł spojrzenie na to, co jego przyjaciel trzymał w dłoni i dostrzegł prezerwatywę, którą wsunął mu Hoseok, a o której on całkowicie zapomniał. Zawstydzony, pospiesznie uniósł dłoń i zabrał ją z ręki Jimina.
— To Hoseok mi ją wsunął — wyjaśnił szybko i rozejrzał się w poszukiwaniu kosza na śmieci.
Zrobił krok w bok i wyciągnął rękę, by wyrzucić prezerwatywę, ale zanim zdążył to zrobić, silna, męska dłoń chwyciła tę jego za nadgarstek, powstrzymując go. Gdy jego wzrok powędrował do góry, jego ciemnym tęczówkom ukazał się piękny uśmiech gitarzysty. Muzyk uniósł jego rękę, a dosłownie sekundę później zabrał prezerwatywę spomiędzy jego długich palców i, patrząc mu prosto w oczy, schował ją do kieszeni własnego smokingu.
— Może się przydać — wyjaśnił, wzruszając ramionami. Przyglądający się tej scenie Jimin zachichotał, zwracając na siebie ich uwagę.
Gdy dwójka mężczyzn skierowała na niego swoje spojrzenia, ten już na nich patrzył. Jego pełne wargi zdobił szeroki uśmiech, jakby bawił go spektakl, którego był świadkiem. Przez moment przyglądał im się uważnie, jakby nad czymś myślał. Jego oczy zwęziły się, a podbródek uniósł.
— Jak się poznaliście? — zapytał po chwili, wyraźnie zainteresowany. Jego badawcze spojrzenie przeskakiwało z długowłosego mężczyzny na policjanta i z powrotem.
— P-przez wspólnych znajomych...
— Poderwałem go w barze.
Powiedzieli jednocześnie. Taehyung, jąkając się niepewnie, a Jeongguk bez najmniejszego cienia skrępowania. Jimin roześmiał się jeszcze głośniej niż dotychczas, jednocześnie odrzucając głowę do tyłu. Młody policjant natomiast zakrztusił się własną śliną, słysząc słowa muzyka, a jego przystojną twarz oblał wyraźny rumieniec. Idąc na to przyjęcie, nie ustalili, co będą mówić, gdyby ktoś pytał ich o tę relację, ale nie spodziewał się, że gitarzysta tak bezproblemowo wyzna, w jakich okolicznościach się poznali. Zakłopotany zerknął na swojego przyjaciela. Jego pełne usta zdobił szeroki uśmiech, rozjaśniając twarz i oczy w orzechowym kolorze.
— To zadziwiające, ale bardziej wierzę w wersję Jeongguka — przyznał, wyraźnie drocząc się ze swoim zawstydzonym przyjacielem. Wygładził krawat i, poprawiwszy swój czarny smoking, spojrzał Taehyungowi prosto w oczy. — No, no... Nie poznaję cię, Tae — cmoknął z uznaniem.
— Jeongguk... — zaczął niepewnie policjant, wahając się, jak właściwie wytłumaczyć przyjacielowi to, co aktualnie działo się w jego życiu. — Jeongguk pracuje w Awake — przyznał jednak, gładząc dłonią kark.
— Och! Jesteś barmanem? — zapytał Jimin.
Tym razem odwrócił się delikatnie ku długowłosemu mężczyźnie, jednocześnie przenosząc spojrzenie na jego twarz. W przeciwieństwie do jego przyjaciela nie wyglądał na ani trochę zawstydzonego tą rozmową. Jimin musiał przyznać, że jego bezpośredniość i prostolinijność były niebywale odświeżające. Obracając się w gronie bogaczy, ciężko było znaleźć kogoś tak prawdomównego. Był w stanie zrozumieć, co urzekło Taehyunga w tym chłopaku.
Przy powściągliwym i świetnie ułożonym Soohyunie, Jeongguk był jak powiew rześkiego wiosennego powietrza po długiej i srogiej zimie.
— Jestem muzykiem — wyjaśnił chłopak, a gdy prawa brew starszego powędrowała do góry w oznace zaskoczenia, dodał: — Głównie gram na gitarze, ale też śpiewam. Chociaż czasem dorabiam też na barze.
— Ooooch, gitarzysta — mruknął z uznaniem i posłał w stronę Taehyunga porozumiewawcze spojrzenie, by zaraz powrócić do wpatrywania się w muzyka. Przekręcił głowę na bok, wyraźnie zaintrygowany. — Kto kogo poderwał? — zapytał prosto z mostu, a jego pełne usta ułożyły się w zadziorny uśmiech. Jego przyjaciel dawno nie był tak zawstydzony, ale nie potrafił sobie odmówić. Wiedział, że muzyk z pewnością go nie zawiedzie i powie prawdę bez ogródek. Musiał przyznać, że cholernie bawiła go ta sytuacja.
— Jimin — jęknął Taehyung za jego plecami, a on uniósł dłoń, pokazując, by pozwolił, by jego towarzysz odpowiedział na zadane mu pytanie.
— Ja poderwałem jego — odpowiedział gitarzysta bez najmniejszego wahania.
Jimin zachichotał. Takiej właśnie odpowiedzi się spodziewał.
— No, no — cmoknął kolejny raz. — Musisz mieć prawdziwy dar... — przyznał, po czym wskazał w kierunku wejścia. — Wejdziemy? — zapytał grzecznościowo, a następnie odwrócił się na pięcie i, unosząc dumnie brodę, ruszył schodami w górę, nie patrząc na swoich towarzyszy. Mimo to oczami wyobraźni widział, jak jego przyjaciel odetchnął z ulgą. Jego pełne wargi po raz kolejny tego wieczoru ułożyły się w piękny łuk.
Ależ to będzie cudowny wieczór — pomyślał.
Jeongguk zwrócił się w stronę Taehyunga i, zrobiwszy dwa kroki w jego stronę, wyciągnął ku niemu rękę, oferując mu swoją dłoń.
— Idziemy, kochanie? — zapytał, z lekkim uśmieszkiem igrającym na jego miękkich wargach.
Taehyung tak cholernie miał ochotę je pocałować...
Odwzajemnił jego uśmiech i ujął jego dłoń, splatając ich palce razem, jakby to była najbardziej naturalna rzecz.
Ich dłonie pasowały do siebie idealnie.
Razem wdrapali się po schodach, kierując się za Jiminem w stronę głównego wejścia do Grand Hyatt. Gdy znajdowali się już przy wejściu do hotelu, to Jeongguk ubiegł portiera i otworzył drzwi dla swoich towarzyszy. Jimin skinął na podziękowanie i, wchodząc do środka, posłał długie spojrzenie w stronę przyjaciela ponad swoim ramieniem.
— Uuu! Jaki gentleman — zawołał, po czym przeniósł spojrzenie na muzyka. — To tak zawróciłeś mojemu przyjacielowi w głowie? — zapytał, drocząc się.
Zanim muzyk zdążył odpowiedzieć, Taehyung ponownie chwycił jego dłoń i tym razem to on posłał swojemu przyjacielowi zawadiacki uśmiech, cytując słowa, które Jeongguk powiedział mu wcześniej tego wieczora:
— Magik nigdy nie zdradza swoich tajemnic...
Jimin zachichotał, odprowadzając wzrokiem dwójkę trzymających się za ręce mężczyzn.
W czarnym i białym smokingu wyglądali jak yin i yang. Tak cholernie różni jak ogień i woda, a pasowali do siebie idealnie.
***
Ayashee:
Przede wszystkim chciałam Was przeprosić za tak długie oczekiwanie na nowy rozdział...
Nie będę ukrywać, że w ostatnim czasie moja motywacja do pisania oraz radość, jaka z tego płynie nieco przygasły, głównie ze względu na fakt, że z tygodnia na tydzień zainteresowanie Krukiem drastycznie maleje. Nie wiem, czy jest to spowodowane tym, że to switch czy po prostu ta historia nie przypadła moim dotychczasowym czytelnikom do gustu, a być może są tego zupełnie inne powody. Taki spadek zainteresowania jednak działa bardzo demotywująco. Mimo wszystko staram się nie poddawać i mam nadzieję, że to tylko chwilowy impas.
Dlatego tym bardziej chciałbym podziękować Wam za to, że wciąż tu jesteście i wspieracie moją twórczość, bo to właśnie dzięki Wam powstają kolejne rozdziały.
Wiem, że pewnie większość z Was czekała na rozdział z galą i taki właśnie był pierwotny plan. Byłam jednak zmuszona podzielić rozdział, bo wyszedłby zbyt długi, ale w kolejnym kontynuujemy z balowym wieczorem.
Dziękuję, że jesteście.
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top