19. SURPRISE, SURPRISE

Taehyung przetarł zmęczone oczy dłonią. Czuł ból w napiętych mięśniach karku, a w żyłach narastającą frustrację. Spędzali kolejny wieczór, ślęcząc nad aktami, starając się znaleźć coś — cokolwiek — co naprowadziłoby ich na trop nieznanego mściciela. Mijały kolejne godziny i kolejne dni, a on miał wrażenie, że wciąż stoją dokładnie w tym samym miejscu.

Co najwyżej mieli coraz więcej pytań, na które żaden z nich nie znał odpowiedzi.

Zeznania zarejestrowane na nagraniu się sprawdziły. Badania DNA znalezionych szczątków potwierdziły, że to faktycznie ósemka zaginionych chłopców. Dzięki temu byli w stanie doprowadzić do końca osiem spraw, które być może nigdy nie zostałby rozwiązane, gdyby nie bezimienny mściciel. Za to jego sprawa utknęła w miejscu. W ostatnich dniach zdołali namierzyć auto Byunga, ale nie znaleziono w nim żadnych śladów, które naprowadziłyby ich na poszukiwanego mordercę. Wewnątrz znaleziono odciski palców Byunga i niektórych z porwanych chłopców. Brak śladów poszukiwanego lub jakichkolwiek innych materiałów biologicznych, mimo że najprawdopodobniej to właśnie tym autem ich złoczyńca przetransportował nieprzytomnego Byunga do rzeźni.

Cóż za zaskoczenie.

Oprócz tego udało im się ustalić, że w dniu kiedy Byung odurzył Beomiego, próbując go uprowadzić, ktoś podrzucił Bo do jednego ze schronisk dla zwierząt, które znajdowało się w pobliżu miejsca, gdzie porzucono auto hydraulika. Oczywiście, podobnie jak w przypadku vana, to również nie doprowadziło do niczego nowego. Nikt nie widział poszukiwanego mężczyzny. Sprawdzili kamery w pobliżu, ale żadna nie uchwyciła podejrzanego, jakby facet dosłownie był duchem albo rozpłynął się w powietrzu. Wiedzieli więc tylko tyle, że najprawdopodobniej ich bezimienny mściciel ma miękkie serce dla zwierząt i lubi karać tych, którym dotychczasowe występki uchodziły na sucho.

Nie mieli tylko pojęcia, skąd on może o nich wiedzieć.

Zeznania Beomiego nic im nie dały, no, chyba że powinni wziąć sobie do serca teorię o szalonym mimie, który lata po mieście w cekinach i butach klauna, wymierzając sprawiedliwość...

Gdy Taehyung o tym myślał, nie wiedział, czy powinien zacząć się śmiać, czy płakać. Chyba nigdy wcześniej nie trafił na tak ciężki przypadek. Im dłużej siedział nad tą sprawą, tym więcej było niewiadomych, a to niemal doprowadzało go do białej gorączki.

Westchnął głośno i odłożył akta, które przeglądał na drewnianą podłogę, a sam oparł plecy o kanapę, która znajdowała się za nim. Od kilku godzin siedzieli z Yoongim i Hoseokiem w mieszkaniu jego partnera, studiując wszystkie zebrane dotąd materiały. Przeglądali znajomych i rodzinę ofiar, starając się znaleźć jakieś powiązania z Linem, ale wyglądało na to, że to również kolejna ślepa uliczka. Byunga i Lina absolutnie nic nie łączyło. Nie mieli więc pojęcia, jakim sposobem ich mściciel wpadł na ich trop. Sprawdzali, czy w rodzinie któregoś z chłopców nie było byłych wojskowych lub mężczyzn wciąż pozostających w czynnej służbie, ale to doprowadziło ich tylko do jednej osoby, która z pewnością nie mogła być ich poszukiwanym. Wujek jednego z chłopców był byłym wojskowym, ale stracił nogę podczas jednej z misji kilka lat wcześniej, nie mógłby więc poradzić sobie z obezwładnieniem postawnego mężczyzny.

Innych potencjalnych podejrzanych nie znaleziono.

Uniósłszy prawą dłoń, przesunął smukłymi palcami po miękkich, ciemnobrązowych lokach, pozwalając, by te opadły na jego czoło i długie rzęsy okalające kocie, ciemne oczy. Jego wzrok podążył w górę, by na kilka chwil zawiesić się na tarczy zegara.

Gdyby nie ten bezimienny mściciel, mógłby być teraz zupełnie gdzie indziej...

Na samą myśl, że kilka przecznic stąd znajduje się niewielki bar, który za moment wypełnią dźwięki gitary, poczuł gorzki smak na czubku języka. Tak bardzo chciał teraz tam być. Nie potrafiąc oprzeć się pokusie, zamknął oczy i wyobraził sobie, że znowu tam jest. Stoi w zacienionym korytarzu z plecami opartym o ścianę i oczami utkwionymi tylko w jednym punkcie. Tym jednym, jedynym oświetlonym miejscu w całym barze, gdzie znajduje się ten, od którego nie potrafi i nie chce oderwać spojrzenia. Oczami wyobraźni widział, jak wyrzeźbione mięśnie pleców muzyka, skryte pod cienką, białą koszulką napinają się, gdy chłopak schyla się po czarnego Ibaneza, a potem siada na stołku barowym, opierając nonszalancko gitarę na silnym udzie, by w końcu unieść wzrok i spojrzeć wprost na niego, jakby dobrze wiedział, że Taehyung już na niego patrzy. Nie odrywając od niego wzroku, powoli przesuwa palcami po strunach, pieszcząc je swoimi męskimi dłońmi tak, jak po występie będzie pieścił jego ciało — z uwielbieniem i tęsknotą. A on patrzyłby wprost w te czarne jak noc oczy, wstrzymując oddech, wciąż czując na wargach pocałunek, który muzyk skradł mu sekundy przed wyjściem na scenę.

Uniósł gwałtownie powieki, wciągając do płuc haust powietrza i przez dłuższy czas wpatrywał się w poruszającą się wskazówkę zegara. Jeongguk zapewne był już gotowy, by rozpocząć występ. Czy rozglądał się dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy? Czy czuł teraz to samo rozczarowanie, zdając sobie sprawę z tego, że kolejny raz wróci do domu bez niego?

Zanim się zorientował, jego prawa dłoń podążył do kieszeni jeansów, by po chwili zacisnąć się na telefonie. Podświetlił ekran i pozwolił, by jego kciuk zawisł nad ikoną komunikatora, którego używał do rozmów z Jeonggukiem. Czy powinien do niego napisać? Gdy przez jego głowę przewijało się milion pytań na raz, telefon nagle zawibrował, a na ekranie pojawiło się imię muzyka, jakby sprowadził go myślami. Taehyung zagryzł dolną wargę, powstrzymując uśmiech, cisnący się na jego usta i kliknął ikonkę, by wyświetlić wiadomość.

„Dasz radę przyjść dzisiaj na mój występ?"

Taehyung wypuścił głośno powietrze z płuc, czując, jak rozczarowanie rozchodzi się po każdej, nawet najmniejszej komórce jego ciała.

— To CK? — zapytał nagle Hoseok, a Taehyung przeniósł na niego spojrzenie.

— CK? — powtórzył, ściągając razem brwi. Yoongi również na niego patrzył, a na jego twarzy malowało się podobne niezrozumienie, jakby Hoseok nagle zaczął do nich mówić w obcym języku.

— No, CK. Calvin Klein. Takie bokserki z... — zaczął tłumaczyć Jung.

— Wiem co to za marka — wtrącił Kim. — Ale nie bardzo wiem, o co ci chodzi... — dodał, wyraźnie skołowany.

Jung prychnął, po czym wstał ze swojego dotychczasowego miejsca i ruszył w stronę lodówki. Taehyung odprowadził go wzrokiem, wyczekując, aż jego partner wyjaśni, o co pyta. Hoseok nie spieszył się z wyjaśnieniami. Otworzył drzwi lodówki i pochylił się delikatnie. Zgarnął trzy puszki piwa i wrócił w ich stronę. Podał przyjaciołom alkohol. Gdy tamci zabrali od niego puszki, otworzył swoją, a gdy z otwarcia wypłynęła piana, pośpiesznie chwycił ją wargami. Dopiero gdy upewnił się, że uratował trunek przed zmarnowaniem, uniósł wzrok na Tae, który wciąż wyczekiwał na jego odpowiedź.

— Chodzi mi o twojego modela od majtek — wyjaśnił. — Dopóki nie zapomnę tego widoku, będę go nazywać pan CK — to mówiąc, wzruszył ramionami, a w odpowiedzi Kim cisnął w niego jedną z poduszek, które znajdowały się na kanapie. Jung skręcił ciało w prawo, by uniknąć ciosu, jednocześnie osłaniając puszkę ręką, by przypadkiem nie rozlać cennego płynu. — Ej, ciężko zapomnieć taki widok! — zawołał, przenosząc wzrok na Yoongiego. — Mówię serio, ten muzyk wysłał mu zdjęcie w samych bokserkach i uuuuhhuu... — dodał, spoglądając na Mina, a ten pokręcił głową, śmiejąc się z dwójki swoich przyjaciół, po czym przeniósł wzrok na Taehyunga.

— Jeśli masz ochotę, idź do tego swojego modela od majtek... — zaproponował, używając słów Hoseoka, by trochę się z nim podrażnić. — Możemy to dokończyć sami — dodał, poważniejąc.

— Nie. Nie chcę na was zwalać swoich obowiązków — zaprotestował młodszy.

— To umów się z nim jutro — wtrącił nagle Jung, a Taehyung przeniósł na niego swój wzrok.

Skłamałby, mówiąc, że o tym nie myślał, ale nie wiedział, czy powinien. Miał ich łączyć tylko seks, a to wydawało się zbyt intymne.

— Może nie znam się zbytnio, ale myślę, że gorący seks z jeszcze gorętszym muzykiem to całkiem niezły prezent urodzinowy.

— N-nie wiem, czy powinienem... To ma być relacja bez zobowiązań, spędzanie z nim urodzin, to chyba nie jest najlepszy pomysł...

— Przecież nie musisz mu nawet mówić, że to twoje urodziny. Po prostu powiedz mu, że masz wolne i chcesz się z nim bzykać przez cały dzień — odparł Jung, wzruszając ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Taehyung znowu zerknął na zegar, jakby chciał się upewnić, że jeszcze nie wybiła godzina występu Jeongguka, a potem przeniósł spojrzenie na wyświetlacz telefonu, zastanawiając się, co powinien zrobić. Nie chciał spędzać tego dnia samotnie. Yoongi i Hoseok już mu powiedzieli, że nie dadzą rady się z nim spotkać. Yoongi miał jakieś ważne zobowiązania w pracy, z których nie mógł się wymigać, a jego partner wyjeżdżał na weekend, by odwiedzić swoją rodzinę. Oprócz tej dwójki miał jeszcze Jimina, ale ten przebywał aktualnie za granicą oraz Jina, który również go zbył, mówiąc, że organizuje imprezę zamkniętą dla jednego ze swoich klientów. Zapowiadało się więc na to, że po praz pierwszy od dawna ten dzień spędzi sam jak palec.

— Zadzwoń do niego — zachęcił Jung, widząc jego wahanie.

Kim uniósł na niego wzrok, spoglądając wprost na niego spod kurtyny ciemnych rzęs. Hoseok dostrzegł w jego spojrzeniu, coś, czego chłopak nie zdołał ukryć — chciał go znowu zobaczyć.

Jeszcze przez chwilę siedział nieruchomo, zaciskając palce wokół komórki i wpatrując się w wiadomość, którą otrzymał od Jeongguka. W końcu przesunął językiem po dolnej wardze, zwilżając jej delikatną fakturę i skinął głową. Dźwignął się do pozycji stojącej, by po chwili skierować się w stronę balkonu. Gdy wyszedł na zewnątrz, odetchnął głęboko. Jego niepokój mieszał się z tym dziwnym, charakterystycznym podekscytowaniem, które zawsze czuł, ilekroć miał go zobaczyć. Nie odpisując na wiadomość, po prostu wcisnął zieloną słuchawkę. Wyczekiwał z mocno bijącym sercem, a gdy po drugiej stronie usłyszał dosyć wyraźny bas i dźwięki ciężkiej muzyki, miał wrażenie, że serce dosłownie wyskoczy z jego piersi.

— Miałem nadzieję, że chociaż dzisiaj cię zobaczę — odezwał się w końcu dobrze mu znany głos. Od razu wyczuł w nim jakąś nową nutę. Rozczarowanie?

— Nie dam rady dzisiaj przyjechać — przyznał na długim wydechu, odruchowo zaciskając mocniej palce na telefonie.

— Żałuj. Podobno wyglądam dziś nadzwyczaj seksownie — zażartował muzyk, śmiejąc się lekko. W jego śmiechu było coś niezwykle kojącego, ale i zmysłowego zarazem.

— To może jak już wrócisz do domu, pokażesz mi, jak seksownie wyglądasz, żebym wiedział, co straciłem — zaproponował Taehyung, zanim zdążył zdać sobie sprawę z tego, że wymówił te słowa na głos.

Jeongguk znowu się roześmiał. Tym razem już głośniej. Młody agent był pewny, że gdy to robił, odrzucił głowę do tyłu, a jego kruczoczarne włosy zatańczyły na wietrze, opadając miękko na równie ciemne oczy.

— Och, czyżbyś namawiał mnie, żebym wysłał ci kolejne zdjęcie? — odpowiedział gitarzysta pytaniem. — Podobało ci się poprzednie?

Taehyung spojrzał w stronę okna, zaglądając do wnętrza mieszkania, jakby chciał się upewnić, że nikt ich nie słucha. Nie był przyzwyczajony do tego typu rozmów. Gdy był w związku z Soohyunem zapewne najbardziej nieprzyzwoita rozmowa, jaką z nim przeprowadził, dotyczyła ilości kalorii w kupionym deserze.

— Być może — przyznał, po czym zagryzł dolną wargę, by powstrzymać uśmiech, cisnący się na jego usta.

— Wiesz, przyznam szczerze, że liczyłem na jakiś mały rewanż — powiedział bezwstydnie gitarzysta, a Taehyung poczuł charakterystyczny ucisk w dole brzucha. — Mam jeszcze chwilę, zanim wejdę na scenę, więc... Jak masz ochotę, to z chęcią zobaczę, jak ty w tej chwili wyglądasz...

Taehyung zaśmiał się cicho.

— Jestem u Hoseoka — wyjaśnił.

— Powiedz mu, że cholerny szczęściarz z niego — odparł muzyk, a po chwili dźwięki, które Taehyung słyszał w tle, stały się zdecydowanie głośniejsze i mógłby przysiąc, że słyszy, jak ktoś woła Jeongguka.

Zanim dokładnie zarejestrował te słowa, usłyszał, że gitarzysta odkrzykuje do kogoś dźwięczne „Już idę". Gdy dźwięki ponownie ucichły, domyślił się, że chłopak musiał znajdować się na zewnątrz baru. Zapewne wyszedł, by móc z nim spokojnie porozmawiać.

— Zaraz mam występ — powiedział, tym razem już kierując słowa do niego.

— Tak, jasne — przytaknął Kim i na krótką chwilę zapanowała między nimi niemal kompletna cisza, wypełniona jedynie dziwnym wyczekiwaniem i napięciem.

— Naprawdę miałem wielką ochotę cię znowu zobaczyć... — przyznał muzyk, w końcu jako pierwszy przerywając tę ciszę, a na to śmiałe wyznanie Taehyung poczuł coś, do czego wciąż nie mógł się przyzwyczaić — stado motyli zatańczyło w jego brzuchu.

Zacisnął mocniej dłoń na swojej komórce i docisnął ją do ucha, jednocześnie zamykając oczy, jakby w ten sposób chciał wyostrzyć zmysły i usłyszeć przyspieszony oddech muzyka. Jednak jedyne, co z pewnością słyszał, to głośne bicie własnego serca i swój własny drżący oddech uciekający przez delikatnie rozchylone wargi, które aż mrowiły z tęsknoty za wargami tego, który był sprawcą tych wszystkich uczuć.

— Jak bardzo mnie pragniesz? — zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Nie wiedział, czy powinien o to pytać i, czy Jeongguk nie uzna tego za zbyt intymne pytanie, ale gitarzysta odpowiedział mu niskim, zmysłowym śmiechem, pieszcząc jego zmysły na milion sposobów.

— Tak bardzo, że właśnie rozważam odwołanie koncertu i porwanie cię z mieszkania przyjaciela... — przyznał bez wahania. Gdy to mówił, jego głos był niższy niż zazwyczaj, przeciągał seksownie sylaby, wprawiając ciało Taehyunga w drżenie, mimo że dzieliły ich kilometry.

— To wcale nie brzmi, jak zły plan — flirtował Kim, zagryzając dolną wargę, by powstrzymać cisnący się na wargi uśmiech i znowu zerknął w stronę przyjaciół, upewniając się, że żaden z nich nie zwraca na niego uwagi.

— Dla nas nie, ale mój szef chyba by mnie zabił. Bar pęka w szwach i czekają, aż zacznę grać... — przyznał.

— Czasem żałuję, że jesteś tak dobry w tym co robisz — zażartował Taehyung, a gitarzysta odpowiedział mu głośnym, niezwykle melodyjnym śmiechem.

Obiecuję, że następnym razem, kiedy się spotkamy, te zwinne ręce zagrają na każdej z twoich strun... — odpowiedział, zniżając głos do seksownego mruczenia. Ledwie ta nieprzyzwoita obietnica stoczyła się z jego miękkich warg, a ktoś znowu go zawołał. Jeśli Taehyung dobrze rozpoznał ton głosu, był to Namjoon, mąż jego przyjaciela. — Naprawdę muszę iść... — jęknął gitarzysta.

— Poczekaj! — poprosił Kim. Jego głos zabrzmiał nieco mniej pewnie, niż by sobie tego życzył. — W sumie to... — kontynuował, czując presję czasu. — Chciałem jeszcze zapytać, czy miałbyś może ochotę spotkać się ze mną jutro? Mam wolny dzień, więc...

— Och — jęknął Jeongguk. — Mój szef organizuje jutro prywatne przyjęcie i zaproponował mi podwójną stawkę, żeby zająć się muzyką i barem... Więc... — zamilkł na chwilę, a uszy Taehyunga wypełniły dźwięki nieco przytłumionej muzyki. — Gdybym wiedział wcześniej... — dodał, jakby chciał się wytłumaczyć.

— Jasne. Nie przejmuj się. Spotkamy się innym razem — odpowiedział szybko, mając nadzieję, że ton jego głosu nie zdradził rozczarowania, które w sekundę zalało każdą komórkę jego ciała.

Nie był pewny, czy powinien mu zaproponować, by spędził z nim jego urodziny. Wydawało mu się, że być może to zbyt szybko, że to coś zbyt... osobistego. Gdy zdecydował się zadać mu to pytanie, myślał, że nie ma żadnych oczekiwań, ale gdy gitarzysta powiedział, że nie może się z nim spotkać, poczuł się niesamowicie rozczarowany. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo nie chciał być jutro sam, dopóki nie uzmysłowił sobie, że tak właśnie będzie.

— W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci powodzenia na występie — odezwał się po chwili, wiedząc, że nie mają już zbyt wiele czasu. — Jestem pewny, że twój występ będzie cudowny.

— Dziękuję — podziękował Jeongguk. — Do zobaczenia.

— Do zobaczenia, Gguk — pożegnał się Taehyung i szybko wcisnął czerwony przycisk, kończąc połączenie.

Jeszcze przez dłuższą chwilę stał w miejscu, dociskając komórkę do piersi. Opuścił powieki i oparł się o ścianę, starając się uspokoić. Jego serce biło dziwnie mocno. Czuł jak adrenalina i podniecenie wywołane ich rozmową, ustępują miejsca goryczy rozczarowania. Dopiero po kilku minutach zdołał się poruszyć. Wciąż ściskając telefon w dłoni, ruszył do wnętrza mieszkania. Wystarczyło, że przekroczył próg, a napotkał spojrzenia dwóch par ciemnych oczu, wpatrzonych wprost w niego wyczekująco. Uniósł kąciki ust w wymuszonym uśmiechu, ale jego oczy zdradzały, że uśmiech nie jest szczery.

— Może mogę przyjść jutro do pracy? — zapytał, dobrze wiedząc, jaką odpowiedź zapewne usłyszy za chwilę. — Mógłbym zrobić nadgodziny i jeszcze raz przejrzeć te doku...

— Nie ma mowy — przerwał mu twardo Yoongi. — Jutro jest twój dzień.

— Taa — mruknął Kim, prychając mimowolnie. — Ty i Hoseok jesteście zajęci, a ja nie mam innych znajomych. Będę siedział sam jak palec.

— Masz wolne. Wykorzystaj ten dzień, by odpocząć. Zrelaksuj się i zadbaj o siebie. A w przyszłym tygodniu jakoś sobie to odbijemy, hm?

— Jasne. Masz rację — potwierdził Kim. — To w sumie nic takiego. Jutro jest po prostu kolejny dzień...

***

Taehyung westchnął głośno i z jękiem niezadowolenia dźwignął się do pozycji siedzącej, powoli opuszczając bose stopy na podłogę. Przesunął dłonią po ciemnych lokach, przeczesując je palcami, by doprowadzić fryzurę do jako takiego ładu i wstał z łóżka. Nie miał na nic ochoty. Miał szczerą chęć po prostu zostać w łóżku i cały dzień spędzić chowając się pod kołdrą, ale wiedział, że nie powinien tego robić. Pomyślał więc, że najlepiej zacząć od zimnego prysznica. Być może to pomoże mu oczyścić umysł i zmyć z ciała to dziwne napięcie. Zmierzając w stronę łazienki, ściągnął przez głowę koszulkę, a po chwili to samo zrobił z bawełnianymi spodniami od piżamy, w których spał tej nocy. Nie fatygował się nawet, by wrzucić bieliznę do prania, czy odłożyć ją gdziekolwiek na bok, po prostu rzucił ją na podłogę, zostawiając dokładnie tam, gdzie akurat stał. Gdy to zrobił, prychnął mimowolnie pod nosem. Gdyby wciąż mieszkał z Soohyunem takie zachowanie doprowadziłoby go do białej gorączki. Jego były był strasznym pedantem, być może przez to, że jako chirurg plastyczny musiał być bardzo dokładny, a może dlatego, że po prostu nie znosił nieporządku i chaosu.

— Nie ma cię tutaj, dupku — mruknął sam do siebie na wspomnienie byłego partnera. — Mogę teraz robić to, co chcę — dodał i, ubrany jedynie w uśmiech, przemaszerował przez korytarz, kierując się w stronę łazienki.

Był całkowicie nagi, ale czuł się nadzwyczaj dobrze w swojej skórze. Przez długi czas po rozstaniu z Soo, czuł się dosyć niepewnie. Zdrada partnera odcisnęła na nim swoje piętno, stracił swoją wcześniejszą pewność siebie i zaczął zwracać większą uwagą na swoje niedoskonałości, szczególnie te związane z wyglądem. Odkąd wdał się w romans z Jeonggukiem, coś się w nim zmieniło. Znowu czuł się niesamowicie dobrze we własnej skórze. Czuł się pewny siebie i seksowny. Gdy zgodził się z nim pójść tamtej nocy, nie myślał, że ta znajomość da mu tak wiele. Och, tak, patrząc na niego na scenie, wiedział, że młody muzyk z pewnością jest nieziemskim kochankiem i zdecydowanie da mu noc, wartą zapamiętania, ale nie przypuszczał, że romans z nieznajomym sprawi, że będzie czuł się tak dobrze.

Tak kurewsko dobrze.

Z uśmiechem na ustach wsunął się do kabiny prysznicowej i odkręcił kurek, pozwalając, by letnia woda spłynęła po jego karmelowej skórze, obmywając całe ciało z wczorajszego dnia i nocy. Po chwili nalał na dłoń sporą ilość żelu pod prysznic, wypełniając łazienkę zapachem cytrusów i rozprowadził go po całym ciele, namydlając je dokładnie. Gdy to zrobił, cofnął się o mały krok, wsuwając głowę pod wodę. Przyjemnie letnia woda uderzyła go w tył czaszki, gdy uniósł ręce, mocząc włosy. Oczy miał zamknięte, odchylił głowę i, rozkoszując się tym błogim uczuciem, przywołał w myślach jego wczorajszą rozmowę z Jeonggukiem. Skłamałby, mówiąc, że nie miał ochoty znowu go zobaczyć. Wizja spędzenia urodzin, wijąc się w ramionach przystojnego gitarzysty, brzmiała nadzwyczaj kusząco, ale może tak było lepiej? Muzyk nie chciał się angażować, mógłby więc uznać, że to coś zbyt intymnego.

Umył włosy, instynktownie zamykając oczy, gdy woda spływała mu po twarzy. Kiedy zmył cały szampon z ciemnych loków, pozostał pod wodą, trzymając głowę blisko prysznica. Przez chwilę stał tak bez ruchu, rozkoszując się tym, jak woda spływa po jego nagim ciele, powoli je rozluźniając. Strumienie staczały się z jego przystojnej twarzy i ciemnych loków, na szerokie ramiona, sunąc wzdłuż kręgosłupa, spływając z palców w kierunku krągłych pośladków i szczupłych ud. Czując, jak coraz cieplejsza fala sunie po wewnętrznego stronie jego uda, wyobraził sobie, że to smukłe palce pewnego nieziemsko zwinnego gitarzysty tańczą na jego skórze, a dolne mięśnie jego brzucha napięły się mimowolnie i teraz mógł myśleć tylko o Jeongguku i jego wczorajszej obietnicy...

Obiecuję, że następnym razem, kiedy się spotkamy, te zwinne ręce zagrają na każdej z twoich strun...

Uniósł pospiesznie prawą dłoń i szybkim gestem odciął strumień wody. Nawet gdy ta przestała lecieć, stał przez chwilę w miejscu, oddychając ciężko, dopiero po kilku głębszych wdechach uniósł powieki. Zaczesał dłońmi mokre włosy do tyłu, odgarniając je z twarzy i wyszedł z kabiny, nie przejmując się nawet tym, że woda ścieka z jego ciała, zostawiając na kafelkach mokre ślady. Oplótł ręcznik wokół bioder i zbliżył się do umywalki. Przetarłszy dłonią zaparowane lustro, spojrzał na swoje odbicie. Mimo tego, że poprzedniej nocy niewiele spał, wyglądał nadzwyczaj dobrze. Ciemne włosy zdawały się niemal czarne, pod wpływem wilgoci poskręcały się w delikatne fale, kilka niesfornych pasemek opadało na ciemne, kocie oczy. Karmelowa skóra błyszczała od kropli wody.

Uśmiechnął się do swojego odbicia, gdy w jego głowie pojawiła się pewna myśl i wyszedł z łazienki. Wróciwszy do sypialni, zbliżył się do nocnej szafki, znajdującej się obok łóżka i sięgnął swoją komórkę. Przez chwilę jedynie wpatrywał się w rozświetlony ekran, zastanawiając się, czy powinien zdobyć się na odwagę i zrobić to, co chwilę temu zakiełkowało w jego umyśle. Zwilżył wargi językiem i uruchomił aparat. Nigdy wcześniej nie robił nic podobnego... Spojrzał prosto w obiektyw i uniósł lewą dłoń, opierając palec wskazujący na dolnej wardze, a prawą ręką zrobił zdjęcie. Fotografia nie była tak odważna jak ta, którą dostał od Jeongguka, ale mimo to była bardzo seksowna. Jego spojrzenie było śmiałe, wpatrywał się prosto w obiektyw z pewną prowokacją. Palec wskazujący napierał na miękką, dolną wargę, rozchylając delikatnie usta, błyszczące od śliny. Szerokie ramiona były nagie, lśniące od kropli wody, które gdzieniegdzie zdobiły gładką skórę, a wystające obojczyki i smukła szyja zachęcały do pieszczot. Wstrzymując oddech, kliknął szybko przycisk „wyślij", jakby obawiał się, że zaraz się rozmyśli. Na szczęście nie musiał czekać długo na reakcję muzyka. Nie zdążył nawet odłożyć komórki, a ta zawibrowała w jego dłoni, sygnalizując przychodzącą wiadomość, jakby Jeongguk czekał, aż się do niego odezwie.

„Jasna cholera! Tobie też dzień dobry ;)".

Taehyung zaśmiał się pod nosem, po czym przygryzł dolną wargę, czując, jak w jego brzuchu zrywa się stado motyli.

„Pomyślałem, że skoro dzisiaj pracujesz cały dzień i nie możesz tu być, przyda ci się jakaś miła niespodzianka. Podoba ci się?" — odpisał szybko. Uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy.

„Czy mi się podoba? Nawet nie wiesz, jak bardzo teraz żałuję, że w ogóle zgodziłem się pracować na tym głupim przyjęciu. Gdyby nie to, że obiecałem szefowi, że mu pomogę, byłbym już w drodze do ciebie. Ależ ty jesteś seksowny".

„To może jednak uda ci się urwać wcześniej?"

„Zrobię co w mojej mocy".

Taehyung wpatrywał się jeszcze w swoją komórkę przez kilka chwili, wciąż uśmiechając się do sobie. Lubił z nim flirtować. Podobało mu się to, co było między nimi i jak się czuł, będąc blisko. Nie wiedział, jak powinien właściwie nazwać ich relację, ale czuł się przy nim nadzwyczaj dobrze. Jeongguk był bystry i zabawny, a do tego wszystkiego był niesamowicie pociągający. A co najważniejsze był równie utalentowany na scenie, jak i w łóżku. Chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak zaspokojony seksualnie, a mimo to wciąż było mu mało i nie potrafił się nim nasycić. Wystarczyło, że o nim pomyślał, a czuł charakterystyczny ucisk w dole brzucha i pulsowanie w splocie ud, a całe jego ciało dosłownie zdawało się płonąć.

Odłożył komórkę i zbliżył się do komody. Chwyciwszy prawą ręką biały ręcznik, który dotąd opasał jego biodra, pociągnął za niego i pozwolił, by tkanina opadła wokół jego stóp. Wsunął na pośladki czarne bokserki, a za nimi powędrowały jeansy z całkiem spory rozdarciem na lewym kolanie. Spojrzał na swoje odbicie w lusterku i, wsunąwszy dłoń w ciemne loki, roztrzepał je delikatnie palcami.

— No i co teraz? — zapytał swojego odbicia, jakby to mogło mu coś podpowiedzieć, co powinien zrobić.

Wyciągnął z szafy koszulkę, ale nie zdążył jej założyć, gdy nagle usłyszał głośne i nadzwyczaj natarczywe stukanie do drzwi, jakby dobijał się do nich ktoś niezwykle niecierpliwy. Odrzucił koszulkę na łóżko i, ściągnąwszy razem brwi, ruszył w stronę drzwi. Nie miał pojęcia, czego lub kogo mógłby się spodziewać. Pokonał salon w kilku długich krokach i zbliżył się do drzwi. Wyjrzał przez wizjer, ale nie był w stanie nic dostrzec, jakby ktoś specjalnie zasłonił widok dłonią, nie zwlekając więc, po prostu otworzył drzwi, ale to, co zobaczył, sprawiło, że z jego warg wyrwało się westchnienie zaskoczenia.

— Jung? Min? — wydusił, przenosząc spojrzenie z Hoseoka na Yoongiego. — Co wy tu robicie?

Hoseok rozciągał wargi w szerokim uśmiechu i, położywszy dłoń na jego nagiej, wciąż lekko wilgotnej klatce piersiowej, wepchnął go do wnętrza mieszkania, jednocześnie wchodząc z nim do środka.

— Chyba nie myślałaś, że pozwolimy, żebyś spędził swoje urodziny, chowając się w łóżku pod kołdrą, hm? — odpowiedział, unosząc na niego zadziornie prawą brew.

— W-wcale nie taki miałem plan — skłamał, unikając dociekliwego spojrzenia partnera.

Jasne — Hoseok prychnął głośno, wywracając oczami, po czym na nowo zwrócił ku niemu wzrok i zmierzył go uważnie od stóp do głów, na chwilę zawieszając spojrzenie na kilku kroplach wody, które błyszczały na jego karmelowej skórze. Wyciągnął dłoń i dotknął jednej z nich palcem, rozciągając usta w szerokim uśmiechu i mrugając do niego zalotnie. — Uuu może jednak postanowiłeś na chwilę wypełznąć spod kołdry... To dla mnie tak się szykujesz? — droczył się, spoglądając na palec wskazujący, teraz mokry od wody, by w końcu unieść wzrok i spojrzeć wprost na przyjaciela.

Przez chwilę przyglądał mu się uważnie, jakby starał się go prześwietlić swoim wzrokiem. Taehyung przestąpił z nogi na nogę i przesunął palcami po wciąż wilgotnych włosach. Wyglądał, jakby czuł się nieco niezręcznie, czując na sobie jego badawczy wzrok i Hoseok mógłby przysiąc, że dostrzegł na jego twarzy dziwny rumieniec.

— Co ty ukrywasz, Kim? — zapytał, ponownie się rozglądając. — Tylko mi nie mów, że ten przystojny gitarzysta chowa się właśnie w twojej sypialni?! — dodał pół żartem pół serio, specjalnie unosząc głos, by Jeongguk mógł go usłyszeć na wypadek, gdyby faktycznie wylegiwał się właśnie nagi w łóżku jego przyjaciela.

Gdy wykrzykiwał te słowa, odruchowo przeniósł wzrok w stronę sypialni, a jego spojrzenie szybko zawiesiło się na spodniach od piżamy, wciąż leżących na podłodze. Podążywszy za jego spojrzeniem, Taehyung dostrzegł, co zwróciło uwagę jego partnera i szybko pokonał dystans, który dzielił go od sypialni i zebrał z ziemi swoje ubranie.

— Nikogo nie ukrywam — zaprzeczył szybko. — Po prostu zostawiłem to tutaj, idąc pod prysznic — dodał, czując potrzebę, by się wytłumaczyć.

Ech, szkoda... — westchnął Jung. — Gorący seks to zdecydowanie lepszy sposób, by spędzić urodziny, ale cóż... — wzruszył ramionami i pozwolił, by szeroki uśmiech po raz kolejny ozdobił jego wargi. — Od czego są przyjaciele — to mówiąc, wyjął z plecaka dwie puszki piwa. — Sorry, Min, ktoś musi prowadzić — rzucił i wyciągnął puszkę w stronę Taehyunga, którego wzrok powędrował w stronę zegara. — Gdzieś na pewno jest już po dwunastej — skarcił go Jung, a Taehyung prychnął i, kręcąc głową, wziął puszkę od przyjaciela. Min zbliżył się do niego i zabrał od niego piwo. Otworzył szybko puszkę i przystawiwszy ja do ust, upił kilka łyków.

— Wezwiemy ubera — wyjaśnił, spoglądając na Junga, a ten, westchnął teatralnie.

— Ty płacisz — odgryzł się i wyjął kolejną puszkę z plecaka, który ze sobą przyniósł i również otworzył piwo. Usadowił się na kanapie, znowu się rozglądając. Yoongi zajął miejsce na fotelu blisko niego. — Wyglądasz teraz seksownie. Powinieneś wysłać mu fotę — odezwał się ponownie Jung po chwili milczenia, a Taehyung o mało co się nie udławił swoim piwem. Zakasłał i wytarł wierzchem dłoni wilgotne wargi, pozwalając, by z jego ust wyrwał się nieco nerwowy śmiech.

— C-co?

— Ggukowi — wyjaśnił, jakby to nie było wystarczająco oczywiste, po czym upił kilka łyków zimnego piwa. — On wysłał ci seksowną fotkę. Powinieneś mu się odwdzięczyć.

Taehyung zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem. Oparł dłonie na wąskich biodrach i uniósł dumnie brodę, mierząc przyjaciela prowokującym spojrzeniem.

— A skąd wniosek, że już mu nie wysłałem, hm? — zapytał, drocząc się z nim, a Hoseok roześmiał się głośno, odrzucając głowę do tyłu, jakby właśnie usłyszał jakiś niebywale śmieszny żart.

— Na pewno — rzucił, wyraźnie rozbawiony, ale widząc jakiś dziwny błysk w oku przyjaciela, od razu spoważniał. Zmruży oczy i przyjrzał mu się uważnie. — Wysłałeś mu fotkę?! — zawołał. W jego głosie słychać było niedowierzanie pomieszane z ekscytacją.

— N-nie — skłamał Kim, nagle czując ciężar spojrzenia przyjaciela i odwrócił się na pięcie, ruszając w stronę sypialni. Nie odwrócił się za siebie, ale wiedział, że Jung podąża za nim z rozdziawiona buzią.

— O, Boże, serio mu ją wysłałeś?! — zapytał po raz kolejny, chociaż to wcale nie brzmiało jak pytanie.

Taehyung, ignorując pytanie przyjaciela, podszedł do łóżka i chwycił z niego czarną koszulkę, którą wyjął jeszcze zanim jego partner zaczął dobijać się do drzwi jego mieszkania. Wsunął ją na wciąż wilgotną skórę i zawinął mankiety rękawów, jak zwykł to robić, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia.

— Ej, no. Teraz musisz mi powiedzieć prawdę! — jęknął Jung, wciąż nie odstępując go na krok.

Gdy młodszy nie przestawał go ignorować, przyspieszył kroku, by wyminąć go sprawnie w korytarzu i zajść mu drogę, tym samym zmuszając go, by się zatrzymał. Kim uniósł głowę, ale unikał jego spojrzenia. Hoseok od razu dostrzegł wyraźnie rumieńce na jego policzkach, a to mogło świadczyć jedynie o jednym.

O. Mój. Boże. Naprawdę wysłałeś mu fotkę! — zawołał i przeniósł rozszerzone z zaskoczenia źrenice na Mina, który wciąż siedział na fotelu. — On naprawdę to zrobił! — powtórzył, patrząc na Yoongiego.

Starszy rozsiadł się wygodnie, oparłszy plecy o oparcie i założył prawą nogę na lewą, wspierając stopę na szczupłym udzie. W prawej dłoni trzymał puszkę piwa i obserwował ich z nieukrywanym rozbawieniem, które przybierało postać szerokiego uśmiechu igrającego na miękkich wargach.

— On mu wysłał nagą fotę! — powiedział ponownie Jung z niedowierzaniem.

— Nie nagą — zaprotestował Kim, szybko jednak zamknął usta, gdy zdał sobie sprawę, że tymi słowami jedynie potwierdził przyjacielowi, że faktycznie wysłał muzykowi swoje zdjęcie.

— Ha! — zawołał Jung i niemal podskoczył z radości, że jego przyjaciel się wygadał. — No, no, no. Agencie Kim... Nie poznaję pana... — mruknął, zniżając głos do zmysłowego szeptu. — Nie wiem, jak mam właściwie opisać to skandaliczne wręcz zachowanie. Uważam działania agenta Kima za niemoralne i szokujące. Jestem bardzo zszokowany faktem, że agent Kim wymienia zdjęcia i wiadomości o charakterze jednoznacznie seksualnym z niezwykle gorącym gitarzystą i nie powiedział o tym nic swoim najlepszym przyjaciołom. Czy to przypadkiem nie podchodzi pod jakiś paragraf, agencie Min? — droczył się dalej, przenosząc wzrok na ich szefa.

— Yoongi, są moje urodziny, uratuj mnie — jęknął błagalnie Taehyung, przenosząc wzrok na Mina, ten jedynie pokręcił głową i roześmiał się głośno.

— Och, nie, nie. Za dobrze się bawię... — odparł tamten. — Nie przerywajcie sobie — dodał, gestykulując, by nie zwracali na niego uwagi.

— Ech, już wiem, dlaczego lepiej by było, żebym spędził urodzin sam — jęknął Kim, a Hoseok zbliżył się do niego i przewiesił ramię przez jego kark.

— Po prostu przyznaj, że nas kochasz i nie masz pojęcia, co byś bez nas zrobił... — mruknął mu do ucha, wyginając wargi w szeroki uśmiech. Taehyung prychnął, wywracając oczami, a Jung odsunął się od niego i klasnął głośno w dłonie. — Okay, czas na kolejną niespodziankę! Zbieraj ten zgrabny tyłek, bo ruszamy w drogę!

— C-co? Min? Jung? Co wy knujecie? — zapytał, przenosząc wzrok z jednego przyjaciela na drugiego, ale żaden z nich mu nie odpowiedział. Obydwaj jedynie wygięli wargi w zadziornych uśmiechach.

Cudownie.

To nie mogło zwiastować nic dobrego...

***

Jeongguk wyjął komórkę z kieszeni skórzanych spodni i rozświetlił wyświetlacz, by po raz enty sprawdzić, która jest godzina. Musiał przyznać, że Taehyung wiedział, jak rozbudzić jego apetyt. Odkąd wysłał mu tę fotkę dzisiaj rano, nie mógł się skupić na niczym innym. Dosłownie odmierzał minuty do momentu, aż będzie mógł się zmyć i w końcu spotkać z seksownym brunetem. Gdyby nie fakt, że potrzebował pieniędzy i naprawdę lubił swojego szefa, pewnie już dawno znalazłby jakąś wymówkę, by wymigać się z tego durnego przyjęcia. Nie chciał zostawiać Seokjina na lodzie i łamać danego mu słowa. Rozejrzał się dookoła, po czym wyświetlił zdjęcie, które wysłał mu chłopak. Gdy jego oczom ukazała się fotografia bruneta, wstrzymał oddech i przesunął opuszką palca po linii szczęki mężczyzny wpatrującego się wprost w niego.

Taehyung nie musiał się starać, by wyglądać powalająco. Do tej pory nie miał pojęcia, czym tak naprawdę się zajmuje, ale z powodzeniem mógłby być modelem jednego z paryskich domów mody. Jego ciało było smukłe, nogi długie i niesamowicie zgrabne, wprost stworzone do tego, by oplatały jego biodra. Tyłek nadzwyczaj soczysty i jędrny, szczególnie zważywszy na to, że brunet był szczupły, a zwykle takie szczupłe osoby nie miały się czym pochwalić. Jego tyłek był wprost idealny. Ale oprócz fenomenalnego ciała, Taehyung miał nieskazitelnie piękną twarz — prosty nos, kocie oczy i wargi, które mógłby całować godzinami. Jego skóra była gładka, nieskazitelna, o pięknym odcieniu rozgrzanego karmelu. Na zdjęciu wciąż wilgotna od prysznica. Gdzieniegdzie widział krople wody, które miał ochotę scałować wprost z jego ciała, sunąc po nim swoim zwinnym językiem, jak zwykł sunąć palcami po gryfie gitary. Miękkie, brązowe loki wiły się delikatnymi falami, okalając anielskie rysy i opadając miękko na kocie oczy, okolone grubą kurtyną, czarnych rzęs, których pozazdrościłaby mu niejedna kobieta. Och, i to, co było widoczne na pierwszym planie wysłanego zdjęcia — jego dłonie. Nigdy nie widział nikogo, kto miałby bardziej zmysłowe dłonie niż on. Były męskie, silne, a zarazem delikatne, smukłe, z długimi palcami pianisty. Patrząc na nie, nie wiedział, czy woli się na nich zassać, a potem pozwolić, by zatańczyły w nim zmysłowy taniec, czy czuć, jak suną po jego ciele, badając każdy wzgórek i dolinę, a potem wsuwają się w jego kruczoczarne włosy, ciągnąc za nie boleśnie, gdy to on daje Taehyungowi spełnienie, wypełniając go do granic możliwości.

— Ktoś tutaj chyba odmierza czas do wyjścia — odezwał się nagle głos za jego plecami, a Jeongguk szybko wygasił ekran i schował komórkę do kieszeni, czując, na policzkach wypieki, jakby był nastolatkiem przyłapanym przez rodzica na przeglądaniu stron osiemnaście plus.

Wciągnąwszy haust powietrza, odwrócił się za siebie i oparł pośladki o szafki, przybierając niewzruszoną minę. Jego oczom ukazał się San. Przystojną twarz barmana ozdabiał szeroki uśmiech. Chłopak zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, zawieszając spojrzenie nieco dłużej niż konieczne na jego masywnych udach, a Jeongguk odpłacił mu tym samym, przesuwając leniwie swoimi czarnymi tęczówkami po jego smukłej sylwetce. Musiał przyznać, że San wyglądał dzisiaj nadzwyczaj dobrze, jakby naprawdę zależało mu, by wyglądać atrakcyjnie.

— Aż tak widać, że nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł stąd wyjść? — zapytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. — Ty za to wyglądasz na niebywale szczęśliwego, że tu jesteś.

— Och, żebyś wiedział. Gdy tylko Seokjin o tym wspomniał, sam zgłosiłem się na ochotnika — przyznał, a Jeongguk prychnął na jego słowa i założył ręce na silnej klatce piersiowej.

— Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że ten koleś naprawdę jest taki przystojny — zagadnął.

Z pewnością nie tak przystojny jak ten, z którym mógłbym teraz być — dodał w myślach, wracając wspomnieniami do ostatniego razu, gdy widział się z Taehyungiem. Chłopak był niezwykle uroczy, gdy przyniósł mu śniadanie, a potem zasnął w jego łóżku. To było coś zupełnie nowego, ale ku jego zaskoczeniu, ani trochę mu to nie przeszkadzało.

— Och, uwierz mi, jest — odparł San wyraźnie rozmarzonym głosem. — Nie obraź się. Ty jesteś jak dwanaście w skali do dziesięciu, ale on... Shit! — wyjaśnił, gestykulując dłońmi, by wskazać na imponującą sylwetkę muzyka, a Jeongguk zaśmiał się na jego słowa.

San nigdy nie ukrywał, że uważa go za atrakcyjnego mężczyznę i nie raz nie omieszkał, by powiedzieć mu, że z chęcią wróciłby z nim do jego mieszkania, ale nigdy wcześniej nie słyszał, żeby aż tak kimś się zachwycał. Ciekaw był, co by powiedział, gdyby zobaczył Tae. Był pewny, że byłby nim równie zachwycony.

— Jest zabójczo przystojny, a do tego jest gliną. To cholernie seksownie, nie uważasz? — dodał, wachlując się dłonią w nieco teatralnym geście.

— Nie mam pojęcia. Nigdy nie widziałam seksownego gliny. Tacy istnieją tylko na filmach — odpowiedział, wyraźnie rozbawiony podekscytowaniem barmana.

Był przekonany, że jego kumpel przesadza, bo z jego opisów wynikało, że ten nieznajomy to chodzące bóstwo.

— Oj, dzisiaj z pewnością zmienisz zdanie — to mówiąc, San puścił do niego oczko i wyszczerzył zęby.

— Zmieni zdanie co do czego? — zapytał nagle głos, a obydwaj mężczyźni przenieśli wzrok na Seokjina, który właśnie pojawił się w progu zaplecza.

Ich szef oparł się nonszalancko o uchylone drzwi i zmierzył ich uważnie swoim spojrzeniem. On również wyglądał świetnie. Wygodne, raczej sportowe na co dzień ubranie zamienił na bardziej eleganckie spodnie i satynową koszulę w szmaragdowym odcieniu, która podkreślała jego oliwkową skórę i ciemne włosy.

— Właśnie opowiadam Ggukowi, jak przystojny jest nasz jubilat, ale on twierdzi, że przystojny policjant jest jak jednorożec i coś takiego nie istnieje.

Seokjin roześmiał się głośno, wypełniając zaplecze swoim lekkim, melodyjnym śmiechem.

— Nie wiecie nawet, ile razy to słyszałem... I każda z tych osób szybko zmieniła zdanie — przyznał, szczerze rozbawiony, a pozostali mężczyźni również się roześmiali. Seokjin szybko spoważniał i zwrócił mocniej twarz w ich stronę. — Ale... — zaczął twardym głosem, w jednej chwili zmieniając ton z żartobliwego na surowy. Uniósł rękę i wymierzył palcem wskazującym w stronę, gdzie znajdował się San i Gguk. — Od razu uprzedzam... Nie ważne jak bardzo przystojny by nie był, on jest dla mnie jak młodszy brat, więc macie się trzymać z daleka, zrozumiano? On jest dla was poza zasięgiem. Jak tylko usłyszę, że któryś mu się naprzykrza albo się do niego przystawia, może pożegnać się z robotą i nie będzie żadnego „wybacz". Mam nadzieję, że się rozumiemy? — zagroził, patrząc na nich twardo.

Jeongguk i San wymienili między sobą szybkie spojrzenia. Barman zachichotał nieco nerwowo, przestępując z nogi na nogę, a muzyk uniósł obie dłonie w obronnym geście.

— O mnie nie musisz się martwić, szefie — powiedział szybko gitarzysta. — Nie jestem nim ani trochę zainteresowany.

— Och, widzę, że ktoś tu ma dupę na telefon — zażartował San, szturchając Jeongguka w bok, ale mimo że Seokjin zaśmiał się pod nosem na jego słowa, wciąż czuł na sobie jego wyczekujący wzrok. Gdy udawał, że go nie dostrzega, starszy odchrząknął głośno.

— Mam nadzieję, że do ciebie też to dotarło, San — odezwał się Jin tym samym, nieznoszącym sprzeciwu głosem. — Wolałbym nie musieć szukać nowego barmana — dodał, a w odpowiedzi San uniósł dłonie w podobnym geście, jak to zrobił gitarzysta chwilę wcześniej.

— Jasne, szefie — zgodził się szybko. — Będę grzeczny jak aniołek — dodał, szczerząc zęby w pięknym uśmiechu, a Seokjin odwzajemnił jego uśmiech i, zadowolony z rezultatu ich pogawędki, wyszedł z zaplecza, zamykając za sobą drzwi.

Jeongguk przeniósł spojrzenie na Sana i przez chwilę mierzył go wzrokiem. Usta barmana wciąż ułożone były w delikatny łuk, tworząc w jego policzkach delikatne dołeczki, a jego oczy błyszczały żywo.

Jeśli teraz wyglądał jak jakieś boskie stworzenie, to zdecydowanie nie jak anioł.

— Czy mi się wydaje, czy nie masz zamiaru być grzeczny jak aniołek? — zapytał, chociaż znał odpowiedź, zanim zdążył zadać to pytanie.

San zaśmiał się głośno i zwrócił ku niemu swoją przystojną twarz. Barman miał na sobie czarną koszulkę bez rękawów, która eksponowała jego wyrzeźbione bicepsy. By dodatkowo podkreślić ich kształt, chłopak wtarł w skórę oliwkę, która błyszczała na jego skórze, pogłębiając jej złocisty odcień. Niemal czarne włosy opadały na czoło i wąskie, kocie oczy, okolone kurtyną czarnych rzęs, a wygolona brew uniosła się zadziornie.

— Och, mam zamiar zabrać go dzisiaj do siebie na noc — wyznał bezwstydnie, a Jeongguk prychnął mimowolnie na to wyznanie.

Mógł się tego spodziewać.

— Nie obawiasz się, że Seokjin cię wyleje, gdy się o tym dowie? — zapytał.

Rozumiał, co kieruje Seokjinem. Jeśli ten chłopak był dla niego, jak młodszy brat — chciał go chronić. Nie dziwił się więc, że chciał od niego odstraszyć typków, którzy jedynie chcieli go wykorzystać ani że chciał spławić seksualnych drapieżców, którym zależało jedynie na chwili dobrej zabawy i kolesi, którzy postrzegali jego przyjaciela jedynie jako przygodę na jedną noc, zanim któryś z nich go wykorzysta i porzuci, łamiąc jego serce. Zapewne gdyby miał młodszego brata, zrobiłby to samo. Musiał przyznać, że czuł się nieco zaintrygowany. Wiedział, że San lubił tę pracę, ale też potrzebował jej, by spłacić studencki kredyt. Fakt, że był skłonny zaryzykować utratę posady dla tego policjanta, zaskoczył go.

— Jeśli utrata pracy ma być ceną, jaką poniosę za to, żeby ten przystojniak wsunął swojego kutasa między moje pośladki, trudno — odparł barman, wzruszając ramionami, a po chwili jego wargi rozciągał zadziorny uśmiech. W jego policzkach na nowo pojawiły się dołeczki. — Z chęcią zaryzykuję...

Jeongguk pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem i odepchnął się od szafki, o którą dotąd opierał swoje pośladki.

— W takim razie... Powodzenia — powiedział, wyciągając ku niemu swoją dłoń. Barman spojrzał na nią i uniósł pytająco prawą brew.

— Ty nie masz zamiaru go podrywać? — zapytał, szczerze zaskoczony, a gitarzysta roześmiał się i pokręcił głową.

— Muszę przyznać, że twój opis mnie zaintrygował, ale tym razem spasuję.

San ścisnął jego dłoń, uśmiechając się zmysłowo. Mimo że muzyk delikatnie wycofał dłoń, barman zacisnął mocniej swoje palce, przytrzymując ją. Jeongguk uniósł wzrok i napotkał spojrzenie ciemnych oczu młodszego mężczyzny.

— Nie mam zamiaru go odpuścić, ale to nie znaczy, że nie mogę się podzielić, więc gdyby ten twój booty call cię wystawił... Nie miałbym nic przeciwko, żebyście się mną dobrze zajęli... We Dwóch.

— Dzięki za propozycję, San, ale chyba jednak sobie darują — odparł, a barman pozwolił mu wyswobodzić dłoń. — Chyba za bardzo lubię tu pracować, by ryzykować swoją posadę dla chwili przyjemności — skłamał, nie chcąc zbytnio tłumaczyć prawdziwych uczuć i intencji, które pchnęły go do podjęcia tej decyzji. — Droga wolna — dodał i, to mówiąc, wskazał w kierunku drzwi. — Ja nie mam zamiaru się w to mieszać. Jak tylko nadarzy się okazja, zmywam się stąd — wyjaśnił.

— Och, tak. Jestem kurewsko gotowy na tę noc — mruknął San, zagryzając zęby na dolnej wardze, jakby oczami wyobraźni już widział to, co wydarzy się tego wieczora, a Jeongguk jedynie kolejny raz spojrzał na wyświetlacz komórki, by sprawdzić, jak długo musi tu jeszcze siedzieć, po czym wsunął ją do kieszeni skórzanych spodni, wzdychając z rezygnacją.

Chyba nigdy wcześniej tak bardzo nie żałował swojej decyzji...

***

Taehyung wyciągnął asekuracyjnie przed siebie obie dłonie, starając się wyczuć, gdzie może się znajdować. Przed nim była otwarta przestrzeń. Czuł wiatr we włosach i słońce na lewym policzku, które zbyt mocno ogrzewało jego skórę, wywołując dyskomfort. Mógłby przysiąc, że wyczuwa w powietrzu woń jedzenia, jakby w pobliżu znajdowała się jakaś restauracja, a do jego uszu wkradły się rozmowy przechodniów. Musieli znajdować się w dosyć popularnej i ruchliwej części miasta, co mogło wskazywać na jakąś dzielnicę z klubami lub restauracjami. Dopiero co wysiedli z taksówki, do której praktycznie został wrzucony przez dwójkę swoich przyjaciół, ale żaden z nich nie zdradził się ani słowem, gdzie się udają. Co więcej, mimo jego sprzeciwu, Hoseok zasłonił mu oczy i przez całą drogę tutaj nie pozwolił mu ich odsłonić. Teraz prowadzili go gdzieś, a on jedynie modlił się, by przypadkiem nie upaść, robiąc z siebie totalnego kretyna. Szedł powoli, ostrożnie stawiając stopy, by nie stracić równowagi. Na całe szczęście Hoseok podtrzymywał go pod prawe ramię, ale wciąż czuł się niepewnie.

— Jung, przysięgam, jeśli prowadzicie mnie do jakiegoś baru ze striptizem, już nigdy więcej się do ciebie nie odezwę... — zagroził, a jego partner roześmiał się głośno tuż przy jego uchu. Nie mógł go zobaczyć, ale był pewny, że mężczyzna odrzucił głowę do tyłu, a nawet gdy już przestał się śmiać, uśmiech wciąż zdobił jego usta.

— Porwaliśmy cię razem z Yoongim, czemu zakładasz, że to ja zabieram cię do klubu ze striptizem i to do mnie nie będziesz się odzywać? — odpowiedział, wyraźnie rozbawiony, drocząc się z nim.

— Bo to z twojej inicjatywy zawsze padają najgorsze pomysły — burknął, układając wargi w delikatny dzióbek.

Mimo dogryzania starszy nie zatrzymał się. W odpowiedzi jedynie pociągnął Taehyunga do przodu, przeprowadzając go przez jakąś wąską uliczkę. Po chwili jednak zwolnił i złapał go za drugą rękę.

— Uwaga. Teraz będą trzy schody — wyjaśnił, więc Taehyung posłusznie wykonał jego polecenie i razem wspięli się na schody.

Szli jeszcze dosłownie kawałek, a po chwili do uszu Taehyunga wkradł się dźwięk czegoś, co przypominało dźwięk otwieranych drzwi. Musiały być ciężkie, bo szybko zatrzasnęły się za nimi z głośnym hukiem, czemu towarzyszyło ciche sapnięcie Hoseoka, który nie starał się nawet ukryć wysiłku, jaki włożył, by przytrzymać je jedną ręką, gdy drugą wepchnął go do środka. Jego partner wprowadził go do jakiegoś pomieszczenia. Jego eleganckie buty stukały o podłogę. Sądząc po odgłosie, jaki wkradł się do jego uszu, była zrobiona z drewna. Odruchowo wciągnął do płuc haust powietrza, jakby w ten sposób, chciał wyciągnąć z pozostałych zmysłów tyle, ile był w stanie, by ustalić, gdzie się znajduje. Wewnątrz było bardziej duszno, a w powietrzu wyczuł zapach czegoś, co przypominało kadzidło, czuł też wyraźny zapach drewna i czegoś ostrzejszego... Alkoholu? Mógłby przysiąc, że czuje zapach whiskey i czegoś bardziej egzotycznego. Hmm... Tequila? Pomyślał też, że czuje zapach cytryny — może tak pachniał środek czyszczący, którego użyli do drewna? I coś delikatniejszego, bardziej zmysłowego z odrobiną pieprzu, jakby ktoś tutaj miał na sobie naprawdę cudowną wodę kolońską. Ten zapach przypominał mu tylko jedną osobę — niezwykle gorącego gitarzystę... Przez chwilę przytrzymał ten zapach w płucach, z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu chcąc zatrzymać go na trochę dłużej. To miejsce pachniało prawdopodobnie tak, jakby pachniało niebo, gdyby kiedyś było mu dane go zaznać.

To, co jeszcze go uderzyło, to wszechobecna cisza. Był też pewny, że pomieszczenie jest nieoświetlone. Wciąż miał na oczach chustę, którą Hoseok mu złożył, ale wcześniej przedostawały się przez nią promienie słońca. Teraz panował całkowity mrok. Mimo że do jego uszu nie wkradły się żadne dźwięki oprócz oddechu jego przyjaciela, który wciąż znajdował się tuż obok niego, był pewny, że nie są już sami. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale czuł czyjąś obecność.

— Okay, przystojniaku — odezwał się nagle Jung. Starszy puścił jego ramię i przez chwilę nie miał pojęcia, gdzie znajduje się jego przyjaciel. Po chwili poczuł jego szczupłe palce zaciskające się na chuście, zakrywającej jego oczy. — Zdejmijmy ci to — dodał i zwinnym gestem rozwiązał supeł, by w końcu zdjąć opaskę z jego twarzy.

Taehyung otworzył oczy i zamrugał kilka razy, ale tak, jak się wcześniej domyślał, w pomieszczeniu panował całkowity mrok, uniemożliwiając mu dostrzeżenie czegokolwiek. Rozchylił wargi, by zapytać, gdzie się znajdują, gdy nagle ktoś go uprzedził i sala, na której się znajdował, wypełniła się światłem. Dosłownie kilka sekund wystarczyło, by rozpoznał, gdzie właśnie jest — Awake.

Zamarł, a serce w jego piersi zaczęło bić mocno, jak nigdy wcześniej. Wstrzymując oddech, przeniósł wzrok na grupkę mężczyzn, zebranych w głębi sali przy barze.

— Wszystkiego najlepszego! — krzyknął Seokjin, a on był w stanie jedynie rozchylić wargi i zmusić się, by przesunąć wzrok po zebranych.

Obok Seokjina znajdował się jego mąż, Namjoon, a dalej, po jego prawej stronie ten młody, przystojny barman, który podrywał go już kilka razy, San, jeśli dobrze zapamiętał jego imię. Widząc, że wśród nich nie ma tego, którego obawiał się zobaczyć, rozchylił wargi i pozwolił, by uleciało z nich wstrzymywane dotąd powietrze. Oddech ulgi nie zdążył na dobre opuścić jego płuc, gdy do jego uszu wkradł się dźwięk ciężkich butów uderzających o drewnianą podłogę, a nozdrza wypełnił ten znajomy, zmysłowy zapach z wyraźną pieprzową nutą, który czuł chwilę wcześniej.

Gdy w końcu zebrał w sobie odwagę i uniósł wzrok, napotkał spojrzenie oczu czarnych jak noc, wpatrzonych wprost w niego...

***

Ayashee:

W końcu nadszedł jeden z wyczekiwanych momentów...

Jeongguk dowiedział się kim jest Taehyung.

Jak myślicie, jak zareaguje na tę informację? 

Czy będzie chciał się wycofać z tej relacji, wiedząc, że być może sypanie ze stróżem prawa nie jest najlepszym pomysłem, skoro to, czym zajmuje się „po godzinach", jest niezgodne z prawem?

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top