14. RIDE ME LIKE A HARLEY
Jeongguk przesunął językiem po złączeniu warg mężczyzny leżącego pod nim, a gdy ten rozchylił zachęcająco swoje usta, pogłębił pocałunek. Taehyung w odpowiedzi zacisnął palce na skórzanej kurtce, wciąż okrywającej szerokie ramiona muzyka i przyciągnął go mocniej ku sobie. Usta gitarzysty były gorące i zaborcze, a jednocześnie tak znajome i och, takie uwodzicielskie. Pocałunek był powolny, gorący i głęboki, sprawiał, że rozpływał się w jego ramionach. Ku jego rozczarowaniu długowłosy mężczyzna o wiele za wcześnie zakończył tę pieszczotę i odsunął się od niego nieznacznie. Dzieliły ich jedynie milimetry, ich usta wciąż praktycznie stykały się ze sobą, jego gorący oddech mieszał się z oddechem policjanta, a mimo to wciąż to wydawało się za mało.
— Smakujesz tak dobrze — mruknął ochryple muzyk.
Przesuwając językiem po jego zębach, zmusił go, by rozchylił zachęcająco swoje usta, po czym, chwyciwszy w swoje zęby dolną wargę bruneta, pociągnął za nią mocno. Gdy z jego ust wyrwało się erotyczne sapnięcie, uniósł głowę, by na niego spojrzeć. Przez chwilę wpatrywał się w tę przystojną twarz, ciemne, teraz delikatnie potargane włosy, opadające miękkimi falami na czekoladowe oczy i tak cholernie piękne nagie ciało mężczyzny, który znajdował się dosłownie milimetry od niego. Do tej pory myślał, że rozumie definicję piękna, ale Taehyung nadawał pięknu zupełnie nowe znaczenie.
— Wow — szepnął w zachwycie, obserwując, jak światło księżyca igra na jego skórze w kolorze rozgrzanego karmelu. — Jesteś tak niesamowicie piękny.
Taehyung zaśmiał się miękko. Jego niski tembr pieścił zmysły i koił jak miód, odbijając się od ścian spowitego w półmroku mieszkania. Był już środek nocy, ale nie czuł się ani trochę śpiący, jakby każda minuta z nim spędzona była na wagę złota.
— Ty też jesteś całkiem niezły — odpowiedział, wyginając wargi w zmysłowym uśmiechu.
„Całkiem niezły" to było poważne niedopowiedzenie. Jeongguk wyglądał jak młody bóg. Był jak ucieleśnienie jego ukrytych fantazji. Jego ciało było wyrzeźbione i silne jak stal, a skóra ciepła i gładka pod opuszkami jego palców. Kruczoczarne włosy opadały kaskadami na szerokie ramiona, wciąż skryte za materiałem wytartej, skórzanej kurtki, a oczy piękne, ciemne jak noc wpatrzone w niego tak intensywnie, jakby prześwietlały go na wskroś i zaglądały w głąb jego duszy.
— Muszę przyznać, że wyglądasz cholernie seksownie w tej kurtce — dodał, sunąc dłońmi po połach skórzanego materiału.
— Widzisz, mówiłem, że wyglądam w niej zajebiście dobrze — odparł muzyk, uśmiechając się szeroko, po chwili spoważniał i, zagryzając dolną wargę, przesunął wzrokiem po sylwetce Taehyunga. Sunął spojrzeniem od jego ciemnych oczu w dół, aż do jego stóp wciąż obutych w czerwone Converse'y, by tą samą drogą wrócić do góry i odszukać jego spojrzenie. — Ty też wyglądasz cholernie seksownie w tych Converse'ach — rzucił zadziornie, a brunet roześmiał się głośno.
— Nigdy wcześniej tego nie robiłem — przyznał, zanim zdążył się ugryźć w język.
— Chcesz mi powiedzieć, że nikt nigdy wcześniej nie powiedział ci, że chce cię pieprzyć w twoich czerwonych Converse'ach? — zapytał muzyk, prychając z rozbawienia, po czym roześmiał się, odrzucając głowę do tyłu.
Gdy ponownie na niego spojrzał, kosmyk kruczoczarnych włosów opadł na jego czoło, przysłaniając oczy ciemne jak nocne niebo. Taehyung miał ochotę wyciągnąć dłoń i przesunąć palcami po czarnych kosmykach, odgarniając je z przystojnej twarzy muzyka. Nie poruszył się jednak, tłumiąc to dziwne pragnienie.
— Przyznam, że jestem zaskoczony — kontynuował Jeongguk, unosząc kąciki ust w zadziornym uśmiechu. — Nie wiem, jak to możliwe, że nikt nigdy wcześniej na to nie wpadł. Wyglądasz w nich zajebiście.
Taehyung pokręcił głową, śmiejąc się, ale mimo rozbawienia, czuł w dole brzucha przyjemne mrowienie, wywołane tym słowami. Muzyk wciąż go zaskakiwał. Był jak dziki żywioł, który go pochłaniał, ilekroć byli blisko. Atakował jego zmysły, wkradając się do każdej, nawet najmniejszej komórki jego ciała, rozpalając je do czerwoności.
— Jesteś okropny — skarcił go, przewracając oczami. — Wiesz, co mam na myśli. Nigdy wcześniej nie bawiłem się w... — urwał, po czym zniżył głos, jakby obawiał się, że ktoś może usłyszeć ich rozmowę i dokończył cicho: — Przebieranki...
— Tak naprawdę, to ja też nie, ale muszę przyznać, że to całkiem przyjemne — odpowiedział gitarzysta, sunąc wzrokiem po jego nagiej sylwetce. — Mógłbym sobie wyobrazić cię w jakimś seksownym przebraniu.
— Ach, tak? — mruknął Kim, unosząc prawą brew, zaintrygowany słowami muzyka.
Jego prawa dłoń bezwiednie przesunęła się w kierunku umięśnionego uda chłopaka, a palce zaczęły rysować misterne wzory na napiętej, mlecznej skórze. Mógł wyczuć pod nimi delikatne włoski. Jego mięśnie były wyrzeźbione, twarde pod jego palcami. Skóra ciepła, niemal gorąca, jakby w miejscu, gdzie przesunął opuszkami, wybuchał ogień. Przez chwilę wpatrywał się w to piękne, silne ciało, czując, że w jego własnym powoli budzi się żądza bliskości. Powietrze między nimi zgęstniało, a napięcie seksualne sięgnęło zenitu.
— W jakim? — zapytał, przenosząc spojrzenie na jego twarz.
— Nie wiem — odparł Jeongguk, wzruszając ramionami, chociaż Taehyung był pewny, że to nieprawda.
W jego spojrzeniu dostrzegł żywe iskry, które mogły świadczyć tylko o jednym — muzyk z pewnością wcześniej o tym myślał.
— Nie wiesz, hm? — powtórzył, chcąc go sprowokować do mówienia.
— Może jakiegoś seksownego policjanta albo strażaka — przyznał w końcu, starając się zabrzmieć naturalnie, ale Taehyung od razu dostrzegł, że kąciki jego ust mimowolnie drgnęły do góry.
— Najpierw parkujesz na zakazie, potem dajesz mi skręta i przyznajesz się do kradzieży mienia... A teraz przyznajesz, że chciałbyś, żebym przyszedł w policyjnym mundurze... Chyba coś cię ciągnie do policji albo po prostu chciałbyś, żeby ktoś cię w końcu przykuł za karę do kaloryfera, hm?
— Do kaloryfera może nie... — zaprzeczył muzyk.
Gdy tylko te słowa stoczyły się z jego języka, jego miękkie wargi ułożyły się w łobuzerski uśmieszek. Nic nie mówiąc, pochylił się ku Taehyungowi, zatrzymując wargi na centymetry od niego. Młody policjant mógł poczuć, jak jego gorący oddech rozbija się o jego wargi, więc instynktownie przesunął po nich językiem, zwilżając je w oczekiwaniu na pocałunek.
— Ale gdybyś miał ochotę mnie kiedyś przykuć do łóżka... — wymruczał po chwili długowłosy wprost w jego wargi.
Jego głos obniżył się o oktawę, przypominając teraz niezwykle zmysłowy, wręcz erotyczny szept, który sprawił, że w ciele młodego policjanta wybuchł żywy ogień. Taehyung, nie potrafiąc się powstrzymać, chwycił dłonią jego kark i, przyciągnąwszy go ku sobie, docisnął wargi do tych miękkich warg muzyka. Nie wahając się, rozsunął językiem jego usta i pogłębił pocałunek. Przesunął swoim językiem po jego, drażniąc się z nim, prosząc, by z nim zatańczył, a Jeongguk poddał się jego woli. Po chwili to on przerwał pocałunek, odsuwając się nieznacznie z cichym pomrukiem niezadowolenia. Jego oddech był szybki, nierównomierny pod wpływem rosnącego podniecenia.
— Och, muszę to zdjąć, bo robi się tutaj zbyt gorąco — wyjaśnił i, wygiąwszy wargi w zmysłowym uśmiechu, zaczął zdejmować kurtkę, zsuwając ją ze swoich ramion.
Taehyung chwycił pospiesznie jego nadgarstek, powstrzymując go, a gdy muzyk uniósł na niego wzrok, wyjaśnił:
— Pozwól mi to zrobić.
Muzyk nie protestował. Cofnął dłoń i pozwolił, by to Taehyung go rozebrał. Młody policjant dźwignął się do pozycji siedzącej, po czym umiejscowił się za plecami Jeongguka. Chłopak był i tak już niemal nagi, miał na sobie jedynie tę skórzaną kurtkę, ale mimo to czuł dziwne podniecenie, rozbierając go, jakby zaraz miał dostać prezent, na który wyczekiwał od długich miesięcy. Wyciągnął dłonie i zacisnął je na skórzanej tkaninie, by w końcu zacząć ją zsuwać z szerokich pleców muzyka. Robił to powoli, kawałek po kawałku odsłaniając silne ramiona. Gdy to robił, odruchowo wstrzymał oddech. Czuł jak z każdym obnażonym centymetrem mlecznej skóry, jego podniecenie rośnie, goszcząc się w napiętym podbrzuszu.
Gdy już prawie zsunął kurtkę z jego ramion, spojrzał na linię kręgosłupa gitarzysty, jego wąskie biodra i seksownie pośladki, których zarys wciąż mógł zobaczyć, mimo że chłopak siedział na miękkiej pościeli. To wciąż zdawało się za mało. Zdjął więc pośpiesznie kurtkę do końca i odrzucił ją na bok, po czym, pchnięty jakimś dziwnym impulsem chwycił za kruczoczarne włosy gitarzysty, teraz opadające swobodnie na szerokie ramiona i, pociągnąwszy za nie, zmusił go, by przechylił głowę na bok, eksponując dla niego smukłą szyję, a sam przystawił do niej swoje wargi. Przez chwilę na przemian ssał i lizał jego skórę, nie zważając na to, czy jego poczynania pozostawią ślad na delikatnej, mlecznej skórze. Być może nawet podświadomie pragnął go naznaczyć. Zapewne nigdy nie przyznałby się do tego na głos, ale chciał, by każdy, kto na niego spojrzy, wiedział, że lepiej trzymać się z daleka. Jeonggukowi najwyraźniej wcale to nie przeszkadzało, bo jedynie odchylił głowę mocniej, dając mu jeszcze lepszy dostęp do swojego ciała, a z jego ust wyrwało się zachęcające westchnienie.
Ze smukłej szyi usta policjanta powędrowały w kierunku jego szerokich ramion. Całował jego skórę, jednocześnie masując jego kark i ramiona dłońmi, a muzyk zamknął oczy, wyraźnie rozkoszując się jego dotykiem. Po chwili Taehyung wysunął język i przesunął nim wzdłuż linii kręgosłupa muzyka, a gdy jego ciało zadrżało delikatnie pod wpływem tej pieszczoty, kąciki jego ust uniosły się mimowolnie.
Lubił wiedzieć, że potrafi sprawić mu przyjemność.
Odsunął się nieznacznie i przez moment obserwował go, przesuwając wzrokiem po silnych plecach gitarzysty, z fascynacją śledząc napięte mięśnie i kroplę potu, która powoli spływała po jego kręgosłupie, by zatrzymać się w jednym z tych cholernie seksownych dołeczków Wenus tuż nad jego pośladkami. Zagryzł wargę i poruszył się niespokojnie, czując, jak jego ciało zaczyna reagować na ten widok. Miał ochotę wysunąć język i przesunąć nim wzdłuż linii kręgosłupa muzyka, podążając nim dokładnie tą samą trasą, którą przed sekundą przebyła kropla, którą obserwował, ale powstrzymał się resztką sił, wiedząc, że jest coś, co musi zrobić najpierw.
— Przepraszam — szepnął nagle, czując, że powinien to powiedzieć.
Jeongguk, zaskoczony tym wyznaniem, przekręcił głowę, by spojrzeć na niego ponad swoim ramieniem.
— Za co przepraszasz? — spytał, ściągając razem swoje idealne brwi.
— Za to, że nie odpisałem — odpowiedział Kim, po czym zamilkł na krótki czas. — Miałem ochotę napisać do ciebie, gdy tylko przekroczyłem próg tego mieszkania, ale bałem się, że jeśli odezwę się jako pierwszy, pomyślisz, że się narzucam i że może cię tym odstraszę. Dlatego milczałem. Chciałem, żebyś to ty się odezwał. A potem wysłałeś mi tego SMS-a i... Och, cholera...
— Podobał ci się? — to mówiąc, gitarzysta przeniósł wzrok na jego wargi, a Taehyung instynktownie przesunął po nich swoim językiem.
Gdy ich oczy ponownie się spotkały, powietrze stało się dziwnie ciężkie od potrzeby bliskości, naelektryzowane od seksualnego napięcia. Młody agent był przekonany, że gdyby teraz go dotknął, pod jego palcami przeskakiwałyby iskry wywołane pożądaniem. Nigdy wcześniej tak nikogo nie pragnął, jak tego mężczyzny.
— Bardzo — przyznał. — Powinienem był odpisać, że też mam ochotę cię zobaczyć... — dodał, patrząc mu prosto w oczy.
Jeongguk odwrócił się w jego stronę i pochylił do przodu, powoli minimalizując dzielący ich dystans. Nie pocałował go jednak, zatrzymawszy się na milimetry od niego. Jego usta delikatnie musnęły te młodego policjanta, badając ich fakturę, a Taehyung pozwolił mu na to. On również nie pokonał dzielącej ich odległości, chociaż miał ochotę docisnąć ich wargi do siebie, łącząc je w gorącym pocałunku. Pozwolił na to, by to gitarzysta ustalił zasady tej zmysłowej gry, a chłopak chętnie z tego skorzystał. Przez bolesne wręcz sekundy drażnił delikatnie jego wargi swoimi, nigdy nie dociskając ich mocniej.
— Uhumm... — mruknął muzyk, po raz kolejny musnąwszy jego wargi. — Powinieneś był — zgodził się, po czym chwycił zębami dolną wargę policjanta i pociągnął za nią, wyrywając z jego ust głośne sapnięcie.
— Och! — westchnął mimowolnie. To, co zrobił czarnowłosy, było wręcz odurzające. Uwielbiał to niebywałe połączenie bólu i rozkoszy.
— Tak naprawdę... To jeszcze ci nie wybaczyłem — powiedział po chwili Jeon, drażniąc się z nim. Wymawiał te słowa tuż przy jego ustach. Gdy to robił, jego wargi ocierały się delikatnie o te Taehyunga, wywołując dreszcze ekscytacji, które rozchodziły się po wciąż nagim ciele policjanta.
— Ach, tak? — dopytywał Kim, powstrzymując uśmiech, który cisnął się na jego wargi. — A ten gorący seks chwilę temu to co?
— To była kara za to, że nie odpisałeś — odparł muzyk. Teraz i jego wargi wygięły się w zadziornym uśmiechu.
— Kara? Och, to chyba muszę częściej rozrabiać, bo całkiem mi się podobała ta twoja kara — przyznał policjant, sunąc opuszkiem palca wskazującego po nagim torsie muzyka. Jego skóra była gładka, ciepła. Mógłby przysiąc, że czuje pod palcami mocno bijące serce. Przełknął z trudem i, wstrzymawszy oddech, spojrzał na niego spod kurtyny swoich czarnych rzęs.
— Skoro już dostałeś swoją karę, teraz możesz mnie przeprosić — zaproponował muzyk. Zadziorny uśmiech nie schodził z jego ust. — Może ci wybaczę.
Taehyung zaśmiał się pod nosem. Czując przypływ adrenaliny, spojrzał mu prosto w oczy i uniósł dumnie brodę.
Uwielbiał wyzwania.
Przez chwilę wpatrywał się w niego w milczeniu, pozwalając, by powietrze między nimi zgęstniało do granic możliwości. Dopiero gdy wydawało mu się, że zaraz się udusi, przesunął spojrzenie niżej, znacząc wzrokiem każdą krzywiznę ciała mężczyzny siedzącego na wprost niego. Wpatrywał się w jego wyrzeźbioną sylwetkę. Jeongguk miał niesamowicie piękne ciało. Miał wrażenie, że patrzy na greckiego boga. Jego ciało było tak nieskazitelne, że zastanawiał się, czy powinien się uszczypnąć, żeby obudzić się z tego niesamowitego snu. Chyba nikt nigdy tak go nie pociągał jak ten chłopak. Podobało mu się w nim wszystko. Od jego pięknych, ciemnych oczu, przez jego lekko zadarty nos, miękkie wargi, zdefiniowaną linię szczęki, przez silne ramiona pokryte tatuażami, przedramiona z siatką wydatnych żył, duże, zwinne dłonie, które tak uwielbiał. Jego oczy powędrowały w dół, w stronę idealnie wyrzeźbionych ud, które zapewne były jego ulubioną częścią ciała Jeongguka.
Gdy tak wpatrywał się w jego piękne, nagie ciało, marzył tylko o jednym — pragnął go.
Pragnął go czuć tak blisko, jak to tylko możliwe. Chciał go pieścić, całować. Chciał być w nim.
Nic nie mówiąc, wyciągnął dłoń i chwycił już niemal puste opakowanie po żelu intymnym i wylał pokaźną ilość na swoją prawą dłoń. Wiedząc, że muzyk go obserwuje, pozwolił, by cytrusowym żel spłynął wzdłuż jego smukłych palców. Dopiero gdy się upewnił, że preparat prawidłowo pokrywa jego dłoń, uniósł spojrzenie na długowłosego mężczyznę, który siedział odsunięty jedynie na centymetry od niego. Wyciągnąwszy lewą dłoń, wsunął ją w kruczoczarne loki i, zacisnąwszy na nich palce, przyciągnął Jeongguka ku sobie, łącząc ich wargi w gorącym pocałunku. Tym razem to on zdominował pieszczotę, śmiało wsuwając język do wnętrza jego ust. Podczas gdy usta policjanta sunęły po tych należących do muzyka, jego prawa ręka powędrowała w kierunku jego nóg. Przez moment jego ręka tańczyła w miejscu połączenia wyrzeźbionych ud, a czując jego dotyk, Jeongguk rozchylił nogi, pozwalając mu wsunąć między nie posmarowaną żelem intymnym dłoń.
Taehyung nie miał najmniejszego zamiaru, by na tym poprzestać, szybko odnalazł więc upragniony cel i zatoczył krąg palcami, rozprowadzając cytrusowy żel wokół jego wejścia. Ku jego zadowoleniu, gitarzysta nie spiął się, czując jego dłoń między swoimi udami, wręcz przeciwnie, gdy jego palce tańczyły wokół jego odbytu, Jeongguk napierał mocniej na jego rękę, zachęcając go, by w końcu wsunął w niego swoje palce.
Młody policjant na początku tylko okrążał dziurkę muzyka, delikatnie ją naciskając i drażniąc opuszkami śliskich palców, ale właściwie nie szukając wejścia, jakby chciał go tym nieco podrażnić. Kiedy był pewny, że Jeongguk rozluźnił się w jego ramionach, pchnął ponownie. Tylko tym razem przepchnął się przez ciasny krąg mięśni i jednym pewnym ruchem całkowicie wbił w niego swój palec, a w odpowiedzi czarnowłosy poczęstował go jakże erotycznym jęknięciem, które wydobyło się z jego rozchylonych ust, jednocześnie jego zgrabne pośladki naparły na dłoń Kima.
Gitarzysta był cholernie ciasny, wiedział więc, że zapewne odczuwa teraz pewien dyskomfort. Pragnąc, by uczucie bólu, czy pieczenia zastąpiła czysta przyjemność, chwycił swoimi wargami te Jeongguka i złączył ich usta w serii gorących pocałunków. Pocałunek był czuły, pełen miłości, a potem stał się żarliwy, namiętny, powoli wzniecając pożar pomiędzy ich złączonymi ciałami. Gdy Taehyung poczuł, że chłopak się rozluźnił, ostrożnie wysunął z niego palec, by po chwili pchnąć go raz jeszcze, zanurzając go we wnętrzu kochanka tak głęboko, jak tylko był w stanie, z premedytacją stymulując wrażliwą prostatę.
— Ach! — jęknął Jeon.
— Czy to dobry sposób, żeby cię przeprosić? — zapytał brunet i bez ostrzeżenia zrobił dokładnie to, co chwilę temu. Wysunął z niego palec, by tym razem wsunąć do jego wejścia nie jeden, a dwa palce.
— Och, Boże, tak — wydusił muzyk, a Taehyung wygiął usta w zwycięskim uśmiechu. — Nie przestawaj — polecił po chwili, napierając pośladkami na jego dłoń, zachęcając do tego, by nie przestawał go pieścić. — To jest takie cudowne.
Policjant odsunął się nieznacznie, jedynie na tyle, by móc przyglądać się jego pięknej twarzy. Chciał widzieć, jaką przyjemność mu sprawia za każdym razem, gdy wsuwa palce tak głęboko, że napiera nimi na wrażliwą prostatę, albo gdy krzyżuje je w jego wnętrzu, rozciągając aksamitne ścianki do granic możliwości. Tak cholernie podobało mu się to, że muzyk zagryzał mocno swoją dolną wargę, starając się powstrzymać, by nie jęczeć głośno, ale mimo to, co jakiś czas z jego gardła wyrywały się niepohamowane jęki przyjemności.
— Och, jesteś tak kurewsko piękny, Gguk — wyznał, wpatrując się w niego, zanim zdążył się ugryźć w język.
Być może nie powinien był mówić mu takich rzeczy, ale w tej chwili miał to gdzieś. Jeongguk był jak dzieło sztuki. Jak posąg greckiego boga wyrzeźbiony przez nieziemsko uzdolnionego artystę. Wszystko w nim było obłędnie piękne i chciał, by muzyk o tym wiedział.
Nie potrafiąc się oprzeć pokusie, kolejny raz wsunął w niego swoje długie palce, tym razem z premedytacją, napierając na prostatę gitarzysty, a w odpowiedzi chłopak wygiął plecy w łuk, jednocześnie odrzucając głowę do tyłu. Taehyung stymulował go w ten sposób przez chwilę, wpatrując się w smukłą szyję, wyeksponowaną i proszącą o pieszczoty, silną, gładką klatkę piersiową i ten obłędnie wyrzeźbiony brzuch. Wyciągnął lewą dłoń i, wsunąwszy ją w kruczoczarne włosy muzyka, docisnął wargi do jego mlecznej skóry. Powoli znaczył misterną trasę, na przemian ssąc i całując jego nagie ciało. Jego dłoń nie zaprzestawała pieszczot, rozciągając jego wejście i stymulując prostatę.
Jego miękkie wargi pokonały tę słodką drogę z uwielbieniem, sunąc po każdej krzywiźnie jego ciała, znacząc każdy wzgórek i dolinę wyrzeźbionych mięśni brzucha. Gdy w końcu dotarł do delikatnych włosków, pokrywających podbrzusze muzyka tuż nad jego genitaliami, Taehyung odsunął się od niego na tyle, by móc odszukać spojrzenie jego ciemnych oczu. Czuł, że z każdą chwilą jego podniecenie rośnie. Palce świerzbiły, by go dotknąć. Usta mrowiły, by go pocałować, a serce w jego piersi waliło jak młotem.
— Wiesz, nigdy ci tego wcześniej nie mówiłem, ale... Masz piękny motocykl... — powiedział nagle, wpatrując się w niego palącym wzrokiem.
— Och, tak. Moja dziecinka jest piękna — przyznał czarnowłosy, powstrzymując uśmiech.
— Lubisz na nim jeździć? — zapytał policjant, a wargi gitarzysty ułożyły się w mimowolnym, zadziornym uśmiechu, jakby potrafił czytać w jego myślach i dobrze wiedział, do czego dąży, zadając to pytanie.
— Uwielbiam — odpowiedział, utrzymując jego intensywne spojrzenie, a Taehyung z premedytacją wsunął w niego swoje palce, pobudzając wrażliwe nerwy. — Och! — sapnął muzyk, nie będąc w stanie się powstrzymać. Jego biodra odruchowo poruszyły się do przodu, a mięśnie ud i brzucha napięły silnie.
Taehyung uśmiechnął się, słysząc ten słodki jęk, mimo to ku rozczarowaniu czarnowłosego, wysunął z niego swoje palce, odsuwając się nieznacznie, by móc na niego spojrzeć. Zmierzył go od stóp do głów, sunąc po jego sylwetce z fascynacją swoim głodnym wzrokiem. Muzyk siedział na miękkim materacu tuż przed nim. Jego silna klatka piersiowa falowała w przyspieszonym oddechu, wyrzeźbione mięśnie brzucha napinały się na samą myśl o tym, co zaraz nadejdzie, uwydatniając się jeszcze mocniej. Uda Jeongguka były teraz rozsunięte tak, że z łatwością mógłby wśliznąć się pomiędzy nie, a między nimi wisiał gładki, długi penis niemal w pełnym wzwodzie, ociekając preejakulatem, który staczał się wzdłuż twardego trzonu, nawilżając go. Na ten widok młody policjant przełknął z trudem, po czym zmusił się, by przesunąć wzrok na twarz muzyka, odnajdując spojrzenie jego ciemnych oczu.
— Chcę, żebyś mnie ujeżdżał tak, jak ujeżdżasz swojego Harley'a — mruknął po chwili, zniżając głos do zmysłowego barytonu, a Jeongguk zadrżał, słysząc te słowa i zaklął cicho pod nosem.
Zdawało mu się, że seksowny głos Taehyunga przemyka wzdłuż jego kręgosłupa, by osiąść w splocie jego ud, wybuchając żywym ogniem w jego podbrzuszu, ale nie miał zamiaru tak łatwo się poddać. Uniósł dumnie brodę i, wsparłszy się na kolanach, zbliżył się do niego. Młody policjant ani drgnął. Nie ruszył się nawet wtedy, gdy język muzyka przesunął się po złączeniu jego warg.
— Nie wiem, czy to ma być prezent dla mnie w ramach twoich przeprosin, czy raczej prezent dla ciebie... — droczył się.
— Powiedzmy, że mądry ze mnie chłopak i wiem, jak połączyć te dwie rzeczy — przyznał starszy, wzruszając ramionami, a Jeongguk znowu się roześmiał.
— A skąd pomysł, że to dobry sposób, żeby mnie przeprosić? — zapytał, odszukując spojrzenie ciemnych oczu policjanta.
Wargi Taehyunga ozdobił łobuzerski uśmieszek, po czym złapał prawą dłoń muzyka i, patrząc mu prosto w oczy, pokierował ją w stronę swojego krocza. Tym razem to oddech Jeongguka zatrzymał się w jego gardle, gdy jego dłoń zetknęła się z gładką, gorącą skórą policjanta. Siedzieli tak blisko siebie, że wcześniej nie miał okazji, by przesunąć wzrokiem po jego nagiej sylwetce, ale nie był ani trochę zdziwiony, gdy poczuł, że chłopak jest już pobudzony. Musiał przyznać, że cholernie mu się to podobało. Szybko więc zacisnął palce wokół trzonu jego penisa. Taehyung, zachęcony jego reakcją, owinął dłoń wokół jego dłoni, zwiększając wywoływany nacisk, a z jego ust wyrwało się niezamierzone sapnięcie.
— Widziałem twoje spojrzenie, kiedy rozebrałem się przed tobą pierwszy raz i pamiętam, co powiedziałeś, kiedy wziąłeś go do ręki... — odpowiedział, powoli wprawiając dłoń Jeongguka w ruch, sunąc nią w górę i w dół swojej męskości. — Pomyślałeś, że chciałbyś go poczuć w sobie, prawda? — zapytał, chociaż wcale nie potrzebował odpowiedzi.
Do tej pory to głównie Jeongguk dominował, ale dobrze pamiętał tę noc, kiedy to on przyparł go do ściany, a potem penetrował mocno i szybko. Pragnął poczuć go znowu w ten sposób. Chciał wejść w niego po same jądra, czuć, jak jego aksamitne ścianki zaciskają się wokół pulsującego w jego wnętrzu penisa i słyszeć, jak muzyk powtarza jego imię, nie będąc w stanie wydusić z siebie nic więcej.
Tym razem jednak nie chciał go pieprzyć.
Chciał się z nim kochać.
Długo. Namiętnie.
Chciał całować jego wargi, zasysać się na jego języku, podczas gdy wyrzeźbione uda gitarzysty będą obejmować jego talię, a jego nagie, umięśnione ciało będzie wić się w jego ramionach. Chciał czuć ciepło jego ciała ocierającego się o jego ciało i jego oddech rozbijający się o zachłanne wargi. Pragnął słyszeć jego piękny, melodyjny głos szepczący mu do ucha ciche wyznania i czuć jego smak na swoim języku.
Jeongguk nic nie odpowiedział na jego pytanie, jedynie przyspieszył ruch swojej dłoni, sunąc po jego nabrzmiały członku w górę i w dół zwinnymi palcami. Poruszał pięścią, na przemian wykonując szybkie i mocne ruchy, by po chwili zwolnić rytm i stymulować go płynnymi, zmysłowymi pociągnięciami, co jakiś czas z premedytacją napierając kciukiem na ociekającą preejakulatem główkę. Nie potrafiąc się oprzeć pokusie, spojrzał w dół i przez moment z fascynacją przyglądał się, jak penis mężczyzny znika w jego dłoni. Taehyung był już twardy. Tak cholernie twardy, że mógłby bez najmniejszego problemu nabić się na niego, wsuwając go w siebie tak głęboko, jak to tylko możliwe, ale nie potrafił odmówić sobie jeszcze jednej przyjemności. Uniósł wzrok na bruneta, krzyżując spojrzenie z jego tęczówkami w kolorze gorącej czekolady i wysunął język, by przesunąć nim prowokacyjnie po dolnej wardze, zostawiając na niej warstwę śliny. Dobrze wiedział, że młody policjant zapewne marzy teraz jedynie o jednym — chciał poczuć te usta, zaciskające się wokół jego męskości.
Brunet przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, starając się powstrzymać jęk cisnący się do jego gardła, by nie zdradzić, jak cholernie dobrze mu jest, gdy zwinna dłoń muzyka tańczy wokół jego nabrzmiałego członka. Gdy kciuk Jeongguka po raz kolejny naparł na jego główkę, z jego ust wyrwało się głośne sapnięcie, a jego głowa odchyliła się do tyłu.
— Boże — wydusił. — Masz tak kurewsko zwinne dłonie, że mógłbym dojść tu i teraz — wyznał, oddychając ciężko.
— Wiesz, dlaczego tak bardzo lubię jeździć na motocyklu? — zapytał nagle gitarzysta. Jego dłoń wciąż poruszała się w górę i w dół, stymulując mężczyznę siedzącego kilka centymetrów od niego, a czarne oczy wpatrzone były wprost w te jaśniejsze tęczówki policjanta. — Uwielbiam czuć wiatr we włosach i tę moc motocykla między moimi udami... — to mówiąc, przesunął językiem po swoich wargach, pozostawiając na nich cienką warstwę śliny, a Taehyung miał wrażenie, że zaraz oszaleje, jeśli nie poczuje jego ust na sobie. — Czy myślisz, że twój silnik jest już na tyle rozgrzany, że da sobie radę z takim zawodnikiem jak ja? — kontynuował, wyraźnie się z nim drażniąc. — Myślisz, że mogę wrzucić drugi bieg? — to mówiąc, z premedytacją przesunął kciukiem po wrażliwym wędzidełku.
— Och, kur-wa, Gguk! — zaklął głośno policjant, a jego ciało zadrżało pod wpływem kolejnej fali przyjemności, która rozeszła się żywym ogniem po każdej komórce. — Och, ja pierdolę, Gguk — sapnął po chwili, kiedy pięść muzyka zacisnęła się mocno u nasady jego penisa.
— Powiedz mi, czego pragniesz, Tae — polecił muzyk, w końcu przerywając tę słodką torturę, zabrawszy dłoń z przyrodzenia mężczyzny.
Taehyung wsunął dłoń w długie włosy chłopaka i złączył ich usta w chaotycznym pocałunku, całując go zachłannie, by w końcu zassać się na jego języku, na co młody muzyk odpowiedział erotycznym pomrukiem. Dopiero gdy płuca zaczęły się buntować, brunet odsunął się od niego, wciąż trzymając dłoń wsuniętą w ciemne loki i spojrzał wprost w czarne tęczówki Jeongguka.
— A teraz, moja cenna mała gwiazdo rocka, chcę, żebyś ssał mojego kutasa. Chcę poczuć, jak obejmują mnie twoje miękkie wargi. Chcę poczuć ciepło twoich ust. Liż mnie, ssij tak mocno, jak tylko potrafisz. Doprowadź mnie do szaleństwa. Chcę, żebyś klęczał przede mną w rozkroku, patrząc na mnie tymi pięknymi, sarnimi oczami, gdy będę wpychał go do tych ciepłych, wilgotnych ust tak głęboko, żeby poczuć twoje gardło... — wyznał bezwstydnie, a jego dłonie chwyciły kruczoczarne włosy i zmusiły gitarzystę, by opuścił głowę, popychając go w dół, aż jego twardy penis uderzył w te soczyste, mokre od śliny usta. Muzyk nie wahał się ani chwili, wygiął wargi w seksownym uśmieszku, po czym wysunął język i pozwolił, by nabrzmiały członek policjanta wsunął się do jego ust, wypełniając je.
— Och, tak — mruknął gardłowo Kim. — Dokładnie tak, gwiazdeczko — pochwalił go, zacisnąwszy mocno palce na kruczoczarnych lokach i wypchnął biodra, wsuwając się tak głęboko, jak tylko był w stanie. — Och, tak. Chcę mojego kutasa w twoich ustach. Chcę, żebyś mnie ssał, dopóki nie powiem ci, żebyś przestał, a potem chcę, żebyś mnie ujeżdżał, dopóki nie będę już mógł cię dłużej pieprzyć.
Gitarzysta uśmiechnął się na jego słowa, ale ani na chwilę nie zaprzestał pieszczot. Masując jego jądra prawą dłonią, zakręcił językiem wokół główki, by zassać się na nim mocno. Taehyung jęknął i, odchyliwszy głowę, zamknął na chwilę oczy, rozkoszując się przyjemnością, jaką dawał mu muzyk. Z nikim wcześniej nie było mu tak dobrze. Czuł się tak, jakby umarł i trafił do nieba.
— Och, dokładnie tak. Nie przestawaj — mruknął zmysłowo, wypychając biodra na spotkanie chętnych ust muzyka, a Jeongguk w odpowiedzi rozluźnił gardło, pozwalając, by policjant wsunął się jeszcze głębiej. — Tak, weź mnie po same jądra. Całego. Dokładnie tak... — zachęcał, głaszcząc czule kruczoczarne włosy gitarzysty. — Och, czuję się jak w pieprzonym niebie.
Brunet wpatrywał się w niego, głaszcząc jego włosy, gdy jego język przesuwał się w górę i w dół pulsującego penisa. Gdy gitarzysta naparł językiem na wrażliwe wędzidełko, Taehyung jęknął głośno, odchylając głowę do tyłu. Przez jego ciało przemknął kolejny dreszcz przyjemności, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył i wiedział, że jest cholernie blisko, by dojść w tych cudownych ustach, rozlewając swoje podniecenie wprost do jego gardła. Jeongguk, czując, że niedługo dojdzie, odsunął się od niego, pozwalając, by twarde przyrodzenie policjanta wysunęło się z jego ust.
— Chcę w końcu poczuć cię w sobie — wydyszał, oddychając ciężko, po czym pokonał dzielący ich dystans i złączył ich wargi w namiętnym pocałunku.
Taehyung zareagował na tę pieszczotę od razu, wsuwając język do jego ust, smakując siebie samego wprost z jego języka. Jednocześnie na oślep namacał niewielkie pudełeczko, znajdujące się na szafce nocnej i wyciągnął z niego ostatnią prezerwatywę. Nie przerywając pocałunku, zaczął rozrywać palcami opakowanie, ale muzyk odsunął się i, patrząc mu w oczy, wyjął krążek z jego dłoni.
— Ja to zrobię — zaoferował, po czym wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego, uniósł opakowanie do ust i rozerwał je zębami.
Szybko wydobył z niego prezerwatywę i, chwyciwszy nasadę penisa policjanta, ostrożnie założył ją na lśniącą od preejakulatu i jego własnej śliny główkę, by rozwinąć ją palcami, pokrywając całą erekcję bruneta. Gdy to robił, jego wzrok mimowolnie podążył za ruchem jego dłoni, ale mimo to czuł na sobie wzrok policjanta. Skończywszy, uniósł głowę i napotkał palące spojrzenie Taehyunga, które skradło cały tlen z jego płuc, zrobił więc to, co mogło mu przywrócić oddech — pochylił się w jego stronę i złączył ich usta w powolnym, zmysłowym pocałunku.
Nie odrywając od niego ust, otoczył jego biodra swoimi udami, opierając kolana po obu stronach jego ciała, po czym chwycił w prawą dłoń erekcję Taehyunga i naprowadził ją na swoje wejście. Młody policjant przeniósł dłonie na jego wąskie biodra, przytrzymując go w miejscu. Brunet z pewnością miał się czym pochwalić, muzyk nie spieszył się więc. Obniżał się powoli, wsuwając nabrzmiałego penisa kochanka do swojego wnętrza kawałek po kawałku, pozwalając, by aksamitne ścianki jego odbytu rozciągały się wokół niego niemal do granicy bólu. Jego mięśnie nie były przyzwyczajone do takiej inwazji, ale wiedział, że każda sekunda bólu zostanie mu zaraz wynagrodzona zupełnie innym uczuciem i tak cholernie tego pragnął.
— Och, kur-wa — zaklął głośno, gdy w końcu opadł pośladkami na uda Taehyunga, a penis mężczyzny wsunął się do jego wnętrza po same jądra.
— Fuck — zawtórował mu policjant, odchylając głowę do tyłu, eksponując długą szyję. — Jesteś tak ciasny, że mógłbym dojść tu i teraz — wyznał, wracając spojrzeniem do jego oczu, czarnych jak nocne niebo.
— Och, nie, nie, cukiereczku — zaprzeczył muzyk, sunąc opuszkami palców po policzku Taehyunga, po czym zbliżył swoją twarz ku niemu i chwycił w zęby dolną wargę policjanta. Pociągnął za nią mocno, dostając w odpowiedzi erotyczne jęknięcie. Gdy ten słodki pomruk wkradł się do jego uszu, kąciki jego warg uniosły się w zmysłowym uśmiechu. — Mam zamiar jeździć na tym Harleyu wolno i długo, dopóki nie dojdziesz z moimi imieniem na swoich ustach...
— Okay — zgodził się starszy, zwilżywszy wargi językiem. — Zrób to — poprosił po chwili.
Taehyung przesunął zachłannie wzrokiem po nagiej sylwetce muzyka, zawieszając spojrzenie na napiętych mięśniach ud, które otaczały jego biodra. Odruchowo przeniósł na nie swoje dłonie, badając opuszkami palców muskularne ciało gitarzysty. Czarnowłosy, zachęcony jego pieszczotą, ostrożnie uniósł biodra, napiąwszy mięśnie ud i wysunął jego penisa ze swojego wnętrza po samą główkę, jedynie po to, by ponownie wsunąć go do swojej dziurki dosłownie chwilę później.
— Och, Boże — wydusił policjant.
Zacisnął mocno palce na jego jędrnych pośladkach, wbijając palce w mleczną skórę, a gitarzysta w odpowiedzi jedynie powtórzył to, co zrobił wcześniej — uniósł biodra, wybijając się na silnych udach, po czym opadł na jego długość, wsuwając go tak głęboko, jak tylko był w stanie, jednocześnie zaciskając mocno mięśnie rectum wokół jego pulsującego członka, dając mu niezapomnianą przyjemność.
— Podoba ci się? — zapytał Jeon, chociaż wcale nie potrzebował odpowiedzi.
Uniósłszy biodra, wysunął nabrzmiałego członka ze swojego wnętrza, po czym opadł na jego długość, uderzając pośladkami o szczupłe uda Kima. Tym razem z premedytacją zatoczył zmysłowy krąg biodrami, zagryzając wargę, by powstrzymać westchnienie, które zrodziło się w jego gardle, gdy twardy penis policjanta uderzył wprost w jego prostatę, wysyłając dreszcz podniecenia wzdłuż jego kręgosłupa.
— Och, Gguk... Boże, każdy twój ruch... Zabijasz mnie – jęknął młody agent, brzmiąc na bardziej zdesperowanego, niż zamierzał.
Jeongguk przysunął twarz do tej Taehyunga i tym razem to on zainicjował pocałunek. Najpierw delikatnie przygryzał wargi policjanta, by w końcu rozchylić je swoim językiem i pogłębić tę pieszczotę. Uniósł dłonie, a jego palce zacisnęły się na ciemnych lokach. Gdy ich języki ocierał się o siebie, jego biodra zaczęły kołysać się zmysłowo w przód i w tył. Przez chwilę poruszał się na nim powoli, rozkoszując się uczuciem rozciągania. Z premedytacją zaciskał mięśnie, by zwiększyć również doznania Taehyunga i najwyraźniej całkiem nieźle mu to wychodziło, bo brunet oderwał się od jego ust tylko po to, by zakląć siarczyście pod wpływem kolejnej fali przyjemności, która przeszyła jego ciało.
— Kur-wa.
Jeongguk uśmiechnął się łobuzersko i, wysunąwszy język, przesunął nim po rozchylonych wargach policjanta, pozwalając, by jego gorący oddech rozbił się o mokre od śliny usta. Chwyciwszy za tył głowy bruneta, przyciągnął go ku sobie i docisnął ich czoła do siebie. Przez chwilę oddychał wprost w jego usta, pozwalając, by ich chaotycznie, przyspieszone oddechy mieszały się w jedno. Dopiero moment później spojrzał mu prosto w oczy, krzyżując spojrzenie z tęczówkami w kolorze gorzkiej czekolady, które teraz zdawały się płonąć.
— Pokaż mi, jaką moc skrywa w sobie ta maszyna — powiedział zadziornie.
Uniósł biodra, wysuwając ze swojego wnętrza twardego penisa, po czym naparł na niego, obniżając pośladki. Tym razem jednak gdy opadał na smukłe uda Taehyunga, ten wypchnął własne biodra do góry, ochoczo wychodząc mu naprzeciw, by zanurzyć się w nim tak głęboko, jak to tylko możliwe. By jeszcze zwiększyć jego doznania, jednocześnie przyciągnął jędrne pośladki chłopaka ku sobie silnymi dłońmi, w odpowiedzi dostając kolejne erotyczne sapnięcie.
— Twój Harley też tak potrafi? — zapytał policjant, zagryzając dolną wargę.
— Ach! Na takim Harley'u mógłbym jeździć godzinami — to mówiąc, gitarzysta przerzucił ramiona przez jego kark i, wsunąwszy dłonie w grube, ciemne loki, przywarł do jego warg, bezwstydnie wsuwając język do wnętrza jego ust.
Całował go długo, powoli, smakując go z niebywałą pasją, czując język policjanta badający jego usta, drażniąc się z nim i ssąc go. Jednocześnie dopasował ruch swoich bioder do rytmu ich pocałunku, kołysząc nimi zmysłowo, ujeżdżając jego pulsującą erekcję. Brunet sunął smukłymi dłońmi po wąskiej talii w kierunku krzywizny pleców Jeongguka, która kończyła się tymi cudownymi, zgrabnymi pośladkami. Pragnąc czuć go jeszcze dokładniej, zacisnął palce na jego tyłku i docisnął go mocniej do siebie, jednocześnie wypychając własne biodra ku niemu.
Jeongguk czuł, jak jego nagie, wilgotne od potu ciało ogarnia intensywne uczucie przyjemności, podczas gdy orgazm powoli rodzi się u podstawy jego kręgosłupa. Jego wewnętrzne ścianki zaczęły silnie pulsować, ściskając mocno penetrującego go penisa, błagając, by w końcu wypełnił go po sam brzeg. Czując, że również i jego orgazm jest już blisko, Taehyung zaczął go pieprzyć mocniej z każdym kolejnym uderzeniem, poruszając biodrami w górę, aby zintensyfikować pchnięcia i tempo ich stosunku.
— Och, zaraz dojdę — wydyszał muzyk, wymawiając te słowa wprost w rozchylone wargi mężczyzny pod nim. Jego wypełnione pożądaniem jęki i pomruki nabrały na sile, gdy powoli osiągnął seksualne crescendo, wijąc się w ekstazie.
— Spójrz na mnie — rozkazał policjant swoim ochrypłym barytonem, który odbijał się od ścian sypialni, jak dźwięki gitary o pudło rezonansowe czarnego Ibaneza, wciąż stojącego przy jednej ze ścian pogrążonego w półmroku mieszkania. — Dojdź dla mnie, gwiazdko — dodał, obniżając głos jeszcze o jeden ton, by brzmiał bardziej zmysłowo i seksownie.
Taehyung wyciągnął język i przejechał nim po wargach gitarzysty, a Jeongguk w odpowiedzi wysunął swój język, pozwalając na to, by brunet zassał się na nim. Nie przerywając tej erotyczne pieszczony, policjant poruszał szybko biodrami, wsuwając się do wnętrza kochanka tak głęboko jak tylko był w stanie. Nie przestał nawet wtedy, gdy muzyk jęknął głośno w jego usta, dochodząc na jego brzuch i klatkę piersiową. Poruszał się w nim, goniąc własny orgazm, stymulując wrażliwą do granic możliwości prostatę. Nie potrzebował wiele czasu. Wystarczyło jedynie kilka długich, głębokich pchnięć, by i on doszedł, wypełniając sypialnię erotycznym jękiem.
— Och, Gguk — westchnął, odchylając głowę do tyłu.
Jego ciało drżało od siły orgazmu, klatka piersiowa unosiła się w chaotycznym rytmie, kiedy oddychał, z trudem łapiąc tlen. Czuł, jak pot spływa po linii jego kręgosłupa, ale chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak wspaniale. Gdy uniósł głowę, muzyk już na niego patrzył. Bez zastanowienia pokonał ostatnie dzielące ich milimetry i złączył ich usta w długim, powolnym pocałunku, smakując go z pasją i uwielbieniem. Mógłby spędzić godziny, całując te cudowne usta, ucząc się jego smaku. Sądząc po sposobie, w jaki Jeongguk oddawał mu pocałunki, z pasją, która była echem jego, miał przeczucie, że muzyk również czuł to samo.
— Nigdy nie czułem nic lepszego nic ty — wyznał nagle Kim, oderwawszy się od miękkich warg gitarzysty. Jego gorący oddech wciąż rozbijał się o usta Jeongguka i mieszał w jedno z jego oddechem. — Nie pamiętam, ile czasu minęło, odkąd czułem się tak dobrze. Nigdy nie czułem się bardziej, nie wiem... — urwał, szukając właściwych słów, by określić to, jak się czuł, trzymając w ramionach nagie, drżące od orgazmu ciało muzyka.
Po chwili rozchylił wargi, by coś dodać, ale gitarzysta odezwał się pierwszy, wymawiając na głos słowa, które zawisły na końcu jego języka, jakby czytał w jego myślach.
— Żywy... Ja nigdy nie czułem się bardziej żywy niż teraz...
***
— Tata! Tata! — szlochał Jeongguk, wyciągając ręce w stronę ojca, który osunął się na kolana.
Matka docisnęła jego ciało mocniej do swojej piersi, jakby chciała go w ten sposób ochronić i zapewnić, że jest bezpieczny, ale mimo to czuł, jak jej własne ciało drży ze strachu. Słyszał jej głośny szloch. Wiedział, że nie powinien patrzeć, ale nie potrafił się powstrzymać. Uniósł więc spojrzenie i dostrzegł, jak zakapturzony mężczyzna rusza za nimi w pościg, po czym wyciąga broń, celując w plecy jego matki. Potem już tylko słyszał ogłuszający huk wystrzału i wraz z matką osunął się na ziemię. Zanim po jego ciele rozszedł się tak znajomy, niewyobrażalny wręcz ból, coś wyrwało go ze snu.
Usiadł gwałtownie na łóżku, odruchowo unosząc prawą dłoń, by położyć ją na lewej piersi, dokładnie w miejscu, gdzie jego skórę pokrywała kilkucentymetrowa blizna. Czuł niemal palący ból, jakby kula dosięgła go przed chwilą, a nie dwadzieścia lat temu. Pot spływał mu po plecach, kruczoczarne włosy lepiły się do czoła i z trudem łapał powietrze do zaciśniętych boleśnie płuc, starając się uspokoić oddech. Zdawało mu się, że wszystko wiruje, zamknął więc oczy, zaciskając mocno powieki. Nagle poczuł coś, czego w ogóle się nie spodziewał — czyjaś męska dłoń dotknęła delikatnie jego nagiego ramienia. Wzdrygnął się lekko, wyraźnie zaskoczony, ale zanim zdążył unieść powieki, do jego uszu wkradł się niski, kojący zmysły głos.
— Gguk — szepnął Taehyung, a gdy muzyk zdawał się nie reagować na jego słowa, wsunął się mocniej na miękki materac. Zbliżył się do niego i chwycił jego twarz w swoje dłonie, zwracając ją ku sobie. — Gguk — powtórzył. Jego głos był czuły, łagodny jak letnia bryza.
Dopiero gdy młody policjant wymówił jego imię drugi raz, gitarzysta otworzył oczy i napotkał jego kojące spojrzenie. Wzrok Jeongguka jeszcze przez chwilę był zamglony, dziwnie nieobecny, jakby wciąż nie wybudził się z koszmaru, mimo że jego oczy był teraz szeroko otwarte. W końcu po kilku głębszych wdechach muzyk zdawał się powoli wracać do rzeczywistości. Uniósł dłoń i przesunął opuszkami palców po lewym policzku Taehyunga, jakby chciał sprawdzić, czy chłopak jest prawdziwy, czy to jedynie kolejny sen. W jego oczach dostrzegł coś nowego, ale nie wiedział, jak to zinterpretować.
— Wszystko w porządku? — zapytał, wpatrując się wprost w czarne oczy gitarzysty.
— M-miałem koszmar — odpowiedział Jeongguk, jakby to nie było oczywiste.
— Co ci się śniło? — zapytał szybko Kim, zanim zdążył się ugryźć w język. Wiedział, że nie powinien wypytywać o takie rzeczy, ale jego policyjna natura doszła do głosu przed zdrowym rozsądkiem.
Jeongguk zwilżył wargi językiem, zastanawiając się, co powinien odpowiedzieć. Przez szaloną chwilę miał ochotę wyznać mu prawdę. Całą. Powiedzieć o tym, co wydarzyło się dwadzieścia lat temu, o tym, dlaczego jego ciało dokładnie na wysokości serca szpeci blizna, dlaczego praktycznie co noc ma koszmary i kim tak naprawdę jest, ale słowa uwięzły mu w gardle.
— Śniło mi się, że byłem małym chłopcem i goniły mnie potwory bez twarzy — wyznał po chwili, unosząc kąciki ust w nieco wymuszonym uśmiechu.
Taehyung od razu dostrzegł, że uśmiech nie sięgnął jego oczu. Przyglądał mu się przez chwilę w całkowitej ciszy. W jego głosie było coś takiego, że mógłby przysiąc, że w jego słowach była jakaś prawda. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale instynkt podpowiadał mu, że być może ten sen o potworach wcale nie był jedynie tworem wyobraźni muzyka.
— Nic ci nie grozi, kiedy jestem obok — odpowiedział więc i pogładził jego policzek. Jego dotyk delikatny i ciepły na rozgrzanej, lekko spoconej skórze muzyka.
Miał ochotę zapytać, czy to przez te koszmary, muzyk nie lubi spać sam, ale tym razem ugryzł się w język. Jeongguk również nic nie mówił, jedynie wpatrywał się intensywnie w jego ciepłe, brązowe oczy. Dopiero po chwili Taehyung zdał sobie sprawę z tego, że zrobiło się między nimi dziwnie intymnie, więc cofnął dłoń i uśmiechnął się nieco zmieszany.
— Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że trochę się porządziłem... — zaczął ostrożnie. — Chciałem zrobić ci śniadanie, więc przejrzałem lodówkę i...
— Zrobiłeś dla mnie śniadanie? — zapytał Jeon, wyraźnie zaskoczony i odruchowo przeniósł wzrok w stronę kuchennej wyspy.
— Pomyślałem, że teraz moja kolej... — wyjaśnił brunet, wzruszając ramionami. — Nie jestem wybitnym kucharzem, więc nie spodziewaj się zbyt wiele... Zrobiłem dla ciebie gyeran bokkeumbap.
— Dla mnie? — powtórzył Jeon i przesunął wzrokiem po sylwetce Taehyunga. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że chłopak jest w pełni ubrany, jakby miał zamiar zaraz wyjść. — Idziesz już? — zapytał, ściągnąwszy razem swoje brwi. Mimo że nie chciał tego okazywać, w jego głosie dało się wyczuć wyraźną nutę rozczarowania.
Taehyung wypuścił głośno powietrze z płuc i, uniósłszy dłoń, przesunął palcami po ciemnych lokach, pozwalając, by kilka niesfornych kosmyków opadło na jego oczy. Naprawdę lubił z nim spędzać czas i on również nie miał ochoty, by ich kolejne spotkanie dobiegło końca. Gdyby mógł, zostałby z nim chociaż jeszcze kilka chwil, wiedział jednak, że musi wrócić do swoich obowiązków.
— Dzwonił do mnie mój partner — odpowiedział niechętnie. — Muszę iść.
— Partner, hm? — zagadnął Jeon, a Taehyung zaśmiał się cicho pod nosem.
— P a r t n e r — potwierdził, wyginając wargi w delikatny łuk, po czym zbliżył się do niego i przesunął ustami po jego wargach. Nie pocałował go jednak. Pozwolił, by jego wargi jedynie muskały te muzyka. — Jesteś zazdrosny? — zapytał, wymawiając te słowa wprost w jego usta.
— A powinienem być? — odpowiedział gitarzysta pytaniem na pytanie.
— To Hoseok — powiedział w końcu.
— Hoseok...
— Pracujemy razem — dodał Kim, by nie pozostawiać wątpliwości, że nie łączy ich żadne romantyczne uczucie. — Uwierz mi, z chęcią bym został dłużej, ale mamy ostatnio bardzo dużo pracy, więc muszę jechać do biura.
— Muszę przyznać, że Hoseok to bardzo osobliwy gość — przyznał muzyk, uśmiechając się na wspomnienie rozmowy, którą przeprowadził kilka godzin wcześniej z jego przyjacielem. — Aż boję się zapytać czym się zajmujecie...
— Powiedział mi, że rozmawialiście... Mam nadzieję, że nie naopowiadał ci jakichś głupot...
— Być może powiedział, że pochwaliłeś moje łóżkowe zdolności — odpowiedział gitarzysta, dumnie unosząc brodę, a Taehyung niemal nie udławił się na jego słowa.
— C-co?
Jeongguk roześmiał się głośno, odrzucając głowę do tyłu, a jego melodyjny śmiech odbił się echem od ścian mieszkania. Po chwili spoważniał i, zbliżywszy się do bruneta, zmierzył go uważnie swoim wzrokiem, zagryzając dolną wargę.
— Muszę przyznać, że ty też się całkiem nieźle wczoraj spisałeś — pochwalił go, pozwalając, by kąciki jego ust uniosły się w zadziornym uśmiechu, a Taehyung prychnął delikatnie, wyraźnie rozbawiony jego uwagą.
— Czy to znaczy, że już mi wybaczyłeś? — zapytał, patrząc prosto w ciemne oczy gitarzysty.
— Może tak... — zaczął muzyk, po czym pochylił się w jego stronę, zmniejszając dzielący ich dystans i pocałował jego wargi. Pocałunek trwał jedynie kilka sekund i był niezwykle delikatny, ale Taehyung odruchowo zamknął oczy, rozkoszując się ciepłem jego warg. — A może nie... — dodał, odsunąwszy się delikatnie, wciąż się z nim drocząc, po czym opuścił stopy na drewnianą podłogę i, odrzuciwszy prześcieradło, które dotąd krępowało jego nogi, wstał z łóżka.
Taehyung pokręcił głową, śmiejąc się cicho pod nosem i zwrócił twarz w stronę kuchni, zerkając na niego przez ramię, żeby zobaczyć, co chłopak robi. Gdy jego czekoladowe tęczówki odszukały sylwetkę muzyka, został nagrodzony niesamowicie seksownym widokiem jego nagich pleców i oddalającego się od niego cholernie zgrabnego tyłka gitarzysty. Jeongguk był wciąż całkowicie nagi, ale ani trochę nie krępował się swoją nagością. Poruszał się powoli, z gracją kołysząc biodrami, jakby kroczył po światowych wybiegach, a nie jedynie przemierzał sypialnię niewielkiego mieszkania w Itaewon. Jego kruczoczarne włosy były rozpuszczone, opadały kaskadami na szerokie ramiona. Dopiero gdy dotarł do lodówki, uniósł ręce i szybkim ruchem, związał włosy w luźny kucyk, po czym otworzył lodówkę i po kilku sekundach znowu odwrócił się w jego stronę, tym razem trzymając butelkę z wodą. Patrząc mu prosto w oczy, odkręcił korek i, uniósłszy butelkę, docisnął ją do swoich warg, by upić kilka dużych łyków zimnego napoju.
— Lubisz się ze mną drażnić, co? — zapytał policjant, uważnie obserwując muzyka.
Nie czekając na odpowiedź, wstał z łóżka i zbliżył się w jego stronę. Zatrzymawszy się na dwa kroki od niego, oparł się pośladkami o kuchenną wyspę. Jeongguk odsunął butelkę od swoich ust i otarł mokre wargi wierzchem dłoni, po czym oparł się o szafki, znajdujące się za nim, przybierając taką samą pozę jak młody policjant, jakby był jego lustrzanym odbiciem.
— Za kilka minut będzie moja taksówka — powiedział po chwili Kim, przyglądając się uważnie reakcji muzyka. — Coś się wydarzyło w biurze i mamy teraz sporo pracy. Pewnie przez to przez kilka najbliższych dni nie będę mógł przyjść do Awake...
Do ciebie — dokończył w myślach.
— Okaaaay — odpowiedział Jeongguk, nie odrywając od niego swojego intensywnego spojrzenia.
— Zanim stąd pójdę... Muszę wiedzieć, czy... — zaczął Kim, czując dziwny niepokój. Urwał jednak, milknąc na chwilę. — Wciąż się na mnie gniewasz? — zapytał, w końcu przerywając ciszę.
Domyślał się, że po tej gorącej nocy, muzyk nie ma mu za złe tego, co zrobił, ale chciał mieć pewność, że nie ma między nimi niedomówień.
— To zależy... — droczył się czarnowłosy, wciąż zgrywając niewzruszonego.
Zanim młody agent zdążył coś odpowiedzieć, Jeongguk odepchnął się od szafki i, zrobiwszy dwa kroki przed siebie, zatrzymał się dosłownie na centymetry od niego. Oparł ręce po obu stronach kuchennej wyspy, zamykając Taehyunga w więzieniu zbudowanym ze swojego nagiego ciała i spojrzał mu prosto w oczy. Był tak blisko, że ich ciała praktycznie się stykały. Policjant czuł bijące od niego ciepło i obezwładniająca zapach jego perfum. Mimowolnie wstrzymał oddech, a serce w jego piersi zaczęło bić dziwnie mocno. Jeongguk na kilka sekund przeniósł spojrzenie na jego wargi, jakby miał ochotę je pocałować. Nie zrobił tego jednak, ponownie wróciwszy spojrzeniem do czekoladowych tęczówek Kima.
— Jeśli napiszę do ciebie dzisiaj wieczorem, też zostawisz mnie na przeczytanym? — zapytał, muskając czubkiem nosa jego policzek.
— Ja... — zaczął cicho policjant, wyraźnie niepewnym głosem.
Mimo że to nie był pierwszy raz, bliskość muzyka była wręcz odurzająca. Jeongguk wcale nie miał zamiaru mu tego ułatwiać, przesunął nos niżej, zmierzając w kierunku linii żuchwy, by w końcu docisnąć wargi do jego szyi, zasysając wrażliwą skórę do swoich ust. Taehyung był przekonany, że zapewne muzyk zostawi na jego skórze ślad, ale nie przeszkadzało mu to. To, co mężczyzna robił, było tak przyjemne, że odchylił głowę mocniej, dając mu jeszcze lepszy dostęp do swego ciała, a jego powieki zacisnęły się, jakby odcinając zmysł wzroku, mógł zwiększyć doznania, jakie zadawały mu sprawne usta gitarzysty.
— Ach — westchnął, zanim zdążył się powstrzymać, a jego prawa dłoń wysunęła się w kruczoczarne loki, dociskając usta Jeongguka mocniej do jego skóry. — Ja nigdy wcześniej nie uprawiałem sekstingu... — przyznał w końcu, czując się nieco zawstydzony tym wyznaniem.
Jeongguk, słysząc jego słowa, zaśmiał się z ustami wciąż dociśniętymi do jego skóry. W końcu odsunął się nieznacznie, na tyle, by móc spojrzeć na jego twarz.
— Miałem zamiar życzyć ci miłych snów, ale muszę przyznać, że całkiem mi się podoba kierunek, który obrały twoje myśli — odpowiedział czarnowłosy, śmiejąc się, a Taehyung wyraźnie się zawstydził.
— Pomyślałem, że ty... Myślałem, że... — mamrotał nieskładnie. — N-Nieważne — dodał szybko.
— To urocze, że najpierw każesz mi się ujeżdżać, a potem się rumienisz, kiedy wspomnę o sekstingu — podsumował muzyk, szczerząc się zadziornie, a w odpowiedzi Kim położył dłonie na jego nagiej klatce piersiowej i, odepchnąwszy go od siebie, zmusił muzyka, by cofnął się o krok, pozwalając mu uwolnić się z więzienia jego ramion.
— Chyba jednak nie odpiszę — powiedział policjant, po czym wyminął go, ruszając w kierunku drzwi, gdzie znajdowała się jego kurtka.
Zdążył zrobić jedynie jeden krok, a muzyk chwycił jego nadgarstek i, powstrzymawszy go przed odejściem, przyciągnął go ku sobie tak silnie, że brunet dosłownie wpadł w jego objęcia i pospiesznie złączył ich wargi w długim, zmysłowym pocałunku. Taehyung czuł, że telefon skryty w tylnej kieszeni spodni wibruje, zapewne oznajmiając mu, że zamówiona taksówka już czeka, ale mimo to oplótł ramionami kark muzyka i pogłębił pocałunek. Tym razem ich pocałunek nie był dzikim, zachłannym smakowaniem się nawzajem. Był powolnym, zmysłowym drażnieniem się. Był miękki, delikatny i cholernie namiętny, ale nie mniej intensywny niż pocałunki, które dzielili do tej pory. Jeongguk całował go tak, jakby nie pragnął niczego więcej, jak zatrzymać się w tej chwili i smakować jego ust.
— Moja taksówka czeka — oznajmił niechętnie młody agent, gdy w końcu odsunęli się od siebie, by zaczerpnąć tchu.
— Odpiszesz? — zapytał muzyk, a Taehyung uśmiechnął się do niego łagodnie i pogładził dłonią jego przystojną twarz, kciukiem zarysowując miękką, dolną wargę, po czym pochylił się i skradł z jego ust ostatni, słodki pocałunek.
— Odpiszę — odpowiedział, po czym zarzucił czarnego bombera na plecy i, otworzywszy drzwi, szybko wybiegł na zewnątrz.
Jeongguk prychnął pod nosem, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę okna. Przechodząc obok łóżka, chwycił dresowe spodnie, w których zazwyczaj spał i pospiesznie założył je na nagie ciało, skrywając pod miękką tkaniną zgrabne pośladki. Podszedł do okna i pchnął je, by wyjść ostrożnie na dach. Zbliżywszy się do barierki, przeniósł spojrzenie na chodnik, gdzie po chwili pojawiła się znajoma sylwetka Taehyunga. Nie potrafiąc się powstrzymać, przez chwilę śledził go wzrokiem, odprowadzając go pod same drzwi taksówki, która zaparkowała po przeciwnej stronie ulicy. Brunet otworzył drzwi auta, ale zanim zniknął w jego wnętrzu, uniósł wzrok, jakby dobrze wiedział, że ktoś go obserwuje albo jakby wyczuł jego palące spojrzenie na swoim ciele. Na moment ich spojrzenia się skrzyżowały i nawet z tej odległości, Jeongguk dostrzegł, że kąciki ust chłopaka unoszą się, układając w subtelny łuk. Zanim zdążył się powstrzymać, jego dłoń uniosła się i bezwiednie pomachał do niego. Ku jego zaskoczeniu brunet odwzajemnił jego gest, po czym zniknął we wnętrzu auta.
Gitarzysta odprowadził samochód wzrokiem, dopóki ten nie zniknął za zakrętem. Dopiero wtedy wypuścił z płuc powietrze, które dotąd wstrzymywał i przesunął dłonią po kruczoczarnych włosach. Nie wiedział dlaczego, ale za każdym razem, gdy patrzył, jak Taehyung odchodzi, czuł w klatce piersiowej jakiś dziwny ucisk, którego nie potrafił wytłumaczyć.
— Lubię go, okay — powiedział nagle, przełamując panującą ciszę i w końcu odwrócił się za siebie.
Tak, jak się tego spodziewał, naprzeciw niego siedział kruk. Czuł jego bacznie spojrzenie na sobie, zanim jeszcze się odwrócił. Przez długi czas po prostu mierzyli się spojrzeniami, a z każdą chwilą Jeongguk czuł się bardziej winny, jakby to, że pozwala sobie czuć coś poza złością i bólem, było niewyobrażalną zbrodnią.
— Być może za tydzień mnie już nie będzie... — odezwał się w końcu, wymawiając te słowa z jakąś dziwną nostalgią i smutkiem.
Był przekonany, że za jakiś czas zniknie, tak samo szybko, jak się pojawił. Być może dlatego nie potrafił zrezygnować z czegoś, co sprawiało, że czuł się tak cholernie dobrze. Gdy ledwo co skończył sześć lat, odebrano mu wszystko.
Dosłownie.
Być może to był jedyny moment, kiedy mógł zaznać odrobiny szczęścia. Jego dotychczasowe życie było jak piekło na ziemi, a Taehyung smakował niebem i wolnością, więc pozwolił się wciągnąć głębiej w jego objęcia.
— Co w tym złego, że spędzę z nim trochę czasu? — zapytał, chociaż dobrze wiedział, że w odpowiedzi dostanie jedynie milczenie.
Wciągnął do płuc haust powietrza i rozchylił wargi, by coś dodać, ale jedynie zacisnął je w wąską linię. Nie wiedział, co powiedzieć na swoje usprawiedliwienie. Rozum podpowiadał mu, że powinien się trzymać z daleka od wszelkich relacji. Tym bardziej takich, w których pozwalał, by ktoś zbliżył się do niego tak bardzo, jak Taehyung, ale nie potrafił albo po prostu nie chciał się temu oprzeć.
Najwyraźniej lubił igrać z ogniem.
Nagle kruk zerwał się ze swojego miejsca i przeleciał kilka centymetrów nad nim, jakby chciał go zaatakować. Muzyk odruchowo schylił głowę, ale zanim zdołał ją unieść, dostrzegł, że coś spadło na ziemię, zatrzymując się u jego bosych stóp. Przeniósł wzrok w dół, a jego spojrzenie zatrzymało się na pożółkłej, zniszczonej kartce papieru. Wyglądało na to, że coś, co przyniósł kruk, upadło wierzchem do dołu, bo strona, którą mógł dostrzec, była pozbawiona nadruku, powierzchnia papieru była wyraźnie nadwyrężona przez czas.
Schylił się powoli i ostrożnie wyciągnął dłoń, wyraźnie wahając się, czy powinien podnieść przyniesiony przez ptaka przedmiot. Serce w jego piersi biło dziwnie mocno, a oddech spłycił się mimowolnie. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale był pewny, co zobaczy, gdy podniesie tę ulotkę. Wstrzymawszy oddech, chwycił w palce zniszczony papier i odwrócił kartkę wierzchem ku sobie. Wystarczyło, by jego skóra zetknęła się z nierówną powierzchnią, a do jego głowy wkradł się obraz, który widział wczorajszego popołudnia — ze zniszczonej ulotki spoglądały na niego ciemne, zapłakane oczy kilkuletniego chłopca.
Dobrze wiedział, do kogo należało to błagalne spojrzenie — Lee Sijul.
Nieruchome, wypłowiałe oblicze chłopca, nadrukowane czarnym tuszem na taniej kartce papieru szybko zaczęło przybierać bardziej realnych kształtów i powoli jego umysł zaczęły wypełniać kolejne obrazy. Zalała go fala przeróżnych emocji, uszy wypełniły się dźwiękiem płaczu i dziecięcych głosów. Te doznania były tak intensywne, że ulotka wysunęła się z jego dłoni, a on odruchowo zakrył swoje uszy, starając się uciszyć demony, które zdawały się atakować jego zmysły wizjami, których wcale nie chciał widzieć.
Zacisnął powieki, starając się wypędzić z głowy te koszmarne wizje, ale każdy kolejny obraz pojawiający się pod ciężkimi powiekami, był gorszy niż poprzedni. Czuł, że cała zawartość żołądka podchodzi mu do gardła i na oślep rzucił się w stronę okna, by jak najszybciej wejść do środka mieszkania, ale nawet gdy znalazł się wewnątrz, demony nie ucichły. Kuląc głowę i dociskając ręce do uszu, by odciąć od świadomości dźwięki płaczu i krzyku, ruszył biegiem w kierunku łazienki. Dotarł do niej z trudem, potykając się o własne stopy i dobiegłszy do muszli klozetowej, zwrócił całą zawartość żołądka.
Przestał wymiotować dopiero, gdy demony w jego głowie ucichły. Dźwignął się z kolan, podnosząc się do pozycji stojącej i otarł usta wierzchem dłoni, po czym spuścił wodę i, wciąż lekko chwiejnym krokiem zbliżył się do umywalki. Odkręcił kran i, niemal się na nim wieszając, nabrał do ust wody. Wypłukał usta, po czym nabrał wody w złożone dłonie i ochlapał nią twarz. Przez dłuższą chwilę stał z zamkniętymi oczami, opierając się na umywalce, starając się opanować chaotyczny oddech.
Dopiero gdy głosy w jego głowie zdawały się ucichnąć, uniósł powieki i zwrócił twarz w stronę lustra. Nie napotkał spojrzenia młodego muzyka, którego odbicie spodziewał się dostrzec. Tym razem z lustra spoglądał na niego mężczyzna o kruczoczarnych włosach, okalających twarz białą jak kreda. Jego oczy czarne jak smoła i ozdobione równie czarnym makijażem wpatrywały się wprost w niego, a pokryte czarną pomadką usta wyginały się w szerokim, zadziornym uśmiechu. Jego silna, wysportowana klatka piersiowa była całkowicie naga, a szerokie plecy skryte pod czarną, skórzaną kurtką. Na jego prawym ramieniu znajdował się duży, czarny ptak.
— Pokaż mi tylko, gdzie znajdę tego skurwiela... Ja zajmę się resztą... — powiedział niskim, głębokim głosem, a kruk, siedzący dotąd na jego ramieniu, zakrakał głośno i poderwał się do lotu.
***
Było wczesne popołudnie. Mimo że wiosna dopiero się zaczęła, słońce grzało dzisiaj nadzwyczaj mocno, rażąc promieniami wrażliwe źrenice. Byung naciągnął mocniej granatową baseballówkę, ukrywając twarz pod daszkiem i przyspieszył kroku, zmierzając w kierunku parku. Wolał nie parkować bezpośrednio przy ogrodzeniu, by nie wzbudzać zbytniego zainteresowania i nie rzucać się w oczy, ale wciąż zatrzymał swoją furgonetkę na tyle blisko, by móc się sprawnie i szybko ulotnić na wypadek, gdyby ktoś go zauważył lub zaczął zadawać niewygodne pytania. Nie mógł ryzykować, że sytuacja sprzed kilku dni się powtórzy.
Odruchowo rozejrzał się dookoła, ale w okolicy było raczej pusto. O tak wczesnej porze większość ludzi była w pracy. Jedynie na paru ławkach siedziało kilkoro staruszków i kilka młodych kobiet, zapewne matek lub opiekunek dzieci w wieku przedszkolnym, które bawiły się na pobliskim placu zabaw. Minąwszy wąską alejkę, skierował się w stronę parku, jednak gdy już miał zamiar zbliżyć się do ogrodzenia, które otaczało plac, napotkał opór. Zirytowany spojrzał przez ramię i dostrzegł, że jego pies zatrzymał się, zaciekawiwszy się jakimś zapachem. Zaklął cicho pod nosem i pociągnął za smycz, ale psiak najwyraźniej nie miał zamiaru się ruszyć.
— No rusz się, do kurwy — mruknął.
Nigdy nie lubił zwierząt. Psa wziął tylko dlatego, że dzięki niemu mógł się kręcić w pobliżu parku i nikt nie zwracał na niego uwagi, a dodatkowo okazało się, że ten głupi zwierzak czasem się przydaje. Do tej pory posłużył się nim dopiero raz, ale wszystko poszło niesamowicie sprawnie. Nie mając cierpliwości, by czekać, aż psiak w końcu raczy się ruszyć, szarpnął mocno za smycz, zmuszając pupila, by za nim podążył. Przez resztę drogi ciągnął szczeniaka za sobą, aż w końcu dotarł do ogrodzenia.
Zacisnąwszy palce na kracie, uważnie przeskanował bawiące się na placu zabaw dzieci. Bywał tutaj często przez ostatnie dni i od razu rozpoznał kilka znajomych twarzy. Nigdzie jednak nie widział tego, dla którego się tu zjawił. Ściągnął razem brwi i gorączkowo rozejrzał się dookoła, uważnie badając każdy skrawek placu. Już ogarnęła go panika, że jego dzisiejszy plan rozsypie się w pył, gdy nagle go dostrzegł...
Chłopczyk wspinał się na jedną z drabinek. Gdy dotarł na szczyt, jego pyzatą buzię rozświetlił promienny uśmiech. Wyprężył dumnie pierś i zawołał swoją mamę, by zobaczyła, czego właśnie dokonał. Kobieta siedziała na jednej z pobliskich ławek, dociskając komórkę do ucha i rozmawiała z kimś, żywo gestykulując, niemal tak samo, jak każdego poprzedniego dnia, gdy ich obserwował. Ciemnowłosa była tak pochłonięta rozmową, że najpierw w ogóle nie zwróciła uwagi na nawoływania synka, w końcu jedynie machnęła do niego ręką, udając, że widzi, co zrobił jej syn, po czym na nowo zwróciła całą uwagę na rozmówcę.
Byung prychnął pod nosem. Co za matka — pomyślał. Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci. Skoro praca była dla niej ważniejsza niż syn, on się nim dobrze zaopiekuje.
Poprawił czapkę, skrywając mocniej twarz pod daszkiem i, podążając wzdłuż ogrodzenia, zbliżył się do drabinki, na której znajdował się chłopczyk. Zatrzymawszy się na kilka kroków od niego, zagwizdał, by zwrócić jego uwagę. Maluch praktycznie od razu zwrócił twarz w jego stronę, a jego buzię ozdobił uśmiech, gdy tylko go rozpoznał. Byung przychodził tu od jakichś dwóch tygodni, chcąc wybrać najlepsze dziecko i zyskać jego zaufanie. Beomie był idealny.
Poprzednim razem gdy tu był, ten długowłosy biegacz zniweczył jego plany. Musiał się szybko ulotnić, a potem przyczaił się na kilka dni, na wypadek gdyby chłopak się nim zainteresował. Chciał uśpić jego czujność. Tym razem upewnił się, że nikt nie pokrzyżuje jego planów.
— Jesteś bardzo zwinny — pochwalił go. — Ja nie potrafiłbym się wspiąć na sam szczyt — dodał, kucając, by być mniej widocznym.
— Chciałem pokazać mamie, ale ona nawet nie patrzy — odpowiedział chłopiec, wyraźnie rozczarowany zachowaniem rodzica i zaczął powoli schodzić w dół.
— Wystarczy, że ja widziałem — odpowiedział, po czym wskazał na szczeniaka siedzącego u jego stóp. — I Bo widział — dodał. — Pamiętasz Bo?
Chłopczyk zeskoczył z ostatniego szczebla drabinki i ruszył biegiem w stronę furtki, która znajdowała się obok nich. Bez wahania wyszedł za ogrodzenie i podbiegł do Byunga. Uklęknąwszy na piasku, wyciągnął rączki i zaczął głaskać miękkie futerko Bo. Psiak od razu zaczął merdać ogonem i wspinać się na jego kolana, by polizać pyzate policzki, a maluch zachichotał cicho.
— Bo bardzo cię lubi — powiedział Byung, rozglądając się dookoła, by się upewnić, że nikt nie zwraca na nich uwagi. — A wiesz, że Bo ma też rodzeństwo? Oni też bardzo cię polubią...
— Masz więcej piesków? — zapytał chłopiec.
— Jasne, że mam — odparł szybko mężczyzna. — Mówiłem ci o nich ostatnio. Widzisz tamten biały samochód? — spytał, wskazując w kierunku swojej furgonetki. — Mam tam jeszcze pięć takich piesków...
— Pięć? — pisnął maluch, z ekscytacją podrywając się na równe nogi. — Mogę je zobaczyć? — zapytał, a Byung wygiął usta w zwycięskim uśmiechu.
To było łatwiejsze, niż się spodziewał. Jednak ten wkurwiający pies na coś się przydaje.
— Jasne — odpowiedział, po czym również i on dźwignął się na nogi.
Rozejrzawszy się dookoła, ruszył przed siebie, prowadząc chłopca w kierunku auta. Tym razem zaparkował bliżej niż poprzednio. Gdy byli już w połowie drogi, wyciągnął smycz w kierunku chłopca, który szedł u jego boku.
— Chcesz go poprowadzić? — zapytał, a maluch od razu chwycił smycz w swoje rączki, podskakując ze szczęścia.
Gdy ruszyli przed siebie, Byung wsunął rękę do kieszeni kurtki i wyjął z niej niewielką buteleczkę. Pośpiesznie wylał jej zawartość na chustę, którą ze sobą przyniósł i ostrożnie zbliżył się w stronę chłopca. Szybko chwycił go od tyłu, dociskając nasączoną tkaninę do jego buzi.
— Słodkich snów, Beomie — mruknął mu do ucha, wyginając własne usta w złowieszczy, szeroki uśmiech.
Mały przez chwilę starał się wyszarpać z jego uścisku, ale nie miał szans wygrać z dorosłym mężczyzną. Po kilku wdechach maluch wyraźnie opadł z sił i wiedział, że dzielą go sekundy od tego, by chłopczyk osunął się nieprzytomny w jego ramiona. Zanim to się stało, do jego uszu wkradł się jakiś dziwny, głośny dźwięk przypominający skrzek ptaka i odruchowo uniósł głowę, nieco spłoszony.
— Co do...? — zaczął, gdy nagle wielkie, czarne ptaszysko przeleciało dosłownie nad jego głową, niemal go atakując. — Kurwa! — zaklął, odruchowo puszczając chłopca ze swojego uścisku, a Beomie osunął się na ziemię.
Już chciał unieść dłonie, by zakryć nimi twarz, chroniąc się przed atakiem ptaka, gdy nagle jakieś odziane w czarną skórę ramiona otoczyły jego klatkę piersiową, łapiąc go dokładnie tak samo, jak on chwilę temu swoją ofiarę, jednocześnie dociskając do jego twarzy chustkę nasączoną chloroformem, którą próbował odurzyć chłopca. Szarpał się i szamotał, ale osobnik, który go zaatakował był niezwykle silny i nie był w stanie wyswobodzić się z jego uścisku. Jego powieki stawały się coraz cięższe i czuł, że z każdym kolejnym wdechem opada z sił. Zanim ogarnął go całkowitym mrok, do jego uszu wkradł się niski, męski głos.
— Słodkich snów, Byung — szepnął Kruk wprost do jego ucha.
Po chwili z jego gardła wyrwał się głośny, melodyjny śmiech, stając się ostatnią melodią, która wkradała się do jego uszu Byunga, zanim pochłonął go całkowity mrok.
***
Ayashee:
I jak Wam się podobała przejażdżka?
Jeongguk spędził z Taehyungiem kolejną gorącą noc, ale w końcu nie po to wrócił do życia, by rozkoszować się bliskością młodego policjanta...
Najwyższy czas, by Kruk znowu trochę namieszał...
Jak myślicie, co teraz stanie się z Byungiem? Czy dosięgnie go sprawiedliwość?
Co zrobi nasz przystojny agent Kim, gdy dowie się, że Kruk znowu uderzył?
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top