Wybuch Gniewu
- No dobrze panowie! Walkę piątą uważam za rozpoczętą! - powiadomił ich Hgual, nie dając im zbytnio czasu na pogaduszki, tak jak wszystkim ich poprzednikom.
Oboje jednak wciąż tylko tak stali. Wyjątek zdawał się nawet nie chcieć walczyć, a IRA... On po prostu złapał za swoją maskę wolną ręką i zerwał ją z siebie, by zaraz po tym upuścić ją na ziemię. Teraz właśnie dało się dostrzec jego twarz w pełnej jej okazałości.
- Posłuchaj mnie Wyjątek. Potraktuj to jako zapłatę za wcześniejsze wyleczenie - rzekł mężczyzna, po tym wyrzucając na ziemię również i swój kij, zostając teraz jedynie z maczetą i swą strzelbą - Postanowiłem sobie wcześniej, że pomszczę Sam, zabijając tego, który spowodował jej śmierć.
Nagle dało się tylko odczuć lekki podmuch wiatru, a mężczyzna w niesamowitym tempie pojawił się w loży organizatorów.
- Co do...!?
- Co on tu...!?
Maria i Zalgo zdążyli powiedzieć tylko tyle, gdyż szatyn uderzył obu na tyle szybko i mocno, że udało mu się ich ogłuszyć.
- Hola, hola! - zawołał Hgual, lecz zaraz po tym został nagle złapany za twarz i IRA za pomocą jego głowy przebił się przez sufit tego miejsca, razem odlatując gdzieś z tym pradawnym bytem.
W tym czasie, Henry, który jako jedyny nie oberwał w tym miejscu, po prostu rozejrzał się po dwóch nieśmiertelnych, którzy właśnie zbierali się z podłogi. Zaraz po tym na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek, a on sam usiadł sobie na tronie organizatora tego turnieju.
- No! IRA w takim razie zostaje zdyskwalifikowany! Wyjątek przechodzi do półfinału
W tym samym czasie pracownik demonów z wrzaskiem leciał razem z Hgual'em przed siebie, przy okazji trafiając na każdą możliwą górę po drodze, którą mężczyzna niszczył, ciągle trzymanym przez siebie bytem. W końcu zatrzymał się on i wyrzucił go przed siebie, prosto w ziemię, w której przez to wyrył dość sporą dziurę. Szczerze mówiąc, to zamaskowany organizator, czuł się z lekka zdezorientowany tą sytuacją, jednakże uśmiech mimo wszystko nie znikał mu z twarzy. Wręcz przeciwnie, wciąż się poszerzał. W końcu wstał on z gruzów w których leżał i spojrzał na stojącego niedaleko siebie Jason'a.
- No proszę proszę, w końcu ktoś postanowił się postawić! Kto by pomyślał, że to zajmie ci tak długo! - zaśmiał się, wystawiając przy tym ręce na boki.
- Ma nienawiść do ciebie rosła z godziny na godzinę. Potem już tylko czekałem na okazję, by móc coś ci zrobić - warknął w odpowiedzi IRA, wyjmując przy tym swą maczetę - Jeśli uda mi się ciebie zabić, reszta będzie mogła stąd uciec i przeżyje więcej osób, niż trzy, tak jak oficjalnie planowałeś
- Pfff... Skąd pewność, że uda ci się mnie zabić? - po tych słowach w stronę mężczyzny wystrzelił z ziemi jeden z czarnych łańcuchów.
Szatyn jednak po prostu złapał go, a następnie wyrwał, trzymając go teraz w drugiej ręce. Na jego twarzy ewidentnie było widać wściekłość, co tylko dodawało mu siły, którą w sobie miał. Po wyrzuceniu łańcucha na ziemię, ponownie rzucił się w stronę swego przeciwnika.
- Hohoho!! Niech więc i będzie! Dostarcz mi rozrywki! Specjalnie ograniczę się tylko do ataków fizycznych! - zawołał podekscytowany Hgual, łapiąc przy tym pięść IRY w locie.
Gdy ten tylko się zatrzymał, szybko zamachnął się drugą ręką, w której trzymał swe ostrze i wycelował nim w głowę oponenta. Sama maczeta jednak złamała się na jego głowie w pół, wydając z siebie przy tym nieprzyjemny dla ucha dźwięk.
- Jeśli myślałeś, że to wystarczy, żeby mnie...! - w tym momencie jednak został ponownie złapany za twarz.
Jason'owi udało się wyrwać swoją rękę z uścisku bytu. Następnie przytrzasnął Hguala do ziemi i rzucił nim przed siebie, by ten uderzył w jedno z kolejnych, wielu wzgórz, które się tutaj znajdowały. Gdy tylko go dotknął, z ziemi wystrzeliło wiele łańcuchów różnych długości, z czego wszystkie z nich leciały w stronę szatyna z potężną prędkością. Ten jednak wyskoczył po prostu w górę, łapiąc po drodze jedno z nich. Złapał on za nie i po odbiciu wszystkich pozostałych, zamachnął się nim na samego Hguala. Tutaj jednak poczuł on opór.
- Naprawdę myślisz, że zadziała na mnie moja własna broń!? - zarechotał, wówczas gdy ten zaczął się cofać w jego stronę z niesamowitą prędkością.
IRA był zmuszony puścić dany łańcuch by samemu nie zostać wchłoniętym w dłoń tego bytu, który zaraz po tym sam wyskoczył w stronę człowieka.
- Powiedz mi, ty też szukasz Cudotwórcy prawda!? Tak go zwą w waszym świecie z tego co wiem!! - zawołał szaleńczo, przy tym uderzając swego oponenta na tyle mocno, że ten sam wylądował na jednym z owych wzgórz, kompletnie je dewastując - Dla twojej wiadomości, już raz go kiedyś pokonałem!!
Zaraz po tym pracownik demonów po raz kolejny wymierzył atak. Tym razem uderzył on swego przeciwnika z całej siły w jego brzuch, który przez jego wysokość i tak był trochę wysoko. Zaraz po tym krzycząc przy tym IRA zaczął go po prostu okładać, czując jak gniew zaczyna go coraz bardziej przejmować.
Hgual aż sam był zaskoczony tym co tutaj się działo. Zwykły człowiek był w stanie nim tak poniewierać!? Przecież on był Hgualem! Jednym z piątki, która była w rankingu zaraz po samym oryginalnym kreatorze! To właśnie ona była stworzona by go bronić, a tutaj pojawia się śmiertelnik, któremu udaje się utrzymać tempa, tylko dlatego, że ograniczył się do ataków fizycznych!?
- Dość tego!! - krzyknął zaraz po tym, jak po raz kolejny otrzymał solidny cios w policzek.
W tym momencie wokół IRY owinęło się wiele łańcuchów naraz, które przy tym uniemożliwiały mu jakikolwiek ruch. Upadł on na ziemię i mimo poważnych prób wydostania się, nie udawało mu się ich poluzować. Byt w tym czasie zaczął powoli do niego podchodzić, przy tym lekko chichocząc.
- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Nie dziwota, że te całe wasze demony wybrały ciebie do swojej brudnej roboty - stwierdził, kładąc przy tym nogę na jego głowie - Wiedz jednak, że gdybym tylko chciał, mógłbym sprawić, że cały ten wymiar, razem z wami tu wszystkimi zniknąłby w ułamku sekundy. Takie opieranie się, nie jest więc za dobrym pomysłem, nie sądzisz? Heh!
- Może i ty tak uważasz... Ale my, ludzie... Zawsze walczymy o swoje i nigdy się nie poddajemy! - po tych słowach, wokół niego zaczęło się robić coraz goręcej, aż powietrze w okolicy wydawało się deformować - Wiesz... Zdradzę ci tajemnice Hgual - zaczął mówić dalej IRA, wówczas gdy zamknął swe oczy - Jestem prawdopodobnie jedynym z tej gromady, która zawarła pakt z demonami, która potrafi w pełni panować nad swoimi mocami - gdy skończył to zdanie, otworzył ponownie swe oczy, a one były całe białe.
Łańcuchy którymi był owinięty, natychmiast się oderwały, a aura go otaczająca, wręcz zmusiła jego przeciwnika, by ten się lekko cofnął.
- Co do cholery... Jakim cudem śmiertelnik wszedł na tak wysoki poziom!? - widać było, że byt nie mógł się nadziwić tym faktem.
IRA jednak mu już nie odpowiedział. Po prostu poleciał w jego stronę i ponownie zaczął go okładać. Tym razem jednak był znacznie szybszy i silniejszy. Co chwilę rzucał swym przeciwnikiem w pobliskie wzniesienia, po czym podlatywał do niego i kontynuował dalej swą potyczkę, niszcząc przy tym cały krajobraz dookoła. W końcu złapał on go za rękę i przytrzasnął do ziemi, wykręcając mu ją przy tym.
- Czy to wszystko co potrafi Bóg!? - krzyknął wściekle, wręcz demonicznym głosem, zaczynając drugą ręką okładać go pogłowie na tyle mocno, że oboje zapadali się coraz bardziej pod ziemię.
Nagle jednak byt postanowił odpowiedzieć atakiem na atak. Odbił się on od ziemi, zrzucając przy tym przeciwnika ze swych pleców i nasłał na niego setki, przeróżnych łańcuchów, przy tym nasyłając na niego również i wiele różnych odłamków skał, które znajdowały się dookoła, by te ze wszystkich stron atakowały Jason'a.
Ten jednak wydarł się tylko bardzo mocno, powodując przy tym falę uderzeniową, która rozniosła się dookoła, odbijając przy tym każdy nasłany w jego stronę atak. Gdy tylko skończył, pojawił się tuż za Hgualem z niesłychaną szybkością, złapał go za kark i przywalił nim o ziemię, powodując przy tym wielki wybuch, który zmienił najbliższe kilkadziesiąt metrów w gruzy. Byt jednak nie był taki cienki, by dać się pokonać czymś takim. Zniknął więc nagle i pojawił się gdzieś wysoko w powietrzu.
- Tak chcesz się zabawiać!? Zobaczymy w takim razie co powiesz... - przy tym wysłał on w stronę nieba jeden ze swych łańcuchów, który wystrzelił mu z dłoni - NA TO!! - dodał, wówczas gdy na ziemię zaczął spadać ogromny meteoryt, wielkości Ziemskiego księżyca.
Jason jednak odbił się tylko od ziemi, by wystrzelić się w stronę spadającego obiektu. Gdy był już przy nim, uderzył go z całej siły, sprawiając przy tym, że ten zaczął powoli rozpadać się na kawałki. Natomiast z jego drugiej strony pojawiła się ogromna fala uderzeniowa, która rozwiała wszystkie chmury, jakie były tylko widoczne na niebie. Po krótkiej chwili mężczyzna przebił się przez ciało niebieskie i zaczął ponownie lecieć w stronę tego, którego chciał zabić. Hgual jednak tym razem owinął go swym łańcuchem i zaczął kręcić się w kółko, zapewniając przy tym IRZE coś na styl karuzeli. Jednakże gdy tylko osiągnął on odpowiednią prędkość, byt wymierzył nim o ziemię, po raz kolejny powodując na niej takie uderzenie, że najbliższy obszar zniszczył się tylko jeszcze bardziej.
- Zapewniasz mi jak na razie najlepszą rozrywkę jaką miałem od siedmiu trylionów lat!! - zarechotał, po czym sam zaczął lecieć w jego stronę - Jestem pod wrażeniem! Gdybyśmy byli w normalnym wymiarze, już dawno nie wytrzymałby takiej presji wiążącej się z zbiciem dwóch wielkich sił!!
- ZAMKNIJ SIĘ!! - wydarł się w jego stronę demonicznym tonem IRA, przy tym rzucając w niego jakimś wielkim głazem, który poleciał z tak wielką prędkością, że Hgual nie był w stanie go uniknąć i ten roztrzaskał się na nim.
Zaraz po tym jednak, pojawił się on tuż za nim, trzymając przy tym Jasona za ramiona, w dośc rozluźniony sposób.
- Nie pozwoliłeś mi dokończyć - szepnął on z uśmiechem na twarzy, sprawiając przy tym, że mężczyzna nagle zwymiotował na ziemię krwią - A chciałem jeszcze dodać, że nie po to tutaj przybyłem. Jeśli zniszczymy za dużo terenu, to nie będę miał w ogóle miejsca do zajęcia się prawdziwym powodem dla którego tu jestem
- P-Po cholerę tu jesteś w takim razie, jak nie dla czystej zabawy z obserwowania, jak się zabijają - warknął w jego stronę człowiek, który nie był w stanie się praktycznie ruszyć, mógł tylko drgać.
- Cóż, to tylko efekt uboczny. Otóż chcę tutaj zwabić Cudotwórcę, by móc osobiście go zabić za to co mi kiedyś zrobił. A teraz dobranoc. Jak trafisz do zaświatów, nie zapomnij się pochwalić, że pochwalił cię sam wielki Hgual, z pewnością to docenią. Lituję się nad tobą i twoja dusza nie utknie tutaj na wieki. Doceń to, ponieważ gdyby były tak jeszcze z trzy osoby o mocy podobnej do twojej, które mogłyby ci pomóc, udałoby wam się może nawet mnie zabić - po tych słowach skręcił on mu kark, odwracając przy tym jego głowę o sto osiemdziesiąt stopni.
Gdy jego ciało już uderzyło o ziemię, byt przeciągnął się lekko, a następnie otrzepał z kurzu, który zdążył się na nim uzbierać.
- No cóż, to było ciekawe - zachichotał, po czym zniknął, by pojawić się z powrotem na swej arenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top