Przygotowania do Finału
Zostały zaledwie trzy osoby. Puppeteer, Harry Kanibal oraz Wyjątek. Duch, zwykły człowiek oraz wynik eksperymentów. Całe te spore pomieszczenia, gdzie znajdowało się wiele łóżek, wiele stołów z jedzeniem, wydawały się po prostu depresyjnie puste. Cała trójka więc czuła się dość nieswojo z tego powodu. Każdy siedział osobno i zajmował się swoimi sprawami. Harry pierwszy raz od dawna postanowił pójść spać, by móc w pełni zregenerować swe siły, Puppeteer jadł co tylko mógł, by odzyskać energię, jaką zmarnował podczas walki z Ally, a Wyjątek po prostu przechadzał się bezcelowo po całej przestrzeni, jaką tylko mieli dla siebie.
"Harry Kanibal oraz Puppeteer. Cóż, z pewnością mają trochę więcej doświadczenia niż ja, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że moje dwie pierwsze walki przeszedłem bez żadnych trudności, a dwie następne mnie ominęły. Można więc powiedzieć, że cudem dostałem się do tego finału. Nie mogę zmarnować tego, czym obdarował mnie los. Muszę przecież wskrzesić Matrix oraz Fox. Dlatego tutaj jestem" myślał właściciel schroniska, patrząc się na ducha, który aktualnie popijał kawę.
"Wyjątek i Harry Kanibal. Eeech... Jeden z nich to zwykły człowiek, który po prostu ma farta, że nie dostaje mocnych obrażeń, ale mimo wszystko, co nieco potrafi. W końcu pokonał Dante i Nemesis. Drugi z nich natomiast... Z tego co widziałem, to posiada samoregenerację. W końcu Hgual sprawił, że ten wybuchł i się pozbierał i w dodatku, jak Fox wbiła mu nóż w klatkę piersiową, to nic się mu nie stało. Mam nadzieję, że ma jakiś słaby punkt, a nie, że trzeba w niego napieprzać do momentu, aż się nie zmęczy" stwierdził w głowie lalkarz, zauważając, że jest własnie obserwowany przez blondyna.
W całym tym miejscu panowała kompletna cisza. Jedyna co dało się usłyszeć, to kroki i odgłosy jedzenia. Nikt nic nie mówił, nikt się nie kłócił. Była to dość depresyjna sytuacja.
~
Minęły już jakieś trzy godziny, odkąd dana trójka została wypuszczona, by odpocząć. W tym momencie Harry już nie spał i po prostu siedział w łazience, jeszcze raz czytając list, jaki otrzymał od Vec'a. W końcu była to jego ostatnia wiadomość. Jego ostatnia wola.
- O, witaj Harry, ciebie to dawno nie widziałem - chłopak usłyszał nagle aż nazbyt znajomy mu głos.
Gdy tylko podniósł wzrok w jego stronę, dostrzegł on, że w lustrze, zamiast jego odbicia, znajduje się Henry, z dość rozsądnym wyrazem twarzy. Gdy Kanibal tylko go dostrzegł, od razu wstał z ziemi, czując gniew na sam jego widok.
- Czego chcesz? - warknął w jego stronę, dając mu tym samym do zrozumienia, że raczej nie chce z nim rozmawiać.
- Spokojnie Harry. Czekałem na odpowiedni moment, by móc z tobą pogadać. Na poprzedniej przerwie niestety nie mogłem, bo musiałem coś załatwić z Hgual'em
- No właśnie o to mi chodzi Henry. Co to miało znaczyć, że nagle sobie zawierasz umowy z kimś takim? Mieliśmy przecież plan. Ale w sumie, to mogłem się po tobie spodziewać, że nas zdradzisz
- Widzisz jak ty mnie dobrze znasz - skomentował to blondyn, widocznie już lekko znudzony słuchaniem tych żali - Tak czy inaczej, chciałem ci wytłumaczyć co się właściwie wydarzyło. W końcu podczas finału, może ci się to przydać
- Czemu teraz miałbym ci ufać? Po tym co zrobiłeś
- Nie chcesz to mnie nie słuchaj, ja i tak powiem swoje. Posłuchaj Harry, jesteś mądrym chłopcem, więc nawet jakbyś chciał mnie teraz zabić, a na moje szczęście nie możesz w tym momencie, to i tak byś mnie wysłuchał
- Ugh... Dobra, mów czego chcesz
- No dobrze, dziękuję. Otóż zacznijmy od tego, o co w ogóle poszło między mną a tym gościem. Nie chcę do niego mówić Hgual, ponieważ to nie jest jego prawdziwe imię. On i inni jego typu, po prostu nie posiadają imion i sobie je ewentualnie wymyślają, jak potrzebują ich użyć
- A ta informacja to mi do czego?
- Ciekawostka. Tak czy inaczej, musiałem z nim zawrzeć umowę z dwóch powodów. Otóż pierwszym z nich, była możliwość obserwowania wszystkiego zza kulis i poznania tamtej trójki trochę bliżej, a drugim...
- To, że w ten sposób nie musiałeś ryzykować swoim życiem. Puppeteer by cię rozmiótł, gdyby wasza walka się odbyła
- Właśnie dlatego musiałem uciekać - westchnął blondyn, który w sumie to lubił fakt, że jak on zazwyczaj przewiduje myśli rozmówcy, tak raz udało się to komuś innemu - No to tak. Mam dla ciebie kilka porad co do finału. Znam Wyjątka i Puppeteer'a, więc wiem, że nie powinni ci sprawić zbytniego problemu w walce. Problemem będzie jednak ich witalność. Gdyż jak wiesz, Puppeter jest duchem, a ten drugi jest praktycznie nieśmiertelny, a raczej nie posiadasz przy sobie przenośnej zamrażarki, żeby go w niej zamknąć
- No niczego nowego mi nie powiedziałeś. Ale jeśli oboje skupią się na mnie, to raczej moje szanse spadną dość mocno
- No właśnie Harry. No właśnie
- Czemu w ogóle starasz się mi pomóc Henry?
- Cóż Harry... Jesteśmy przecież partnerami, nie pamiętasz? Gdybyśmy nie pracowali wspólnie, oboje już byśmy dawno nie żyli. Chyba pamiętasz przecież komu zawdzięczasz swoje dwa największe atuty?
- Tamtej złośliwej wiedźmie
- No a kto cię na nią nasłał? No własnie
~
Do końca odpoczynku pozostało już zaledwie pół godziny. To właśnie w tym momencie, już każdy z tych, którym udało się przetrwać, czuł się tak spięty, że było to powoli trudne do zniesienia. Wyjątek zamknął się w łazience, Harry pił już trzecią kawę, a Puppeteer, o dziwo był z nich najspokojniejszy. W pewnym momencie po prostu podszedł on do długowłosego zabójcy na zlecenie i usiadł obok niego.
- Witaj. Harry, prawda?
- Ta. Czego chcesz? - dość oschle zapytał się go Kanibal.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - stwierdził mężczyzna, biorąc przy tym ze stołu jakieś ciastko i szybko je zjadając - Połączymy siły przeciwko tamtemu drugiemu. Ma on dość sporą żywotność, dlatego szybciej go załatwimy, jeśli będziemy działać wspólnie. Bo jeśli skupimy się na sobie nawzajem, to nic z tego nie będzie i wykorzysta okazje. Nawet jeśli potem któryś z nas zostanie sam przeciwko niemu, to nie sądzę, by udało nam się zadać mu aż tyle obrażeń, by go to zabolało
- To co mówisz ma sens - rzekł zimnym tonem Harry, zaraz po odstawieniu pustego kubka - Ale czego chcesz w zamian za taką umowę?
- No cóż. Powiedzmy wprost, oboje chcemy przeżyć no nie? Dlatego umowa jest taka. Ten który wygra, wskrzesi drugiego, a drugie miejsce będzie mógł sobie wybrać. Jeśli ja więc wygram, wskrzeszę ciebie i pewnie Jason'a. Co ty więc na to?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top