Koniec Turnieju

  Po krótkiej chwili mężczyzna, który przed chwilą się pojawił, zaczął powoli upadać w dół, by na końcu wylądować z gracją na ziemi. Teraz dopiero dało się dostrzec, że trzymał on kogoś na rękach. Po bliższym przyjrzeniu się, dało się ją rozpoznać. Było to martwe ciało Cindy.

  - Cudotwórca? Pierwsze słyszę - rzekł Puppeteer, który nie do końca zrozumiał odpowiedź Harry'ego.

  - Cicho bądź - polecił mu Kanibal, patrząc się na nieznajomego z purpurowym garniturze.

  Bez słowa położył on ciało zielonoskórej na podłożu, a następnie dotknął ją lekko w czoło. To właśnie wtedy dało się dostrzec, jak coś zaczyna się zmieniać. Jej skóra nie była już tak blada, a ona sama zaczęła oddychać. Po krótkiej chwili delikatnie otworzyła oczy i wpierw nie mogąc przyzwyczaić się z powrotem do światła, po zaledwie kilku sekundach zdała sobie sprawę z tego co się stało.

  - Panie Cudotwórco! - zawołała, rzucając mu się na szyję - Wiedziałam, że mnie pan znajdzie!

  - Spokojnie Cindy, spokojnie - odpowiedział jej ciepłym, wręcz ojcowskim tonem, po czym odwzajemnił uścisk.

  Po krótkiej chwili puścił ją w końcu, a następnie wstał z ziemi i spojrzał na pozostałą dwójkę, znajdującą się na tej arenie.

  - Tylko wy przetrwaliście? - zapytał się ich, a następnie westchnął - Wybaczcie, że tak długo zajęło mi dostrzeżenie tego co się działo

  - Cudotwórca!! - zawołał nagle Hgual, zeskakując przy tym ze swojej loży i gładko lądując na ziemi - To tak na ciebie mówią w tych stronach, prawda!?

  - Owszem - odrzekł mu mężczyzna w garniturze, już bez krztyny ciepła w swym głosie - A ty jakie imię sobie tym razem wybrałeś?

  - Hgual! Wiesz, pasuje do mnie chyba, nie sądzisz? - zachichotał, widocznie zadowolony z tego, jaki obrót przybrały sprawy - Co tak długo? Myślałem, że od razu zdasz sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak! Albo po prostu nie mogłeś znaleźć tego wymiaru, który ja byłem w stanie namierzyć w kilka sekund!?

  - Byłem trochę zajęty. Dopiero gdy wróciłem do domu i ujrzałem tam martwe ciało Cindy, której nie mogłem po prostu wskrzesić, stwierdziłem, że coś jest nie tak. Od tamtej pory szukałem wymiaru, w którym jej dusza mogłaby zostać uwięziona - wytłumaczył to spokojnie - Dopiero niedawno wstąpiłem do wspólnych zaświatów, gdzie spotkałem duszę pewnego człowieka o imieniu IRA. To on mi powiedział, że za tym wszystkim stałeś ty. Potem wystarczyło już tylko znaleźć ten wymiar 

  W tym samym czasie, w loży organizatorów, Zalgo, Henry i Maria obserwowali z góry wszystko co się tam działo. 

  - Cholera jasna, nie spieszyło mu się zbytnio - skomentował do arcydemon, widocznie zirytowany.

  - Kto to w ogóle jest? - spytała się ich żniwiarka, która jako jedyna, nie wiedziała, kim była ta nowa postać.

  - W naszym świecie mówią na niego Cudotwórca. Jest bytem podobnym do Hguala - odpowiedział jej blondyn, który jako jedyny z nich nie czuł żadnego stresu przez to wszystko.

  - Jest jednym z pięciu, tak jak Hgual. Przynajmniej kiedyś ich było pięciu - dodał do tego władca piekieł, przyglądając się temu wszystkiemu, czując się trochę spięty.

  Teraz Cudotwórca i Hgual po prostu stali na przeciw siebie w ciszy. Cindy ukryła się za Harrym, przestraszona tej energii, która z obu z nich emitowała. Sama ich obecność zmieniała bardzo dużo. Ciśnienie było zupełnie inne, ciężko było im oddychać, a na dodatek sama ich aura, wręcz nie pozwalała im się ruszać.

  - Harry, Puppeteer... Zabierzcie stąd Cindy i uciekajcie do waszego świata. To nie jest miejsce dla was

  - Ale co z naszym życzeniem!? - oburzył się duch, zirytowany, że teraz okazało się, że to wszystko miało pójść na marne.

  - Wygrany miał mieć możliwość wskrzeszenia dwóch wybranych przez siebie osób - wytłumaczył szybko Harry, który czuł się dość nieswojo, wiedząc, że najpewniej nie będzie mógł teraz już spełnić swej obietnicy.

  - Nie martwcie się. Jeżeli mi się uda, to wszyscy wrócą do domu - po tych słowach, nieznajomy zrzucił z siebie marynarkę, która następnie opadła na ziemię - No dobrze. To sprawa pomiędzy naszą dwójką

  - Nareszcie! Nawet nie wiesz ile na to czekałem!! - zawołał drugi z nich, czując niesamowitą ekscytację  na samą myśl zmierzenia się po raz kolejny, z jego rywalem.

  W tym samym momencie tuż za obecną tutaj trójką otworzył się jakiś dziwaczny, ciemny portal, po którego drugiej stronie dało się dostrzec jakiś las, który najprawdopodobniej znajdował się właśnie na Ziemi. Zalgo i Maria  również zareagowali dość mocno, gdy to tylko zobaczyli, jednakże tylko Henry coś zrobił. Mianowicie wziął on rozbieg i wyskoczył z danej loży.

  - Życzę wam więc powodzenia! - powiedział pozostałej dwójce, po czym wylądował  na ziemi, prawie się przy tym przewracając - Dobra Harry, spadamy stąd! - powiadomił go, a następnie wbiegł na niego, wręcz wrzucając go do środka.

  Zaraz po tym również i Puppeteer złapał za Cindy i wskoczył razem z nią przez to przejście, które zaraz po tym się zamknęło, pozostawiając w tym wymiarze, już tylko cztery osoby. Cudotwórcę, Hgual'a, Zalgo oraz Marię. 

  - Henry. Dlaczego mnie to nie dziwi - skomentował to mężczyzna, który teraz ubrany był już tylko w swą maskę, rękawiczki, kamizelkę, koszulę i spodnie.

  - Powiedz mi, czy aby przypadkiem nie wzrosłeś trochę w siłę w międzyczasie!? 

  - Pewnie po prostu lepiej wykorzystałem pojawienie się nowej linii czasowej niż ty - odpowiedział mu, niemalże nienawistnym głosem.

  - Lepiej niż ja? Lepiej niż ja!? Nie rozśmieszaj mnie!? A myślisz, że jakim sposobem uciekłem z tamtego więzienia!? Myślisz, że jak uciekłem z tego miejsca w którym mnie zamknęliście razem z tamtą wiedźmą!? Myślisz, że jak uciekłem z oryginalnej linii czasowej!? Otóż ta nowa posłużyła mi jako most! HAHAHA!! - zaraz po tych słowach, zaczął szaleńczo się śmiać, widocznie tracąc już powoli cierpliwość.

  - Więc to tak... Mogłem się tego spodziewać - skomentował to Cudotwórca, po czym poprawił swoje rękawiczki - W takim razie trzeba to będzie w końcu rozwiązać raz i na zawsze

~

  W tym samym czasie Puppeteer, Harry, Henry oraz Cindy wypadli właśnie z portalu, na jego drugim końcu, a mianowicie w jednym z lasów, znajdujących się z powrotem na Ziemi. Udało się więc im uciec z tamtego strasznego miejsca. Dwójka wojowników była jednak wciąż wykończona, potworzyca mocno zdezorientowana, a jedynie blondyn wydawał się zdawać sprawę z tego, co się do końca stało.

  - No dobrze. W takim razie skoro udało nam się uciec, to można by to chyba uznać za happy end? - stwierdził, wsadzając przy tym rękę pod bluzę, a następnie wyciągając z niej swoją maskę, którą następnie włączył i spojrzał na nią - Nova? Jesteś tam?

  - Ugh... Jestem, jestem - odpowiedział mu jakiś robotyczny, dziewczęcy głos, brzmiący na bardzo mocno zdezorientowany - Dlaczego tak długo byłam wyłączona...?

  - Niestety nie mogłem korzystać z maski. Proszę cię namierz dla nas lokalizację i powiedz mi, gdzie jesteśmy

  - Do kogo ty mówisz? - jęknął z ziemi szary duch, który nie miał teraz nawet siły, by z niej wstać.

  - Do sztucznej inteligencji - odpowiedział mu spokojnym tonem.

  - Kanada. Hrabstwo Haliburton 

  - Dzięki. A teraz wybacz, ale znowu muszę cię wyłączyć, bo nie mam jak doładować energię do tej maski - po tych słowach, bez słowa wyłączył swą zakrycie twarzy, a następnie schował je z powrotem pod swą maskę - No dobrze. W takim razie musimy teraz po prostu wyjść z tego lasu i tyle

  - Nie powinniśmy czekać na pana Cudotwórcę? - zapytała się go, lekko zaniepokojona dziewczynka.

  - Nie wiemy nawet, czy uda mu się pokonać Hguala, więc nie ma na co czekać

  - W takim razie nie ma sensu uciekać, bo znajdzie nas wszędzie - westchnął Puppeteer, wciąż nie wstając z ziemi.

  - Nie obchodzimy Hguala. Porwał nas wszystkich tylko po to, by jakoś przyzwać do siebie Cudotwórcę. Kiedy więc z nim skończy, da nam spokój - po tych słowach, blondyn spojrzał na siedzącego na ziemi i opartego o jedno z drzew Kanibala - A ty Harry? Zgadzasz się ze mną, czy tak jak ta dwójka wolisz tutaj siedzieć?

  Długowłosy nie odpowiedział. Nie wstał jednak z miejsca, więc jego brak reakcji, wskazywał na to, że zapewne woli tu zostać, by upewnić się, jakie w końcu będzie zakończenie tej opowieści. Ciągle pamiętał on o swej obietnicy, że wskrzesi Futurę i za jej pomocą uratuje innych. Kiedy jednak teraz powrócił Cudotwórca, była szansa na to, że to on zrobi to za niego i to nawet bez niej. Pytanie jednak brzmiało, czy mu się to w ogóle uda, czy nie?

~

  Minęło od tamtego momentu kilka godzin. Cała czwórka ciągle przesiadywała w tym lesie, odzyskując siły i zastanawiając się co w ogóle powinni teraz robić. Żadne z nich nie miało pojęcia, jak długo będą musieli czekać, lub czy w ogóle czeka ich szczęśliwe zakończenie. Nagle jednak wydarzyło się coś, co sprawiło, że każdy z nich wpadł w tryb gotowości. Nagle usłyszeli oni jakiś szelest. Nie wiadomo więc było, czy to jakiś człowiek, zwierzę, czy może wróg. Szybko się jednak okazało, że zza jednego z drzew wyszedł Cudotwórca, obok którego stała teraz Maria, wyglądająca na dość zszokowaną. Zupełnie tak, jakby zobaczyła coś, czego nie zapomni do końca życia.

  - Co tam się stało? - wyskoczył szybko z pytaniem Puppeteer.

  - To co stać się powinno - odpowiedział im mężczyzna w purpurowym garniturze, zatrzymując się tuż przy nich - Nie byłem w stanie pokonać Hguala. Byłem więc zmuszony poświęcić zarówno siebie, jak i wiele niewinnych istnień

  - Co...? - zapytała się, dość zdziwiona tym Cindy - Ale jak to...? Co to znaczy...?

  - Musiałem powtórzyć to, co kiedyś zrobiliśmy z innymi. Stworzyłem nową linię czasową, już czwartą. Następnie dyskretnie stworzyłem swojego klona, z ograniczoną mocą, którym właśnie jestem teraz, by Hgual nie był w stanie go wyczuć, zajęty mym oryginałem. Kiedy więc tamta dwójka przeniosła się do czwartej linii, ode mnie już zależało tylko odcięcie jej dostępu do całej reszty. Zupełnie tak jak to było z pierwszą linią czasową - wyjaśnił on na spokojnie, opierając się przy tym o jedno z drzew - O tamtą arenę się nie martwcie. Już nigdy tam nie powrócicie. Cały wymiar został zniszczony przez walkę tej dwójki

  - Ale jak to zniszczony? - oburzył się Harry, wstając z ziemi i podchodząc do niego, zatrzymując się dopiero jakieś pół metra od niego - A co z całą resztą? Co z duszami tych, którzy tam pozostali?

  - Wrócili do swych ciał... Po śmierci ich ciała były wysyłane tam skąd Hgual ich wziął... Po zniszczeniu ich klatki, którym był ten wymiar, wrócili do swoich pojemników... - odpowiedziała mu Maria, która ciągle wyglądała jakby była w szoku - Tyle... Tyle istnień... Nawet dla mnie to za dużo...

  - Spokojnie Mario. Po prostu żyj tak jak wcześniej, gdy nawet nie wiedziałaś, o tym, że istnieją inne linie czasowe - uspokoił ją Cudotwórca, po czym spojrzał na całą resztę.

  - A co z Zalgo? I czy twój oryginał cały czas walczy z Hgual'em w tamtej nowej linii? - odezwał się w końcu Henry, który wiedział, że tamten arcydemon, również nie należał do najsympatyczniejszych osób.

  - Musiałem się nim zająć i zamknąć go z powrotem w jego szklanym pałacu, by nie wyrządził więcej szkód, niż już ten świat  doznał. A co do drugiej sprawy... To tak. Najpewniej mój oryginał, cały czas stara się go pokonać. Mnóstwo niewinnych istnień straci życie, wiele wymiarów zostanie zniszczonych... Jednakże nawet, jeśli mu się uda, nie będzie on w stanie do nas już wrócić. Nie ma już stamtąd powrotu 

 - Czyli co? - odezwał się Puppeteer, widocznie czując się już lekko rozluźniony wiedząc to wszystko - Wszystko jest tak jak było? Każdy wrócił na swoje miejsce i wracamy do starego życia - westchnął, po czym spojrzał z lekkim zażenowaniem w stronę żniwiarki - To w takim razie jak skorzystam z okazji i będę się stąd zwijał. Sorry Maria, może następnym razem! - po tych słowach po prostu zniknął, niczym duch, jakim zresztą był.

  - Hmm... Skoro wszystko jest tak jak dawniej... Czy inni również posiadają wspomnienia z tego turnieju? - zapytał się w końcu Harry, w sumie to samemu nie wiedząc, czy byłoby to dobre, czy złe.

  - Owszem. Stwierdziłem, że takie doświadczenie mogło wpłynąć na niektórych z was i przez to dojrzeliście. Nie odebrałem więc nikomu ich wspomnieć z turnieju - odpowiedział mu mężczyzna w garniturze, a następnie podszedł do Cindy i wystawił w jej stronę rękę, a ta zaraz po tym, go za nią złapała - Życzę więc waszej dwójce powodzenia w dalszych działaniach - powiedział on w stronę pozostałych dwóch chłopaków, a następnie zniknął wraz z dziewczynką.

  Oboje rozejrzeli się dookoła siebie i dostrzegli, że nie Marii również już tutaj nie było. Pewnie postanowiła ścigać Puppeteera, albo wróciła do zaświatów, gdzie zresztą było jej miejsce. 

  - No cóż. Trzeba więc jakoś wrócić do domu - stwierdził Henry, po czym razem z długowłosym, zaczęli powoli iść przed siebie, by wyjść z tego lasu do jakiejś cywilizacji. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top