Irytująca Mucha

  Oboje stali więc już na dole, na arenie. Miyu Michiko oraz Ben Drowned. Para, której walka nosiła numer dwudziesty pierwszy. Nie znali się nawzajem, więc żadne z nich nie widziało zbytniego problemu, by zabić to drugie. Socjopatka, która w wieku siedemnastu lat spowodowała masakrę w swojej szkole oraz zatopiony chłopiec, którego duch zachęca ludzi do samobójstwa. 

~

  W tym samym czasie na widowni, Hoodie postanowił uzupełnić trochę informacji. Musiał więc zostawić Toby'ego samego z Kate. Dobrze, że chociaż ona przeżyła, by móc się nim zająć. Po chwili chodzenia po widowni dotarł on więc na miejsce, w którym chciał się znaleźć. Stał teraz obok siedzących na jednej z ławek Horoskopa i Yumi Miyuki. 

  - Czego? - zapytał się go oschle Edward.

  - Ta na dole... Jest z wami w grupie, prawda? 

  - N-No można tak to nazwać - odpowiedziała mu nieśmiało Japonka, odwracając przy tym wzrok.

  - Powiecie mi coś na jej temat? Chciałbym wiedzieć, czy ma jakieś szanse z Benem - wyjaśnił swoje motywy, starając się brzmieć w miarę uprzejmie, by ci nic nie podejrzewali, siadając obok czarnowłosego chłopaka.

  - Wystarczy, że ci odpowiem, że z pewnością nie jest ona bez szans. Nieważne co potrafi ten cały Ben - odpowiedział mu Rosjanin, spokojnie patrząc się teraz w dół na rozwój wydarzeń.

  "Czyli mocna?" zapytał się sam siebie Brian, zmierzając wzrokiem w to samo miejsce "Może i nie wygląda, ale faktycznie... w jej spojrzeniu jest coś niepokojącego"

~

  Dziewczyna stała tak, mając już gotową rękę, do złapania za swój nóż. Już wystarczająco długo czekała na swoją kolej, a teraz znowu musiała oczekiwać, na sygnał rozpoczęcia tej właśnie potyczki. Po prostu to lubiła. 

  - Zanim rozpocznie się ta bitka, powiedz mi kurduplu... Jak reagujesz na ból?

  - Że jak ty mnie przed chwilą nazwałaś? - zapytał się, widocznie poirytowany z powodu tego przezwiska - Nie powinnaś była tego robić!

  - Pff... Typowe dziecko, nawet nie odpowie na pytanie - skomentowała to, nawet nie czując z tego powodu jakiegoś zażenowania.

  - Proszę państwa! Walkę dwudziestą drugą... uważam za rozpoczętą! - zawołał nagle Hgual, widocznie lekko zafascynowany ową dziewczyną.

  "Sadystka, która jedyne o czym myśli, to by kogoś skrzywdzić... Toż to bratnia dusza!" skomentował to w myślach, cicho przy tym chichocząc.

  W tym samym czasie Miyu szybko złapała za rączkę od swego noża, po czym obracając go w dłoni zaczęła szybko biec w stronę swojego przeciwnika. Była zaskakująco szybka jak na człowieka, co trochę zdezorientowało blondyna. Nie minęły nawet trzy sekundy, gdy ta była już przy nim. Widać chciała zakończyć to szybko. Chłopak jednak postanowił nie dawać tak łatwo za wygraną i po prostu wyleciał w górę, tym samym wychodząc poza jej zasięg. Dziewczyna wbiegła więc w pustą przestrzeń, zamachując się przy tym swym ostrzem na powietrze.

  - Hej! Co to ma znaczyć!? - krzyknęła w jego stronę poirytowana.

  - Jak to co? Unik zrobiłem

  - To może chociaż stań tak bym cię mogła trafić palancie! 

  - Nie ma mowy! Stąd cię załatwię! - zawołał widocznie zadowolony ze swojego planu, by wyjść poza jej zasięg.

  Wówczas, gdy ten chciał już wykonać jakiś ruch, nagle dostrzegł lecący w jego stronę z dość sporą prędkością nóż. W ostatniej chwili odchylił się w bok i tak robiąc to na tyle wolno, że jego policzek został lekko przecięty. Złapał on się za niego, czując ból z tego powodu.

  - Kurde! Co to miało być!? - pisnął zdenerwowany na nią.

  Gdy jednak na nią spojrzał, dostrzegł, jak ta nagle leciała w jego stronę. 

  "Że co!? Ona potrafi latać!?" zszokował się, szybko odlatując w bok, wówczas gdy Japonka właśnie przeleciała drugim nożem, po miejscu gdzie jeszcze przed chwilą był.

 Zaraz po tym opadła na ziemię, lądując przy tym zaskakując zgrabnie. Teraz dopiero Ben zdał sobie sprawę z tego, że ona po prostu skoczyła. Było to dość zaskakujące, ponieważ był on co najmniej cztery metry nad ziemią. 

  - Nie myśl sobie, że jestem zwykłym człowiekiem kurduplu - syknęła w jego stronę, patrząc się na niego spode łba.

  - Ugh... Mówiłem ci chyba, być tak do mnie nie mówiła!

  - Bo co? Zabijesz mnie kurduplu? - widać było, że na tym etapie to ona go po prostu prowokuje.

  - Mam tego dość! - zawołał w gniewie, po czym zaczął lecieć w jej stronę.

  Miyu tylko uśmiechnęła się lekko, wówczas gdy odskoczyła lekko w bok i ponownie ciachnęła go swą bronią. Jak się okazało, udało jej się tym razem przeciąć jego ramię. 

  - Fuck! - krzyknął, uderzając o ziemię, tracąc równowagę przez ból, który teraz poczuł.

  - Pff... Jak ta irytująca mucha, nie uważasz? Raz się ją trafi, to potem ma problemy z lataniem - zachichotała, obracając nóż w dłoni.

  - Ch-Cholera... - stęknął, próbując ponownie się unieść.

  "Damnit... To wszystko przez to, że nie umiem walczyć. Moim najlepszym w świecie realnym jest tylko latanie i denerwowanie innych. Normalnego człowieka, bym jeszcze pokonał, ale ona chyba w ogóle nie jest człowiekiem!" narzekał na tą sytuację w myślach, zerkając przy tym za siebie na tą właśnie dziewczynę.

  Szła ona powoli w jego stronę z sadystycznym uśmiechem na twarzy. Już wystarczająco długo czekała na zabicie kogoś. Zwykłe patrzenie na umieranie innych jej nie wystarczyło. Musiała tego zaznać sama.

  - I co tam kurduplu? Czyżby jednak muszka złamała sobie skrzydełko? - zażartowała sobie, kończąc w końcu obracanie nożem w dłoni.

  - Zamknij się w końcu - wycedził przez zęby, trzymając się obolały za dość sporą ranę na ramieniu.

  - Nie myślałeś chyba, że ten turniej jest zabawą, prawda? Tu są walki na śmierć i życie - mówiąc to na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech - W każdej chwili możesz umrzeć. Możesz również zabijać innych bez żadnych konsekwencji! Ach! - mówiąc to na głos, zdając sobie przy okazji z tego sprawę, zaczęła ona czuć ekstazę jaka się dla niej z tym wiązała - Ach tak mnie ta myśl podnieca! Żeby móc w końcu poprzecinać kilka robaków takich jak ty! Ahahaha! 

  - Ugh... Naprawdę dziwne rzeczy cię jarają - stwierdził, wstając w końcu na równe nogi.

  - Nawet nie masz pojęcia! - zawołała cała wręcz czerwona na twarzy, wówczas gdy jej oczy i ogólnie cała głowa zaczęły drgać - Teraz pozwól mi to poczuć... Pozwól mi się zarżnąć jak świnka! 

  - Ty masz coś z głową - stwierdził, unosząc się przy tym lekko nad ziemią.

  - Oj nie uciekniesz mi znowu! - zawołała, już zbyt nakręcona by mu na to pozwolić.

  Rzuciła w niego nożem, który poleciał jeszcze szybciej niż poprzedni. Wbił on się prosto w środek jego klatki piersiowej, co sprawiło mu na tyle bólu, że ponownie upadł na ziemię. Tym razem jednak skończył na kolanach. Nie mógł złapać oddechu i czuł jak powoli się wykrwawia. Jak powoli umiera już drugi raz, lecz tym razem w innych okolicznościach. To było bardzo dziwne uczucie dla niego. Gdy tak klęczał, nie mając już siły na zrobienie czegokolwiek, poczuł nagle uderzenie w okolicy podbródka. To Michiko kopnęła go z całej siły, powodując, że ten aż odleciał na parę metrów w tył i skończył bezwładnie na ziemi. 

  - Khy... - kaszlnął tylko krwią, nie będąc w stanie na tym etapie nawet krzyknąć.

  - Oj nie mów mi, że to już wszystko co dla mnie masz - zaczęła mówić zawiedzionym tonem, podchodząc do niego - Nie zawiedź mnie proszę, już się za bardzo nakręciłam! - zawołała lekko uwodzącym tonem, siadając przy tym na jego brzuchu i kładąc swe dłonie na wystającej rączce od noża.

  - W-Wal się... M... Mam nadzie-ję, że z... zginiesz jak  n-najgorszą śmiercią suko - wystękał, starając się na chwilę zignorować ból, który teraz czuł.

  - Czyli jednak mnie zawiodłeś muszko - stwierdziła, zażenowana tym, że tak się nakręciła i tylko się zawiodła - Aż kompletnie straciłam ochotę na zabawę - westchnęła, łapiąc za ową rączkę i z szarpnięciem wyjmując swą broń z jego ciała.

  Po tej czynności po prostu wstała i spojrzała na lożę, w której przesiadywał organizator tego całego turnieju. Widać było, że był zafascynowany zachowaniem dziewczyny, gdyż w końcu sam był sadystą.

  - Te! Może byś już tak ogłosił ten wynik, a nie każesz mi tu tak stać! - zawołała zniecierpliwiona, już zbyt poirytowana by dłużej tu stać.

  - No dobra! Wygrywa Miyu Michiko! - zawołał Hgual, wstając przy tym ze swego tronu by ogłosić zwycięzce - I tak oto zapraszamy na dół dwudziestą drugą już parę! A mianowicie Ticci Toby'ego oraz Eyless Jack'a!

  Zanim powiadomienie się w ogóle zakończyło, Japonka już była na widowni i szła z powrotem na swoje miejsce. Widać było po samej jej mimice twarzy, że jest mocno niezadowolona z tego, że tak łatwo jej poszło podczas tej potyczki. Wówczas gdy tak szła, puściła tylko trochę przyjaźniejsze spojrzenie Harry'emu gdy miała okazję, gdy jednak już się to zakończyło, powróciła jej irytacja.

  - E! A ty gościu w kominiareczce co robisz na moim miejscu? - zapytała się poirytowana, gdy już dotarła do reszty swojej grupy i dostrzegła tam siedzącego Hoodie'ego.

  - Sorry, za zajęcie miejsca - zaczął mówić szybko wstając, by jej ustąpić - otóż nazywam się H...

  - A co mnie to obchodzi patałachu? Weź wywalaj stąd, zanim złamię zasady i zabiję cię nie na ringu. Tak jestem wkurzona teraz, że nie chce mi się użerać z takimi typami jak ty - warknęła tylko w odpowiedzi, przy tym siadając tam gdzie chciała.

  - Pff... Uszczypliwa - skomentował to tylko i ruszył z powrotem w stronę swojej grupy.

  Teraz nadeszła kolej walki Toby'ego. Brian nie ukrywał przed samym sobą, że martwił się o przyjaciela. Jak do tej pory stracił już Masky'ego i Rouge, więc nie chciał tracić kolejnej osoby. Nie teraz. Nie jeszcze w pierwszym etapie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top