Finał

  Cała trójka znalazła się z powrotem na arenie. To najpewniej były już ich ostatnie chwile w tym miejscu, a ich samych, czekało pewnie najtrudniejsze wyzwanie. Battle Royal między trójką z nich. Harry Kanibal, Wyjątek oraz Puppeteer. Wszyscy pochodzili z tego samego świata, jednakże każde z nich było inne. Jeden był człowiekiem, drugi duchem, a trzeci eksperymentem. Na widowni nie pozostał już nikt. Jedynymi obserwatorami byli teraz Hgual - prastary byt, o morderczych zapędach, Zalgo - Arcydemon oraz samozwańczy władca piekieł, Maria - Żniwiarka, która odprowadzała dusze zmarłych do zaświatów oraz Henry - Człowiek, który wygrał z Hgual'em w karty. Razem więc wszystkich było siedmiu. Trzech zawodników i czterech oglądających. 

  - Proszę państwa, oto moment, na który wszyscy czekaliście! Dajcie mi znać, że się cieszycie i kto według was wygra tą walkę! Może być tylko jeden! - zawołał organizator tego turnieju - Oto więc przed nami! Ci, którym udało się zajść do finału! Harry Kanibal, który pokonał po drodze swoją przyjaciółkę Marksmanię, Hoodie'ego, swego odwiecznego wroga Dante oraz innego kandydata do finału Nemesis! Puppeteer, który w pierwszej rundzie zmierzył się z demonem zwanym jako Candy Pop, jego druga walka została odwołana, a następnie zmierzył się z jedną z najsilniejszych osób wśród wszystkich zawodników Futurą, a na sam koniec pokonał Nightmare Ally, która również była kandydatką do półfinału! Oraz Wyjątek, który po drodze nie mógł się zdecydować na zabicie swej przyjaciółki, gotując jej przy tym los gorszy od śmierci, zabił litościwie Kate The Chaser, a jego następne dwie walki się nawet nie odbyły! Które z nich zdobędzie tytuł czempiona i zostanie zapamiętane po wsze czasy!? Które z nich zdobędzie możliwość wskrzeszenia dwójki poległych podczas turnieju!? Czy to będzie człowiek, duch, czy eksperyment!? Już za chwilę się tego dowiemy! Rozpocznijcie finał! - I w ten oto sposób, Hgual ogłosił rozpoczęcie walki pomiędzy tą trójką.

  Puppeteer i Harry szybko spojrzeli na siebie i wysłali sobie porozumiewawcze spojrzenie. Żadne z nich nie zapomniało o umowie, na którą się zgodzili. Właściciel schroniska zauważył ich zachowanie, od razu zdając sobie sprawę z tego, z czym to się wiązało.

  "Za moimi plecami zgodzili się na współpracę. Cholera jasna, może więc być trudniej niż na początku zakładałem" stwierdził w myślach, cały czas motywując się tym, że musi on wskrzesić swoje przyjaciółki.

  Zaczął więc szybko, mając zamiar skończyć to jak najprędzej tylko by mógł. Uniósł więc ręce do góry, przy tym wywołując dookoła areny jakiś czarny ogień, który w sumie to uniemożliwiał komukolwiek zbliżenie się do przepaści  oraz lekko ograniczał wielkość areny. Zaraz po tym i Harry i Puppeteer zaczęli biec w jego stronę, oboje gotowi by zacząć walczyć. Jeden z nich już miał przygotowane swe nici, wówczas gdy drugi trzymał już w swym ręku nóż. I tak właśnie oboje zaczęli atakować blondyna, nawiązując przy tym, aż zadziwiająco dobrą współpracę. Wówczas gdy jeden miał zaatakować, drugi szybko robił na to miejsce, a Wyjątek po prostu starał się unikać ciosów i czasem ewentualnie jakieś oddawać. Wyglądało to nadzwyczaj spektakularnie, patrzeć jak dwójka z nich, praktycznie w idealnej synchronizacji, atakuje trzeciego. W pewnym momencie jednak właściciel schroniska po prostu zmienił się w czarny dym, wyminął ich i zmaterializował się z powrotem, gdy już był jakieś piętnaście metrów od nich. Pozostała dwójka szybko zatrzymała się i spojrzała na niego, doskonale wiedząc, że ten pewnie zacznie teraz coś kombinować.

  - Dobra Puppet, mogę tak do ciebie mówić?

  - Mów jak chcesz - pozwolił mu duch, ocierając przy tym policzek, w który oberwał w międzyczasie.

  - Będziesz mi robić za wsparcie. Zaatakuję go od frontu, a ty pozostań z tyłu i wykorzystaj do czegoś swoje nicie - polecił mu długowłosy, a następnie szybo pobiegł w stronę swego głównego przeciwnika.

  Tym razem już od samego początku miał on związane włosy i był pozbawiony kurtki oraz bluzy, by mieć jak najmniej ograniczone ruchy. Zyskiwał na tym również przy szybkości, dzięki czemu, znalazł się on przy Wyjątku nadzwyczaj szybko. Zamachnął się on na blondyna swym nożem, przy tym lekko rozcinając jego rękę, którą próbował się osłonić, lecz ta prawie natychmiast się zagoiła przez jakąś ciemną maź. To wtedy właśnie właściciel schroniska przywołał dookoła siebie, jakieś dziwne ciemne macki, które jednocześnie rzuciły się na Kanibala. To właśnie w tym momencie duch owinął wokół nich wszystkich swe sznurki, powstrzymując je przy tym od ataku.

  - Teraz Harry!! - zawołał, dając przy tym znak, że ogarnia sytuację.

  To właśnie wtedy Kanibal po raz kolejny rozpoczął szał ataków, raz atakując pięścią, a raz za pomocą noża, wówczas gdy Wyjątek non-stop  starał się unikać, lub kontratakować. Nie był on jednak na tyle doświadczony w walce, by móc utrzymać tempa z kimś takim jak Harry, dlatego co chwilę otrzymywał przynajmniej draśnięcia, które następnie błyskawicznie się goiły. W pewnym momencie blondyn, po prostu wsiąkł w ziemię, zmieniając się w tą całą ciemną ciecz, a macki, które przywołał roztopiły się.

  - Uważaj, będzie mógł wyjść zewsząd! - ostrzegł długowłosy swego partnera, dostrzegając, jak ten jakby wsiąka z powrotem swe złote nicie.

  Zaraz po tym, oboje zauważyli coś dziwnego. Mianowicie czarny ogień dookoła areny, zaczął się nagle rozprzestrzeniać, idąc dość szybko w kierunku środka. 

  - Cholera jasna - skomentował to Puppeteer, szybko wylatując w górę i podlatując do Kanibala, by móc jego również unieść z ziemi, by w ten sposób żadne z nich nie oberwało od ognia.

  - Dzięki stary - rzekł Harry, starając się z góry wypatrzyć jakoś ich przeciwnika.

  Nie minęło dużo czasu, nim idealnie na środku ich pola walki, pojawił się właściciel schroniska, pod którym pojawiło się nagle coś w rodzaju portalu, który następnie otworzył się tuż nad pozostała dwójką. Wyjątek wpadł przez niego, prosto do nich tworząc w ręku coś na bicza, stworzonego z tej swojej mazi, którym następnie zamachnął się na nich. Teraz to dla nich zaczął się trudny moment, albowiem nie mogli wrócić na ziemię, a tylko jedno z nich potrafiło latać i musiało trzymać w rękach to drugie za ramiona. 

  - Wyrzuć mnie w górę! - krzyknął Kanibal, a jego partner zrobił tak jak mu polecono.

  W tym momencie długowłosy wleciał prosto w właściciela schroniska, przyjmując na siebie atak tym dziwnym biczem, lecz następnie tylko złapał się jedną ręką za jego resztę i po odpowiednim szarpnięciu się, wyleciał w stronę przeciwnika, któremu następnie wbił nóż w okolice obojczyka. To w tym momencie blondyn z powrotem przywołał jakiś portal, w który następnie wszedł i pojawił się tym razem tuż za Puppeteerem. W tym momencie własnie długowłosy zaczął spadać w dół, więc duch złapał go ponownie, a następnie używając go praktycznie jak broni, obronił się nim, umożliwiając zabójcy po raz kolejny wykonać atak. Teraz więc walka przeniosła się w powietrze i wyglądała własnie mniej więcej w ten sposób. Jako, że tylko lalkarz potrafił latać, to właściciel schroniska musiał co chwilę tworzyć nowe portale, próbując ich atakować, a Harry i Puppet musieli odpowiednio współpracować, by żadne z nich nie oberwało i by nie spadli na ziemię. Po krótkiej chwili w końcu jedno z nich postanowiło trochę zmienić strategię, więc duch owinął wokół swego partnera dwie nicie, a następnie sprawił, że ten wleciał w jeden z portali razem z Wyjątkiem. Kanibal wykorzystał okazję, by móc w końcu złapać ich przeciwnika i zadać mu jakieś większe obrażenia, poprzez dźganie go, aczkolwiek gdy tylko portal się zamknął i urwał  dane sznurki, szary jak zwykle odczuł związany z tym ból, jakby ktoś zranił go w jedną z jego kończyn. 

  W tym samym momencie jednak i Wyjątek i Harry zaczęli spadać na ziemię, prosto do tego czarnego ognia, który tam teraz panował. Puppeteer szybko więc wystrzelił po raz kolejny nić w stronę swego towarzysza i złapał go, sprawiając przy tym, że o ziemię uderzył tylko blondyn, który zmienił się przy tym w jakąś ciemną ciecz, która zgasiła część tego ognia. Zaraz po tym jednak, reszta ognia również zaczęła gasnąć, a on sam pozbierał się do kupy. To właśnie wtedy pozostała dwójka mogła wrócić na powierzchnię i w końcu walczyć tak jak powinni. 

  - Tak jak ostatnio - polecił Harry, po czym wybiegł szybko w stronę blondyna, który tym razem po prostu wychylił się w tył i odbił się od ziemi rękami, przy tym otwierając portal, w który Kanibal następnie wpadł, a on sam wylądował jakieś dwa metry dalej.

  Portal otworzył się z powrotem jakieś trzydzieści metrów wyżej, a sam zabójca na zlecenie, zaczął spadać na ziemię w dość sporym tempie. Duch szybko więc wysłał w jego stronę jedną ze swych nici i gdy ta już się wokół niego owinęła, złapał  za nią również i drugą ręką, a następnie z krzykiem, by dodać sobie siły, zakręcił się z nim na jej drugim końcu, a następnie w odpowiednim momencie wypuścił, powodując, że Harry wyleciał z zawrotną prędkością w stronę Wyjątka, po drodze niszcząc mu większość jego głowy, która po prostu rozpaćkała się, by następnie rozpocząć proces regeneracji. W tym momencie Kanibal przeleciał już przez przepaść i wylądował nogami na jednej ze ścian, od której następnie się odbił jak najmocniej mógł i z powrotem znalazł się na arenie, po czym bez zatrzymywania się, z nożem zaczął biec w stronę przeciwnika. Puppetter również postanowił w końcu coś zrobić, więc również rozpoczął szarżę w jego stronę. Gdy oboje byli już tuż przy nim, ten po raz kolejny zmienił się w dym, zapewne mając nadzieję, że ci przez przypadek zaatakują siebie. W tym momencie jednak duch wyskoczył lekko w górę, a Kanibal zrobił wślizg, by przypadkiem na siebie nie wpaść.

  - Patrz gdzie biegniesz fagasie! - krzyknął do niego szary, trochę zirytowany tym co tu się właśnie wydarzyło.

  - Nie marudź, tylko się ciesz, że zdążyłeś zareagować - polecił mu długowłosy, następnie szybko odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni, by osłonić się przed atakiem jednej z macek Wyjątka, które wystawały z ziemi. 

  W tym samym momencie kilka innych rzuciło się również i na ducha, który zażenowany, po prostu złapał je swymi sznurkami i wyrwał je z tej ziemi, powodując, że te rozpłynęły się w tą całą maź, która na sam koniec wsiąknęła po prostu w ziemię. To w tym momencie właściciel schroniska pojawił się tuż za Kanibalem, trzymając w ręku coś, co wyglądało na bardzo mocno utwardzoną maź, w kształcie jakiegoś ostrza. 

  - Harry uważaj trochę! - zawołał Puppet, szybko łapiąc nicią za rękę przeciwnika i ciągnąc ją do siebie, by ten nie zaatakował Kanibala.

  W tym momencie długowłosy odwrócił się szybko, puszczając przy tym mackę, z którą się wcześniej siłował, podskoczył, by móc widowiskowo kopnąć wroga w twarz, a następnie odbił się, by tamta macka zamiast jego, zaatakowała swego właściciela.

  - Dobra, dość już tego! - krzyknął Wyjątek, a wokół niego zaczęło się wyzwalać z podłoża, bardzo dużo tej ciemnej mazi, którą kontrolował.

  - Cholera, uwaga! - krzyknął Puppeteer, szybko łapiąc swego towarzysza jedną ze swych nici i przyciągnął go od siebie, by ten przez przypadek nie oberwał tą falą, która nagle zaczęła lecieć we wszystkie kierunku dookoła tego gościa.

  Gdy już więc byli przy sobie, duch ponownie wyleciał w górę razem ze swym towarzyszem, unikając po drodze gigantycznych fal mazi, które leciały w ich stronę, jakby chciały ich zaatakować. 

  - Masz jakieś ataki na zasięg!? - zapytał się szary, gdy ci wylecieli już na odpowiednią wysokość.

  - Niestety nie. Resztę amunicji straciłem przy walce z Nemesis

  - Cholera - skomentował to duch, zastanawiając się przy tym co mogą teraz zrobić w takiej sytuacji - Masz jakieś pomysły panie mądry?

  - Tak się składa, że mam - odpowiedział mu zabójca, zmieniając uchwyt na swym nożu, by trzymać go jak sztylet - Ale będzie sporo zależało od ciebie

  - No to czyli jak zwykle - zażartował, widocznie próbując jakoś rozluźnić sytuację - Dobra, mów co planujesz

  W tym samym momencie Wyjątek, czuł, że zaczyna powoli tracić nad sobą kontrolę. Nie mógł przecież teraz tego przegrać. Szczęście doprowadziło go tak daleko, że nie mógł teraz tak po prostu tego zmarnować. Przecież nie wybaczyłby sobie tego w zaświatach, gdyby nie mógł wskrzesić Matrix i Fox. 

  "Cholera, moja energia zaczyna się powoli wyczerpywać. Ziemia w tym wymiarze nie jest zbyt czysta, więc jej energia może na mnie źle wpłynąć na dłuższym etacie" skomentował to w myślach, po czym dopiero zdał sobie sprawę z tego, co właśnie się działo na górze.

  Otóż w tym momencie właśnie Harry leciał w jego stronę, a dookoła swych kończyn jak i tułowia miał on przywiązane nicie. Był więc teraz na nich zamontowany niczym marionetka, a Puppeteer był znany z tego, że w takiej kontroli był bardzo dobry. Wyjątek szybko nasłał na niego jedną z fal czarnej mazi, którą Kanibalowi udało się uniknąć, dzięki szybkiej reakcji ducha. Teraz więc cel polegał na tym, by długowłosy w ogóle dotarł do ich przeciwnika, polegając przy tym na swym partnerze, że ten zadba o to, by ten nie oberwał jedną z wielu tych fal. Co chwilę czuł więc jakieś szarpnięcie w swym ciele, jednakże wiedział, że to dlatego, by przypadkiem nie oberwać. 

  - Cholera jasna, co wy robicie!? - krzyknął do nich Wyjątek, który najwyraźniej zaczynał powoli czuć już desperację.

  Zaraz po tym, Harry w końcu dotarł do niego i kopnął go z całej siły w twarz, powodując, że ta na krótką chwilę się zdeformowała, by następnie powrócić do normy. W tym momencie dało się dostrzec, że blondyn zaczynał już się denerwować tym wszystkim. Sam więc rozpuścił się w maź, a następnie wszystkim co miał i mógł naraz wyciągać z ziemi, zaczął lecieć w stronę długowłosego.

  - Puppet, reaguj!! - wrzasnął zabójca, lekko obawiając się, że ten może tym razem nie zdążyć.

  Cudem jednak, za pomocą podnoszenia się samemu w powietrzu, udało mu się wyciągnąć Harry'ego wystarczająco wysoko, by ten nie został zdewastowany, przez ogromne tsunami ciemnej mazi. Zaraz po tym, duch zakręcił się w powietrzu, łapiąc przy tym wszystkimi rękami za dane nicie, by nadać Kanibalowi jeszcze większej prędkości. Następnie zaczęło się obniżanie go  na taką wysokość, by był  on w stanie przejechać swym nożem po tej całej mazi, lecz by również szybko zostać z powrotem zabranym w górę, kiedy nadchodził atak. 

  - Harry, mam pomysł! Ale będziesz musiał sobie przez chwilę poradzić! - zawołał Puppeteer, wyrzucając go jak najwyżej tylko był w stanie, powodując, że ten wyleciał na dość sporą wysokość.

  Sam duch w tym czasie, puścił go swymi nićmi, a następnie nasłał jak najwięcej mógł na krawędzie areny, które oddzielały ją samą od przepaści. Następnie zaczął ciągnąc z całej siły, próbując uszkodzić dane miejsce, wówczas gdy w tym samym czasie, po danych sznurkach zaczął powoli się wspinać Wyjątek, w postaci tej mazi. W tym samym czasie Harry zaczął spadać już w dół, wymijając przy tym ducha i wpadając prosto do tej całej mazi. Obrzydziło go to trochę, jednakże nie mógł teraz narzekać. Musiał teraz bardzo uważać, albowiem atak mógł nadejść z każdej strony, a on sam nie mógł otworzyć oczu, a jego słuch był bardzo mocno ograniczony. Zamiast jednak ataku, otrzymał on dialog.

  - Dlaczego połączyłeś siły z kimś takim jak Puppeteer? - usłyszał on tuż przy sobie głos właściciela schroniska - Przecież jest on zwykłym duchem, który sprawia, że wszyscy w jego otoczeniu popadają w depresję i po jakimś czasie popełniają samobójstwo. Dlaczego współpracować z kimś takim? Dobrze wiem, że nie jesteś tym złym, tylko tym zagubionym

  "Cholera jasna, teraz mi tu wykłady będzie dawał" skomentował to w myślach Harry, po usłyszeniu jego słów.

  - Jeśli myślisz, że jestem głupi to proszę bardzo, dalej próbuj uratować sobie skórę takimi gadkami! I może lepiej sam wytłumacz się, dlaczego sam pomagasz seryjnym mordercom!? - krzyknął on przez maź, mając nadzieję, że blondyn go usłyszy. 

  W tym momencie Kanibal zaczął czuć uścisk na całym swoim ciele, wówczas gdy maź wokół niego zaczęła coraz mocniej przywierać do jego ciała i się przy tym utwardzać. Widocznie zrezygnował on już z dialogu i postanowił po prostu skorzystać z okazji i zmiażdżyć przeciwnika. W tym samym momencie jednak wokół Harry'ego owinęła się złota nić, która następnie wyciągnęła go stamtąd. Gdy tylko długowłosy spojrzał w górę, by sprawdzić co się dzieje, dostrzegł on, że ta jedna z nić pochodziła akurat z ust ducha, gdyż jego ręce były aktualnie zajęte próbami zniszczenia tej areny.

  - Dzięki Puppet! - powiedział do niego zabójca, przy tym otrzepując się z resztki mazi, która na nim pozostała.

  - Nie ma sprawy! - odpowiedział mu on z trudem, przez zaciśnięte zęby - Ale weź mi jakoś pomóż do cholery, gdyż sam nie mam wystarczająco siły!

  W tym momencie więc Harry po prostu szybko rozhuśtał się na nici, a następnie wskoczył swemu partnerowi na plecy, by następnie również złapać za te nici i teraz we dwójkę zaczynając za nie ciągnąć, starając się uszkodzić krawędzie.

  - Cholera, to chyba nie ma sensu! - stwierdził duch, zaczynając jak powoli zaczyna tracić siły.

  - Nie poddawaj się! Miyuki wcześniej osłabiła materiał z jakiego jest stworzona ta arena, więc nam się uda!! - odpowiedział mu z wysiłkiem Kanibal, który wkładał w to wszystko maksimum swej siły.

  Po krótkiej chwili tego, gdy maź wspinająca się po tych niciach, już prawie ich dosięgnęła, udało się. Poczuli oni lekkie osłabienie w danych sznurkach, a gdy tylko zauważyli w tym nadzieję, oboje szarpnęli za nie jak najmocniej umieli, sprawiając przy tym, że krawędzie całej areny całkowicie się zniszczyły, a Wyjątek, w jakiejkolwiek formie teraz był, zaczął spływać w dół właśnie do tej przepaści. Gdy już na arenie pozostały tylko małe kałuże jego pozostałości, oboje w końcu mogli opuścić się w dół i wylądować z powrotem na ziemi. Oboje byli już wycieńczeni tym wszystkim, gdyż oboje musieli wkładać bardzo dużo siły praktycznie w każdy swój ruch. W pewnym momencie jednak, z jednej z tych kałuży mazi, po raz kolejny wyrósł Wyjątek, który wyglądał już na bardzo poturbowanego. Widać było, że jego samoregeneracja, powoli zaczynała  słabnąć. Korzystając więc z nieuwagi jego przeciwników, szybko wysłał na nich po jednej macce. Harry jednak szybko odwrócił się i uskoczył w tył, a Puppeteer złapał je swymi sznurkami, a następnie wyrwał z ziemi, by je również wrzucić do tej całej przepaści.

  - To co? Powtórka z rozrywki? - wysapał duch, który był już praktycznie wykończony.

  - Niech więc będzie - odpowiedział mu Harry, poprawiając uchwyt na rękojeści noża, po czym oboje znowu, tak jak na samym początku walki pobiegli szybko w stronę ich wspólnego przeciwnika.

  Gdy byli już wystarczająco blisko, ponownie rozpoczęła się bardzo zsynchronizowana wymiana ciosów i uników, ze strony całej trójki. Tym razem jednak, każde z nich było znacznie bardziej zdesperowane, gdyż wszyscy już praktycznie stracili całe swoje siły. 

  - Cholera! Jasna! Czemu! Nie! Umierasz! - zaczął krzyczeć szary, przecinając go co chwilę swymi nićmi, a ten, mimo, że coraz wolniej, to wciąż się regenerował.

  W końcu Kanibal wyskoczył w górę, odbił się od swego towarzysza, a następnie kopnął Wyjątka na tyle mocno  w jego klatkę piersiową, że nie dość, że ta się rozpaćkała, to w dodatku sam właściciel schroniska wyleciał jakieś dwa metry do tyłu, prosto do przepaści, w którą wcześniej wpadła reszta jego mazi. Następnie Harry tylko złapał Puppeteer'a za ramię, gdyż ten była aktualnie tak rozpędzony, że jeszcze sam by wpadł tam do środka.

  - Uff... Dzięki... - sapnął szary, opierając się przy tym o swe kolana.

  - Spoko... - odpowiedział mu, równie zmęczony zabójca, rozglądając się przy tym na resztę areny, by upewnić się, czy i tym razem ich przeciwnik znowu nie powróci.

  Jednakże przez chwilę się nie pojawiał, co początkowo trochę niepokoiło daną dwójkę. Myśleli, że ten wróci jeszcze co najmniej kilka razy. Jednakże upewniło ich pewne powiadomienie:

  - Wyjątek odpada z gry od zepchnięcia w przepaść przez Harry'ego! - zawołał Hgual, który jak do tej pory uzyskał bardzo dużo zabawy z tego co tu zobaczył - Czas więc, by pozostała dwójka rozpoczęła walkę między sobą!

  W tym momencie i Puppeteer i Harry spojrzeli na siebie. Oboje byli już bardzo zmęczeni, a jeszcze czekała ich walka ze sobą nawzajem. Z pewnością było to trochę ponad ich siły, jednakże... przecież zawarli umowę, która i tak nakazywała wygranemu, wskrzeszenie przegranego. Kanibal jednak nie był aż tak spokojny, ponieważ miał jeszcze obietnicę do spełnienia. Musiał wykonać prośbę Vec'a i wskrzesić Futurę. Poprawił on więc swój chwyt na rękojeści noża i odwrócił się w stronę ducha.

  - No cóż... Prędzej czy później musiało do tego dojść - westchnął szary, odwracając się przy tym również w stronę swego przeciwnika - Ugh... Bardzo to upierdliwe, ale niech będzie

  - Gramy fair, bez podstępnych sztuczek - zaproponował długowłosy, chcąc, by chociaż walka pomiędzy nimi odbyła się na sprawiedliwych zasadach.

  - No niech ci będzie panie zabójco na zlecenie - zażartował sobie Puppeteer, w końcu się przy tym wyprostowując - To jak? Na trzy, czy wracamy na swoje miejsca?

  W tym momencie jednak, oboje poczuli coś bardzo dziwnego. Jakby nagromadzenie jakiejś mocy. Robiła ona takie wrażenie, że oboje byli teraz dość zdezorientowani, no bo skąd coś takiego mogło się tak nagle w ogóle pojawić. Ta moc w dodatku była bardzo spora. Podobnej do tej, którą reprezentował sobą sam Hgual. On sam również to poczuł i zaraz po tym bardzo mocno się podekscytował, spoglądając przy tym w niego, na którym widniała teraz jakaś ciemna sylwetka.

  - Wreszcie przybył!! - zawołał uszczęśliwiony, że jego cierpliwość się opłaciła.

  - Kto to jest? - zapytał się Puppeteer, nie rozpoznając tego jegomościa.

  - Cudotwórca 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top