Bezbożni

  Ta sama arena. Ci sami ludzie. Ten sam wymiar. Jak do tej pory zginęło tutaj już jedenaście osób. Natomiast teraz miała się właśnie odbyć ostatnia walka pierwszej połowy tego początkowego etapu. Puppeteer przeciwko Candy Pop'owi. Duch przeciwko demonowi. Oboje stali już na arenie i patrzyli się na siebie nawzajem. Żaden z nich nie chciał spędzać tu za dużo czasu. Oznaczało to więc, że oboje mieli zamiar od razu pójść na całość i nie patyczkować się z przeciwnikiem. 

  - Jakaś taka dziwna atmosfera zaczęła od nich emanować - stwierdziła Nemesis, obserwując z góry wszystkie te wydarzenie - W sumie to chyba pierwsza walka dwóch postaci paranormalnych, którzy mają zamiar traktować to poważnie

  - Meh. Jak na moje, to i tak nie będzie to jakoś mocno interesujące - stwierdziła Nightmare Ally, dłubiąc swym nożem po ławce na jakiej siedziała, rysując w ten sposób jakieś wzroki - W końcu ta ich walka równie dobrze może trwać kilka godzin, jeśli się rozkręcą

  - Być może. Jednakże, jeśli któryś z nich zajdzie dalej, najpewniej będzie dane również i nam z nimi zawalczyć. Należałoby więc obserwować, by tym samym poznać ich ruchy

  - A tam... Zanim do tego dojdzie, Slenderman nas odnajdzie i nas stąd zabierze - stwierdziła białowłosa, niezbyt przejęta, dalej psując te siedzenia.

  - Ta... To się zobaczy - westchnęła kobieta, będąc świadoma, że takie wyjście z sytuacji, było raczej mało prawdopodobne.

  "Z jednej strony można mieć na to lekki promyk nadziei. Z drugiej jednak jest to dość nieprawdopodobne. W końcu siedzimy tutaj już trochę czasu, a Slender raczej dość szybko zauważyłby, że większość jego proxy zaginęła. W dodatku... Dlaczego jego samego tutaj nie ma? Nie spodobał się Hgualowi, czy co? Hmm... Lepiej, żebym o tym zbytnio nie myślała. Po prostu nie mogę przegrać i tyle." stwierdziła w myślach, patrząc się ponownie na dwójkę stojącą na dole i wpatrują się w siebie nawzajem, czekając na sygnał do rozpoczęcia ich pojedynku. 

  - Walka dwunastą uważam za... rozpoczętą! - zawołał nagle Hgual, czując lekką ekscytację na myśl, co może za chwilę ujrzeć.

  Niebieskowłosy pajac podniósł się trochę nad ziemię i lewitując, zaczął z zawrotną prędkością lecieć w stronę marionetkarza, mocno trzymając w dłoniach swój młot. Szaroskóry szybko zareagował. Stworzył złote nicie z ektoplazmy na swych palcach i wydłużając je na długość siedmiu metrów, szybko owinął kilka z nich wokół broni mężczyzny, chcąc w ten sposób zanegować jego atak, a resztę nasłał w stronę jego nóg. Candy jednak nie był tak niedoświadczony, by nie wiedzieć co teraz zrobić. Po prostu wyleciał szybko w górę i z całej siły szarpnął za swoją broń, tym samym przyciągając do siebie Puppeteera, lecącego teraz z dość sporym impetem. Przygotował nawet już swój młot, by od razu mu przywalić, korzystając tak z sytuacji. Lalkarz jednak szybko obrócił się w powietrzu, puścił swe nicie, a następnie sam wyleciał w górę, omijając tym sposobem przeciwnika. Owszem, oderwanie od siebie tych sznurków sprawiło mu dość sporo bólu, aczkolwiek z pewnością nie było to porównywalne do tego co by czuł po oberwaniu jego bronią.

  - Ohoho! Widać ty też umiesz latać! - skomentował to pajac, opierając swój młot na ramieniu.
  - Ta. Duchy to potrafią - odpowiedział mu mężczyzna, nie podzielając nawet połowy entuzjazmu drugiej strony. 

  - Duch? Och jak miło, że trafiłem na akurat takowego - zachichotał, wyjmując przy tym z kieszeni balona, po czym zaczął go nadmuchiwać.

  - Ugh... Zapomniałem, że tacy jak on zjadają dusze - jęknął szaroskóry, odsłaniając powoli swój płaszcz.

  Jednakże nie zdążył, gdyż nagle pajac znowu zaczął lecieć w jego stronę. Duch był zmuszony zaprzestać tego co robił, więc szybko wytworzył z ektoplazmy jedną nić, którą wbił w ziemię i trzymając się jej z całej siły, pociągnął za nią, przy tym przyspieszając swój lot w dół i tym samym skuteczniej wykonując unik. Niebieskowłosy jednak nie miał z tym problemów, gdyż z wielką łatwością odbił w dół i zaczął ponownie lecieć za swa ofiarą. Puppeteer gdy był już na dole, odbił się tylko od ziemi, po czym wleciał w jedną ze ścian od których również się odbił i ponownie poleciał w górę. Demon uznał to za zabawne i postanowił wziąć udział w tej grze w kotka i myszkę. Marionetkarz, gdy był już w górze, ponownie wytworzył nicie ze swych palców, po czym nasłał ja na swego przeciwnika. Tym razem udało mu się je owinąć wokół niego. Nie zdążył jednak wykonać następnego kroku, jakim było rozcięcie go na kawałki za ich pomocą. Nie udało się to, gdyż wpadł on nagle w dość sporą gromadę balonów, zostawionych tu wcześniej przez pajaca.

  "Skąd one tu...!? Przecież nadmuchał tylko jednego!" skomentował tą sytuację w myślach, będąc dość zdezorientowanym, przez to co się własnie wydarzyło.

  W tym czasie, gdy ten utknął w chmarze balonów, Candy Popowi nie sprawiło zbyt dużo trudu, by uwolnić się od nici, w które został owinięty. A gdy już był wolny, powoli podleciał do przeciwnika, po drodze po prostu chichocząc. 

  - Ktoś tu wpadł w pułapkę, czyż nie? Hehehe - zaśmiał się cicho, zatrzymując się tuż przy tej stercie balonów - Teraz zastanówmy się... Pobawić się z tobą jeszcze, czy już przejść do posiłku?

  Nagle jednak został on wytrącony z tego dobrego humoru. Dlaczego? Otóż usłyszał nagle dźwięk pękającego balona. Jednakże tylko jednego. Zdezorientowało go to trochę, gdyż nie przypominał sobie, by jego przeciwnik był w stanie coś takiego zrobić. W tym samym czasie lalkarz w środku, miał dość spore problemy z jakimkolwiek poruszaniem się. Mimo to jednak, próbował sięgnąć pod swój płaszcz. Po krótkiej chwili takiego szamotania się, w końcu mu się to udało. Wyjął on średniej wielkości książkę, z czerwoną okładką, na której znajdował się złoty krzyż. Spojrzał na to dość zniesmaczony, czując, że to coś go drażni, lecz mimo to zignorował to. Ta książka właśnie była jego tajną bronią teraz. 

  - No... No dobra. Teraz to zakończmy. - udało mu się to wypowiedzieć, po czym sięgnął ręką przed siebie i po raz kolejny wytworzył złotą nić.

  Nić ta owinęła się wokół Candy Popa. Był on bardzo mocno zdezorientowany przez to co się teraz działo, gdyż był on przekonany, że gdy ktoś jest uwięziony w jego pułapce nie powinien móc zrobić czegokolwiek. Po chwili poczuł szarpnięcie. To szaroskóry pociągnął za sznurek, tym samym przyciągając do siebie swego przeciwnika. Pajac wleciał w stertę balonów i już po krótkiej chwili poczuł on uderzenie. Oberwał on w czoło czymś twardym. Czymś nieprzyjemnym. Czymś... co go paliło. Krzyknął on z bólu, po czym szybko odepchnął od siebie Puppeteera, urywając przy tym nić i tym samym wypychając go z owej pułapki. Wyleciał on więc z balonów z dość sporym impetem, jednak udało mu się zatrzymać, nim wyleciał poza obszar areny. Był już trochę zmęczony. Każda urwana nić sprawiała mu sporo bólu, jednakże nie taki, by nie mógł już kontynuować tego pojedynku. W jednej ręce miał on więc pozostałość swej nici, a w drugiej trzymał biblię. 

  - Cholerna książka - skomentował to, wówczas gdy sam powoli zaczynał odczuwać jej efekty na swej skórze.

  Tak właśnie ona działała. Duchy i demony tego pokroju, co ta dwójka, była wrażliwa na przedmioty święte, jak również i właśnie biblię. Różnica jednak polegała na jednym. Demony były na to znacznie mniej odporne niż właśnie duchy. To dawało marionetkarzowi przewagę w tym starciu. 

  "Dobrze, że trzymałem ją przy sobie, na wszelki wypadek, gdybym kiedyś został zaatakowany, przez właśnie kogoś takiego. Chrzanić, że było to strasznie niewygodne" stwierdził w myślach, ignorując przy tym ciągnący się krzyk Candy Pop'a, ciągle przebywającego wśród tamtych balonów. 

  Nie minęło jednak zbyt długo, kiedy postanowił on przejść do ofensywy. Wyleciał nagle ze swej własnej pułapki i z zawrotną prędkością, zaczął lecieć prosto na szaroskórego. Marionetkarz jednak szybko tylko stworzył dodatkową nić i owinął ją właśnie wokół tej książki. Nim pajac zdążył do niego dolecieć, mężczyzna tylko zamachnął się owym sznurkiem i niczym jojem, uderzył on swego przeciwnika w bok jego głowy. Zadało to demonowi ogromny ból. Na tyle spory, że stracił on kontrolę nad swą lewitacją i jego lot, zakończył się kraksą na ziemi. Ślady po biblii wręcz paliły miejsca, których dotknęła, więc cierpienia jakie teraz czuł, były dla niego bardzo spore. W tym samym czasie, Puppeteer powoli zleciał w dół i spojrzał na swego przeciwnika. Nie miał zamiaru mu okazywać litości, jednakże nie chciało mu się również tego przeciągać. 

  - Tym razem to duch załatwi ciebie - stwierdził dość sucho, po czym podszedł on do niebieskowłosego, podniósł go lekko za jego włosy i przyłożył mu biblię do twarzy.

  Dało się usłyszeć już tylko jego stłumiony krzyk, wówczas gdy jego twarz wręcz topiła się, pod jej okładką. Gdy już ostatnie jego odgłosy agonii ucichły, duch puścił jego ciało, a następnie i tą książkę. Ból jaki czuł w dłoni, w której ją trzymał, był dla niego bardzo duży. Zupełnie tak, jakby przed chwilą wypuścił z ręki rozżarzony węgiel. Syknął więc cicho i po prostu z całej siły ścisnął palce w pięść, by w ten sposób trochę nie zwracać uwagi na to co czuł. 

  - Dwunastą walkę wygrywa Puppeteer! - zawołał nagle Hgual, widocznie dobrze zabawiony przez tą walkę.

  Uwielbiał oglądać cierpienie oraz słuchać krzyków rozpaczy i agonii. To po prostu było coś, co go napędzało. Śmierć, desperacja, ból innych osób... To poprawiało mu humor. I właśnie to sprawiło, że jego uśmiech poszerzył się jeszcze odrobinkę, powodując jeszcze kolejne pęknięcie dookoła pozostałości z jego warg. W ten sposób przegrał więc Candy Pop. Tym samym również i zakończyła się dwunasta walka, podsumowując tym samym pierwszą połowę, początkowego etapu. Jak do tej pory umarli już Elska, Laughing Jack, Cindy, Jason The ToyMaker, Masky, Rouge, Marksmania, Clockwork, Laughing Jill, Nurse Ann, Zero i teraz własnie Candy Pop. Do zakończenia pierwszego etapu zostało więc jeszcze dwanaście walk. Co wiązało się z dodatkowymi dwunastoma śmierciami. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top