~ Epilog ~
Niemożliwie intensywny ból głowy.
Krew dookoła.
Krzyki zewsząd.
Płonące lasy i pola.
Ktoś niósł mnie na rękach.
Bredziłam pod nosem.
Usiłowałam otworzyć oczy.
Gdzie szeryf i Hudson? A Pratt?
Ostatnie co pamiętałam to szalona ucieczka samochodem.
Potem zalała mnie ciemność.
Chaos. Właśnie tak opisałabym tamten moment.
Dookoła panowała kompletna cisza. Niepewnie otworzyłam oczy i ujrzałam betonowy sufit.
Zmarszczyłam brwi i przyłożyłam dłoń do spuchniętego czoła. Wnet momentalnie ogarnęła mnie panika, kiedy przypomniałam sobie poprzednie wydarzenia.
— Ile byłam nieprzytomna? — Zapytałam samą siebie w myślach.
Wstałam na drżące nogi i rozejrzałam się po małym, ciasnym pomieszczeniu, w którym znajdowało się jedynie łóżko.
Niepewnie ruszyłam do drzwi, za którymi znajdował się ciemny, wilgotny korytarz. Rozpoznawałam to miejsce. Był to bunkier Dutcha.
Usłyszałam ciche głosy, toteż ruszyłam w ich kierunku z nadzieją, że są to szeryf i reszta moich towarzyszy.
Otworzyłam kolejne drzwi, a wtedy zamarłam.
Przy drewnianym stole siedziała cała rodzina Seed'ów. Zachwiałam się w miejscu, a wnet dobiegł do mnie Jacob i rzekł poważnie:
— Musisz wracać do łóżka. Nie powinnaś się teraz przemęczać, Ann.
Wyrwałam się jemu i podchodząc wolno ku reszcie, szepnęłam chrapliwym głosem:
— Moi bracia, moja rodzina, przyjaciele... — Do oczu zaczęły mi napływać łzy — Oni nie żyją. Nie żyją przeze mnie... Ta głupia przepowiednia, te słowa, którymi mąciłeś ludziom w głowach — Tu zwróciłam się ku Josephowi, a mój głos zaczął przechodzić w krzyk — To wszystko było prawdą!
Czułam jakbym oszalała, a wnet Joseph wstał od stołu i zbliżając się do mnie, rzekł:
— Wiesz co to znaczy, droga Ann? To znaczy, że politycy zostali uciszeni, że korporacje zostały unicestwione. Świat został oczyszczony Boskim ogniem... Przede wszystkim jednak, oznacza to, że miałem rację. Oto nadszedł upadek. Świat jaki znamy się skończył. Czekałem na to tak długo...
Wpatrywałam się w niego z dzikim, pełnym wrogości, spojrzeniem.
— Tak długo czekałem aż proroctwo, które Bóg wyszeptał mi do ucha, się wypełni. Przygotowałem się na to. Teraz jesteśmy rodziną, a kiedy świat odrodzi się na nowo, wyjdziemy na światło dzienne.
Bez zastanowienia rzuciłam się na Josepha z dzikim okrzykiem.
— Zabiję cię! Zabiję! — Krzyczałam, kiedy poczułam jak ktoś odciąga mnie do tyłu.
— Uspokój się, Ann — Rzekł Jacob i zaciągnął mnie z powrotem do małego pokoju, w którym się obudziłam.
Dookoła nie było słychać niczego. Ani wody w potoku, ani śpiewu ptaków i szumu lasu. Po ciemnym, wilgotnym bunkrze niósł się echem jedynie mój płacz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top