~ 6 ~
„Niespodziewana Pomoc"
– Nie zapuszczaj się samotnie w te lasy, zastępco. – Słowa Dutcha rozbrzmiewały echem w mojej głowie.
– Trzeba było wziąć sobie jego słowa do serca! – Pomyślałam z poirytowaniem biegnąc przed siebie ile sił w nogach.
Ten dzień zapowiadał się całkiem spokojnie. Mary May zaprosiła mnie do siebie na obiad, po którym udałyśmy się do pastora Jerome'a z wizytą.
Pod wieczór postanowiłam wybrać się na krótki spacer przed snem i ku memu nieszczęściu zabłądziłam. Na domiar złego weszłam w drogę dzikiej pumie, która najwyraźniej miała zamiar spożyć mnie na kolację.
– Fantastycznie... – Mruknęłam zasapana zatrzymując się gwałtownie nad stromym urwiskiem.
Odwróciłam się w stronę lasu, z którego nacierało na mnie rozwścieczone zwierze. Szybkim ruchem wyjęłam mały nóż myśliwski i czekałam na stracie.
Zwycięzcą w tym pojedynku nie byłam, lecz jakimś cudem udało mi się przeżyć.
Zwierzę zatopiło swoje ostre zęby w moim ramieniu kiedy nagle rozległ się huk wystrzału i puma padła na ziemię martwa.
Oszołomiona takim zwrotem akcji rozejrzałam się dookoła wypatrując swojego wybawiciela. Miałam ochotę rzucić się mu na szyje kiedy nagle z lasu wyszedł Jacob Seed we własnej osobie.
Momentalnie cały entuzjam mnie opuścił.
Zerknęłam za ramię w stronę urwiska zastanawiając się jakie są szanse przeżycia skoku z takiej wysokości. Mocniej zacisnęłam dłoń na rękojeści noża czując jak ramię piecze mnie z bólu od ataku pumy.
– Nieroztropnie jest kręcić się po tych lasach samotnie. – Rzekł Jacob podchodząc spokojnie w moją stronę i opierając swój karabin o najbliższe drzewo. – Szczególnie kiedy jest ciemno.
Bez słowa przyglądałam się mężczyźnie, który wyjmował coś ze swojego plecaka. Ku memu zaskoczeniu był to bandaż i buteleczka z wodą utlenioną.
Jacob położył owe przedmioty na niewielkim głazie po czym ponownie chwycił swoją broń i ruszył w stronę lasu.
– Oszalałeś!? – Krzyknęłam za nim.
Seed zerknął na mnie pytająco.
– Po co mi pomagasz? Powinieneś zrzucić mnie z tego urwiska a potem zejść na dół by upewnić się, że nie przeżyłam, jak na prawdziwego złoczyńca przystało.
Wielkim niedowierzaniem był widok rozbawionego Jacoba Seed'a. Odwrócił się w moją stronę lustrując mnie od góry do dołu po czym rzekł.
– Jeszcze się przydasz kultowi. Najpierw powinnaś przejść inicjację oczyszczeni. Jeśli to się nie uda, wtedy ja będę musiał interweniować. – Mężczyzna zawahał się na chwilę po czym dodał – A poza tym jesteś wyjątkowo intrygującą kobietą.
Powiedziawszy to zniknął między drzewami pozostawiając mnie z mętlikiem z głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top