~ 40 ~

„Ostatni element planu"

Pov. Jacob:

Ciągle gadanie Johna doprowadzało mnie do szału. Całymi dniami snuł plany jak pozbyć się Annabeth i ponownie przejąć dowodzenie nad swoim regionem.

W przeciwieństwie do Faith, która była wdzięczna za oszczędzenie jej życia, John czuł się wręcz znieważony, że Annabeth okazała mu łaskę.

— Jacob... — Zaczął pewnego poranka, kiedy obie dziewczyny wciąż spały — Powiedz mi, bracie. Czy zastępca ma coś na Ciebie? Groziła Ci? Szantażuje Cię?

Zaśmiałem się ochryple, nalewając sobie wody do szklanki. Owa reakcja nie spodobała się Johnowi, ponieważ westchnął leniwie i oznajmił:

— Mogłem się domyślić, że kiedy spotkasz na swojej drodze taką kobietę jak Annabeth, to stracisz dla niej głowę.

Późnym południem do domu zawitała lekarka, która kilka dni temu zajęła się Faith oraz Annabeth, teraz zaś przyszła opatrzyć rany Johna.

Po dwudziestu minutach skończyła bandażować jego głowę i zwróciła się ku Annabeth:

— Może sprawdzę również Ciebie.

— Nie ma takiej potrzeby — Odparła kobieta beztrosko — Ze mną wszystko dobrze.

— A z dzieckiem?

Na te słowa w pomieszczeniu nastała grobowa cisza.

Początkowo do nikogo nie dotarł sens słów lekarki. Annabeth oparła się o ścianę, a jej twarz była wyjątkowo blada. Ja zaś, zastygłem ze szklanką w ręku, wpatrując się w swoje rodzeństwo, które wyglądało jakby ktoś wymierzył im potężny cios w brzuch.

— Z dzieckiem? — Zapytała po dłuższej chwili Faith.

— To o niczym nie wiedziałaś? — Lekarka spojrzała na Annabeth, na której twarzy malowało się wyraźne przerażenie.

Bez słowa odepchnęła się od ściany i ruszyła w stronę drzwi. Wyszła z domu i skierowała się do samochodu, nie mówiąc nikomu dokąd i na jak długo się wybiera.

Wziąłem głęboki oddech, siląc się na spokojny ton i zapytałem:

— Który tydzień?

— Musiałabym wziąć ją do swojego gabinetu by porządnie ją zbadać, jednakże wydaje mi się, że szósty lub siódmy — Oznajmiła pogodnie lekarka.

Kiedy lekarka wyszła z domu, Faith podeszła do mnie i kładąc dłoń na moim ramieniu, zapytała:

— To Twoje dziecko, prawda?

Kiwnąłem twierdząco głową, wciąż nie mogąc zrozumieć zaistniałej sytuacji. Nie byłem w stanie przyswoić sobie wiadomości, że zostanę ojcem.

— Czyli będę wujkiem? — Zapytał nagle John, a zaskoczenie powoli go opuszczało.

Z niecierpliwością czekałam na powrót Annabeth. Wróciła dopiero późnym wieczorem.

Wpadła do domu, szybkim krokiem zbliżyła się do mnie i oznajmiła twardo:

— Daj klucz do Twojego bunkra i pozwól mi uwolnić Pratta.

Oczekiwałem, że po jej powrocie poruszymy temat dziecka, jednakże ona nie wydawała się być skłonna do innych rozmów. Wbiła we mnie stalowe spojrzenie, oczekując aż dam jej klucz.

— Ann... — Zacząłem niepewnie — Nie sądzę, że w tym stanie byłoby to rozsądne...

— Daj mi ten cholerny klucz! — Krzyknęła kobieta, a jej broda delikatnie drżała.

Zacisnąłem usta i oznajmiłem poważnie:

— Jeśli coś Ci się stanie...

— Nic się nie stanie — Wtrąciła pewnie Annabeth, biorąc ode mnie klucz.

Po tych słowach ponownie opuściła dom.

Faith zbiegła po schodach i rzekła z pretensją w głosie:

— Oszalałeś!? Ona jest w ciąży. Nie może teraz narażać siebie i dziecka!

— Ufam jej — Rzekłem stanowczo — Dzięki niej wciąż żyjecie. Ma plan.

Do salonu wszedł John i siadając na kanapie, oznajmił:

— Dalej do mnie nie dociera, że mój starszy brat wplątał się w romans z naszym największym wrogiem, a jeszcze bardziej zaskakujące jest, że będziecie mieli dziecko.

Annabeth wróciła następnego dnia. Zniszczyła mój bunkier, uratowała Pratta i ogłosiła, że jestem martwy.

Edeniarze wpadli w panikę, zaś mieszkańcy Hope County świętowali, wychwalając Annabeth pod niebiosa. Była ich bohaterką, jednakże pozostała jeszcze kwestia Josepha, który już szykował zemstę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top