~ 38 ~
„Plan doskonały"
Wiedziałam już jak wygrać z Josephem i wyzwolić Hope County.
Jego wyznawcy nie dopuściliby mnie do niego, toteż musiałam wymyślić jak przekonać go, by sam chciał się ze mną spotkać. Dotychczas na moje spotkanie wysyłał któreś ze swojego rodzeństwa lub Edeniarzy.
Po zniszczeniu bunkra i ogłoszeniu, że Faith nie żyje, zgłosił się do mnie przez krótkofalówkę. Zrozumiałam wtedy, że dotychczas mój plan nie zawodzi.
Miał jeszcze Jacoba i Johna od czarnej roboty, toteż wystarczyło bym przekonała Josepha, że wszystkich stracił. Wtedy na pewno zapragnie mojej śmierci i będzie musiał się ze mną skonfrontować. Wprost nie mogłam się tego doczekać.
Funkcjonowanie pod jednym dachem z Jacobem i Faith doprowadzało mnie do szału. Obawiałam się, że w każdej sekundzie dziewczyna może spróbować uciec, przez co cały mój plan legnie w gruzach. Ona jednak, po długiej rozmowie z Jacobem, niechętnie zrozumiała, iż zawdzięcza mi życie. Co ciekawsze – starała się być dla mnie miła.
Niezmiernie mnie to irytowało. Przez nią zginął Virgil i Burke. Nie mogłam znieść jej obecności w domu, a tym bardziej, w jednym pomieszczeniu.
Pewnego dnia, kiedy leżałam już w łóżku, do pokoju wszedł Jacob i rzekł spokojnie:
— Nie możesz jej winić za to co robiła.
— Słucham? — Zapytałam z oburzeniem.
— Faith, John oraz ja... — Zaczął mężczyzna siadając na łóżku — Wszyscy byliśmy podatni na wpływ Josepha. Każde z nas wiele w życiu przeszło, a on dał nam szansę na odkupienie.
— Zabijanie i zastraszanie to nie odkupienie, Jacob.
— Zrozum, Ann...W końcu mieliśmy w życiu jakiś cel. Zapomnieliśmy o przeszłości. Nie przeczę, że to całe gadanie o Bramach Edenu jest irracjonalne.
Jacob westchnął głęboko, chwycił moją dłoń i oznajmił:
— Prześpię się dziś na kanapie.
Po tych słowach pocałował mnie w czoło i wyszedł z sypialni.
Chciałam by został, jednakże nie zatrzymałam go. Musiałam przemyśleć kilka spraw. Samotnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top