~ 26 ~

„Społeczność Hope County"


Spędziłam w Hope County tak wiele czasu, że nawet nie wiem, kiedy stałam się jego częścią.

Społeczność doliny była dla mnie niezwykle ważna. Byli to wspaniali ludzie o wielkich sercach!

Czasami miałam wrażenie, iż to właśnie tutaj jest miejsce moje na ziemi. Szczerze pokochałam Hope County. Stałam się częścią tego społeczeństwa.

W trakcie mojego pobytu w dolinie natknęłam się na wiele ciekawych osób...

Jedną z nich była nieco szurnięta staruszka, która chciała mi wcisnąć swoją oswojoną pumę. Nie ukrywam, iż byłby to ciekawy kompan w podróży... Tak czy inaczej, owa staruszka nazywała się Wilhelmina Mable. Odkąd pomogłam jej w drobnej przysłudze niemalże codziennie zapraszała mnie na herbatę. Cóż, miły gest, jednakże każda moja wizyta kończyła się nadszarpniętymi nerwami. Pani Mable była wyjątkowo szczerą osobą i uwielbiała wszystko komentować. A jako, iż ja jedyna bywałam w jej domu to owe komentarze dotyczyły głównie mnie.

Spójrz jak Ty wyglądasz, dziecko! – Takimi oto słowami powitała mnie dwa tygodnie temu. – Normalnie obraz nędzy i rozpaczy. Jakby pożarł Cię niedźwiedź, zmielił w ustach po czym wypluł. No nic, właź do środka bo zimno leci.

Zaś tydzień temu całe pół godziny słuchałam jej wykładu na temat mojej cery:

Powinnaś zacząć stosować jakieś kremy. Jak tak dalej pójdzie to za dwa lata będziesz miała więcej zmarszczek niż ja! A to co? Jakaś blizna... Widzę nie stronisz od kłopotów. Taka ładna dziewczyna a taka zaniedbana. Za dużo przebywasz na słońcu... Nabawisz się piegów i kompletnie wysuszysz sobie skórę.

Taka właśnie była Pani Mable. Jednak nie zważając na jej ciągle zaczepki i docinki, odwiedzałam ją systematycznie. Prócz mnie, miała do towarzystwa jedynie pumę imieniem Peaches.

Hope County chyba słynie z oswajania dzikich zwierząt, ponieważ kiedy przebywałam w górach Whitetail natknęłam się na Cheeseburgera. Cheeseburger był niedźwiedziem, główną atrakcją dla turystów odwiedzających Hope County. Mimo moich obaw, zwierz okazał się być przyjaźnie nastawiony. Zazwyczaj, kiedy wraz ze Skylar wybierałyśmy się na ryby, wszystkie moje zdobycze przynosiłam Cheeseburgerowi.

Wolne wieczory spędzałam wraz z Dutchem grając w szachy. Skubany był dobry. Ani razu nie udało mi się z nim wygrać. Zazwyczaj po grze Dutch robił nam ciepłe kakao i dyskutowaliśmy na wszelkie tematy do późnej godziny.

Adelaide Drubman poznałam podczas wyzwolenia jednej ze strażnic. Ona i jej syn – Hurk Junior byli niezwykle specyficzni. Hurk miał zwyczaj nie rozstawania się ze swoją wyrzutnią rakiet, co bardzo nie podobało się jego matce. Na moje nieszczęście byłam raz świadkiem ich kłótni. Tylu przekleństw w życiu nie słyszałam, jednakże po całej akcji doszli do porozumienia. Na całe szczęście, ponieważ gdyby owa kłótnia potrwała kilka minut dłużej zapewne wszyscy wylecielibyśmy w powietrze.

Szeryf Earl Whitehorse codziennie wzywał mnie przez krótkofalówkę. Bardzo zaangażował  się w odbicie mojego współpracownika Camerona Burke'a z rąk Faith. Dzielił się ze mną swoją wiedzą oraz wieloletnim doświadczeniem z pracy. Wieczorami zaś, wraz z Virgilem Minklerem grywali w karty popijając przy tym piwo.

Za każdym razem kiedy odwiedzałam areszt, Virgil zapraszał mnie na herbatę oraz raczył mnie swoimi opowieściami. Z jednej z nich dowiedziałam się, że jego żona oraz syn wstąpili do Bram Edenu. Wierzył, iż pomogę mu ich odzyskać. Taki też miałam zamiar.

Na mojej drodze spotkałam również Grace Armstrong, która często służyła mi w boju. Jess Black, bratanicę Dutcha oraz niezwykle pociesznego psa imieniem Boomer.

Często zabierałam go na długie spacery nad jezioro, podczas których pies nie opuszczał mnie na krok. Raz nawet zaatakował w mojej obronie Edeniarza, po czym przyniósł mi jego broń.

No i oczywiście zostałam chrzestną małej Carminy! Często wpadałam z wizytą do Kim i Nicka by móc pobyć trochę z ich córką oraz pomóc im w codziennych obowiązkach.

Ciężko było mi w to uwierzyć ale szczerze pokochałam Hope County oraz mieszkających tam ludzi! Co ciekawe, nawet zajęłam jeden z opuszczonych domów niedaleko wyspy Dutcha.

Z pomocą Nicka i Sharky'ego doprowadziliśmy go do niemalże idealnego stanu. Dom był niewielki. Znajdował się nad małym potokiem, do którego wpadał wodospad. Każdego dnia usypiał mnie szum lasu oraz ciepło bijące z kominka.

W tamtym momencie czułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top