~ 25 ~

„ Rye i synowie"

Nicka Rye'a poznałam w pierwszym tygodniu mojego pobytu w Hope County. Nasza znajomość zaczęła się podczas misji odzyskania  jego samolotu. Nick był tym typem człowieka, któremu gęba się nie zamykała. W krótkim czasie dowiedziałam się, iż jest on mechanikiem i pilotem z rodziny wybitnych lotników wojskowych. Tak przynajmniej powiedział.

Zarówno Nick jak i jego żona Kim byli przesympatycznym ludźmi. Z chęcią pomogłam tej dwójce pozbyć się zagrażającym im Edeniarzy. Zapewniłam ich również, że jeśli kiedykolwiek będą potrzebować mojej pomocy to mają dać mi znać.

Tego dnia byłam w Fall's End w odwiedzinach u pastora Jerome'a. Rozmawialiśmy na temat położenia bunkra Johna, kiedy nagle usłyszałam spanikowany głos Kim w krótkofalówce:

– Zastępco!? Zastępco! Jesteś tam?

Zerwałam się na równe nogi gotowa do akcji i chwytając krótkofalówkę zapytałam:

– Co jest grane, Kim?

– Potrzebuję Cię! Błagam przyjedź!

Bez pożegnania wybiegłam z kościoła i wsiadłam do samochodu.

Już z daleka dało się usłyszeć krzyk Kim. Szybko opuściłam pojazd i ruszyłam do domu Rye'ów, obawiając się najgorszego.

Wpadłam do środka z wycelowaną bronią szukając wrogów, lecz w środku znajdowała się jedynie Kim.

– Kurwa, nie mam pojęcia gdzie jest Nick. – Rzekła Kim cała roztrzęsiona.

Kobieta kurczowo trzymała się za brzuch a ja momentalnie zbladłam.

– O matko, Ty rodzisz! – Krzyknęłam w panice nie wiedząc co robić.

Podbiegłam do niej i pomagając jej wstać z kanapy oznajmiłam:

– Zawiozę Cię do położnej. Wytrzymaj jeszcze trochę!

W tym momencie do domu wszedł Nick. Spojrzał na nas szczerze zaskoczony, lecz dopiero po chwili dotarło do niego co się dzieje.

– Gdzie Ty, kurwa byłeś!? – Zapytała Kim z pretensją. – Podaj mi rękę. Nasza mała zdecydowała, że już czas.

Szybko chwyciłam kluczyki do auta i pomogłam Nickowi wyprowadzić Kim z domu.

– Zastępco, Ty prowadzisz. – Oznajmił mężczyzna pomagając żonie wsiąść do samochodu.

Szybko wskoczyłam za kierownicę i z piskiem opon wyjechałam z ich posesji.

Po drodze nie obyło się bez kłótni i wyzwisk. Nick skomlał, że Kim za mocno ściska jego rękę, zaś kobieta ewidentnie była już na skraju wyczerpania.

Droga zajęła nam okołu piętnastu minut, jednakże z tego całego stresu miałam wrażenie jakbyśmy jechali conajmniej kilka godzin.

Po dojechaniu na miejsce wyskoczyłam z auta i pomogłam Nickowi wprowadzić Kim do środka domu, gdzie czekała już na nas położna.

Cały poród spędziłam na zewnątrz. Musiałam ochłonąć. Był to wyjątkowo intensywny i stresujący dzień.

Siedziałam na werandzie, kiedy nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i ujrzałam Nicka wraz ze swoją żoną i małą córeczką.

– Hej. – Rzekł mężczyzna z błogim uśmiechem. – Chcesz poznać swoją chrześnicę?

Poczułam jak łzy wzruszenia cisną mi się do oczu. Podeszłam do świeżo upieczonych rodziców i ich nowego członka rodziny.

– Jest taka piękna... – Szepnęłam chwytając drobną rączkę dziewczynki. – Jak się nazywasz, maleńka?

– Carmina. – Oznajmił dumnie Nick.

Kim chwyciła moją dłoń i ściskając ją rzekła:

– Dziękuję, Annabeth. Za wszystko co dla nas zrobiłaś. Jeśli będziesz czegoś potrzebować to wiedz, że możesz zawsze na nas liczyć.

Uśmiechnęłam się wdzięcznie nie spuszczając wzroku z małej Carminy.

Po tym jak odwiozłam rodzinę Nicka do domu, udałam się nad jezioro by pobyć sama z własnymi myślami.

Cieszyło mnie ich szczęście. Byli wspaniałą rodziną. Jednak patrząc na nich, w głębi serca czułam zazdrość. Byłam świadoma, iż prawdopodobnie sama nigdy nie będę w stanie założyć własnej rodziny. Nie z taką przeszłością. Nie z Oliverem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top