~ 2 ~

„ Spotkanie z Ojcem"


Carswell, zakuj tego skurwiela. – Rzekł Cameron Burke wskazując głową na przywódcę KultuJosepha Seeda, zwanego również Ojcem.

Bóg nie pozwoli Ci mnie tknąć. – Szepnął spokojnie Joseph wyciągając ku mnie ręce.

Zerknęłam za jego ramie gdzie stało jego rodzeństwo. Dwóch wysokich mężczyzn oraz młoda kobieta. Przypatrywali mi się w milczeniu, śledząc każdy mój ruch.

Zakuj go! – Warknął Burke powoli tracąc cierpliwość.

Wyjęłam kajdanki po czym nie spuszczając wzroku z Josepha założyłam mu je na ręce.

– Chodźmy. – Powiedział szeryf Earl Whitehorse posyłając niepewne spojrzenie ku trójce rodzeństwa.

Wyprowadziłam Ojca z kościoła gdzie czekała na nas moja pomocniczka Joey Hudson.

Musimy stąd wiać. – Rzekła z lekką paniką w głosie.

Dostrzegłam, że w naszą stronę nadjeżdża coraz więcej białych aut i ciężarówek a wyznawcy kultu gromadzą się przed kościołem.

Carswell, przodem. Będę Cię osłaniać. – Oznajmił szeryf wyjmując pistolet.

Ruszyłam wzdłuż drogi, na której końcu znajdował się nasz helikopter.

Rozwścieczony tłum nie odstępował nas na krok.

Do tyłu. Do tyłu! – Krzyknął Burke odpychając jednego z mężczyzn stojącego mu na drodze.

Ze zdziwieniem stwierdziłam, że Ojciec nie przejawia ani krzty strachu bądź trwogi. Szedł spokojnie przede mną patrząc jak jego wyznawcy buntują się naszemu osądowi i decyzji.

Nagle usłyszałam odgłos wystrzału.

Annabeth, do śmigłowca! – Wrzasnął Burke celując w najbliżej stojących niego oprawców.

Pchnęłam Ojca nakazując mu przyspieszyć kroku po czym zawlokłam go na tył helikoptera.

Wsiadaj! Hudson wyciągając ku mnie rękę.

Pratt, zabierz nas stąd! – Nakazał przerażony szeryf zapinając pasy bezpieczeństwa.

Pratt był naszym pilotem, który w mgnieniu oka odpalił maszynę, chcąc jak najszybciej zabrać nas z tamtego pojebanego miejsca.

Dookoła panował harmider. Strzały, wrzaski, szarpanina! Wyznawcy kultu siłą starali się wedrzeć do śmigłowca. Nagle coś uderzyło w śmigło, w skutek czego zaczęliśmy opadać w dół.

Jasna cholera! – Krzyknęłam upewniając się czy mam zapięte pasy.

Wśród wrzasków i nawoływania o pomoc dało się usłyszeć wyraźne i spokojne słowa piosenki:

I once was lost but now I'm found. Was blind but now I see... – Śpiewał Joseph spokojnie z zamkniętymi oczami.

Jesteś porządnie porąbany. – Szepnęłam z przerażeniem, czekając na nieuniknione zderzenie z ziemią.

– Co było dalej? – Zapytał Dutch dolewając mi do kubka gorącej herbaty.

Zamknęłam oczy chcąc sobie przypomnieć.

Ujrzałam twarz Ojca, który z nutą satysfakcji w głosie szepnął:

Mówiłem Ci, że Bóg nie pozwoli mnie zabrać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top