~ 16 ~
„Porozumienie"
Po odbiciu Hudson postanowiłam nieco przystopować.
Miałam coraz większy mętlik w głowie i nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić.
John podwoił patrole na ulicach chcąc dopaść mnie za wszelką cenę. Nie był zadowolony, że ponownie unikłam rytuału Oczyszczenia.
Coraz częściej przyłapywałam się na tym, że moje myśli krążą wokół Jacoba. Był on dla mnie zagadką, której nie potrafiłam rozszyfrować. Często wracałam myślami do naszej rozmowy na balkonie oraz sytuacji, która miała tam miejsce.
Na samo wspomnienie tamtego pocałunku robiło mi się gorąco.
Każdego wieczoru opuszczałam bezpieczny bunkier i godzinami przesiadywałam nad rzeką zastanawiając się co począć dalej.
Tego wieczoru również udałam się nad rzekę.
Siedziałam na brzegu i obserwowałam gwiazdy, kiedy nagle usłyszałam pękające gałęzie.
Poderwałam się z miejsca i w mgnieniu oka wyjęłam pistolet celując w ciemny las, z którego wyszedł Jacob.
Zaskoczeniem było dla mnie, że poczułam ulgę na jego widok. To właśnie Jacoba i jego rodzeństwa powinnam obawiać się najbardziej, a zamiast tego opuściłam broń i ponownie usiadłam.
Jacob bez słowa podszedł do mnie i przysiadł się do mnie:
– Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem? – Zapytałam.
– Dzięki kamerom rozmieszczonym po całym hrabstwie. Ostatnio codziennie tu przychodzisz.
– Obserwujesz mnie?
– Czasami. Upewniam się, że nie pakujesz się w kolejne kłopoty.
Zerknęłam na mężczyznę, który z lekko przymrużonym oczami spoglądał w niebo.
– Nie zapytam ponownie dlaczego mi pomagasz, ponieważ sam tego nie wiesz, prawda?
Jacob również na mnie spojrzał po czym odparł:
– Prawda, zastępco.
– Chcesz wiedzieć skąd u mnie ta zawziętość w dążeniu do wyzwolenia tej doliny? – Zapytałam lecz nie czekałam na jego odpowiedź. – Jak już wiesz, kilka lat temu trafiłam w podobne miejsce tylko po drugiej stronie świata.
Byłam świeżo po powrocie z Europy. Spędziłam tam 2 lata jako trenerka sztuk walki na obozach młodzieżowych. Potem wróciłam do Stanów i rozpoczęłam studia. Wdałam się w romans z najlepszym przyjacielem mojego brata po czym zostaliśmy parą. Krótko po tym poleciałam z rodzeństwem, chłopakiem i przyjaciółmi na wakacje do Tajlandii. Typowe wakacje nastawione na imprezowanie i rozrywkę. Zamiast tego musieliśmy walczyć o przetrwanie. Podstępem zwabiono nas na wyspę, której nawet nie ma na mapach...
Przerwałam na chwilę czując łzy napływające do moich oczu. Minęło tyle lat a samo wspomnienie o tamtych wydarzeniach było dla mnie niewyobrażalnie bolesne.
Jacob w ciszy słuchał mojej opowieści nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Ocknęłam się w klatce. Naprzeciwko mnie znajdował się mój starszy brat – Grant.
– To ten, którego zamordowali?
– Tak. – Szepnęłam czując ścisk w gardle. –
Dzięki niemu, mi i Jasonowi udało się uciec. Pomocną dłoń zaoferował nam Dennis Rogers. Z początku myślałam, że zrobił to bezinteresownie, a jak się potem okazało chciał bym pomogła jego ludziom wyzwolić wyspę i zamordować ich oprawców. Byłam pionkiem w ich cholernej grze. Odwalałam za nich czarną robotę myśląc, że dzięki temu uda mi się uratować swoich przyjaciół i uciec z wyspy.
– Udało wam się. Uciekliście. – Dodał Jacob nie kryjąc zainteresowania ową historią.
– Owszem. Lecz w międzyczasie utraciłam swoje człowieczeństwo... Zginęło wielu dobrych ludzi. Niektórzy z moich rąk, zaś innych nie byłam w stanie uratować. Zrobiłam co musiałam. Do dziś nie wiem jak udało nam się ujść z zyciem.
Przerwałam na chwilę by odchrząknąć. Westchnęłam głęboko po czym kontynuowałam:
– Po powrocie nie było lepiej. Wszystko się posypało. Tamta wyspa odcisnęła na nas swoje piętno. Na mnie chyba najbardziej choć starałam się utrzymywać resztki normalności. A teraz jestem tutaj... I ponownie bawię się w głupią bohaterkę, która za wszelką cenę chce udowodnić, że nie jest morderczynią. Wiesz jakie były moje ostatnie słowa przed opuszczeniem wyspy? – Zapytałam. – „Nigdy więcej krwi".
W tym momencie zaśmiałam się ironicznie czując wstręt do samej siebie.
– Naiwnie wierzyłam, że po powrocie wszystko wróci do normy. Jak się potem okazało byłam w błędzie. Miałeś racje, wtedy podczas naszej rozmowy na balkonie. Brakowało mi tej adrenaliny i dynamiki. Dlatego wstąpiłam do FBI... Nie chciałam jednak by ten koszmar się powtórzył. Pragnę normalnego życia, Jacob. Jak normalny człowiek bez ciężkiej przeszłości.
Mężczyzna kiwnął delikatnie głową po czym rzekł:
– Tamtego wieczora kiedy wraz z ekipą i szeryfem przylecieliście tutaj helikopterem. Tuż po tym jak maszyna uległa awarii i zaczęliście uciekać... Widziałem w Twoich oczach coś, czego nie dostrzegłem u pozostałych twoich towarzyszy – Zawziętość. Doskonale wiedziałaś jak się zachować. Byłem przekonany, że tej samej nocy opuścisz Hope County i powrócisz tutaj z armią.
– Jak widać nie udało mi się.
Przez kilka minut trwaliśmy w ciszy. Spoglądaliśmy w niebo, kiedy Jacob nagle oznajmił:
– Nie wierzę w to całe wybawienie i przepowiednie.
Z szeroko otwartymi oczami spojrzałam na mężczyznę i zapytałam z wyrzutem w głosie:
– To dlaczego pomagasz Josephowi? Po co to wszystko?
– Z tego samego powodu, dla którego walczysz dla ruchu oporu. – Odparł. – Chcę czuć przynależność. Ty w ten sposób odcinasz się od wydarzeń z wyspy, ja zaś od wydarzeń z wojny.
Mężczyzna wstał na równe nogi i rzekł na pożegnanie:
– Ludzie Johna Cię szukają.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top