~ 14 ~

„Nocne Koszmary"


Ann, podejdź tu na chwilę!

Leniwie podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni. Czekał tam na mnie Jason i Riley roześmiani od ucha do ucha. Zmrużyłam oczy wyczuwając jakiś podstęp.

O co chodzi? – Zapytałam.

Dostałaś list od... – Zaczął Jason lecz nie dałam mu szansy dokończyć. Rzuciłam się w stronę brata wyrywając list z jego ręki. Bez zastanowienia rozerwałam kopertę i wzięłam się za czytanie listu.

Czytaj na głos! – Powiedział Riley.

– Dostałam pracę jako instruktorka Teakwondo! – Pisnęłam radośnie. – Wyjeżdżam do Europy!

Nasz zdolna siostrzyczka! – Krzyknął Jason chwytając mnie w stalowym uścisku.

Ależ będzie nam Ciebie brakować. – Dodał Riley gratulując mi sukcesu.

Grant! Annabeth wyjeżdża do Europy! – Oznajmił Jason wołając naszego najstarszego brata.

Chwilę później na dół zbiegł rozentuzjazmowany Grant, który rzekł radośnie podchodząc do mnie:

Wiedziałem, że się dostaniesz! Nie masz sobie równych. Jestem z Ciebie taki dumny. Zadzwonię do Daisy by przekazać jej dobre wieści.

– Trzeba będzie przełożyć nasze plany z wyjazdem na egzotyczne wakacje. – Oznajmił Riley.

– Tajlandia poczeka. – Odparł Jason z promiennym uśmiechem.

Nagle wszystko się zamazało i ujrzałam scenę mającą miejsce kilka lat później.

Całymi dniami siedzisz w pracy! – Krzyknął Oliver z pretensją w głosie.

A co mam robić? Siedzieć tutaj i patrzeć jak siebie niszczysz!?

Oliver usiadł na kanapie i zakrył twarz dłońmi. Poczułam ukłucie żalu patrząc jak zmienił się w przeciągu kilku ostatnich lat. Już nie bym tym samym chłopakiem, którego pokochałam i za, którego wyszłam za mąż.

Pomóż mi, Ann... – Szepnął drżącym głosem.

Wielokrotnie to robiłam. Uratowałam Ci nawet życie! – Odparłam ze łzami w oczach. Mam już tego dość. Tobie nie da się pomóc, Ollie.

– Ann? Annabeth, obudź się!

Poczułam jak coś wyrywa mnie z tego koszmaru. Moje ręce trzęsły się, czoło miałam rozpalone i czułam mocne bicie wlanego serca.

Rozejrzałam się nietomnym wzrokiem i ujrzałam nieco zmartwionego Jacoba trzymającego mnie za ramiona.

– Koszmar. – Szepnęłam czując jak łzy napływają mi do oczu. Widok swoich braci szczęśliwych i beztroskich łamał mi serce. Wiele bym oddała by móc cofnąć czas. Do tego Oliver tuż po tym jak całkowicie zatracił się w używkach, kompletnie wytrącił mnie w równowagi.

Jacob przyglądał mi się w ciszy nie puszczając moich ramion po czym rzekł:

– Powinienem chyba już pójść byś mogła ponownie zasnąć.

– Nie zasnę już.

Wstałam z łóżka i ruszając w stronę balkonu.
Jacob bez słowa ruszył za mną. Oparł się o barierkę obok mnie i oznajmił:

– W takim razie posiedzę z Tobą.

– Doceniam ten wymuszony, przyjacielski gest ale wiem, że wcale tego nie chcesz.

– I tu masz rację. Wolałbym być teraz w swoim łóżku zamiast odmrażać sobie palce z zimna na balkonie.

– To co tutaj robisz?

– Samotnie ciężej jest zapomnieć o dręczących nas koszmarach. Lepiej mieć towarzystwo, wtedy mniej się o nich myśli.

Spojrzałam na Jacoba, który wzrok miał wbity w niebo.

– Ty też mnie intrygujesz. – Szepnęłam. – Nie potrafię Cię rozgryźć.

– Może nie powinnaś próbować.

Patrzyłam w jego niebieskie oczy starając się wyczytać z nich jakąś oznakę fałszu lub złośliwości. On jednak wpatrywał się we mnie z kompletnym spokojem wypisanym na twarzy.

Poczułam jak napięcie wokół nas wzrasta a mi serce zaczyna bić w znacznie szybszym rytmie. Nie chcąc palnąć żadnego głupstwa odsunęłam się od barierki oznajmiając:

– Chyba jednak spróbuje dziś jeszcze zasnąć.

Zrobiłam krok w stronę drzwi lecz nagle poczułam chwyt na moim nadgarstku. Zerknęłam zaskoczona na Jacoba, który intensywnie się we mnie wpatrywał. Nim się obejrzałam mężczyzna podszedł do mnie i położył rękę na moim policzku odgarniając włosy z mojej twarzy.

Ogarnęła mnie fala gorąca. Wewnętrznie czułam, że powinnam uciec stamtąd jak najszybciej, jednak moje nogi odmówiły jakiejkolwiek współpracy.

Jacob upewniwszy się, że nie oponuje, pocałował mnie delikatnie, przyciągając ku sobie. W tamtym momencie kompletnie straciłam głowę pozwalając by emocje wzięły nade mną górę.

Bez namysłu odwzajemniłam jego pocałunek, który z każdą sekundą był coraz bardziej namiętny. I tak oto staliśmy, w środku nocy na balkonie złączeni ze sobą i zapominając na chwilę o dręczących nas koszmarach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top