~ 13 ~

Niespodziewana wizyta"


Nazajutrz obudziłam się z kompletnym mentlikiem w głowie. Miałam sobie za złe, że okazałam słabość przed Jacobem. On jednak również się otworzył i opowiedział mi historię swojego życia co była bardzo zaskakujące oraz zastanawiające.

Stanęłam przed lustrem i podwinęłam koszulkę by przyjrzeć się siniakom jakie miałam na żebrach.

– Paskudztwo... – Szepnęłam z odrazą po czym wzięłam się za poranną toaletę.

Pov. Jacob:

Czytałem sprawozdanie dotyczące ogólnych działań na południowym terenie regionu, kiedy usłyszałem kroki na schodach. Mimowolnie się wyprostowałem po czym zerknąłem w stronę schodów, po których właśnie schodziła Annabeth.

Kobieta bez słowa podeszła do lodówki po czym oznajmiła poważnym tonem:

– Dutch i reszta będą pytać gdzie byłam.

– Nie wątpię... – Odparłem nie odrywając wzroku od sprawozdania.

Dziewczyna mlasnęła z poirytowania i wzięła się na nasypywanie płatków do miski.

Przyjrzałem się jej mając wrażenie, że po wczorajszej rozmowie coś się między nami zmieniło. Oboje odsłoniliśmy przed sobą nasze sekrety, które dręczą nas od wielu lat.

– Co robisz? – Zapytała nagle spoglądając podejrzliwie na trzymane przeze mnie notatki.

– Nic co powinno Cię interesować. – Odpowiedziałem, gdy nagle usłyszałem dźwięk nadjeżdżającego samochodu. – Ktoś przyjechał.

Annabeth wstała od stołu i patrząc na mnie wyczekująco zapytała:

– Kto?

Ruszyłem w stronę okna i dostrzegłem Johna wychodzącego z jeepa.

– John. – Szybko chwyciłem kobietę za ramię i pociągnęłam w stronę swojej sypialni. – Siedź tu do czasu aż sam po Ciebie nie przyjdę.

– Zamykając mnie tutaj dajesz mi pretekst do przeszukania Twojego pokoju.

– Byłbym głupcem wierząc, że już wcześniej tego nie zrobiłaś.

Powiedziawszy to zamknąłem za nią drzwi i ruszyłem do salonu, do którego właśnie wchodził John.

– Jacobie! – Przywitał się John. – Długo się nie odzywałeś. Joseph zastanawiał się dlaczego nie pojawiłeś się na wczorajszym nabożeństwie.

– Miałem ręce pełne roboty. – Odparłem siadając na fotel.

– A jak sytuacja z zastępcą? Ostatnio nie widziano jej na moim terenie. Pewnie węszy u Faith lub w Twoich górach.

– Gdyby była w moim regionie już dawno zostałaby pojmana.

– Przeklęte babsko. – Warknął John idąc do kuchni. – Robi zamieszanie i daje nadzieję tym wieśniakom. Bohaterka Hope County! - Dodał z ironią w głosie.

Patrzyłem jak młodszy brat nalewa sobie wody do szklanki po czym przygląda się misce płatków leżących na blacie.

– Od kiedy jadasz płatki? – Zapytał szczerze zaskoczony.

Westchnąłem w duchu podchodząc do niego.

– Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu, a to najszybsza opcja posiłku. Mam wiele roboty, John.

Mój brat jednak nie wyglądał na przekonanego. Przyjrzał mi się uważnie a na jego twarzy pojawił się nagle promienny, zawadiacki uśmieszek.

– Poznałeś jakąś kobietę?

Na te słowa miałem ochotę wywrócić oczami i zdzielić go po głowie. John jednak nie odpuszczał. Stanowczo był najbardziej ciekawską osobą w naszej rodzinie.

– To pewnie ona zajmuje cały Twój wolny czas. To coś poważnego? Ma fajny tyłek? Kiedy ją poznamy?

– Nigdy. – Odparłem zachowując spokój.

– Daj spokój, bracie. Wiem, że nie jesteś wylewny i nie afiszujesz się ze swoimi uczuciami ale mnie możesz powiedzieć.

– Gdybym Ci powiedział to następnego dnia pewnie wiedziałaby o tym cała dolina.

– Szczęściem i miłością trzeba się dzielić. – Rzekł radośnie John klaskając w dłonie. – No cóż, czas na mnie. Mam nadzieję, że niedługo ją poznam.

– Na pewno...

Upewniwszy się, że John odjechał ruszyłem pośpiesznie do swojej sypialni, w której zastałem Annabeth z łobuzerskim uśmieszkiem.

– To co? – Zapytała. – Kiedy przedstawisz mnie swojej rodzince?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top