~Chapter twenty-one~
~♡~
Odłożyłam ostatnią, kupioną szklankę do górnej szafki kuchennej i oparłam się plecami o blat, rozglądając się z zadowoleniem po pomieszczeniu. Doprowadzenie domu do porządku z pomocą bliskich nam osób, zajęła cztery dni. Teraz, gdy w pełni pozbyłyśmy się zniszczonych mebli, przedmiotów i przemalowałyśmy pokryte czerwoną farbą ściany, mogłyśmy wrócić do monotonnej rzeczywistości, tak jak zalecił nam policjant zajmujący się tą sprawą. Nie udało się odnaleźć sprawcy, a włamywacz nie zostawił po sobie żadnych śladów, które mogłyby ułatwić określenie jego tożsamości. Drzwi wejściowe najprawdopodobniej otworzył, dzięki kluczom, które moja rodzicielka zgubiła parę dni przed tym wydarzeniem.
Pierwsze godziny po wejściu do zmasakrowanego domu, pamiętam jak przez mgłę. W głowie nadal widziałam ten okrutny napis, który mimo rozmowy z pedagogiem, do którego wczoraj mama zabrała mnie siłą, nie zniknął. To będzie moja druga noc, kiedy śpię w swoim łóżku od włamania. Państwo Hart z otwartymi rękami przyjęli na te kilka dni pod swój dach, mnie i Izabell. Nie umiem określić jak bardzo oni nas wspierali, przez ten trudny okres.
— Ty też czujesz się tak jakby, dziwnie w tym domu? — zapytałam rodzicielki, gdy zastałam ją w salonie, wycierającą kurz na półce.
Spojrzała na mnie swoim zatroskanym wzrokiem i westchnęła, strzepując ze swoich ciemno niebieskich jeansów, niewidzialny kurz.
— Słońce, te uczucie prędko nie zniknie, także ciągle wracam do tego myślami, ale musimy jakoś z tym żyć — uśmiechnęła się pocieszająco. — Wandala nie znaleziono, więc musimy zachować ostrożność, ale to nie powinno powstrzymywać cię od normalne funkcjonowania. Baw się, spotykaj ze znajomymi, umawiaj się z chłopcami, ale pamiętaj, że szkoła najważniejsza! — zaśmiałam się i przytuliłam rodzicielkę.
— Kocham cię mamusiu — wyznałam.
— Ja ciebie też córeczko — pogłaskała mnie po włosach. — Poznałam wczoraj w kawiarni przystojnego faceta — zachichotała.
— Kolejny wariat? — zapytałam z uniesionymi brwiami, a kobieta rzuciła we mnie wilgotną szmatką do wycierania kurzu, na co się zaśmiałam.
— Pamiętaj, że Ben nadal jest ojcem twojej przyjaciółki!
Nie wiem czy mogę nadal nazwać Rowe przyjaciółką. Normalnie rozmawiamy, ale relacja nie jest taka jak dawniej. Dziewczyna stała się oziębła, chociaż próbowała to ukryć pod uśmiechem, który wydaje mi się być odrobinę sztuczny.
— A więc, kim jest ten przystojniak? — dopytywałam zaciekawiona.
Moja mama po przejeździe tutaj, zmieniła się. Niegdyś mogłam jedynie pomarzyć o tym, aby powiedziała mi, że poznała przystojnego faceta w kawiarni, teraz mówi to bez najmniejszego wahania. Stała się bardziej otwarta, co mnie bardzo cieszy. Myślę, że to może być zasługa tego, że ma przy sobie przyjaciół i rodzinę, którzy są dla niej wielkim wsparciem.
— Nie za dużo chcesz wiedzieć? — zaśmiałyśmy się. — Wątpię, że tym razem znasz. Ray Manchester. Umięśniony, sympatyczny brunet — rozmarzyła się. — Przyszedł wczoraj na kawę, gdy miałam zmianę.
— RAY MANCHESTER? — dopytałam, aby upewnić się, czy na pewno dobrze usłyszałam.
— No tak — spojrzałam na mnie podejrzliwie. — Nie mów, że go też znasz.
— Jeśli dobrze myślę, jest to szef w Składzie Rupieci Henryka, Char i Jaspera — wyjaśniłam.
— Całej trójki? — zdziwiła się.
— Też się dziwię, że ich wszystkich przyjął — ponownie zaśmiałam się. — Pewnie dobrze się tam razem bawią — przegryzłam lekko dolną wargę.
Wieczorem odwiedziła mnie Abigail i Rowe. Z moją kuzynką staram się spędzać jak najwięcej czasu, po jej zerwaniu z Oliverem, a rudowłosa przyszła dla towarzystwa. Wzięłyśmy za cel wspólne zrobienie pizzy. Umiejętność robienia pizzy u każdej z nas ograniczała się jedynie do pieczenia mrożonek w piekarniku, więc zapowiadała się niezła zabawa.
— Od zawsze wiedziałam, że Oliver nie jest odpowiedni dla ciebie — Rowe pierwszy raz poruszyła bolesny dla Abigail temat, podczas krojenia szynki.
— I co związku z tym? — zirytowała się brunetka.
Nie lubiła o tym rozmawiać, tym bardziej z Rowe za, którą nadal nie przepadała, a jedynie tolerowała jej częstą obecność. Nie ułatwiało także sytuacji to, że całe Swellview wie o kontrowersyjnym romansie jej byłego chłopaka. Nauczycielka została zwolniona, a chłopaka wyrzucono natychmiastowo ze szkoły. Oczywiście nie obyło się bez plotek, które krążą po całym mieście i okolicach. Chłopak za to wszystko obwinia mnie, Abigail i Petera. Uważa, że jakbyśmy nie robili jemu problemów to on nie musiałby przenosić się do szkoły specjalnej. Doszło do poważnej kłótni pomiędzy nim, a Peterem. Zdaniem Abigail nie ma szans, że chłopcy dojdą do jakiegokolwiek porozumienia.
— Nauczycielka i uczeń? — parsknęła rudowłosa. — Takie rzeczy tylko w filmach.
— Do czego dążysz, Rowe? — zapytałam nie rozumiejąc, dlaczego zaczyna ten temat.
— Dużo rzeczy dzieje się w filmach — kontynuowała. — Romanse z superbohaterami, czy jego pomocnikami także są dość powszechne — spojrzała na mnie znacząco.
Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, spowodowana wypowiedzianymi przez dziewczynę słowami. Od przeklętej kolacji z rodziną Suntly, obawiałam się właśnie tego, że dziewczyna wyjawi komuś o mojej relacji z Niebezpieczny. Najprawdopodobniej teraz dąży do tego, aby w mojej obecności powiedzieć o tym Abigail. Nie mam teraz wątpliwości, że już wcześniej o tym komuś powiedziała.
— Ja już nie wytrzymam — wybuchnęła moja kuzynka. — Przez cały ten czas tolerowałam ciebie ze względu na Megan, ale ostatnio stałaś się jeszcze bardziej irytująca niż wcześniej. W tym momencie idziesz do domu, albo ja stąd wychodzę!
Obie dziewczyny spojrzały na mnie, oczekując mojej reakcji, która nie nastąpiła. Jedynie wpatrywałam się błagalnie, swoimi niebieskimi tęczówkami w Rowe.
— Coś ty taka nie miła? — zaśmiała się rudowłosa. — Pretensje powinnaś mieć do swojej kuzynki, która ukrywa przed tobą tak istotną rzecz, a nie do osoby, która jako jedyna jest z tobą szczera.
— O czym ty mówisz?
— O tym, że Megan od dłuższego czasu romansuje na boku z Niebezpiecznym.
— Co ty gadasz za bzdury — wyśmiała ją. — Jesteś serio pieprznięta. Megan by mi o tym powiedziała — spojrzała w moje zaszklone oczy. — Powiedziałabyś mi, prawda?
Zaczęłam żałować, że przez ten cały czas nie dzieliłam się z przyjaciółką miłymi wspomnieniami przeżywanymi z chłopakiem, który tak bardzo zawrócił mi w głowie. Żałowałam, że tego dnia napisałam do Rowe, a nie Abigail.
— Tak bardzo ciebie przepraszam — przegryzłam wargę.
— A więc to prawda? — brunetka nie mogła uwierzyć.
— Wybaczcie, ale na mnie czas. Buźka — rudowłosa z zadowoleniem opuściła kuchnię, a następnie mój dom.
W tym momencie przestałam czuć do Rowe jakikolwiek sentyment. Zaczęłam się jej brzydzić, brzydzić jej okrutnego zachowania. Czułam, że dziewczyna prędzej czy później wsadzi mi nóż w plecy, ale starałam się znaleźć jak najwięcej powodów, że jedynie jest to moje złudne stwierdzenie, które jednak okazało się być prawdą. Nie ukrywam, że bolała mnie jej zdrada. Bo to, że pomimo przysięgi, iż nikomu o tym nie powie zrobiła to, więc odbieram to za zdradę.
— Jak mogłaś to przede mną ukrywać? — Abigail schowała twarz w dłoniach, najpewniej analizując sytuację.
— Ale nikt nie wiedział oprócz...
— Oprócz tej rudej małpy! Serio ona wiedziała, a ja nie?! — krzyknęła rozczarowana.
— Dowiedziała się przez przypadek! — także podniosłam ton.
— Ale wiedziała! — usiadła zrezygnowana na krześle.
Chwilę potem dosiadłam się na krzesło obok niej, czekając aż coś powie, bądź ponownie zacznie krzyczeć.
— Jak długo trwa twój związek? — po chwili ciszy zapytała.
— Umawiamy się od jakiś dwóch miesięcy, ale w związku nie jesteśmy — wyjaśniłam.
— Kochasz go?
— Nie! — powiedziałam bez zastanowienia. — Chociaż, nie wiem — przegryzłam dolną wargę, widząc w głowie czekoladowe oczy blondyna.
— Masz mi dużo do opowiedzenia — uśmiechnęła się delikatnie.
— Chwila, nie jesteś na mnie zła? — pogubiłam się.
— Jestem, ale po części cię rozumiem. Jakbym miała tajną relację z miejscowym bohaterem, także bym się wszystkim nie chwaliła, aby tego nie zepsuć. Rowe to suka i po prostu nie jest wart twojej przyjaźni — odetchnęłam z ulgą i przytuliłam dziewczynę.
— Jeszcze raz, tak bardzo cię przepraszam!
~♡~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top