~Chapter twelve~
~♡~
W ten weekend moja mama razem z siostrą i małżeństwem Hart wyjechali pod namiot w celu poszukiwania przygód. Dawniej opowiadała mi o przygodach, które przeżyła razem z Siren. Przy wspólnej kolacji poruszyły ten temat i wpadły na pomysł z tą krótką wycieczkę. Chciały, abyśmy pojechali wszyscy, ale razem z Piper odwiodłyśmy ich od tego pomysłu. Rodzicielka nie chciała zostawiać mnie samej w domu, ale gdy zaproponowałam, aby Abigail razem Rowe u mnie nocowały, zgodziła się. Uznała, że jak będę miała przy boku przyjaciółki, będzie spać spokojniej.
— A więc, jakie plany na noc? — zapytała Rowe, gdy odkładała plecak na krześle w moim pokoju.
— Będziemy całą noc obżerać się jedzeniem, oglądać seriale i plotkować — powiedziałam wyciągając koc z szafy.
— Muszę siku — powiedziała Abigail, gdy zadzwonił jej telefon, po czym ulotniła się z pokoju.
Uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc, że najprawdopodobniej Oliver do niej zadzwonił, ale nie chciała, aby Rowe się dowiedziała. Brunetka miała do niej okropnie negatywne nastawienie. Irytowały ją jej słowa lub najmniejsze czyny. Jednak na nocowanie zgodziła się bez zbędnego narzekania na obecność rudowłosej uznając, że może być niezła zabawa.
— Opowiadaj jak tam u ciebie i Niebezpiecznego — powiedziała Rowe rzucając się na łóżko.
— Ciiii — uciszyłam ją. — Spotkaliśmy się w tym tygodniu kilka razy i tyle.
— Kilka, czyli ile? — dopytywała.
— Dwa, może trzy — przygryzłam wargę.
Po naszym spotkaniu w altance chłopak regularnie zostawiał w kieszeni mojego płaszcza liścik informujący o naszym kolejnym spotkaniu. Było to cholernie romantyczne i powoli stawało się moją rutyną. Niebezpieczny już niejednokrotnie wykazał się kreatywnością zabierając mnie w przeróżne miejsca. Chociaż wczorajszy wieczór spędziliśmy u mnie w pokoju oglądając film. Niestety mama była w domu, więc musieliśmy uważać, aby się nie zorientowała, że mam gościa.
— Związek? — zapytała z uśmiechem, a ja zakrztusiłam się własną śliną.
— Nic z tych rzeczy — zaprzeczyłam, gdy przestałam kaszleć. — Jesteśmy po prostu parą dobrych znajomych, którzy lubią spędzać czas w swoim towarzystwie i od czasu do czasu powymieniać się śliną — zaśmiałyśmy się.
— A jaki on jest?
Nic dziwnego, że Rowe była taka ciekawa. W końcu niecodziennie ma się romans z pomocnikiem superbohatera. Tym bardziej, że staram się jak najmniej jej mówić na ten temat. Mimo, że obiecała mi swoje milczenie to i tak nie do końca jej ufałam.
— Jest mądry, miły, zabawny i cholernie dobrze całuje — ponownie się zaśmiałyśmy.
Do pokoju weszła uśmiechnięta Abigail. Trzymała ona w prawej ręce reklamówkę, w której obijały się szklane butelki. Spojrzała ona na nas niewinnym spojrzeniem, po czym wyciągnęła sześć piw.
— Tyskie? — Rowe niewyraźnie przeczytała markę alkoholu. — Nie piłam jeszcze takiego.
— Kiedyś kolega, który pochodzi z Polski dał mi spróbować tego cudeńka — brunetka otworzyła otwieraczem napój. — Od tamtego czasu przywozi mi je regularnie. Spróbujcie — najpierw podała dla mnie, a ja bez zbędnych pytań wzięłam łyk.
— Ohydne — skrzywiłam się na gorzki smak rozpływający się na moim języku.
— Cnie.
Pierwszym celem dzisiejszego nocowania, było zrobienie fortecy z koców i poduszek. Po wielu minutach kombinowania udało nam się wykonać prowizoryczną budowlę. Gdy siedziałyśmy w środku i jadłyśmy lody mój telefon wydał z siebie dźwięk, informując mnie tym samym, że dostałam nową wiadomość.
— Charlotte pyta nas czy mamy ochotę jej potowarzyszyć w dziczy pełnej niewyżytych chłopaków — spojrzały na mnie zniesmaczone. — Jest ona u Henryka i z tego co wiem zrobili sobie wieczór gier. Char jest jedyną tam dziewczyną.
— Chyba jesteśmy zmuszone jej pomóc — Rowe uśmiechnęła się. — Ten Henryk jest całkiem przystojny, więc chętnie skorzystam z okazji.
— Fuj — uznałam po jej słowach.
Nie opłacało nam się niszczyć naszego arcydzieła, więc zostawiłyśmy wszystko tak jak jest i przebrałyśmy nasze wygodne dresy na jeansy, aby jakoś wyglądać.
— Jacy chłopcy jeszcze będą? — dopytywała Rowe malując rzęsy tuszem.
— Właśnie wiem tylko, że będzie Henryk, Jasper, jego kuzyn i jakaś dwójka innych chłopaków — powiedziałam, to o czym zdążyła wcześniej mnie poinformować Charlotte w wiadomości.
— Myślicie, że mają alkohol? — zapytała Abigail z poważnym wyrazem twarzy jakby od tego zależało jej życie.
— Wypiłaś już wystarczająco i przypominam, że to jest u Hart'ów. Henryk i alkohol, wolne żarty — parsknęłam.
— Ty i on to takie dwa grzeczne źrebiątka — uznała i wybuchła śmiechem, przez co zgromiłam ną wzrokiem.
Już kilka minut później stałyśmy pod drzwiami wejściowymi moich sąsiadów. Uradowana Charlotte wpuściła nas do środka. Takiej ulgi na jej twarzy to jeszcze nigdy nie widziałam, więc najpewniej chłopcy porządnie dali jej popalić. Gdy tylko przeszłyśmy przez framugę drzwi, wzrok wszystkich spoczął na nas. Na kanapie siedział Jasper, jakiś brunet, drugi brunet w okularach, którego kojarzyłam ze szkoły i brat Rowe - Chet. Zaraz za Charlotte stał Henryk, który patrzył na mnie zmieszany.
— Tą niespodzianką są dziewczyny!? — pisnął Jasper prawie, że damskim głosem.
— Nie mówiłaś, że przyjdziemy? — zapytała Abigail. — W sumie nie obchodzi mnie to. Przyszłam się najeść — wzięła kawałek pizzy leżącej na stoliku i wcisnęła się pomiędzy dwoma brunetami, którym uśmiech nie mógł zejść z twarzy.
— Co ty tu robisz palancie? — zapytała Rowe patrząc na swojego brata. — O, hej Henryk — podeszła do blondyna i go przytuliła.
Westchnęłam zrezygnowana, po czym nawet nie prosząc o pozwolenie poszłam do kuchni po miski na chipsy. Gdy wróciłam z miskami wszyscy siedzieli na około stolika. Na kanapie nie było miejsca, więc usiadłam na podłodze obok Charlotte.
— A więc w co gramy? — zapytała Rowe, która przesuwała się coraz bliżej Henryka.
— Może w prawda czy wyzwanie? — zaproponował jeden z chłopaków i posłał Abigail chytry uśmiech na, który ona odpowiedziała wywróceniem oczami.
— Kim ty w ogóle jesteś? — zapytała mierząc go obrzydzonym wzrokiem.
Znałam ją bardzo dobrze i wiem, że chłopak totalnie nie jest w jej guście. Nie kojarzę go ze szkoły i myślę, że jeszcze go nigdy nie spotkałam, ale jednak ma znajome rysy twarzy.
— Jestem Dex, komik — puścił jej oczko.
— Mam chłopaka — powiedziała pewna siebie, a każdy z obecnych oprócz mnie, zrobił zdziwioną minę. — Jak mi nie wierzycie mogę tu zaprosić mojego CHŁOPAKA — głośno podkreśliła ostatnie słowo.
— Skoro ty zapraszasz swoją drugą połówkę to ja też chcę zaprosić Mary — odezwał się Jasper. — Możemy? — zwrócił się do Henryka.
— Za dużo osó... — napotkał groźny wzrok Abigail. — Mają moje zaproszenie — połknął ślinę.
— A ty Henryk masz może kogoś? — zapytała Rowe bawiąc się swoim rudym kosmykiem włosów.
Dziwi mnie trochę jej dzisiejsze zainteresowanie Henrykiem. Już wielokrotnie z nim rozmawiała, ale jeszcze nigdy się tak nie zachowywała. Co chwilę go zagadywała i próbowała zwrócić na siebie jego uwagę. To nawet nie było do końca w stylu Rowe, więc pewnie bardzo jej zależy na nim, że wyprawia takie rzeczy.
— Nie mam dziewczyny — pokręcił głową. — Ale mam kogoś na oku — uśmiechnął się pod nosem.
Wszyscy się zagadaliśmy, przez co całkowicie zapomnieliśmy o grze, której nawet nie zaczęliśmy. Nasze rozmowy przerwał dopiero dzwonek do drzwi. Moja kuzynka z uśmiechem poszła przywitać gości. Do środka wszedł Oliver, któremu Abigail rzuciła się na szyję, a zaraz za nim Peter. Nie zdziwiłam się, że Oliver zabrał ze sobą przyjaciela, ale najwyraźniej reszta zgromadzonych tak. Za to Charlotte patrzyła nieufnym wzrokiem na Henryka, który ze zdenerwowaniem i zaciśniętą szczęką wpatrywał się na wysokiego bruneta.
— To gramy? — zapytała Char, aby załagodzić napiętą atmosferę.
Zgodziliśmy się i jeden z chłopaków położył pustą butelkę po napoju na stół. Peter usiadł obok mnie witając się ze mną buziakiem w policzek, a Oliver z Abigail ledwo wcisnęli się na kanapę.
— Ja zaczynam — powiedziała Rowe i zakręciła butelką, która po kilku okrążeniach zatrzymała się na rudym chłopaku. — Braciszku, prawda czy wyzwanie?
— Prawda — spiął się wiedząc, że siostra nie porzuci okazji na skompromitowanie brata.
Z tego co wiem pomiędzy Rowe i Chetem od zawsze istnieje konflikt. Mimo, że dziewczyna zwykle jest spokojna i unika jakichkolwiek kłótni, to z bratem kłóci się na okrągło. Dawniej jak tu mieszkałam to kojarzyłam ich z widzenia i także wymieniali się oni wtedy obelgami, ale trochę łagodniejszymi niż teraz.
— Co i z kim robiłeś w swoim pokoju, dwa dni temu wieczorem? — zapytała, a twarz chłopaka pokryła się rumieńcem.
— A jaka jest kara za nie odpowiedzenie na pytanie? — zapytał patrząc błagalnie na każdego z osobna.
— Moja siostra zrobiła dzisiaj makaron z sosem mięsnym na obiad — powiedział Henryk. — Leży w lodówce i myślę, że to wystarczająco mocna kara. — Ja z Jasperem i Charlotte przyznaliśmy mu wspólnie rację.
Jakiś czas temu Piper ponownie spróbowała swoich sił w gotowaniu i zaprosiła mnie na kolację. Niczego nieświadoma przystałam na jej zaproszenie. Tak się złożyło, że jej brat z przyjaciółmi akurat wtedy wrócił z pracy. Krzykiem zmusiła ich do zjedzenia z nami. W tamtym momencie nie rozumiałam przerażenia w ich oczach, ale próbując jej potrawę zrozumiałam ich zachowanie. Ledwo co przełknęłam zrobione przez nią skrzydełko kurczaka, które miało okropnie gorzki smak.
— W takim razie podaj makaron Henryk — powiedział dumnie Chat nieświadomy swojego błędu.
— Trzymaj Rudy — blondyn podał mu makaron w plastikowym pudełku i metalowy widelec.
Chłopak przyjął jedzenie z uśmiechem dopóki nie otworzył pudełka. Powąchał danie Piper, po czym się skrzywił i zamknął je ponownie. Po jego minie mogliśmy wywnioskować, że nie ma zamiaru zjeść choćby kęsa, więc był zmuszony odpowiedzieć na zawstydzające pytanie siostry.
— Oglądałem filmy dla dorosłych i robiłem sobie... dobrze — powiedział cicho.
— Myślałam, że... — Rowe zamyśliła się. — O boże, oglądaj to na słuchawkach — zaśmialiśmy się z komentarza rudowłosej.
Moja kolei wypadła dopiero po jakiejś pół godzinie. Wylosował mnie Jasper, który kolejkę wcześniej nie chciał odpowiedzieć na pytanie, przez co z bólem zajadał się makaronem Piper.
— Prawda — powiedziałam od razu, gdy butelka wypadła na mnie.
— Ja i Ollie wzięliśmy prawdę, więc ty musisz wziąć wyzwanie — uśmiechnął się chytrze.
— Będzie ciekawie — powiedziała Abigail i wzięła łyk napoju.
— Prawda czy wyzwanie, Megan? — zapytał Jasper i tak wiedząc co odpowiem.
— Wyzwanie — odparłam starając się zabrzmieć jakby było mi obojętnie.
Jednak prawdą było to, że chłopak przed chwilą przeżył jedzeniowe piekło, więc teraz nie cofnie się przed niczym. Jakoś nie miałam ochoty tańczyć Gangnam Style w samej bieliźnie, a jeść makaronu także nie miałam zamiaru.
— Przez co najmniej dziesięć sekund, pocałuj osobę z naprzeciwka...
~♡~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top