C H A P T E R VIII

#TCOEnatkassq na twitterze!

Grayson z uśmiechem oświadcza, że czas wybrać się na plażę. Z towarzyszący od wczoraj podnieceniem reaguję na propozycję aktywności z lekkim opóźnieniem. W odpowiedzi dostaję uśmiech i sugestywne spojrzenie w kierunku fioletowego cholerstwa na mojej szyi. Nie dało się go niczym przykryć.

Sprawca mojego stanu, zgodnie z zapowiedzią, zajmuje się nie czerpiącymi zwłoki sprawami, więc jadę na plażę tylko z Graysonem, który cieszy się jak dziecko i zapowiada niesamowite widoki. Tym samym samochodem, co podczas naszej wycieczki do miasta docieramy do stromego zbocza klifu. Zostawiamy samochód na wyznaczonym miejscu i wygląda na to, że jesteśmy jedynymi przyjezdnymi, bo nie widać nigdzie więcej aut. Zgarniamy z bagażnika nasze rzeczy i idziemy w dół drewnianymi schodami, które wbrew pozorom wydają się całkiem stabilne.

Nie przesadzał. Niewielka plaża umiejscowiona pomiędzy skałami chwyta mnie za serce swoim urokiem. Woda o turkusowym kolorze lśni w blasku słońca, a fale spokojnie rozbijają się o brzeg. Nie powstrzymuję westchnięcia. Jest przepięknie.

— Jak ci się podoba? — Grayson przystaje parę schodków niżej, kiedy orientuje się, że już za nim nie idę.

— Brakuje mi słów.

Śmieje się i wskazuje ręką na rozpościerający się przed nami widok, który pochłaniam.

— Kiedy Raff pokazywał mi ją po raz pierwszy miałem podobną minę.

Kręcę głową, wciąż nie dowierzając, ale zrównuję się z mężczyzną i kontynuujemy schodzenie w dół. Poprawiam torbę na ramieniu i spoglądam na ochroniarza, który w jednej ręce trzyma kosz z przekąskami od Santiago, a w drugiej kosz z ręcznikami i kocami.

Stopy zapadają mi się w piasku, kiedy docieramy wreszcie na plażę.

Wow.

Rozglądam się na boki, ale Grayson idzie do przodu, bliżej wody. Stawia na piasek wszystkie nasze rzeczy i wyciąga jeden z koców, żeby go rozłożyć. Zbliżam się do niego, a kiedy jestem  obok przeciągam przez głowę sukienkę i zostaję w swoim ulubionym dwuczęściowym kostiumie w stokrotki. Naprawdę nie wiem, czemu tak mnie zachwyca, ale mimo posiadania wielu kompletów, to właśnie ten bije je wszystkie o głowę.

Ochroniarz szybko idzie w moje ślady i ściąga koszulkę, zostając tylko w spodenkach, które nadają się do pływania. Zamieram, kiedy przy jego pasie dostrzegam czarną lufę broni.

— Melody...

Unoszę zszokowane spojrzenie na jego twarz, która wyraża zamartwienie.

— To dla twojego bezpieczeństwa — tłumaczy.

Z trudem przełykam ślinę.

— Dlaczego ciągle to powtarzacie? Coś mi grozi?

Wykrzywia twarz w grymasie, ale nie trwa to dłużej niż dwie sekundy.

— Oczywiście, że nie, ale lepiej zapobiegać niebezpiecznym sytuacjom niż dać się zaskoczyć. Moją pracą jest twoja ochrona, a broń — wypowiada to słowo ciszej niż inne — tylko mi w tym pomaga.

Kiwam głową, mimo że wciąż przeraża mnie jej widok. Wolałabym, żeby jej przy sobie nie miał, ale domyślam się, że niewiele mam w tej sprawie do gadania.

— Wchodzimy do wody?

Wzruszam ramionami, ale jedno spojrzenie w stronę wody sprawia, że aż rwę się, by zanurzyć w jej falach. Widok oceanu przypomina mi wakacyjne południa we Francji, kiedy to z przyjaciółmi zaraz po śniadaniu jechaliśmy wszyscy razem nad morze...

— Będę pierwszy! — Niespodziewanie wymija mnie, trącając barkiem z siłą, która niemal powala mnie na piasek.

Co jest...?

Jeżeli myśli, że dam mu się prześcignąć to jest w ogromnym błędzie. Nie tracąc więcej czasu zrywam się do biegu, chcąc jak najszybciej zmniejszyć dzielący nas dystans. Uwielbiam współzawodnictwo, a biegi trenowałam w szkole, więc nawet nie zdaje sobie sprawy z porażki, jaka go czeka.

W ostatnim momencie się z nim zrównuję i z piskiem wpadam pośród fale. Mężczyzna potyka się i ląduje twarzą w wodzie. Nie mogąc powstrzymać rozbawienia, parskam głośnym śmiechem.

Odgarniam z twarzy mokre kosmyki włosów i chwytam się za brzuch. Grayson wyłania się z wody i pluje nią na boki, lekko się krztusząc. Jest cały mokry.

— Boże, wyglądasz tak zabawnie... — Śmieję się dalej, omal samej nie upadając na tyłek.

Posyła mi groźne spojrzenie, które nie przynosi zamierzonego efektu, bo wcale się go nie boję. Znamy się krótko, ale wiem, że tylko żartuje.

— Przysięgam, że zaraz tego pożałujesz — grozi, ale też się wreszcie uśmiecha.

— Ja?! Nic nie zrobiłam, to ty chciałeś się ścigać! — Wskazuję go palcem.

— I muszę przyznać, że mi zaimponowałaś. Szybka jesteś — chwali mnie, a ja odwracam wzrok zawstydzona. Nie znoszę dobrze komplementów.

— Dziękuję, trenowałam w szkole biegi i jakoś tak wyszło...

— Mogłaś mówić wcześniej to bym się tak nie kompromitował i wybrał inną konkurencję, na przykład strzelanie do celu. — Klepie się po miejscu, w którym wcześniej widoczna była broń, ale teraz jest puste. Zastąpiły ją ostrza noży.

Wzdrygam się.

— Hej... Tylko żartowałem.

— Wiem, wiem. — Próbuję się znowu uśmiechnąć, ale mi nie wychodzi. — Pływamy? — Zmieniam temat i nie czekając na odpowiedź, nurkuję.

Niesamowicie przeraża mnie ten temat i nie wiem, czy kiedykolwiek będę się czuła na tyle swobodnie, by móc rzucać podobne żarty. Prawdopodobnie nigdy się to nie wydarzy.

Może wychowałam się w rodzinie należącej do tego świata, ale nie czuję się jego częścią. Jestem świadoma, że wkrótce się to zmieni bez względu na to, ile będę się spierać. Prawdopodobnie proces wcielenia już trwa, a ja jedną nogą tkwię w bagnie.

Otwieram pod wodą oczy, przyglądając się skarbom ścielącym dno. Wypatruję spokojnie przepływające ryby, które nie wydają się przestraszone dwójką intruzów, zakłócających ich sielankę. Przepływam parę metrów, dopóki nie czuję, że muszę zaczerpnąć powierza.

Wynurzam się spokojniejsza i rozglądam w poszukiwaniu ochroniarza. Przepływa niedaleko mnie, ale nie zanurza głowy. Widzę, że wciąż pozostaje czujny i bacznie obserwuje teren dookoła nas.

Pływamy dopóki nie zaczynam odczuwać zmęczenia. Informuję ochroniarza, że idę się poopalać, a on wychodzi tuż za mną. Mokre spodenki przylegają do jego nóg, a ja lustruje mężczyznę wzrokiem. Jego umięśnione ciało jest doskonale widoczne, skórę ma delikatnie brązową, bo zdążył się już trochę opalić. Nie pociąga mnie, choć wydawać by się mogło, że jest dokładnie w moim typie. Jak tak dalej pójdzie i będę każdego dnia otaczać się umięśnionymi oraz atrakcyjnymi mężczyznami, to całkowicie zobojętnieję na ich urok.

Ale czy da się zobojętnieć na urok pewnego bruneta?

Grayson rzuca mi pytające spojrzenie, ale odpowiadam wzruszeniem ramion. Mam nadzieję, że nie zrozumiał opacznie mojego zainteresowania.

Opadamy na rozłożone wcześniej koce, a ja dodatkowo przymykam oczy, chcąc uraczyć się samym dźwiękiem szumu oceanu. Niesamowicie relaksujące przeżycie.

Czas wolno nam płynie. Wypoczywamy, wystawiając ciała na słońce, aż wreszcie z mojego brzucha wydobywa się niezbyt atrakcyjne burknięcie.

— Głodna? — Podśmiewa się i sięga po koszyk, który przy wyjściu wręczył nam Santiago. Zagląda do środka.

— Wygląda na to, że odpoczywanie potrafi być równie wyczerpujące, co bycie w ciągłym ruchu. — Podpieram się na przedramionach i nasuwam na nos okulary. Dzięki temu jestem w stanie zobaczyć, co mężczyzna wyciąga na koc.

Dostaliśmy pudełka z pokrojonymi owocami, mini warzywne tortille, kanapki z masłem orzechowym i muffiny.

— Boże, kocham Santiago! — Wykrzykuję na widok tych wszystkich pyszności.

— Jest też lemoniada i soki, co wolisz? — Pokazuje mi butelki.

— Oczywiście, że lemoniadę.

Wgryzam się w kanapkę i jęczę z przyjemności. To jest takie pyszne!

— Taka dobra? — Dobiega mnie niespodziewanie niski głos.

Drgam przestraszona i wykręcam szyję w kierunku niespodziewanego gościa. Jego oczy zakrywają ciemne okulary, a szczękę zdobi jednodniowy zarost. Gdybym teraz jęknęła to nie jestem pewna czy z przyjemności, jaką odczuwam na widok mężczyzny czy przez dobry smak jedzenia.

Pochyla się, rzucając na mnie cień. Jego potężna sylwetka wyeksponowana jest na światło dzienne dzięki bezrękawnikowi i krótkim spodenkom. Znowu wygląda tak zwyczajnie i pociągająco jednocześnie.

Jestem świadoma tego, że policzki spłonęły mi rumieńcem, ale modlę się, by mężczyzna tego nie zauważył.

Kiwa na przywitanie Graysonowi, który nie wydaje się zaskoczony pojawieniem przyjaciela i opada na koc po mojej lewej stronie, sprawiając, że znajduję się teraz między dwoma samcami. Cudownie.

Wyciąga rękę w kierunku mojej kanapki i bez problemu ją ode mnie odbiera. Nie protestuję, nawet przez myśl mi to nie przechodzi. Patrząc w moim kierunku, mimo że oczy ma zakryte, wbija zęby w pieczywo i powoli przeżuwa. Zamroczona przesuwam wzrokiem po jego ustach i odruchowo oblizuję swoje.

— Smaczna — podsumowuje i oddaje mi kanapkę.

Przez chwilę nie ogarniam tego, co się dzieje.

— Jest twoja, Melody.

Mrugam, powoli wychodząc ze stanu otępienia i drżącą dłonią odbieram od niego przekąskę. Boże, że też moje ciało musiało mnie tak zdradzić.

Unosi w górę kącik ust, ale całe szczęście nie komentuje. Mogę być jedynie wdzięczna sobie za ubranie wcześniej okularów, bo przynajmniej nie może sprawdzić, gdzie podąża mój wzrok.

— Jak tam sprawy, stary? — Grayson przerywa ciszę pełną napięcia, które możliwe, że odczuwam tylko ja.

— Wszystko idzie po naszej myśli, a jak u was?

Odwracam głowę w drugą stronę i kończę kanapkę wgapiając się w piasek. Ruszam palcami u stóp, obserwując przesypujący się między nimi piasek. Widok moich pomalowanych paznokci przypomina mi o wczorajszym wieczorze, ale nie pozwalam sobie zerknąć na siedzącego obok mnie mężczyznę, mimo że pragnienie jest ogromne.

— Wygrałem z Melody wyścig, a cała reszta w porządku, bez komplikacji.

Unoszę gwałtownie głowę, słysząc jego beztroski ton i spoglądam na Graysona z niedowierzaniem.

— Żartujesz sobie? — Nie kryję oburzenia. — Oszukiwałeś! Wystartowałeś wcześniej i wygrałabym z tobą, gdybyś nie wleciał twarzą w wodę!

Kręci głową.

— Było zupełnie inaczej.

— Hej! Pogódź się z porażką, mięśniaku!

Nie wytrzymuje i parska śmiechem, a ja zaraz po nim. Przykrywam usta dłonią i oglądam się na narzeczonego. Przegryza wargę, jakby walczył z rozbawieniem, a ja znowu nie potrafię oderwać wzroku od jego czerwonych ust. Przestaję się śmiać i czuję, że zaczynam poddawać się uczuciu nieśmiałości, co jest do mnie niepodobnie. To Raffael tak na mnie działa, momentalnie odbiera całą pewność siebie i robi papkę z mózgu.

Wyraz jego twarzy zmienia się na kpiący. Wyciąga rękę i bierze między palce wolny kosmyk moich włosów. Zakłada mi go za ucho, a ja zaczynam się rozpływać na tak uroczy gest z jego strony.

— Przestańcie, bo jeszcze będę musiał wam szukać odosobnionego miejsca — odzywa się Grayson.

Płonę rumieńcem i odsuwam się od Raffaela na odpowiednią odległość.

— To miejsce jest wystarczająco odosobnione — odpowiada cicho Raffael.

Przysięgam, że po jego słowach serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, a w podbrzuszu zaczęłam odczuwać przyjemne skurcze. Oj niedobrze, niedobrze.

Grayson jęczy i parska śmiechem jednocześnie, nie zwracając uwagi na stan, w którym się znajduję. Oby Raffael również nie zauważył, jakie wrażenie na mnie wywiera. Jawnie się mną bawi, testuje moje granice i reakcje zdradzieckiego ciała.

Jak na zawołanie ręka bruneta ląduje na moim udzie, a palce delikatnie się zaciskają. Podskakuję zaskoczona, a jednocześnie coraz bardziej podniecona.

Całe moje ciało go pragnie, wspomina moc pocałunków. Zdeprawowane usta czują na sobie wspomnienie nacisku delikatnych warg kochanka, które jeszcze noc wcześniej spijały moje jęki. A to wszystko za sprawką mężczyzny, z którym zostałam związana umową.

Ledwo słyszę, co Raffael mówi do Graysona, ale kiedy ochroniarz zaczyna podnosić się z koca gwałtownie obracam głowę w jego stronę.

— Co robisz? — Pytam z wyczuwalną paniką w głosie. Jednocześnie staram się przekazać mu spojrzeniem, by nie zostawiał mnie samej z Raffaelem. To nie skończy się dobrze.

Uśmiecha się psotnie i ignoruje mój błagalny wzrok, wyciągając z kieszeni spodni kluczyki do samochodu i obraca breloczek na palcu wskazującym.

— Zapomniałem czegoś z samochodu, zaraz wracam.

I tak po prostu odchodzi. Zostawia mnie z mężczyzną, którego obecność wyczuwam całą sobą nawet nie spoglądając w jego stronę.

Zmuszam się, by wrzucić do ust winogrono i zająć czymś innym głowę.

— Uprawiałaś kiedyś seks na plaży? — Pyta niespodziewanie. Krztuszę się owocem, wytrzeszczając na niego oczy. Nie wierzę w to, co słyszę.

— Słucham?! — Nie panuję nad piskliwością swojego głosu, kiedy zszokowana poświęcam całą uwagę rozłożonemu obok mnie mężczyźnie.

Ściska mocniej moje udo i przesuwa rękę wyżej, jednak wciąż nie dotyka centralnego punktu. Jedna część mojego mózgu nakazuje mi się wyrwać, wyzwolić spod diabelskiego uroku, a druga pragnie bym usiadła na mężczyźnie i przypomniała sobie smak jego ust.

La mia musa... Jeżeli nie rozumiesz pytania to z przyjemnością zaprezentuję ci, o co w nim chodziło.

Przełykam z trudem ślinę, jednocześnie kręcąc i kiwając głową, nie mogąc dojść do porozumienia z samą sobą. Widzę zadowolenie, przebijające się przez jego maskę obojętności.

— Oszalałeś?! — Piszczę, próbując zrzucić jego rękę ze swojego uda, ale palce ani drgną. Jedna część mnie cieszy się z takiego obrotu sprawy. — Grayson zaraz wróci!

— Tylko to cię powstrzymuje? — Unosi w górę brew, a ja zamieram ubezwłasnowolniona pod wpływem jego palców, które docierają do tasiemki mojego bikini i pociągają powoli za sznureczek.

Nie powstrzymuję go, choć wiem, że powinnam. Niedaleko nas jest Grayson, a ja nigdy nie obnażałam się przed żadnym mężczyzną. Mam tyle wątpliwości, a jednak nie robię nic, by przerwać jego śmiały ruch. Zamieram w oczekiwaniu na to, jak dalej potoczą się sprawy. Czuję pulsowanie w dotąd ukrytym przed wszystkimi punkcie.

Tasiemki opadają luźno na moje biodro.

Mimo odgradzających nas ciemnych okularów czuję na swojej twarzy jego spojrzenie. Błądzi, sprawdzając jaką reakcję wywołują we mnie jego ruchy.

— Melody — mówi zachrypniętym głosem, a w reakcji spinam wszystkie mięśnie. — Połóż się na plecach.

Z mocno bijącym sercem wykonuję jego rozkaz bez zbędnego ociągania. Dotykam dolną częścią pleców koca, wspierając się na przedramionach. Niepewnie zagryzam wargę i obracam głowę w stronę Raffaela. Jego umięśnione ciało błyszczy się w promieniach słońca.

Powolnym ruchem podnosi się z koca i przemieszcza tak, by znaleźć pomiędzy moimi nogami. Nie dotyka mnie, ale wiem, że to tylko kwestia chwili. Praktycznie nie oddycham, a serce wyrywa mi się z piersi.

Mimo rozwiązania jednej części, bikini wciąż się trzyma i zakrywa strategiczne miejsca. Spinam się, kiedy wyciąga dłoń i zakłada mi zagubiony kosmyk włosów za ucho.

— Chcesz, żebym kontynuował? — Jeszcze nigdy nie słyszałam u niego tego głosu, wydobywa się z głębi gardła przypominając zwierzęcy warkot. Odruchowo chcę zacisnąć uda, ale przeszkadzają mi w tym jego umiejscowione pomiędzy moimi nogi.

Czeka na moją odpowiedź, a ja wciąż jej nie znam. Podniecenie walczy z rozsądkiem, powinnam się odsunąć i uciekać, gdzie pieprz rośnie. Raffael jest niebezpieczny i łączy nas tylko umowa. Ale z drugiej strony... Jeżeli już zawsze mam być z nim związana to może chociaż z tego skorzystam? Nigdy nie dotarłam z nikim tak daleko, mimo że jeszcze do niczego nie doszło. Potraktuję tę chwilę, jak nowe doświadczenie, które chciałam zdobyć od dłuższego czasu.

Zagryzam wargę i kiwam głową w geście na „tak". Nie ufam swojemu głosowi, nie mam pewności, czy nie załamie się w połowie. Jeszcze nigdy nie byłam tak podniecona.

Mężczyzna jakby tylko na to czekając bez wahania przyciska swoje usta do moich. Zaczynamy się powoli całować, a jego ręka ląduje na moim drugim biodrze. Zaciskam swoje mięśnie, pragnąc, by wreszcie dotknął mnie niżej, ale jedynie wyciągam ręce i zaplatam je na jego karku przyciągając jeszcze bliżej. Poddaje mi się bez sprzeciwu.

Dysze mu prosto w usta, którymi skrada kolejne pocałunki, nie dając mi chwili wytchnienia. Nie wiem, kiedy i druga tasiemka opada rozwiązana. Teraz wystarczy tylko jeden ruch, żeby mnie zobaczył.

— Czekaj. — Dyszę mu w usta, a do głosu dochodzą resztki zdrowego rozsądku. — A co z Graysonem?

W trakcie pocałunku zdjął okulary, więc mogę zobaczyć z bliska jego ciemne tęczówki. Wypełnia je mrok, ale teraz zagościły w nich jeszcze inne błyski. Leniwy uśmiech wpływa na wargi mężczyzny.

— Nie powinnaś się nim niepokoić. — Całuje bok mojej szczęki i ciągnie zębami za płatek ucha. Zamykam oczy odczuwając nieziemską przyjemność z jego bliskości. — Odesłałem go.

— Ale przecież... — Nie daje mi dokończyć, reszta słów ginie, kiedy nasze języki się splatają. Zapominam, co chciałam powiedzieć.

Jego ręka wolnym ruchem zgarnia materiał bikini, a ja zostaję naga od pasa w dół. Spinam się, lecz mężczyzna nie daje mi czasu na zawahanie. Składa pocałunki tworząc ścieżkę w dół mojego ciała. Zaciska zęby na skórze i zasysa tworząc gdzieniegdzie czerwone ślady, które wkrótce przybiorą siny kolor. Wyginam plecy, wypychając ciało w jego stronę.

Głośny jęk wyrywa się z moich ust, kiedy przez materiał stanika niespodziewanie zaciska zęby na moim prawym sutku. Rozchylam wargi nie panując nad wydobywającymi się spomiędzy nich odgłosami.

Nawet w najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie tej chwili – siebie i Raffaela splątanych na wyludnionej plaży.

— Jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach.

W odpowiedzi pociągam mocniej za końcówki jego włosów. Pragnę, by nie przestawał. Potrzebuję poczuć jakieś tarcie, szarpię biodrami i czuję, że się uśmiecha, kiedy jego usta znajdują się tuż przy złączeniu moich ud. Bez uprzedzenia wydmuchuje zimne powietrze na moją kobiecość.

O mamuniu...

Zaciskam się na powietrzu i wykrzywiam twarz w bolesnej udręce. Omamił mnie, jego demon przejął nade mną kontrolę i sprawił, że ogarnął mnie fizyczny ból z nadmiaru podniecenia. Nie wiem, co się ze mną dzieje, jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu.

Wreszcie jego palce lądują na mojej kobiecości. Zagryzam usta, żeby nie krzyknąć. Rozprowadza palcami moje podniecenie i zaczyna wykonywać okrężne ruchy wokół guziczka.

Potrzebuje więcej, potrzebuje go poczuć mocniej i wszędzie. Szarpię biodrami, ale trzyma je w miejscu. Zaciska na skórze swoje długie palce i nie zdziwię się, jak jutro będę miała w tym miejscu siniaki.

Przyspiesza swoje ruchy, a ja czuję, jak coś zaczyna we mnie rosnąć. Przyjemność posyła dreszcze w najdalsze zakątki mojego ciała. Szum morza stanowi tło, kiedy na pierwszy plan wysuwa się mój przyspieszony oddech i jęki przyjemności.

— Raffael! — Wykrzykuję jego imię, kiedy przyjemność we mnie wzrasta do ogromnych rozmiarów i wybucha, wprawiając w drżenie moje uda.

Mimo osiągnięcia spełnienia mężczyzna nie przestaje poruszać palcami, przedłużając rozkosz, by trwała jak najdłużej. Opadam plecami na koc i głośno dyszę.

— To było... — Wow, dokańczam w myślach.

Składa jeden pocałunek na moim brzuchu i zabiera rękę spomiędzy moich ud. Nie mam siły otworzyć oczu.

Im dłużej leżę wsłuchując się w szum fal, tym bardziej zaczyna do mnie docierać co się wydarzyło.

Raffael doprowadził mnie do orgazmu.

Raffae, pieprzony, Morrone – mój narzeczony – doprowadził mnie do orgazmu. Stał się pierwszym mężczyzną, który zobaczył moją kobiecość i sprawił mi przyjemność.

Pojawiają się wyrzuty sumienia. On i ja jesteśmy związani umową i nie ma mowy o uczuciach przy zbliżeniach fizycznych, a ja właśnie tego mogę zacząć potrzebować – wtulić się w kogoś po zbliżeniu.

Gęsia skórka opanowuje moje ciało. Czuję na sobie jego wzrok, mimo zamkniętych powiek. Niepewnie uchylam lekko powieki i od razu pochłania mnie mrok.

Jego włosy są zmierzwione i powykręcane na wszystkie strony w skutek moich ówcześnie wplecionych, w nie palców. Przygryzam wargę widząc czerwoną szramę na jego policzku, którą nie wiem kiedy musiałam zrobić.

Rumienię się i przymykam zażenowana powieki. Oj Melody, dałaś się opętać demonowi.

Przez jeszcze jakiś czas milczymy, ale kiedy dociera do mnie, że nadal leżę przed nim bez dolnego bikini, a wiatr smaga moją wciąż mokrą kobiecość, zrywam się jak oparzona. Nie patrząc w stronę mężczyzny zgarniam swoją sukienkę i wsuwam ją przez głowę.

— Wracamy? — Pytam unikając jego wzroku i pośpiesznie pakuję do kosza jedzenie.

— Melody... — Zaczyna, ale urywa i wzdycha. Czuję, że mnie obserwuje.

Zbieram swoje rzeczy, przeczesuję pośpiesznie splątane włosy i zapinam sandałki. Zostaje mi tylko do wytrzepania koc, na którym wciąż siedzi Raffael. Kręcę nerwowo zegarkiem i czekam aż sam zrozumie o co mi chodzi.

— Jak sobie życzysz, Malutka. — Sztywnieję cała słysząc przezwisko opuszczające jego usta. Bez dodawania niczego więcej wstaje z koca i wytrzepuje go bez mojej pomocy.

Bez słowa odbiera ode mnie kosz, sprawiając, że trzymam jedynie swoją torebkę. Idę za nim w stronę schodów, ale zatrzymuję się przy pierwszym schodku. Spoglądam przez ramie na miejsce, na którym jeszcze chwilę temu miało miejsce moje pierwsze zbliżenie i przygrywam wargę. Iskry podniecenia wciąż się tlą pomiędzy udami. Zaciskam je mocno ganiąc się w głowie.

Zapraszam do komentowania na Twitterze pod hasztagiem #TCOEnatkassq

Dajcie znać, co myślicie o rozdziale :)

Buziaki i do następnego!

NatkaSsq

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top