Chapter 3.0
Louis spodziewał się, że James znowu będzie się z nim droczył, kiedy powiedział mu o jego planach z Harrym, że polecą tam wcześniej, ale jego reżyser ciasno go objął, życzył im powodzenia i bezpiecznej podróży z obietnicą, że zobaczy ich obu za kilka dni, kiedy wszyscy inni tam przylecą. Liam i Niall również przyjęli to stosunkowo dobrze, jedynie trochę narzekali, kiedy zdali sobie sprawę, że nie będą się z nimi włóczyć i zwiedzać Kalifornii.
Louis ledwo mógł spać przez to, jak bardzo nie mógł się doczekać spędzenia tego czasu sam na sam z Harrym. Wciąż był niespokojny przed podróżą, kiedy weszli na pokład samolotu i czekali na start.
- Obejrzyjmy jeden z twoich filmów! - zawołał Harry, kiedy przeglądał listę filmów na ekranie przed nimi.
Louis jęknął i schował swoją twarz w bluzę Harry'ego. - Harry... Nienawidzę oglądać samego siebie w obecności innych ludźmi. To takie niezręczne - skrzywił się. - Nie możemy w zamian obejrzeć twojego?
- Ale Louis Tomlinson jest moim ulubionym aktorem - uśmiechnął się. - Mam tutaj całą listę jego najlepszych filmów! Żaden prawdziwy fan by tego nie zaprzepaścił.
Louis podróżował do Los Angeles wiele razy i tak właściwie ani razu nie oglądał filmu podczas lotu, ponieważ zazwyczaj przez cały czas spał, ale teraz Harry i jego wielkie, szczenięce oczy działały na niego tak dobrze, że myślał czy pozwolić Harry'emu postawić na swoim.
Harry wystawił swoją dolną wargę, kiedy Louis uniósł głowę. - Haz, premiery są okropne, bo muszę gapić się na siebie w pomieszczeniu pełnym ludzi przez dwie godziny - dalej narzekał. - Dlaczego mi to robisz?
Harry zaśmiał się, patrząc na jego przepełnioną bólem minę i uniósł jego podbródek, by uciszyć go pocałunkiem, był to wyczyn, którego nikt jak dotąd nie dokonał. Louis był tak rozproszony, że zapomniał o swoim argumencie, kiedy Harry odsunął się i ukazały się jego oba dołeczki.
- Cóż, na szczęście to późny lot i jest tu jakieś sześć osób i nikt nie zwraca na nas uwagi... i zdarzyło się tak, że siedzisz obok swojego największego fana. Myślę, że tym razem to doświadczenie może być dla ciebie inne. Tego wieczora żadnych krytyków - wyszeptał.
Louis ponownie westchnął, kiedy Harry przejechał kciukiem po jego policzku, zastanawiając się jak do cholery udało mu się to wygrać.
- W porządku, dobra - ustąpił Louis z upartym uśmiechem na twarzy, kiedy Harry zawiwatował, ale Louis szybko przerwał jego zwycięstwo, poprzez ustalenie kilku zasad. - Możesz wybrać film, ale nie może być tam moich nagich scen. Żadnego tyłka. Nawet ani kawałka pośladka - powiedział pod nosem Louis, świadom, że ludzie wokół nich mogą usłyszeć.
- Żadnego? To jaki w ogóle jest sens mojej wygranej? - cwaniacko się uśmiechnął, wiercąc się, kiedy Louis uszczypnął go i powiedział mu, by wybrał już ten cholerny film.
~*~
Dotarli na LAX i starali się trzymać spuszczoną głowę, szybko biorąc swoje rzeczy, by pozostać niezauważonymi. Kiedy wyszli nie było żadnych paparazzi, ale zostali rozpoznani przez kilku fanów. Louis starał się przejść bez robienia scen, jednakże i tak zapozowali do kilku zdjęć na prośbę Harry'ego.
- Tak bardzo pozostaliśmy pod ukryciem - zaśmiał się Harry, kiedy weszli do samochodu, po który Louis wcześniej zadzwonił.
- I myślałem, że mieliśmy takie świetne przebrania - uśmiechnął się Louis, kiedy skradł beanie z głowy Harry'ego i przyciągnął go do szybkiego pocałunku. Jęknął, gdy Harry odsunął się, by wyglądać przez okno z podekscytowanymi oczami.
- Co najpierw robimy? - spytał, emanowała od niego energia niczym od słońca. Louis wciąż nie mógł uwierzyć, że zgodził się przyjechać z nim do LA.
- Pomyślałem, że możemy zostawić nasze walizki i potem może coś zjeść i porobić turystyczne rzeczy?
Był całkiem pewien, że Harry słuchał tylko w połowie przez sposób, w jaki był zafascynowany ich otoczeniem. - To brzmi dobrze. Gdzie się zatrzymujemy? - spytał, próbując zrobić zdjęcie napisu Hollywood.
- Mam dom kilka minut stąd. Jest tam.
Harry podążył za kierunkiem, jaki wskazywał przez okno Louis i jego szczęka opadła. - Masz dom na prawdziwych wzgórzach Hollywood, gdzie mieszkają celebryci? - sapnął Harry.
Louis przewrócił na niego oczami. - Okej, nie każdy, kto tam mieszka jest celebrytą i mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że jesteś tak samo sławny jak większość z nich.
Louis uważał, że to urocze jak Harry nawet nie zwracał uwagi na fakt, że tłum ludzi na lotnisku zaczął płakać na jego widok. Myślał o swojej sławie w inny sposób, niż jakikolwiek inny aktor, którego kiedykolwiek spotkał Louis. Nie obchodziło go to, że ci wszyscy ludzie kochali go za jego pracę, wyglądało jakby jedynie przejmował się domem Louisa i faktem, że nigdy nie powiedział, że miał posiadłość w Los Angeles.
- Dużo tutaj kręcę, więc chciałem jakieś miejsce do mieszkania, kiedy pracuję. To tylko małe miejsce, które kupiłem kilka lat temu - wyjaśnił Louis, chociaż Harry i tak ledwo co go słuchał.
- Kto obok ciebie mieszka? - spytał, już nie zwracał uwagi na okno. Louis zaśmiał przez jego zapał, kiedy wyłapał jego wzrok.
- To nic wielkiego, ale Justin Timberlake mieszka trzy domy obok mnie... - Harry zakrył dłońmi swoje otwarte usta. Louis odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się. - Nie wiem dlaczego jesteś tak zszokowany sławnymi ludźmi mieszkającymi tutaj. Przez sposób, w jaki twoja kariera przyspiesza, w najbliższym czasie będziesz najnowszą filmową szychą - zaśmiał się.
Harry zaśmiał się, ale potem przygryzł nieśmiały uśmiech. - Tak myślisz?
- Uwierz swojemu największemu fanowi - uśmiechnął się Louis. - Jesteś niesamowity i już jesteś wielką szychą. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę jak niesamowitą będziesz miał karierę.
Jego policzki były lekko zaróżowione, kiedy Louis złapał jego dłoń i przycisnął do niej pocałunek.
- Aww, dzięki Lou. Mówisz, że jesteśmy swoimi największymi fanami? - droczył się.
- Jak okropnie to brzmi, tak. Tak myślę - zaśmiał się do siebie Louis.
Jego oddech stanął, kiedy Harry pochylił się, by skraść długi pocałunek z jego ust.
Było to powolne i nie na miejscu, bo znajdowali się w taksówce, ale poczuł iskry magii pomiędzy ich wargami, kiedy Harry odsunął się, by wyszeptać - myślę, że mogę znieść to, że razem z tobą będę odrobinę okropny.
~*~
Harry przewrócił oczami, kiedy znaleźli się pod domem Louisa, który stał pośród drzew i innych, ogromnych domów, które były rozmieszczone na łagodnych zboczach.
- To tylko małe miejsce, którego używam podczas pracy - przedrzeźniał go głosem, który brzmiał niezwykle podobnie do jego. - Louis, ten dom jest niesamowity! - krzyknął, chodząc po pokojach. Wrzucił swoje rzeczy do głównej sypialni, kiedy ją znalazł i potem stał i zachwycał się widokiem na zewnątrz poprzez wysokie, szklane ściany. Louis wyglądał przez te okna i widział ten sam krajobraz jakieś milion razy. Podekscytowanie i wspaniałość tego poniekąd straciła na swojej wartości na przestrzeni lat, ale było miło podziwiać to wszystko jeszcze raz przez oczy Harry'ego. Stanie tutaj z nim było niemal jakby patrzył na to wszystko po raz pierwszy.
Harry był tak zahipnotyzowany domem, że Louis musiał przypomnieć mu o innych, prawdziwych atrakcjach, których jeszcze nie zobaczyli. Louis musiał praktycznie odciągnąć go od widoku i basenu na zewnątrz, ale w końcu przekonał go do miłego spaceru wzdłuż Hollywood Boulevard, by zobaczyć te wszystkie wspaniałe teatry, które znajdowały się wzdłuż ulicy i oczywiście zobaczyć sławne gwiazdy na Hollywood Walk of Fame.
Zatrzymali się, by Harry mógł zrobić zdjęcia imion i odcisków dłoni wszystkich swoich ulubionych muzyków i aktorów i ich wycieczka przebiegała dość gładko, dopóki Harry nie poprosił o zobaczenie gwiazdy Louisa, zmuszając go do zrzucenia czegoś, co najwyraźniej było największą bombą i przyznał się, że nie posiadał takowej.
Harry zatrzymał się wpół kroku, przeszkadzając sporej grupie turystów i zakłócając ruch uliczny wokół nich, by gapić się na niego i otaczający ich chodnik z niedowierzaniem.
- Poczekaj minutę. Ty nie masz gwiazdy? - Louis potrząsnął swoją głową w odpowiedzi i Harry wyrzucił swoje dłonie w górę ze złości. - Co do kurwy?!
Louis tylko wzruszył ramionami, bo to nie było dla niego nic wielkiego. Dużo ludzi jej nie miało.
- Robert De Niro nie ma gwiazdy, zarówno jak i Will Smith. Nie wszyscy mogą ją mieć, Haz. Nie ma tyle miejsca na tej cholernej ulicy - zaśmiał się Louis.
- Ale Kate Winslet ma! - kłócił się. - Graliście w tym samym filmie. Jak to ma być sprawiedliwe?
Louis naprawdę się nad tym nie zastanawiał. Ty tylko ulica z imionami, to nie tak, że to coś naprawdę znaczyło, ale najwyraźniej Harry myślał coś innego. To było cholernie urocze.
- Jeśli Matthew McConaughey ma pieprzoną gwiazdę, to ty też powinieneś - Harry dumnie oznajmił. Klatka piersiowa Louisa napuchła i potem zeszło z niej powietrze, kiedy przypomniał sobie, że Matthew również miał jego pieprzonego Oscara, ale nie powiedział tego.
- Dziękuje ci za to, Haz, ale jest naprawdę okej, przysięgam. Nie jestem urażony tym, że moje imię nie widnieje na kawałku betonu.
Harry potrząsnął głową, gdy patrzył się na pustą gwiazdę, przy której obecnie stał. - Nie odpuszczę tego, wiesz to, racja? Zasługujesz na gwiazdę. Wygrałeś praktycznie każdą nagrodę, która jest znana człowiekowi - każdą nagrodę, poza jedną, pomyślał sobie Louis. - Wyrzeźbiłbym twoje imię na tej głupiej ulicy, jeśli bym mógł.
I przez sposób, w jaki o tym mówił, Louis był w połowie przekonany, że by to zrobił.
- To słodkie z twojej strony, Harry, ale myślę, że tak właściwie to nazywa się wandalizmem - zażartował Louis, ciągnąc za sobą Harry'ego. Louis uśmiechnął się na małą zmarszczkę determinacji pomiędzy jego brwiami, kiedy zmusił ich do pójścia dalej. Było mu miło, że Harry starał się go obronić, ale Louis głównie uważał go za uroczego, że tak bardzo się przejmował.
Nikt wcześniej, oprócz jego własnej matki nie był tak defensywny, jeśli chodziło o jego karierę lub brak uznania. Był pewien, że jego matka przeklęła każdego członka Akademii za to, że nie dali mu Oscara po tych wszystkich razach, kiedy był nominowany. Nie chciałby zobaczyć jej i Harry'ego razem w jednym pomieszczeniu.
Było późno, kiedy dotarli z powrotem do domu Louisa, Harry niósł więcej siatek, niż Louis myślał, że to fizycznie możliwe. Postawił je wszystkie na podłodze w sypialni Louisa i potem położył się na brzuchu na łóżku, by przejrzeć wszystkie zdjęcia które zrobił, by upamiętnić swoją pierwszą wyprawę do Los Angeles. Louis położył się obok niego i jego serce płonęło, widząc swoją własną twarz razem z tą Harry'ego na większości zdjęć.
Harry zatrzymał się na selfie ich dwójki przez Universal Studios, ciepły uśmiech widniał na jego wargach, kiedy przejechał po nim kciukiem. Louis protestował i nie chciał na nim być twierdząc, że to było przereklamowane, bo dosłownie wszyscy pozowali przed tym znakiem. Harry nie dał mu wyboru, kiedy zarzucił rękę wokół jego talii i zaczął go łaskotać, by szczerze się uśmiechnął i potem trzymał go tam, więc mógł uchwycić ten moment. Każda zmarszczka od uśmiechu była widoczna w czarno białym filtrze i mogłeś praktycznie zobaczyć wnętrze jego gardła przez to jak szeroko się uśmiechał, ale Harry wyglądał na tak szczęśliwego i zadowolonego obok niego, że to było jego ulubione zdjęcie dnia.
- Wy dzieciaki i wasze social media - powiedział Louis, kiedy Harry zaczął je wycinać tak, że byli na środku, coś, co widział jak robił z kilkoma innymi zdjęciami w ciągu dnia.
- To nie jest na Twittera - powiedział, kiedy ustawiał zdjęcie na swoją tapetę. - To jest dla mnie.
Serce Louisa było pełne, kiedy Harry odłożył telefon na łóżko, by złapać go i powoli przyciągnął do siebie ich wargi. - Dziękuję ci za dzisiaj - wyszeptał, kiedy odsunął się, by złapać oddech.
Klatka piersiowa Louisa była zbyt przepełniona i czuł jakby to on powinien mu dziękować. Harry z łatwością mógłby wyjść gdzieś ze znajomymi, albo rodziną przez te dwa dni wolnego od filmowania. Dzisiejszy dzień był możliwy, bo Harry wybrał spędzenie swojego wolnego czasu z nim i Louis nigdy nie będzie w stanie wyrazić jak wyjątkowo się przez to czuł.
~*~
Louis obudził się do kalifornijskiego słońca i uśmiech już gościł na jego twarzy przez to, jak ciasno Harry trzymał go w swoim śnie. Poprzedniej nocy był wykończony po ich długim locie i zajętym dniu, więc zasnął dość wcześnie. Wciąż spał i Louis czuł jego oddechy na swojej skórze, więc zdecydował, że pozwoli mu jeszcze odpocząć.
Louis ostrożnie wyplątał się z jego uścisku i usiadł, jego palce sięgnęły po telefon, zanim umysł był w pełni świadomy tego pomysłu. Ledwo mógł coś zobaczyć po obudzeniu się, szczególnie coś tak małego jak ekran jego telefonu, więc sięgnął po swoje okulary i wsunął je na swoją twarz.
Nie chciał być egocentryczny i narcystyczny, ale był aktorem i czasami po prostu nie mógł nic na to poradzić. Bycie wystawionym na publikę było niebezpieczną pracą i Harry pewnie będzie spał przez cały dzień przez jetlag, więc pierwszą rzeczą, którą zrobił to wygooglowanie siebie. Był miło zaskoczony, kiedy imię Harry'ego wyskoczyło tuż obok jego.
Było tam kilka nowych zdjęć ich dwójki krążących po internecie, razem ze spekulacjami dlaczego w ogóle byli razem w LA. Niektórzy zdawali się myśleć, że byli parą, podczas gdy inni byli całkiem pewni, że stali się bliskimi przyjaciółmi na planie i że Louis był dla Harry'ego bardziej mentorem. Nic nie było do końca prawidłowe, ale Louis zdecydowanie wolał to, gdzie on i Harry się spotykali, niż to, że był wystarczająco stary, by być dla niego mentorem, jakby jakiś rodzaj ojca, ponieważ ble.
Wciąż czytał i po kilku minutach był tak głęboko w tym, że ktoś analizował ich mowę ciała i inny fan narzekał na wiek Louisa, że sapnął zaskoczony, kiedy para znajomym rąk złapała go w pasie.
- Co robisz tak wcześnie? - Harry ziewnął, przytulając swój policzek do brzucha Louisa, jakby był jakąś poduszką.
- Jestem całkiem pewien, że jest prawie południe - zauważył Louis. - I nic nie robię. Tylko przeglądam coś na swoim telefonie.
Harry ponownie ziewnął, zanim podniósł się i usiadł obok niego. - Pozwól mi zgadnąć - powiedział, jego loczki były uroczo roztrzepane we wszystkie strony. - Spytam co jest na twoim telefonie, że masz obsesję i potem ty temu zaprzeczysz i powiesz mi-
- Że przeprowadzam badania - oznajmił Louis.
- Mmm, nie wiem, Lou. Te 'badania' wyglądają jak Twitter - zaśmiał się.
- Twitter może być używany jako środek do przeprowadzania badań - kłócił się Louis. - Jest dużo słynnych ludzi ze środowiska naukowego, którzy tweetują - powiedział mu Louis i lekko dźgnął go w dołeczek.
- Och, tak? Nazwij pięciu - wyzwał go Harry, śmiejąc się, kiedy Louis rzucił swój telefon, by zacząć go łaskotać. Był bez tchu i różowy na twarzy, kiedy w końcu był w stanie się wyrwać, ale i tak z powrotem usiadł obok niego.
- Więc, co odkryłeś podczas swoich 'badań'? - spytał.
- Nic nowego - wzruszył ramionami. - Połowa świata uważa, że jesteśmy następną power couple i druga połowa myśli, że jestem wystarczająco stary, by być twoim ojcem - wykrzywił się Louis.
Twarz Harry'ego również się zmarszczyła. - Dzięki Bogu, że tylko jedna z tych teorii jest prawdziwa - zadrżał.
- Ta, gdzie jesteś moim dzieckiem? Wiem - droczył się Louis.
Harry zanurzył swoje palce w biodrach Louisa powodując, że krzyknął przez niespodziewany atak. - Nie, ta, gdzie jesteśmy razem - powiedział w większości do swoich rąk, bo miał problem z napotkaniem wzroku Louisa.
Louis nie był do końca pewien, czy dotarli do tego momentu, gdzie mogli nazwać sposób, w jaki się czuli, ale miał nadzieje, że się do niego zbliżali. Prawdopodobnie było jakieś sto dobrych powodów dlaczego nie powinni razem być; ich wiek, kariery, albo fakt, że Harry mógł wybrać kogokolwiek, jednakże w tym momencie nie był z żadną z tych osób, nie budził się obok nich z uśmiechem. Wybrał Louisa, by dla niego otworzyć swoje serce.
Harry wciąż nerwowo unikał jego wzroku, więc Louis przesunął się, by objąć jego wargi pocałunkiem i uspokoić jego nieme wątpliwości w głowie. Louis przelewał każdy kawałek swojego serca w Harry'ego, mając nadzieje, że będzie w stanie poczuć nawet część czułości, która znajdowała się głęboko w jego duszy dla niego.
Był pewien, że odniósł sukces, kiedy w końcu puścił Harry'ego i jego uśmiech był jeszcze szerszy, kiedy nawiązali kontakt wzrokowy.
- Więc to znaczy, że jestem oficjalnie chłopakiem Louisa Tomlinsona na ekranie i poza nim?
- Tylko wtedy, jeśli jestem oficjalnie chłopakiem obiektu kobiecych westchnień, nastoletniej sensacji - Louis uśmiechnął się, ciesząc się sposobem, w jaki Harry wciąż rumienił się, kiedy go tak nazywał.
- Mam dwadzieścia dwa lata, no wiesz.
Louis potrząsnął głową, kiedy przebiegł palcami po lokach Harry'ego. - To nigdy nie zadziała, jeśli będziesz mi to przypominał co pięć sekund - powiedział mu, żartobliwie ciągnąc go za kosmyk włosów.
- Naprawdę? - Harry niewinnie zamrugał. - Gdzieś przeczytałem, że powtórki są dobre na starzejący się mózg.
Louis miał zaplanowany cały dzień zwiedzania miasta i zostało to całkowicie zapomniane, kiedy rzucił się na Harry'ego w ramach zemsty.
Zmarnowali całe południe drocząc się ze sobą i walcząc w pościeli, robiąc absolutnie nic, poza przebywaniem ze sobą podczas ich ostatniego wolnego dnia. Louis nie mógł sobie przypomnieć ostatniego razu, kiedy leniwy dzień w łóżku był tak idealny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top