XII

- Cześć, Taehyung. - mówi krótko, pozwalając sobie na delikatne uniesienie kącików ust do góry.

- Cześć. - odpowiada, odwzajemniając nieznaczny uśmiech, by chwilę później pozwolić się objąć tym czułym ramionom, które słodko głaszczą jego plecy.

Tak zwyczajnie. Po przyjacielsku.

Bo czego innego mógłby się spodziewać ze strony Jimina?

Czerwonowłosy ufnie wtula się w bezpieczne ramiona, w swój stabilny azyl, jakim jest pozbawiona podtekstów przyjaźń z Jiminem, który ciasno obejmuje jego ciało, rozkoszując się unoszącą się wokół młodszego aurą, która wydaje się być dziwnie spokojna, pozbawiona charakterystycznej dla niego pobudki.

Park ma wrażenie, że Taehyung spokorniał.

Gesty blondyna nie wychodzą poza granice, nie podejmują nonszalanckiego ryzyka. Nie naruszają niewidocznej bariery cielesności, która choć jest zagłuszana, nadal trwa w płynącej wolno sferze, kiedy mężczyźni przytulają się w ten wypruty z namiętności sposób. Jimin chciałby się przez nią przedrzeć. Chciałby raz jeszcze zakosztować miękkich warg młodszego, jednak zwyczajny strach nie pozwala mu na to, by tak po prostu wpić się w te bladoróżowe usta.

Trwają więc, w najgorszym kłamstwie pomiędzy przyjaźnią a miłością, a Taehyung nawet nie wie, jak szybko bije serce starszego, który w tym momencie zadaje sobie miliony pytań na temat ich znajomości.

Zaczyna jednak czuć bolesne ukłucie w środku, kiedy parę dni później otrzymuje od rówieśnika bukiet białych róż, które ze szczyptą niepewności kładzie tuż obok tych otrzymanych wcześniej od Jungkooka. Warga zaczyna drżeć, z ust wylatują niepohamowane westchnięcia, a ból w klatce piersiowej nie ustaje, kiedy Taehyung ma ochotę podrzeć aksamitne płatki obu podarków.

Bo czy właśnie tak nie wyglądają ich relacje?

Czerwień - tak pięknie opisująca żar i pożądanie, które towarzyszą mu za każdym razem, kiedy znajduje się przy Jungkooku.

I niewinna biel - symbol czystości, tak doskonale wpasowująca się w jego przyjaźń z Jiminem.

Kim chwyta w swoje długie palce materiał znoszonego podkoszulka i ściska go, jak gdyby licząc na to, że jest w stanie za pomocą zadawanej mu siły wyrzucić ze swojego serca ten okropny ból, który jest z nim nieustannie, kiedy tylko jego myśli znów wędrują do obu mężczyzn. Nachyla się nad swoim telefonem i zastanawia się, jak powinien teraz postąpić, by nie wyrządzić jeszcze większych szkód. Przypomina wytrwałych dowódców nieistniejących już królestw, którzy stoją nad ciągle zmieniającą się mapą, aby podjąć decyzję o jedynej słuszności, która może ich uratować od zguby.

Chociaż Taehyung nie wie, czy w jego przypadku istnieje jakakolwiek droga, która może go od niej ocalić.

  °  

Taehyung z uśmiechem wpatruje się w spisującego nieodrobione zadanie domowe Mina, kiedy wspólnie siedzą przy jednym ze stolików ich szkolnej biblioteki. Każdy w placówce odnosi wrażenie, że chłopcy stali się sobie jeszcze bardziej bliżsi, a na ich temat krąży wiele różnych plotek, jednak żaden z nich nie przejmuje się przekoloryzowanymi historiami szkolnego społeczeństwa. Serce Kima podpowiada mu, że wścibscy ludzie nie są ważni, kiedy ma przed sobą wrota nowego uczucia, w które popadł tak łatwo i niespodziewanie, że nie jest w stanie opisać swojego szczęścia. Kiedy nikt nie patrzy, pozwala sobie na nieśmiałe dotknięcie ręki starszego, który jedynie nikle się uśmiecha.

Taehyung jest stuprocentowo pewny, że doznał odwzajemnienia.

A Min Yoongi po prostu lubi, kiedy te lśniące oczka obserwują go z oddaniem i podziwem, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, kto tak naprawdę jest obiektem ich uwielbienia.

Kim wzdycha i odchyla głowę do tyłu, kiedy podczas jednej z "prób" w domu starszego, licealista nie skupia się na ukochanym instrumencie, a cała jego uwaga ląduje na drżącym z przejęcia ciele młodszego chłopca. Spierzchnięte wargi kąsają jego skórę, zdobiąc ją szkarłatnymi znakami, by po chwili przenieść się na płatek przebitego pierwszą igłą ucha.

- Kolczyki naprawdę ci pasują. - stwierdza po raz kolejny starszy, a Taehyung uśmiecha się nikle, czując pełne adoracji usta, które dodatkowo przekonują go do słów trzecioklasisty.

Niewykluczone, że komplementy są jedynym czynnikiem, który utwierdza go w przekonaniu, że jest dla Mina kimś więcej.

A Taehyung uwielbia słuchać pozytywów odnośnie swojej aparycji. Rozpływa się nie tyle co pod dotykiem zimnych dłoni, co pod garścią czułych słówek, szeptanych mu na uszko, kiedy ten wyobraża sobie znacznie więcej, niż powinien.

Mija miesiąc. Szesnastolatek pojawia się w szkole z kolejnym kolczykiem w uchu.

  °  

- Stresuję się... - szepce nerwowo młodszy, a Min kręci głową, jednak kładzie swoją dłoń na taehyungowym biodrze, głaszcząc materiał białej koszuli swoim kciukiem.

- To tylko występ.

- Mówisz tak, ponieważ występowałeś przed widownią wiele razy. - wzdycha i pozwala sobie oprzeć swoją głowę na ramieniu pianisty. - Ja nie.

- Spokojnie. - pociesza krótko, odrobinę mocniej ściskając jego biodro. - Damy sobie radę.

Delikatne westchnięcie wskazuje jednak na to, że szesnastolatek nie czuje się szczególnie uspokojony tymi słowami, więc Min nachyla się odrobinę nad jego przyozdobionym srebrnymi kolczykami uchem.

- Po występie zabiorę cię w pewne miejsce.

Kim unosi swoje oczy ku górze i pozwala sobie na uniesienie kącików ust w tym samym kierunku. Uwielbia niespodzianki, a ta wydaje mu się być całkiem obiecująca.

Nie ma pojęcia, że lepiej by było, gdyby jego osoba nigdy nie zawitała w tamto owiane ekscytacją i tajemnicą miejsce.

  °  

Oświetlona scena, rozsuwająca się, szkarłatna kurtyna, szare twarze wpatrzonej w ich dwójkę publiczności, szybko bijące serce i nagrodzony gromkimi oklaskami występ wydaje się być dla szesnastolatka odległą przeszłością, kiedy trzymając się blisko Mina, wchodzi na stęchłą klatkę schodową, z rosnącą obawą patrząc na ciemnobrązowe drzwi na drugim piętrze, przed którymi stają.

Nie są to drzwi do mieszkania Mina. Nie jest to nawet okolica, w której przypuszczał go widywać. Taehyung nie ma pojęcia, gdzie obecnie się znajdują, ani kto czai się za drzwiami mieszkania, do którego Yoongi donośnie dzwoni swoim kościstym palcem.

Słyszy jednak za niezbyt szczelną ścianą dźwięki popularnej wśród młodzieży muzyki, a wkrótce jest w stanie zobaczyć jednego z rówieśników osiemnastolatka, który z niemal obłąkańczym uśmiechem wpatruje się w ich dwójkę.

Taehyung domyśla się, że chłopak jest pijany.

Zaprasza ich gestem dłoni do środka. Ciało pierwszoklasisty drętwieje, a przez głowę przechodzi pierwsza myśl, że być może należy zostawić Mina samego i po prostu uciec w stronę bezpiecznej stacji metra, która odwiedzie go od pomysłu spróbowania pierwszego w życiu kieliszka taniego alkoholu, który stoi na chwiejącym się stoliku. A mimo to chwilę później zdejmuje swoje obuwie i kładzie je obok dziesiątek innych par butów, które walają się po całym przedsionku.

Dym tytoniowy drażni jego nozdrza, kiedy przypadkowo staje na drodze jednemu z osobników, który z błogim wyrazem twarzy wypuszcza gęstą chmurę ze swoich ust. Najtańsza wódka drażni jego gardło, kiedy niestarający się wiele Yoongi namawia go do spróbowania.

Jeden uśmiech, jedno stuknięcie i jedna rysa na jego niewinnym sercu, które traci swą niedojrzałość, by złamać powszechnie przyjęte zasady. Taehyung pije alkohol, choć nie ma skończonych osiemnastu lat. Taehyung kocha innego chłopca, samemu nim będąc.

Wpada w wir jednej z wielu nastoletnich zabaw, przepełnionych tanią nonszalancją i desperacką, udawaną dorosłością, której nie ma tak naprawdę w ani jednej z osób, które przechylają ku swym ustom wypełniony palącą substancją kieliszek.

Pęknięta butelka, pęknięty kieliszek, pęknięte szkło. I to nieszczęsne serce, które podziela ich bolesny los, chociaż naprawdę nie zasłużyło na takie cierpienie.

Asertywność chowa się za plecami innej strony chłopca, która stara się udowodnić nieznajomemu towarzystwu, że on również potrafi świadomie oddać się czyhającym na niego pokusom. Z uniesionym do góry kącikiem ust, przejmuje z palców jakiegoś chłopca wypalonego do połowy papierosa, którego usadawia między własnymi, skażonymi wargami. Zaciąga się i z trudem powstrzymuje cisnące się na zewnątrz kaszlnięcie.

Kim nigdy nie palił papierosów. Brzydził się nimi, kiedy w ciszy obserwował, jak jego ojciec kładzie je na stole tuż obok kluczy i portfela. Wstrzymywał oddech, kiedy własny rodzic siadał obok niego, a on dusił się tytoniowym zapachem, którego nie dało się zamaskować.

Teraz nawet nie musi wstrzymywać oddechu, gdyż ktoś inny skutecznie go w tym wyręcza, zabierając dostęp do powietrza własnymi ustami.

Yoongiemu nie może odmówić. Nie może, a nawet nie chce. Chęć zaimponowania starszemu doprowadza do tego, że parę minut później lądują w niewielkiej łazience, którą Min zamyka szybkim ruchem ręki. Taehyung nie musi długo czekać, by zyskać jego uwagę, która niemal natychmiast ląduje na kuszącej szyi.

Szesnastolatek wyobrażał sobie swój pierwszy raz z Yoongim miliony razy. W swoim ślepym zakochaniu zasypiał wtulony w pachnącą lawendą poduszkę, fantazjując o słodkich pocałunkach, czułych słówkach i trzymaniu za rękę podczas stosunku, którego nie znajdzie się w żadnym porno. Uśmiechał się, kiedy tylko pomyślał o tym, jak cudownie zasypiałby wtulony w szczupłe ciało. Jak kościste palce pianisty gładziłyby jego biodro. Jak wąskie usta cmokałyby jego spocone czoło.

Nie jest w stanie opisać zawiedzenia, kiedy fantazje spotykają się z brutalną rzeczywistością.

- Ach! - wyrywa się z jego ust, kiedy dłonie szarowłosego nie badają delikatnie jego ciała, a zamiast tego nachalnie wślizgują się za materiał znoszonego swetra, który ubrał tuż po przedstawieniu.

Krzywi się, zaciska oczy i zagryza wargę, by przypadkiem nie pozwolić wypłynąć oznakom bólu. Trzecioklasista kąsa jego szyję i wgryza się w nią, nie reagując na spięte ciało i zduszony w gardle krzyk. Ręce Taehyunga nie zaciskają się na szyi starszego dlatego, że mu się podoba. Zaciskają się na niej dlatego, że jest to jedyna reakcja, na którą stać młodszego.

Chce protestować, kiedy Min pozbawia go górnego odzienia. Chce wyjść z małego pomieszczenia choćby i nago, byleby tylko nie pozwolić dotknąć się komuś, kogo przecież kocha. Pożąda dotyku pianisty, lecz równocześnie chciałby się od niego uwolnić. Drży i przełyka nagromadzoną w ustach ślinę, która z trudem spływa po zaciśniętym przełyku.

Taehyung tak bardzo nie chce tracić tych wyidealizowanych marzeń o swoim pierwszym razie.

Nie jest w stanie zatrzymać głuchego rozdarcia, które nie dobiega uszu Mina, kiedy ten zaciska szczęki wokół sutka młodszego, zagryzając się na nim, co sprawia Kimowi okropny ból. Ale chociaż boli, przeszkadza i uwłacza, nie sprzeciwia się poczynaniom szarowłosego, który bez żalu kontynuuje dewastację szczupłego ciała.

Boli, boli, boli.

Tylko o tym jest w stanie myśleć Taehyung, kiedy Yoongi tak po prostu obraca go przodem do ściany, a sam przyciska swoje krocze do wypiętych pośladków. Nie ma nawet siły wytrzeć płynących po policzkach łez, kiedy bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zostaje pozbawiony tak cennej rzeczy, jaką była jego starannie pielęgnowana czystość. Coś, co chciał zachować na wyjątkową okazję.

I dla wyjątkowej osoby, którą zdecydowanie nie miał być Min Yoongi.

Oddycha ciężko, opierając się rękami o wykafelkowaną ścianę. Przymyka oczy, wsłuchując się w sapnięcia tuż za swoimi plecami. I naprawdę chciałby, żeby to wszystko się już skończyło, a on mógł w samotności oddać się rozpaczy i wyklinać swoją naiwność, w której tak po prostu uwierzył w dobre intencje, których nigdy nie było. Niewykluczone, że własne zauroczenie tak bardzo go zwodziło, że Kim sam dodał niektórym gestom i słowom większej romantyczności, niż faktycznie w nich było.

Pociąga nosem. Na jego biodrach odcisnęły się purpurowe ślady ostrych paznokci.

Dla domniemanego ukochanego przez ten cały czas był nikim.

Kiedy euforia ulatuje z ciała zaspokojonego Mina, Taehyung ma nadzieję, że być może da się jeszcze uratować choćby cząstkę jego marzeń. Wystarczy tylko jeden pocałunek, dotknięcie ręki. Czułe słówko i przeprosiny.

- Jesteś taki głupiutki, Taehyungie. - słyszy zamiast tego, wyczuwając w wesolutkim głosie pogardę.

Ból nie ustaje. Do oczu napływa coraz więcej łez. Min Yoongi naciąga spodnie.

Marzenia Taehyunga bezpowrotnie obracają się w pył.

  °  

Jeon Jungkook nieśmiało uśmiecha się pod nosem, obracając w dłoniach czerwoną różę. Zauważył, że tatuażysta mimo silnego charakteru i stanowczej postawy ma pewną słabość do dostawania niespodziewanych upominków, a tak niewielkie prezenty sprawiane mu przez młodszego wywołują na jego twarzy najpiękniejszy na świecie uśmiech.

Brunet nie ma zbyt wielu pieniędzy, jednak za oglądanie tej zadowolonej buźki jest w stanie zapłacić każdą cenę. Róża wydaje się więc przy tym naprawdę niewielkim wydatkiem.

Kieruje się w stronę mieszkania czerwonowłosego wraz ze swoją niewielką niespodzianką. Wie, że tamten się go nie spodziewa, ale ma szczerą nadzieję, że faktycznie się ucieszy. Że ucałuje w podzięce jego spragnione wargi, a potem zasiądą razem na kanapie, pijąc gorzką herbatę i korzystając wzajemnie ze swojego ciepła, wtulając się w siebie.

Nagle Jungkook otwiera szerzej oczy. W jego gardle grzęzną cisnące się na usta słowa, jednak nie może ich z siebie wydusić. Ma wrażenie, że cały jego świat właśnie się rozpadł.

Przed drzwiami do mieszkania czerwonowłosego stoi równie zdziwiony Park Jimin, ściskając w dłoni niemal identyczny, biały kwiat.

  °  

Kiedy wena jest tak wielka, że sprawdzian z niemieckiego na który nic nie umiesz nie potrafi jej powstrzymać (napisałam dzisiaj jakieś 800 słów, to jednak całkiem dużo)

W każdym razie - mam nadzieję, że pomimo naprawdę długiej przerwy rozdział się wam podobał i jak zwykle zachęcam do zostawienia czegoś po sobie

Chcę wam też życzyć szczęśliwego nowego roku i spełnienia wszystkich waszych postanowień, o ile jakieś macie (ja na przykład od kilku lat powtarzam sobie w styczniu, że w tym roku schudnę, ale jak na razie coś mi nie wychodzi...). Oby ten rok był dla was jak najlepszy, skarbeńki! 💖
Kocham was mocno i pamiętajcie o tym! 💖









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top