VII
Taehyung uwielbia gorliwą adorację. Uwielbia ogrom komplementów i zawyżonej uwagi, kierowanej prosto w jego osobę. Uwielbia nadmierne zainteresowanie i uwielbia poświęcony mu czas, kiedy jego kochankowie rezygnują z wszelkich obowiązków, oddając się jego rękom i grzesznej przyjemności. I przede wszystkim uwielbia poczucie władczości, kiedy to właśnie on może stanąć na podium, zapinając obróżkę wokół męskiej szyi i panując nad kierowanymi poprzez instynkty mężczyznami, wyjątkowo mu posłusznymi. Uczucie to zdaje się być jeszcze piękniejsze, kiedy nie przyszło szczególnie łatwo. Kiedy Taehyung naprawdę musiał się postarać, by zawładnąć męskim umysłem, który choć początkowo oporny, w końcu się poddaje i głęboko kłania przed Kimem, byleby tylko mieć dostęp do jego cudownego ciała.
Kimś takim właśnie był Jungkook. Był wyzwaniem, palącym i desperackim, by je osiągnąć. Był dowodem dla tatuażysty, że absolutnie nikt nie może mu się oprzeć, nawet mimo usilnych prób odwrócenia wzroku, odtrącania jego dłoni i oparciu się tym pięknym oczom. Nawet ci najbardziej nieugięci w końcu padają na kolana, podziwiając piękno jego majestatu.
Umysł Taehyunga parę dni później po tym, jak po raz pierwszy przespał się z Jeonem, zostaje zalany falą najpiękniejszych komplementów i tak bardzo upragnionej adoracji, że wręcz nie może powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu, kiedy brunet, zgodnie z zapowiedzią zostawioną w niechlujnym liściku, wkrótce się odzywa.
I to nie jeden raz.
Starszy wręcz nie może się odpędzić od telefonów i ogromu SMS - ów, chętnie wysyłanych przez młodszego. Nawet daje radę się przyzwyczaić do uczucia wibracji w tylnej kieszeni spodni, kiedy mężczyzna dzwoni do niego w przerwach między wykładami lub po prostu zostawia mu krótkie wiadomości. I nie są to te zbereźne, w których jego kochankowie posuwają się do najbardziej ordynarnych tekstów i obrzydliwych słów. Są to tak proste pytania jak chociażby te, jak minął mu dzień i czy wszystko u niego dobrze. Taehyung jak głupi uśmiecha się na widok owych wiadomości i z zadowoleniem przejeżdża palcami po farbowanych włosach.
W końcu udało mu się usidlić niedostępnego Jeona.
Pyszni się i zatraca w swojej dumie, która wstępuje na kolejny poziom wraz ze wzrostem zainteresowania młodszego, który, kiedy w końcu znajduję odrobinę więcej wolnego czasu, proponuje Taehyungowi następne spotkanie.
Dzień ich wspólnego wyjścia jest wyjątkowo pogodny, choć starszy nie do końca zdaje sobie z tego sprawę, tatuując plecy pewnego dwudziestolatka, który zażyczył sobie na nich wizerunek swojej ulubionej, serialowej postaci. Później jego studio odwiedza jakaś nastolatka, pytająca o tunele, a jeszcze później jakiś trzydziestoletni mężczyzna, chcąc podpytać o ceny. Reszta popołudnia mija Taehyungowi na przeglądaniu jakiś nieciekawych gazetek, które znalazł w biurku swojego wuja.
Tę monotonię przerywa dźwięk miedzianego dzwonka, obwieszczającego przybycie nowego klienta. Kim unosi swój wzrok znad gazetki i uśmiecha się szelmowsko, widząc, kto w końcu pojawił się w jego studio, ledwie parę minut przed zamknięciem, tym razem się nie spóźniając. Wychodzi zza biurka, chcąc należycie przywitać Jungkooka, gdy ten niespodziewanie doskakuje do niego i przyciąga do siebie, namiętnie całując jego rozchylone wargi, a przy okazji obwiązując go ramionami wokół pasa, podnosząc czerwonowłosego do góry.
- Cześć, księżniczko.
- Hej, tylko nie księżniczko. Nadal jestem facetem, okej? - mówi wesolutkim tonem i staje na ziemi, lecz ani myśli odsuwać się od ciemnowłosego. - Więc dokąd chcesz mnie zabrać, mój ty rycerzu? - pyta i uśmiecha się zawadiacko.
- Gdziekolwiek tylko będziesz chciał. Jakieś życzenia?
Taehyung na chwilę milczy w skupieniu i myśli, co powinien zaproponować. Nie ma ochoty na kolejne, cukierkowe randki w przytulnych kawiarenkach. Nie ma też ochoty na spacerowanie wśród kwitnących kwiatów, w nikłym świetle coraz dłużej goszczącego na niebie słońca. Chciałby na powrót wypełnić się ciepłem bruneta i tym piekącym kłamstwem o nieistniejącym uczuciu, kiedy Jungkook jest w stosunku do niego tak pięknie czuły. Tak gorzko idealny, że Kim mógłby się poniżyć w najbardziej upokarzający sposób, byleby tylko nadal być w centrum zainteresowania mężczyzny.
- Chciałbym pójść do klubu. Dawno nie imprezowałem, mam ochotę się trochę rozerwać.
- Co prawda nie przepadam za zabawą w klubach, ale niech będzie. Dla ciebie jestem w stanie się poświęcić. - wzdycha, a dwójka mężczyzn opuszcza miejsce interesu starszego.
- Jesteś studentem. - zauważa żartobliwie Taehyung. - Większość twoich wydatków powinna skupiać się na alkoholu.
- Nie twierdzę, że nie lubię alkoholu. - krzywi się lekko. - Twierdzę, że nie lubię imprezować w klubach. Preferuję zwykłe posiadówki u kogoś w mieszkaniu. Przynajmniej mam pewność, że znajomi mnie nie zostawią i nie skończę na pastwę losu o czwartej nad ranem, wystawiony na cholerne zimno.
- Hej, to nie moja wina, że się wtedy spiłem i zasnąłem, w dodatku mój kolega okazał się być zwykłym gnojkiem! - tłumaczy, lecz na próżno, bowiem brunet wybucha głośnym śmiechem.
- Masz szczęście, że tam byłem, inaczej zasnąłbyś na brudnym chodniku. A swoją drogą, idziemy do klubu, w którym pracuję? Mam ochotę trochę utrzeć nosa koledze, kiedy będzie mi musiał przygotować coś do picia. - uśmiecha się wrednie, a Taehyung z niedowierzaniem kręci głową.
Co za dziecko.
- Jeśli to ma ci sprawić taką radość... - wzdycha.
Wchodzą do niewypełnionego tłumami budynku. Czwartkowy wieczór cechuje się pewnego rodzaju umiarkowaniem i nieśmiałością, kiedy znajdujące się w środku osoby z jednej strony chciałyby się oddać szaleństwu, z drugiej zaś zachowują umiar i resztkę rozsądku, poprzestając jedynie na piciu nieszczególnie mocnych drinków, zdając sobie sprawę z jutrzejszych obowiązków, takich jak wykłady czy chociażby osiem godzin męczącej pracy.
Siadają na barowych stołkach, mimochodem podsłuchując rozmowę dwóch studentek, podczas której jedna z nich desperacko skarży się przyjaciółce na niewiernego narzeczonego. Sekundę później pada imię zdradzieckiego mężczyzny, a Taehyung mimowolnie prycha pod nosem.
Chyba przypadkowo zniszczył komuś związek.
To jednak nie jest ważne w momencie, w którym może podziwiać piękny zarys jungkookowej szczęki, który z uśmiechem na ustach rozmawia ze swoim kolegą przy barze. Nie jest to jednak ten typ rozmów, kiedy to Taehyung zostaje niedbale zepchnięty na dalszy plan. Pominięty, usunięty z listy priorytetów, zapomniany. Jungkook przedstawia przyjacielowi jego osobę, a ten uśmiecha się szeroko do całkiem atrakcyjnego barmana, który wyjawia mu swoje imię.
Namjoon.
Blondyn kładzie przed nimi dwie, wypełnione kolorowym drinkiem szklanki i zajmuje się obsługą innych gości, gdy dwójka mężczyzn zatraca się w rozmowie, w której trwa przez najbliższe godziny, racząc swe podniebienia alkoholem. Z biegiem czasu ich języki się rozplątują, z ust padają odważniejsze słowa, a wszelkie bariery w dotyku zostają przełamane, kiedy dłoń Taehyunga ostentacyjnie ląduje na udzie Jungkooka.
Tatuażysta znów przeskakuje kilka kolejnych schodków na swojej kruchej spirali, lecz tym razem coś się zmienia. Czerwonowłosy robi to z uśmiechem na ustach, bo doskonale wie, że po dzisiejszej nocy na jego policzkach nie będzie łez, a twarz będzie się rozciągała w szerokim uśmiechu, bowiem Jungkook, w przeciwieństwie do innych kochanków, wcale go brutalnie nie wykorzysta.
I jest o tym święcie przekonany nawet wtedy, kiedy pewnym krokiem przekracza próg jego mieszkania, a Jungkook agresywnie przyciska go do szorstkiej ściany, atakując jego usta.
°
Taehyung lubi wtorkowe poranki i wesolutki, szkolny chórek, w którym aktywnie uczestniczy. Lubi drobne pochwały kierowane w stronę jego głosu, kiedy wydaje z siebie najpiękniejsze możliwe dźwięki. Lubi zauroczone spojrzenia koleżanek kierowane w jego stronę i lubi zawistną minę pewnej drugoklasistki, którą zupełnie niechcący wygryzł z roli "tej najbardziej uzdolnionej". Lubi też pewnego trzecioklasistę, który zawsze wspomaga ich zajęcia swoją grą na pianinie.
Min Yoongi jest osiemnastoletnim licealistą, który jest szczelnie otoczony mgłą tajemniczości z pewnym elementem obojętności, która znika z jego twarzy dopiero wtedy, gdy zasiada przy pianinie i kładzie swoje długie palce na czarno - białych klawiszach.
Taehyung oddałby wszystko, by móc z nim porozmawiać. Byłby w stanie posunąć się do najbardziej żałosnych trików, jak chociażby przypadkowe zderzenie i upuszczenie książek, byleby tylko móc chociaż na kilka sekund spojrzeć prosto w jego ciemne oczy i wyczytać z nich chociażby najmniejszą poszlakę na temat tego, jak znaleźć ścieżkę do jego osoby.
I ta okazja w końcu się nadarza, kiedy pani prowadząca chórek decyduje się na wspólny występ ich dwójki na wyjątkowo ważnym przedstawieniu.
°
Przepraszam
Długość tego rozdziału jest żałośnie krótka, bo to ledwo 1,3 k słów, a zawsze sobie obiecywałam, że nigdy nie opublikuję czegoś poniżej 2k (nie licząc prologów i epilogów, one mogą być krótsze)
Jest mi strasznie źle, bo od dłuższego czasu nie potrafię kompletnie nic sklecić w tym opowiadaniu. To już drugi tydzień od publikacji ostatniego rozdziału, a ja napisałam tylko tyle i nie ukrywam, jest mi za to po prostu wstyd. O ile z początku tego parta jestem bardzo zadowolona, tak czym bardziej idę w dół - tym bardziej zmniejsza się jakość tekstu i po prostu mam ochotę się pochlastać, bo moment od pojawienia się Namjoona do końca kasowałam dobre dziesiątki razy i nadal mi się nie podoba
Boję się, że mój styl przechodzi istną huśtawkę, bo nie tak dawno zdecydowałam się na publikację ficzka pisanego bardzo dawno temu, z tym, że jednak nie był on skończony, więc logicznym jest, że muszę w nim napisać jakiś ciąg dalszy. I tu jest mój problem - ja się cofam
Staram się pisać tam znacznie mniej poważnie, nie myśląc szczególnie nad tym co piszę, a w efekcie później odnoszę wrażenie, że kiedy już biorę się za pisanie tego, to jakość okropnie spada, bo to nie jest już styl, który starałam się sobie wypracować. Tam muszę pisać choć odrobinę podobnie do tego, jak pisałam kiedyś, bo nie chcę, żeby czytelnicy nagle spotkali się z przepaścią w stylach, a potem wracam tutaj i nie umiem sklecić nawet jednego, dobrego zdania
Wybaczcie, że się wam tutaj wyżalam, ale raczej nie mam żadnej osoby, której mogłabym powiedzieć o swoich wattpadowych problemach (jakkolwiek dziwnie to brzmi), a równocześnie chciałabym, żebyście wiedzieli, dlaczego tak długo nie ma rozdziału, bo jednak trochę czasu minęło od publikacji szóstego
Nie wiem, kiedy z tym wrócę, ale w następnym miał być smut, bo jest mi potrzebny do rozwinięcia fabuły. Postaram się napisać znów coś naprawdę dobrego, z czego i wy i ja będziemy zadowoleni, choć pojęcia nie mam, kiedy to nastąpi, bo będę potrzebować do tego czasu i chęci, a z tym jest coraz gorzej (szkoła zaczyna się rozkręcać, a ja zapisałam się na dodatkowy angielski, więc może być ciężko)
W każdym razie mam nadzieję, że chociaż ten kawałek wam się podobał i przynajmniej wy spędzicie miły weekend
Do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top