Prolog

Jungkook nieśpiesznie przemierza ciemną, seoulską ulicę, wypalając przy tym jednego z najtańszych papierosów. Na swoim ramieniu niesie wyjątkowo ciężką, sportową torbę, która swoim kolorem zlewa się z otoczeniem. Co jakiś czas jego twarz oświetlają uliczne latarnie, które ostatnimi czasy nawet sprawnie działają, a oczy są rażone przez kolorowe neony zatłoczonych klubów i pobliskiego kasyna. Hałas dobiegający stamtąd jak gdyby w ogóle nie dociera do zmęczonego Jeona, który nagle zaczyna pałać wyjątkowo wielką tęsknotą do swojego małego mieszkanka.

Wtedy jednak zatrzymuje się, a jego wzrok przyciąga znajomy salon tatuażu, w którym wykonał swoją pierwszą dziarę. Jego palce odruchowo wędrują do wytatuowanej na nadgarstku czarnym tuszem, otwartej, ptasiej klatki, podpisanej w jakże artystyczny sposób.

Freedom.

Unosi kąciki ust do góry i pewnie ciągnie za klamkę, otwierając przyciemniane drzwi, na których znajduje się kartka z godzinami otwarcia. Wchodzi do środka, a po pomieszczeniu rozlega się charakterystyczny dźwięk miedzianego dzwonka, lecz nie zastaje tam nic, prócz nikłego światła małej lampki. Rozgląda się, szukając wzrokiem podstarzałego właściciela, do którego zapałał ogromną sympatią.

Mężczyzna o ciepłym wzroku, siwiejących włosach, delikatnych zmarszczkach i wytatuowanych ramionach budzi w brunecie niepohamowany respekt, kiedy pochyla się nad jego dłonią i z nieopisaną precyzją wykonuje podany wcześniej wzór. Jego wzrok nagle przestaje być ciepły - staje się niezwykle skupiony, wręcz wypala się na skórze bruneta, który ani śmie drgnąć, widząc rozwagę, z jaką staruszek posługuje się specjalną maszynką z igłą.

A potem nagle mężczyzna prostuje się i na powrót otacza go wyjątkowo ciepła aura i duma, z jaką patrzy na swoje dzieło, które od dziś będzie zdobić czyjeś ciało.

Już na zawsze.

Jednak dwudziestojednolatek nie napotyka go nigdzie wzrokiem i nagle czuje się wyjątkowo głupio, bowiem wtargnął tu mimo późnej godziny, która z całą pewnością nie figuruje na liście godzin otwarcia. Już planuje się wycofać i ewentualnie zadzwonić na jego prywatny numer, chcąc powiadomić, iż najwidoczniej w roztargnieniu zapomniał o zamknięciu swojego salonu, lecz wtem w pomieszczeniu pojawia się mężczyzna o czerwonej czuprynie, który paraduje w czarnym, wyciętym podkoszulku, który w idealny sposób odsłania wytatuowaną skórę. Jungkook nawet nie zastanawia się, kim jest ów mężczyzna, bowiem jest zbyt zajęty podziwianiem jego tatuaży. Woli nawet nie myśleć, ile godzin czerwonowłosy musiał przesiedzieć w salonach, ani ile pieniędzy wydał na zdobiącą go sztukę.

- Przepraszam, mogę wiedzieć, co ty do cholery robisz w moim salonie? - pada nagle pytanie z ust czerwonowłosego, a Jeon z lekkim zażenowaniem zauważa, że przez ostatnie paręnaście sekund bez słowa gapił się na niego, zamiatając jęzorem salonową podłogę.

- Wybacz, uhm... - zaczyna, lecz nagle coś sobie uświadamia. - Ej. Czekaj, czekaj, jak to twoim?

- No, moim. Opłacam, pracuję, zarządzam. Wiesz, tak się zazwyczaj robi, kiedy prowadzi się coś na własną rękę.

- Kiedy jeszcze tydzień temu ktoś inny był właścicielem...

- Dokładnie. Był. Już go nie ma, jestem ja. Właścicielem był mój wujek, który z pewnych przyczyn musiał wyjechać z Seoulu, a tak się szczęśliwie składa, że ma komu zostawić to piękne studio.

- Kiedy wróci? - pyta dociekliwie, a po jego ciele rozchodzi się dziwne zdenerwowanie.

W końcu ten człowiek miał niepowtarzalny talent, a Jungkook już wstępnie mu mówił, że zamierza się tu jeszcze pojawić, by ten zrobił mu kolejną dziarę. Długo szukał naprawdę dobrego studia tatuażu, o niezszarganej opinii i utalentowanych pracownikach. Co prawda jego pierwszy tatuaż nie był najwyższych lotów, jednak ważne było same jego znaczenie. Miał być też próbą dla tego staruszka, który przeszedł ją doskonale, a Jungkook oglądając jego inne prace poprzysiągł sobie, że następnym razem zdecyduje się na coś znacznie odważniejszego, niż to, co obecnie nosi na nadgarstku.

- Wątpię, że wróci. - odpowiada, mierzwiąc swoje włosy. - Jeśli chciałeś sobie zrobić u niego w najbliższym czasie tatuaż, to wybacz mi, ale musisz albo poszukać sobie innego studia, albo, jeśli ze zwykłej upartości chcesz go mieć koniecznie tutaj, musisz oddać się w moje ręce. - posyła mu zaczepne mrugnięcie oczkiem, a Jungkook nagle przestaje oddychać, zastanawiając się nad tym dziwnym gestem.

- Skąd mam wiedzieć, że jesteś choć w połowie tak dobry jak on? - pyta podejrzliwie, a mężczyzna naprzeciw wybucha śmiechem.

- Chyba nie sądzisz, że mógłbym wykonywać ten zawód, gdybym nie był? - śmieje się. - Jedyna rzecz, która odróżnia mnie od mojego wujaszka to doświadczenie. Talentu mi jednak nie brakuje, a moje prace też cieszą się zadowoleniem wśród klientów. Zbyt wysoko cenię sobie osoby, które się na mnie decydują, by szpecić ich ciała. - mówi i bierze jedną ze znajdujących się na szklanym biurku wizytówek, którą wciska brunetowi w ręce. - Jeśli mi nie wierzysz, to sam sprawdź. Kim Taehyung, tatuażysta.

Mężczyzna przygląda się małemu kawałkowi papieru i niechętnie wciska go do kieszeni swojej skórzanej kurtki. Zanim go chowa dostrzega na nim adres do jednego z portali społecznościowych, na którym prawdopodobnie ten cały Taehyung umieszcza swoje prace i dokładnie koduje sobie w myślach, by zaraz po powrocie do domu dokładnie przeczesać zdjęcia wszystkich zrobionych przez niego tatuaży.

- A teraz, jeśli łaskaw... - mówi i popycha bruneta w stronę drzwi. - Wynocha, bo nie wiem, czy wiesz, ale mam zamknięte od paru godzin, a wróciłem tu tylko po swoją komórkę, a nie po to, by użerać się z jakimiś przerośniętymi dzieciakami.

Kim otwiera drzwi i Jungkook sam nie wie, jak to możliwe, że w tak drobnym ciałku jest tyle krzepy, bo tatuażysta w mgnieniu oka wypycha go z pomieszczenia i tak po prostu trzaska drzwiami, a zaskoczony mężczyzna po prostu odchodzi, nie do końca rozumiejąc, co się właśnie stało. Wkrótce jednak jego myśli zostają obładowane niezbyt ciekawymi epitetami, rzucanymi w stronę zdecydowanie zbyt zarozumiałego i pyskatego czerwonowłosego.

° 

Jungkook przeszywa wzrokiem kolorowe zdjęcia tatuaży, które w rogu są podpisane imieniem niedawno poznanego Kim Taehyunga. Ze złością stwierdza, że cholera, te prace są znacznie lepsze niż te, które wyszły spod ręki jego wujka. Sam nie wie, dlaczego fakt, że tej mendzie nie można odmówić talentu tak bardzo go irytuje, a tym bardziej nie wie, dlaczego nie potrafi wyrzucić jego obrazu ze swojej głowy, ani dlaczego ciągle wraca myślami do pięknych tatuaży, które zdobią całe ramiona i szyję czerwonowłosego. Ze złością chwyta ze telefon i mimo późnej godziny, wbija numer podany na czarnej wizytówce.

A w tym samym momencie Kim Taehyung przerywa swoją codzienną serię przysiadów i brzuszków, by z lekkim zirytowaniem odebrać telefon.

- Halo?

- Chcę u ciebie zrobić tatuaż. - słyszy po drugiej stronie i uśmiecha się, bo choć słyszał ten głos tylko jeden raz w życiu, doskonale wie, do kogo należy.

- Och, doprawdy? - jego uśmiech rozpościera się jeszcze bardziej, a umysł zalewa przyjemna satysfakcja. - Co cię przekonało? Same tatuaże czy raczej mój zgrabny tyłek? - mówi, a Jungkook po drugiej stronie krztusi się, słysząc tak absurdalne słowa.

- Oczywiście, że to pierwsze! - burzy się i słyszy w słuchawce perlisty śmiech.

- W porządku, w porządku. Już się tak nie denerwuj. - odpowiada i nagle uspokaja się, a nawet staje się dziwnie poważny, jak na takiego pyskacza. - To co robimy? Coś malutkiego czy bierzemy się za coś większego?

- Chcę wytatuować całe prawe przedramię. - mówi pewnie, a Kim mimowolnie zagryza dolną wargę.

Wybornie.

- Przedramię, świetnie. - podchodzi do wiszącego na ścianie kalendarza i przeczesuje wzrokiem kolejne daty. - Sobota na dziewiątą pasuje?

- Pasuje.

- No to jesteśmy umówieni. - kwituje czerwonowłosy.

- Super.

- Fajnie.

- Idealnie.

- Cudownie.

- Zajebiście.

- Dobra, wypierdalaj, bo robisz się agresywny. - Taehyung kończy połączenie i wraca do robienia przysiadów, a Jungkook przez następne dwie minuty nadal tępo wpatruje się w swój telefon.

°

No więc witam was w prologu! 💕 To już mój drugi ficzek, który (wbrew pozorom!) będzie później miał znacznie poważniejszą fabułę, niż teraz, tylko po prostu...

No, nie umiem zaczynać. Prologi zawsze strasznie kiepsko mi idą, ale mam nadzieję, że to was nie zniechęci, a ficzek później wam się spodoba, bo planuję tu narobić niezłego bałaganu i kilka dram, więc...

Pozostaje wam tylko wierzyć mi na słowo, że będzie lepiej c:

Pierwszy rozdział jest już napisany i sprawdzony, dlatego dodam go jeszcze w tym tygodniu ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top