30. Siła Hogwartu

– Dzisiaj wielki dzień, Freddie – powiedziała Antares do swojego niuchacza, nakładając na siebie szkolny mundurek. Freddie patrzył na nią dziwnie, jakby była dużym, błyszczącym kawałkiem złota.

– Dlaczego wielki? – zapytała Dafne.

– Zobaczysz – odpowiedziała An. – W Wielkiej Sali pewni już wrze od plotek. Nie miej takiej miny, Dafne, nikt nie został zamordowany... jeszcze.

Ponieważ słowa te wzbudziły ciekawość Dafne, pośpiesznie nałożyła na siebie szatę i wyszła razem z przyjaciółką.

W Wielkiej Sali rzeczywiście wrzało, wręcz kipiało. Ostatni raz taki rumor powstał, gdy profesor Dumbledore ogłosił, że w szkole odbędzie się Turniej Trójmagiczny. Gdy Antares podążała wzdłuż długich stołów, zaciekawieni uczniowie oglądali się ku niej. Większość pochylała się jednak nad Prorokiem Codziennym. Gdy zerknęła na stół Gryfonów, Harry, Ron i Hermiona byli jednymi z tych uczniów.

– Black... Antares... musisz to przeczytać! – wykrzyknął Draco, wymachując energicznie gazetą. Pociągnął ją za szatę, by obok niego usiadła i podsunął jej Proroka pod nos. Na pierwszej stronie widniała ogromna fotografia, na której rozpoznała Tonks, Szalonookiego Moody'ego oraz Kingsley'a. We trójkę szarpali się z niskim, grubawym mężczyzną o szczurzej twarzy.

Nagłówek głosił:

NOWE DOWODY W SPRAWIE SYRIUSZA BLACKA!

– No czytaj! – ponaglił ją Draco.

Wczoraj w nocy, z dania piętnastego na szesnastego października, w Ministerstwie Magii doszło do włamania, a przynajmniej do jego próby, bo znajdujący się na miejscu aurorzy – Kingsley Shacklebolt oraz Ninfadora Tonks (oboje na zdjęciu) udaremnili tę paskudną próbę. Towarzyszył im Alastor „Szaloonoki" Moody (również na zdjęciu). „Musiałem pilnie porozmawiać z Kingsleyem" tłumaczył były auror. „To była sprawa niecierpiąca zwłoki i wtedy natknęliśmy się na tego parszywca!".

Tym parszywcem okazał się nie kto inny jak Peter Pettigrew! Tak, moi kochani czytelnicy, ten Peter Pettigrew, który miał zostać zamordowany w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym pierwszym roku przez Syriusza Blacka – zbiega z Azkabanu.

Przypomnijmy, że według rozpowszechnionych informacji, Syriusz Black miał zdradzić Lily oraz Jamesa Potterów Sami–Wiecie–Komu, a zrozpaczony Pettigrew rzucił się w pogoń za dawnym przyjacielem, żądny zemsty oraz zadość uczynienia. Syriusz Black zamordował go z zimną krwią, a po biednym Peterze został tylko palec. Przez wiele lat uważany był za bohatera i jak się okazuje, NIESŁUSZNIE.

„Zaprowadziliśmy go do biura, by zapytać, jak przeżył i dlaczego tyle lat się ukrywał, a przede wszystkim, dlaczego chciał się włamać do Departamentu Tajemnic" mówiła mi Nimfadora Tonks. „Gdy zobaczyliśmy na jego ramieniu mroczny znak, wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z kimś podporządkowanemu Sami–Wiecie–Komu. Wmusiliśmy w niego sporą porcję veritaserum. Wtedy zaczął mówić".

„W całej swojej aurorskiej karierze nie słyszałem czegoś takiego!" wyjawił Kingsley Shacklebolt, a wnioskując po jego minie, był nie lada przerażony.

Akta sprawy są w większości tajne, ale nie martwcie się moi kochani czytelnicy, ja, wasza wspaniała Rita Skeeter, dotarłam do prawdy oraz utajnionych przez Ministerstwo faktów i teraz wszystko po kolei Wam opowiem.

By dobrze zrozumieć sytuację, musimy się cofnąć w czasie do początku lat osiemdziesiąt, gdy Sami–Wiecie–Kto dybał na życie Lily oraz Jamesa Potterów. Potterowie, wielce się obawiając Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, postanowili, że narzucą na swój dom skomplikowane zaklęcie Fideliusa (więcej o tym zaklęciu na str.6).

Do dzisiaj wszyscy myśleli, że to Black był Strażnikiem Tajemnicy Potterów i zdradził ich Sami–Wiecie–Komu. Tymczasem okazuje się, że prawda ma się zupełnie inaczej! To Peter Pettigrew został ich Strażnikiem i to on zdradził Potterów swojemu panu oraz mistrzowi!

Zrozpaczony po śmierci przyjaciół Syriusz Black rzucił się za nim w pogoń, ale Pettigrew go przechytrzył. Uciął sobie palec, a potem zaklęciem wysadził mugolską ulicę, wrabiając w morderstwo Blacka. „Przyznał się" szepnęła mi ukradkiem Ninfadora Tonks. „Przyznał, że wrobił Syriusza Blacka".

Ta niesłychana i niespodziewana prawda zdumiewa mnie do tego stopnia, że ledwo trzymam pióro. Ale to nie koniec rewelacji! Pewnie wielu z was zastanawia się, jak Peter Pettigrew uciekł z miejsca zbrodni. Otóż jest on nielegalnym animagiem! Zamienia się w szczura! „Próbował nam uciec, ale moje oko w porę dostrzegło, co się dzieje" powiedział Alastor Moody, były auror.

Jakie kroki podejmie teraz Ministerstwo, nie wiadomo. Zapytany przeze mnie Minister Magii, powiedział: „Nie będę udzielać żadnych wywiadów. To tajna i poufna sprawa! Proszę mnie zostawić!". I zamknął mi drzwi przed nosem. Nic dziwnego, że Korneliusz Knot chodzi poddenerwowany. Ministerstwo skazało BEZ PROCESU Syriusza Blacka na Azkaban, a wystarczyłoby, żeby czternaście lat temu ktoś podał Blackowi odrobinę veritaserum do herbatki.

Niewątpliwie Ministerstwo popełniło błąd, który trudno będzie naprawić. Już teraz w całej czarodziejskiej Anglii rozbrzmiewają słowa oburzenia oraz zdumienia. Czy Syriusz Black zostanie uniewinniony? Czy Petera Pettigrew pocałuje dementor? Tego jeszcze nikt nie wie, ale pamiętajcie, że Wasza Rita Skeeter zawsze wyjawi Wam prawdę!

Gdy Antares skończyła czytać artykuł, w Wielkiej Sali panowała absolutna cisza. Spojrzenia wszystkich – uczniów oraz nauczycieli – utkwione były w nią. Był w nich szok oraz niedowierzanie, w paru iskrzyła radość.

Bliźniacy Weasley pierwszy zaczęli bić brawo, zaraz za nimi zrobiło to paru nauczycieli i nagle część Wielkiej Sali wiwatowało głośno. Harry podbiegł do Antares i oboje wpadli sobie w ramiona. Hermiona cała w łzach wyściskała ją tak mocno, że Freddie aż pisnął oburzony w jej kieszeni.

– Skąd wiedziałaś? – Harry zapytał szeptem.

– To nieważne! Patrz na Umbridge!

Profesor Umbridge ściskała gazetę tak mocno, że w końcu ją podarła. Wpatrywała się w nich tak intensywnie, aż cała dygotała niekontrolowanie.

– Chyba jej żyłka pękła! – zaśmiał się Ron.

Jej wielkiej radości tego dnia nie było końca, a i niektórym nauczycielom udzielił się jej humor. Profesor McGonagall obdarowała ją dwudziestoma punktami tylko za to, że Antares przyniosła jej książkę, a profesor Flitwick zwolnił ją z zajęć, by Antares mogła sobie ochłonąć z emocji. Nawet Snape nie popsuł jej tego dnia humoru, obwieszczając wszem i wobec, że Antares Black jest prawie tak dobra w eliksirach jak on, co w jego ustach zabrzmiało jak pochwała od samej królowej.

Tego dnia również, późnym wieczorem, miało się odbyć pierwsze spotkanie ich grupy. Draco, Dafne, Blaise i Teodor niepewnie weszli za Antares do Pokoju Życzeń, gdzie czekali już na nich wszyscy. Gryfoni, Puchoni oraz Krukoni nie wydali się zbytnio uszczęśliwieni tym towarzystwem.

– A oni tu czego? – zapytał Zachariasz Smith.

– Będą się z nami uczyć – opowiedział spokojnie Harry.

– Ale... to Ślizgoni – zauważyła Lavender Brown, patrząc na nich z lekkim wstrętem, na co Dafne wywróciła oczami. – Oni na pewno nas wydadzą Umbridge!

– Wiedziałem, że to nie będzie dobry pomysł – mruknął Draco, zbierając się do wyjścia, ale Antares pociągnęła go za szatę i cofnęła.

– Posłuchajcie – powiedziała. – Wiem, że nie darzycie nas zbyt wielką sympatią, ze wzajemnością, ale my też chcemy coś umieć. Pamiętacie, o czym śpiewała na początku roku Tiara Przydziału? „Musimy się zjednoczyć; By złowrogi odwrócić los" – zacytowała. – Powinniśmy wszyscy schować dumę do kieszeni i zacząć współpracować.

– Ale Ślizgoni...

– Są takimi samymi uczniami jak inni, McLagenn – wtrąciła mu.

– Antares ma rację – odezwała się Hermiona, podchodząc bliżej grupy. – Stosunki między domowe powinni ulec poprawie. Podpiszcie ten pergamin – zwróciła się do nich, podając zwiniętą rolkę – i zaczynajmy. A jeśli kilku Ślizgonów jest dla was nie do wytrzymania, to zapraszam do wyjścia i na zajęcia z Umbridge, na pewno wiele się tam nauczycie.

Zapanowała cisza, podczas której Draco, Dafne, Teodor i Blaise złożyli podpisy na zaczarowanym pergaminie, a kiedy nikt nie wyszedł, Harry rozpoczął dość niepewnie:

– Więc zastanawiałem się, co powinniśmy najpierw zrobić i...ee... – Zauważył podniesioną rękę. – O co chodzi, Hermiono?

– Myślę, że powinniśmy wybrać przywódcę.

– Harry jest przywódcą – powiedziała natychmiast Antares.

– Tak, ale uważam, że powinniśmy to jednak przegłosować – oświadczyła Hermiona. – W ten sposób nasza decyzja uzyska status oficjalnej, a autorytet Harry'ego wzrośnie. No więc... kto uważa, że przywódcą powinien być Harry?

Wszyscy podnieśli ręce, nawet Ślizgoni, co zostało przyjęte z dziwnymi szeptami na ustach.

– Ee... dziękuję – powiedział Harry. – I... co znowu, Hermiono?

– Uważam też, że powinniśmy się jakoś nazywać – oświadczyła Hermiona, nadal trzymając rękę w górze. – To wzmocni poczucie, że tworzymy jeden zespół, nie uważacie?

– Byle to była jakaś ludzka nazwa – powiedział Draco.

– Co powiecie na Ligę Antyumbridgeańską? – zapytała Angelina.

– A na grupę „Ministerstwo Magii To Sami Kretyni"? – zaproponował Fred.

– Miałam raczej na myśli – powiedziała Hermiona, rzucając Fredowi mordercze spojrzenie – taką nazwę, która nie powie osobom postronnym, co naprawdę robimy, taką, której moglibyśmy używać również poza tymi spotkaniami.

– Proponuję „Spadkobierców Huncwotów" – powiedziała Antares spokojnie. – W skórce SH, co można również przetłumaczyć na „Siłę Hogwartu". Myślę, że brzmi całkiem rozsądnie, skoro mamy tutaj przedstawicieli wszystkich czterech domów.

– Kim byli huncwoci i dlaczego mamy być ich spadkobiercami? – zapytał Ernie Macmillan.

– Chłopie, żebyś wiedział – westchnął Fred z uśmiechem na ustach.

– Tak nazywali w szkole naszych ojców – powiedziała Antares, pokazując na siebie i Harry'ego.

Zadowolone szmery potwierdziły, że nazwa została przyjęta, więc Hermiona napisała u góry listy z ich imionami „Spadkobiercy Huncwotów".

– Świetnie – rzekł Harry, kiedy Hermiona usiadła. – Możemy zabrać się do ćwiczeń? Pomyślałem sobie, że najpierw powinniśmy przećwiczyć Expeliarmus, no wiecie, zaklęcie rozbrajające. To jedno z podstawowych zaklęć, ale nieraz mi się przydało...

– Daj spokój! – przerwał mu Zachariasz Smith, podnosząc oczy do góry i krzyżując ręce na piersiach. – Co, myślisz, że Expeliarmus pomoże nam przeciw Sam–Wiesz–Komu?

– Mnie pomógł – powiedział spokojnie Harry. – W czerwcu to zaklęcie uratowało mi życie.

Smithowi opadła szczęka. Reszta siedziała cicho.

– Ale jeśli uważasz, że to poniżej twojej godności, to możesz wyjść – powiedział Harry.

– Ja z chęcią poćwiczę to zaklęcie – powiedział Draco, idąc już na środek sali. – Teodorze, będziesz ze mną w parze?

– Jak zawsze – odpowiedział Teodor Nott i piątka Ślizgonów jako pierwsza zaczęła trenować, a reszta niepewnie poszła w ślad za nimi.

Szybko się okazało, że Antares w ogóle nie potrzebowała ćwiczeń. Specjalnie na jej życzenie Pokój Życzeń powiększył się odrobinę i Antares w pojedynkę ciskała najróżniejszymi zaklęciami, rozwalając poruszające się manekiny. Część uroków wypowiadała na głos, ale równie dużo rzucała niewerbalnie.

Spojrzenia Spadkobierców Huncwotów lądowały na niej od czasu do czasu ze strachem lub podziwem.

– Skąd tak umiesz? – zapytała ją Hermiona. – To zaklęcia z siódmej klasy, jak nie wyżej i... Niektóre są bardzo niebezpieczne. Nawet ich nie znam!

– Dużo czytam – odparła Antares, wzruszając ramionami. – Od pierwszej klasy przesiadywałam w pustych pomieszczeniach i uczyłam się różnych zaklęć spoza programu nauczania.

– Ale po co? – zapytała głupio Cho Chang.

– Bo wierzyłam, że jak będę najlepsza, to uda mi się uratować tatę – wyznała, na co kilka osób wydało się jej poruszonych.

Pokój ponownie wypełnił się okrzykami „Expeliarmus!", różdżki pomknęły w różne strony, niecelne zaklęcia uderzyły w książki na półkach, wysyłając je w powietrze.

Patrzyła, jak Harry obchodził inne pary, starając się poprawić tych, którym zaklęcie nie wychodziło, a potem sama wróciła do swoich ćwiczeń, by maltretować manekiny zaklęciami.

– Hej, Harry! – zawołała Hermiona z drugiego końca pokoju. – Sprawdzałeś czas?

Było dziesięć po dziewiątej, a to oznaczało, że muszą natychmiast wracać do swoich domów, jeśli nie chcą być przyłapani przez. Szybko ustalili datę następnego spotkania na środę i rozeszli się w popłochu, śpiesząc do swoich dormitoriów. 

______

W rozdziale znajdują się fragmenty książki "Harry Potter i Zakon Feniksa" autorstwa J.K.Rowling.

Dziękuję za 5k wyświetleń!

Wesołych świąt, czarodzieje! <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top