28. Nie wkurzaj Black
Wieść o tym, co stało się na lekcji obrony przed czarną magią, rozeszła się po zamku lotem błyskawicy. Choć Antares przyniosło to lekkie uznanie, Harry boleśniej odczuł ten wybryk. Większość uczniów wierzyła w brednie wypisywane przez Proroka Codziennego, szepcząc o nim niestworzone rzeczy i wyzywając go od kłamców.
Antares stała oparta o ścianę i z niemrawą miną wyglądała na szkolne błonia. Rok temu na jeziorze bujał się statek Drumstrangu, a teraz płaska tafla wody wydawała się jej dziwnie pusta. Padało. Jej szlaban u Umbridge miał za chwilę się zacząć i czekała tylko na Harry'ego, by nie musieć włazić samej do paszczy lwa.
– Nie wchodzisz? – zapytał Harry.
– Czekałam na ciebie – odparła.
Zapukali do drzwi i usłyszeli słodki głosik:
– Proszę.
Weszli ostrożnie i rozejrzeli się wokół, a Antares przeklęła w myślach.
Gabinet zmienił się nie do poznania. Róż królował na ścianach, a jedną z nich pokrywała kolekcja ozdobnych talerzy z kolorowymi kotkami – każdy miał na szyi inną kokardkę. Każdy mebel pokryty był koronką albo paskudną narzutą. Wszystko były tak szkaradne, że Harry i Antares zamarli, gapiąc się bez słowa na ozdoby, aż profesor Umbridge przemówiła ponownie.
– Dobry wieczór, Potter... Black.
Trudno było dostrzec profesor Umbridge, bo zlewała się z paskudnym różem jak kameleon.
– Dobry wieczór – odpowiedział sztywno Harry.
– Dobry wieczór – odpowiedziała z udawaną radością Antares.
– No to usiądźcie – powiedziała, wskazując im stolik, do którego przystawione były dwa krzesła z prostym oparciem. Leżały na nim dwa kawałki czystego pergaminu.
Popatrzyli po sobie i zajęli miejsca bez zbędnych słów.
– A teraz trochę sobie popiszemy. Nie, nie swoim piórem – dodała, widząc, że Harry już pochyla się, by otworzyć torbę. – Będziecie pisać moim piórem, nie takim zwykłym. Macie.
Podała im dwa długie, cienkie, czarne pióra z niezwykle ostrym końcem.
– Chcę Potter, żebyś napisał: „Nie będę opowiadać kłamstw" – oznajmiła łagodnie. – A ty, Black „Nie będę pyskata".
Antares wiedziała, że ona dopiero będzie pyskata.
– Ile razy? – zapytał Harry z całkiem nieźle udawaną uprzejmością, widząc, że Antares wszczęła strajk milczenia.
– Och, będziecie pisać, dopóki to zdanie nie WSIĄKNIE jak należy. Do roboty.
Obeszła biurko, usiadła przy nim i pochyliła się nad stosem pergaminów, które wyglądały na wypracowania do oceny. Antares uniosła ostre czarne pióro i zdał sobie sprawę, że czegoś brakuje. Harry też to zauważył.
– Nie dała mi pani atramentu – powiedział.
– Och, atrament nie będzie wam potrzebny – odpowiedziała profesor Umbridge, a w jej głosie zabrzmiała nutka wesołości.
Harry przyłożył koniec pióra do pergaminu i napisał: Nie będę opowiadać kłamstw. Antares zrobiła to samo, pisząc tylko: Nie będę pyskata.
Harry prawie syknął z bólu, gdy Antares przywaliła kolanem w spód stolika. Na ich pergaminach pojawiły się krwistoczerwone słowa, a jednocześnie takie same zalśniły czerwienią na wierzchu ich dłoni, jakby je tam wyciął skalpel. Im dłużej się w nie wpatrywali, tym zanikły szybciej, pozostawiając na skórze jedynie lekkie zaczerwienienie.
Spojrzeli na siebie zszokowani. Harry widział w oczach Antares ogień, który go przeraził.
Umbridge patrzyła na nich, a jej szerokie, żabie usta rozciągnięte były w uśmiechu.
– Tak?
– Nie, nic – odpowiedział szybko Harry.
Antares ponownie napisała formułkę. Natychmiast poczuła palący ból na wierzchu dłoni i ponownie słowa wyryte w jej skórze znikły po paru sekundach.
Wściekłość była w niej tak duża, że gdy wyszła ze szlabanu, trzasnęła drzwiami gabinetu i pobiegła do lochów, nie żegnając się z Harrym. Gdy wpadła do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, kilka pierwszorocznych uczniów zeszło jej z drogi, przestraszone wyrazem jej twarzy.
– CO ZA STARA, POPIERDOLONA ROPUCHA! – wykrzyknęła, aż kilka osób zerknęło na nią dziwnie. Drżała tak bardzo, że Dafne musiała potrzeć jej ramiona, by się uspokoiła. Gdy w końcu usiadła, głowa rozbolała ją do tego stopnia, że prawie się popłakała.
– Chyba nie mogło być tak źle – powiedział Blaise. – Co ci kazała robić?
– Pisać – warknęła.
– Pisać? – powtórzył tępo Draco. – Daj spokój, Black!
– Też byś się wkurwił – odparła, pokazując im swoją drżącą, zakrwawioną dłoń, na widok której Dafne głośno wstrzymała powietrze, a Teodor przeklął siarczyście.
– Nie będę pyskata – przeczytała Dafne. – Co dostał Potter?
– Nie będę opowiadać kłamstw – wymruczała.
Draco wymamrotał pod nosem kilka brzydkich słów, a potem ujął Antares za zdrową rękę i pociągnął do wyjścia, choć ona się opierała, nie mając siły, by gdziekolwiek iść.
– Zaufaj mi – powiedział. – Musimy ci znaleźć jakąś maść.
Antares szła powoli za Draco, cała się trzęsąc. Zmierzali lochami prosto do gabinetu profesora Snape'a. Nie zaprzeczyła, gdy Draco zapukał ostrożnie w drewnianą powłokę. Usłyszawszy srogie: „wejść!", nacisnął na klamkę i wparowali do gabinetu.
– A jej co? – zapytał profesor Snape, unosząc wzrok znad stosu prac do sprawdzenia. Draco posadził Antares na fotelu przed biurkiem.
– Miałam szlaban u Umbridge, profesorze – wytłumaczył Malfoy – i potrzebuje jakieś maści na to.
Wyciągnął jej okaleczoną dłoń i Snape utkwił wzrok w ranie, a żaden mięsień na jego twarzy nie drgnął ani o milimetr, zdradzając, że jakoś go poruszyło jawne torturowanie jego uczennicy. Bez słowa podszedł do kredensu i wyciągnął z niego białe pudełeczko, które rzucił Antares na kolana.
– Black – odezwał się Snape, gdy Antares skończyła wsmarowywać maść. – Potter też miał z tobą szlaban?
– Tak.
– I...
– Też – mruknęła.
– Profesorze przecież to są tortury – syknął Draco. – Gdyby mój ojciec się o tym dowiedział, rozwaliłby tę szkołę w sekundę, a matka dostałaby spazmów.
By poprawić sobie humor, Antares ujrzała oczami wyobraźni, jak Narcyza Malfoy wpada do szkoły, by podarować Umbridge srogie manto na oczach całej szkoły.
– Ta kobieta jest tutaj z polecenia Ministra Magii – powiedział Snape. – Nie wyrzucą jej, nawet jeśli mamy niezbity dowód, że wyżywała się na uczniach w karygodny sposób. Dumbledore też w tym przypadku nic nie zdziała. Ona jest ponad prawem.
– Dumbledore nie musi nic robić – powiedziała Antares, wstając gwałtownie. – Jestem Black, a ta ropucha zapamięta to imię na bardzo, bardzo długo.
I bez słowa opuściła gabinet profesora.
* * *
Maść, którą dostała od Snape'a, wyśmienicie uśmierzyła ból, ale następnego dnia i tak musiała zasłonić dłoń bandażem. Mimo to cały Slytherin zdawał się już wiedzieć, co przytrafiło się Antares na szlabanie i teraz znaczna część domu węża, z wielką nieufnością zerkała ku profesor Umbridge.
Rządza zemsty była w Antares wyjątkowo silna. Od rana myślała, jak dokopać nowej profesorce. Chciała zmieść jej wstrętny, sztuczny uśmiech z twarzy i zostawić tam krwawą miazgę.
Energicznie mieszała w swojej misce z owsianką, gdy wleciała poranna poczta. Arlo przysiadł obok niej, z gracją podając list. Zaraz obok niego pojawił się też puchacz Malfoyów. Antares odwiązała oba listy, a ptaki zanurzyły dzioby w dzbankach z wodą.
Kochana Antares,
Snape opowiedział mi już o tym, jak zarobiłaś pierwszy szlaban u nowej nauczycielki i choć przyznaję, że było to mistrzowskie, konsekwencje tego czynu zdenerwowały mnie na tyle, że Remus i Tonks musieli mnie siłą powstrzymywać, wy nie wybrać się do szkoły i na pogadankę z profesor Umbridge.
Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej, a teraz czytaj uważnie, bo dwa razy powtarzać nie będę!
Jesteś Antares Aurora Black, jesteś córką huncwota i ten huncwot właśnie, w tym momencie, udziela Ci pisemnego pozwolenia na urządzenie Dolores Umridge piekła z życia. Pokaż jej, że z rodziną Black nie powinno się zadzierać! W razie jakichkolwiek problemów pisz śmiało, chętnie podrzucą Ci jakieś dobre pomysły. Myślę, że Harry z chęcią by Ci w tym pomógł. Wysłałem mu również list z odrobiną wsparcia.
Pisz często i zdawaj mi szczegółowe relacje z tego, co się dzieje w szkole. Wiesz, trochę nudno mi tutaj. Przez większość czasu siedzę sam, a Stworek nie jest towarzystwem, o jakim marzyłem.
Do napisania
Tata
Ps. Ester napisze do ciebie jutro, jak się uspokoi.
Antares nie mogła powstrzymać szczerego uśmiechu, który wkradł się jej na twarz.
– Co to za mina? – zapytała Dafne.
– W moim ojcu obudził się huncwot – powiedziała. – Dostałam pozwolenie, by urządzić Umbridge piekło życia.
Spojrzała na Harry'ego, on też już skończył czytać list i ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Matka chyba też do ciebie napisała – stwierdził Draco, rozpoznając pismo Narcyzy na drugiej kopercie.
Droga Antares,
Dotarły do mnie oburzające wieści na temat Twojego szlabanu. Profesor Umbridge chyba zapomniała, z jaką rodzina ma do czynienia. Lucjusz obiecał, że porozmawia z radą szkoły na jej temat.
Gdybym mogła Ci w czymś pomóc, pisz śmiało.
Z najlepszymi życzeniami,
Ciocia Narcyza
Antares postukała się palcem po brodzie i spojrzała na Umbridge. Nie było wątpliwości, że profesorka widziała w niej tylko córkę mordercy. Razem z Harrym była więc na jej głównym celowniku, jako przykłady dla uczniów, że nie powinno się z nią zadzierać. Wiedziała, że najbardziej utarłaby jej nosa, gdy prawda na temat Syriusza wyszła na jaw.
Od zeszłego roku często zastanawiała się, jak sprawić, by uniewinnić ojca. Zwykła apelacja na pewno by nie wystarczyła. Potrzebny był świadek, a najlepiej ktoś, na kogo można by zrzucić całą winę. Tym kimś bez wątpienia był Peter Pettigrew. Niestety Glizdogon siedział u boku swego pana oraz mistrza, Lorda Voldemorta, i wyglądało na to, że nie ma szans, by ruszył się z miejsca.
Antares musiałaby w jakiś sposób go wybawić z kryjówki. Nie wiedziała tylko jak i co musiałoby się stać, by Peter zdecydował się zaryzykować. Glizdogon nie robił niczego, co nie było w jego interesie. Czuła, że to musiałoby być coś naprawdę ważnego.
Żałowała, że jej dar się nie odzywał. Przyszłość milczała i trudno się było dziwić, bo czasy były bardzo niepewne. Jedna ze stron musi zrobić ruch, podjąć decyzję, by...
– Decyzja – mruknęła pod nosem.
– Co? – zapytała Dafne.
Zaśmiała się. Miała wszystkie, potrzebne elementy tej skomplikowanej układanki, ale dopiero teraz udało się jej połączyć wszystko w logiczną całość, która stworzył plan wręcz doskonały.
Zerwała się z miejsca.
– Muszę iść – powiedziała. – I szybko wysłać list przed zajęciami. Dajcie to, proszę, Harry'emu – dodała, rzucając pudełeczko z kremem do Draco. Bez słowa wzięła Arlo i wyszła z nim z Wielkiej Sali.
– Co to było? – zapytał Teodor zdziwiony.
– Nie wiem – odparła Dafne. – Ale po jej wczorajszej wściekłości, to na pewno będzie wyczyn na wielką skalę.
* * *
Kochany tato,
cieszę się, że o mnie się martwisz, ale dla własnego dobra trzymaj swój temperament na wodzy i chociaż mina Umbridge pewnie byłaby komiczna, gdybyś stanął w drzwiach Wielkiej Sali i powiedział, że chcesz z nią porozmawiać, to lepiej siedź w domu.
Jak na ten moment w mojej głowie zrodziło się już kilka fajnych pomysłów, co do umilenia życia mojej profesorce, ale jakbyś sam wymyślił coś ciekawego, to możesz się ze mną podzielić swym geniuszem.
Nudzi Ci się? Serio? Bo w Żonglerze ostatnio pisali, że jesteś gwiazdą rocka. Nie wierzę, że nie powiedziałeś mi, że jesteś w bandzie! A jak tak świetnie gram na gitarze! Dołączam fragment z gazety.
Do napisania,
Antares
Ostatni raz przeczytała list, zakleiła kopertę i przywiązała ja do brązowej sowy, która po chwili godnie oddalał się od Hogwartu. Drugą wiadomość, zaadresowaną do Narcyzy, posłała przez Arlo i teraz obie sowy oddalały się powoli, napełniając ją radością.
_____
Dziękuję za 4K wyświetleń!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top