XXXIII
- Co zrobiłeś? - nieświadomie odsunęłam się od niego.
~Flashback~
- Jak zmarła? Co się stało? - Zobaczyłam, że zacisnął pięści. - Nie musisz odpowiad--
- W wypadku samochodowym.
- W wypadku?
- Miała wypadek i zginęła. Przeze mnie. Gdybym tylko... - przygryzł wargę, powstrzymując się od płaczu. - Wiem, że mówiłaś, że nie powinienem się obwiniać. Ale to moja wina. Naprawdę moja.
~Koniec flashbacku~
'Więc to dlatego się winił...' Spojrzałam na niego. 'Nie, Taehyung.'
- Widzisz? Wiedziałem. Nienawidzisz mnie - opuścił wzrok. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak daleko się przesunęłam. Zbliżyłam się do niego i położyłam ręce na jego nogach. Był zmieszany nagłym dotykiem, więc podniósł głowę i spojrzał na mnie. Zobaczyłam na jego policzkach łzy, które delikatnie starłam kciukiem.
- Nie nienawidzę cię.
- To dlaczego tak zareagowałaś?
- Byłam w szoku. Nie spodziewałam się tego wyznania, to był refleks. To tak jakbyś oglądał jakiś horror i zobaczyłbyś coś strasznego. Jesteś zaskoczony i zszokowany, ale to nie oznacza, że przestaniesz oglądać film.
- Jak możesz nie czuć do mnie nienawiści? Właśnie powiedziałem ci, że Dahyun zginęła z mojej winy.
- Nie, powiedziałeś mi co spowodowało wypadek. Twój krzyk - przeniosłam się, by znowu usiąść obok niego.
- Dokładnie... Gdybym na nią nie krzyczał, nie byłoby wypadku.
Spojrzałam na niego.
- Dlaczego na nią krzyczałeś?
- Byłem wściekły.
- Więc dlaczego byłeś wściekły?
- Bo jechała na imprezę...
- A kto ją organizował?
Spojrzał na mnie.
- Ty...
Uśmiechnęłam się słabo.
- Właśnie... Gdyby nie było żadnej imprezy, nie byłbyś zły. Dlatego to moja w--
- Nie mów tak. Nie mów, że to twoja wina.
Przytaknęłam, nadal się uśmiechając.
- Dobrze, nie będę.
'Przeszedł już tyle ciężkich chwil... Tak, straciłam najlepszą przyjaciółkę, ale on stracił siostrę...' Spojrzałam przed siebie. Chciało mi się płakać, ale nie mogłam się przed nim załamać. Nagle poczułam coś ciężkiego na swoim ramieniu. Oparł swoją głowę.
- Możesz już płakać. I tak nie widzę twojej twarzy.
Zaskoczył mnie, ale zrobił to bym swobodnie mogła się wypłakać.
- Teraz rozumiem.
- Co?
- Dlaczego nie chciałeś mi powiedzieć. Teraz rozumiem czemu się bałeś. Tylko proszę, nigdy więcej nie myśl, że bym cię znienawidziła. To dla mnie niemożliwe.
- Dlaczego niemożliwe?
- Bo... tak jak powiedziałeś... Jak mogłabym nienawidzić kogoś kogo kocham bardziej niż samą siebie?
Chciał podnieść wzrok, by na mnie spojrzeć, ale szybko oparłam swoją głowę na tej jego. Byłam zbyt zawstydzona, by miał na mnie patrzyć. Nie chciałam, by zobaczył jak płaczę.
- Powiedziałaś to.
- Trochę mi to zajęło, ale tak, zrobiłam to - zaśmiałam się i chwyciłam jego rękę, łącząc nasze palce. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut dopóki chłopak się odezwał.
- Myślisz, że Dahyun nad nami czuwa?
- Tak.
- Może taki miała plan? Żebyśmy się poznali. Zostawiła nas, ale upewniła się, że będziemy bezpieczni i sprowadziła nas do siebie. Sprowadziła osoby, którym ufa, żeby zaopiekowali się sobą nawzajem. Bo... może gdyby żyła, nigdy byśmy się nie poznali. Ty mieszkałabyś w Korei, a ja zostałbym w Londynie. Odkąd odeszła nie byliśmy szczęśliwi. Nie chciała widzieć nas w takim stanie. Pomyśl. Oboje wróciliśmy do Korei i trafiliśmy do tej samej szkoły. Nie tylko to, jesteśmy w tej samej klasie. Potem wycieczka do lasu. Usiadłaś obok mnie, bo wszystkie miejsca były zajęte. Padła ci bateria i razem słuchaliśmy muzyki. W lesie znalazłaś to samo miejsce co ja. Widzisz? To zaczęło się... od razu.
Przypomniało mi się jak Jisoo mówiła o przeznaczeniu. 'Czy to naprawdę ono?' Oboje szybko na siebie spojrzeliśmy.
- Aż dostałam dreszczy.
- Ja też.
- Może chciała, żebyśmy przestali winić się za to wszystko. Może chciała, żebyśmy zapomnieli... Nie o niej, a o wypadku. - 'Mówią, że aby pokonać traumę, trzeba jej doświadczyć. Oboje jej doświadczyliśmy, nie fizycznie, a psychicznie. To planowała Dahyun? Żebyśmy spotkali się, przypomnieli sobie wszystko i to pokonali? Czy Dahyun... jest naszym przeznaczeniem?' - To ona. Upewniła się, że się spotkamy. Chciała, żebyśmy pomogli sobie pokonać nasze trudności. Twój ojciec przyjechał dziś do Korei. To ostatnia część jej planu, Dahyun chce, żebyś pogodził się z tatą. Przeznaczenie, ona, przypadek... cokolwiek to jest. Ostatnią częścią tej układanki jest twój ojciec. - Odwrócił wzrok. - Dahyun by tego chciała...
- Chcesz, żebym z nim porozmawiał?
- Nie ja. To ona tego chce.
- Naprawdę masz dar przekonywania.
- To moja specjalność - uśmiechnęłam się dumna.
- Przekonywanie ludzi?
- Po prostu ludzie.
Zaśmiał się.
- Co masz na myśli?
- Potrafię... rozgryzać ludzi i czytać im w myślach.
- Umiesz... stwierdzić czy kłamią? I przewidzieć po gestach i minach co zrobią? - Zmarszczyłam brwi. 'To trochę skomplikowane...' - Potrafisz stwierdzić jaki zawód wykonuje dana osoba. Dlatego wszystko analizujesz.
- Hej, hej... Zaczekaj, Tae. Nie ma mowy, że to wszystko było tylko zgadywaniem. Mówisz prawdę... ale skąd wiesz?
- Dużo czytam. Szczególnie psychologiczne książki i czasopisma. Ale nie tylko dlatego wiem.
'Nie mów, że...'
- Ty też to potrafisz. Teraz to wszystko ma sens!
- Co?
- Ty.
~Flashback~
- Wiesz, że umiem rozgryzać ludzi?
- Wiem. Ja cię tego nauczyłem.
- Cóż... czy to możliwe, że istnieją osoby, których nie da się rozgryźć?
- Oczywiście, że tak - nadal patrzył w gazetę. - Na przykład... hm... ludzie przygnębieni. Wyglądają bardzo poważnie, mają puste spojrzenie. Albo ludzie z silnym charakterem. Bardzo trudno się z nich 'rozczytać'.
- Z silnym charakterem?
- Ty, ja, prawnicy, detektywi... osoby, które są mentalnie silniejsze. Ludzie, który wiedzą jak ukryć w sobie uczucia, żeby nikt ich nie odkrył.
~Koniec flashbacku~
- Nie rozumiem.
- Byłeś pierwszą osobą, której nie mogłam rozgryźć. Wcale. Byłeś dla mnie pustą stroną. Nie miałam pojęcia dlaczego. Czemu byłeś wyjątkiem? Dlaczego się wyróżniałeś? Zawsze o tym myślałam. Dlaczego nie mogę...
- ...cię rozgryźć - dokończył za mnie.
- Miałeś to samo ze mną, prawda? Byłam zagadką?
- Wiedziałem, że byłaś inna... Przy tobie byłem sobą. Bo byłaś... dla mnie nowa. Ale powiedziałaś, że teraz wszystko ma sens.
- Mój ojciec jest, a właściwie był detektywem. Wszystkiego mnie nauczył. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam, zapytałam go czy istnieją osoby, których po prostu nie da się rozgryźć. Przygnębieni ludzie i ci z silnym charakterem. Ci którzy wiedzą jak ukryć swoje uczucia. Osoby jak ja, mój tata, detektywi, prawnicy i.... ty. Umiemy skrywać to co czujemy.
- I dlatego... nie potrafiliśmy się nawzajem rozgryźć. Wow... to naprawdę ma sens.
- Ale w jaki sposób się nauczyłeś? Mój ojciec pracował jako detektyw, więc to od niego wyciągnęłam lekcje.
- Po prostu dużo czytam. Często obserwuję zachowania ludzi i przekładam je na te z książek. Nie rozmawiałem z nikim, po prostu się przypatrywałem - zaśmiał się i zamknął oczy. - Ale cieszę się, że byłaś dla mnie wyjątkiem. To wszystko było niespodziewane. Nowe. Fajne. Idealne. Wszystko było idealne. Wszystko jest idealne kiedy z tobą jestem - otworzył oczy i spojrzał na mnie. - Jesteś dla mnie idealna. - 'On zawsze mi to robi.. Sprawia, że tracę siły.' - Aisha... Jest coś co bardzo chcę wiedzieć.
- Mów.
- Twoje oczy... Jaki mają kolor? Są przepiękne...
- Są-- - zatrzymałam się. - Są takiego koloru jaki tylko chcesz - uśmiechnęłam się. Oddał uśmiech i przytaknął. - Naprawdę nie widzisz kolorów... tak wcale?
- Nie wcale. To nie tak, że widzę wszystko na biało i czarno, ale postrzegam świat inaczej niż wszyscy. Na przykład często zlewa mi się zielony i czerwony. Kolory, które widzę są po prostu... wyblakłe? Nie potrafiłbym stwierdzić na sto procent, którą barwę dostrzegam. Ale... biały zawsze jest białym, a czarny - czarnym. Mówi się, że czarny i biały to nie kolory, ale widzę jedynie te dwie barwy.
- Czarny i biały.. To dlatego zawsze chodzisz ubrany na czarno. Czy to powód tego, że nie lubisz kiedy ktoś nazywa cię Czarnym Księciem?
- Tak, ale dziwnie czuję się z tym przezwiskiem. Zresztą mówiłem ci o tym na wycieczce. Jakbym był fikcyjną postacią, a nie jednym z uczniów.
- Dlatego też nie kolorujesz swoich rysunków.
- Tak. Właściwie to mógłbym spróbować, ale chyba bym wszystko spieprzył.
- Czyli w sumie nie kłamałeś mówiąc mi, że kolorowanie zniszczyłoby rysunek.
Zaśmiał się.
- Tak, to prawda.
Uśmiechnęłam się do niego. Nagle wpadłam na pomysł.
- Taehyung, te kredki... Gdybyś mógł, używałbyś ich?
- Dahyun dała mi je, bym ich używał, więc tak. Robiłbym to.
- A wiesz, że możesz?
- Aisha, co ty znowu--
- Pomogę ci wypełniać twoje prace kolorami.
- Masz na myśli... żebym ja je rysował, a ty kolorowała?
- Nie, nie. To twoja robota. Pomogłabym ci używać tych właściwych kredek. Musimy je tylko oznaczyć. Mogłabym przykleić karteczkę do każdej z kredek i napisać na niej co to za kolor.
- Myślisz, że to zadziała?
- Możemy spróbować. Nie mamy nic do stracenia.
- Wątpię, że się uda. Nie zdołam dobrze pocienio--
- Spróbuj. Poćwicz. Zrób to, no dalej.
Opuścił wzrok.
- To dobry pomysł. Spróbujmy.
- Ah, jeszcze. Może przestałbyś ubierać się na czarno?
Taehyung wytrzeszczył oczy i szybko na mnie spojrzał.
- A co jeśli przez przypadek ubrałbym różową koszulkę?
- Pomogę ci w zakupach. I upewnię się, że nie kupimy żadnych różowych koszulek.
- Aisha, doceniam to, ale to dla mnie zbyt--
- Chcesz, żeby inni przestali nazywać cię Czarnym Księciem, ale nie mają powodu by to zrobić. Możemy zacząć od zwykłej, białej bluzki i jeansów. Chodźmy dziś na zakupy! Wszystko ci postawię. Spotkalibyśmy się gdzieś z resztą paczki.
- Dlaczego miałabyś płacić za moje rzeczy?
- Bo aktualnie jesteśmy u mnie. Z tego co pamiętam mam trochę oszczędności. Mamy wszystko czego potrzebujemy. Poza tym twój tata podobno tu jedzie. Lotnisko jest jakieś trzydzieści minut stąd, więc nasi ojcowie mogą tu być lada moment. Co oznacza, że mamy jakieś dwadzieścia minut. No i powinniśmy być teraz w szkole, więc dla naszego dobra lepiej żeby nas tu nie było gdy przyjadą.
Wstałam z podłogi. Podeszłam do mojej szafki nocnej, gdzie chowałam oszczędności. Słyszałam, że Taehyung również wstał i po chwili poczułam oplatające mnie w talii ręce.
- Taehyung?
- Źle to obliczyłaś. Na lotnisko jedzie się pół godziny, ale dochodzi jeszcze droga powrotna, więc mamy o trzydzieści minut więcej. Nadal mamy dużo czasu...
- Co próbujesz przez to powiedzieć?
- Zostańmy tutaj razem. Sami. Spotkamy się z paczką później. Naprawdę chcę teraz z tobą być.
Odwróciłam się do niego.
- A masz jakieś propozycje co moglibyśmy robić?
Spojrzał na mnie, na łóżko, a potem znowu na mnie. Przycisnął mnie do siebie i mocno przytulił. Po chwili rzucił się na łóżko, nadal nie wypuszczając mnie z objęć. Oboje pisnęliśmy z bólu.
- Nie przemyślałem tego - puścił mnie i odsunął się na jedną stronę materacu. 'To naprawdę bolało.' Spojrzałam na niego. Wskazał na swój tors, abym położyła na nim głowę. - Poprzytulajmy się. Chociaż chwilę.
Przewróciłam oczami i przysunęłam się bliżej, po czym położyłam głowę na jego torsie i objęłam jego talię. Pocałował mnie w czoło czym wywołał u mnie nieśmiały uśmiech.
- Tae, wiem, że zadałam ci już wiele pytań, ale...
- Pytaj. Odpowiem na wszystko.
- Twoja mama. Ani Dahyun ani ty nigdy mi o niej za dużo nie wspominaliście. Wiem tylko, że zmarła w tym samym dniu co twoja siostra. A właściwie nie w tym samym dniu, ale dacie...? Innego roku.
- Tak, wiem o co ci chodzi.
- Co się wydarzyło?
- Miała raka. Za późno go zdiagnozowano, miała już duże przerzuty, więc wiedzieliśmy co nas czeka. Chociaż na takie coś nigdy nie można się przygotować. Dahyun bardzo mi wtedy pomogła. Chciała, żebym wiedział, że mama nadal z nami jest. Powiedziała mi, że ludzie, którzy odchodzą zamieniają się w gwiazdy. Zgaduję, że to ona ci to przekazała.
- Tak, rozmawiałyśmy o tym.
- Śmierć mamy była powodem naszej przeprowadzki do Londynu. Tata zdecydował, że było to najlepsze wyjście. W domu było pusto i zimno. To już nawet nie był 'dom', bez niej wszystko było inne. Więc uciekliśmy... - zaśmiał się smutno. - Zdałem sobie sprawę, że.. uciekałem przez całe moje życie. Śmierć też była na mnie sposobem ucieczki. Unikałem problemów zamiast szukać ich rozwiązań. Jestem hipokrytą, prawda? Mówię ci, żebyś mnie nie zostawiła, żebyś ode mnie nie uciekała... a sam robię to przez całe życie.
- Nie, nie jesteś. Upewniłeś się jaki masz wpływ na innych. Właściwym wyjściem jest dla ciebie koniec ucieczki. A dla mnie... bycie przy tobie - mocno go przytuliłam. - Nigdy cię nie opuszczę.
- Mam taką nadzieję. I obiecuję ci. Nie odejdę, też cię nie zostawię. Zostanę przy tobie.
Po chwili zaczął gwizdać. Tę samą melodię. Była taka piękna. Taka relaksująca.
- Zawsze gwiżdżesz tę samą melodię.
Przestał, by mi odpowiedzieć.
- Tak. To ulubiona piosenka mamy.
- Mógłbyś kontynuować? Brzmi pięknie.
Zamknęłam oczy i zaczęłam znowu go słuchać. Było tak przyjemnie, że nie zdałam sobie sprawy z tego, że zasypiam. W objęciach Taehyunga.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Y/N, obudź się, słońce. Szybko. - Usłyszałam czyiś głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Taehyunga, który stał obok łóżka, próbując mnie obudzić. - Twój tata wrócił.
- Okej. Czekaj, co?
- Cicho!
Usłyszałam kroki za drzwiami. 'Kurwa! Zasnęłam?' Cicho wstałam z łóżka.
- Co znowu?
- Myśli, że jestem w szkole, więc wątpię, że tu wejdzie. - Oboje szeptaliśmy. - Cholera... Nie wiem jak się stąd wydostaniemy.
- Jesteśmy za wysoko, żeby wyjść przez okno?
- Tak, ale gdyby mój ojciec nas przyłapał i tak by nas nie zabił.
- No nie wiem. Ojcowie w filmach niezbyt miło traktują chłopaków swoich córek.
- Mój tata jest inny. Pewnie zapłaciłby ci za zerwanie ze mną.
- To otwórz drzwi! Potrzebuję kasy.
- Chwilka, otworzę tylko drzwi i okna dla przewietrzenia. Możesz usiąść tutaj, zaraz zrobię kawę.
- Ah, dziękuję bardzo.
Taehyung wytrzeszczył oczy.
- Ten... głos. To mój ojciec...
'Co? Mój tata go tu przywiózł? Po co?'
- Taehyung, schowajmy si--
Przerwało mi otwieranie drzwi. Taehyung podskoczył w strachu, a mój tata, który stał w przejściu wskazał na nas palcem.
- Wy...!
Uśmiechnęłam się i stanęłam za moim chłopakiem, na którego spojrzał ojciec.
- Witam pana.
- Jesteś chłopakiem?
Zajrzałam zza Taehyunga, marszcząc brwi. 'Co to za pytanie?'
- Uh... Tak, z tego co wiem jestem chłopakiem.
Tata przeniósł spojrzenie na mnie.
- To on? To ten chłopak, który cię odrzucił i sprawił, że płakałaś?
- O mój Boże! Przecież ci mówiłam, że to nie przez niego!
- Nigdy cię nie odrzuciłem... - Taehyung wyglądał na bardzo zmieszanego.
- Wiem... Mój tata... Nie ważne.
- Ah! To o niego się mnie pytałaś? - krzyknął ojciec. Zacisnęłam powieki i przytaknęłam. - Spotykacie się?
'Nie zapyta się najpierw dlaczego nie ma nas w szkole?'
- Tak - odpowiedział Taehyung.
'Świetnie...' Tata powolnie podszedł do chłopaka.
- Dlaczego lubisz moją córkę? - brzmiał surowo i stanowczo.
- Um... ponieważ... -Taehyung bał się, że powie coś niestosownego.
- To trudne prawda? Trudno znaleźć w niej coś co się lubi. Zgadzam się. - '...chwila, co?' - Jest dziwna, szalona i ....dziwna. - 'Dwa razy powiedział dziwna. Bardzo kreatywnie, tato.' - Jesteś naprawdę przystojnym chłopakiem. Dlaczego to ją wybrałeś?
Podeszłam do taty i stanęłam obok niego.
- Okej, tato. Dziękuję za twoje miłe słowa, ale myślę, że już wys--
- Bo mnie rozumie - odezwał się Taehyung. Ja i ojciec od razu na niego spojrzeliśmy. - Widzi prawdziwego mnie. To własnie w niej kocham.
- Wow... - tata odwrócił się do mnie, wyglądał na poruszonego. - Wyjdź za niego.
- Tato!
- Co? Musisz--
- Przepraszam, gdzie jest łazienka? - usłyszeliśmy kogoś, kto zbliżał się do mojego pokoju. - Chciałbym umyć ręce. Na lotnisku nie było-- - przestał mówić, gdy stanął w drzwiach. 'Taehyung miał rację. To naprawdę był jego ojciec. Od razu go rozpoznałam. - Tae-Taehyung? - mężczyzna spojrzał się na syna, a potem na mnie. - Czy to Taehyung?
Złapałam mojego tatę za rękę, by wyprowadzić go z pokoju.
- Dzień dobry, panie Kim. Chciał pan napić się kawy, prawda? Zrobię panu. - Spojrzałam na Taehyunga, uśmiechnęłam się do niego i wskazałam na jego tatę, dając mu znak, że powinien z nim porozmawiać. - Proszę wejść. Dawno nie widział pan Taehyunga, prawda?
Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko wszedł do pokoju. Ja i mój tata zostawiliśmy ich samych, zamykając za sobą drzwi. Puściłam rękę ojca i posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Gram w jakiejś mydlanej operze? - zapytał zmieszany.
- Co?
- Znaczy... masz chłopaka! I to nie byle jakiego, tylko brata Dahyun. W dodatku spotkał się z ojcem. Dzięki mnie! Jestem takim dobrym człowiekiem. To nie może być przypadek.
- Tak, na pewno gramy w operze mydlanej - spojrzałam na niego poirytowana.
- Tak!
- Serio! Ah, gdybyś nie był moim ojcem--
- Nie byłabyś na świecie. Nie byłabyś taka ładna i mądra.
- Skoro uważasz, że jestem ładna i mądra to dlaczego spytałeś się Taehyunga czy jest coś co we mnie lubi?
- To nie moje słowa. Powiedziałem tylko, że trudno znaleźć w tobie coś co da się lubić.
- Jesteś niemożliwy.
- Wiem - uśmiechnął się z dumą.
- To nie był komplement.
Jego uśmiech zniknął.
- Wiem...
Wywróciłam oczami.
- Idę zrobić kawę - powiedziałam, idąc w stronę kuchni, a tata poszedł za mną.
Perspektywa autorki
Od chwili kiedy Aisha i jej ojciec wyszli z pokoju, panowała tam grobowa cisza. To było zbyt niespodziewane. Taehyung i pan Kim nie wierzyli, że stali właśnie na przeciwko siebie. Mieli do siebie wiele pytań, ale nie umieli znaleźć właściwych słów. Taehyung nie miał pojęcia czy był szczęśliwy, smutny, zły czy zmieszany... Czuł ulgę, że mógł go zobaczyć, ale był zły, że nastąpiło to dopiero teraz.
- Jak się... masz? - mężczyzna niespokojnie pocierał swoje dłonie.
- Dobrze...
- Wydoroślałeś - powiedział i zbliżył się do syna. - Wyglądasz inaczej.
- Też się zmieniłeś. Schudłeś.
Jego ojciec się zaśmiał.
- Przestałem pić, więc zrzuciłem na wadze.
- Przestałeś? Naprawdę?
- Trochę mi to zajęło, prawda?
- Po co przyjechałeś? - kompletnie zignorował słowa ojca.
- Tęskniłem za tobą i mam ci dużo do powiedzenia. Wiele razy próbowałem się z tobą skontaktować, żeby uprzedzić cię przed wizytą. Wiem, że jest nagła i--
- Nie, dlaczego przyjechałeś akurat teraz?
- Co? Ty... Nie jesteś zły, że tu jestem?
- Jestem zły, ale szczęśliwy. - Poczuł, że do jego oczu napływają łzy. - Jestem zły, że przyjechałeś dopiero teraz, ale szczęśliwy, że mogę w końcu zobaczyć twoją twarz.
- Taehyung...
- Dlaczego mnie nie zatrzymałeś? Dlaczego nie pojechałeś za mną?
- Ja... byłem wtedy bezmyślny. Sądziłem, że najlepsza dla ciebie będzie chwilowa samotność. Myślałem, że tego potrzebowałeś.
- Nigdy nie rozmawialiśmy po śmierci Dahyun. Nie mogłem już wytrzymać, więc wyjechałem... Chociaż nadal miałem nadzieję, że pojedziesz za mną. Wiedziałem, że mnie nienawidzisz. Wiedziałem, że mnie obwiniałeś, bo gdybym nie krzyczał, Dahyun skupiłaby się na drodze. Mimo wszystko nadal miałem nadzieję, że za mną pojedziesz. Ale tego nie zrobiłeś. - Łzy w końcu spłynęły po jego policzkach. - Byłem na ciebie cholernie zły. Wiedziałem, że to ja odszedłem i wiem, że przeżywałeś ciężkie chwile, więc nie zdawałeś sobie sprawy z tego co się dzieje, ale... minęło zbyt dużo czasu. Kiedy zacząłeś do mnie dzwonić, nie mogłem odbierać. Na początku bałem się, że skarcisz mnie za ucieczkę. Potem myślałem, że nienawidzisz mnie za to jeszcze bardziej. Tak bardzo bałem się, że mnie nienawidzisz. Usunąłem twój numer z kontaktów, ale wiedziałem, że nadal dzwonisz. Za każdym razem widząc, że to robisz, wszystko sobie przypominałem i czułem jakbym umierał. I wiem, mogłem chociaż raz odebrać, żeby kazać ci nie dzwonić. Bałem się. I nadal tak jest. Boję się, że mnie nienawidzisz.
Taehyung usiadł na łóżku, skrywając twarz w dłoniach. Starszy mężczyzna powoli usiadł obok syna i objął go, przyciągając bliżej.
- Tak bardzo cię przepraszam, Taehyung. Masz rację. Powinienem był za tobą pojechać. Właściwie to, powinienem był cię zatrzymać. Myślałem wtedy, że postąpiłeś słusznie. To samo zrobiliśmy po śmierci mamy. Uciekliśmy daleko, więc sądziłem, że to ci pomoże... Zapomniałem, że byłeś tylko dzieckiem, a ja jako ojciec powinienem był być przy tobie.
- Nie zadzwoniłeś od razu. To też co trochę zajęło, więc myślałem, że ucieszyłeś się, że wyjechałem.
- Oczywiście, że nie! Chciałem ci po prostu dać czas. Martwiłem się, a jeszcze bardziej, że nie odbierałeś. Jedyne informacje dostawałem od twojego wychowawcy. - Taehyung spojrzał na swojego ojca. - Co? Myślałeś, że szkoła pozwoli ci się przenieść bez wiedzy rodzica? Musiałeś przecież podać adres e-mail i numer telefonu jednego z rodziców.
- Tak, ale... nikt mi powiedział, że faktycznie się z tobą skontaktują.
- Dyrektorka do mnie zadzwoniła. Potrzebowała mojej zgody, żebyś się przeniósł. Oczywiście, zgodziłem się i poprosiłem ją, by dawała mi znać jak sobie radzisz. Wiem, że masz najlepsze oceny. Wiem, że prawie z nikim nie rozmawiasz. Wiem, że opuszczasz szkołę tylko w dzień urodzin Dahyun. Uprzedziłem dyrektorkę, że to może być powód twojej nieobecności. Wiem też, że Aisha chodzi z tobą do klasy i z tego co widziałem dzisiaj, dogadujecie się - zaśmiał się.
- Więc przez ten cały czas miałeś na mnie oko? Nie czujesz do mnie nienawiści?
- Nie, absolutnie nie. O nic cię też nie obwiniam. Dlatego przyjechałem. Muszę ci coś powiedzieć. Powinienem zrobić to wcześniej, ale... byłem zbyt przytłoczony i nie umiałem się do ciebie odezwać. Mam nadzieję, że chociaż trochę mnie rozumiesz. Po prostu nadal nie wierzyłem w to, co się stało i nie chciałem się z tym pogodzić.
- Co chcesz mi tak bardzo powiedzieć?
- Prawdę o wypadku Dahyun. To nie była twoja wina.
- Zaczekaj. Jeśli zamierzasz powiedzieć o tym coś ważnego, powinna tego wysłuchać jeszcze jedna osoba...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Korekta: ✅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top