XXVIII
Powoli otworzyłam oczy i poczułam coś gorącego na szyi, coś, co zaczęło mnie łaskotać. Ostrożnie się odwróciłam i zobaczyłam Taehyunga, który obok spał. Jego twarz schowana była w zagłębieniu mojej szyi, więc wiedziałam już, że to jego oddech był przyczyną łaskotania. Przypomniało mi się jak zasnęłam w jego ramionach i jak zapewnił, że go nie stracę. Nadal trzymał mnie w pasie, a sama miałam wgląd na jego twarz. Wpatrzyłam się w nią uważnie i się uśmiechnęłam. 'Zadziałało... Zasnął.' Zaczęłam głaskać go po głowie. Nawet nie drgnął. Nagle przypomniałam sobie dlaczego skończyłam w jego łóżku i uśmiech niestety zszedł mi z twarzy. Zemdlałam dowiedziawszy się kim naprawdę jest i czyim był bratem... Przygryzłam wargę z powodu nagłego poczucia winy. Nie miałam zamiaru płakać... Spojrzałam tylko na zegar postawiony na szafce nocnej. 'Jest szósta rano... Szkoła zaczyna się o ósmej. Mam dość czasu na powrót do domu i zmianę ubrania.' Ostatni raz zerknęłam na Taehyunga i powoli odsunęłam jego ręce. Odwróciłam się do niego tyłem, siedząc na brzegu łóżka. Miałam zamiar wstać, ale zanim postawiłam swoje stopy za podłodze, usłyszałam za sobą ten niski, ochrypły głos.
- Gdzie idziesz?
Odwróciłam się. Wytrzeszczyłam oczy gdy zdałam sobie sprawę jak mało miejsca dzieliło nasze twarze. Nie leżał już, siedział teraz tuż za mną. Udało mi się w porę się uspokoić i wrócić do poprzedniej pozycji.
- Kiedy się obudziłeś?
Nie umiałam patrzyć mu w oczy, więc gapiłam się przed siebie. Poczułam jak ugięło się łóżko, Taehyung zbliżył się jeszcze bardziej.
- Nie spałem już od dawna - szepnął mi do ucha, tworząc dreszcze na moich plecach. Wiedział, że się na niego gapiłam i bawiłam się jego włosami. Ponownie czułam na szyi jego gorący oddech, ale nadal nie umiałam na niego spojrzeć...
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Czekałem...
Zmarszczyłam brwi.
- Niby na co?
- Czekałem, żebyś mnie pocałowała. - Głupie serce. - Jak wczoraj. Myślałaś, że śpię, więc mnie pocałowałaś. - Byłam taka zmieszana. Dlaczego tak dziwnie się nagle zachowywał? - No więc, czemu wstajesz? Jeszcze mi nie odpowiedziałaś.
- Chciałam wrócić do domu, wziąć prysznic i obrać się do szkoły.
- Możesz umyć się tutaj. Pożyczę ci moją bluzę, a spodni nie musisz zmieniać. Faceci zazwyczaj pożyczają swoim dziewczynom bluzy, nie?
Może serce zaczęło bić szybciej, nie tylko dlatego, że właśnie podświadomie nazwał mnie swoją dziewczyną, ale i przez co zrobił po tym. Przytulił mnie od tyłu i położył swój podbródek na moim ramieniu. Nadal nie rozumiałam czemu jest taki bezpośredni. 'To przez to, że jest śpiący?'
- No weź. Zostańmy w łóżku jeszcze trochę. Nie idź... Mamy dość czasu.
'Jego ochrypły głos...' Sprawiał, że nie myślałam racjonalnie.
- Dość czasu na co?
- Na przytulanie. - Zaczęłam się rumienić. Dziękowałam Bogu, że chłopak nie widział mojej twarzy. - Proszę... - nagle pocałował moją szyję, a niekontrolowanie słodko jęknęłam. Oboje byliśmy zaskoczeni dźwiękiem, który z siebie wydałam. W końcu się do niego odwróciłam. Był w szoku.
- Ja... ja nie jęknęłam, bo pocałowałeś mnie w szyję! Okej?
Jego wyraz twarzy zmienił się na kokieteryjny.
- Jesteś pewna?
Bicie serca oficjalnie wstrzymane.
- Tak... Wiesz jak ludzie jęczą po tym jak się budzą? To było to!
- Udowodnij - jego głos brzmiał teraz jakby głębiej.
- Jak mam to niby udo-- - nagle popchnął mnie za łóżko i spadłam na plecy. Położył moje ręce po obu stronach mojej głowy i pochylił się nade mną. Jego twarz była tylko kilka milimetrów od mojej. - Co ty wyprawiasz?
- Daje ci szansę na udowodnienie tego, że nie jęknęłaś. Znowu cię pocałuję i jeśli nie jękniesz, uwierzę ci. A jeżeli to zrobisz... - szepnął mi do ucha. - Będę kontynuował i nie zatrzymam się na szyi...
Spojrzał na mnie ze znaczącym uśmiechem. Jego spojrzenie powędrowało na moją szyję i właśnie miał zaczął ją całować... Zanim jednak jego usta jej dotknęły, usłyszeliśmy dzwonek jego telefonu.
- Cholera... - wstał z łóżka i podniósł z biurka swój telefon. Odrzucił połączenie i wyciszył komórkę. Podniosłam się do siadu.
- Twój telefon nie był wyciszony?
- Wczoraj włączyłem dźwięk, bo martwiłem się, że będziesz miała problem z powrotem ze sklepu. Zapomniałem go potem wyciszyć.
- Okej... To w sumie nawet urocze, ale sklep jest dosłownie naprzeciwko twojego bloku! Jak głupia jestem według ciebie, żeby zabłądzić?
- Dość głupia?
- Co? - rzuciłam w niego poduszką, a on się zaśmiał.
- Żartuję - usiadł obok mnie.
- Nie jesteś głupia, jestem po prostu nadopiekuńczy. Chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczna, wiesz?
- Dlaczego stwarzasz taką sentymentalną atmosferę?
- Próbowałem być romantyczny. Znowu. Powinienem przestać to robić? Nigdy nie reagujesz.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - wyciągnęłam z kieszeni kartkę, którą wczoraj mi dał. - Widzisz to? Napisałeś tu 'znak'. Dałeś mi ją, więc zareagowałam.
- ....................... weź prysznic. Dam ci moją bluzę i bieliznę - powiedział wstając.
- Twoją bieliznę?
- Co? Chcesz nosić wczorajszą?
- Oh... W takim razie wezmę twoją. - Otworzył swoją szafę. - Wow... Jak kolorowo... - powiedziałam sarkastycznie, widząc samą czerń na każdej półce. Zaśmiał się i wyjął jedną ze swoją bluz razem z bielizną.
- Idź. Przyjdę później umyć zęby.
- Mogę się zakluczyć?
- Nie jestem zbokiem, nie zamierzam cię odwiedzać dopóki nie skończysz. Obiecuję.
- Trochę ci nie wierzę po tym... no wiesz... - wskazałam na swoją szyję.
- W takim razie powinienem mieć takie samo zdanie o tobie, po wczorajszej nocy... no wiesz - zaczął powoli podnosić swoją koszulkę, by zaprezentować mi co próbowałam zrobić wczoraj. Szybko wstałam i powstrzymałam go przed tym ruchem.
- Kumam, kumam! Daj mi ciuchy.
Zrobił co powiedziałam.
- Po tym jak umyjemy zęby, wyjdziemy gdzieś razem na śniadanie - powiedział, ponownie siadając na łóżku.
- Jest szósta rano. Myślisz, że coś już jest otwarte?
- Na rogu jest miła kawiarnia. Otwierają ją o piątej rano, a zamykają o jedenastej. Tylko na śniadanie.
- Okej. Ale ty płacisz, ja postawiłam nam wczorajszy obiad.
- Eh... Jak długo muszę czekać?
- Na co?
- Żebyś skończyła się myć.
- Dziesięć minut?
- Masz tylko tyle. Kiedy minie dziesięć minut, wchodzę do łazienki.
- A co jeśli do tego czasu nie skończę?
- Wtedy dostaniesz kolejną szansę na udowodnienie mi.. - dotknął swojej szyi i od razu wiedziałam do czego się odniósł. Skrzyżował ręce, zamknął oczy i położył się na łóżku jakby nigdy nic. - Dziesięć minut. Biegaj.
- ...zbok - powiedziałam na wychodnym. Usłyszał mnie i nie mógł powstrzymać swojego uśmiechu.
Weszłam do łazienki. 'Wow... Tu naprawdę nie ma klucza... Dziesięć minut... Dam radę!' Położyłam jego ubrania na toalecie, po czym zdjęłam swoje. Weszłam do kabiny, zamknęłam drzwi i odkręciłam kran. Ciepła woda mnie obudziła. Zaczęłam rozmyślać o wszystkim i o niczym. O wszystkim co się wydarzyło... To wszystko wydaje się mieć teraz sens. 'Nigdy nie upuszcza szkoły... Zostaje w domu tylko na jeden dzień... Urodziny Dahyun... Dziewczyna, którą kiedyś rysował wydawała mi się znajoma... To była Dahyun...' Jednego nadal nie potrafiłam zrozumieć. 'Dlaczego nie koloruje swoich rysunków?' Zastanawiałam się nad tym, dopóki nie wpadł mi do głowy pewien fakt. 'Jesteśmy parą. My... naprawdę się ze sobą spotykamy? O mój boże... ale ja nadal ledwo go znam. Jestem naga w mieszaniu chłopaka, którego prawie nie znam?! Co do-- - usłyszałam pukanie do drzwi. - 'Nie ma mowy, że minęło już dziesięć minut!'
- Co?
- Możesz... się pośpieszyć? Muszę się załatwić.
- ........... Nie... Użyj butelki.
- Ale wiesz, że mogę wejść, nie? Pośpiesz się albo wejdę bez ostrzeżenia.
- Jesteś podły... Już kończę. Czekaj! - nałożyłam na siebie trochę żelu i szybko go spłukałam. Wyszłam z kabiny, okryłam się ręcznikiem i otworzyłam drzwi. Widok miny Taehyunga, kiedy zobaczył mnie tylko w ręczniku, był nie do opisania. Spojrzał na mnie od stóp do głów.
- Czemu się nie ubrałaś?
- Miałam się śpieszyć - zabrałam jego ciuchy z toalety i wyszłam z łazienki. Zapomniałam, że zostawiłam tam swoje wczorajsze razem ze stanikiem i majtkami. - Ubiorę się i wrócę umyć zęby.
Idąc korytarzem przypomniałam sobie o swoich rzeczach, których nie zabrałam. Wytrzeszczyłam oczy. 'Kurwa.' Wróciłam się, ale drzwi miał już zamknięte. Przygryzłam wargę i podniosłam rękę, by zapukać. Ale zanim zdążyłam to zrobić... to on otworzył drzwi. Gdy mnie zobaczył, uniósł swoją brew.
- Zapomniałaś czegoś? - trzymał ręce za sobą.
- Oddaj.
- ...nie.
- I co? Zatrzymasz je sobie? Daj spokój.
- Przyznaj, że jęknęłaś z przyjemności, a ci je oddam.
- Nie chciałeś przypadkiem się załatwić? Oddaj moje rzeczy i idź!
- Już to zrobiłem.
- Jak? Kiedy? Wróciłam prawie od razu.
- No widzisz, zdążyłem.
- I nie mogłeś wstrzymać?
- Mogłem, ale tego nie zrobiłem.
- Nieważne... oddaj ubrania.
- Jest warunek.
- Tak! Jęknęłam, bo pocałowałeś mnie w szyję. Było cudownie. Podobało mi się. Z chęcią bym to powtórzyła. 10/10!
- Powtórzyłabyś to?
- Oh, zamknij się i oddawaj rzeczy!
Uśmiechnął się i się odsunął. Moje ubrania nadal leżały na ziemi. Nietknięte. Nic nie trzymał. Droczył się.
- Ty jebany--
- Ubierz się... i umyjmy w końcu zęby.
'Nienawidzę go...' Odepchnęłam go i weszłam do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Ubrałam to co było na ziemi razem z ciuchami, które dał mi Taehyung. Bluza była nieco za duża, ale jego bielizna okazała się całkiem wygodna. Podniosłam swoje wczorajsze ubrania i wrzuciłam je do kosza z brudnymi ciuchami. 'Zapytam go, czy mogę je tu umyć? Nie będzie zły, prawda? Dlaczego miałby być?'
- Jestem ubrana, możesz wejść.
Zrobił to od razu.
- Ładnie ci w moich ciuchach - powiedział oglądając mnie. Nie miałam pojęcia czy mówił poważnie, czy żartował.
- Masz może dwie szczoteczki do zębów?
- A wiesz, że mam? Ostatnio kupiłem sobie nową i w gratisie dali mi drugą - podał mi z półki jedną zapakowaną. Wycisnął trochę pasty na swoją, po czym podał mi tubkę. Otworzyłam opakowanie i zrobiłam to co on. W końcu zaczęliśmy myć razem zęby. Spojrzał na mnie w lustrze i się uśmiechnął.
- Zatrzymaj ją. Szczoteczkę.
- Serio?
Przytaknął. Kiedy skończyliśmy, wyrwał mi z rąk szczoteczkę i położył ją obok swojej na szafce.
- Powiedziałeś, że mogę ją zatrzymać...
- Jest twoja, ale zostanie tutaj.
- Co--
- Będzie tu za każdym razem, gdy do mnie zawitasz. Nie będziesz musiała martwić się, że jej zapomnisz.
- Za... każdym razem?
- Tak - odpowiedział spokojnie i wyszedł z łazienki. - Weź plecak i chodźmy - krzyknął z korytarza.
~~~~~
- Ta-da! Jesteśmy - powiedział, gdy weszliśmy do kawiarni, o której mówił. Faktycznie znajdowała się na rogu. Była pusta. Na cały lokal było tylko kilkoro klientów, więc znalezienie odpowiedniego stolika było dla nas bułką z masłem. Podeszliśmy do niego i Taehyung niczym gentleman odsunął moje krzesło, żebym wygodnie na nim usiadła. Uśmiechnął się na swój czyn. Wydawał się zadowolony i dumny z samego siebie.
- Cóż, dziękuję uprzejmie - podziękowałam żartobliwie, siadając.
- Wszystko dla mojej Milady - puścił oczko i usiadł po drugiej stronie stolika. Chwilę potem podszedł do nas kelner. Oboje zamówiliśmy jajecznicę. Zwykłe, ale pyszne śniadanie. Po odejściu chłopaka, Taehyung odwrócił się do mnie. Myślałam, że chciał coś powiedzieć, więc też na niego spojrzałam, czekając, ale on tylko się wpatrywał.
- O co chodzi? - zapytałam w końcu, bo nie mogłam znieść jego spojrzenia.
- O nic. Po prostu na ciebie patrzę.
- Okej... A dlaczego?
- Podziwiam dzieło sztuki.
Cisza...
- To było tandetne... i żenujące...
- Ale ci się podobało.
- Wcale nie.
- Więc dlaczego się rumienisz?
- Nieprawda! - kłamałam, ale nie chciałam przyznać, że to co powiedział mi się podobało.
- Jesteś uparta jak osioł, wiesz?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, odwiedził nas kelner, niosący nasze śniadania i dwie szklanki wody. Taehyung zapłacił i zaczęliśmy jeść. Mimo tego, że byłam skupiona na posiłku, czujam na sobie wzrok chłopaka. Robiłam wszystko, żeby go zignorować, ale zaczynało mnie to powoli wkurzać. Odłożyłam widelec i podniosłam głowę.
- Przestań...
- Co mam przestać?
- Mnie "podziwiać".
Zaśmiał się.
- Myślisz, że dlatego się na ciebie gapię?
Spojrzałam na niego zmieszana.
- Ah... Rozumiem. Skończyłeś mnie podziwiać i teraz chcesz czegoś więcej. - Teraz to on był zmieszany. - Jeśli chcesz mnie pocałować, to to po prostu zrób.
Zamknęłam oczy i wydęłam usta. Naprawdę myślałam, że chciał mnie pocałować... Uśmiechnął się na mój widok.
...
Otworzyłam oczy. Taehyung pokazał mi swój palec z kawałkiem jajecznicy na nim.
- To... dlatego się na ciebie gapiłem. Przeszkadzało mi to.
Szybko spuściłam głowę i zażenowana przygryzłam wargę. Usłyszałam, że się śmieje.
- Nie wstydź się. To było urocze.
- Nawet jeśli nie zamierzałeś mnie pocałować, mogłeś to zrobić. Nie czułabym się taka zawstydzona... - powiedziałam, nadal unikając kontaktu wzrokowego. On jednak nic nie powiedział, więc na niego spojrzałam. Znowu się na mnie gapił. ' Co z nim dzisiaj jest nie tak...?' Gapił się bez mrugania.
- Co znowu-- - przerwał mi słodko cmokając mnie w usta. Odepchnęłam go i lekko uderzyłam jego ramię. - Czemu to tak nagle zrobiłeś?
- Chciałaś to masz. Pocałowałem cię.
- Nie o to mi chodziło - rozejrzałam się dookoła, by sprawdzić, czy ludzie się na nas dziwnie nie gapią. Odetchnęłam z ulgą. Nikt z kilku osób, które tam było, nie zwracał na nas uwagi. - Skończmy jeść i chodźmy do szkoły.
Kontynuowaliśmy posiłek i krótko po tym go skończyliśmy.
- Muszę skorzystać z toalety - wyjął z kieszeni telefon, by sprawdzić godzinę. - Autobus powinien tu być za siedem minut... Za chwilę wrócę i pójdziemy - powiedział, odkładając telefon na stolik.
- Nie śpiesz się - odpowiedziałam i odszedł. Nagle włączyła się jego komórka. Ktoś wydzwaniał, ale telefon był wyciszony, więc nic nie było słychać. - Tae-- Oh, już poszedł.
Spojrzałam na ekran, ale nie było tam konkretnego nazwiska. Po prostu jakiś numer. Nie odebrałam i przestałam zwracać na to uwagę. Kiedy połączenie się skończyło, na ekranie rozbłysła wiadomość. Mimo, że nie była to moja sprawa, nie mogłam powstrzymać swojej ciekawości. Klejny raz spojrzałam na nieodblokowany ekran i przeczytałam ostatni sms.
'Wiem, że mnie ignorujesz. Proszę cię, odbierz.'
'Ignoruje tą osobę? Dlaczego?' Nagle przypomniałam sobie kilka sytuacji, gdy przerywał przychodzące połączenia 'Chodzi o tę samą osobę? Dzisiaj rano też nie odebrał dzwoniącego telefonu... Kto to może być?' Zaczęłam się rozmyślać, ale moje myśli przeszkodził wychodzący z łazienki Taehyung.
- Masz słaby pęcherz, mam rację? - stwierdziłam, gdy wrócił. - To już drugi raz od rana...
- Dlaczego to liczysz?
- Nie liczę... - wstałam. - Ah, zapomniałabym... Ktoś do ciebie dzwonił. Nie wiedziałam kto to, więc nie odebrałam. Dostałeś też wiadomość.
Kiedy podniósł swój telefon i zobaczył kto do niego dzwonił wyglądał na wkurzonego. A właściwie to nie mogłam stwierdzić czy był wkurzony, poirytowany czy nawet.... posmutniał? 'Jest naprawdę dziwny jeżeli chodzi o uczucia. Znowu nie mogę go rozgryźć... Jest dla mnie pustą stroną. Muszę znaleźć sposób, by wiedzieć co czuje. By go rozgryźć.'
Taehyung zarzucił na ramię swój plecak i włożył telefon do kieszeni od jeansów.
- Chodźmy. Autobus powinien już zaraz tu być.
Zabrałam swoją torbę i zaczęłam iść za chłopakiem. Westchnęłam gdy oboje weszliśmy do busa. Był zapełniony ludźmi.
- Oh! Tam jest wolne - Taehyung szybko przebiegł prawie cały pojazd, po czym padł na jedyne wolne siedzenie. 'Ostatnio sam oferował mi miejsce... Już go nie obchodzę?' Podeszłam do niego i stanęłam obok. Nie trzymałam się niczego, więc od razu gdy autobus ruszył, straciłam równowagę. Na szczęście Taehyung szybko zareagował i złapał mnie na czas.
- Dzięki - wyprostowałam się.
- Usiądź, żebyś znowu nie upadła.
- Gdybym mogła od razu bym to zrobiła, ale...jak widzisz nie ma tu wolnych miejsc.
- Jest jedno.
- Serio? Gdzie?
- Tutaj. - Spojrzałam na niego zmieszana i zauważyłam, że wskazuje na swoje kolana. - Najwygodniejsze siedzenie w autobusie.
- Czasami naprawdę mam ochotę cię walnąć.
- No siadaj. - Zanim zdążyłam zaprotestować, złapał moją talię i posadził mnie na swoich kolanach. Prawie wszyscy się na nas spojrzeli.
- Ej! - Objął mnie ciasno, tak bym nie mogła wstać. Zaczęłam się wiercić, ale szybko zdałam sobie sprawę, że jest silniejszy. 'Cóż... Przynajmniej nie muszę stać.' Właściwie to mi się podobało... Wydawało się jakbyśmy naprawdę byli parą. Położyłam swoje ręce na jego i zaczęłam je głaskać. Całkowicie zapomniałam o wszystkich ludziach. Poczułam jego podbródek na moim ramieniu i przytulił mnie mocniej.
- Pachniesz jak ja... Lubię to.
- Lubisz swój własny zapach?
- Nie... Nie o to mi chodziło - mimo tego, że szeptaliśmy, przy następnym zdaniu chłopak zniżył ton swojego głosu. - Podoba mi się to, bo to dowód, że jesteś moja.
Głupie serce.
Głupie policzki.
Naprawdę chciałam się do niego po prostu odwrócić i go pocałować, ale zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na widoku wszystkich. Byłoby świetnie, gdyby nie te oceniające i krzywe spojrzenia.
- Ludzie się na nas gapią. Chyba nie podoba im się to, że siedzę na twoich kolanach. No wiesz... to publika.
- Więc co? Mamy się zamienić? Ja mam siedzieć na twoich?
- I to jest niby mniej dziwne?
- Nie jest, ale wtedy będą mieli powód, żeby dziwnie się na nas patrzyć. Nie widzę w naszym zachowaniu niczego nietypowego dla pary.
- Jesteś...
- Niesamowity? Zabawny? Mądry? Przystojny?
- I zarozumiały...
Zaśmiał się.
- Przed nami jeszcze i tak kilka przystanków. Chcesz posłuchać muzyki? Mam tu mój telefon i słuchawki.
- Okej, czemu nie.
- Rzeczy są w kieszeni jeansów. Wyjmij je.
- Dlaczego ja? Masz własne ręce.
- Ale są zajęte... - przytulił mnie jeszcze mocniej. Westchnęłam... Najpierw musiałam odszukać właściwą kieszeń, a było to trudne, bo nadal byłam zaspana. Poczułam coś, a oczy Taehyunga prawie wyszły ze swoich orbit. Złapałam obiekt, myśląc, że to jego telefon, ale milisekundę po tym usłyszałam koło ucha głośny krzyk chłopaka. - Robisz to specjalnie czy naprawdę myślisz, że to moja komórka? - jego głos był ochrypły, taki jak rano. - Ostrzegam cię... To nie jest to czego szukasz.
Wytrzeszczyłam oczy i szybko wyciągnęłam rękę.
- Jak głęboka jest twoja kieszeń?!
- Serio o to teraz pytasz? Po pierwsze... Mówiłem o tej lewej, więc dlaczego włożyłaś rękę do prawej?
- Nic nie mówiłeś!
- Szeptałem, więc pewnie źle usłyszałaś... Wiesz w ogóle jaki kształt ma przeciętny smartfon?
- Nie wiem! Nie dbałam o to... Szukałam po prostu czegoś twardego-- Chwila... Dlaczego jest--
- Przestań. - Spojrzałam na niego ze złośliwym uśmiechem. - ...zamknij się.
- Nic nie powiedziałam.
- Więc się nie odzywaj.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam przed siebie. Nadal mnie trzymał, ale jego uścisk był już trochę lżejszy. Na szczęście nikt nie zwrócił na nas szczególnej uwagi, bo nie mieli możliwości zobaczenia co się stało. 'Wygląda na to, że nie będziemy słuchać muzyki.' Upewniłam się, że siedzę jak najdalej jego przyrodzenia, żebyśmy oboje nie czuli się niekomfortowo. Siedziałam, więc na udach chłopaka. Usadowił między nami swój plecak, ale nadal mnie trzymał. I żadne z nas nie odezwało się już podczas resztę jazdy.
W końcu wysiedliśmy. Wyczuwałam w powietrzu trochę niezręczności. Nadal się nie odzywaliśmy, ani on, ani ja.
- Jeszcze trochę, chodźmy - powiedziałam, mając nadzieję, że też się odezwie, ale po prostu przytaknął i zaczął iść w stronę szkoły. Czułam się jak idiotka. Nie chciałam, żeby był zawstydzony przez coś tak głupiego. Podbiegłam do niego i złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie zmieszany.
- Już o tym zapomniałam, więc przestań robić taką minę i się uśmiechnij, proszę. Przepraszam, jeśli sprawiłam, że poczułeś się niekomfortowo... udawajmy, że nic się nie wydarzyło - uśmiechnęłam się. - Hm?
On też uniósł kąciki swoich ust i przytaknął.
- To przeze mnie było tak niezręcznie. Po prostu... o tym zapomnijmy. Nie musisz przepraszać - ścisnął moją rękę trochę mocniej. - Chodźmy.
Zaczęliśmy iść w kierunku szkoły, trzymając się za ręce i gadając o przypadkowych rzeczach. Kiedy byliśmy już w stanie widzieć szkołę, puściłam dłoń chłopaka, zanim ktoś mógłby zauważyć.
- Dlaczego mnie puściłaś?
- Jesteśmy na terenie szkoły.
- Więc?
- Ktoś może nas zauważyć.
- No i co?
- Cóż, chodzi o to, że... Przykuwalibyśmy dużo uwagi i--
- Wstydzisz się mnie? - nagle mi przerwał.
- Co? Nie! Wcale! Dlaczego miałabym? Spotykam się z najmądrzejszym i najprzystojniejszym chłopakiem w tej szkole. Szczerze powiedziawszy, to ty powinieneś wstydzić się mnie.
- Dlaczego? - wyglądał na naprawdę zmieszanego.
- Cóż... Nie jestem głupia, ale taka mądra jak ty też nie. A jeśli chodzi o urodę... Mógłbyś spotykać się z kimś kto wygląda jak Suzy bez problemu. Mógłbyś być z kimś lepszym ode mnie - jakoś zmieniłam temat. Tego nie miałam na myśli jeszcze chwilę temu.
- Nie chcę nikogo lepszego. Chcę ciebie. To dlatego puściłaś moją rękę? Bo to bardzo głupi powód.
- Nie, to nie był powód. Puściłam cię, bo inni mogą zwariować widząc nas razem, ale czekaj... To co powiedziałeś... Naprawdę tak myślisz? Chcesz mnie? Nikogo innego?
- Jesteś trochę głupia, wiesz? Po co spotykałbym się z tobą, jeśli chciałbym kogoś innego?
- ...dla zabawy?
- Nie schlebiaj sobie. Gdybym chciał się zabawić, znalazłbym sobie kogoś rozrywkowego i fajnego.
- Ej!
Zaśmiał się.
- Chodzi mi o to, że... spotykam się z tobą, bo to ty. Tak, naprawdę tak myślę. Nie chcę nikogo innego. Zakończy więc ten temat i chodźmy, bo spóźnimy się na pierwszą lekcję - złapał moją rękę i zaczęliśmy iść... gdy nagle... Oboje byliśmy naprawdę przestraszeni nagłym krzykiem, więc odwróciliśmy się do niego jak najszybciej się dało. A przywitało nas...to...
Ktoś krzyknął, gdy się obróciliśmy.
- Jin? Co z tobą nie tak?!
Seokjin wskazał na nasze złączone dłonie i znowu miał zamiar krzyknąć.
- Obiecuję, ze jeśli krzykniesz ponownie, kopnę cię tam gdzie nie chcesz. Użyj słów!
- CO TO JEET? - wskazał na nasze ręce. - Dopiero co się obudziłem! Jak możecie mi to robić? Czuję, że umieram. Moje oczy... - zaczął przecierać swoje powieki.
- Trzymamy się za ręce. Widziałeś jak się całujemy, a to sprawia, że się tak zachowujesz?
- Czekaj... dokładnie! Trzymacie się za ręce publicznie? Dlaczego-- Nie ma mowy... Nie mówcie... Czy wy...przypadkiem... oficjalnie... jesteście... razem?
- Nie, chcieliśmy tylko potrzymać się za ręce i pobiegać na około szkoły, krzycząc jak głupi jesteś.
Starszy był bardzo zmieszany i nie rozumiał co się do niego mówiło.
- To sarkazm, Jin. Tak, jesteśmy parą - oznajmił Taehyung.
- Ale przecież-- Nieważne - Jin chciał wspomnieć o tamtej sytuacji na ćwiczeniach ze zbijaka i słowach Taehyunga, ale przypomniało mi się, że tego wtedy nie słyszałam, więc siedział cicho. - Dobrze, akceptuję wasz związek.
- Ale nikt cię nie prosił o aprobatę.
- Nie mam nic przeciwko, ale mam kilka warunków - całkowicie mnie zignorował.
- Naprawdę nas to nie obchodzi - wyszczerzył się Taehyung.
- Oto moje warunki... 1) Nie kłóćcie się. - 'Oh, podoba mi się ten warunek' - 2) Nie nabijajcie się z nas dopóki jesteśmy singlami. Możecie wyśmiewać tylko Hoseoka i Suzy. - '...to głupie' - 3) ŻADNEGO DOTYKANIA SIĘ, w tym: trzymania rąk, przytulania, całowania i tak dalej.
- I tak dalej?
- Jin... a co jeżeli nie zaakceptujemy twoich warunków? - uniosłam brwi.
- Nie chcecie wiedzieć.
Nagle przytuliłam Taehyunga. Oboje, on i Jin wytrzeszczyli ślepia.
- Powiedziałeś żadnego przytulania? Ups...
- Okej, możecie się przytulać. Nie krwawią mi jeszcze od tego oczy. Ale nic innego nie róbcie.
- Nic innego? Jak to? - stanęłam na palach i cmoknęłam Taehyunga w policzek. Od razu się zarumienił. Jin natomiast wyglądał na nieco wkurzonego.
- Okej, to też nie jest aż takie złe.. Jeżeli chcecie, pozwalam wam również na to. Nic więcej.
Uniosłam brew.
- A co jeśli zrobię coś więcej? - spojrzałam na Taehyunga i zaczęłam się do niego przybliżać, by go pocałować, ale przytrzymał moje ramiona. Byłam trochę zmieszana, więc wskazał na coś za mną i się odwróciłam. Zobaczyłam naszego wychowawcę, który wchodził do szkoły.
- Nie chcę znowu wpaść w tarapaty.
- Ale nie jesteśmy jeszcze w środku.
- Nadal znajdujemy się na terenie szkoły.
- Tarapaty? Znowu? O co wam chodzi?
Jin nie wiedział o tamtej sytuacji w klasie, gdy odsiadując kozę prawie całowałam się z Taehyungiem. Gdyby tylko nie wszedł tam nasz wychowawca... Ja i Taehyung spojrzeliśmy się na siebie z uśmiechami.
- To nic, Jin - odpowiedział chłopak.
- Tak, chodźmy--
- Namjoon! - krzyknął nagle, gdy zobaczył wchodzącego do szkoły Namjoona i pobiegł do niego nawet się z nami nie żegnając. Widziałam jak Nam przyspieszył kroku, ale Jin i tak go dogonił. Starszy objął młodszego ramieniem, na co Namjoon uśmiechnął się do niego tak sztucznie, że ja i Taehyung wybuchnęliśmy śmiechem.
- My też powinniśmy się zbierać.
- Tak, chodźmy.
Od razu gdy pan Kim wszedł do klasy, rozpoczęła się lekcja.
- Dzień dobry, klaso. Zanim zaczniemy, chciałbym przypomnieć wam, że projekty mają mi być dostarczone w tym tygodniu. Pamiętajcie. Otwórzcie podręczniki na stronie czterdzieści cztery. Przeczytamy tekst, a potem go razem omówimy. - Wszyscy zaczęli jęczeć z nutą nudy i zmęczenia. - No chyba, że wolicie trzystronicowe wypracowanie na jego temat. - Uczniowie szybko otworzyli podręczniki, a wychowawca zaczął czytać. Nikt jednak i tak go nie słuchał. A szczególnie ja i Taehyung. Byliśmy w swoich własnych światach, myśląc o innych rzeczach.
Perspektywa Taehyunga
Nauczyciel czytał jakiś głupi fragment, ale w ogóle go nie słuchałem. W głowie miałem tylko Aishę. Gapiłem się na nią od tyłu. 'Jej włosy... Jej ramiona... Po prostu... ona... Pragnę, by cała była moja. Tylko moja.' Nie wiem jak dałem radę ją wczoraj powstrzymać... Nie chciałem, ale tamten moment nie był odpowiedni. A dzisiaj rano... zrobiłem prawie to samo co ona. Prawie straciłem kontrolę. Nienawidzę siebie za to, że jej tak pragnę, bo powodem tego jest... to, że boję cię jej stracić. Oboje straciliśmy nad sobą przez tę obawę kontrolę. Wczoraj sama powiedziała mi, że zrobiła to, bo boi się mnie stracić. I całą noc... myślałem nad tym co powiedziała. Dlaczego się tego obawiała, skoro dopiero zaczęliśmy się spotykać? Aż w końcu do mnie dotarło. To ona... Byłem głupi, że zdałem sobie strawę dopiero teraz. Wczoraj potwierdziłem, że była przyjaciółką Dahyun, ale odkryłem coś jeszcze. To ona organizowała tamtą imprezę. To jej szukałem. To ona jest tą, którą powinienem nienawidzić. Straciłem siostrę i się za to obwiniałem... gdybym tylko na nią wtedy nie krzyczał. Aisha straciła swoją przyjaciółkę, ale nigdy nie powiedziała mi dlaczego się za to obwiniała... Nie pamiętała jej twarzy, ale zawsze miała przy sobie bransoletkę, która jej ją przypominała. Tę samą bransoletkę, jaką znalazłem wczoraj w rzeczach Dahyun. Potwierdziłem, że się przyjaźniły. Ale w nocy... kiedy powiedziała, że boi się mnie stracić... zdałem sobie sprawę, że jest kimś więcej. Zdecydowałem, że znienawidzę organizatorkę imprezy, na którą jechała moja siostra, ale... Nigdy nie pomyślałbym, że pokocham tę osobę jak nic na świecie. Osobę, która sprawiła, że zacząłem kochać samego siebie. Osobę, która sprawiła, że zachciało mi się żyć. Jak mogę nienawidzić Aishę? Nadal jednak jakaś część mnie tego chce... bardzo...i to mnie przeraża. Co jeśli pewnego dnia naprawdę zacznę ją nienawidzić? Co jeśli pewnego dnia stracę ją przez swoją głupotę? Dlatego właśnie... chcę, by była moja zanim będzie za późno. Chcę cieszyć się każdą chwilą, którą z nią spędzę, póki nadal ją kocham. To wszystko było powodem tego, jak zachowałem się rano. Ogarnął mnie wtedy strach... O czym ja w ogóle myślę? Nie mogę jej nienawidzić. Nie chcę. Dam radę... Potrafię pozbyć się tej nienawiści, zanim cała mnie ogarnie. Tak bardzo kocham Aishę. To powinno wystarczyć do pokonania tego niepokoju. Musi tylko wiedzieć, że naprawdę ją kocham i, że nigdy się to nie zmieni. Musi wiedzieć, że możemy przez to przejść wspólnie... Podołamy.
Perspektywa Aishy
Nie słuchałam tego co mówił pan Kim. Nawet o niczym nie myślałam, byłam po prostu zmęczona. Nauczyciel już dawno skończył czytać tekst i zaczął go omawiać. Nie mogłam się skoncentrować dopóki...
- Jakieś pomysły? Co miał na myśli autor? O co mu chodziło? - Chłopak siedzący obok Jungkooka podniósł rękę. - Tak! Sehun?
- Według mnie słowa, które najlepiej opisują tę opowieść to 'jeśli ją kochasz, pozwól jej odejść'. Wie pan, to zdanie jest dość znane, pojawia się w filmach i piosenkach... Jest nawet w Shreku.
Wszyscy oprócz mnie się zaśmiali. Nie słyszałam całej historii, ale słowa Sehuna przykuły moją uwagę. Nauczyciel uciszył uczniów.
- Cisza. Dajcie mu skończyć. Sehun, dlaczego tak sądzisz?
- Cóż, główni bohaterowie są zakochani, tak? Kochają siebie, ale nie mogą być razem z powodu przeszłości chłopaka. Zdał sobie sprawę, że to co kiedyś zrobił bardzo odbiło się na życiu dziewczyny. Sama jeszcze o tym nie wie, ale kiedy się dowie na pewno go znienawidzi. Uważa, że najlepiej jest nic jej nie mówić i odejść. Zamiast ją ranić, postanowił nie być samolubny i ją zostawić... więc odszedł. 'Jeśli ją kochasz, pozwól jej odejść.'
'Dlaczego to przypomina mi... nas? Ale to ja jestem chłopakiem, a Taehyung dziewczyną.' Nie miałam pojęcia o czym był cały ten tekst, ale czułam, że mogłam go ze sobą powiązać. 'Jeśli ją kochasz, pozwól jej odejść... Jeśli go kochasz, pozwól mu odejść... Czy to naprawdę jedyne wyjście? Czy właśnie to powinnam zrobić? Powinnam pozwolić mu odejść?'
- Rozumiem, bardzo dobrze Sehun! Zgadzacie się? Czy osobiście uważacie, że lepiej jest odejść od kogoś kogo kochacie zamiast ich ranić?
Szybko spojrzałam na Sehuna. Byłam ciekawa co powie.
- Oczywiście, że się zgadzam! Jeżeli związek jest toksyczny dla obu osób... lepiej się rozstać. Lepiej odejść niż wciąż ranić drugą osobę.
Czułam jak cisną mi się do oczu łzy. 'Więc... Powinnam pozwolić mu odejść. Tak będzie dla nas najlepiej.'
- Nie zgadzam się. - Usłyszałam za sobą głęboki głos i zauważyłam jak cała klasa odwraca się do mówiącego, wiedząc kim jest.
- Oh, dlaczego?
Sama też się odwróciłam.
- Wierzę, że to nie jest jedyne wyjście. Uważam, że to po prostu ucieczka od problemu. Główny bohater nie potrafił znieść presji, więc postanowił uciec. Nie odszedł od dziewczyny, bo nie chciał jej zranić, tylko dlatego, że to wszystko było dla niego zbyt trudne do zniesienia. 'Jeśli ją kochasz, pozwól jej odejść'? Nie powinno się tak mówić. Jeśli naprawdę kogoś kochasz, powinieneś być przy tej osobie bez względu na wszystko - Taehyung przez sekundę przeniósł swoje spojrzenie na mnie, a potem znowu na nauczyciela. - Jeżeli na drodze do waszego szczęścia stoi przeszkoda, powinniście pokonać ją razem, nie poddając się. Powinniście razem znaleźć wyjście - znowu na mnie spojrzał. - Bez względu jak duży jest ten problem, unikanie go nie jest dobrym sposobem na jego zniknięcie. Na każdy kłopot jest jakieś wyjście. Małe czy duże. Moim zdaniem główny bohater podjął złą decyzję. Niepoprawnie brzmi 'jeśli ją kochasz, pozwól jej odejść'. Powinno być... Jeśli ją kochasz, niech to wie. Jeśli kogoś kochasz, udowodnij to. Ucieczka nie jest powodem twojej miłości, a tchórzostwa. Jeśli popełniłeś błąd, napraw go. Jeśli ukrywasz coś ważnego, ujawnij to. Jeśli chcesz coś komuś powiedzieć, zrób to zanim będzie za późno. Jeśli masz problem... znajdź wyjście. Nie uciekaj przed nim. Jeżeli naprawdę kochasz drugą osobę, odejście od niej będzie najgłupszą decyzją jaką możesz podjąć. Jeśli ją kochasz, nie odchodź - ponownie odwrócił się do mnie, ale tym razem przed wypowiedzeniem kolejnego zdania, spojrzał mi prosto w oczy. - Jeśli ją kochasz, zostaniesz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Korekta: ✅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top