XXV

Osiem lat temu

Historia Taehyunga

Taehyung siedział na fotelu w szpitalnej sali. Wyjął z torby swój szkicownik i położył go sobie na kolanach. 

- Nie ruszaj się. Nie mogę rysować, kiedy się ruszasz - oznajmił poważnym tonem. Jego mama cicho się zaśmiała.

- Dobrze, przepraszam - śliczna, dorosła kobieta uśmiechnęła się do niego. - Narysujesz samą mnie czy szpitalne łóżko też? - zapytała żartobliwie, próbując siedzieć w miejscu. 

- Tylko ciebie. A właściwie tylko twoją twarz - odpowiedział, kiedy zadzwonił jego telefon. - Przepraszam - zabrzmiał jak jakiś lekarz, co sprawiło, że jego mama znowu zachichotała. Odłożył ołówek i wyjął z kieszeni swój telefon, po czym odebrał. Kobieta cierpliwie czekała aż skończy rozmawiać. Zamierzała przeczesać swoje włosy ręką, ale zaśmiała się, przypominając sobie, że jest łysa. Taehyung to zauważył i zaśmiał się wraz z nią. -A nie, nie! Nie śmieje się z ciebie tato. Przepraszam - powiedział do telefonu. - Okej, wyjdę na pięć minut. - Uśmiech jego mamy powoli znikał, gdy słyszała co mówił. Rozłączył się i spojrzał na nią. - Tata zaraz po mnie przyjedzie. Zrobił kolację trochę wcześniej niż zwykle...

- Nie odwiedzi mnie?

- Powiedział, że jedzenie by wystygło. Że raczej nie wróciłby do domu. Zostałby z tobą, bo bardzo tęskni, ale przyjdzie kiedy indziej. 

- Wiem. Powiedz mu i Dahyun ode mnie 'Hej' - odpowiedziała, a Taehyung zaczął pakować swoje rzeczy z powrotem do torby.

- Przyjdę jutro - wstał z fotelu. - Muszę dokończyć twój portret, a potem wypełnić go kolorami - założył plecak na plecy.

- Narysujesz mnie z włosami czy bez?

- Bez, tak teraz wyglądasz. 

- Wiem, ale wtedy byłam ładniejsza. Dlatego..

- Nadal jesteś ładna - zaczął iść w kierunku drzwi. - Do jutra.

- Nie dostanę całusa na pożegnanie? - wydęła wargi, wskazując na swój lewy policzek. 

- Mamo... Mam już dziesięć lat! Jestem na to za stary.

- No weź. Nikt się nie dowie.

Taehyung westchnął i do niej podszedł.

- To tajemnica. - Jego mama przytaknęła. Chłopak przysunął się i delikatnie pocałował jej blady policzek. Szeroko się uśmiechnęła. - Przyjdę jutro po szkole. Obiecuję.

- W takim razie nie mogę się doczekać. 

- Pa! Do jutra - pożegnał się i wyszedł z sali. Opuścił szpital, myśląc, że następnego dnia znowu zobaczy swoją mamę. Że dokończy jej portret. Że dotrzyma obietnicy. Wyszedł nie wiedząc, że dziś ostatni raz widział mamę...

Następnego dnia

Taehyung wrócił ze szkoły. Godziny odwiedzania w szpitalu tego dnia się pozmieniały, więc od razu po lekcjach poszedł do siebie. Rzucił plecakiem w podłogę i położył się na kanapie, zamykając oczy. 

- Taehyung...? - usłyszał drżący głos wypowiadający jego imię. Otworzył oczy i podniósł się do siadu. Spojrzał przed siebie, a to co zobaczył, było czymś czego nigdy wcześniej nie widział.

- Dahyun? Dlaczego płaczesz?

Twarzyczka jego siostry była zalana łzami, miała podpuchnięte powieki i zaróżowione policzki. Stała w drzwiach od salonu i nie była nawet w stanie ruszyć się z miejsca, bo jej nogi trzęsły się, jakby miała jakiś atak. W końcu dała radę, siadając obok brata i wpatrując się w niego bez słowa. 

- O co chodzi? Coś się stało w szkole?

- N-nie...

- Coś z przyjaciółmi? Pokłóciłaś się z kimś?

Szybko pokręciła głową, po czym skryła twarz w dłoniach i zaczęła głośno szlochać. Taehyung postanowił już o nic nie pytać. Zamiast tego mocno ją przytulił. Poklepał ją po plecach, próbując ją uspokoić, ale to sprawiło, że zapłakała jeszcze bardziej. Chwilę później zadzwonił telefon domowy. Dahyun przerwała uścisk.

- O-odbiorę..

- Nie jesteś w stanie nawet mówić. Ja to zrobię - wstał i podszedł do telefonu. Odebrał od taty, który oznajmił tylko, że niedługo będzie w domu. Taehyung był zmieszany. Głos taty również drżał. Nie mógł też zrozumieć dlaczego ojciec tak szybko kończy pracę. Straszliwa myśl przeszła mu przez głowę, ale wiedział, że nie o to chodzi. A przynajmniej taką miał nadzieję. Miał nadzieję, że to nie miało nic wspólnego z jego mamą. Ponownie usiadł obok siostry. - Tata jest już w drodze. 

Dahyun tylko przytaknęła. Rodzeństwo siedziało w całkowitej ciszy, czekając na ojca. Jedynym dźwiękiem w domu był płacz dziewczyny. Po jakimś czasie usłyszeli otwierające się drzwi i kroki w korytarzu. Ich tata od razu wszedł do salonu. Gdy syn zobaczył spojrzenie ojca... wiedział. Mężczyzna był zapłakany tak samo jak jego córka, być może nawet bardziej. A Taehyung wszystko sobie poukładał. Teraz już wiedział co się działo, ale nie chciał tego zaakceptować, więc udał, że nie miał pojęcia o co chodziło. Ojciec podszedł do kanapy i usiadł pomiędzy swoimi dziećmi. Dahyun kolejny raz wybuchnęła płaczem, po czym położyła się na kolanach swojego taty. Mężczyzna zaczął głaskać ją po głowie i spojrzał na syna. 

- Jak było w szkole?

- Tak jak zawsze... nudno.

- Rozumiem... Masz dużo prac domowych?

- Nie, dla odmiany dziś nie. 

Nie ważne jak bardzo chcieli nadal rozmawiać jakby nigdy nic, nie mogli wytrzymać presji i emocji, których w sobie trzymali.

- Powiedz mi, tato. Powiedz co się stało - powiedział, mimo, że znał prawdę. Był dzieckiem, ale był wyjątkowo mądry jak na swój wiek. Dahyun wiedziała, że to czas na poważną rozmowę, więc się podniosła. Ojciec głośno przełknął ślinę i spuścił głowę, by później spojrzeć prosto w oczy syna i wyznać mu prawdę. 

- Taehyung... Przedstawię ci teraz straszne wiadomości, ale proszę... bądź spokojny... Nie... możesz odwiedzić dzisiaj mamy. Już w ogóle jej nie odwiedzimy. Mama... - spuścił głowę. - Mama odeszła, Taehyung - znowu na niego spojrzał. - Zmarła rano, kiedy poszedłeś do szkoły. Dahyun dowiedziała się pierwsza, bo wcześniej wróciła do domu. Nie chciałem mówić ci tego przez telefon, ale przepraszam, że mówię ci dopiero teraz... Naprawdę... - był na skraju płaczu, a Taehyung siedział cicho. Nie płakał. Nie mówił. Nie ruszał się. Nie myślał... Był w szoku. Wiedział co zamierzał powiedzieć mu tata, ale to nadal złamało mu serce. Nikt nie był na to całkowicie przygotowany. 

- Zgaduję, że ja i Dahyun nie pójdziemy do szkoły przez kilka kolejnych dni, prawda?

Starszy mężczyzna był trochę zmieszany 'reakcją' syna.

- Tak. Ja też nie pójdę do pracy. Przez dwa, trzy tygodnie...

- To dobrze - chłopak wstał z kanapy. - W takim razie, skoro nie idę jutro do szkoły, to pójdę teraz spać. Prosiłbym was tylko żebyście mnie nie budzili. Nie dzisiaj, nie jutro. Zamknę pokój na klucz - powiedział monotonnym głosem. - Pa... - poszedł, zanim ktoś zdołał go zatrzymać. Nawet jeśli nie pokazywał, że strasznie go to zabolało, wiedzieli, że tak było. Kto nie byłby tym zraniony? Dahyun wstała, by iść za bratem, ale ojciec ją zatrzymał. 

- Nie chce, żebyśmy widzieli jak płacze. Zostaw go teraz. 

Dziewczyna spuściła głowę i wróciła na sofę. Miał rację. Taehyung chciał być teraz sam i płakać w samotności. Nie mógł nawet dokończyć swojego rysunku... Nie mógł dotrzymać obietnicy. I nigdy jej nie spełni. 

- Tato, co to? - wskazała na pudełko, które przyniósł ze sobą ojciec. 

- To? Rzeczy mamy. Książki, słuchawki, zdjęcia, wszystko co miała ze sobą w szpitalu. 

Dahyun podeszła do kartonu. Ukucnęła i go otworzyła. 

- Oh! - wybrała piękny, kwiecisty wazon z własnoręcznie zrobioną bransoletką, owiniętą na nim. - To prezent ode mnie i Taehyunga. On skleił wazon, a ja zrobiłam bransoletkę, tak jak mama mnie nauczyła. Nadal je miała?

- Oczywiście, że tak. Daliście jej je.

Dziewczyna przestała płakać. Wspominała wszystkie piękne chwile, które przeżyła z mamą. Uśmiechnęła się.

- Gdzie go trzymała? Nigdy nic nie zauważyłam w jej sali.

- W tym pudełku, pod łóżkiem. Bała się, że ktoś go uszkodzi - uśmiechnął się. - Była trochę... nierozsądna, nie?

Dahyun przytaknęła i wyjęła jedną z książek. Kiedy ją otworzyła, na pierwszej stronie znajdowała się czerwona róża. Delikatnie ją podniosła i pokazała tacie. 

- A to? Co to? Wiem, że to róża, ale... ma jakieś specjalne znaczenie?

Jej ojciec wstał z kanapy i do niej podszedł. Spojrzał na kwiat, uśmiechając się szeroko. 

- Wah... nawet po tylu latach? Dałem ją mamie w dzień naszego pierwszego pocałunku. Wiedziałem, że róże to jej ulubione kwiaty, więc była bardzo zadowolona. Nawet mnie za to cmoknęła. A po tym... pocałowałem ją, ale już tak na serio.

- Okej, okej, dość. 

Mimo jego uśmiechu, walczył ze łzami, które rozpaczliwie chciały wypłynąć z jego oczu. 

- Dahyun... co ty na to, byśmy co roku kupowali dla niej róże. Chyba... by się cieszyła, prawda?

- Na pewno. Mogę iść je kupić?

- Ja pójdę. Ty zostań i czuwaj nad Taehyungiem. A przynajmniej spróbuj...

- Powiedziałeś, że mam go zostawić w spokoju. 

- Po prostu tu zostań. Niedługo wrócę.

- Dobrze...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Korekta: ✅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top