XVIII

- Proszę - Taehyung podał mi paczkę orzeszków.

- Oh, też je tu sprzedają?

- Sam je przyniosłem.

- Mogłeś po prostu potwierdzić - otworzyłam paczkę. Oboje zaczęliśmy je jeść.

- To co robimy?

- Skąd mam wiedzieć? Randka w Game Room'ie to był twój pomysł. Ty coś wymyśl.

Ah tak... Ja i Taehyung bliśmy na randce. W niedzielę.

~Wczoraj~

Rzuciłam się na łóżko. Właśnie wróciłam z zajęć do Klubu Zbijaka. Wbijałam wzrok w sufit. 'Dużo się dzisiaj działo... Dać mu szansę, bym była jego? Chce być moim dzisiaj.' Westchnęłam. 'Mogę być teraz szczęśliwa? Tak, mogę! Sama to powiedziałam! Rób to co cię uszczęśliwia. Naprawdę powinnam umawiać się z Taehyungiem? To nie tak, że nie chcę... ale to wszystko wydaje się takie nagłe..? A to, że zaprosił się na randkę zaraz po naszej kłótni, było po prostu dziwne. Lubi mnie tak bardzo, że nie może się na mnie złościć?' Zarumieniłam się na tę myśl. 'Pewnie nadal jest zły, ale chce mi wybaczyć...prawda? Ah! Nie wiem! Nie mogę uwierzyć, że poszliśmy na ten przystanek w ciszy, tak jak poprosił... Pożegnaliśmy się tylko mówiąc 'Pa'. To wszystko. Dzięki Bogu mój autobus wyjątkowo szybko przyjechał. Nie mam pojęcia jak długo siedzielibyśmy w tej niezręcznej ciszy.' Wyjrzałam przez okno. Była piękna pogoda. 'Cóż, powinnam teraz odrobić lekcje' Wstałam, ale od razu gdy postawiłam krok, zadzwonił mój telefon. 'Hm? Kto to?' Podeszłam do biurka i wzięłam komórkę do ręki. 'To znowu on.'

~Dzisiaj~

Tak... Zaprosił mnie na następny dzień, czyli dziś. Nie wiedział gdzie mnie zabrać, więc spotkaliśmy się przed szkołą. Spytał mnie o propozycje, ale też nie miałam pojęcia. Powiedziałam, że mi obojętnie, oby się dobrze bawić i zdecydował. Game Room.

- Hmmm... Może koszykówka? Przeciwko sobie? - zaproponował chłopak.

- Ustalimy kary? Przegrany musi...

- Pocałować zwycięzcę.

- Zapomnij. Zagrajmy dla zabawy. Bez żadnych kar.

- No dobra. Możesz dać mi buziaka kiedy tylko zechcę. Nie muszę wygrywać, żeby go dostać.

- Tak myślisz? Czemu jesteś taki pewien?

- Dlatego - powiedział po czym dał mi szybkiego całusa w usta. Wyjęłam więc z paczki kilka orzeszków i w niego rzuciłam.

- Widzisz? Mogę go dostać kiedy tylko chcę. Zarumieniłaś się?

Dotknęłam swoich policzków.

- Nie! Jest tu po prostu za gorąco.

- Ah, tak? Chcesz pójść gdzieś indziej? Żeby się przewietrzyć? Możemy pójść na spacer nad rzekę.

'Jest taki rozważny. Grałam z tym 'za gorąco', więc chyba powinnam kontynuować scenę.'

- Tak. Dobry pomysł. Umieram tu z gorąca.

Zaśmiał się. Wiedział, że faktycznie się zarumieniłam, ale i tak chciał się ze mną przejść.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Ah, myślałem, że będzie tu mniej ludzi - zaczął narzekać kiedy doszliśmy do parku Banpo Hangang.

- W niedzielę? Jasne. Nie szkodzi. I tak jest ładniej niż w game room'ie. Możemy patrzeć w niebo - powiedziałam, powoli siadając na ziemię, ale Taehyung złapał mnie za rękę. - Co?

Nic nie powiedział, zaczął zdejmować swoją kurtkę. Uśmiechnął się i położył ją na ziemię.

- Usiądź na niej - sam usiadł na trawie.

- Nie jest ci zimno? Nałóż ją. Mogę siedzieć na zie--

- Możesz po prostu pozwolić mi być romantycznym i z tego korzystać? Usiądź - westchnęłam i zrobiłam, co mówił. - Tylko na nią nie nasikaj.

- Serio! Myślałam, że chciałeś być romantyczny?

Zaczął się śmiać. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. 'Jego śmiech może leczyć... cudowny' Po uspokojeniu, położył się. Spojrzałam na niego.

- Wyciągnij swoją rękę.

- Po co?

- Żebym mogła położyć swoją głowę, mądralo.

- Oh... - zrobił to co mówiłam. Położyłam się i oparłam głowę o jego ramię. Leżeliśmy tak przez długi czas, ale nie było niezręcznie. Było miło i uspokajająco. Oglądaliśmy gwiazdy i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Ktoś puszczał randomowe piosenki, więc nie było cicho, ale i tak przyjemnie.

- Oh... Kocham tą piosenkę - powiedziałam, gdy utwór Elvisa Presleya zaczął rozbrzmiewać w parku. Zamknęłam oczy i zaczęłam nucić. - Wiesz, ta piosenka trochę mi nas przypomina - powiedziałam, gdy spojrzałam w niebo.

- Brzmi znajomo, ale nie znam tytułu. Czemu nas przypomina?

- Nie wiesz? To 'Can't Help Falling Love With You' Elvisa Presleya.

- Oh, teraz wiem! Ale co to ma do nas?

- Tylko kilka wersów. Mądrzy ludzie mówią, że tylko głupcy się śpieszą. Ale ja nic nie mogę poradzić na to, że się w tobie zakochuję - spojrzałam na niego i zauważyłam na sobie jego wzrok. - Nie przypomina ci to nas? Poznaliśmy się jakiś tydzień temu, a już się spotykamy. Nie jesteśmy parą głupców? - zachichotałam i odwróciłam głowę, ale on nadal się na mnie patrzył.

- Słyszałem tą piosenkę tylko kilka razy, ale wydaje mi się, że w tekście jest jeszcze 'Pewne rzeczy są przeznaczone do spełnienia' - serce zaczęło mi być szybciej. - Może Elvis miał rację.

Znowu na niego spojrzałam.

- Mówisz, że... ja i ty jesteśmy sobie przeznaczeni?

- Huh? Nie. Jestem pewien, że jesteśmy parą głupców.

- To po co o tym wspomniałeś?

'A ja myślałam, że był romantyczny... '

- Rozmawialiśmy o tej piosence, więc chciałem się wykazać. Co? Myślałaś, że byłem--

- Zapomnij - odwróciłam wzrok, wkurzona. Usłyszałam, że się śmieje, ale to zignorowałam.

- Ale masz rację. Śpieszymy się. Przeszkadza ci to?

- To ty nie chciałeś się śpieszyć, więc nie powinno to przeszkadzać mi, a tobie - nadal patrzyłam gdzie indziej.

- Tak mi się podoba. Nawet jeśli jeszcze właściwie nie randkujemy, cieszę się, że idziemy w tym kierunku.

- Jesteś taki niezrozumiały. Mówiłeś co innego. Co sprawiło, że zmieniłeś zdanie?

- Ty - teraz w końcu na niego spojrzałam. - Nie lubię się śpieszyć, ale przy tobie nie mogę tego nie robić. Ale masz rację... Może się za bardzo śpieszymy.

- Co ty na to... Bądźmy tymi głupcami... ale świadomymi swoich czynów.

- Co masz na myśli?

- Poznajmy się lepiej, Taehyung. Będziemy wiedzieć na czym stoimy. Zacznijmy od podstaw! - podniosłam się podekscytowana do siadu. On zrobił to co ja ze zmieszanym wyrazem twarzy. - Hm... Co lubimy a czego nie? Na przykład... ulubione jedzenie?

- Japchae.

- Odpowiedziałeś od razu. Musisz je uwielbiać.

- Tak, kocham japchae. A ty?

- Wszystko co słodkie.

- Serio? Nie masz specyficznego dania czy coś?

- Hm... nie.

- W takim razie masz ulubiony napój?

- Lubię każdy.

- To nudne... Będziesz tak odpowiadać na każde pytanie? Nie masz nic takiego żeby powiedzieć 'Tak, to kocham'? Liczba... czy coś?

- Mam ulubioną liczbę.

- Tak?

- Tak! To zero.

- ...... zero? Czy ty-- dlaczego zero?

- Bo to idealna nicość.

- Wiesz, że to nic nie znaczy?

- No właśnie. Zero oczekiwań. Zero rozczarowań. Zero niepowodzeń. Zero smutku. Widzisz? Perfekcyjna nicość.

- A co z zerem nadziei? Zerem szczęścia? Zerem przyjaźni? Zerem miłości?

- Człowiek może tak żyć.

- Naprawdę?

- Tak... ja mogłam. Gdybym miała szansę żyć bez rozczarowań i oddać na nią na przykład nadzieję, zrobiłabym to - patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Był zmartwiony, ale ja się uśmiechałam. I to go właśnie zaniepokoiło. - A twój ulubiony numer?

- Dziesięć.

- Dlaczego?

- Ostatni raz byłem szczęśliwy i spełniony w wieku dziesięciu lat.

- Co masz na myśli?

- Jest w tym coś - uśmiechnął się. 'Co się stało gdy miał dziesięć lat?'

- Czy ta dziewczyna odeszła kiedy miałeś tyle lat? - zapytałam, nie rozmyślając co mówię.

- Nie... zmarła, gdy byłem czternastolatkiem.

- Więc co się stało--

- Znowu mnie wypytujesz z ciekawości?

- Co?... Nie, ja tylko... Przepraszam.

- Po prostu kontynuujmy. Podstawy - 'To jest dla niego chyba zbyt trudne...' - Ulubiony kolor?

- Biały.

- Zero i biały... Trochę nudno. Tu też masz jakiś sentymentalny powód?

- To ładny kolor. Tajemniczy.

- Tajemniczy?

- Tak, wiesz jak mówią ludzie. Żółty jest wesoły, niebieski smutny, czerwony namiętny.

- A biały to nie kolor niewinności? Czemu więc jest tajemniczy?

- Dla mnie jest. Nie widzę w nim niewinności. Może być czymś dobrym i złym. Czymś złym z maską. Czarny ma złą opinię, więc ludzie myślą, że biały jest przeciwieństwem. A co jeśli nie jest niewinny? Co jeśli coś ukrywa? Mówią też, że zawsze na końcu tunelu jest światło, jasne, białe światło. Co jeśli jest tam jeszcze gorzej niż w tunelu? Co jeśli-- przestałam mówić i spojrzałam na Taehyunga. - Przepraszam... Za dużo gadam. Nie zdawałam sobie sprawy. Tak czy inaczej, zgaduję, że ty lubisz czarny?

- Tak...

- Zawsze tak było?

- No... Lubiłem wszystkie kolory. Kiedyś... - spuścił wzrok.

- Jest za tym jakiś powód?

'Jestem pewna, że tak' Przytaknął.

- Powiem ci później... - 'Rozumiem. Pewnie nie do końca mi ufa, po tym co zobaczył w moim pokoju' - Robi się późno. Jestem już trochę zmęczony. Co ty na to, żeby na dzisiaj skończyć? Powinniśmy zdążyć na autobusy jeśli teraz pójdziemy.

Do odjazdu busów było jeszcze dużo czasu, ale nic nie powiedziałam.

- Tak, chodźmy. Widziałam po drodze przystanek - powiedziałam, wstając z ziemi.

- Serio? Okej - zabrał swoją kurtkę i się podniósł.

Usiedliśmy na przystankowej ławce.

- Mój autobus powinien tu być za dwie minuty, a twój...

- Piętnaście? - krzyknęłam.

- Chcesz, żebym z tobą zaczekał?

- Co? Nie. Twój następny przyjechałby za godzinę, bo jest niedziela. Mogę poczekać ten kwadrans.

- Jesteś pewna? Jeśli się czegoś boisz mogę--

- Nie jestem dzieckiem. Nie martw się.

- Okej.

- Prawie zapomniałem - otworzył swoją torbę i zaczął czegoś szukać. Wyciągnął z niej jakąś cienką broszurę. - To dla ciebie. Nic specjalnego, ale... mam nadzieję, że się spodoba.

- Co to jest? - przyjęłam prezent. - To mój rysunek?

- Tak, to rysunek, ale nie twój. Tamten był dla... mnie - chrząknął, wypowiadając ostatnie słowo.

- Zbok...

- Nie jestem--

- Oh, twój autobus! - powiedziałam, wskazując na pojazd zbliżający się do nas. Taehyung wstał.

- Podobało mi się dzisiaj.

- Mi też...

Spojrzał na moje usta. Przełknął i odwrócił wzrok.

- To... Do jutra. Pa! - wbiegł do busa.

- Pa - odpowiedziałam, chociaż nie mógł mnie już usłyszeć. Kiedy pojazd odjechał, otworzyłam prezent. To naprawdę był rysunek. - Jasna cholera. To jest narysowane? Wygląda jak zdjęcie! Dlaczego narysował dla mnie budynki--

~Flashback~

- Narysuj coś dla mnie.

Spojrzał w moją stronę.

- Co? Teraz?

- Tak, teraz.

- Ale nie mam ani papieru ani długopisu.

- Masz szczęście. Mam ze sobą mój plecak. Pożyczę ci długopis. Zamiast kartki użyj mojej ręki - podałam mu przybór.

- Co mam narysować?

Rozejrzałam się.

- Hm... Co powiesz na ten widok?

- Budynki? Cóż, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

~Koniec flashbacku

Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zrobiłam wtedy zdjęcie skończonej pracy na mojej ręce. Przeszukałam galerię. 'Jeżeli to ten sam obraz, to...' Opadła mi szczęka. To był ten sam rysunek, ale miał więcej szczegółów. Na sprezentowanym, w oknach byli nawet ludzie. Ale to, że stworzył taką samą pracę...wow. Nagle zauważyłam jeszcze jedną kartkę.

Jesteś wzruszona, prawda? Tak, to te same budynki, jakie narysowałem pewnego dnia na twojej ręce. Powodem, dla którego to zrobiłem, było to, że tamtego popołudnia powiedziałem ci, że przemyślę spotykanie się z tobą. Pamiętasz? Więc pomyślałem, czemu nie dać ci tego rysunku na naszej pierwszej oficjalnej randce? Romantycznie, nie?

Okej, wiem, że to trochę kiepskie. I wiem, że jeszcze się regularnie nie spotykamy, ale mam nadzieję, że to docenisz. To mój sposób, by powiedzieć 'Dziękuję za wszystko'. Naprawdę... Dziękuję Aisha

'Tsk... Ten chłopak... Czemu musi być taki uroczy?' Włożyłam notkę i rysunek z powrotem w koszulkę. 'Co takiego zrobiłam, żeby na niego zasługiwać?'

~~~~~~~~~~~~~

Taehyung:

- Ah! To dla mnie? Dziękuję!

- Tak. Podoba się?

- Tak! Kocham cię! - Dahyun uśmiechnęła się do niego i uruchomiła silnik. - Po co tak się dziś wystroiłaś?

- Wybieram się na przyjęcie. Ale przed tym odwiozę cię do domu.

Taehyung spoważniał.

- Jak możesz dziś wychodzić? Nie wiesz co to za dzień?

- Wiem, ale muszę tam iść. Nie wydaje mi się, żeby jej to przeszkadzało.

- Jak możesz tak mówić?

- Nie będę tam do północy. Możemy to zrobić później, kiedy wrócę.

- Jak możesz wychodzić dziś na imprezę?! - krzyknął.

- Ej! Przestraszyłeś mnie. Prowadzę! Nie krzycz!

- Nie masz do niej szacunku? Jak możesz iść na przyjęcie i dobrze się bawić tego dnia?!

- Co się z tobą dzieje? Moja przyjaciółka się przeprowadza i muszę się z nią pożegnać. Nie będę tam długo. Zrobimy to co zawsze robimy w ten dzień, kiedy wrócę. Uspokój się.

- Nie mogę uwierzyć, że zamierzasz się dzisiaj bawić? DZISIAJ! Jesteś taka samolubna...

Dahyun mocniej uścisnęła kierownicę.

- Ja... Samolubna?

- Będziesz imprezować w czasie, gdy ja i tata będziemy ją opłakiwać! To samolubne!

Dziewczyna na niego spojrzała.

- Czemu jesteś aż tak wrażliwy na ten temat?

- To dlaczego ty jesteś taka samolubna?!

- Przestań tak mówić! - nadal się w niego wpatrywała.

- Ale taka jesteś! Nienawidzę cię! - serce Dahyun połamało się na kawałeczki. W jej oczach pojawiły się łzy. Taehyung patrzył przed siebie, więc tego nie widział. - Tak bardzo cię za to nienawidzę..

Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Wpatrywała się w swojego gniewliwego brata. Nagle wytrzeszczył oczy.

- Dahyun! - spojrzał na nią. - Patrz na drogę!

- Co..? - wyprostowała się. - O mój boże! - mocniej złapała za kierownicę i przekręciła ją w lewo, żeby uniknąć zderzenia, ale...

- Dahyu--

Ale było za późno...

Taehyung krzyknął, gdy się obudził. Płakał. Był spocony. - Zasnąłem... Dlaczego...? - siedział przy swoim biurku. Spojrzał na podręcznik chemii przed sobą. Strony były mokre od jego potu i łez. - Nie mogę już zasypiać... - chwycił szklankę coli i wypił z niej całą zawartość. Znowu próbował się uczyć, ale nie mógł się skupić. Nie potrafił wyrzucić Dahyun ze swojej głowy. Zaczął płakać od nowa. - To wszystko moja wina! - krzyknął. - To moja wina...

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Korekta: ✅



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top