XII
Perspektywa Taehyunga
'Hm? Jestem pewien, że usłyszałem jak we mnie uderzyła, ale tego nie... poczułem? Jak to się-- Chwila... Aisha!!' Otworzyłem oczy. Zobaczyłem stojącą przede mną tyłem, Aishę, z rękoma zakrywającymi jej twarz. Czy ona obroniła mnie... przed uderzeniem? Zauważyłem, że piłka nadal odbijała się od podłogi. Aisha odwróciła się do mnie.
- Nic ci nie jest?
- Ja powinienem zapytać. To ty dostałaś, nie ja! Pokaż swoje ręce.
- Jest okej. Moje nadgarstki są po prostu czerwone, to nic takiego.
- O mój Boże! Wszystko w porządku?! - krzyknęła ta sama dziewczyna, co wtedy.
Perspektywa Aishy
Zobaczyłam, że Suzy do nas podchodzi. To ona rzuciła piłkę. Wzięła moje ręce i na nie spojrzała.
- Nic ci nie jest? Tak bardzo przepraszam...
- Żyję.... Nie martw się.
- Ale twoje nadgarstki są takie czerwone! Wiesz co? Mam butelkę zimnej wody. Chodźmy usiąść na trybuny i spróbuję złagodzić te uderzone miejsca.
- Ale mi naprawdę nic--
- Chociaż to mogę zrobić. Mam wyrzuty sumienia... Nawet jeśli powtarzasz, że jest okej, ja nadal źle się z tym czuję. Mogłam być ostrożna. Gdybyś przed nim nie stanęła, dostałby w głowę! Więc proszę...
- No dobrze.
- Przyłóż chociaż tą butelkę do nadgarstków, żeby już nie były zaczerwienione. Okej?
- Tak... okej.
Nasza trójka poszła usiąść na trybuny. Suzy położyła butelkę zimnej wody na bolesne miejsca. Trzymała ją na mnie. Spojrzałam na swoje nadgarstki i zauważyłam, że dziewczyna nosi pierścionek. Nie był taki zwykły... widziałam go już wcześniej. 'Gdzie ja go--' Znowu zerknęłam na pierścień i mogłam zobaczyć, że jest tam coś napisane. 'Literki S i H, a pomiędzy nimi serduszko.... S i H!!!' Przypomniało mi się gdzie już to widziałam. 'S + H = Suzy + Hoseok' Nosił ten sam pierścionek! Pierścienie dla par! Wiedziałam, że Hoseok miał coś na nim napisane, ale wtedy mnie to nie obchodziło. Ale teraz, kiedy to wspominam, miał to samo co u Suzy! Dwie litery. S i H! 'Więc spotykają się? Czemu Jisoo mi nie powiedziała? Przecież wszyscy pewnie wariują na tym punkcie, że dwie popularne osoby w szkole randkują, prawda? Albo... może o tym nie wie? Utrzymują to w sekrecie?' Spojrzałam na nadal zmartwioną Suzy.
- Suzy, słyszałam, że jesteś dobra w swataniu ludzi. Dajesz rady i takie tam.
- Ah, tak! Niektórzy nazywają mnie swatką - zaśmiała się. - Czemu? Oh! Potrzebujesz mojej pomocy? - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Szukasz chłopaka, czy masz już kogoś na oku?
- Szukam.
- Szukasz?! - krzyknął Taehyung. Nadal siedziałam pomiędzy Suzy, a nim, ale byłam zaskoczona, że się odezwał. - Co to znaczy, że szukasz?
- A czemu cię to obchodzi? - 'Mistrzyni droczenia się, Aisha' Znowu odwróciłam się do dziewczyny i zauważyłam, że cwaniacko się uśmiechała.
- Wydaję mi się, że już znalazłaś.
'Mój plan nie działa przez tą głupią, siedzącą obok, osobę płci męskiej. Nie szukam żadnego chłopaka, chciałam po prostu wydusić z Suzy prawdę. Niech cię szlag, Taehyung.'
- Tak, już znalazła.
'Chwila... Mam pomysł!'
- Wow! Masz bystre oko! Chciałam cię oszukać, ale jesteś w te sprawy dobra. Zgadłaś, że już mam kogoś na oku! Jesteś w związku, że wiesz jak ludzie się zachowują?
'BOOM! Teraz będę wiedziała, czy kłamie! Skoro umiem rozgryzać ludzi oprócz... tego kolesia obok'
Próbowała uniknąć kontaktu wzrokowego i zobaczyłam jak jej oczy powędrowały do pierścionka na palcu. 'Więc tak... Miałam rację' - Właściwie, ja--
- Suzy! Chodź! Będziesz ze mną ćwiczyć czy się poddajesz? - zawołała jedna z dziewczyn.
- Idę! - spojrzała na naszą dwójkę. - Chcecie poćwiczyć z nami? Hobi powiedział, że możemy to robić też w grupach.
- Hobi? - zapytałam.
Znowu zaczęła się nerwowo śmiać.
- Hoseok. Niektórzy z nas go tak nazywają! Tak czy inaczej. Przyłączcie się!
'Mają nawet dla siebie urocze ksywki.'
Suzy włożyła butelkę z powrotem do plecaka i wstała.
- No chodźcie.
- Okej. Wstawaj Taehyung.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po w-fie poszłam do klasy i zobaczyłam dwóch policjantów rozmawiających z nauczycielem, siedzącym przy biurku. 'Aaa! No tak, mamy dziś prezentacje.' Byłam bardzo podekscytowana. Usiadłam przy swojej ławce i od razu odwróciłam się do Taehyunga.
- Skup się na każdym temacie, żebyśmy mogli później jeden wybrać, okej?
- Będę słuchał. Nie martw się. Idziemy potem do ciebie?
Przytaknęłam. Znowu było normalnie. Dzięki Suzy. Kiedy zaproponowała nam z koleżanką wspólne ćwiczenia, kompletnie zapomnieliśmy o całym unikaniu mnie itp. Bawiliśmy się tak dobrze, że znowu zaczęliśmy normalnie rozmawiać.
- Czekaj... do kiedy mamy czas? Zapomniałem...
- Mamy tydzień, ale im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
- Ah... Okej! - uśmiechnął się.
- Dobrze, proszę wszystkich o ciszę! - Odwróciłam się, gdy usłyszałam nauczyciela. - Tak jak powiedziałem. Mamy dziś dwóch specjalnych gości, którzy opowiedzą wam co nieco na temat różnych spraw poruszanych przez siły policyjne. Posłuchajcie ich, wybierzcie jeden temat, poszukajcie więcej informacji w domu i w parach zróbcie prezentacje - powtórzył to, co powiedział wczoraj. Spojrzał na policjantów. - Oddaje panom głos.
- Dzień dobry! Nazywam się Jung Haein, a to mój partner Ji Changwook. Podyskutujemy na różne tematy, tak jak powiedział wasz wychowawca, ale dodamy jeszcze znęcanie się na kimś w internecie - pan Jung włączył prezentację na tablicy interaktywnej. Potem zgasił światło, żebyśmy lepiej ją oglądali. - Dobrze, zacznijmy od kradzieży.
Zaczęli nawijać o złodziejach, a w tle wyświetlały się teksty i powiązane zdjęcia. 'Meh... Niezbyt interesujące...' Po kilku minutach przeszli do morderstw. 'Ooo... To już kuszące...' Wsłuchiwałam się w każde ich słowo. Seryjni mordercy, morderstwa z zemsty, zabójstwa z obrony itp. 'To byłby chyba właściwy temat do prezentacji!' Po chwili pokazali przykłady wandalizmu. 'Nuda...' I kontynuowali dyskusję na różne inne tematy. Żaden z nich nie przykuł mojej uwagi. Dopóki...
- Wypadki samochodowe.
Zdjęcie rozbitego samolotu wyświetliło się na tablicy. Krew w moich żyłach zamarzła.
- Wypadki drogowe, nie tylko samochodowe, są najbardziej powszechne w Azji. Szczególnie w Tajlandii. Każdego dnia około pięćdziesiąt osób, które opuszcza domy, by iść do pracy, szkoły, na zakupy, spotkania i do innych miejsc... nie wraca już do nich, przez wypadki drogowe. Ale oczywiście... zdarzają się one wszędzie. W Stanach Zjednoczonych, Australii, Afryce ... Europie. I jest to-- Tak? Chłopak w czarnej bluzie... Słucham - przestał opowiadać, kiedy Taehyung podniósł swoją rękę.
- Przepraszam, że przeszkadzam... Mógłbym pójść do toalety? Wybrałem już temat, a muszę iść.
- Dobrze... Masz dziesięć minut - oznajmił pan Kim.
Taehyung wstał i wyszedł z klasy. Policjanci kontynuowali wykład o wypadkach, ale ja już nie mogłam ich słuchać. Jedyną rzeczą o której teraz myślałam była... 'Dahyun' Zacisnęłam pięści. Gapiłam się na zdjęcie przed sobą i łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Nogi zaczęły się trząść. Mój oddech był bardzo słaby. Miałam atak paniki. Jisoo zobaczyła, że coś jest nie tak i zdała sobie sprawę, że zaczęłam panikować, bo ten temat przypomniał mi Dahyun. Przypomniałam sobie o wypadku, w którym Dahyun straciła życie... Jisoo nie wiedziała co ma zrobić więc pomachała ręką do nauczyciela, by podszedł. Pan Kim był zmieszany, ale podszedł do mojej ławki. Mocno płakałam, cała się trzęsłam, nie mogłam normalnie oddychać.
- Aisha? Co się stało? - brzmiał na naprawdę zmartwionego, ale mi odebrało mowę. Czułam, że się duszę. Jisoo się martwiła, ale nie miała pojęcia jak mi pomóc. Nauczyciel chwycił moją rękę i pomógł mi wstać z krzesła. Wszyscy się na mnie spojrzeli, a policjanci znowu przestali rozmawiać. - Źle się poczuła. Kontynuujcie prezentację, wezmę ją na świeże powietrze - wyszliśmy z klasy. - Aisha, powiedz mi co się dzieje. Jak mogę ci pomóc?
Był naprawdę zmartwiony, a ja nadal nie mogłam mówić. 'Dlaczego taka jestem? Minęły cztery lata... powinnam być już przyzwyczajona'
- Dobrze, weź głęboki oddech. Powoli... - zrobiłam co powiedział kilka razy. Nadal panikowałam, ale byłam już w stanie coś powiedzieć. Przytaknęłam. - Świetnie, a teraz powiedz mi, czy był to atak paniki? - spojrzał na mnie z troską.
- T-tak... - odpowiedziałam przez łzy.
- Nie zapytam co go spowodowało, bo mogłoby to doprowadzić do kolejnego. Idź na świeże powietrze. Możesz wrócić kiedy tylko poczujesz się lepiej. Hm?
Przytaknęłam.
- Dobrze. Nie wolno mi pozwolić ci wyjść poza teren szkoły, ale możesz pójść na dach. Okej? Może chcesz żebym z tobą poszedł albo Jisoo?
- Pójdę s-sama - wciąż płakałam.
- Jesteś pewna?
- T-tak... Zaczerpnę świeżego powietrza i w-wrócę...
Uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy. Wróć kiedy będziesz gotowa - wszedł do klasy, zostawiając mnie samą.
Poszłam po schodach na dach i od razu kiedy zobaczyłam niebo, pobiegłam do krawędzi budynku. Usiadłam na ziemi i oparłam plecy o ściankę. Zamknęłam oczy. 'Oddychaj... Powoli...' Wyrzuty sumienia ogarnęły nie tylko moją głowę, ale i serce. Dotknęłam bransoletki na moim nadgarstku. 'To moja wina... Przepraszam, Dahyun... Tak bardzo przepraszam...' Otworzyłam oczy i wstałam. Czułam się teraz odrobinę lepiej.
Kiedy zaczęłam iść w kierunku drzwi, zauważyłam coś na drugim końcu dachu. A to co zobaczyłam, wywołało u mnie gęsią skórkę... 'O mój boże... Co on wyprawia?! Jak mogłam go nie zauważyć, gdy tu przyszłam? Jak długo tam stoi? Nie... Nie zrobi czegoś głupiego, prawda?'
Pobiegłam do chłopaka, stojącego na krawędzi dachu.
- Taehyung! Kim Taehyung!
Spojrzał na mnie. Nic nie powiedział. Ale to co zrobił... przeraziło mnie jeszcze bardziej. Uśmiechnął się smutno.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! Spadniesz jeśli będziesz tak stał. Nie wygłupiaj się, zejdź! Teraz!
- Nie spadnę. Skoczę.
Moje serce przestało bić.
- To nie jest śmieszne. Przestań mnie straszyć i zejdź, Taehyung. Dlaczego tak nagle się tak zachowujesz?
Zobaczyłam, że łzy cisną mu się do oczu.
- Ja po prostu... Już dłużej nie wytrzymam.
'Dlaczego taki jest? Tak nagle! Kto normalny wychodzi z klasy i idzie na dach popełnić samobójstwo?!'
- O czym ty mówisz? Zejdź i pogadajmy o tym.
- Rozmowa jej nie przywróci. Rozmowa nic nie zmieni. To jest coś co muszę zrobić, co powinienem i na co zasługuję.
'O czym on kurwa mówi?'
- Taehyung, nie rozumiem. Proszę, zejdź.
- Jeśli zejdę... nadal będę cierpieć. Wciąż będę się obwiniać. Wciąż będę nienawidził tego, że istnieję. Dlaczego to ja musiałem przeżyć? - spojrzał na mnie. Płakał. - Dlaczego...?
'Nie wiem o czym mówi, ale to łamię mi serce...' Płakałam teraz tak mocno jak on.
- To... jest coś to powinienem zrobić - spuścił wzrok na ulicę przy budynku. Zobaczyłam, że powoli zamyka oczy.
'Boże... On chyba nie zamierza tego zrobić...'
Wyciągnął nogę, by dać krok... Moje serce przestało bić.
- Nie!!
Podbiegłam do niego. Złapałam go i odciągnęłam od krawędzi, przez co oboje spadliśmy na ziemię. Wstałam i sama pomogłam mu to zrobić.
- Dlaczego do kurwy nędzy to zrobiłeś?! Co ty sobie myślisz?! Zwariowałeś?!
Tak bardzo płakał...
- Nie chcę umrzeć, Aisha. Nie chcę...
Moje serce okropnie bolało, widząc go w takim stanie.
- Dlaczego więc chciałeś skoczyć?
- Bo zasługuję na śmierć... Ale nie chcę...
- Dlaczego tak mówisz? Czemu uważasz, że zasługujesz, żeby umrzeć?
- Nie uważam, że zasługuję. Ja to wiem. To po prostu niesprawiedliwe. Dlaczego umarła? Czemu to ja przeżyłem?
- O kim mówisz? O tej dziewczynie, którą rysowałeś?
Przytaknął.
- To moja wina, że odeszła - zaczął płakać jeszcze mocniej.
- Nie mów tak! To nie twoja wina.
- Jak możesz być pewna?
- Po prostu wiem, że tak nie jest. Myślisz, że ulżyłoby jej, gdyby wiedziała, co chciałeś zrobić? - spojrzał na mnie zmieszany. - Myślisz, że byłaby szczęśliwa, gdybyś przez nią zginął? Nie obwiniałaby się? Gdybyś umarł...
- To niesprawiedliwe... To nie fair, że tylko ona musiała umrzeć...
- Może masz rację. Może to nie fair. Ale tak już jest... Obwiniając siebie niczego nie zmienisz. Zabijając się, nic się nie ułoży. Jeżeli dostałeś szansę by żyć, powinieneś to wykorzystać.
- Ale jaki ma wtedy sens życie? Nienawidząc siebie... Myśląc o samobójstwie... Nie mam dla czego żyć...
- Masz. Sam to powiedziałeś. Nie chcesz umrzeć. Więc żyj dla siebie!
- Nie chcę, tak, ale nie chcę też żyć z nienawiścią do samego siebie.
'Jak mam go pocieszyć?'
- Żyj dla mnie. Jeśli nie chcesz żyć dla siebie, zrób to dla mnie. Dalej walcz ze względu na mnie. Właściwie nie. Dalej walcz ze mną. Zróbmy to razem. Znajdźmy sposób, by kochać siebie. Razem. Będę przy tobie, by ci pomóc, a ty przy mnie. Znajdźmy sposób, by być szczęśliwi. Znajdźmy sposób, żeby przestać się obwiniać. Znajdźmy sposób, by żyć - przestał płakać. - Możemy zacząć od małych rzeczy, które nas uszczęśliwiają. Cokolwiek to jest, zróbmy to. Nawet jeśli myślisz, że nie zasługujesz na szczęście... nadal musisz to zrobić. Rób to, co sprawia, że jesteś szczęśliwy.
Po prostu się na mnie gapił. Zatraciłam się w jego oczach i przestałam mówić.
- Czy to naprawdę okej, żebym zrobił to co mnie uszczęśliwia? Czy mogę zrobić to co chcę?
- Tak.
- W takim razie, pozwól mi na jedną rzecz, która mnie uszczęśliwi. Jedna rzecz, którą naprawdę chcę zrobić.
- Co to jest?
- Chcę kontynuować to co zaczęliśmy wczoraj. Nie chcę o tym zapomnieć - zbliżył się. - Chcę to dokończyć - serce zaczęło mi bić jak dzwon. - Chcę cię pocałować. I tym razem... naprawdę to zrobię.
- Co ty-- - nie mogłam dokończyć. Bo przyciągnął mnie do siebie i...
Złączył nasze usta w pocałunku...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Korekta: ✅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top