Najpiękniejsza kobieta na świecie
Poniedziałek rano. Pogoda jest okropna, krople deszczu uderzają o parapet w mojej sypialni irytując mnie coraz bardziej. Ciemnoszare chmury całkowicie zasłoniły niebo. Wolałabym czuć promienie słońca na twarzy, niż wyglądać jak zmokły pies przez tę ulewę. Nie mam wyboru, muszę się wyszykować i lecieć do pracy. Dziś ma się odbyć ważna konferencja, w sprawie nowej linii kosmetyków, w której mam wziąć udział. Lekko zakręcam włosy i układam grzywkę na bok. Robię staranny makijaż po czym ubieram się i wychodzę.
Na korytarzu mijam szare i ponure korpoludki, dziwne, że tacy ludzie tworzą kosmetyki. Wchodzę do przebieralni, szefowa nerwowo poprawia czerwoną spódnicę sięgającą do połowy kolana. Obok niej stoi Drake, w czarnym, dopasowanym garniturze. Jego twarz zdobi gęsty zarost. Przełożona biega wokół pracowników, krzyczy i wszystkich pospiesza. W końcu wychodzimy na specjalnie przygotowaną scenę. Siadamy za stołem, włączamy mikrofony. Każdy się przedstawia. Czekamy na pytania dziennikarzy.
Wszystko ciągnie się w nieskończoność, kolejne pytanie w stylu "a czy to na pewno nie jest szkodliwe?" no kurwa mać...
Wracam do siebie. Pod domem zastaję kogoś, kogo najbardziej na świecie nie chcę widzieć. O ścianę budynku opiera się mój były, Meek. Ma na sobie drogie, markowe ciuchy, obwieszony jest jakimś złotym łańcuchem. Czuję, że to nie będzie miła rozmowa. Biorę głęboki oddech, zaciskam pięści po czym wchodzę na posesję:
- Czego chcesz? - pytam oschle
- Chciałem zobaczyć najpiękniejszą kobietę na świecie - wyciąga rękę chcąc dotknąć mojego policzka jednak ja się odsuwam - ej, co jest?
- Ty się mnie pytasz co jest? Okradłeś mnie i zdradziłeś! - nie kryję irytacji - Odejdź albo wzywam policję.
- Jeszcze tego pożałujesz szmato! - odchodzi, już ma skręcać w lewo, gdy wpada na...mojego podwładnego, Drake'a. Mężczyzna łapie chama za fraki
- Ładnie to się tak odzywać do kobiety? - pyta Drake, po czym odrywa prawą dłoń od mężczyzny, ściska ją w pięść i uderza Meek'a w pysk - A teraz uciekaj zanim zaczniesz płakać.
Zszokowana całym wydarzeniem zapraszam bohatera na kawę. Częstuję go ciastem kupionym w cukierni i jakimiś cukierkami. Ten człowiek drugi raz mnie uratował. Tym razem nie tyle uratował co... pokazał mojemu byłemu, gdzie jest jego miejsce. Przecież sam mógł ucierpieć, a mimo to mi pomógł. Mężczyzna pochłania kolejny kawałek szarlotki:
- Jak ja Ci mam dziękować? - pytam
- Jeśli umiesz piec ciasta to poproszę - szczerzy się
- Mówię serio, drugi raz mi pomogłeś
- Serio? - pyta - Nie liczyłem, to znaczy, że muszę być bohaterem. Niestety nie mam pajęczej mocy. - żartuje
- Drake....
-Jest jeden sposób, zacznijmy od wina - oznajmia
Impreza, o ile można to tak nazwać trwa w najlepsze. Kończymy drugą butelkę jednego z tych drogich win. W między czasie zamówiliśmy chińszczyznę. Drake napycha usta makaronem i naciąga oczy udając Azjatę. Gdyby nie wypity alkohol, nie bawiłoby mnie to. W pewnym momencie mój towarzysz wstaje, podchodzi do mnie, przytula mnie, musi być bardzo pijany i całuje mnie w głowę mówiąc "kocham Cię Nicki, jesteś najlepszą szefową"
******************************************
Hej kochani! Wróciłam! Dzisiaj nieco krótszy rozdział, na rozgrzewkę, ale zapewniam, następne będą dłuższe. Kto się cieszy z mojego powrotu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top