53
Jade wyszła z pokoju, znajdując Hvitserka w pobliskim rogu. Zaskoczył ją, łapiąc tacę z rąk, kiedy ją upuściła.
-Mój błąd.
-Nie ma problemu- Pochyliła się, by wziąć kubek, i wstała, by Hvitserk stanął przed nią jak posąg.
-Jak się ostatnio miewałeś?
-lepiej - Wyjął kubek z jej ręki i położył go na tacy.
-Masz coś przeciwko, jeśli ci pomogę?- Oczywiście, że nie. Ale to wcale nie jest ciężkie
-Nalegam.
-W takim razie - zgodziła się. Jade poszła za nim korytarzem, nie bardzo wiedząc, jak rozpocząć rozmowę. Chciała z nim porozmawiać, odkąd usłyszała, jak Ivar powinien zostać koronowany na króla. Pomysł nie byłby zły, w końcu Ivar miał mnóstwo ambicji, jednak Jade jako kompletną niespodziankę zaskoczyła sugestią zabicia Ubbe.
-Czy jesteś podekscytowany powrotem do domu?- Nie wiedziała nawet, jak właściwie rozmawiać na ten temat z Ivarem. Nigdy w życiu Jade nie chciała zostać królową czegokolwiek. Pragnęła tylko uwolnić się od patriarchatu, a teraz była. Korona nad jej głową, a nawet tytuł królewski, wydawały się zbyt dalekie od jej możliwości. To nie wydawało się właściwe ...
-Trochę
-Co zrobisz po raz pierwszy, kiedy ...
-Cyganko, Cyganko. O co chcesz zapytać?
-Cyganka? Minęło trochę czasu, odkąd tak mnie nazywasz- Hvitserk rozejrzał się po korytarzu, nie widząc niczego, co naraziłoby go na niebezpieczeństwo. „Myślę, że najlepiej będzie, gdy będę się trzymał w bezpiecznej odległości od wszystkiego, co jest związane z Ivarem. W tym z tobą. Zaczynam rozumieć, jak sobie z nim radzić i raczej nie zaryzykuję tego, co osiągnę, będąc twoim przyjacielem
-Mówisz tak…
-Mówię, że nie potrzebuję twojej rady.
Wszystko, co robisz, obraca się wokół Ivara. Wszystko, co robisz, służy wyłącznie jego korzyściom.
-Więc przez cały czas, gdy robiłam coś dla Bjorna lub Ubbe, byłam wyłącznie dla Ivara?
-Tak. Aby uzyskać łaskę naszych braci. Nie potrzebujesz mojej łaski. Masz już dość, wszyscy tutaj cię kochają
-Och, Hvitserk. Zaufaj mi w tym: wiem lepiej niż pozwolić, aby mi to przyszło do głowy. Książę taki, jak powinieneś wiedzieć, że miłość jest słaba. Pewnego dnia wszyscy ci ludzie mogą mnie zapomnieć
-Rzeczywiście - Hvitserk upuścił tacę na pobliski stolik, sprawiając, że kubek spadł na kamienną podłogę i sprawił, że rozległo się echo w całym sanktuarium. Ludzie odwrócili głowy, by ich zobaczyć, a Jade pomachała mu z szerokim uśmiechem, gdy odchodził.
-Więc co się dzisiaj stało?- Jade ledwie wiedziała. Najpierw dziwna rozmowa z Heamundem, a potem jeszcze dziwniejsza rozmowa z Hvitserkiem. Nie czuła się jeszcze gotowa na tę rozmowę, ale Ivar powiedział, że rozmawiali przed snem, a on prawie nigdy nie zawiódł w robieniu tego, co powiedział. Leżał na łóżku, bez koszuli i z rozpuszczonymi włosami na twarzy. Teraz tak rzadko go widywała
-Nie wiem, Ivar. Dzisiaj było dziwnie.
-Dziwnie, hm? Dziwnie jak? - Drwiła.
-Co słyszałeś?
-Nic- odpowiedział wzruszając ramionami.
-Tylko, że zostawiłem cię z moim saskim więźniem, a ty…
-Co ja?
- Nie wiem, Jade. Czy uważasz, że jego słabości są atrakcyjne? Czy chciałabyś, abym obciął jego śliczną twarz własnym mieczem? - Jade się zaśmiała.
-Ładny?- Szczotkowała włosy, po kilku dniach pakując się na wycieczkę z powrotem do Kattegat. Większość jej rzeczy była gotowa, a włosy mogły poczekać. Jade podeszła do łóżka i usiadła na krawędzi obok Ivara.
-Czy jesteś zazdrosny?
-Nie! Dlaczego miałbym być? W końcu złapałem go!
-Ale powiedziałeś, że jest świetnym wojownikiem…
-A chrześcijaninem! Wolisz Wikinga?
-Nie.- Jade czołgała się do niego na łóżku i usiadła mu na kolanach. Ivar podniósł ręce do jej ud, oddychając głęboko.
-A ja wolę ciebie od innych Wikingów.
-Fajnie, że chcesz być dla niego dobra. I dla mojego brata. - Jade przewróciła oczami, wiedziała, że ktoś musiał coś powiedzieć. Cholerne wścibskie szczury!
-Ale TY również musisz być ostrożny. Wracając do domu i zawierając sojusz z Haraldem…
-Nie wiesz, czy on rzeczywiście zaakceptuje twoją ofertę.- Ivar usiadł, przyciągając Jade bliżej swojego ciała.
-Jeśli jest mądry, to zaakceptuje
- Pocałował ją w podbródek, a ona przycisnęła czubek języka do jego nosa.
-Tak czy inaczej, zabijemy Lagerthę i…-Zatrzymał się, widząc, jak zmieniła się jej mina.
-Zabije tę królową uzurpatora, a to nie będzie łatwe.
-Hiszpanie walczą z Maurami od wielu lat, Ivar. Wiem, czym jest wojna domowa.
-Ale czy byłaś kiedyś blisko wojny? Tutaj zapewniłem ci bezpieczeństwo, ponieważ czasami mi się poddajesz, ale kiedy odejdziesz, nikt cię nie ochroni tak bardzo jak ja. Czy zastanowisz się…
-Nie, Ivar. Podjełam decyzję i mój wybór został podjęty. Beze mnie wszystko będzie w porządku, ale Ubbe nie jest tak silny jak ty ...
- W takim razie wiedz: bądź mądra. Bardzo mądra. zgadzaj się z tą głupią rzeczą, na którą nalegałaś.
-Co za głupia rzecz?
-Mówiąc, że musisz iść, pomóc moim wrogom…
-Nie pomagam twoim wrogom. Tylko Ubbe i Bjornowi
-Pomożesz im kiedyś mnie zabić?- Jade przycisnęła go do łóżka, z trudem łapiąc powietrze.
-Jak śmiesz? Oczywiście, że tego nie zrobię! Staram się, aby synowie Ragnara nie zniszczyli spuścizny po ojcu, nie kłóćcie się! - Zachichotał. Ivar położył się, kładąc drugą poduszkę za głową.
-Wiesz, próbowałaś zerwać ze mną przez dziewczyne, którą widziałem RAZ. Osobiście myślałem, że skrzywdzisz każdą kobietę, która spróbuje mnie dotknąć. Chcesz mi powiedzieć, co się tam stało? Czy jej blond loki i niebieskie oczy wystraszyły cię tak bardzo ?
-Jakby! I zastanawiałam się nad skrzywdzeniem jej, kiedy rozmawialiśmy. Ale Ragnar wyjaśnił: jestem tutaj, aby pomóc jego synom. Wszystkim, na ile mi pozwalają. Raczej jestem po twojej stronie, ale wiesz, co czuję zarówno do Bjorna, jak i Ubbe. Nie mogę po prostu pozwolić sobie na zabicie bez próby zrobienia czegoś
-Jeśli wyrządzą ci najmniejszą krzywdę, nie będziesz w stanie powiedzieć nic, co sprawi, że wrócę po dziesięciokrotnym zwróceniu im krzywdy
-Nie zrobią tego
-A ta dziewczyna? Czy naprawdę chcesz mnie zostawić z inną kobietą u mojego boku?
-Nie, nie zrobiłabym tego, gdybym mogła tego uniknąć. Ale nie chcę, żebyś był sam.
-Przez większość swojego życia byłem sam, w ten czy inny sposób. Mogę to znieść. Ale mając ciebie, a potem tracąc? Nie, to coś, na co tak naprawdę nie mogę się doczekać.- Podniosła rękę i pokazała mu pierścionek na palcu.
-Nie stracisz mnie. Stoję po jednej stronie pola bitwy, zbierając kawałki mojego serca, jeśli moja miłość i przyjaciele skończą na tym samym stosie.- Ivar uśmiechnął się szeroko. Ale to nie było kpiące ani sarkastyczne, było raczej oznaką poddania się. Coś, czego nikt inny oprócz Jade nigdy w nim nie zobaczy.
-Wiesz, czego najbardziej nienawidzę w tym twoim Bogu? Hm? Nienawidzę tego, że zabierze cię do nudnego miejsca, gdzie nie będziesz robiła nic poza śpiewaniem i tańczeniem, podczas gdy ja będę w Walhalli
-Dlaczego tego nienawidzisz? Nie uważam żadnej z tych dwóch rzeczy za nudne”.
-Ponieważ mam wrażenie, że nie pozwoli mi iść tam, aby cię zobaczyć. Nie pozwoli mi odejść, aby cię pocałować lub przytulić. On weźmie cię i zatrzyma na zawsze na zawsze- Rozmawiając z Biskupem, przez krótką, minimalną sekundę Ivar zastanawiał się, czy nie posłuchać, co ten człowiek miał do powiedzenia. Nie dlatego, że chciał stracić bogów swego ludu, ale dlatego, że chciał dowiedzieć się, czy jest coś, co mógłby zrobić, aby mieć Jade również po śmierci.
-Nie martwmy się o to teraz. Cieszmy się sobą, tu i teraz, póki możemy.
-Dobrze- zaczął, biorąc garść jej włosów z tyłu głowy i odciągając, aby rozciągnąć szyję.
-Ale będziesz jeździła KAŻDĄ. POJEDYNCZĄ. NOC. Dopóki nie odejdziesz, a potem znowu, kiedy wrócisz do mnie.
- Dobra - powiedziała, strząsając z niej uścisk i stając przed łóżkiem.
- Ale musisz obiecać, że nie będziesz delikatny. - Potem Jade zdjęła sukienkę z ramion i spuściła na ciało. Położyła się na łóżku, odpowiadając swoim wilczym uśmiechem jednym ze swoich własnych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top