47
Nowy rozdział
Teraz, gdy zostali sami w namiocie, Jade miała nadzieję, że bracia będą mogli się trochę zrelaksować. Nie liczyła na całkowicie cywilną rozmowę, ale zdecydowanie nie czekała na to, co stanie się potem. Hvitserk wstał od stołu i pociągnął za krzesło, żeby usiadła. Gdy Jade podeszła, by go zabrać, odepchnął je na bok, powodując, że krzesło upadło.
-Proszę, zrób to szybko. Nie mamy nastroju na żebranie.- Ubbe uśmiechnął się, ale nic nie powiedział. Jade zachichotała, kładąc dłoń na ustach.
-Och, Hvitserk. Dorośnij- Wskoczyła na stół i usiadła ze skrzyżowanymi nogami.
-Zamierzasz zająć miejsce Sigurda, skoro już go nie ma?
- Ivara tu nie ma, Jade. Byłbym bardzo ostrożny z tymi słowami, które wydobywają się z moich ust, gdybym był tobą.
-A gdybym był tobą, Ubbe - zaczęła
- usłyszałbym, co moi może powiedzieć.
-Muah? Kto to do diabła jest? -zapytał Hvitserk, idąc obok Jade. Cyganka wyrwała mu kubek z ręki i opróżniła do jej ust. Odsączyła piwo od piwa, które trzymała, zrobiła ruch, by je oddać. Kiedy Hvitserk wyciągnął rękę, szybko rzuciła go w poprzek pokoju i odsunęła się od niego.
-Moi. To„ ja ”po francusku.
-Ach, racja. Zapomniałem, że mamy tutaj cennego niewolnika.
- Co się z tobą dzieje? Ivar zabija Sigurda i nagle też jesteś przeciwko mnie.
-Sigurd był naszym bratem
-I tak JEST Ivar.
-Dlaczego nawet z nią rozmawiamy, Ubbe? Czym ona jest dla nas?- Jade szybko wskoczyła.
- Myślałam, że jestem przyjacielem. Nigdy nie lubiłam Sigurd, to prawda, więc nie zaprzeczę, że cieszę się, że mam o jeden nos mniej, by zaczerpnąć powietrza.
-Pierdolony niewiarygodny- Hvitserk wziął kolejny kubek ze stołu i nalał sobie kolejnego drinka. Szybko połknął go i podał sobie kolejny.
-Czy to wszystko, co powiedziałeś?
-Nie.
-W takim razie z całą pewnością- zaoferował Ubbe, otwierając szeroko ramiona.
-Dalej.
-Kiedyś miałam brata. I nie wiedziałam, jak bardzo go kocham, dopóki nie znalazłam go martwego w jego łóżku pewnego ranka. Nie jestem tutaj, aby błagać cię o wybaczenie Ivarowi, tylko Ty możesz podjąć decyzję. Powód dlaczego tu jestem, bo boję się, co to może teraz zrobić między wami
-Co cię to obchodzi?
-Ivar musi sobie poradzić z własnym żalem. On również nie potrzebuje twojego. Popełnił błąd i wie o tym.- Jade wstała i podeszła bliżej do Ubbe. - Nie jesteś Sigurdem. Hvitserk nie jest Sigurdem. Ivar nie popełni dwukrotnie tego samego błędu.
-Nie jestem gotowy o tym zapomnieć, Jade
-Ja też nie, stało się to wczoraj- Ubbe parsknął śmiechem na jej słowa i położył dłoń na jego ramieniu.
-Ten rok po tym, jak straciłem brata, był dla mnie bardzo mroczny czas. Ale nie najechałem kraju, który ma uciekającego króla, który najprawdopodobniej zbiera sojuszników, kiedy mówimy
-Co nam każesz?
-Sprawi, że zapomnimy o wszystkim i przejdziemy do następnego nalotu, oczywiście! Te dwa są jedyne w swoim rodzaju!
- Nie, Hvitserk. Mylisz się. Cokolwiek zrobisz z tą armią, zależy od ciebie, a nie ode mnie. Chcę, żebyś był w pokoju. Rodzina nie może przetrwać, jeśli jej członkowie przebiją sobie gardła
-Jesteś mądrzejsza niż wyglądasz.
-I jesteś tak głupi, jak jesteś ładna, złote żłobki. - Hvitserk uśmiechnął się do niej. Przycisnął usta do jej czoła i odszedł, zostawiając cały namiot Jade i Ubbe.
-Ostrożnie- krzyknął przed wyjściem. - Zje nas żywcem, jeśli jej pozwolimy-
Oczy Jade wróciły do Ubbe, ale tak naprawdę nigdzie nie patrzył. Jego wzrok zagubił się w ścianie, a ona sprowadziła go z powrotem z klaśnięciem.
-Jesteś dobry?
-Tak dobry, jak tylko mogę- odpowiedział smutno.
-Być może go nienawidziłeś, ale był moim bratem
-Przykro mi, ale nie mogę złożyć szczerych kondolencji, Ubbe, naprawdę- Usiadła na pobliskim krześle, przyciskając dłonie do siebie. - Ale jeśli nie będziesz ostrożny, te uczucia będą przypominały fale na morzu . I wciągną cię coraz głębiej w pustkę, w której nie znajdziesz nic dobrego
-Co robiłaś w Hiszpanii? Dlaczego ty i Ivar tak dobrze się dopasowujecie?- Wzruszyła ramionami.
-Ponieważ nie jestem tak słodka, jak myślisz, że jestem. A warto w nim poszukać- miał wyjść, ale delikatnie pociągnął za rękę. Jade wstała
-Dziękuję, Jade. Przegapiłem te rozmowy
-Idź odpocząć, Ubbe. Powiedz, jeśli będziesz mnie potrzebować”.
Jade wróciła do namiotu i tam spotkała Ivara, mocno wiążąc węzeł na worku.
-Och, więc w końcu wróciłaś. Czy moi bracia byli dla ciebie dobrzy?- Skinęła głową.
-W większości. Gdzie jechałeś?
-nigdzie. Musiałem pomyśleć. O czym z nimi rozmawiałaś?
-Dlaczego nie poszedłeś sprawdzić, czy potrzebuję cię, abyś uratował mnie przed tymi dużymi, złymi Wikingami?- Zachichotał.
-Wątpię, abyś potrzebowała mnie, aby cie przed nimi ocalił- Zbliżyła się do niego i pogłaskała go po ramionach, powodując, że jęknął.
-Jak się czujesz?
-było lepiej. Mogłabyś wyświadczyć mi przysługę?
-Czego potrzebujesz?
Jade wskoczyła do małej łódki i umieściła worek między parą beczek. Przesunęła worek ziarna na ten, który przyniosła, aby go ukryć, tak jak poprosił Ivar, i natychmiast wyszła z łodzi. Upadła na brzeg wody, jednocześnie zwilżając spódnicę i stopy. Mruknęła do siebie, wychodząc, podnosząc spódnicę do kolan.
-Co robisz na mojej łodzi?- Podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą Flokiego.
-Ivar… powiedział mi, że wyjeżdżasz
-Więc przyszłaś rzucić na mnie klątwę?- drwił.
-To nie zadziała. Moi bogowie są dla mnie dobrzy- Przeszedł obok niej (niepotrzebnie). Floki uderzył ją ramieniem w ramię, sprawiając, że potknęła się lekko.
-Ojej!- Jade potarła ramię, odwracając się do Flokiego.
-Nie. Chciał, żebym ci powiedziała, jak bardzo cię kocha.
-Jesteś złym kłamcą. A twój akcent śmierdzi tak samo jak ty- odpowiedział, upuszczając torby, które niósł wewnątrz statku.
-Już ma. Rozmawiałem z nim wcześniej.
-Nie śmierdzę. Helga dała mi te perfumy- Odczekała kilka sekund, zanim kontynuowała, przyłączyła się do gwiezdnego konkursu, który Floki najwyraźniej chciał wziąć, aż się nudzi.
-Czy Ivar powiedział, że był wdzięczny, że miał cię jako postać ojca, gdy był dzieckiem? Wiesz, że on jest…
-Nie jestem zainteresowany, suko. Przestań mówić. I odejdź. Serce Ivara jest już złamane z powodu jego brata śmierci, on także nie potrzebuje twojej śmierci. - Jade weszła głębiej w wodę i bliżej Flokiego.
- Mam. Wiadomość. Od Ivara. Dla ciebie. Jest bardzo wdzięczny, że byłeś dla niego ojcem przez wszystkie te lata, których Ragnar nie był. Kocha cię bardzo i bardzo ci życzy.
-Opuszczaj- Skinęła z wdziękiem głową i uśmiechnęła się do niego, zanim odeszła.
-Hej, suko!- Floki zawołał za nią.
-Powiedz mu, że kocham go jak syna, którego nigdy nie miałem
Wiem że naprawdę dawno nie było rozdziałów, miałam poprawiać poprzednie ale nie miałam czasu i myślę że jak będę mieć trochę tego czasu to przetłumacze więcej rozdziałów i może zacznę poprawiać poprzednie. Dziękuję wszystkim którzy to czytają, do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top