08

Jade obudziła się następnego ranka i zobaczyła ramię Ivara owinięte wokół niej. Odwróciła się i zobaczyła, że ​​śpi za nią w sposób, jakiego nigdy by sobie nie wyobrażała. Oczy zamknięte, powolny oddech i miękki wyraz; jedyne, co przypomina złego mężczyznę z poprzedniej nocy w tym przedstawieniu anioła, to delikatnie pociągnięte usta, które teraz były nieruchome. Delikatnie musnęła jego kciuk i powoli się obudził. Niebieskie oczy spojrzały na nią w milczeniu i uśmiechnęła się.

-Umrę, zanim ktokolwiek zabierze cię ode mnie - powiedział. A Jade mu uwierzyła.

Przy stole Hvitserk i Margrethe wciąż jedli śniadanie, zanim Ivar się wyślizgnął - po dziewczynie.

Blondynka skrzywiła się na widok Jade.

-Spójrz na nią, ona jest jak szczeniak, podążając za swoim mistrzem przez cały dzień ...- powiedziała.

Hvitserk zachichotał

- Jeśli to jej rozkazy, to są jej rozkazy, nie różniące się zbytnio od tego, co robiłaś.

Zachichotała z niedowierzaniem.

-Czy naprawdę ją bronisz? Co to jest z tą dziewczyną, która was wszystkich urzeka?- Margrethe wzięła jabłko, które właśnie jadł i ugryzła, zanim go oddała.

-Ona nie jest nawet taka ładna.

-Tak, jest- odparł ze śmiechem.

-I nie bronię nikogo - dodał, zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.

-Mówię tylko: jedyny powód, dla którego nie śledziłaś nas, kiedy byłaś niewolnikiem, to dlatego, że nie byłaś niewolnikiem cielesnym

-To zabawne, powinna pracować, robić pranie, karmić zwierzęta, gotować, jakiego rodzaju niewolnica ma tak czyste ręce jak ona?

Spojrzał na bok pokoju, w którym stała teraz dziewczyna z Ivarem. Podała mu jedzenie i napoje z innego stolika w pobliżu, a następnie poprosił ją, aby usiadła i zjadła. Jeśli Hvitserk nie znałby swojego młodszego brata (co, jak szczerze sądził, nikt nie zrobił, nawet jego matka), pomyślałby, że dziewczyna wydobywa z niego to, co najlepsze. Coś, czego nikt wcześniej nie widział w Bez kości. Jak to się nazywało? Życzliwość?

- Nie wiem, Margrethe, idź zapytać Ivara.

Jade ujrzała dziewczynę, która oplatała włosy i mężczyznę. Była ładna, jak jedno z tych malunków dziewic i świętych w kościołach, ale to nie znaczyło, że ją lubiła.

-Kim ona jest?

Ivar odpowiedział chichotem po obejrzeniu się.

- Margrethe, nowożeńka mojego brata.

Zobaczyła, że ​​Margrethe i mężczyzna siedzą bardzo blisko siebie. Jak jedna z nóg spoczywała na jego biodrze i jak jego oczy wędrują po jej twarzy i klatce piersiowej, gdy rozmawiał z nią. Co ciekawe, nie był tym mężczyzną, którego ramię przytuliła jak pyton poprzedniego dnia.

-Czy on jest twoim bratem?

-Tak.

-Więc on jest mężem?

-Niezupełnie- odpowiedział uśmiechając się

- To Hvitserk, z którym się żeni to Ubbe, to on ma krótkie włosy i natretne wąsy.

Uśmiechnęła się. Jade doskonale go wspominała! Od wszystkich mężczyzn, których widziała, ten, który nazywał się Ubbe, najwyraźniej wolał kąpać się najbardziej.

-Oni ... wydają się być bardzo dobrymi przyjaciółmi.

Margrethe była przyjazna w porządku. Po prostu nie do Ivara. Odchrząknął i pił z kubka.

-Ona dogaduje się z większością moich braci

-Och, masz więcej braci?

- Tak, jest jeden, który nazywa się Sigurd, lepiej znany jako małe gówno, które poznałaś w nocy, gdy głupio próbowałaś uciec. Ivar naciął gruszkę i dał jej większą połowę.

- A na koniec mój najstarszy brat nazywa się Bjorn, z którym rozmawiałaś ostatniej nocy.

Hvitserk wsunął rękę z nogi na jej dolną część pleców, a Margrethe roześmiała się głośno. Ivar oddychał głęboko, ale cicho żuł.

-Kiedy mówisz, że dogaduje się z nimi masz na myśli ...?

-Ona ich pieprzy.

-Wszyscy?

-Nie Bjorn, myślę, ale tak, inni mają.

Jade roześmiała się - wszyscy wokół spojrzeli na nich.
-Wow, moją matka bardzo by to uszczęśliwiła - skomentowała prawie szeptem, gdy usiadła bliżej Ivara.

-Co z Tobą?

-Ja co?

-Czy ty też ją przeleciałeś?

Ivar wypił prosto ze kubka i przełknął ślinę.

-Ahem, będę przez większość dnia w kuźni. Przygotuj wodę do mojego pokoju na kąpiel

-Czy zamierzasz zignorować moje pytanie, Ivar, czy też jest to kłopotliwe, aby odpowiedzieć?

-Nic mnie nie zawstydza.

Jade powoli wsunęła spódnicę do połowy ciasno, pokazując Ivarowi nagą skórę nóg.

- Mógłbyś to mieć, gdybyś chciał. Wiesz o tym, Ivarze Bez kości?

Spojrzał na drugą stronę, policzki zaróżowione i jasne.

-Przestań, nie kpij ze mnie!

-Ivar, Ivar!- wzięła twarz w dłonie i spojrzała na nią.

-Dlaczego to powiedziałeś?

-Dlaczego miałabyś?

-Ponieważ chcę, bo mogę, tylko ty mógłbyś powstrzymać mnie przed ofiarowaniem się tobie, mówiąc nie, a ty nie, a jeśli byś to zrobił, oznaczałoby to, że ofiaruję się komuś innemu w odpowiednim czasie.

-I zabiję go! - ryknął, oczy pełne gniewu, który wywoływał jej mrowienie.

Jade uśmiechnęła się i odwróciła wzrok. Znów wzięła jego twarz w dłonie, ale tym razem się nie ruszył. Jade usiadła bliżej niego, jedna z nóg nad nim, a druga za nim; przycisnęła twarz do jego ramienia.

-Więc tego chcesz, czy nie chcesz, żeby ktokolwiek bawił się zabawkami, których nawet nie używasz?

Pamiętał tę noc, a jego krew gotowała się. Jak jego bracia rzeczywiście zmuszali się do tego, co mówili, że zrobią i nic nie zadziałało. Margrethe była umartwiona, częściowo strach, a część niesmakiem. Potem zaczęła się niezręczność, gdy go rozebrała. Żal w jej oczach był pogmatwany na granicy. W tej chwili powinien ją zabić, ale dał jeszcze jedną szansę. Najpierw użyła rąk. Potem jej usta. Wspięła się na niego, a potem ją odwrócił. Nic, co znajdowało się pod pępkiem, jak zwykle, i do tego dnia Ivar wiedział, że powinien zabić Margrethe, bez względu na to, jak piękne były jej słowa.

-Nie chcę tego dla ciebie.

-Co to jest?- powiedziała cicho.

-Gniew, nienawiść, rozczarowanie, dwa razy nie popełnię tych samych błędów, a to oznacza, że ​​będę musiał rozpalić ogień w tobie

Jade odgarnęła włosy.

-Bałam się tych słów, gdyby nie twoje oczy wyglądały na smutne.

-Nie, nie - skłamał.

-Po prostu nie chcę cię skrzywdzić.

-Nie sądzę, że skrzywdzisz.

W połowie drogi spojrzał w tył, mając nadzieję, że zostanie z nim, ale nie. Albo zostanie w domu, albo może nawet ucieknie albo znajdzie sobie innego mistrza. W rzeczywistości szczegóły nie miały znaczenia. Słowa Jade były prawdziwe, wszystkie. Pragnął jej. I nie chciał, żeby ktokolwiek bawił się (lub nawet gapił) na swoją zabawkę. Ale jego słowa również zawierały prawdę. Gdyby spojrzała na niego w taki sam sposób, w jaki Margrethe patrzyła na niego tego dnia w domku; ten sam żałosny i apatyczny sposób, jak wszyscy w mieście, jak gdyby uważali go za najbardziej nieszczęśliwą rzecz, jaka kiedykolwiek istniała, niewątpliwie ją zabije. Jeśli najpierw nie umrze ze smutku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top