Dzień drugi: Plan Tobio

Tobio nie zajęło zbyt wiele czasu zauważenie, że jego opiekun czuje coś do jego drugiej niani.

Zwłaszcza, gdy ten cały czas mu o tym przypominał: ,,[T/I]-chan jest moja, rozumiesz, Tobio-chan?".

Oczywiście, trzylatkowi nie trudno było o tym zapomnieć, ale w głowie miał tylko jedną myśl: ,,Czy [T/I] nee-san, lubi Tooru-nii?" Chcąc uzyskać odpowiedź, udał się z tym pytaniem do swoich przyjaciół.

- Ne, Hinata. Skąd wiesz, że jakaś dziewczyna cię lubi? - zapytał, niewiele myśląc.

Hinata Shouyou, dosyć niski, rudowłosy brzdąc o dużych, brązowych oczach i pucołowatych policzkach, spojrzał zdezorientowany na wyższego kolegę. Zmarszczył lekko nos odbijając piłkę, a na jego twarz wpełzło zniesmaczenie.

- Heeh? Dlaczego chciałbyś, żeby jakaś dziewczyna cię lubiła? One mają wszy! - odpowiedział, wystawiając język, aby podkreślić swoje ,,obrzydzenie".

- Haa? O co chodzi? Kageyamie ktoś się podoba?

- Hehe, nieźle, Tsukki!

- Zamknij się, Yamaguchi.

Tobio nadąsał się, posyłając mordercze spojrzenie swojemu wrogowi.

- Tsukishima, Yamaguchi, nie mamy dzisiaj czasu na obrażanie się! - powiedział Hinata, wskazując na dwóch chłopców. Tsukishima Kei, całkowite przeciwieństwo rudowłosego. Nosił okulary, miał blond włosy, był zdecydowanie wyższy od swoich rówieśników i zdecydowanie bardziej pyskaty niż reszta. Jego przyjaciel, Yamaguchi Tadashi, nie za bardzo go przypominał. Tak naprawdę, miał w sobie mnóstwo uroku, ale odkąd poznał blondyna, robił wszystko co on.

- Nie lubię nikogo, ale mój opiekun, Tooru-nii, lubi [T/I] nee-san - odpowiedział Tobio, spoglądając na pluszową krowę. - Ale myślę, że ona go nie. - Hinata przechylił głowę, nieco zdezorientowany.

- Czy ,,[T/I] nee-san" to ta ładna pani, która cię przyprowadza? - zapytał, a Kageyama pokiwał głową.

- Tak, ona jest naprawdę super i nie spaliła mojego curry, jak ostatnia niania. Naprawdę ją lubię i myślę, że Tooru-nii chce, żeby ona... Też go polubiła? - powiedział, sam będąc niepewnym własnych słów. Yamaguchi spojrzał na swojego wyższego przyjaciela.

- Ne, Tsukki, czy twój brat nie dał kwiatków i czekoladek dziewczynie, której lubił? - Kei potarł swoją brodę w zamyśleniu.

- Tak zrobił, a ona odwzajemniła jego uczucia, jednak to wszystko co wiem.

Tobio patrzył na to wszystko, myślami będąc daleko stąd.

,,Tooru-nii pomyślałby, że to głupi pomysł. W końcu wszystko co ja powiem jest dla niego głupie. Chyba. Może moglibyśmy zrobić to za niego? Hmm, może się nam udać."

***

Podczas przerwy obiadowej, Kageyama zdecydował poprosić kolegów o pomoc.

Usiedli w kółku, a brunet nieco się nachylił.

- Możecie mi w czymś pomóc? - Hinata spojrzał na niego, jedząc bento.

- W czym?

- Wiecie, te kwiatki i słodycze. Myślę, że moglibyśmy pomóc Tooru-nii - zaczął Tobio. - Wiecie, jak są te pary w filmach, które moja mama ogląda.

- Tch, niby z jakiej racji miałbym ci pomóc? - zapytał Tsukishima, poprawiając zjeżdżające okulary na swoje miejsce.

- Bo tak, Tsukishima! Nie mógłbyś być chociaż raz miły?! - odpowiedział zirytowany Shoyou, a Kei spojrzał na niego spod łba.

- Jestem miły. Tylko nie dla was. - Okularnik odbił piłeczkę.

- Ne, Tsukki, chyba nic by się nie stało, gdybyśmy im trochę pomogli? - powiedział Tadashi, spoglądając na przyjaciela. Po wielu namowach i wściekłym rudzielcu, Tsukishima się ostatecznie poddał.

- W porządku, zrobię to. Od czego zaczynamy? - zapytał blondyn, a Tobio zamyślał się na chwilę.

- Um, może najpierw załatwimy słodycze? - zaproponował.

- Mój brat zapakował je w pudełku w kształcie serca. Tylko nie wiem jakie to były słodycze ani skąd wziął ten kuferek - stwierdził Kei.

- Ale my nie mamy pieniędzy na takie rzeczy! Kosztują pewnie z miliard dolarów! - zawołał Shouyo wyrzucając swoje ręce do góry, chcąc podkreślić wagę swoich słów.

- Hinata ma racje, ale kto powiedział, że potrzebujemy pieniędzy? - odpowiedział Yamaguchi z uśmiechem.

- Czyli? - spytał Tobio.

Szatyn znalazł sposób na zrobienie prowizorycznej skrzyneczki, po czym otworzył swój plecak i zaczął czegoś w nim intensywnie szukać. Po chwili trzymał w dłoniach... Owocowe żelki w kształcie dinozaurów.

- Ta-dam! Słodycze! - powiedział z dumnym uśmiechem.

- Hej! A to nie są te, które zamierzałeś dać mi? - zapytał Tsukishima.

- Mogę przynieść ci jutro. Gomen, Tsukki - odpowiedział niższy chłopiec, podając paczkę Tobio.

- Hm, to jest dobre na początek, ale nadal mi czegoś brakuje - powiedział.

- Oh! - wykrzyknął Shoyou, również zaczynając szukać czegoś w swojej torbie, z której wyciągnął truskawkowego lizaka i mały, zawinięty papierem kawałek czekolady. - Zapomniałem, że wziąłem je na lunch! Miałem je zjeść, ale oddam ci je. Masz, Kageyama - powiedział, wkładając słodycze w małe dłonie bruneta.

- Osu, to jest dobre. Teraz potrzebujemy tylko pudełka w kształcie serca - odpowiedział brunet. Tsukishima zastanowił się, po czym wstał i odszedł na dłużej niż zazwyczaj.

- Jak myślisz, Tsukishima wróci? - zapytał Tobio.

- Nie wiem - westchnął Yamaguchi.

- Zapomnijmy o nim. Skąd weźmiemy kwiaty? - zapytał Hinata.

- Mogę zapytać się Yachi-san, żeby nam jakieś zrobiła. Świetnie jej wychodzą - zaproponował szatyn.

Yachi Hitoka była drobną dziewczynką o blond włosach, związanych w dwa kucyki. Uwielbiała rysować, nie miała sobie w tym równych.

- Masz rację! Yachi jest naprawdę dobra w tego typu rzeczach! Idź ją zapytać, Yamaguchi, idź! - zawołał Hinata.

- Okej, zaraz wrócę - odpowiedział Tadashi, wstając i zmierzając w kierunku blondynki. Kiedy odszedł, do chłopców przyszedł Kei trzymając w dłoni bliżej nieokreślony obiekt.

- Masz, myślę, że to powinno być dobre - powiedział, kładąc tą rzecz na podłodze. - To pudełko, do którego możesz włożyć słodycze.

Przed nimi znajdowało się małe, białe pudełko z czerwonymi i różowymi sercami.

- Poprosiłem Yachi-san, żeby mi pomogła z malowaniem - powiedział Tsukishima.

- Hej, Yamaguchi właśnie do niej poszedł pytać o kwiaty! - odrzekł Shouyou.

***

Zostało już niewiele czasu do zakończenia kolejnego dnia w przedszkolu i Tobio wiedział, że Oikawa przyjdzie razem z [T/I], aby go odebrać. Jedyne co chłopiec musiał zrobić, to podarowanie dziewczynie pudełka z ręcznie robionymi kwiatami, a potem powiedzieć, że to od Tooru.

Proste, prawda?

Cóż, dla bruneta brzmiało to prosto. W końcu czego innego spodziewać się po trzylatku?

Kiedy dwójka nastolatków zmierzała w stronę przedszkola, Oikawa myślał o jego randce z [T/I]. ,,Powinniśmy pójść na kolację? Obejrzeć film? A co jeśli ona ich nie lubi? A co jeśli..."

- Oikawa-kun! - Z rozmyśleń wyrwał go głos dziewczyny.

- Huh? A, racja, [T/I]! Coś się stało? - zapytał, oczywiście nie słysząc jej poprzedniego pytania.

- Pytałam się czy chciałbyś razem z Tobio wpaść do mnie na kolację - odpowiedziała.

Oczy Tooru zabłysły niczym bożonarodzeniowe światełka na choince.

Zamknął dziewczynę w miażdżącym kości uścisku i uniósł do góry, kręcąc się wokół własnej osi, powtarzając przy tym ciągle: tak, tak, tak.

- O-Oikawa! Odstaw mnie na ziemię! - wykrzyczała [T/I] lekko uderzając go dłonią w głowę.

Niedługo po tym, przybyli do przedszkola i zobaczyli coś co naprawdę ich zaskoczyło. Czwórka trzylatków, a pośród nich Kageyama. Mały rudzielec trzymający coś co wyglądało na pudełko, inny, piegowaty dzieciak z papierowymi kwiatami i blondyn, który był zdecydowanie za wysoki jak na jego wiek, krzyżujący ramiona na piersi ze znudzonym wyrazem twarzy.

Kiedy Tooru i [T/I] stanęli naprzeciwko nich, wszystkie te rzeczy powędrowały do uczennicy Aoba Johsai.

- Co to jest? - zapytała.

- Słodycze i kwiaty od Tooru-nii - odrzekł bez ogródek Tobio.

- ... Ehhhhhhh?! - krzyknął wyżej wymieniony. - Nigdy nie dałbym [T/I]-chan czegoś tak głu...

- Dziękuję, Oikawa-kun! To naprawdę miłe z twojej strony! - Przerwała mu dziewczyna, uśmiechając się z przymkniętymi powiekami. Oikawa oniemiał.

- Udało się! Udało! - wykrzyczał Hinata podskakując.

Gdy wracali do domu [T/I], Tobio zasnął na plecach niosącego go Tooru, który spoglądał na pomalowane, białe pudełko ze słodyczami dla dzieci i kiepsko wykonane kwiaty z papieru w rękach nastolatki.

- Umm, [T/I]-chan, wiesz, że to nie jest ode mnie, prawda? - zapytał Oikawa, na co dziewczyna zachichotała, kiwając głową.

- Oczywiście, że to wiem, Trashikawa. Ale Tobio-chan próbował pomóc ci umówić się ze mną - powiedziała, spoglądając na niego. Oikawa uśmiechnął się.

- I czy to zwiększyło moje szanse? - Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. Może? - odpowiedziała z leniwym uśmiechem, idąc przed siebie, a Tooru mógł jedynie wpatrywać się w jej oddalającą sylwetkę oniemiały.

- ... To znaczyło tak?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top