Miszmasz

27.01.2020 r. 

Hello!

Właściwie minął ponad miesiąc od poprzedniego rozdziału, więc nazbierało mi się trochę różnych tworów. Dużo jest ułożonych w kolaże, bo albo mają podobną tematykę, albo powstały przy użyciu tej samej techniki.

Pierwszy kolaż to sztuka karpia, która powstała głównie przez Panią Awokado i jej pracę u podstaw, poprzez propagowanie łaciny dla ubogich. Tak, ja wiem, że ta środkowa ma zeza - ona ma mieć zeza.

Jak można zauważyć, zaczęła mi się faza na grube brwi. Pierwszy rudy to Andrew. Powstał przy użyciu akwareli. Blond ludzie też byli stworzeni akwarelami, tylko że w ich przypadku lineart powstał dopiero po pokolorowaniu. Drugi rudy był kolorowany kredkami. Nie wiem, co ze mną nie tak, ale podoba mi się niedbalstwo w rysunku, a co za tym idzie, uważam, że blondyna jest najlepsza.

Tutaj zwróćcie uwagę na dodo. Niczego więcej nie potrzeba do szczęścia. 

Ten rysunek powstał przy użyciu markerów oraz białej kredki. Przedstawiona postać to sukkub, moja OCka. Roślinki są dziwne, więc nie zastanawiajcie się, co to właściwie jest.

La Llorona akwarelami. Więcej powiedzieć nie mogę, bo na to jest plan.

A to! Ten shit powstał, gdy byłam wkurzona. Wzięłam węgiel do ręki i nabazgrałam to. Do pięknych nie należy, ale są emocje i to wystarczy. 

Pozostałość z czasu świątecznego. U góry Scarlett z Bestią.  Na dole banda pijanych, francuskich dzieci, czyli Alex, któremu powinni zabrać kieliszek, dąsający się Mark, Ian i Bella-Rose. Po stworzeniu tych rysunków uznałam, że akwarele to moja ulubiona technika tradycyjna, mimo że mnie nienawidzi. 

Michi. Znowu. Jest po prostu dobra do eksperymentów ze stylem. Tutaj sobie ogarniałam styl Tamaytki. Widać to głównie na twarzy Michi.

O to nie pytajcie XD 


Hmmm...

Bye!

----------------------

CzwartaFata

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top