28
Tymczasem na oddziale ratunkowym, gdzie wszystko działo się jak co dzień, szykowała się awantura. Jay wychodząc od Ruby był zmieszany. Wyznanie siostry zmartwiło go, ale także wkurzyło. Jednak mimo to nie powinien się mieszać. Oboje są dorośli i załatwią to sami, ale to przecież Jay, a cierpi jego mała siostra. Nie potrafił się opanować i zjechał windą na parter. Wszedł zdeterminowany na izbę i szukał tylko jemu wiadomej osoby. Chwilę mu zajęło zlokalizowanie lekarza. Właśnie zlecał badania i pisał coś w karcie. Nawet uśmiechał się do pielęgniarek.
- Ethan, możemy porozmawiać? - zapytał bez powitania, a jego głos oddawał jego stopień zdenerwowania.
- Cześć Jay. Może później, mam teraz...
- Teraz! - dosadnie dał mu do zrozumienia, że wcześniej pytał z grzeczności. Przeszli do pokoju lekarskiego. Gdy Ethan zamknął za sobą drzwi Jay przestał się kontrolować. - Co ty wyprawiasz?
- To znaczy? - zaskoczony Ethan nie rozumiał jego zachowania.
- Byłeś u Ruby?
- Nie - odpowiedział spokojnie co jeszcze bardziej rozjuszyło detektywa. Lekarz już wiedział na czym polega problem. Wciąż na jego podbródku widniał siniak po uderzaniu. Nie zapomniał o tym, że jego dziewczyna jest kilka pięter wyżej.
- Nie!? I co od tak o tym mówisz? - krzyknął. - Wiesz, że ona potrzebuje pomocy!?
- Fakt, potrzebuje lekarza, ale nie mnie - spokój na jego twarzy w ogóle nie oddawał tego co działo się w jego wnętrzu. Bo prawda była taka, że Choi cierpiał nie widząc dziewczyny. Wybaczył jej zachowanie sprzed kilku dni dlatego, że tłumaczył je chorobą jaką cały czas u niej widział. Mimo to był przekonany, że dobrze robi zostawiając Ruby sam na sam z doktorem Charlesem. Nie chciał zaburzać jej powrotu do zdrowia.
- Ona potrzebuje wsparcia! - Halstead podchodząc bliżej starał się opanować emocje.
- Jest chora...
- Jest! Ale ty też byłeś! Już nie pamiętasz? - warknął. Jego złość prawie wychodziła mu uszami. - To nie usprawiedliwia tego, że jej nie odwiedzasz! Podobno się zakochałeś i co tak ci przeszło? Od tak porzuciłeś ją!? Bo jest jednak ma problem?
- Robię to by jej pomóc!
- Ona tam siedzi i zastanawia się czy to, że walnęła cię w twarz sprawiło, że ją zostawiłeś! To ma być pomoc? - krzyknął. - Myślę, że powinna przywalić ci bardziej, może wtedy by ci się coś rozjaśniło! - na te słowa do pokoju wszedł Will, zaalarmowany przez Maggie. Mało brakowało do tego aby to Jay poprawił robotę Ruby.
- Co tu się dzieje? - zapytał drugi Halstead, ale żaden z obecnych nie chciał odpowiadać.
- Ona tam jest! I potrzebuje wsparcia. Tobie chyba też ktoś kiedyś takie okazał, czy się mylę? Jeśli ta miłość nie była fałszywa odezwij się do niej - westchnął Jay wychodząc.
- On ma racje - skwitował rudowłosy i wyszedł. Akurat co do zachowania kolegi podzielał zdanie brata. Tyle, że sam nie miał odwagi mieszać się w sprawy siostry.
Ethan zostawiony sam ze sobą i swoimi emocjami zaczynał przyłączać się do grupy wytykającej mu błędy. Zastanawiał się jak długo pociągnął by jeszcze tą farsę z omijaniem tematu Ruby. Dzięki braciom Halstead ma impuls by przestać słuchać własnej głupoty. Wyjął telefon i wstukał parę literek, a potem wcisnął "wyślij". Na początek wystarczy.
***
Kończyła kolejną zwrotkę piosenki "Co czuje Ruby Fisher". Doktor Charles uwielbiał ją wałkować w kółko... Nagle jej kolejną falę emocji przerwał dzwonek jej telefonu. Przeprosiła wzrokiem lekarza i odczytała wiadomość.
" Wierzę w ciebie. Trzymaj się. Wpadnę później. Ethan"
Te trzy krótkie zdania wywołały w Ruby miłe uczucie w żołądku. Uśmiechnęła się mimowolnie czytając kolejny raz to samo.
- Coś ważnego?
- To Ethan. Mówi, że wpadnie później... - wyznała. Zastanawiała się czy wolał wysłać tą wiadomość niż wpaść od razu bo boi się, że znów go uderzy? Przeszło jej także przez myśl dlaczego teraz? Czyżby Jay z nim rozmawiał? Gdy od niej wychodził był zły na Choi. Nie liczył się dla niej jednak powód a sam fakt, że niedługo go zobaczy. Bardzo żałowała, że nie miała okazji go przeprosić.
- To świetna wiadomość. Możemy kontynuować? - przerwał jej rozmyślania lekarz.
Rozmawiali dobą godzinę kiedy kolejny dźwięk telefonu przerwał im. Tym razem był to telefon lekarza. Wyjął go z kieszeni i wyraźnie zbladł. Ruby oczywiście od razu wyłapała to i nie odpuściła sobie pytania.
- Coś się stało?
- Nie... - lekarz próbował zataić przed nią treść wiadomości. - Wróćmy do...
- Doktorze! Proszę! Bez kłamstw, co się dzieje?
- Srebrny kod.
- Co to znaczy? - zainteresowana zastanawiała się, czy to powinno jej coś mówić.
- Zakładnicy i osoba z bronią - odpowiedział niechętnie.
- Gdzie? - Ruby zerwała się na równe nogi chociaż przez to ból w okolicy rany nasilił się.
- ER, ale my zostanie my tutaj i nic...
- Chyba doktor - Nim się zorientował Fischer wybiegła z gabinetu i skierowała się do windy. Była wdzięczna, że Jay przywiózł jej "cywilne" ubrania. Ta koszula, w której była na początku była niekomfortowa i zbyt wiele odsłaniała. Poza tym od razu wyglądała na pacjenta. W czarnym dresie i T-shircie nie rzucała się w oczy. Wysiadła z windy widząc jak ludzie kucają pod ścianą. Ostrożnie przeszła do nich każąc wyjść drogą ewakuacyjną. Potem przeszła dalej aby sprawdzić co się dzieje.
Biały mężczyzna w średnim wieku majstrował coś przy drzwiach wejściowych. Dzięki temu Ruby spokojnie przedostała się na drugą stronę izby. Weszła do jednej z sal i zobaczyła przerażonego chłopczyka a z nim pielęgniarka, którą widziała wcześniej, teraz już pamiętała jej imię.
- April, zabierz go i po cichu przejdźcie dalej. Nie zamknął tamtych drzwi. Windy też są czynne - wyjaśniła. - Na mój znak... - pielęgniarka kiwnęła i gdy było bezpiecznie Ruby wskazała im kierunek gdzie mają iść. Tak jak robiła to w wojsku. Potem przedostała się cicho do kolejnej sali, ale ona była pust. Wróciła więc do poprzedniej i wyjęła telefon. Po dwóch sygnałach odebrał Jay. - Słuchaj mnie, nie mamy czasu. W szpitalu jest uzbrojony gość.
- Co takiego? - Jay nie chciał wierzyć. Jechał samochodem w kierunku posterunku.
- Gość z bronią, Halstead błagam skup się bo nie mam czasu na powtarzanie. Jest sam, przynajmniej na razie nie widzę nikogo oprócz go. Ma dwie sztuki broni krótkiej i jedną strzelbę... - Ruby wychyliła się sprawdzając co dzieje się przy drzwiach. - Cholera! - zaklęła.
- Co się dzieje? - Jay bez namysłu zawrócił auto prawie powodując wypadek.
- Podłożył ładunek na drzwi!
- Zaraz tam będę!
- Nie! - podniosła głos ale szybko go ściszyła. Było wiele powodów, dla których nie chciała go tam. - Nie wchodź tu! Zadzwoń po saperów i broń boże tu nie wchodź!
- Ale Ruby...
- Nie dyskutuj ze mą błagam! - warknęła przez zaciśnięte zęby. Adrenalina pulsowała w jej żyłach i jej ból lekko się zmniejszył. Uznała, że sama da radę. - Zrób o co proszę.
- Uważaj na siebie i nie kozacz!
- Oczywiście... - westchnęła rozłączając się. Wychyliła się kolejny raz patrząc jak napastnik kończy swoją robotę. Nagle z sali niedaleko mężczyzny zaczął wykradać się Ethan. Ruby bardzo dobrze wiedziała co chce zrobić. Jednak nie wróżyła mu powodzenia... Jej wnętrze krzyczało aby tego nie próbował.
Musiała zareagować. Wybrała szybko numer i zadzwoniła na główną linie szpitala. Telefon Maggie odezwał się i mężczyzna od razu odwrócił się w jej kierunku. To zniechęciło Ethana, który staną w miejscu.
- Wyłącz to! - krzyknął napastnik, a potem spojrzał na lekarza. - A ty co robisz? Strugasz bohatera? - krzyknął. - Wracaj na swoje miejsce. - Nikt nie opuści tego miejsca dopóki nie dostanę odpowiedzi na moje pytanie!!! - warknął mierząc do Maggie. - Gdzie do cholery jest doktor Will Halstead???
Trochę krótszy, ale wolałam teraz trzasnąć polsat a potem od razu zakończyć temat.
⭐ i komentarze mile widziane.
A no i to jest 28 rozdział więc przed nami tylko 29 i 30 to prolog. Tak! Będzie wesoło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top