27
Po podaniu jej małej dawki leku uspokajającego Rhodes wyszedł. Miał kilku pacjentów, a nie chciała też mieszać się w rodzinne dramaty. Ethan stojąc w nogach jej łóżka patrzył na Ruby, która z podkulonymi nogami starała się sama w głowie poukładać sobie co się stało. Will i Jay po obu stronach czekali aż sama zacznie rozmowę. Nie chcieli naciskać. Starszy Halstead wycierał jeszcze ostatnie krople krwi ze swojej ręki.
- Czy któryś powie mi co się stało? - zapytała zimnym jak lód głosem. Niby wiedziała, bo pamięci nie straciła, ale nie była już pewna co jest wspomnieniem przeszłości, a co wydarzeniami z tego tygodnia.
- Co ostatnie pamiętasz? - Will chciał najpierw ustalić co jego siostra wie i do którego momentu jej pamięć wróciła. Jego miły i ciepły głos zabrzmiał w jej uszach zupełnie inaczej niż by chciał. Zmroziła go spojrzeniem równie zimnym jak jej głos. Zamilkł więc i już więcej nie chciał się odzywać.
- Miałaś wypadek na akcji. Napastnik popchnął cię i nadziałaś się na pręt - zaczął Jay. Nie chciał więcej jej denerwować. - Connor musiał usunąć ci nerkę, a Hailey... pamiętasz Hailey? - zapytał lekko zaniepokojony, a Ruby tylko przytaknęła głową, w której pojawił się obraz blondynki. - To ona oddała Ci kawałek swojej wątroby.
- Kiedy to było?
- Dwa dni temu - oznajmił na co Ruby znów zwiesiła głowę analizując cała sytuację.
- Powiedziałeś... usunął mi nerkę? - jej ton podniósł się odrobinę, a w oczach zawitał się ogień.
- To było konieczne - wyjaśnił Ethan zwracając jej uwagę na siebie. Nie poznawał dziewczyny. Nie było śladu po tej zabawnej i kochanej Ruby. To było przykre.
- Konieczne? A kto powiedział, że tego chcę? - warknęła mrużąc oczy. - Teraz nie będę mogła wrócić do armii!
- I tak nie mogłaś przecież wyrzucili cię! - odpowiedział poważnie, a to co się stało potem nie jest w stanie wyjaśnić żaden z nich. Ruby mimo bólu rzuciła się na Ethana. Zdążyła jedynie podrapać jego rękę i wymierzyć jeden cios w podbródek, ale to wystarczyło aby jej chyba już wtedy ex chłopak padł na ziemie.
- Nigdy więcej tak do mnie nie mów! - krzyknęła, a trzymana przez Jaya i Willa szarpała się jakby w amoku. Chwilę później miała już w krwi kolejną dawkę leku na uspokojenie i oszołomiona padła jak martwa.
Cała sytuacja była przerażająca i niezrozumiała dla Jaya. Martwił się o siostrę jeszcze bardziej niż wcześniej. Will mógł starać się sobie to wytłumaczyć, jednak też czuł niepokój. Mimo jego niezbyt zażyłych stosunków z siostrą bał się o nią i troszczył. Ethan za to wcale tego nie tłumaczył. Zrozumiał, że miał racje gdy kazał Ruby iść na terapie. Teraz ma na to dowód. Dziewczyna jego zdaniem w końcu pokazała swoją prawdziwą, chorą twarz z PTSD.
Wieści o oficer Fischer rozeszły się po szpitalu i kiedy doktor Charles dowiedział się co stało się z jego pacjentką zjawił się na oddziale jak najszybciej mógł. Po przeanalizowaniu sytuacji wyszedł do zainteresowanych mężczyzn wyglądających jak duchy.
- To wszystko jest pewnie winą niedotlenienia - oznajmił spokojnie jak na psychiatrę przystało. - Ruby jest silna i wiele ze swoich lęków czy złych emocji ukrywała. Tworzyła mur, za który wrzucała te wszystkie sprawy, o których nie chciała myśleć. Jej umysł był na tyle mocny i poukładany, że normalnie funkcjonowała i dawała sobie radę ze wszystkim. W tym właśnie miała siłę. Jednak gdy jej mocna strona doznała uszczerbku w postaci braku tlenu jej neurony zaczęły szaleć i cała ta złość i żal wyszły na wierzch. Zapora runęła.
- Więc co? Jest niepoczytalna? Oszalała? - zapytał młodszy Halstead.
- Nie do końca. Po prostu musi na nowo poradzić sobie z emocjami jakie zebrała przez te wszystkie lata. Nie jest dobrze odkładać żalu na jutro - odparł. Jay stał słuchając lekarza i nie mógł sobie tego wyobrazić. Spojrzał na pokój gdzie leżała jego siostra. Widział ją skulona i płaczącą. Sam przeszedł źle powrót z tamtego piekła.
- Czyli to PTSD - skwitował Ethan.
- Nie koniecznie. Ona po prostu nie przeszła traumy, a dobrze wiecie jak to działa gdy od razu jej nie przepracujesz... - wyjaśnił. - Jeśli pozwolicie, zabiorę ją na górę, na oddział jak tylko poczuje się lepiej.
- Chcesz ją zamknąć? - Will zmarszczył czoło, gdy usłyszał jego słowa włączył mu się braterski opiekuńczy ton.
- W zasadzie nie, ale ona potrzebuje pomocy. I pytam tylko z grzeczności, bo tylko ona może odmówić mi leczenia - dodał.
***
Gdy przeniesiona na oddział psychiatryczny Ruby zaczęła rozumieć co się dzieje, znów zaczęła być dawną sobą. Nie zmieniło to faktu, że wciąż powtarzała, że chce wyjść i nie zgadza się na robienie z niej wariatki. Jednak gdy tylko lekarz zjawiał się z odpowiednim dokumentami do wypisu i mówił, że nie może jej zatrzymać. Tyle, że ona na pewno w tym stanie nie będzie mogła wrócić do policji, ani do wojska, odpuszczała. Czuła się jak ktoś z chorobą dwubiegunową. Nie wiedziała, które jej życie jest prawdziwe. Starała się to znów dobrze zataić, ale nie potrafiła. Cała ta fala wspomnień utrudniała jej normalne zachowanie.
Jedyną jej nadzieją był lekarz. To on potrafił z nią rozmawiać i powoli układał wszystko na półkach w jej głowie. Był jej wsparciem. No może nie tylko on. Jay i Will odwiedzali ją regularnie, kilka razy dziennie przekazując jej, że nie zostanie sama.
- Więc jak? Terapia pomaga? - po kilku dniach oddziale Jay przyniósł Ruby kilka sztuk owoców i jedną książkę z jej domu. Przez ten czas gdy była oficerem nazbierała trochę rzeczy, do których się przywiązała.
- Czy pomaga to nie wie, ale nie mam już aż tak dużego odczucia zmieszania - odparła.
- A jak rana?
- Dobrze - Brat spojrzał na nią czując dziwną nutę smutku w jej głosie.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie dlaczego...
- Ruby? - ostrzegawczo spojrzał na nią i miał nadzieję, że powie prawdę.
- Zastanawia się co u Ethana - westchnęła.
- Nie pojawił się jeszcze? - dziewczyna tylko pokiwała przecząco głową i zamilkła.
***
- Mogłabym pomyśleć, że to sen, ale ból jest jednak jest zbyt realistyczny - oznajmiła siedząc na przeciw doktora Charlesa w piżamie. Kolejny dzień terapii dawał efekty.
- Już pamiętasz jak się czułaś gdy do ciebie strzelił?
- Tak, to dziwne, ale było mi żal.
- Żal?
- Tak - zaśmiała się nieśmiało nie chcąc sprawić sobie więcej bólu. Rana na brzuchu była jeszcze opuchnięta i dawała o sobie znać. To samo siniaki po postrzale. - Tam na pustkowiu, nie bałam się umrzeć, bo nikogo już nie miałam - wyznała. - Mama umarła gdy była na kolejnej misji. Nawet się z nią nie pożegnałam - westchnęła czując łzy w oczach. - Greg zgasł dosłownie na moich oczach, a bądź co bądź pomógł mi wydostać się z dołka po stracie matki. A teraz... Mam Willa i Jaya. Przede wszystkim Jaya.
- Dlaczego?
- Will jest ulepiony z innej gliny, ja i Jay z podobnej - oznajmiła. - To może przez wojsko, a może po prostu mamy te same charaktery. Chociaż jeśli mam być szczera nadopiekuńczość Jaya czasem mnie irytuje i wtedy wolę Willa - zaśmiała się.
- A jak sprawy z Ethanem?
- Nie wiem - odpowiedziała. - Nie pojawił się u mnie od... Od mojego wybuchu.
- To znaczy?
- Nie chce chyba doktor znów przerabiać ze mną tego co się stało. Już mówiłam, że prawie wybiłam zęby mojemu facetowi...
- Przerabianie tego to jedno, a pogodzenie się z tym to drugie. Co czułaś wtedy, a co czujesz teraz to dwie różne rzeczy.
- Czuje... czuję, że jestem nikim. Już nie mogę być żołnierzem - westchnęła zła. - Wiem, że pewnie nigdy bym tam nie wróciła, ale... Te wspomnienia...
- Wspomnienia?
- Doktorze, czy musi doktor tak wszystko wyciągać? - zdenerwowała się lekko, ale lekarz niewzruszenie czekał aż odpowie. - Gdy byłam nieprzytomna przypomniało mi się wszystko. Dom, mama, wojsko. Moje wyskoki i cała reszta. Czułam jakbym drugi raz przeżyła to samo. To przez to ta cała sprawa z Ethanem i pobytem u doktora na oddziale - wyjaśniła smutno. - Gdy się obudziłam, byłam święcie przekonana, że wciąż jestem w Kabulu. Że dopiero co straciłam mój oddział, a tu lekarz mówi mi, że jestem w mieście, do którego nie chciałam przyjeżdżać.
Okay, zakończę tu, bo mam jeszcze dwa rozdziały do napisania a pójdzie na pewno szybko więc coś muszę przerzucić!
Oczywiście ⭐ i komentarze przyjmę.
Tak wg to sorry za takie zamieszanie, ale właśnie mam burdel w głowie więc i tu trochę pomieszałam. Mam nadzieję, że nie na tyle byście nie wiedzieli o co chodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top