21.
Ruby czuła wzrok wszystkich, rozbiegany miedzy nią, a jej bratem. Musiała to powiedzieć. Inaczej ta cała akcja zakrawała by o kazirodztwo. Wystarczy, że na początku podrywała Willa, z Jayem nie miała zamiaru wchodzić w taką strefę. Spojrzała na brata i zobaczyła ulgę w jego oczach. Ewidentnie na to czekał.
Sam Halstead bał się, że Ruby wstydzi się ich pokrewieństwa. Teraz jednak dowiodła, że ma odwagę powiedzieć to na głos, nawet przy całym teamie. Był dumny z siostry.
Tylko Hailey.
Kobieta długo patrzyła na Ruby zastanawiając się czy aby nie żartuje, a potem z wyrzutem spojrzała na partnera. Nie pisną ani słowa o Ruby i całej tej sytuacji! Jakby to nie było ważne. Jakby ona nie była na tyle ważna dla niego żeby mógł jej zdradzić tą tajemnicę. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Jay już chciał jej to wyjaśnić, ale Hank zawołał go i Ruby do siebie. Upton wyszła z wydziału.
- Mieliście mi zamiar kiedyś powiedzieć? - zapytał szef siadając na fotelu i bawiąc się długopisem.
- Staraliśmy się być profesjonalni - odparła sierżantowi, używając jego słów.
- Profesjonalnie to zaczynacie kłamać! - powiedział tonem jaki budził respekt. - Dowiedziałem się przypadkiem. Czekałem całe dwa tygodnie, liczyłem, że któreś z was przyjdzie do mnie.
- Sierżancie... - Jay chciał to wytłumaczyć, tyle że cały czas miał oczy Hailey w swojej głowie. Nie mógł się przez to skupić.
- Nie chciałam żeby Jay mówił, że jesteśmy rodzeństwem! - wyznała widząc zmieszanego brata opartego o krzesło. - Bałam się, że sierżant wywali któreś z nas... a właściwie mnie.
- Dlaczego miałbym cię wywalić? - sierżant zmarszczył czoło szukając dobrego powodu, ale takiego nie znalazł.
- Bo jesteśmy spokrewnieni, a sam sierżant mówił kiedyś, że jakiekolwiek przydatne relacje nie mają prawa bytu w tym wydziale! - odparła cytując jego słowa kolejny raz.
- Ale mnie chodzi o romanse, nie o rodzinę! - wyjaśnił. Na co Jay od razu podniósł wzrok. Hank z pewnością pił do niego. Do jego przeszłości z Erin i teraźniejszości z Hailey... chociaż to się nie wydarzyło i z pewnością nie wydarzy skoro sierżant wciąż ma takie podejście. Ruby także zerknęła na brata. Żal jej było Jaya, był w nieciekawej sytuacji. - Porozmawiamy o tym później. Ustalimy sobie zasady waszej wspólnej pracy tutaj - oznajmił Voight. - A teraz trzeba znaleźć parę na wieczór.
- To może Hailey pójdzie z Jayem - rzuciła szybko Fischer. Obaj mężczyźni zmierzyli ją wzrokiem.
- Hailey dopiero wygrzebała się z jednej sprawy. Nie będę jej znów wysyłał w nieznane.
- A może ona tego potrzebuje. Wskoczyć na konia zaraz po upadku...
- Dobrze - powiedział po chwili namysłu. - Jeśli się zgodzi. Będzie działać z tobą Jay - dodał badając reakcję podwładnego. Jednak ten tylko przytaknął ze smutną miną i wyszedł z gabinetu. Ruby poszła w jego ślady. Jay stanął przy ekspresie w socjalnym i ze zwiększoną głową zastanawiał się jak naprawić błąd.
- Hej! - Ruby czuła się źle, bo poniekąd to jej wina. Zakazała, a właściwie prosiła by nie mówił nikomu włącznie z Upton. A teraz detektyw obraziła się chyba na jej brata. - Może porozmawiam z Hailey i powiem, że to był mój pomysł?
- Nie ty już lepiej z nikim nie rozmawiaj - westchnął zrezygnowany. Ruby poczuła się dotknięta tym co powiedział.
- Chciałam Ci pomóc...
- To przestań - odparł agresywnie prostują się. - Ruby przestań. Naprawdę, to nie ma sensu.
- Ale...
- Błagam Cię! - warknął. Nie był w nastroju na rozmowy. - To nie ma prawa bytu. Koniec. - dodał i zrezygnowany wyszedł. Czuł, że musi zmusić uczucia, które wyłoniły się lekko spod koca, do ponownego ukrycia się. Nie chciał sprawiać problemów. Miał już za sobą etap gdy po trupach walczył o miłość. Na koniec i tak to on cierpi, wiec po co się starać.
Hailey przygotowywała się do akcji pod przykrywką. Ubrana w kusą sukienkę i szpilki stała na środku garażu szukając odpowiedniej broni dla siebie. Musiała być niewielka, taka do torebki bądź do schowania gdzieś przy sukience. Choć to było bardzo trudne.
- Hailey... - Ruby także szykowała się do akcji. Wraz z Adamem mieli być w wozie jako wsparcie. - Proszę - podała pani detektyw swojego Kolibra. Mały pistolet, smukły idealny do schowania w pasku na udzie od wewnętrznej strony. - Nie jest wygodny, ale za to dyskretny.
- Dziękuję - Upton uśmiechnęła się do niej za ten gest.
- Mogę cię o coś zapytać? - zaczęła, a detektyw tylko przytaknęła. - Kochasz go?
- Słucham?
- Chce tylko wiedzieć - podniosła ręce jak zatrzymany przestępca. - To mój brat. Znam go od niedawna, a jeszcze krócej wiem, że jest moją rodziną, ale... Wiem kiedy cierpi. Widzę jego smutek i żal... - powiedziała pewnie. - Wiem też kiedy i w kim jest zakochany - spojrzała z półuśmiechem na detektyw dając jej do zrozumienia, że to o niej mówi.
- Nie wydaje mi się, skoro nie powiedział mi o tym, że jesteście rodzeństwem...
- Prosiłam go o milczenie - wyznała. - Chciał Ci powiedzieć jako pierwszej. Ale mu zabroniłam. Nie win go za moje grzechy. - Do garażu zszedł Jay w garniturze wyglądał jak młody bóg - Kupidyn. Ruby uśmiechnęła się gdy zobaczyła jego maślane oczy gapiąc się na partnerkę. - Dzieci... - westchnęła i zabrała się za swoją pracę.
Zadanie było proste. Jay udawał bogatego biznesmena, Hailey miała być panią do towarzystwa. Klub, do którego szli był swego rodzaju domem publicznym tyle, że dla ograniczonej liczby użytkowników. Prowadził go człowiek, którego szukają, ale "właścicielem" dziewczyn był niejaki Alberto. Mężczyzną już odsiedział kilka wyroków za sutenerstwo, jednak ktoś kiedyś podał mu rękę. Teraz nie stręczy już dziewczyna na ulicach, a w hotelach dla bogaczy za grube pieniądze. Dziewczyny dostają więcej niż zwykłe prostytutki więc nie skarżą się. Można powiedzieć, że pracują na wyższym poziomie.
Hailey w towarzystwie Jaya szła w stronę wejścia. To była najtrudniejsza część zadania.
- Dobry wieczór, a państwo do? - zaczął ochroniarz zatrzymując parę.
- Do środka... - zaśmiał się Jay udając wstawionego.
- Zaproszenie?
- Zaproszenie? Wiesz człowieku kim jestem! - krzyknął oburzony detektyw.
- Posłuchaj. Alberto wysłał mnie po klienta. Mam go wprowadzić - uśmiechnęła się kokieteryjnie Upton.
- Alberto nic nie mówił...
- Zadzwoń do niego, ale nie wiem czy będzie zadowolony jak przerwiesz jego spotkanie - wyjaśniła. Alfons musiał mieć duży posłuch wśród pracowników, bo ochroniarz zmieszany wpuścił ich bez dalszych pytań.
- Jesteśmy. Teraz będziemy szukać właściciela. - Powiedział Jay. Podsłuch miał ukryty w pasku spodni.
- Jasne. Uważajcie na siebie - odparła Ruby.
Godzinę później wciąż nikt się nie pojawił. Wyglądało na to, że dziś szefa nie będzie. W klubie ogólnie panował mały ruch. Jay wraz z Hailey udawali, że świetnie się bawią, ale na tle całego towarzystwa wyglądali mało przekonująco. Ruby zdenerwowana patrzyła w monitoring, do którego się włamali i co chwila wzdychała nerwowo. Kilka przytuleń i nieśmiałych dotknięć nie wyglądało przekonująco.
- Jay do jasnej cholery wyglądacie jak prawiczek i dziewica na studniówce! - warknęła do radia. - Weź dotknij jej uda, posadź ją sobie na kolanach albo cokolwiek tylko zachowuj się jak napalony bogacz!
- Jay nie wygląda na zachwyconego - szepnął Ruzek jeszcze bardziej denerwując Fischer.
- Chyba mu łeb urwę za to jak skończymy.
- On naprawdę jest twoim bratem?
- Ta, ale teraz widać, że przyrodnim - wściekła wciąż czekała aż zaczną zachowywać się jak należy. - Mogłam zaproponować ciebie!
- To znaczy?
- Ty i ja lepiej byśmy sobie poradzili! - odparła, a Adam uśmiechnął się ma myśl o pracy pod przykrywką z Ruby. Wkurzona dziewczyna nie wytrzymała. Na komputerze przełączyła łączność i zaczęła mówi, ale tylko do Hailey. - Upton błagam cię zrób coś, bo to ciele nie odważy się ciebie dotknąć nawet za sto lat!!! - w odpowiedzi usłyszała tylko chrząknięcie.
- Mówi do ciebie? - zapytał Halstead ściągając brwi, Upton przytaknęła. - Ruby powiedziałem Ci że masz się odczepić!
- To zacznij się zachowywać jak policjant nie jak dupa! - warknęła!
- Dlaczego ty zawsze rzucasz w niego wyzwiskami? - zdumiał się Adam słuchając całej ich "rozmowy".
- A mam zacząć rzucać kamieniami! - wściekła policjantka żałowała wielu słów jakie padły z jej ust w kierunku brata, ale akurat nazwanie go dupą i cielęciem nie było na liście! - Macie pięć minut aby wyglądać na napalonych i pijanych albo ściągam Voighta!
Upton miała dość. Słuchanie Ruby było męczącego, a nie chciała też spowiadać się przed szefem, dlaczego akcja się nie udała. Dostrzegła także jak zaczyna im się przyglądać barman. Ku zaskoczeniu Jaya usiadła mu na kolanach i szepnęła do ucha: "Odstawmy uczucia na później, mamy robotę do wykonania!". Ten jakby właśnie usłyszał zaklęcie i bez krępacji położył rękę na jej udzie, sunąc nią w górę.
- Trzeba było ich postraszyć Voightem na samym początku - powiedziała zdumiona Fischer. - W końcu coś się dzieje.
Kilka minut później na jednej z kamer pojawił się mężczyzna, którego szukali. Ruby zobaczyła jak podchodzi do jednego z ochroniarz wskazując boks gdzie siedzieli Upton i Halstead. Ten na jego wyraźne polecenie podszedł do detektywów.
- Szef proponuje przejście do wygodniejszego miejsca - powiedział poważnie.
- Nie dzięki, tu nam dobrze - odparł Jay.
- Szef nalega! Tak ważny klient jak Pan nie może być traktowany jak reszta. - Jay zadowolony pozwolił Upton wstać, po czym sam wstał i poprawił garnitur. Złapał ją za dłoń i pociągnął za sobą idąc w głąb klubu. Przeszli na tyły do windy. Tam jeszcze były kamery. Później już byli ślepi.
- Jay, nie mamy podglądu! Uważajcie na siebie! - powiedziała, ale nie dostała żadnego odzewu. Zaczynała się stresować. Mijały minuty gdy cisza na radiu sprawiała ogromny ból dla oficer. - Cholera co z nimi? - zaczęła grzebać przy komputerze, aby jakoś dostać się do innych kamer.
- Spokojnie, dają radę - Ruzek pewny tego co mówi rozsiadł się na fotelu. W tym samym czasie z głównego wejścia wybiegł ochroniarz z krwią na koszuli, a za nim właściciel z bronią. Zaczęli uciekać w przeciwnych kierunkach.
U zaczyna się robić gorąco!
Majssy to jak już będziesz jechała do mnie, żeby zabić mnie za polsat to wstąp po tą betoniarkę od Oli! XD
⭐i komentarze chętnie zobaczę pod tym rozdziałem!
Jak myślicie co z Upstead?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top