2.
Kobieta jechała z dzieckiem w stronę centrum. Mieszkała za rogiem, więc pewnie robiła to codziennie. Mijała cukiernie machając właścicielowi, gdyż kiedyś u niego dorabiała. Ostatnimi czasy przestała machać, co było ważne dla cukiernika, bo zeznał to podczas przesłuchania. Dokładnie pięć dni z rzędu nie okazała mu sympatii. Więc zaczęło się tydzień wcześniej. Porwanie nastąpiło ósmego, więc trzeciego coś musiało się stać. Trzeci... Trzeci...Trzeci lipca. Otworzyła szeroko oczy kończąc swą myśl. Trzeciego lipca urodził się jej syn! Więc to od dnia jego roczku zaczęły się problemy!
- Hej. Co tak stoisz? - zapytał Halstead. Aby nie stracić wątku podniosła tylko dłoń, chciała żeby zamilkł na chwile. Potem spojrzała na cukiernie i weszła do środka, bez słowa wyjaśnienia dla partnera.
- Dzień dobry - przywitała się radośnie. - Ruby Fischer, CPD - sama była zdumiona jak łatwo przyszło jej powiedzieć swoje nazwisko z skrótem Chicago Police Department. - Pan był świadkiem napaści na Marii Larson? - mężczyzna przytaknął. - Zeznał pan, że dobrze ją zna. Wie Pan może kim był ojciec małego Oscara?
- Oczywiście. To jeden z tych tynków, którzy kiedyś zrujnowali mi sklep - odparł oburzony. - Jimmy, Jony jakoś tak na niego wołali... Ale nie wiem więcej. Zwrócił Marii w głowie, a później zostawił i wyjechał, bo szukała go policja - dodał mężczyzna.
- Dziękuję - uśmiechnięta Ruby wyszła. Jay czekał oparty o karoserię GMC. Był zły, że musi stać tam kiedy mógłby spokojnie pracować nad sprawą. Patrzył jak jego nowa partnerka rozmawia z sprzedawcą, a później uśmiechnięta wraca. Zastanawiał się pewnie jak odkręcić tą sprawę z nową partnerką. Bardzo nie było mu to na rękę.
- I co? - zapytał niechętnie myślał, że tracili czas.
- Musimy znaleźć akta, albo notatki z napaści na ten lokal. Sprzedawca powiedział, że mężczyzna, na którego wołali Jimmy, albo Jony miał romans z Marii i jego może być to dziecko.
- Ale po co... co masz na myśli? - Jay był sceptyczny, ale zaskoczyło go też, że wyciągnęła nowe informacje od cukiernika.
- Może on porwał syna? - oznajmiła. - W końcu chyba nie każdy facet umywa ręce od ojcostwa? - dodała idąc w kierunku, w którym zawsze szła Marii. - Tutaj stanęła - zaczęła retrospekcje. - Cisnęła wózek i tu zawsze witała się ze cukiernikiem. Jednak gdy tego nie robiła jechała dalej. Dlatego zrobili to tu. Myśleli, że dziewczyna tam właśnie stanie i z łatwością ją ogłuszą zabierając dziecko. Ale ona się nie zatrzymała, więc musieli ją gonić, zaczęli się z nią szarpać i ich poniosło. - Jay przyglądał się jak wszystko dokładnie analizuje. Śmiał się w duchu, że myślał o Ruby jak przeszkodzie, a wyjdzie na to, że sama rozwiąże tą sprawę. Nie lubił być w błędzie jak każdy facet. - Dobrze już wszystko wiem - oznajmiła nagle.
- Wow. Rozwiązałaś sprawę? To może podasz jeszcze adres, gdzie trzymają dziecko i mamy z głowy Sherlocku - zaśmiał się, nie miał zamiaru jej chwalić. Jeszcze nie.
- Wiesz co? - stanęła przed nim ewidentnie zmęczona tym pogardliwym tonem, teraz to ona zrobi mu na złość. - Miałam po pracy poprosić sierżanta o zmianę partnera. Ale tego nie zrobię - oznajmiła. - Będziesz się ze mną męczył tak długo, aż nie zaczniesz mnie szanować - odepchnęła go od drzwi i wskoczyła do samochodu. Zostawiając detektywa w dużym szoku, znów wróciła myślami do sprawy.
Nim dotarliśmy na posterunek, reszta już sprawdzała akta napadu na cukiernie. Mimo sceptycyzmu Jay zadzwonił do Adama przekazując mu te informacje. Zastanawiał się też, dlaczego cukiernik powiedział o ojcu dziecka policjantce, a nie im zaraz po zdarzeniu. W końcu pytali go o to.
- Jeremiah "Jimmy " Brand. - Ruzek przykleił zdjęcie łysego chłopaka z tatuażami na tablicę. - Napadł z kolegą na cukiernie półtorej roku temu. Chodził tam codziennie do dziewczyny. Marii. Kiedy dowiedział się, że już nie pracuje, a właściciel nie chciał powiedzieć gdzie jest, zdemolowali mu lokal.
- Trochę inaczej zapamiętał to ten mężczyzna, ale reszta się zgadza... - westchnęła Fisher siadając na biurku, wpatrywała się w tablicę. - Więc Marii nie chciała aby wiedział, że będzie ojcem - dodała.
- Chłopak mieszka na drugim końcu miasta, ale przyjeżdża tu w "interesach" - Ruzek podał jej akta chłopaka. - Ma na koncie kilka wyroków za narkotyki i rozboje. Zajmuje się dilerką w okolicy cukierni i domu Marii.
- Mieszkała tuż pod jego nosem i się nie zorientował - Ruby uśmiechnęła się myśląc o pechu przestępcy. Ale też myślałam o tym jak bardzo dziewczyna musiała się ukrywać, aby nie wpaść na ojca swojego dziecka.
- Czyli motyw jest - Kim włączyła się w dyskusję. - Teraz tylko trzeba go znaleźć.
- Jeśli jest z drugiego końca miasta to pewnie tam teraz się ukrywa - rzuciła nowa.
- Skontaktuje się z posterunkiem dwudziestym czwartym i poproszę o pomoc - Ruzek siadał za biurko wybierając numer. Wzrok Ruby z kolegi powędrował w stronę nowego partnera, który wstał i wyszedł do pokoju obok biura sierżanta. Przyglądając mu się zastanawiało ją jak długo będzie się musiała męczyć aby utrzeć mu nosa.
- Jak mija pierwszy dzień - zapytała Burgess. Policjantka wydawała się miła, nie czułam z jej strony ofensywnego nastawienia.
- Całkiem spokojnie - odparła - Miła odmiana dla tego co działo się dwa miesiące temu - dodała z lekkim uśmiechem.
- Gdzie służyłaś? - dziewczyna spojrzała na policjantkę wymownie, a ta od razu zwątpiła w swoje pytanie. - Przepraszam nie musisz...
- Spokojnie - uspokoiła ją. - Nie każdy pyta o to wprost, ale to właśnie mnie najbardziej wkurza. Byłam w prywatnych sektorach, ale stacjonowaliśmy w Afganistanie i Kabulu z Rangerami.
- Jay też był Rangerem - wyznała oficer.
- Serio? - zdziwiona znów spojrzała na pijanego kawę partnera, szukała w pamięci jego twarzy. Była pewna, że gdzieś widziała już te pseudo-rude włosy.
- Na pewno w końcu się dogadacie - uśmiechnęła się Kim, widząc jak analizuje Halsteada.
- Mam adres - Adam odłożył telefon. - Jedziemy - rzucił i wszyscy wyszli.
Pojechali pod dom na obrzeżach Englewood, w którym miał znajdować się podejrzany wraz z dzieckiem. Nadchodził wieczór, ubrani w czarne mundury powoli formowali szyk szturmowy. To było dużo bliższe temu co znała. Gdy tylko dostała w dłoń karabin poczuła się jak ryba w wodzie. Voight staną za nimi i dał sygnał do rozdzielenia się. Część teamu przeszła na tył, a Ruby, Halstead i Ruzek na znak weszliśmy od frontu. Gdy tylko przekroczyli próg znaleźli się pod ostrzałem. Między świszczącymi kulami słyszeli płaczące dziecko i wiedzieli, że są w odpowiednim domu.
- Jeden leży - rzuciła Upton wchodząc od tyłu. Byli na ogólnej łączności, więc wszyscy się słyszeli. Parter był czysty. Upton, Burgess i Rojas sprawdziły piwnicę. Grupa pierwsza weszła na piętro, gdzie wciąż było słychać płacz dziecka. W jednym z pokoi drzwi były otwarte. Stała tam dziewczyna z dzieckiem na ręku, a wejścia bronił "Jimmy" z bronią. Wszyscy byli wystraszeni.
- CPD, rzuci broń!!! - krzyknął Halstead, mierząc do chłopaka zza rogu.
- Wyjdźcie stąd!!! - odpowiedział ewidentnie roztrzęsiony, co potwierdził kilkoma strzałami.
- Zostaw dziecko i wyjdź z podniesionymi rękami!!! - wrzasnął znów detektyw. Nowa przysłuchiwała się tej wymianie zdań i nie mogłam nie zareagować. Miała kilka takich sytuacji w życiu i potrafiła wyczuć kiedy może zaryzykować. Weszła pod ostatnie dwa schody i bez osłony wkroczyła do pokoju z podniesionymi rękami. - Fischer, co ty robisz!!!! - usłyszała za sobą, ale nie zwracała na to uwagi.
- Jimmy - zaczęła pewnie wpatrując się w chłopaka, dziewczynę i małe płaczące dziecko. - Oddaj swojego syna i odłóż broń - powiedziała łagodnie. Widziała jak napastnikowi drży ręką. Wyczuła w jego głosie, że się boi bardziej niż ona.
- Wyjdź stąd!!!! Wszyscy się wynoście!!! - wrzasnął napastnik. Chłopak mimo wyglądu jaki przedstawiało zdjęcie, na żywo wydawał się dzieciakiem.
- Jimmy. Wiem, że chciałeś tylko zobaczyć swojego syna. Ale musisz go mi oddać - powoli zbliżała się do mężczyzny. - Zobacz on się boi - próbowała przemówić mu do rozsądku, wciąż jednak słyszała w uchu głos szefa, który kazał jej się wycofać.
- To mój syn. Ta suka nie miała prawa mi go odebrać!!!
- Posłuchaj! Masz rację. Marii nie miała prawa nie mówić ci o dziecku. Jest tak samo twoje jak i jej. Ale źle zrobiłeś, że je uprowadziłeś. Spójrz na niego - Cały czas próbowała przenieść jego uwagę na syna, w końcu udało jej się, chłopak zerknął przez ramię. - On się boi - powtórzyła. - Płacze, bo tęskni za mamą. Oddaj mi go - sama nie wiedziała skąd ta pewność, że mężczyzna nie zrobi im wszystkim krzywdy. Jednak czuła ją, dlatego zbliżała się bez większej krępacji. Widziała jak się wahał, widziała to wiele razy. Miał rozpacz wpisaną na twarzy. Wciąż trzymał broń, ale zabrał dziewczynie dziecko i kazał jej wyjść. To było jej znakiem do ostatecznej reakcji. Wiedziała już, że się uda. Przytulił syna, a później podał go Ruby. Gdy tylko miała malucha zabrałam także broń chłopaka i wyszła, a wtedy wkroczyła reszta.
Przed domem czekała karetka, która zabrała dziecko na badanie. Zadowolona z tego, że udało się uspokoić napastnika stała oparta o karoserię GMC. Właśnie wyprowadzali więźnia. Miała mieszane uczucia, bo wiedziała, że zagrała niezespołowo. Udało się jednak obejść się bez ofiar, więc nie powinno być przez to kłopotów. Bardzo się myliła.
Nie zdążyła dobrze pomyśleć o dobrych stronach swojego zachowania, gdy podszedł do niej wkurzony jak wszyscy diabli Voight.
- Co to do cholery miało być? - krzyknął, ale chyba nie najgłośniej jak potrafił. Od razu poczuła się jak w wojsku.
- Zareagowałam, po prostu... - chciała się wytłumaczyć, ale brakowało jej argumentów.
- Zareagowałaś! Do jasnej cholery! Czy ty masz mózg! - warknął. - Myślałem, że jak byłaś w wojsku to potrafisz się odnaleźć w grupie i grać zespołowo! Że chociaż tego nie będę musiał cię uczyć! Ale widać mieli racje, że cię stamtąd wywalili!!! - To zdanie bardzo zabolało, ale czuła, że zasłużyła.
- Ma pan racje - odezwała. się, gdy nabierał powietrza na dalszy ciąg opieprzu - Przepraszam, to się więcej nie powtórzy - oznajmiła.
- Żebyś wiedziała, bo jeśli tak, to żadne kontakty cię nie uchronią przed wyleceniem z tej jednostki - warknął i odszedł.
NEXT....
Mam nadzieję, że na razie jest okay?
⭐ i komentarze chętnie zobaczę pod tym rozdziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top