14.


Ruby wpatrywała się w napis na płycie. To było tak surrealistyczne, że gdy dotknęła nazwiska wyrytego w kamieniu wzdrygnęła się. Miała oczy pełne łez, których nie była w stanie powstrzymać. To było zbyt wiele dla jej i tak pokruszonego serca. Nie dość, że nie może mu powiedzieć tego co chce, to jeszcze zna swoje przyrodnie rodzeństwo co gorsza pracuje z jednym z nich. Jak ma teraz żyć! Skuliła się jak żółw kucając przy mogile. Ta cala złość zamieniła się w okropny żal. Jej uczuć nie rozwiązała by nawet najlepsza jednostka specjalna, takie były poplątane.

- Ruby? - znajomy głos wyrwał ją ze świata, w którym starała się zapanować na tym wszystkim. Odwróciła głowę i myśląc, że już nic gorszego nie może się stać, pojawia się on. Jej partner... Jej brat. Ma minę jakby starał się znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie. A przy tym prześwietla ją wzrokiem. - Co ty tu robisz? - dodał. Ruby przełknęła gorycz i podniosła się zakładając niezwiązane włosy za ucho. Co mu miała odpowiedzieć? Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.

- Ja... - chciała zacząć, ale gdy znów zerknęła na nagrobek przez myśl przeszło jej, że nie ma się z czego tłumaczyć. Nie ona jest tu winną tej sytuacji. Bez słowa odwróciła się i odeszła.

Jay w osłupieniu patrzył jak odchodzi. Zerkną jeszcze na grób swojego ojca, aby upewnić się, że to na pewno przy nim klęczała jego partnerka.

- Hej! Zatrzymaj się! - zawołał biegnąc za nią, będąc już bliżej wyjścia ponowił prośbę. Nie chciał robić awantury na cmentarzu, ale czuł, że inaczej się to nie skończy. - Ruby stój! Co to ma znaczyć!? Po co byłaś na grobie mojego ojca? - spytał oburzony jej odejściem.

- Jay proszę, daj mi spokój... - szepnęła. Nie potrafiła mówić, bała się ze znów się rozpłacze.

- Nie! Koniec z tym do jasnej cholery! Nie będziesz uciekać! - szarpnął ją za łokieć.

- Jay!

- Powiedz mi co się z tobą dzieje? Zachowujesz się dziwnie już od dawna, a teraz to? Nie jestem twoim ojcem, ale...

- Fakt nie jesteś! Twój ojciec nim był! - wrzasnęła zła. Jego spokojny ton doprowadzał ją do szału. Znów chciała odejść, ale on nie zamierzał jej pozwolić. Wtedy ona odepchnęła go tak, że upadł na ziemie.

- Odpieprz się! - krzyknęła.

Gdy otrzepał się z kurzu, wściekły na partnerkę pojechał do domu. To dopiero tam zrozumiał wszystko to co się stało. Wszedł do łazienki. Spojrzał na siebie w lustrze. Jego partnerka jest jego siostrą? To było bardziej niedorzeczne od tego, że skopała mu tyłek. Spojrzał na swoje prawe przedramię. Było na nim rozcięcie z zaschniętą już krwią. Przewracając się upadł na zbity znicz. Na początku nawet tego nie poczuł. Był oszołomiony. Dopiero teraz gdy dostrzegł plamy na koszulce zdał sobie z tego sprawę. Jednak rana nie bolała tak, jak bolało go teraz serce. Cały czas po głowie chodziły mu słowa Ruby: "Twój ojciec nim był!". Jak do jasnej cholery to było możliwe?, pytał siebie. Ale zamiast jakieś sensownej odpowiedzi w głowie pojawiły się tylko listy jakie znaleźli z Will'em sprzątając mieszkanie ojca. Wiedział, że ojciec zdradzał ich matkę i już nijak nie mógł na to wpłynąć. Złość była zbędna, ale to... Pojawienie się potencjalnej przyrodniej siostry? Tego było za wiele... 

Z całej siły uderzył dopiero co opatrzoną ręką w lustro przed nim. Rozpadło się na kawałeczki, tak jak jego serce. Usiadł z kolejny raz krwawiącą kończyną na ziemi i pozwolił łzą spłynąć po jego twarzy. 


Ruby wyjęła z lodówki schłodzoną wódkę. To był jej sposób aby zasnąć! Odrobina alkoholu. Jej wystarczyłaby kropla, ale nie dziś. Po przylocie tak właśnie nauczyła się radzić sobie z natłokiem myśli. Nie była alkoholiczką. Po prostu gdy przychodziły dni, w których nie była w stanie ogarnąć uczuć wypijała kieliszek i od razu przesypiała noc. Na początku zdarzyło jej się to może raz na kilkanaście dni... ostatnio coraz ciężej znosi nowiny związane z jej pochodzeniem. 


Nim się obejrzała wypiła pół butelki. Zła na siebie spojrzała na lejący się alkohol do szklanki... był czysty i przejrzysty. Zupełnie nie pasował do niej! Ze złości cisnęła nim o ścianę nad umywalką. Butelka rozpadła się na kawałeczki. Ale jej to pomogło.

Na dźwięk pukania przezwała zbieranie szkła z ziemi. Poszła otworzyć. Nie spodziewała się nikogo, a już na pewno nie go. Jay stał za drzwiami oparty o futrynę wlepiał wzrok w kluczyki do Sierry. 

- Czego chcesz? - zapytała zła. 

- Chcę porozmawiać.

- Nie mamy o czym. 

- Ruby, błagam cię... - westchnął, a jej wzrok, który miał wylądować na posadzce zatrzymał się na zabandażowanej dłoni i przedramieniu partnera. Nie wiedziała czy robi to z litości, czy chęci poznania przyczyny jego opatrunków. Otworzyła szeroko drzwi i poszła do wnętrza. 

Ruby zaprosiła go do środka, czego się nie spodziewał. Był pewny, że albo jej nie zastanie, albo wywali go z wrzaskiem. Jednak pomylił się. Już na wejściu zobaczył stojące pod ścianą pudło z książkami i kartkami. Pod butami zatrzeszczał kawałek szkła. Po chwili zorientował się, że i Ruby musiała mieć epizod z czymś szybko tłukącym się. 

- Napijesz się czegoś? - zapytała stojąc w kuchni, przesunęła ścierkę z drobinkami szkła, aby nie skaleczyć się. - Kawa? Herbaty? Wódki?

- A będę jej potrzebować? - zapytał wciąż nie będąc pewnym co się tu wydarzy.

- Ja jej potrzebuje... myślę, że ty też - zabrała nową butelkę z lodówki i z dwoma kieliszkami postawiła na stoliku. Otworzyła ją bez słowa, nalała sobie i Jayowi. Po wypiciu schłodzonego alkoholu postawiła kieliszek mocno na stole. - To co, zaczynamy?

- Wyjaśnisz mi to? - Po tym co teraz zobaczył przez Jaya przemawiała tylko troska.

- A tobie co się stało w rękę? - chciała odciągnąć tą chwilę na tyle na ile mogła. 

- Ruby, proszę, nie zmieniaj tematu. 

- Wychodzi na to, że jesteśmy rodzeństwem - rzuciła z drwiącym pół uśmiechem jakby sama nie wierzyła w to co mówi. Była już pod wpływem i ledwo się kontrolowała.

- Jak to?

- Tak to... - ewidentnie nie chciało jej się tego tłumaczyć, wiec podeszła do szafki w kuchni i wyjęła z niej szkatułkę podając partnerowi. Jay szybko otwarł ją i znalazł te same trzy przedmioty, które znalazła tam Ruby. Wyjął medalion, zdjęcie USG i liścik. Przeczytał go, ale wciąż nie rozumiał. Spojrzał na wydruk USG i na Ruby. - Tak, to ja - westchnęła. - Otwórz to - włożyła mu w ręce wisiorek. Z drżeniem serca zrobił to, o co go prosiła. Zobaczył zdjęcie jego ojca i jakieś kobiety w jednoznacznej sytuacji, a po drugiej stronie napis. Zebrała w nim złość!!! Jeszcze większa niż wcześniej. Nie chciał uwierzyć, że ojciec spłodził im rodzeństwo. I w dodatku takie, które teraz pracuje z nim. Ta cała złość wyszła na jego twarzy i Ruby wiedziała, że Jay zaraz wybuchnie. Nim zdarzyła o tym pomyśleć Jay cisnął bibelotem przez pół pokoju. - Wystarczyło odłożyć na miejsce - upomniała go idąc podnieść przedmiot. 

- Od jak dawna wiesz? - warknął.

- Od dziś. 

- Zamierzałaś mi powiedzieć?

- Nie wiem Jay! Ja dopiero to odkryłam, nie pytaj mnie o takie rzeczy! - oburzyła się.

- I co teraz?

- Jay! - krzyknęła. - Ja nie wiem! Dowiedziałam się właśnie, że moim ojcem jest ojciec mojego partnera! Nie wiem co mam z tym zrobić! 

- Jak to w ogóle możliwe...

- Ty tak na serio? Mam Ci tłumaczyć jak się robi dzieci?

- Nie pytam jak to się stało, że mój ojciec jest twoim ojcem!? Jak to się stało, że pracujemy razem?

- Zachowujesz się jak palant.

- Słucham?

- Jay, ty masz pretensje do mnie?

- Mam, bo za cholerę ci nie wierzę! - wrzasną. Ruby nie mogła uwierzyć, że właśnie to powiedział. Zamrugała niedowierzając. - Nie wierzę w takie przypadki. 

-  Twój ojciec zdradził twoją mamę! - odpowiedziała na spokojnie, na tyle na ile mogła. Łzy paliły jej oczy. 

- Wiedziałaś przyjeżdżając tu? 

- Oszal... - zamilkła. On naprawdę jej nie wierzył i nie zamierzał uwierzyć. -  Zostawił moja mamę, samą! W ciąży! To ja powinnam mieć pretensje do ciebie, bo to was wybrał! Ja przez całe życie byłam pół sierotą! - westchnęła z żalem. - To ja zastanawiałam się dlaczego mnie nie chciał! - samotna łza spłynęła po jej policzku.

- Ruby...

- Nie! - stanowczo miała dość! - Jeśli mi nie wierzysz, nie mamy o czym rozmawiać. Mam dość! Chce iść spać. Zapomnieć, że to wszystko miało miejsce! Wyjdź! - zdeterminowana wskazała mu drzwi. A Jay... odpuścił. Sam miał mętlik w głowie i nie wiedział jak go sobie poukładać. 




No! W końcu. 

Nawet nie wiecie jak ciężko było mi przebrnąć przez to.

Liczę na ⭐ i komentarze! 

🧡🧡🧡🧡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top