2





























ROZDZIAŁ 2

( " PRÓBOWALI GO PRZED NIĄ
OSTRZEC " ) ▬

[ 1x02 ]


W nocy przedstawiało się to jako sen,
sen, który kazał jej otworzyć oczy w ciemności. Światło księżyca wpadało przez jej okno, gdy usłyszała muzykę i śmiech turystów przechodzących obok Czarodziejskich Świstów Weasley. Skoncentrowała się na dźwięku, siedząc na łóżku, opierając się na przedramieniu.
Hilly odłożyła włosy na bok, czując, jak dusi ją upał nocy, zdjęła kołdrę i opuściła nogi na podłogę, rozciągając szyję z zamkniętymi oczami.
Nadal czuła ucisk w klatce piersiowej, który mógł być jedynie reakcją na koszmar, który ukradł jej sen. Wstała i podeszła do okna, otwierając je. Świeży wiatr pieścił jej skórę i spojrzała na życie na zewnątrz nie miała zamiaru widzieć końca.

Wampiry Marcel podeszły do ​​turystów z przyjazną fasadą, aby zaprosić ich do dobrej zabawy, podekscytowani zgodzili się i ostatecznie zostali skierowani do końca dobrej nocy, gdzie niektórzy mieli szczęście wyjść żywi, a inni zostali martwi w wiadomościach o 7:00 rano lub na plakatach gończych rozsianych po całym mieście.
Hilly westchnęła jeszcze raz i cofnęła się, zostawiając okno otwarte, po czym wróciła do łóżka i przez długi czas wpatrywała się w sufit, aż cień księżyca zmienił położenie i dopiero wtedy wiedziała, że ​​czas minął. Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu wielu rzeczy, które wydarzyły się tej nocy, od śmierci Jane — Anne do momentu, w którym jej wizje wkradły się do jej snów i ukazały, jak Niklaus wbił sztylet w pierś Elijaha.
Do dziś spełniał swoje marzenia, a młoda wiedźma nie była szczęśliwa, gdy dowiedziała się, że Niklas oddał Marcelowi Elijaha w ramach swojego planu.

Przewróciła się w łóżku o wiele więcej,
aż z chwili na chwilę oczy jej się zamknęły, jej ciało zaczęło wydawać się lżejsze, ale noc się skończyła, a budzik na jej szafce nocnej zaczął głośno dzwonić, zmuszając ją do ponownego otwarcia oczu – prychnęła z irytacją i ponownie zsunęła kołdrę ze stóp na podłogę, jeszcze przez chwilę kopała stopy, po czym wstała i poszła do łazienki. Dzisiejszy dzień będzie bardzo długi.

Po drugiej stronie Dzielnicy Francuskiej Sophie Deveraux sprzątała stół w restauracji, było jeszcze bardzo wcześnie, gdy drzwi nagle się zamknęły, zaraz wpadli turyści czekając na śniadanie, rozglądała się ostrożnie wsłuchując się w gwizd wampira, pozostaje uważna, a jej kroki na drewnianej podłodze są powolne i krótkie.

" Halo? Naprawdę, Marcel? "  pyta Sophie w powietrze z niedowierzaniem. "  Próbujesz mnie przestraszyć? Nie miałam nic wspólnego z wczorajszym atakiem na twoich chłopaków! "

Za nią kilka wiszących doniczek zaczyna się poruszać, jakby przeszedł przez nie wiatr, a ona odwraca się, podchodzi powoli do nich, chwytając nóż, który unosi w powietrze w samą porę, aby Rebeka pojawiła się i złapała jej uniesione ramię, dzierżąc nóż, aby ją powstrzymać.

" Sophie Deveraux. Mój brat Elijah opowiadał mi o tobie. Czy wiesz, kim jestem? "

" Tak, wiem "

" Więc wiesz, że musimy porozmawiać "

Sophie wiedziała, że ​​Rebeka nie dawała jej wyboru i nie miała innego wyboru, zanim musiała zabrać ją na cmentarz, gdzie oboje mogli odbyć bardziej prywatną rozmowę, zwłaszcza na prośbę blondwłosej wampirzycy.

" Więc gdybym miała zgadywać, znając Klausa, Elijah ma sztylet w piersi.
To magiczny przedmiot, jesteś wiedźmą.
Rzuć zaklęcie lokalizujące, zlokalizuj sztylet, zlokalizuj Elijaha "  skomentowała Rebeka, gdy przechodzili krypty i nagrobki.

" Nie umiem używać magii " powiedziała  zirytowana. " To grozi karą śmierci – zasady Marcela "

" Marcel? "  zapytała Rebeka z niedowierzaniem. " Jak myślisz, co ci zrobię, jeśli nie dasz mi tego, czego
chcę? "

" Niezbyt wiele " odpowiedziała pewnie i niemal chełpliwie wampirowi. " Zostałam związana, więc cokolwiek mi zrobisz, zrobisz Hayley "

" Kto? ” zapytała Rebekah ze zmarszczonymi brwiami, gdy wymieniono to imię. Sophie posłała jej znaczące spojrzenie i wydawało się, że
pamięta. " Och, racja, mama. Cóż, na szczęście dla ciebie, Elijah wydaje się troszczyć o nią, inaczej złamałabym ci kark tutaj. Dlaczego Marcel stał się taki potężny? Nie był taki, kiedy odeszłam
sto lat temu "

" Marcel potrafi wiedzieć, kiedy w okolicy dzieje się magia. Pytanie „jak” nie ma tu znaczenia "

" Powiem ci to, co nie jest istotne – sabat czarownic, które nie może czarować "  Rebeka, zirytowana uśmiechem, odchodzi i siada na stole  krypty " Mam pomysł  odejdź! "

Sophie wzdycha i kręci głową, po czym podchodzi do niej i kręci
głową. " Praktykujemy starożytną magię. Ten cmentarz jest wypełniony szczątkami naszych przodków – czarownic. Bez dostępu do nich jesteśmy bezsilni. Jeśli uciekniemy, pozostawimy po sobie nasze dziedzictwo – nasz dom, naszą rodzinę "

" No cóż, rodzina jest przereklamowana. Spójrz na mnie. Wróciłam do miasta, które sprawiło mi same kłopoty, i szukam brata, który bardzo chce chronić dziecko, na którym mi nie zależy "

" Trudno mi w to uwierzyć. Przecież tu jesteś " zauważyła  ironicznie.

" Jestem tu dla Elijaha " zapewniła. " Kiedy go znajdę, zniknę. To on idiotycznie wierzył, że to dziecko będzie odkupieniem Niklausa, a teraz zaginął, prawdopodobnie z rąk samego Klausa, a ty byłaś na tyle głupia, by wierzyć, że Elijah będzie w stanie przekonać Klaus wystąpi przeciwko Marcelowi, kiedy wszyscy wiedzą,
że mają historię "

" Klaus stworzył Marcela. Jestem tego świadoma "

Rebeka potrząsnęła lekko głową, zanim na nią spojrzała. " Nie rozumiesz. Marcel to nie tylko jakiś facet, którego Klaus zamienił w wampira. Klaus kochał go jak syna. Klaus widział w chłopcu siebie, pamiętał, jak nasz ojciec go bił. Był też draniem syn człowieka, który postrzegał go jedynie jako bestię i dlatego twój plan się nie powiedzie.
Jedyne, co zrobiłaś, to zjednoczenie dwóch zagubionych dusz. Bez Elijaha pomiędzy nimi, kto wie, co zrobią  "

Wampirzyca wstaje i potrząsa głową, gotowa do wyjścia.

" W Dzielnicy Francuskiej jest wiedźma, która może pomóc ci znaleźć Elijaha "  stwierdziła, zmuszając Rebekę do zatrzymania się. " Weź coś ciekawego albo dobrą sumę pieniędzy, ta mała suka nie zrobi w zamian czegoś za darmo "  ostrzegła Sophie, zanim Rebeka zniknęła z cmentarza.

Kiedy na zegarze miejskim wybiła 11:30, Hilly weszła do lokalnej restauracji z torbą w dłoniach i z grymasem na twarzy
marszcząc brwi, gdy weszła do lokalu,
dwa wampiry Marcela podążały za nią, odkąd opuściła ten sklep w mieście, i to za bardzo niepokoiło Hilly, by to zignorować, i chociaż powstrzymała się od ponownego proszenia ich o wyjście, Camille wyszła przez drzwi  z uśmiechem od ucha do ucha z książkami na piersi i odchodziła z  tego miejsca.
Przy stoliku pod oknem siedział Marcel, więc musiała stać po przeciwnej stronie restauracji, jeśli chciała uniknąć konfrontacji, zostawiła wszystkie torby na pustym siedzeniu, podczas gdy kelnerka podeszła i poprosiła o zamówienie.

Marcel podniósł wzrok i zobaczył, że miejsce, w którym siedziała Cami, jest teraz zajęte przez zbuntowaną wiedźmę z Nowego Orleanu, upił łyk kawy i spojrzał na mężczyznę, który siedział przed nim, wiedząc, ile Niklaus Mikaelson nienawidził czarownic takich jak Hilly Weasley,
mógłby to wykorzystać i może ruda mogłaby zrobić coś, żeby zdenerwować hybrydę i wtedy nie byłoby już problemu. Kiedy kelnerka przyniosła rudowłosej śniadanie, wzięła małą plastikową torebkę z jedzeniem i wstała.

" Jeśli macie zamiar mnie śledzić, przynajmniej bądźcie użyteczni i noście moje rzeczy "  powiedziała Hilly wampirom, dając każdemu z nich po pięć toreb ze wszystkimi zakupami i zaczęła zdecydowanie iść w stronę drzwi.

" Hilly! ” zawołał Marcel z rozbawionym uśmiechem, zapraszając ją, aby podeszła bliżej.
Zabawnie było widzieć taką sfrustrowaną wiedźmę.

" Och, Marcel, nie jestem w nastroju, miałam okropną noc, uwierz mi, wkurzanie mnie, gdy nie zjadłam śniadania, nie będzie najlepszym pomysłem… "  ostrzegła z uśmiechem przepełnionym kłopotem " Czy powiesz im, żeby przestali mnie śledzić? ” zapytała, odnosząc się do obu wampirów stojących za nią.

Rudowłosa podeszła do stołu, serce zaczęło jej bić, gdy zobaczyła przed sobą Niklausa Mikaelsona, jego niebieskie oczy wpatrzone w nią i na ułamek sekundy świat zatrzymał się w tym momencie, gdy ich spojrzenia się spotkały.

" Och, Hilly, po twoim wczorajszym małym dowcipie, kiedy się odważyłaś
pomóc Jane — Anne w jej małym magicznym akcie... Obawiam się, że nie masz dużego wyboru " ostrzegł z rozbawieniem, po czym zauważył sposób, w jaki na siebie patrzyli.

" Ach, wybacz złe maniery mojego przyjaciela Marcela, kochanie " zauważył Klaus, wstając i wyciągając rękę w jej stronę. " Klaus Mikaelson "

" Hilly Weasley "  przedstawiła się, chwytając go za rękę.

" Nowa wiedźma z Dzielnicy Francuskiej, która odmawia przestrzegania
moich zasad "  dodał Marcel z fałszywym uśmiechem rozbawienia, co nie wywołało u niej najmniejszego śmiechu.

" Nie czuj się źle, Marcel, nigdy nie przestrzegałam niczyich zasad "  zauważyła z kpiną i dumą, a Niklaus uśmiecha się na twarzy, gdy ich ręce nadal się trzęsą. " Cóż, muszę iść, mam spisek przeciwko tobie do zaaranżowania "  zażartowała, puszczając rękę hybrydy, Marcel zatarł uśmiech. " Och, daj spokój, to żart, to oczywiste, że gdybym planowała coś przeciwko tobie, nie powiedziałabym ci! "

Rudowłosa wiedźma odeszła od stołu i opuściła restaurację, a za nią dwa wampiry Marcela, oba niosące po pięć toreb w rękach, podczas gdy młoda wiedźma szła przed nimi.
Klaus patrzył, jak odchodzi z lekkim uśmiechem na ustach, dopóki nie stracił jej z oczu, gdy skręciła za róg, Marcel śmieje się, biorąc ostatni łyk kawy, gdy zauważa sposób, w jaki hybryda zdawała się tęsknić za tą dziewczyną z daleka.

" Nie chcesz tam wchodzić, przyjacielu, uwierz mi, Hilly Weasley jest gotowa zniszczyć każdego, kto stanie jej na drodze, jeśli będziesz mądry, będziesz trzymać się od niej z daleka… ” ostrzegł Marcel, patrząc na niego uważnie , ale Klaus Mikaelson zdawał się go nie słyszeć.
Nie było gorszej wróżby zła niż on, więc może wiedźma nie byłaby takim złym pomysłem.

" Jasne… "  Niklaus mruknął z uśmiechem, przechylając drinka w stronę Marcela i upijając łyk.

Hilly odeszła z ogromnym uśmiechem na ustach, gdy jedyną rzeczą, o której myślała, były oczy Niklausa
Mikaelsona, który pozostał w jej duszy jak tatuaż, który wydawał się złym pomysłem, nie mogła powstrzymać się od myśli, że ten człowiek był postrachem wielu osób w świecie nadprzyrodzonym.
Było coś w jego uśmiechu, co kazało jej w to uwierzyć wszyscy na jego temat kłamali, ale to były kłamstwa, które serce wmawiało jej mózgowi, aby zmądrzała i uciekła od niego, ale nie mogła uciec przed czymś, co było jej przeznaczeniem.

Dlaczego w ogóle nie chciała się z nim spotkać? Nie wydawało się to takie złe, a przecież od czasu przybycia do miasta dźgnął  brata sztyletem, kilka osób  zamordował i była pewna, że ​​prędzej czy później spotkają się ponownie, powód nie wydawał się teraz ważny.
Okrążyli róg zaklęć Weasleyów, a ona otworzyła drzwi, torby w rękach wampirów wyślizgnęły się z ich uścisku i lewitowały w powietrzu do jej domu.

" Dziękuję bardzo, chłopaki "  podziękowała, zamykając im drzwi przed nosem, zanim zgubiła się w swoim domu.

Po śniadaniu schodziła do sklepu, żeby go na chwilę otworzyć, popołudniami.
To było wtedy, gdy turyści próbowali szczęścia przy swoim stoliku do czytania przy zaklętej bramie Weasleyów, słońce już zaszło i wiedziała, że wkrótce na ulice zaczną pojawiać się nokturniści, aby zabrać niektórych turystów do kompleksu Dzielnicy Francuskiej, gdzie każdej nocy odbywa się organizowały ekstrawaganckie przyjęcia, mające odwrócić uwagę od jej nocnych zajęć, potem położyła rękę na klamce drzwi, aby je zamknąć, ale wizja ją oślepiła na chwilę, młoda kobieta o brązowych włosach biegła do sklepu z prośbą o pomoc, jej ręka była odwrócona na  klamce,a  drzwi pozostały otwarte.

W pewnym momencie niedaleko Weasley's Wheezes Hayley Marshall siedziała na ławce w parku.
Wzięła zakraplacz z trucizną, aby opróżnić go do szklanki z gorącą wodą. Młoda kobieta rozejrzała się i dostrzegła budynek z  posągiem mężczyzny podnoszącego i opuszczającego kapelusz, aby królik zniknął po drugiej stronie ulicy od miejsca, w którym się znajdowała, ekstrawaganckie światła przykuły jej uwagę, zanim odwróciła wzrok na papierowy kubek w swoich rękach.

" No dalej, Hayley "  mruknęła do siebie, próbując zdobyć się na odwagę, by to zrobić. " Jeden ból brzucha i cały ten głupi dramat przejdzie do historii… "

Podnosi papierowy kubek do ust, zamyka oczy, po czym otwiera je i opuszcza ponownie, nie pijąc herbaty.
Wzdycha z żalem, że nie odważyła się tego zrobić, gdy słyszy za sobą trzask pobliskiej gałęzi wstaje, rozglądając się i odwraca, by znaleźć wampira tuż przed sobą.

" Co za bzdury, wchodzenie do Sąsiedztwa. Chodź ze mną, wilku "

" Mam dość wampirów, które mówią mi, co mam robić! ” powiedziała ze złością, rzucając mu zawartość kubka w twarz. Wampir ryknął z bólu, gdy herbata poparzyła mu twarz.

Hayley ucieka w kierunku jedynego miejsca, w którym wydaje się, że istnieje życie, wie, że wampiry ją ścigają i stara się jak najszybciej dotrzeć do zaklęć Weasley, gdzie Hilly Weasley, gdzie
wydawało się, że czeka na jej przybycie.

" Wejdź " zaprosiła rudowłosa, odsuwając się na bok. Hayley spojrzała na nią ze zdziwieniem, ale zadawanie jej teraz pytań nie było dobrym pomysłem.

Wilk wyjrzał przez okno, gdy trzy wampiry zbliżyły się do wejścia do lokalu.
Hilly nie wydawała się zbyt groźna dla trójki, którzy stali za oknem
z wściekłymi spojrzeniami.

" Myślę, że panowie powinni odejść, wiecie, że nie jesteście tu mile widziani "  przypomniała im, nie zawracając sobie głowy patrzeniem na nich.

" Wyjdziemy z wilkiem, którego
ukrywasz "   wyjaśnił środkowy, gdy Hilly z uśmiechem pochyliła się nad jedną z półek.

"  Ona tu zostanie, wyjdźcie "

" Nie wyjdziemy bez niej "

" Czy chcesz, żebym ci przeczyściła uszy? Najwyraźniej nie słuchałeś, co mówiłam "  dodała Hilly, wyciągając długi metalowy instrument, który wyglądał dość
zabójczo. " Albo jakaś część twojego
ciała… Właściwie nie jestem zbyt wybredna, jeśli chodzi o miejsce, w którym to umieszczam "  zauważyła ze słodkim uśmiechem, który wywołał dreszcze po plecach. " Wyjdź  teraz, bo wrócisz do Marcela przemienionego w ozdobne elementy "

Wampiry szybko spojrzały na
wiedźmę, po czym szybko oddaliły się w ciemność nocy.

" Ponieważ zaczynam nienawidzić wampirów… ” mruknęła, wchodząc do sklepu. " Możesz już wyjść, Hayley, już ich nie ma "

Ciemnowłosa młoda kobieta spogląda na miejsce, w którym się znajduje.
Hilly poprawia w dłoniach dziwny metalowy instrument, aż składa się w mały długopis.

" Skąd znasz moje imię? "  pyta z zaciekawieniem, choć myśl, że zna jej  imię, napawa ją nieufnością.

" Widziałam, że przyszedłaś kilka minut temu, w samą porę. Robię herbatę, chcesz trochę? "  zapytała, podchodząc do unoszącego się w powietrzu imbryka.

Hayley marszczy brwi i kręci głową na boki, potrząsając myślami.

" Dziękuję, ale muszę iść do domu… "

" Oczywiście, zaraz tu będzie, na pewno już cię szuka " powiedziała,  popijając łyk herbaty.

" O kim? O kim mówisz? "  zapytała zaintrygowana Hayley, ale w tym momencie drzwi sklepu otworzyły się, ukazując Rebekę Mikaelson, która wydawała się być uspokojona, widząc dziewczynę całą i zdrową.

" Ona " odpowiedziała Hilly.

I gdyby nie problemy, jakie mieliby po powrocie do domu z Klausem, Rebeka nadal przesłuchiwałaby Hilly, prosząc o pomoc w sprawie Elijaha.
























💥 posiadamy już elijaha, rebekah i klausa — choć zostało mam jeszcze
pare osób :))

zmieniona okładka i pewnie niebawem znowu zmienie... ponieważ ostatnio jestem zmiena

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top