1
ROZDZIAŁ 1
▬ ( " A CO, GDYBYM CI POWIEDZIAŁA, ŻE NIC Z TEGO NIE BYŁO
PRZYPADKIEM? " ) ▬
[ 1X1 ]
Jak każdego dnia w Nowym Orleanie, Hilly poświęciła większość swojego czasu na tworzenie nowych rzeczy dla sklepu, które później zostały wysłane do sklepu w Londynie dla jej brata.
Miała przy sobie przygotowaną dobrą herbatę, a jej aromat wszystko dopełniał jej małe laboratorium, w którym znajdowało się zbyt wiele prototypów, składników eliksirów, próbek między innymi, które młoda wiedźma trzymała
do swoich dzieł.
Delikatna muzyka jazzowa sączyła się przez okno, odkąd odkryła, że muzycy są po tej stronie ulicy, zainstalowała swoje laboratorium w najbliższym pokoju, żeby móc posłuchać muzyki podczas pracy, upiła łyk herbaty kiedy zaalarmował ją dzwonek do drzwi, odłożyła filiżankę i skierowała się do wejścia na tyłach budynku, otwierając drzwi, gdzie spotkała jedną z czarownic z Sabatu Czarownic z Dzielnicy Francuskiej, Jane—Anne Deveraux.
" Cmentarz jest po tamtej stronie " Hilly wskazała palcem wzdłuż ulicy,
Jane — Anne przewróciła oczami, rozejrzała się i ponownie spojrzała na Hilly.
" To ważne, potrzebuję twojej pomocy " wymamrotała szybko, Hilly wiedziała, że musi coś knuć, jeśli zdecyduje się poprosić ją o pomoc. " Proszę "
Hilly wzdycha i kiwa głową, odsuwając się, by ją przepuścić. Ciemnowłosa wiedźma wchodzi i drzwi się zamykają.
" Herbatę? ” zapytała Hilly, gdy obie weszli do budynku.
" To krótka wizyta " skomentowała wiedźma, patrząc na nią, gdy Hilly wróciła do filiżanki herbaty, która unosiła się w powietrzu.
" Zakładam, że tak, jeśli zdecydowałaś się nie prosić swojego sabatu o pomoc, aby przyjść i poproś mnie o pomoc " powiedziała, biorąc łyk herbaty. " Więc powiedz mi, jak mogę ci pomóc? "
" Muszę rzucić zaklęcie, ale wiem, że Davina zaalarmuje Marcela. Potrzebuję czasu, aby rzucić dwa zaklęcia " powiedziała, a Hilly zachęcała ją, by kontynuowała.
" Musisz tu mieć coś, co pomoże mi połączyć dwie osoby… "
Hilly napięła lekko ramiona i lekko
skinęła głową.
" Tylko prototypy, nic konkretnego.
Nie miałam okazji tego sprawdzić " powiedziała, wstając z ławki i podchodząc do pudełka, w którym znajdowała się para bransoletek, które zaniosła do
Jane—Anne. " Obie mają rdzeń z włosia jednorożca, wytwarza on najpotężniejszą magię " wyjaśniła, gdy wiedźma zobaczyła obie bransoletki ze sznurka, pośrodku znajdował się mały srebrny kamień.
" A co one robią? " zapytała
" Moi bracia i ja jesteśmy trojaczkami, chociaż Fred i George są pod względem fizycznym tacy sami, ciągle pytali nas, czy uderzenie jednego bliźniaka zrani drugiego, więc te bransoletki są zaczarowane, aby sprawić, że poczuję to samo, co oni — emocjonalnie lub
fizycznie "
Przez chwilę oczy Jane — Anne rozbłysły, wyciągnęła rękę, żeby je wziąć, ale Hilly szczelnie zamknęła małe pudełko, prawie miażdżąc jej dłoń.
" Wiesz, że coś takiego nie jest za
darmo "
" Ile za nie? " zapytała wiedźma, a Hilly się uśmiechnęła.
Pod koniec popołudnia Jane — Anne wyszła z jedyną rzeczą, która według niej mogła jej tego dnia pomóc, a Hilly Weasley uzyskała więcej informacji, niż powinna.
Kiedy zaczynał zachodzić zachód słońca, Hilly zdecydowała się opuścić swoje laboratorium i wybrać się na spacer po mieście, zanim będzie musiała udać się do Rousseau's. Na myśl o wyjeździe miała ochotę uciec i od tego dnia przebywać w winnicy Weasleya Zaklęcia podczas inwentaryzacji, upewniała się czy istnieją wysuwane uszy, gdy przyszły jej do głowy obraz, przybyło to malownicze miasto Nowy Orlean, jazz w uszach pozostał jej w pamięci przez kilka dni, kiedy zupełnie jak ci trzej mężczyźni, których widziała w tłumie, trzej bracia, którzy przybyli do tego miasta, nie wiedząc, że ona będzie tam na nich czekać.
Hilly wiedziała, że Niklaus Mikaelson będzie w mieście od kilku dni, ale nie miała odwagi, żeby tam być.
W tym samym pokoju co on, biorąc pod uwagę jego złą reputację, wiedźma uznała, że będzie czekać na Elijaha, a gdy dowiedziała się, że tego wieczoru pójdzie do baru, nie zawahała się zebrać na odwagę i pójść.
Włożyła klucze do kieszeni i ruszyła, turyści przychodzili i odchodzili, radość była zaraźliwa jak spattergroit, muzyka była sercem tego miasta i może dlatego tak ją fascynowała. Szła ulicami, aż jej uwagę przykuł przerażony krzyk.
Schowała się za kolumną budynku,
zanim skręciła za róg.
" Janne — Anne! ” wykrzyknął Marcel z uśmiechem, gdy wiedźma próbowała uciec, została zatrzymana przez ludzi
Marcela. " Tak , Tak, Tak... Ja, myślałem, że to jasne… ” mruknął z udawanym
żalem. " Znasz zasady "
Jane — Anne nic nie powiedziała.
" Ale tak naprawdę chcę wiedzieć, dlaczego mój stary przyjaciel Klaus Mikaelson pyta o ciebie? "
Jane — Anne napięła ramiona, czarownice z sabatu zaczęły się gromadzić, gdy usłyszały zgiełek ludzi i
wiedźmy krzyczały.
Marcel rozejrzał się.
" Niech to będzie nauczką dla was wszystkich” zauważył, po czym podciął szyję wiedźmy ostrym przedmiotem, którego Hilly nie mogła poprawnie ocenić ze względu na szybkość, z jaką
zrobił to Marcel.
Hilly usłyszała przerażony krzyk wiedźmy, przełknęła ślinę i cofnęła się, po czym pobiegła w przeciwnym kierunku.
Kobieta poprosiła ją o pomoc, a teraz leżała martwa w kałuży własnej krwi, zamordowana na ulicy na oczach rodziny, gdy zmierzch ustąpił miejsca nocy. Rudowłosa podbiegła do baru, ciężko oddychała, miała rozczochrane włosy i może była zbyt blada jak na swój gust, nigdy nie była świadkiem tak okrutnej śmierci, tak krwawej i okropnej pod każdym względem, Hilly usiadła na jednym z krześle przed nią do baru, gdzie Cami podawała drinki.
To właśnie wtedy zauważył ją pierwotny wampir, szybkie bicie jej serca przykuło jego uwagę, gdy tylko weszła do baru.
Rudowłosa oślepiła go, choć nie musiał widzieć jej bezpośrednio, jej klatka piersiowa opadała i szybko unosiła się, wiedział, że z tamtąd przybiegła, nie był jedynym, który zauważył jej obecność, Camille widziała przybycie Hilly, jej rude włosy wyróżniały się z tłumu, przygotowywała drinka dla stojącego przed nią mężczyzny w garniturze, kiedy rudowłosa usiadła po jego drugiej stronie.
" Cześć Hilly, zaraz tam będę. Czy zawsze to samo? " zapytała, dodając oliwki do Martini.
" Zrób to podwójnie, proszę " poprosiła rudowłosa, nerwowo rozpinając kurtkę.
Rudowłosa nie słyszała rozmowy, którą prowadziła z mężczyzną, nie widziała go do końca, czekała cierpliwie, aż skończy ożywioną pogawędkę, zanim tequila stanęła przed nią.
" Dziękuję, Cami " powiedziała jej z napiętym uśmiechem, gdy wzięła szklankę i lekko nią poruszyła, upiła łyk i wypiła jednym łykiem.
" Długa noc? Wszystko w porządku? "
pyta blondynka, nalewając ponownie podwójną porcję, a rudowłosa kiwa głową.
" Wspaniale… ale myślę, że zużyję całą butelkę " wyjaśniła, rozśmieszając ją.
Cami zauważyła butelkę, która była niepełna do połowy.
" Ach, w takim razie wezmę jeszcze jedną z tyłu " zauważyła, zanim wyszła za drzwi. Hilly westchnęła i ponownie podniosła butelkę, aby jeszcze raz ją opróżnić i napełnić swoją małą szklankę.
Pośród tego ruchu, pierwotny wampir zauważył, że coś wypadło jej z kieszeni, była to plastikowa kartka Zaklęcia Weasleya, którą wziął, wstając i podchodząc do niej.
" Jak ktoś, kto poświęca się rozśmieszaniu innych, może być tak pochłonięty
piciem? ” pyta męski głos z lekką nutą rozbawienia w słowach, które poruszają się swobodniej dzięki alkoholowi na jego ustach.
Hilly porusza lekko głową w stronę nieznajomego w garniturze, nigdy nie widziała nikogo w Nowym Orleanie ubranego w taki garnitur, być może był to efekt garnitur w tym stylu, może to był wpływ tequili na jej głowę, a może naprawdę był atrakcyjnym mężczyzną.
" Czasami są rzeczy, których śmiech nie rozwiąże " odpowiedziała z uśmiechem, mężczyzna odwzajemnił ten gest, młoda kobieta z rudymi włosami miała iskrę w oczach, którą uznał za fascynującą, to było jak oglądanie fajerwerków w w noc czwartego lipca i wtedy odważył się do
niej zbliżyć.
" Jestem Elijah " przedstawił się, wyciągając do niej rękę.
" Hilly… ” odpowiedziała z rumieńcami na policzkach, ściskając jego dłoń.
Był moment, kiedy kontakt z jej skórą sprawił, że włosy na karku stanęły mu dęba, a przez jej ciało przeszedł prąd niczym szok, który, jak sądziła, był spowodowany ciepłem napoju w szklance.
Elijah był w skrócie czarujący i dżentelmenem, o którym Hilly myślała,
że odszedł tysiące lat temu.
" Jesteś nowy w mieście? ” zapytała, a on potrząsnął głową, odstawiając martini
na stole.
" O nie, właśnie wróciłem. Mieszkałem tu wiele lat temu " odpowiedział. " Długo jesteś w mieście? "
" Kilka miesięcy " przyznała, wzruszając ramionami. " Nie planowałam zostać długo, ale jest coś, co mnie kazało zostać… " zauważyła z półuśmiechem.
Gdybym tylko wiedział.
" Co cię sprowadziło z powrotem? " zapytała zaciekawiona.
" Mój brat gdzieś tu jest " odpowiedział Elijah, niezbyt zadowolony z tego
powodu. " Obawiam się, że ma
kłopoty… "
" Wichrzyciel w rodzinie? ” zapytała, ku wielkiemu rozbawieniu Elijaha, a on skinął głową.
" Niklaus to coś więcej, jest skomplikowany, wyzywający, niegrzeczny i nieco temperamentny " wyjaśnił, a Hilly lekko rozszerzyła oczy. " Nie mamy tego samego ojca… Nigdy mi to nie przeszkadzało, ale mój brat tego nienawidzi, nigdy nie czuł się, jakby należał do tej społeczności i wiadomo, że ma długą historię wpadania
w kłopoty "
" Brzmi cudownie " zauważyła z chytrym uśmiechem.
" Masz braci? " zapytał, chcąc poznać ją bliżej.
" Och, mam nawet coś do oddania! " zauważyła. Elijah wiedział, że tequila zaczyna zaburzać jej osąd, po sposobie, w jaki zaczęła mówić. " Ten Charlie… Nie, czekaj, najpierw Bill, potem Charlie… Percy, potem podążamy za Fredem, George’em, Ronem, Ginny i adoptowanym Harrym " policzyła palcami, ale tam, gdzie powinno być osiem, było dziewięć
palców Elijah uśmiecha się i odkłada jeden z nich.
" Czy masz adoptowanego brata? "
" Tak go nazywamy we trójkę. Harry jest najlepszym przyjacielem Rona i zawsze powtarzamy, że mama kocha go bardziej niż nas " skomentowała
z rozbawieniem. " Wyróżnia się z rodziny, jako jedyny nie jest rudy "
Elijah śmieje się cicho, a ona dołącza do niego. Minęło jeszcze kilka sekund, kiedy
wampir patrzy na zegarek, cokolwiek chciałby zostać, ale najpierw musiał coś wymyślić.
" Bardzo mi przykro, że muszę wyjść. Muszę rozwiązać tę sprawę, zanim dojdzie do dalszej eskalacji " przeprosił. Hilly pomyślała, że gdyby przyjechał wcześniej, spędziliby razem więcej czasu, w końcu widziała to kilka miesięcy temu .
" Rozumiem, nie martw się, ja też muszę iść, nie lubię być poza domem o tak późnej porze " powiedziała z półuśmiechem, wyjmując torebkę z kurtki, żeby móc zapłacić Cami.
" Proszę, zostaw to " nalegał Elijah, wyjmując pieniądze z
portfela. " Przynajmniej tyle mogę zrobić po tak cudownym towarzystwie… "
Hilly śmieje się cicho, jej policzki nie mogły być bardziej czerwone, bo odkąd Elijah zajął miejsce obok niej, jej policzki miały ten śliczny szkarłatny kolor, wampir zostawił też hojny napiwek dla Camille, rudowłosa pożegnała się z blondynką życzyła jej powodzenia z nim, gdyby tylko wiedziała, że nie pójdą do tego samego celu. Wychodząc z baru Hilly zakłada marynarkę.
Elijah cierpliwie czekał, aż poprawi włosy.
" Naprawdę miło było cię poznać, Elijah " przyznała ku uciesze oryginału, który uśmiechnął się. Był jeszcze bardziej atrakcyjny, niż spodziewała się wiedźma, a jego brązowe oczy wwiercały się w jej.
" Do zobaczenia wkrótce, Hilly " obiecał, a ona skinęła głową, chcąc, żeby tak było.
" Do zobaczenia później, Elijah "
" Dobranoc, Hilly "
I oboje odeszli w przeciwnych kierunkach, Hilly szła naprzód z uśmiechem od ucha do ucha na twarzy, gdy ktoś stanął jej na drodze, Thierry, jeden z ludzi Marcela.
" Czy jest powód, dla którego blokujesz mi drogę? " zapytała, myśląc, że nic nie jest w stanie zepsuć tej krótkiej chwili.
" Marcel poprosił cię, abyś przyszła " zameldował.
" Powiedz Marcelowi, że nie jestem zainteresowana " powiedziała wcześniej z fałszywym uśmiechem.
" Nigdy nie mówiłem, że możesz poruszać swoim ciałem. Właściwie zostawiłem je tutaj, żeby wysłać wiadomość. Jeśli ktoś myśli o dołączeniu do jakiejś rebelii, moje zasady stanowią, że czarownice nie mogą praktykować magii w Dzielnicy i bez niej, mały ptaszek poinformował mnie, że Jane-Anne gotuje coś magicznie
pysznego ” warknął z cynicznym uśmiechem.
" Twoje zasady… co sprawia, że rudowłosa wiedźma jest inna? " zapytała
zirytowana. " Swobodnie ćwiczy swoją magię, podczas gdy my jesteśmy zmuszone pozostać w ukryciu! "
" Ach tak, mój problem z Hilly dotyczy innej Soph, ale to informacja, która nie jest twoją sprawą " odpowiedział, rzucając szybkie spojrzenie na Hilly, która nie patrzyła na ciało Jane-Anne. " Spójrz, tak się złożyło, że mój stary przyjaciel, hybryda Klausa, pojawił się nie wiadomo skąd i zapytał o Jane-Anne. Masz pomysł dlaczego? "
" Nie wiem. Czarownice nie mieszają się w sprawy wampirów " odpowiedziała ze łzami w oczach.
" Hmm. To byłoby dość głupie, to na
pewno " Marcel podszedł do niej i zaczął rozmawiać z nią za jej plecami. " Coś ci powiem, wróć do restauracji, ugotuj trochę tego słynnego gumbo i uszczęśliw tych turystów " zasugerował kpiąco, zanim zwrócił się do swoich wampirów. " Weźcie ciało "
Sophie otworzyła oczy z przerażenia i zaczęła krzyczeć na Marcela. " Co? Co? Przestań! Przestań! Marcel! "
" Zatrzymam ciało twojej siostry na wypadek, gdybyś nie pamiętała, dlaczego Klaus tu jest " zauważył, nie dając jej wyboru, zanim zaczął iść w stronę Hilly. Thierry już ją puścił.
" Marcel, proszę! Jej ciało nie zazna spokoju! " krzyknęła, ale Marcel już się do niej odwrócił.
" Nie mój problem! ” mruknął, gdy odchodzili.
Hilly czekał cierpliwie, aż Marcel powie, co ma do powiedzenia, wampir wydawał się sfrustrowany.
" Jestem bardzo tolerancyjny, Hilly. Dałem ci bezkarność, abyś mogła robić swoje, nie przeszkadzając ci. Pomogłaś Jane-Anne rzucić to zaklęcie i następnym razem, gdy pomożesz wiedźmie, nie będę miał litości, jestem dla ciebie taktowny, ale nie myśl, że pozwolę, żeby to się powtórzyło "
Słysząc groźbę Marcela, Hilly chichocze i kręci głową, podczas gdy wampir patrzy na nią zmieszany.
" To zabawne, Marcel, że myślisz, że masz nade mną władzę " powiedziała z rozbawieniem, pukając go lekko palcem w pierś. Marcel poczuł zapach tequili. " To takie zabawne, że gdybyś mi coś zrobił, brytyjskie Ministerstwo Magii przyjechałoby do Nowego Orleanu i eksterminowało wszystkie twoje wampiry, łącznie z tobą oczywiście. Uwierz mi, to miasto ległoby w gruzach, gdyby coś mi się stało , to bezkarność. Co ja tu mam, a nie to, co mi oferujecie " ostrzegła, poprawiając marynarkę. " Dobranoc Marcelu "
I z tymi słowami Hilly poszła ciemną ulicą, po czym zniknęła niezauważona przez Marcela, jego szczęka zacisnęła się na słowa wiedźmy, prychnął z irytacji i odszedł po przeciwnej stronie ulicy, nie wiedząc, że Elijah Mikaelson był świadkiem wszystkiego. Jego czynu tamtej nocy.
Mijały godziny, podczas gdy Hilly brała kąpiel z bąbelkami, Marcel Gerard wściekle pił przy barze, to była bardzo długa noc i miał nadzieję, że wkrótce się skończy, zanim Klaus Mikaelson zaatakuje innego z jego ludzi lub czarownice zaplanują bunt, telefon przy uchu był mocno naciskany, w jego umyśle nic gorszego nie mogło się wydarzyć, dopóki nie wszedł Elijah Mikaelson.
" Znajdź go, a potem zadzwoń do mnie. Nie martw się, wiem, jak negocjować z Klausem " rozkazał Marcel przed zakończeniem rozmowy.
" Czy to prawda? Proszę, wyjaśnij " poprosił Elijah z cichym niedowierzaniem, które wyglądało bardziej na kpinę z jego słów.
" Elijah Mikaelson " zawołał Marcel i jego wampiry wstały. " Nie, nie, mam, wszystko w porządku " uspokoił ich i wrócili na swoje miejsca, nie odrywając wzroku od oryginału w garniturze.
Elijah podchodzi i zajmuje miejsce przed nim.
" Czas na rozmowę " powiedział mu spokojnie Elijah, ale jego obecność zaczynała niepokoić Marcela.
" Jeśli chcesz porozmawiać, zrób to " powiedział zirytowany Marcel. " Mam rzeczy do zrobienia "
" Mój Boże, stałeś się taki arogancki przez ostatnie sto lat "
" Ja? Muszę przyznać, że ty i twój brat jesteście aroganccy, którzy przybyli do mojego miasta, jakby było wasze " stwierdził Marcel.
" To miejsce kiedyś należało do nas " przypomniał mu stanowczo Elijah. " Jak pamiętam, wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi, ale nigdy nie mogliśmy zapanować nad tymi irytującymi czarownicami " wspomina ze zmarszczonymi brwiami i wyraźną ciekawością.
" Powiedz mi, jak to robisz "
Marcel wzdycha zmęczony. " Twój brat zadał mi to samo pytanie, powiedziałem mu to samo co tobie, to moja sprawa. Wszystko w tym miejscu jest bardzo osobiste. Klaus wrócił do miasta bardzo przyjacielski, potem zaczyna bagatelizować wszystko, co powiedziałem, jakby to była tania wersja jednego z jego głupich obrazów, po czym wścieka się jak mały piesek i gryzie jednego z moich ludzi "
" Cóż, przepraszam za niefortunne zachowanie Klausa " wyraził
Elijah. " Zakładam, że wiesz, że to ugryzienie zabije twojego przyjaciela w ciągu kilku dni " wspomniał, a Marcel na chwilę spuścił wzrok. " Och, oczywiście, że krew Klausa go wyleczy " przypomniał sobie, przyciągając uwagę wampira stojącego przed nim.
" Co? "
" Najwyraźniej krew hybrydy leczy ukąszenie likantropa " wyjaśnił formalnie i spokojnie, wiedząc, że dociera tam, gdzie chciał, aby go osaczyć. " Mała pomoc, gdy ktoś potrzebuje przewagi w negocjacjach "
" O jakim rodzaju negocjacji mówimy? "
" Oddaj ciało wiedźmy Jane — Anne i pozwól jej ludowi ją pochować " zażądał Elijah.
" Dlaczego interesują cię czarownice? " zapytał Marcel z lekką ciekawością.
" To teraz moja sprawa, prawda? "
" Tak, oczywiście. Twoja sprawa " mruknął Marcel, zmuszając się do uśmiechu, gdy jego zęby zacisnęły się.
" Jednakże widzisz, jest jedna twoja sprawa, o której jestem pewien, że będziesz mógł się ze mną podzielić… "
Elijah miał zamiar kontynuować, ale w tym momencie weszły trzy wampiry i ustawiły się przed nimi, przyciągając ich uwagę, jednego z zębami sięgały do brody.
Drugi z językiem o długości pół metra. Ostatni z czymś, co wyglądało na ospę.
" Kupiliście cukierki Hilly? ” Marcel spojrzał na nich zirytowany.
" Po prostu ją obserwowaliśmy, tak jak prosiłeś Marcel, a ona wyszła.
Pomachała nam kijem i... i tak zareagowaliśmy. Powiedziała, że nie lubi, gdy się ją obserwuje "
" Po tym, co dzisiaj zrobiliście będziecie musieli to znieść " poskarżył się Marcel, masując skroń. " Od tego boli mnie
głowa… "
Elijah unosi brwi, zafascynowany wpływem na wampiry przed nim, więc nie mógł powstrzymać swojej ciekawości, na szczęście to Marcel mówił dalej.
" Więc myślę, że mamy umowę " powiedział wampir, nie patrząc na niego, upił łyk whisky ze swojej szklanki.
" Tak. Ale jest coś w twoich sprawach, czym, jak sądzę, możesz się ze mną podzielić z własnej woli "
" Co? "
" Rudowłosa wiedźma. Pagórkowata "
Z wyrazu twarzy Marcela wiedział, że nie chce już do końca wieczoru słyszeć imienia wiedźmy, bo wtedy straci rozum.
" Jedyne, co powinieneś wiedzieć, to to, że nie powinieneś przyjmować żadnego rodzaju jedzenia pochodzącego od niej, chyba że chcesz, aby z tyłka wyleciały ci fajerwerki, bo inaczej będziesz wypluwał pióra przez resztę miesiąca… Pagórkowata to ktoś, kto potencjalnie samym oddychaniem powoduje już ból głowy "
" Ale pozwoliłeś jej czarować "
" Moja sprawa " przypomniała mu.
Elijah wiedział, że mu nie powie.
Jeśli chciał dowiedzieć się o niej więcej, musiał to zrobić w inny sposób.
💥 jeśli wyleciała jakiś błąd w słowie to wybaczcie, ale jest późno w nocy — a mnie naszła chęć na przygotowywanie
dla was rozdziału i jak wrażenia?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top