Rozdział 12(przestaje Pisać Tytuły)

Perspektywa ErrorA

*kilka dni później *

Nie mogę uwierzyć że zgodziłem się tu zostać. Leżę tu chyba już czwarty dzień. Codziennie odwiedza mnie Ink. Sonia, Papyrus i co mnie dziwi Sans, próbują że mną rozmawiać,ale coś im nie wychodzi. Sans podaję mi jakieś leki, dzięki którym czuje się lepiej, ale niestety kości mi nie odrosną.

Dzisiaj chyba wrócę do domu. Znaczy pustki. Podziękowałem wszystkim za pomoc i wróciłem do pustki. Ink bardzo ucieszył się na mój widok, jednak był na mnie zły. Po drodze oczywiście nie mogłem wszystkich oszczędzić. Weszłem do Swaptale i próbowałem znowu zabić Papyrusa z tamtąd. Nie udało mi się i zrezygnowany odszedłem.

Po długiej rozmowie Ink był bardzo zły na mnie. Prawie się nie odzywałem i pozwoliłem mu się wyglądać potem tylko dodałem że jestem dorosły i będę robić co będę chciał. Ink wyszedł. Zrobiłem siebie hamak i zasnąłem.

Obudziłem się dopiero na następny dzień rano. Czemu tak długo spałem??

- By-ył tu Ink?
- Nie ma go od wczoraj...

Pewnie poszedł do jakiegoś AU lub tworzy własne... Ale tak długo...? Zacząłem się martwić.

Usiadłem w kącie i założyłem kaptór. Zastanawiałem się czy to przezemnie go nie ma, czy coś się stało?.. Przesiedzialem tak cały dzień... I nikt nie przyszedł...

Perspektywa Sansa

Długo Ink nie dawał znaku życia. Postanowiłem zobaczyć co się stało. Weszłem do pustki, bo Ink dał mi dostęp, i zobaczyłem czarną postać siedzącą w kącie. Szybko się zerwał gdy usłyszał że ktoś przyszedł.

- wiesz gdzie jest Ink?

Pomachał głową przecząco.

- Chyba prze-ezemnie go nie ma.
- Co mu zrobiłeś? - zapalił mi się oczodoł.
- Nie mó-ógł By-ym mu nic zro-obić!! - powiedział wstając. -  Nie mógł By-ym... -  łza poleciała mu po poliku.
- rozumiem. sorka za oskarżenie. mam nadzieję że się znajdzie.
- Ja też...

Wyszedłem. Naprawdę żal mi go. W jego oczach było widać tylko jedno... Miłość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top