Rozdział Jedenasty

– W takim razie nic tu po nas. – Damian podchodzi do klapy i otwiera ją. – Panie przodem – mówi do mnie, a dłonią wskazuje otwór.

Podchodzę do drabiny, kucam i stawiam stopy na stopniach. Spoglądam na Shelly, która nadal siedzi zdezorientowana. Wygląda na jeszcze bardziej zmieszaną sytuacją niż ja.

– Idziesz? – pytam.

Spuszcza wzrok pocierając nerwowo dłonie.

– Ja... ja ... chyba nie mogę... – szepcze z wahaniem.

– Co ty wygadujesz, Misia? – Damian unosi brwi zaskoczony i rusza w stronę dziewczyny. Drogę zastępuje mu Daileass.

– Wasza przyjaciółka musi zostać tutaj, ze mną.

– Co? O co chodzi? – Damian wpatruje się w Shelly, mrużąc brwi.

Przyjaciółka otwiera usta, ale elf ją uprzedza.

– Nie należy przekazywać im więcej niż się dowiedzieli. Sellinea wie już zbyt dużo – mówi, spoglądając na nią przez ramię. – Powinniście iść, póki Jaśnie Pani nie odkryje waszej ucieczki. – Ostatnie zdanie kieruje do nas, a na jego twarzy maluje się spokój. Stoi swobodnie opuściwszy ręce wzdłuż ciała, jakby właśnie prowadził z Damianem pogawędkę, a nie – zagradzał mu drogę.

– Nie wiem ciągle, co tu się dzieje, ale brzmi to jak żart – stwierdza przyjaciel ze śmiechem, unosząc dłonie w obronnym geście. – Niezbyt śmieszny i nie rozumiem jego istoty, ale nie zamierzam się stąd ruszać bez Misi.

Dziewczyna patrzy na niego zaczarowana, powoli podnosząc się z krzesła. Elf unosi dłoń, a ona ponownie siada.

– Shelly – mówię do niej spokojnie. – Możemy porozmawiać same?

Przyjaciółka patrzy na mnie ze smutkiem. Widzę, że toczy w sobie jakąś wewnętrzną walkę, której nie jestem w stanie pojąć. W końcu odsuwa się szybko od stołu i podbiega do mnie, wymijając elfa i Damiana. Opada na kolana i zarzuca ramiona na szyję.

– Nie wiem, co się dzieje – szepcze, biorąc spazmatycznie oddech – coś w mojej głowie każe mi zostać z Daileassem... czuję z nim swego rodzaju więź. Ona zmusza mnie do zostania... i nie pozwalało mi się teraz ruszyć. – Jej szept przypomina szloch. Czuję, jak zaczyna odrywać się ode mnie. – Nie puszczaj mnie, Niki... – Mimo iż nie widzę jej twarzy, czuję, jak krzywi się z wysiłku. Obejmuję ją mocniej ramionami.

Oczy Damiana przypominają wielkością krążki cebulowe.

– Co jej zrobiłeś? – warczę na elfa, mrużąc powieki. – Czemu wyrządzasz jej ból?

Daileass patrzy na mnie skonfundowany.

– Ja nie mam z tym nic wspólnego... to Elenna ją oznaczyła. Nie mogę wam nic zdradzić. Dla swojego i przyjaciółki dobra powinniście pozwolić nam dokończyć to, po co tu się zjawiliście.

– A możesz nam wreszcie wytłumaczyć, po co się tu zjawiliśmy?

Młodzieniec zamyka oczy i pociera skroń.

– Jeżeli jest to jedyne wyjście z sytuacji, to pozwólcie nam zostać samym i poczekajcie na dole.

Patrzę pytająco na Damiana, przytulając mocniej przyjacìółkę. Nie chcę opuszczać Shelly nawet na moment, ale jeśli ma to jej pomóc...

– Nie zostawimy jej samej – odzywa się chłopak, po czym krzyżuje ramiona na piersi.

Daileass przeciera dłońmi twarz i ponownie zaczyna grzebać po szafkach, wyjmując kolorowe fiolki, słoiki pełne różnej wielkości ziaren, suszonych owoców i gęstych substancji. Gdy je otwiera, powietrze robi się ciężkie od mieszających się mocnych zapachów.

– Jedno z was zostanie wprowadzone w trans – wyjmuje ze słoika zielę, które przypomina wysuszoną pietruszkę, rozdrabnia je między palcami i wsypuje do pustego dzbanka – dzięki czemu łatwiej mi będzie odkryć, w jaki sposób Sellinea was oznaczyła. Nie mam takich zdolności jak pełnokrwiste elfy, dlatego cały ten proces pochłonie więcej energii i nie wiem, ile będę mógł uczynić.

– Jesteś elfem półkrwi? – pyta Damian z zaciekawieniem, jakby to była najbardziej istotna informacja w powyższej wypowiedzi.

Młodzieniec rzuca mu krótkie spojrzenie świadczące o tym, że pomyślał dokładnie to, co ja i wraca do rozdrabniania niewielkich ziarenek.

– Owszem – odpowiada. – Jedynie moja rodzicielka była szlachetnej krwi. – Wciąga powietrze, jakby chciał kontynuować, ale pospiesznie kręci głową.

Podchodzi do lnianej zasłony na końcu pomieszczenia, po przeciwnej stronie drzwi.

– Zechciałabyś...? – Wpatruje się we mnie, odchylając materiał i gestem dłoni zaprasza do wejścia. Głowę delikatnie pochyla, jakby w ukłonie. Przypomina leśnego księcia, który zaprasza księżniczkę do sali balowej. Tam wprowadzi ją w trans i przejrzy duszę. Bajecznie.

Puszczam delikatnie Shelly, siadam na krawędzi otworu i niezgrabnie wstaję z ziemi. Podchodzę do Daileassa, otrzepując brudną od piachu suknię. Czuję się istnie królewsko.

– To była jedna z ulubionych sukni Elenny – wzdycha cicho. – Podkreślała błękit jej oczu.

– Słucham? – Zatrzymuję się zaskoczona.

– Suknia, w którą jesteś przyodziana, należała niegdyś do Elenny. – Wskazuje Damiana i dodaje: – Natomiast tą tunikę miałem na sobie ostatni raz, gdy się widzieliśmy. Czuję na nich nasze emocje, dlategoż jestem przekonany, iż się nie mylę. Nurtuje mnie jednak, w jaki sposób je zdobyliście, nie poznawszy ich właścicielki.

Damian mruży brwi, wpatrując się w elfa.

– Czy mógłbyś ją opisać? Jak wygląda ta Elenna?

Daileass przenosi na niego wzrok i prostuje się. Wchodzi za zasłonę. Po chwili wychodzi zza niej, trzymając w dłoni kawałek kory brzozy. Podchodzi do przyjaciela i pokazuje mu wewnętrzną stronę. Przysuwam się do nich zaciekawiona.

Na kremowym wnętrzu kory wyżłobiony jest ciemnobrązowy wizerunek młodej dziewczyny. Stoi delikatnie odwrócona, jakby czekała, żeby ktoś za nią podążył. Dłonią zaczesuje niesforny skręcony kosmyk za ucho, a jej długie włosy opadają falami na plecy. Rozbawiona wpatruje się w obserwatora wzrokiem przepełnionym czułością. Czuję się nieswojo, jakbym została przyłapana na podglądaniu. Ostatni raz zerkam na jej twarz i nagle sobie przypominam.

– To ta kelnerka... – mówię zdziwiona, spoglądając na elfa.

– Ta, u której zamówiliśmy jedzenie w karczmie! – rzuca zaskoczony Damian.

Młodzieniec obserwuje nas bacznie, po czym szybko chowa obrazek.

– Przepraszamy – odzywa się niespodziewanie Shelly. Nadal siedzi przy otwartej klapie z podwiniętymi nogami i wpatruje się w Daileassa z zakłopotaniem. – Nie wiedzieliśmy, że te ubrania są wasze, a musieliśmy znaleźć coś na przebranie, gdyż nasze ciuchy za bardzo rzucały się w oczy... – Spuszcza wzrok na podłogę i dodaje: – Elennę spotkaliśmy dopiero później, ale się nam nie przedstawiła i nie wspomniała, że to wasze rzeczy ukradliśmy...

Daileass, wyjątkowo małomówny, wpatruje się w Misię nieobecnym wzrokiem, zatopiony we własnych rozmyślaniach. Dziewczyna podnosi się z ziemi i staje przed nim zmieszana.

– Możemy się jakoś odwdzięczyć? – Krzywi się z niesmakiem.

Elf potrząsa głową, wracając do rzeczywistości. Odwraca się pospiesznie, łapiąc mój nadgarstek i ciągnie za sobą do pomieszczenia obok. To tyle z królewskiego zaproszenia.

Shelly patrzy na niego zasmucona.

– Nie wiem, co to miało oznaczać. – Damian drapie się po głowie i podąża za nami. – Ale rzeczywiście trochę głupio wyszło z tymi ubraniami...

Misia przewraca oczami i dogania przyjaciela.

Dziękuję bardzo za wszystkie dotychczasowe komentarze i gwiazdki - to ogromnie motywuje do pisania :* 

Jeśli macie jakieś uwagi, to też śmiało piszcie. Chętnie się dowiem, co myślicie :D



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top